Rozdział II

Heatherfield. Kilka tygodni później.

Jesień dała się we znaki. Wszędzie można było zobaczyć brązowe liście na ziemi.

Wiał mocny wiatr.

Sall Luckas naciągnęła mocniej kurtkę na swoje plecy.

Wracała od swoich przyjaciółek. Przynajmniej uważała je za swoje najlepsze koleżanki.

Usłyszała nagle przerażający, a zarazem trochę stłumiony krzyk.

Odwróciła głowę w stronę głosów.

Park. Stamtąd to było słychać.

Bez chwili zastanowienia pobiegła tam.

Nad ziemią unosiła się mgła.

„A skąd ona tutaj…" pomyślała dziewczyna patrząc pod nogi.

Znowu usłyszała krzyk. Tym razem wyraźniej.

Zaczęła powoli i ostrożnie podchodzić w tamtą stronę.

-Jest tu kto!- krzyknęła.

Przeszła obok kilku drzew.

-Halo!

Obróciła się wokół własnej osi i napotkała przerażający widok. Jakiś niebieski stwór z wystającymi kolcami na czole i przy uchu.

Sall wrzasnęła z przerażenia. Uderzyła ręką w twarz potwora i zaczęła uciekać.

„Co to było!" krzyczała w swoich myślach patrząc za siebie. Odwróciła głowę do przodu.

-Uaaaa!- jęknęła i zatrzymała się z piskiem butów zaraz przed zielonym olbrzymem, który wokół oczu miał czerwoną, jakby maskę. Dodatkowo miał długi ogon, zastępujący częściowo nogi.

-Mam cię…- usłyszała szept potwora. Wyciągnął on przed siebie rękę i wystrzelił jakąś bańką w stronę Sall.

Dziewczyna została uwięziona w środku.

-Wypuść mnie!- stłumiony krzyk dochodził z więzienia Luckas. Uderzała pięściami o ściany kuli.

Cedric tylko uśmiechnął się krzywo. Zaczął iść…a raczej pełzać w stronę niebieskiego stwora.

-Vathek. Wstawaj- zabrzmiał gardłowy i groźny głos zielonego olbrzyma.

Tamten wstał powoli i wymasował obolałą twarz.

-Ach... to wy jesteście razem?- Sall zakpiła sobie, usiadła na klęczkach i założyła ręce w krzyż.- No ładnie. Może ja nie będę wam…

„Lepiej już nic nie mów dziewczyno…" usłyszała w swoich myślach. Ogarnęło ją przerażenie.

-Kim jesteś…- szepnęła.

„To nie jest chwilowo ważne" odpowiedział jej stanowczy głos.

-Jak dla mnie jest…- syknęła wściekle dziewczyna.- A zresztą… wyłaź z mojej głowy!

-Jak chcesz… ale i tak nie dam ci spokoju- tym razem słowa wydobyły się z ust wielkiego, zielonego stwora.

-T…to ty…u…ale jak!- Sall natychmiast stanęła na nogi. Po chwili jednak wylądowała na tylnej części ciała, gdyż niespodziewanie kula ruszyła do przodu.

„Dowiesz się wkrótce…" ciarka przeszła przez kręgosłup Luckas.

„W co ja się wpakowałam…" rozpaczała w myślach dziewczyna.

Następny dzień.

-Abonent czasowo niedostępny- słychać było w komórce Will.

„Gdzie ją wcięło?" zastanawiała się rudowłosa. Odłożyła telefon na biurko i rzuciła się na łóżko.

„Może siedzi w domu... przecież tam by wyłączyła swoją komórkę…" kontynuowała swoje rozmyślania.

Jakieś futrzaste zwierzę skoczyło na łoże Will.

-Cześć mała...- dziewczyna wzięła popielicę w ręce i zaczęła ją głaskać.- Może ty mi powiesz, co się stało z Sall?

Jednak futrzak spojrzał tylko na swoją panią ze zdziwieniem i nie odpowiedział.

-Miło…- mruknęła Will.

Ktoś zadzwonił do drzwi.

Dziewczyna wstała z łóżka i zostawiła w miejscu popielicę.

-Kto tam?- zapytała i popatrzyła przez wizjer.

-Listonosz- słychać było odpowiedź.

„Wpuszczę gościa. W razie czego potraktuje go popielicą…" uśmiechnęła się na duchu dziewczyna.

Otworzyła swoje zielone drzwi.

Mężczyzna podał jej koperty, podniósł lekko czapkę na pożegnanie i odszedł.

Will zatrzasnęła i zamknęła na kilka zamków drewniane drzwi.

Usiadła na pobliskiej kanapie i przeglądała koperty.

-Nie do mnie...- wyrzuciła obok siebie biały papier.- Rachunek- czyli nie do mnie, nie, nie…

Zatrzymała się w pewnym momencie ze sprawdzaniem dalszych kopert. Wyciągnęła tylko jedną.

„Will Vandom" widniał napis. Nic więcej.

-A kto nie wpisuje adresu…- zdziwiła się dziewczyna.

Zadzwonił telefon. Wyrwał ją ze skupienia.

Sięgnęła po słuchawkę.

-Halo?- oparła telefon na ramieniu, przysunęła ucho do niego i w ten sposób rozmawiała.

-Will?- usłyszała głos jednej z przyjaciółek- Hay- Lin.

-Cześć…- westchnęła rudowłosa i otworzyła kopertę.

-Mamy kolejny problem- Chinka była wyraźnie podenerwowana.

Vandom wyjęła kartkę papieru i zaczęła czytać.

-Otworzył się nowy portal- Hay- Lin dokończyła.

Will rozszerzyła oczy z przerażenia.

-Mało tego… Cedric porwał Sall…- wykrztusiła dziewczyna.

Nastąpiła długa cisza.

-Cedric…Sall…ale po co!- wykrzyknęła przez telefon Chinka.

Will znowuż westchnęła.

-Chce Serce Kondrakaru- mruknęła.- Zwołaj resztę dziewczyn. Spotkamy się przed szkołą.

Koniec Rozdziału II