To już na (nie)szczęście ostatnia cześć tego zwariowanego fica.
Widownia udaje się w kierunku kibla i barku. W tym czasie za kulisami Tsunade ochrzania swoich aktorów.
- Kurdee... Sakura, Ino! Skończcie zmieniać tekst! Sasuke, to samo się tyczy ciebie, jak się nie nauczyłeś, to przynajmniej czytaj porządnie te swoje kwestie! Poza tym, co to miało być z tym pojedynkiem, Naruto, Sasuke! Dekorację rozwaliliście! Kurdeeee! Naprawcie mi to, ale już!
- Ale to wszystko wina Sasuke... – próbował bronić się Naruto, który trzymał się jeszcze za bolące miejsce.
- Sam zacząłeś młotku. – odciął się Uchiha.
- Skończcie się kłócić i naprawcie, to, co żeście popsuli! – warknęła Tsunade i łyknęła sobie „herbatki".
Naruto zrobił kilka bunshinów i zaczął naprawiać szkody. Sasuke po cichaczu poszedł do garderoby i olał Uzumakiego. Po drodze jakoś tak zachciało mu się pić, więc przeszukał swoje rzeczy w nadziei na znalezienie jakichkolwiek pieniędzy. Niestety okazało się, że nic nie ma, zatem postanowił przejść się i spytać, czy ktoś nie ma czegoś do picia. Do Tsunade nawet wolał się nie zbliżać, więc udał się wprost do żeńskiej garderoby. Gdy już stał pod drzwiami zapukał dwa razy i nie czekając na odpowiedź, wszedł do środka.
- Sa... – zatkało go. Sakura stała na środku pomieszczenia w samej halce.
- Sasuke-kun! .
- Eee... sorrryyyy... – chłopak momentalnie się odwrócił. – Ja tylko chciałem się spytać czy coś do picia tu jest...
- Sakura szybko ubrała na siebie jakiś szlafrok (w pomieszczeniu było pełno różnorakich ubrań)
- Ooo... tu jest jakiś sok. – wzięła do ręki litrowy karton, stojący przy ścianie i podała go chłopakowi.
- Dzięki... – wymamrotał i wziąwszy to, po co przyszedł, szybko opuścił garderobę.
„Następnym razem poczekam na „proszę"..." – pomyślał nieco zmieszany i wypił sok. – „Kurde... Sakura w bieliźnie... matko... w co ja się wpakowałem..."
- Tymczasem Naruto uprzątnął wszystko i postanowił zameldować o tym Tsunade.
- Tsunade-no –baa-chan! – zawołał. – Skończyłem!
- Przestań mnie nazywać babcią! – warknęła kobieta. – Zawołaj Sakurę, bo zaraz się przerwa skończy, a teraz jej scena.
- Co jej? – spytał blondyn, stojącej obok Shizune, która uśmiechnęła się głupio.
- Nie ważne... – pomachała ręką tamta.
Po chwili wszystko było dopięte na ostatni guzik i zaczęła się druga część przedstawienia. Na środku sceny stało wielkie łóżko, na który siedziała Sakura.
SAKURA-JULIA:
Ach mój ukochany, droga do nieba została nam zamknięta... Parysowi ma być poślubiona... prędzej skonam ni jeżeli oddam mu serce... ach Romeo, Romeo... ten specyfik
(tu wyjmuje jakiś flakonik)
wedle słów wysłannika bożego, Brata Laurentego ma fałszywą śmiercią zniewolić me ciało, bym potem tylko jako twoja obudzić się mogła...
(unosi flakonik do góry)
... pełne obaw me serce, lecz twe zdrowie piję najdroższy, dla ciebie nawet śmierć mi nie straszna!
(wypija zwartość buteleczki i pada na łóżko)
Ściemnienie. Na scenę wychodzi Shino-Narrator.
SHINO-NARRATOR:
Romeo dowiedziawszy się o śmierci swej Julii przybył do Werony. Gnany smutkiem i rozpaczą do Aptekarza skierował swe kroki i o truciznę wyprosiwszy, ostatnie swe tchnienie u boku ukochanej wydać pragnie, nie wie nieszczęsny, że trucizna tylko snem okryła jej powieki.
Na łożu wysłanym jakimś prześcieradłem leży Sakura-Julia ubrana w jakąś białą sukienkę, wszędzie stoją białe kwiaty. Jednym słowem bielutko...
SASUKE-ROMEO(który w ostatniej chwili się znalazł, szukany po całym budynku teatru przez hordę klonów Naruto):
(klęka przy Julii, wypchany na scenę przez Tsunade)
Julio...
(zaczyna czytać z kartki)
... tyś nawet teraz w objęciach śmierci taka piękna...
(wyjmuje truciznę)
ten flakon połączy nas na wieki...
(pod nogi Romea spada shuriken)
To shinobi Konohy! Skuteczni i do wynajęci w przyzwoitej cenie, lecz nie martw się ukochana, idę już do ciebie!
(wypija zawartość buteleczki)
... Ach... Słowny Aptekarzu... Napój skutkuje! Całując...
