-Start!-
krzyknęła Storm. Hologram się włączył. X-meni widzieli przed
sobą krętą drogę. Dookoła była bezdenna przepaść. Na końcu
metalowej ścieżki był niby balkonik, na którym znajdowała
się dźwignia. Kiedy przebiegną wszystko i wszyscy mieli pociągnąć
za ową dźwignię. Zaczęli biec. Za nimi pojawiły się kule. Były
to pociski, które „zabijały" X-mena. Całkiem dobrze im
szło, kiedy symulacja została przerwana.
-Ej! Co
jest grane?- zirytował się Spyke.
-Całkiem
dobrze nam szło!- dodał Gambit.
Metalowe
drzwi otworzyły się. W nich stała Alex.
-Eeee…cześć-pomachała
im lekko ręką.- Też chciałabym poćwiczyć.- stwierdziła.
-To
znaczy, że chcesz być X-menką?- zdziwił się Scott.
-Nie. To
znaczy, że chciałabym potrenować przed powrotem tego Magneta.-
skarciła wzrokiem Summers'a. Tamten trochę się skrzywił.
-Podzielmy
się na grupy.- zaczął Scott.- Kto chce być z Alex?
Nikt się
nie odezwał.
-Nic nie
szkodzi. Nie obrażę się jak nikt ze mną nie będzie. Postaram się
być sama na was wszystkich.- stwierdziła dziewczyna. Summers był
zaskoczony.
-Poradzisz
sobie?- zapytał.
-Nie, ale
wolałabym abyś ty do mnie nie strzelał tymi ślepiami. Jestem na
nie bardzo wrażliwa.- pokazała wtedy na oczy chłopaka. Ten
westchnął.
-No
dobrze. Jak chcesz.
Alex
stanęła prosto. Ręce miała złożone jak do modlitwy. Głęboko
odetchnęła. Otworzyła szeroko oczy.
-To
jak…zaczynamy?
Kurt
teleportował się. Spyke strzelił swymi „igłami". Jean
wzniosła się w górę. Kitty przygotowała się na najgorsze.
Gambit wyjął trzy karty i naładował je od serca. Scott
Przygotował się do strzału.
Dziewczyna
tylko czekała. Zrobiła salto w powietrzu. W ten sposób
pozbyła się igieł. Przeszły przez Kitty. Nie. Nie trafiły tylko
przez nią przeszły!
W tym
czasie Kurt pojawił się za…a właściwie przed Alex. Otóż
chciał być za nią ale zrobiła to salto. Dziewczyna kopnęła go
od tyłu rąbnął w ścianę. Jean uniosła Alex w górę.
Gambit strzelił w nią kartą. Dziewczyna spadła na podłoże.
Natychmiast się podniosła. Skoczyła do góry na Jean. Ta
jednak zatrzymała jej zapał. Scott strzelił. Laserowa wiązka
minęła się z celem.
-Uważaj
inteligencie! Twoja mutacja może mnie zabić!- uświadomiła
Summers'owi szybko Alex.
Grey
skorzystała z okazji. Dzięki telekinezie odepchnęła dziewczynę
na sąsiednią ścianę. Darkholm znowu wylądowała na podłogę.
Spyke przyszpilił ją.
-Przegrałaś
co?- zadowolił się zwycięstwem Even. Alex spojrzała na niego
spode łba. Do chłopaka doszła reszta X-menów.
-To
jeszcze nie jest moja ostatnia karta.- syknęła dziewczyna. Wokół
niej buchnął płomień. Ręce zaczęły się zamieniać w skrzydła.
„Igły" Spyke'a spaliły się.
Głowa
zaczęła się wydłużać, a nogi stawały coraz chudsze i ogniste.
X-meni odeszli od niej. Widzieli przed sobą legendarnego feniksa z
krwi i kości. Jednak po chwili zmienił się z powrotem w Alex.
-Wtedy
mogłam was zabić. Ale przyjaciół się nie zabija.- i
uśmiechnęła się szeroko.
