Dziewczyna jak zawsze rano wzięła szybki prysznic, zjadła śniadanie i wybiegła z domu. Spotkała się z Pietrem Maksimo i razem poszli do szkoły.
-Odrobiłeś lekcje?- zapytała się Alex.
-Pewnie!
-Co robimy po lekcjach?
Dziewczyna spojrzała na zegarek.
-O rany! Jak się nie pospieszymy spóźnimy się!
-Oto się nie martw.- Pietro złapał dziewczynę za rękę. Po chwili czuć było jak pędzą. Alex z początku się przeraziła ale potem przestała się tym przejmować. Zatrzymali się zaraz przed szkołą.
-Wow! Kiedy się dowiedziałeś o swojej zdolności?
-Podczas wolnych dni. Fajnie nie?- zadowolił się Pietro.
-Fajnie ale... nie pokazuj tego publicznie.
-A niby dlaczego?

-A chcesz, aby „Przyjaciele Ludzkości" ciebie złapali!
Zapał Maksima zdecydowanie się zmniejszył.
-Chodź my już. Wrócimy do tego później.- nastolatce weszli do szkoły. Jak zwykle klasówki, odpytywania i prace domowe. Nie będę tego opisywać, bo chyba wszyscy wiedzą jak to jest.
Alex wróciła do domu. Rzuciła plecak na krzesło i skoczyła na łóżko. Ma teraz parę wolnych godzin. Do mieszkania weszła matka.
-Dostałam pracę!- podzieliła się informacjami z córką. Dziewczyna wstała gwałtownie z łóżka.
-Naprawdę!- skoczyła na matkę i cieszyła się razem z nią. Tak dawno Mistick nie miała pracy...
-Ale to oznacza przeprowadzkę.- poinformowała kobieta. Radość Alex została przystopowana.
-Jak to… ale… moi znajomi… przyjaciele…- żaliła się dziewczyna.
-Przykro mi. Nowa praca wymaga poświęceń.- matka wyszła z pokoju.- Pakuj się!- usłyszała po chwili córka. Smutna podeszła do szuflad i wyciągała z nich wszystko. Kochała swoją matkę. Dla niej poświęciłaby życie. Ale wiedziała, że coś przed nią ukrywa.

Minął rok jak z bicza strzelił. Od tego czasu jest w nowym mieście. Nowi znajomi... nowe możliwości. Ostatnio ćwiczyła bardzo intensywnie.
Pisała kolejny list do przyjaciela.
„Drogi Pietro..." i tu się zatrzymała. Nie wiedziała co pisać. Chciała się podzielić z kumplem tajemnicą ale nie mogła. Zakaz. Wyrwała kartkę i wyrzuciła do śmieci.
-Kochanie! Jesteś gotowa!- zapytała troskliwie Mistick.
-Już momencik!- dziewczynie przypomniało się, że idzie z klasą matki do ZOO. Nudy- pomyślała. Ale co miała zrobić? Była córką dyrektorki. Wprawdzie nie jej szkoły, ale matka uznała, że przyda się Alex parę informacji na temat zwierzaków zza granicy.

Zatrzymali się przy wybiegu dla misiów polarnych. Licealiści musieli notować informacje na temat tych zwierzaczków. Alex jednak interesowało co innego. Zobaczyła, że jakieś dziecko weszło na kratę i było przy samym brzegu. Pod kratą widać było wodę. Należała ona do części wybiegu niedźwiedzi polarnych. Dziewczyna natychmiast przeskoczyła poręcz i po chwili znalazła się przy dziecku. Podniosła je i podała rodzicom. Nie minęła sekunda, a krata pod Alex rozerwała się. Dziewczyna wpadła do lodowatej wody. Wszyscy popatrzyli w dół i przyglądali się rozwojowi sytuacji.Niedźwiedzie wpłynęły do wody i podpływały do Alex. Ta tylko zanurkowała głęboko i wynurzyła się po drugiej stronie bajorka. Podbiegła do ściany i starała się wspiąć na nią. Po chwili odwróciła się i uznała, że to był bardzo głupi pomysł. Była otoczona przez niedźwiadki.

