Rozdział III

Strażniczki postanowiły zakończyć ćwiczenia. Jak na jeden dzień wystarczyło im nowych informacji.

-Mamo. Przyszłam- Sall wrzuciła klucze do miski i poszła do pokoju.

Popatrzyła na okno.

„Iluzja utrzymała się. Całe szczęście" odetchnęła z ulgą dziewczyna.

Weszła po drabince na łóżko i oklapła na nim.

-Uff... to był dzień...- podniosła głowę, wyjęła spod poduszki jakiś komiks i zaczęła go czytać któryś raz z kolei.

-Mamo. Jestem!- usłyszała głos swojego brata- bliźniaka.

-Cześć Sean!- krzyknęła Sall nie odrywając wzroku od komiksu.

Chłopak wszedł do pokoju i rzucił w kąt plecak.

Był on mniej więcej wzrostu swojej siostry, miał również czarne oczy i włosy.

Zatrzymał się w miejscu i patrzył na okno.

-Sall… co stało się z oknem? Czemu jest zbite?- zapytał z ogromnym zdziwieniem.

Dziewczyna wybałuszyła oczy. Powoli odwróciła się.

„Iluzja nadal jest"- pomyślała z przerażeniem.

-Sean… o czym ty mówisz? Okno jest całe…- mruknęła i odłożyła komiks.

-Nie widzisz tego?- chłopak podszedł do iluzji i przez nią przeszła mu ręka.- Tu nic nie ma.

-Jejuś…- Sall odskoczyła do ściany na łóżku. Serce podeszło jej do gardła.

„Będzie źle… będzie źle…" niemal płakała w myślach.

-Trzeba powiedzieć mamie… musimy kupić nowe okno, albo tu zamarzniemy. W końcu jesień, nie?- brat uśmiechnął się troskliwie i poszedł do matki.

Dziewczyna natychmiast zdjęła iluzję. Zeskoczyła z łóżka i popędziła do telefonu.

Podniosła słuchawkę i… usłyszała głos ojca, który właśnie gadał.

-No fajnie…- mruknęła Sall i odłożyła telefon.

-SALL!- słychać było donośny krzyk mamy.

-Ajć…- ciemnowłosa poszła do pracowni matki ze zrezygnowaniem.

-Jak myślicie: co się dzieje z Sall?- zapytała śmiało Cornelia, kiedy reszta strażniczek wracała do domów.

-Nie wiem… ale mam przeczucie, że będą kłopoty…- mruknęła Will i dopięła kurtkę, kiedy zawiało mocniej.

Nastała cisza. Po drodze tylko szlajały się papiery, stare gazety i ogólnie śmieci. No… z domieszką liści jesiennych. Na drzewach nie było już żadnego z nich. Zbliżała się zima wielkimi krokami.

-To będzie dłuugi rok szkolny…- dodała cicho Taranee.

Królestwo Kondrakaru. Miejsce znajdujące się po środku nieskończoności. Miejsce, w którym cała historia strażniczek zaczynała się. Miejsce, w którym zamieszkują magiczne istoty o niewyobrażalnej sile. Miejsce, w którym mieszka Wyrocznia.

-Tak więc szósta postanowiła walczyć ze złem- zaczął wysoki mężczyzna z długimi siwymi włosami i brodą. Ubrany był w równie długą białą szatę.

-Tak. Ale Sall będzie musiała pokonać pewne przeszkody, aby w pełni stać się strażniczką- mężczyzna, który nie miał włosów na głowie, ale tatuaże, mówił ze spokojem w głosie.

-Przeszkody?- Tibor zdziwił się bardzo.

-Owszem. Ale już część pokonała. Odkryła, jaką moc posiada jej laska- kontynuowała wyrocznia.- Phobos starał się przejąć nad nią władzę. Okazała jednak silną wolę.

-Z twoją pomocą, Wasza Wysokość- dodał ciszej starszy mężczyzna.

-To prawda. Ale ja tylko trochę jej pomogłem. Teraz wszystkie tajemnice musi rozwikłać sama- mężczyzna wszedł na długi i cienki mostek. Na samym końcu usiadł po turecku i skupił się. Przyglądał się teraz wszystkiemu, co dzieje się na ziemi i w Meridianie.

-Młoda panno, jak to wytłumaczysz?- matka Sall wskazała na wybite okno w pokoju.

-No… ten… to był wypadek przy pracy…- wykrztusiła dziewczyna przebierając palcami ze zdenerwowania.

-PRZY JAKIEJ PRACY!- wrzasnęła kobieta.

-Mamo… uspokój się proszę…- szepnęła z niemałym przerażeniem ciemnowłosa.

-Sall ma kłopoty…- słychać było chichot starszej siostry dziewczyny.