-Przyznaj
się. Nie mogłaś po prostu nad nim zapanować.- stwierdził Kurt,
który oprzytomniał na tyle wcześnie, aby zobaczyć jak
dziewczyna została przyszpilona i zamienia się w feniksa.
-Nie
powiem…oto też chodziło. Ale kiedyś się nauczę nad tym
panować. A wtedy…kto wie.- przytaknęła Alex.
-No
dobrze. Wróćmy do naszej symulacji. Chcesz z nami?-
zaproponowała Storm.
-Jasne!- w
oczach dziewczyny cos zabłysnęło. Kobieta podleciała do góry.
X-meni i Darkholm ustawili się na miejscach.
-Start!-
krzyknęła Storm. Hologram się włączył ponownie. Zaczęli biec.
Jean
leciała i zrobiła sobie pole ochronne wokół siebie.
Doleciała bezpiecznie to tego niby balkoniku. Kurt był w połowie
drogi i teleportował się. Też się znalazł na mecie. Spyke
wystrzelił parę „igieł". Trafiły nie wszystkie w kule. Stał
bezpiecznie na balkoniku. Scott i Gambit byli przed resztą
dziewczyn. Strzelali i niszczyli po drodze. Kitty nie miała problemu
z kulami. Przechodziły przez nią.
-Szybciej
mamy mało czasu!- Scott na chwilę się odwrócił. Kitty
przeszła przez niego.
-Scott
uważaj!- krzyknęła Ruda. Summers'a trafiła kula. Dziewczyny i
Gambit zostali na chwilkę przy nim. Alex zmieniła się w Kurta.
-Trzymajcie
się mnie!- krzyknęła. Wszyscy złapali się dziewczyny. Alex
przytrzymała Scotta. Teleportowali się na balkonik. Prawdziwy Kurt
pociągnął za dźwignię.
-W samą
porę!- rzekła Storm.- Zostały wam tylko sekundy.
-Jest!-
oszaleli z radości X-meni.- Nie będziemy wałkować tego samego!
Summers
się obudził.
-Co się
stało?- zapytał.- Coś mnie ominęło?
Kurt
wyjaśnił, że skończyli z tą symulacją.
Alex
wyprostowała się i z powrotem stała się sobą. Podeszła do
brata.
-Strasznie
trudno powstrzymać twój głód na hamburgery.-
stwierdziła po chwili. Kurta zatkało. Reszta zaczęła się śmiać.
-Psorze?-
Alex poszła do Xavier'a.-Słucham.-
rzekł Charles.
-Bo…jakby
to powiedzieć…niedługo jest wielkie święto…eee…moje święto…
I…hmm…i…
-Mów
śmiało. Nie obrażę się.- powiedział profesor (rozumcie to tak
„Wal prosto z mostu!").
-Czy
mogłabym w przyszłym tygodniu wyprawić przyjęcie urodzinowe?-
zapytała wprost dziewczyna.
Profesor
zdziwił się.
-Wiesz,
kiedy się urodziłaś?- zapytał powoli. Alex przytaknęła.
-Co w tym
dziwnego?
-Kurt nie
wie, kiedy się urodził…
-Ale ja
wiem. To mogę zrobić imprezę czy nie?- niecierpliwiła się
dziewczyna.
-Możesz,
ale…Kurt też będzie na nim.- postawił warunek Xavier.-Dobrze.-
zgodziła się entuzjastycznie Alex.- Dziękuję.
-Aha.
Jeszcze jedno.
Dziewczyna
już wychodziła jednak odwróciła się, kiedy profesor chciał
jeszcze cos powiedzieć.
-Słucham?
-Chciałbym
abyś wybrała się z Gambitem po pewne dziecko i dorosłego
osobnika.
Alex się
zdziwiła.
-Jak to?
Przecież nie jestem z wami.- stwierdziła dziewczyna.
-Wiem, ale
wiem też, że nie jesteś po stronie Magneta.
Mutantka
przytaknęła.
-Chciałbym
abyś porozmawiała z nim. Jesteś bezstronna więc podasz mu plusy i
minusy przyłączenia się do nas. Na pewno zauważyłaś coś złego
co się tu dzieje.
Dziewczyna
zastanowiła się chwilę.