Dyrektorka spacerowała sobie po ZOO pod postacią ucznia. Niedługo potem usłyszała głosy dopingujące ludzi. Pobiegła w tamtą stronę. Zobaczyła tłum przed wybiegiem dla groźnych zwierząt. Dopchała się na sam początek. Ujrzała tam swoją córkę walczącą o życie.
-Nie!- krzyknęła i skoczyła do środka. Ludność tylko wiwatowała. Mistick będąc na dole zmieniła się w niedźwiedzia polarnego.
-To nie fair!- ktoś krzyknął z tłumu.
Kobieta skoczyła na zwierzaki i poczęła z nimi walczyć. W tym czasie Alex starała się uciec. Ale nie było dokąd. Wszystkie ściany gładkie.
W tym czasie Mistick mocno oberwała. Wylądowała nieprzytomna na zimnej ziemi. Zamieniła się w swoją postać. Po chwili zaczęła się unosić.
-Mamo...- szepnęła dziewczyna.- Chwila! Moment!- zaczęła krzyczeć. Zobaczyła przed sobą misia. I wpadła na głupi pomysł. Skoczyła na zwierzaka, odbiła się od niego i starała się dosięgnąć krat. Były tak daleko- wydawało się dziewczynie. Ale po chwilce poczuła metaliczne zimno. Złapała się mocno prętów i podciągnęła. A przynajmniej próbowała. Ktoś jej pomógł. Ale zniknął po chwili. Nie zdążyła podziękować.
Poszukała swojej matki w tłumie. Nigdzie jej nie było widać. Mignęło jej coś przed oczyma. Jakiś facet niósł na ramieniu właśnie jej matkę. Podbiegła do niego i skoczyła na drugie ramię.
-ZOSTAW JĄ!- krzyczała. Ale po chwili spadła z obolałymi rękoma. Nigdy ją tak nie bolały. Co on, ma kości z metalu czy jak?- pomyślała dziewczyna.
-To twoja znajoma?- usłyszała delikatny i opanowany głos. Odwróciła się i zauważyła rudowłosą dziewczynę o niebieskich oczach.
-Powiedzmy…- odpowiedziała Alex.
-Jestem Jean Grey. Chcemy jej pomóc.- wytłumaczyła rudowłosa. Jean Grey? Skąd znam to nazwisko- zastanawiała się córka Mistick. Nagle ją olśniło.
-A czy przypadkiem nie jesteście jej wrogami?
-Może jesteśmy, ale…pomagamy każdemu.
Alex nie miała wyboru. Znowu. Poszła z nimi do instytutu. Wolverine (tak miał na imię mężczyzna, który nosił mistyczkę) położył kobietę na łóżku szpitalnym (tak nawiasem mówiąc, instytut był zaopatrzony w pokój szpitalny). Do pomieszczenia wjechał jakiś łysy pan na wózku inwalidzkim. Alex siedziała nad ciałem matki.
-Co się stało?- zapytał się inwalida.
-Bójka na wybiegu dla niedźwiedzi polarnych.- odpowiedział Wolverine. Inwalida spojrzał na niego spode łba. Podjechał do ciała Mistick.
-Co ona tam robiła?- szepnął.
-Ratowała życie tej dziewczynie.- stwierdziła Jean pokazując na Alex.
Mężczyzna spojrzał na dziewczynę.
-Jutro powinna być w formie.- rzekł inwalida. „Profesor Xavier"- pomyślała Alex.- Pocieszający mutant.

Matka wyzdrowiała szybko i obie wróciły do mieszkania.
-Mam dla ciebie zadanie córeczko.- zaczęła Mistick, kiedy zamknęła drzwi.
-Jakie?- dziewczyna poszła do pokoju i rzuciła plecak na łóżko.
-Okryto nowego mutanta. Twoim zadaniem jest nie dopuścić do tego, aby Xavier go zdobył.
-A gdzie go znajdę?- Alex było w sumie obojętne kto, po czyjej stronie jest. Ona stara się być neutralna. Ale jej matka pracuje dla Magneta.
-W starym hangarze, przy liceum Bayville. Tam gdzie pracuję.
Dziewczyna przytaknęła i wyskoczyła z okna. Szybko zmieniła się w białego gołębia i odleciała.