(tu przybliża się do Sakury, ale nagle traci równowagę i wpada twarzą między jej biust)
...umieram!
(Sasuke zaczyna się z leksza dusić...)
SAKURA-JULIA(budzi się i podnosi, a głowa Romea spada jej na kolana, Sasuke bierze głęboki wdech):
Cóż to...
(patrzy z zdziwiona na Sasuke)
... Romeo...
(zauważa flakon po truciźnie)
... śmierć mi cię ukradła... niedobry... wszystko sam wypiłeś i nic mi nie zostawiłeś...
SASUKE-ROMEO(szeptem do Sakury):
Nieprawda! Tam jeszcze zostało trochę tego sokuu... dobry jest...
(uśmiecha się trochę głupio)
SAKURA-JULIA(szeptem do Sasuke):
Nie o to chodzi...
(dalej do widowni)
Pocałuję usta, kroplę na nich znajdę – Kropla ta moją będzie zbawicielką.
(kładzie na poduszce Sasuke i przybliża się do niego, włosy zasłaniają ich twarze)
Twe usta ciepłe!
(zza sceny wylatuje drugi shuriken i wbija się w podłogę)
Ach! Czas nagli! Och sztylet!
(wyjmuje kunaia z paska Romea)
Szczęśliwy sztylecie, tu pochwa twoja!
(udaje, że przebija się kunaiem i pada na łóżko obok Romea, w tle rochodzi się jakaś smutna muzyczka)
SASUKE(szeptem do Sakury):
To koniec?
SAKURA(szeptem do Sasuke):
No.
SASUKE
Taki denny?
SAKURA:
No.
SASUKE:
Ja pi...!
SAKURA:
Sasuke-kun?
Nagle Sasuke-Romeo podnosi się z łóżka i chwyta na ręce Julię.
SASUKE-ROMEO:
Aaaargh! Nie pozwolę, aby to się tak skończyło!(biedakowi przypomniała się rodzinna tragedia i poczuł, że nie chce dopuścić do następnej - dziwnym trafem jakoś mu się ubzdurało, że Sakura naprawdę sie przebiła tym kunaiem...)
(Tsunade spada z krzesła.)
SASUKE-ROMEO:
Idziemy do Tsunade-sama cię wyleczyć! Aaargh! Nie cierpię smutnych zakończeń!
Sasuke-Romeo
wybiega z sceny z dzikim okrzykiem „Zabiję cię Itachi! Lubię żelowe
misie-pysie!" Nagle uderza na pół otwarte drzi, ląduje z łoskotem na
podłodze, uderza głową Sakury w ścianę (Sakura traci przytomność), ale
zaraz się podnosi i twardo biegnie w kierunku siedziby Hokage. Nie
zauważa, że właśnie przebiegł obok Tsunade...
Nagle za kulisami słuchać „puff" i w niewielkim dymku pojawia się Kakashi.
- Witam wszystkich! Coś mnie ominęło? – pytał wesoło i rozgląda się po pomieszczeniu; Tsunad leżała pod stołem, przy którym siedziała, Shizune próbuje ją jakoś ocucić, a Naruto wżera ramem, a gdy kończy, wstaje i biegnie za Sasuke. Wszyscy inni fiknęli, tylko jeden jedyny Shino zachował zimną krew i wyszedł na scenę:
SHINO-NARRATOR:
I żyli długo i szczęśliwie.
Cisza, nikt nie klaszcze, wszyscy gapią się jak ryby na Robaczka.
SHINO-NARRATOR:
Przy okazji w imieniu swoim i wszystkich shinobi Konohy chciałbym życzyć pokoju na świecie.
Widownia zaczyna klaskać, gwizdać i piszczeć, na scenę sypią się kwiaty.
EPILOG:
Tsunade stwierdziła, że wszystko byłoby super, gdyby ktoś jej nie gwizdnął karton z wódką z soczkiem, którym chciała zaleczyć jakoś ten cały stres związany z przedstawieniem(a który dla niepoznaki przelewała potem do bidonu z napisem „Herbata"). Postanowiła też, że następnym razem zrobi jakieś zawody sportowe czy coś, bo z ninja to żadni aktorzy...
Sasuke i Sakura zniknęli gdzieś na cały dzień i nikt nie wiedział, co robili, ani co tak właściwie odbiło nagle Sasuke. Sakura odmawiała wszelkich komentarzy na temat tamtego dnia, a Sasuke twierdził, że niczego nie pamięta, a Naruto mówi, że grali we troje grali w bierki w pobliskim parku, a potem poszli na ramen, a potem... eee... tutaj i Naruto odmawia dalszych komentarzy.
Po pemierze sztuki wzrosło zainteresowanie usługami shinobi z Konohy, a Ichiraku Ramen zyskało nowych klientów.
KONIEC
W tekście wykorzystałam:
Fragmenty sztuki William 'a Shakespeare's pt. „Romeo i Julia"
Pewien motyw z "Miss Agent"
Fragment z „Zemsty" Aleksandra Fredro.
Pewien tekst z reklamy gum do żucia Orbit.
