Uderzenie rozpaliło jej twarz płomieniem bólu. Ręce miała związane za plecami, chociaż chciała, nie mogła dotknąć piekącego policzka.

- Zostawcie ją, dziś wystarczy – usłyszała głos. Kolejne uderzenie zatrzymało się w powietrzu, bijący ją żołnierz opuścił pomieszczenie.

Podniosła wzrok. Tak, to była ona. Jej wzrostu, o śnieżnobiałych włosach, opadających na plecy. Biała tunika podkreślała ciemną karnację. Przez chwilę ich oczy zbiegły się.

„Niech mnie uderzy – błagała w myślach Deedlit – Zrani, zrobi cokolwiek, przez co mogłabym ją nienawidzić"

Ciemna elfka widziała to wszystko w jej oczach. Uśmiechnęła się pogardliwie i wyszła. Deedlit zawyła, choć podczas przesłuchań milczała jak głaz.