Wleciała przez rozbite okno. W środku było ciemno. Wszędzie pełno pajęczyn i kurzu. Gdy znalazła się w środku z powrotem stała się sobą. Wylądowała na drewnianej podłodze. Zaskrzypiała głośno, kiedy upadła. Alex wstała i rozejrzała się. Nad nią znajdował się drewniany balkonik. Poręcz tylko była metalowa. A tam zawieszone były lampki naftowe. Słabo oświetlały ale można było się przyzwyczaić. Dostrzegła też, że owe lampki są wszędzie.
Zaczęła iść w stronę drugiej ściany. Wydawało jej się, że widzi tam jakieś przejście do następnego pomieszczenia. Nie myliła się. Zauważyła wyrwane z zawiasów drzwi. Właśnie po nich przeszła. Były połamane i trochę spalone.
Popatrzyła przed siebie. Wybałuszyła oczy. Widziała całe kopce biżuterii i drogocennych rzeczy. Schyliła się i podniosła jakąś bransoletę.
-Kim jesteś?- usłyszała nagle zza siebie. Dostrzegła lekkie światło, które dochodziło od strony głosu. Przy tym słychać było cichy syk.
Wstała powoli i odwróciła się. Zauważyła chłopaka dość dobrze zbudowanego. Był także wysokiego wzrostu. Na głowie widniała bujna, ruda czupryna. Pod nią ledwo było widać oczy. A one były bardzo charakterystyczne. Otóż białko wcale nie było białe ale czarne, a źrenice czerwone. Nie miał tęczówki.
Alex popatrzyła na rękę chłopaka. Trzymał w niej kartę do gry. Był to As Pik. Ale nie wyglądała tak normalnie. Miała złoty blask i wydawała syk.
-Kim jesteś?- ponowił pytanie chłopak.
Dziewczyna wyciągnęła rękę.
-Jestem Alex.- przedstawiła się.- A ty?- dodała po chwili.
Chłopak nie odwzajemnił przywitania.
-Gambit.- odpowiedział krótko, ale rzeczowo. Przez chwile panowała cisza.
-To twoje?- zapytała dziewczyna pokazując na skarby. Chłopak rzucił gdzieś kartę. Po chwili słychać było huk i widać było spadającą ścianę.
-Ta. A co?- popatrzył na nią groźnie. Podszedł do zapalnika światła. Wszędzie zrobiło się jaśniej.
-To twoja mutacja?- zdziwiła się Alex.
-A twoja to zmiana w białego gołębia?- dodał Gambit.
-Niezupełnie.- szepnęła.
-Należysz do nich?- zagadał po następnej chwili ciszy.
-Do kogo?- Alex zaczęła się wspinać po górze złota. Szła za nowym kolegą.
-No…do X-menów.
-Nie…nie należę do nich.- odpowiedziała spokojnie.
-To z kim trzymasz?- zaciekawił się Gambit.
-Z nikim.- rzekła powoli.- Mistick - nie chciała zdradzić, że owa osoba jest jej matką. Zakazała jej (Mistick) to mówić. Dla bezpieczeństwa.- wysłała mnie tu po ciebie. Abyś się do nas przyłączył. Ja osobiście szukam tylko przyjaciół. Nie chce nikogo zmuszać ani kłamać mu, że z nami będzie najlepiej.
Chłopak patrzył na nią zdziwionym wzrokiem.
-Przynajmniej jesteś szczera.- pocieszał Gambit.- Ale i tak jestem już z X-men'ami.
Alex podniosła głowę.
-Jak to? Już tu byli?- zaciekawiła się.
-Owszem. A zaraz będzie policja aby odebrać łup. Jeżeli nie chcesz aby wsadzono cię do paki, to radzę stąd znikać.- odpowiedział biorąc plecak na plecy.
-To cześć!- Alex zmieniła się w gołębia i wyleciała przez okno. Chłopak odprowadzał ją wzrokiem do okna, a potem sam wybiegł z magazynu.

Wleciała do domu. Zmieniła się w swoją postać i poszła do kuchni coś wypić.
-I co?- słychać było krzyk matki biorącej prysznic.
-I nic.- odpowiedziała posłusznie córka.- X-meni byli pierwsi. Kobieta wyszła z łazienki. Wycierała swoje ostro czerwone włosy.
-Potrzebujemy sprzymierzeńców.- syknęła Mistick. Wyjrzała przez okno swymi przezroczystymi oczami.
-Xavier prawie zawsze nas wyprzedza. Na więcej nie możemy dopuścić.- wytłumaczyła matka.
Dziewczyna rozumiała to. W wojnie zawsze są potrzebni sprzymierzeńcy.-Spakuj się i przygotuj ubrania na jutro.- zmieniła temat mistyczka. Alex pocałowała matkę w policzek i zrobiła co kazała.

Nie chodziła do liceum Bayville. Matka tłumaczyła, że lepiej się trzymać z dala od X-menów.
Uczęszczała do jakiejś podrzędnej szkoły. Prawie nikogo nie znała, a jak już się tak działo, to nikt jej nie lubił. Nie wiedziała dokładnie dlaczego. Ale może po prostu nie podobało im się to, że miała przezroczyste oczy tak jak matka? Ale ni miała pewności.
Wróciła do domu. Zastała wielki bałagan. Poprzewracane stoły, rozprute poduszki…
-Mamo?- zaniepokoiła się dziewczyna. Nie usłyszała żadnej odpowiedzi.
-Mamo!- powtórzyła głośniej. Brak reakcji. Zaczęła pośpiesznie przeszukiwać wszystkie pomieszczenia.
-Mamo!
Nigdzie jej nie było. Upadła na środku mieszkania i zaczęła płakać. Jednak szybko doszła do siebie i wyszła z domu. Spotkała po drodze panią dozorczynie.
-Mama w domu?- zapytała.
-Nie. Nie ma.- odpowiedziała spokojnie Alex.
-No to mieszkania też nie ma. Nie płacicie rachunków. Pakujcie się i won z mojego bloku!- i poszła na wyższe piętra. Dziewczyna spojrzała na nią wściekle. Ale po chwili zbiegła ze schodów. Skierowała się w stronę instytutu.