Rozdział III

-Nie wierzę…- Sall zatykała sobie uszy, żeby tylko nie słyszeć głosu.- Daj mi spokój. Idź precz!- wrzasnęła.

Echo odbijało się od kamiennych, wilgotnym ścian. Ona nadal była uwięziona w przeźroczystej bańce.

-Kiedy to prawda...- kontynuował swoje „sprawozdanie" Cedric, pod postacią człowieka.- Will, Cornelia, Taranee, Irma i Hay- Lin tylko udawały twoje przyjaciółki. Przecież inaczej by ci wszystko mówiły...- nie dawał spokoju człeko podobny potwór.

Luckas nie odezwała się.

-Precz. Wynoś się stąd. Nie chcę cię słuchać!- przeszła do wrzasku dziewczyna.

Cedric zaśmiał się szyderczo i odszedł.

„Jeszcze tylko trochę i strażniczki będą miały o jedną znajomość mniej..." uśmiechnął się na duchu.

Sall otarła oczy od łez.

Siedzi tu już kilka dni. Jeżeli dziewczyny naprawdę są magicznymi istotami, to czemu po nią nie przyjdą?

Co je zatrzymuje? Przecież są potężne.

A jeżeli Cedric ma rację? Jeżeli one naprawdę, tylko udawały tą przyjaźń, by potem czarnowłosą zniszczyć?

„Nie, nie myśl tak." Sall potrząsła głową. „One są moimi najlepszymi przyjaciółkami. Nie mogę tak o nich myśleć..." Luckas westchnęła głęboko.

„Najpierw... muszę się stąd wydostać..." postanowiła.

-Wszystko idzie zgodnie z planem, panie…- Cedric kłaniał się przed unoszącą się postacią.

-Doskonale… tym razem musi nam się udać.- rzekł Phobos.

„No dalej... rusz się!" Sall pchała ścianę kuli z całych sił. „Nie mogę tu długo czekać!"

Skupiła się mocno. Zacisnęła oczy i dalej próbowała pchać.

Ręce zaczęły jej się świecić na lekko złotawy kolor.

Kawałek ściany kuli stopił się, zostawiając dość sporą dziurę.

Luckas otworzyła oczy i zauważyła co takiego jest teraz przed nią.

„Dziura...?" zapytała sama siebie ze zdziwieniem. Spojrzała na swoje dłonie. „Ale jak?"

Pokręciła głową. „Nie ważne. Muszę stąd wiać." Wyszła przed dziurę i skoczyła na pobliski podest.

Zbiegła po schodach na sam dół budynku.

Schowała się za ścianą, gdy spostrzegła palące się światło w jakimś pomieszczeniu.

Ostrożnie wyjrzała i zrozumiała, że nikogo tam nie ma. Ale na podłodze leżał jakiś zwinięty materiał.

Podeszła tam powoli i podniosła to.

„Płaszcz... przyda mi się w tym zwariowanym świecie." Uśmiechnęła się do siebie i założyła go.

-Co się stało?- zapytała Cornelia, która jako ostatnia przyszła pod szkołę.

-Złe wiadomości.- mruknęła Will i spojrzała smutno na Hay- Lin.

Reszta dziewczyn patrzyły na nie ze zdziwieniem.

-A może nas tak wtajemniczysz?- zaproponowała Irma i przysunęła się bliżej rudowłosej.

-Cedric porwał Sall- palnęła Chinka bez żadnych wykrętów.

Strażniczki nie odzywały się przez moment.

-Świetny kawał Hay- Lin!- zaczęła się śmiać Lair.- Ale co tak naprawdę się stało?

Cała reszta miała śmiertelnie poważne miny.

-Czego chce w zamian?- zapytała Cornelia składając ręce w krzyż.

-Serca Kondrakaru, oczywiście…- westchnęła smutno Will.

-Wiemy, którędy przedostał się Cedric?- Taranee podeszła do Chinki i naciągnęła mocniej czapkę na głowę.

Hay- Lin wyciągnęła z plecaka pożółkły pergamin i rozłożyła go.

-Według mapy, portal otworzył się tutaj- wskazała jakieś miejsce na kartce.

-To główny park!- stwierdziła Cornelia, przyglądając się mapie.

-Musimy tam jak najszybciej wyruszyć. Sall nie może czekać. Cedric może z nią zrobić wszystko!- jęknęła Will i usiadła na murku otaczającym budynek szkolny.

Taranee zamyśliła się.

-Sall już tam siedzi kilka dni- mruknęła.- U nas mija jeden dzień, w Meridianie: tydzień lub dwa.

Strażniczki spojrzały na ognistą czarodziejkę.

-O rety… i tak ją zostawiłyśmy? Jak…- Will popatrzyła na Taranee. Nie dokończyła swojego zdania.

-Nie ważne! Lećmy do tego portalu i znajdźmy naszą przyjaciółkę!- Irma wyciągnęła rękę przed siebie.

Dziewczyny rozpogodziły się trochę i położyły swoje dłonie na ręce panny Lair.

-Niech Cedric się ma na baczności- uśmiechnęła się krzywo Will.- Bo MY wkraczamy do akcji. Razem!

Koniec rozdziału III