-Wendy! Bo zaraz na tobie się wyładuję!- matka wskazała na swoje pierwsze dziecko.

Tamta natychmiast odeszła od drzwi.

-Masz natychmiast kupić nową szybę i ją wstawić- kobieta była aż czerwona ze wściekłości.

-Ale… ja nie mam aż tylu pieniędzy…- mruknęła cicho Sall.

Matkę zatkało. Chwilę zastanowiła się.

-No też racja…- wyglądała na to, że uspokoiła się trochę.

Dziewczyna odetchnęła z ulgą.

„Wygląda na to, że będzie lepiej jak myślałam…" wytarła czoło na znak, że sama przestała się tak denerwować.

-Zarobisz na nową szybę- pstryknęła palcami matka.

Sall wybałuszyła oczy.

-Ż…że co?- zapytała jąkając się.

-Odpracujesz tę szybę w domu. Sprzątając, myjąc i tak dalej- kobieta była wyraźnie zadowolona ze swojego pomysłu.- Albo będziesz musiała mnie i ojcu wypłacać się do końca życia…- dodała groźniej matka.

-Nie, nie! Jasne! Zrobię to- westchnęła dziewczyna.- To… ile będę tak pracować…?

-Hmmm…- kobieta przyjęła pozycję zastanawiającą się głęboko.- Jakiś miesiąc…

-MIESIĄC!- krzyknęła Sall i stanęła jak wryta.

-A coś ci nie pasuje?- zapytała matka nie zmieniając swojej postawy.

Luckas zatkało. Nie odezwała się przez moment.

-N…nie. Wszystko pasuje…- mruknęła dziewczyna i poszła do swojego pokoju.

Zamknęła cicho drzwi i oparła się na nich.

Zmarszczyła po chwili brwi i zacisnęła mocno zęby. Jej oczy zaczęły migać na złotawy kolor.

-To wszystko wina Sean'a… nic by się nie stało, gdyby on nie…- syknęła Sall. Oddychała coraz to szybciej i wyglądała coraz groźniej.

W końcu dała upust gniewowi. Cała zaczęła emanować energią. Wydobyła się z niej i przeszła przez calutki pokój.

Przez szparę w dole drzwi widać było migające światło.

W końcu dziewczyna padła na podłogę sapiąc.

Krople potu spłynęły po jej twarzy i spadły na ziemię.

„Co się ze mną dzieje?" zapytała siebie samej z przerażeniem.

Czuła się bardzo zmęczona. Ledwo zipała. Wstała z dużymi oporami i rozejrzała się po pomieszczeniu.

Całe było zniszczone. Na ścianach i podłodze widać było czarne smugi, meble były połamane, a niektóre spalone.

-Sall! Co ty tam znowu zrobiłaś!- słychać było krzyk matki.

Dziewczyna nie miała ani chwili do stracenia. Zamknęła oczy i skupiła się najmocniej jak umiała.

W końcu pstryknęła palcami. Przez cały pokój przeszła magia.

Ciemnowłosa otworzyła oczy. Porządek. Ani śladu tego, co przed momentem zrobiła. Nawet okno znalazło się na swoim miejscu.

Matka dziewczyny wparowała do pokoju.

-Sall! Co to ma…- zaczęła groźnie, ale zauważyła w pomieszczeniu idealny porządek. Popatrzyła na niegdyś wybitą szybę.- Sall… jak ty… przecież tu nie było okna…- kobieta podeszła tam i sprawdziła, czy szyba jest prawdziwa. Była.

-O co ci chodzi mamo?- Luckas udawała zdziwioną. Podeszła do niej i patrzyła raz na okno, raz na swoją matkę.

Tamta nie odzywała się. Patrzyła z podziwem na nowiuteńką szybę.

-N…nic. Wydawało mi się- kobieta odsunęła się powoli od okna. Jednak ciągle bacznie mu się przyglądała.

Sall zauważyła coś niepokojącego w zachowaniu matki.

-Mamo… czy wszystko w porządku?- zapytała troskliwie.

-Tak…- odpowiedziała cicho kobieta.

Rozglądała się ciągle z podziwem po pokoju. W końcu podeszła do drzwi i wyszła.

Zamknęła się u siebie w gabineciku i nie pozwalała nikomu do siebie wejść.

-Co jej powiedziałaś?- zapytał się trochę zdenerwowany Sean, kiedy zobaczył matkę przechodzącą przez korytarz. Złapał za ramię bliźniaczki i odwrócił do siebie.

-Właśnie nic…- mruknęła Sall i zrzuciła rękę brata. Zamknęła drzwi, weszła na łóżko i zastanawiała się, dlaczego jej matka tak zareagowała na nową szybę.

Koniec rozdziału III