-No
dobrze. Przekonał mnie pan.
Wsiedli w
pociąg do Meksyku. Poszli do swojego przedziału. Odłożyli bagaże
na półki i rozejrzeli się po wagonach. Doszli do
restauracyjnego. Tam zamówili sobie kolacje. Mieli trochę
pieniędzy ze sobą.
-Tak
właściwie to kogo mamy znaleźć?- zaciekawiła się wreszcie Alex.
-Dzieciaki.
Dokładnie mówiąc dwójkę. Jeden ma na imię Morph,-
wtedy wyjął dwa zdjęcia- a drugi Jack. Pierwszy umie zmieniać
kształty- tu przyciszył.- tak jak ty. Inny jest dość
niebezpieczny dla otoczenia.
-A co
robi?- była coraz bardziej zainteresowana sprawą.
-Potrafi
panować nad grawitacją.
Dziewczyna
otworzyła szerzej oczy.
-Wow.-
szepnęła.- temu to się trafiło.
Popatrzyła
na zdjęcia. Morph (czyt. Morf) miał bladą cerę, czarne włosy.
Był średniego wzrostu. Na zdjęciu była zapisana pewna liczba.
„20"- przeczytała.
-Co to
jest?- zdziwiła się. Gambit popatrzył na zdjęcie.
-To?
Eeee…hmm…o! Już pamiętam! To, ile ma lat.
Alex już
zrozumiała. Popatrzyła na zdjęcie Jack'a. Blondyn, niebieskie
oczy, wysoki. „14"- przeczytała. Taki młody!- pomyślała.
Przyniesiono
ich dania.
-To w jaki
sposób chcesz ich namówić?- zapytała się śmiało
Alex.
-Ja? Mamy
razem namawiać!- sprzeczał się Gambit. Dziewczyna pokręciła
głową.
-Nie. Ja
nie jestem z wami. Tylko mówię plusy i minusy wstąpienia do
Instytutu. Ale nie namawiam.- uświadomiła mutantka.
Skończyła
swoją kolację. Poczekała, aż kolega skończy swój posiłek.
Wstali i wrócili do kabiny.
Alex
rozłożyła niższą kuszetkę (łóżko w pociągu).
Przebrała się w sąsiednim pokoju, który był do bagaży,
higieny.
-Idę
spać.- poinformowała Gambita.
-No co ty?
W ogóle nie widać.- zakpił chłopak. Wyjął z plecaka
książki i zaczął się uczyć.
-Po co ci
to?- zapytała dziewczyna zaraz po wejściu do łóżka.
Chłopak
westchnął.
-W
poniedziałek mam egzamin.- wytłumaczył. Alex wzruszyła ramionami
i przykryła się kołdrą. Gambit pokręcił lekko głową i wrócił
do nauki.
Po trzech
godzinach poczuł zmęczenie. Odłożył książki i poszedł się
myć.
Kiedy
wrócił, zobaczył, że Alex leży odkryta, i że marznie.
Popatrzył na nią z żalem i przykrył dokładnie. Wszedł po
drabince na łóżko i szybko zasnął.
Był już
następny dzień, kiedy się obudził. Promienie słońca padały
przez odsłonięte okno.
Rozejrzał
się. Alex siedziała sobie przy stoliku z jakimiś książkami.
-Co ty
robisz?- zdziwił się chłopak. Dziewczyna popatrzyła na niego
obojętnym wzrokiem.
-Nie tylko
ty masz klasówki.- i wróciła do książek.- Za 3
kwadranse będziemy na miejscu.- dodała po chwili.
Gambit
wyskoczył z łóżka jak poparzony.
-I ty mnie
nie obudziłaś?- lamentował 21-latek. Alex pokręciła głową.
-Nie
prosiłeś.
Chłopak
szybko się umył i poszedł do wagonu restauracyjnego. Zjadł
śniadanie i pobiegł do swojego wagonu.
-Dlaczego
tak szybko?- nie mógł się nadziwić.
-To
express. Poza tym jechaliśmy całą noc i trochę.- tłumaczyła
dziewczyna pakując książki. Wtedy Gambit też to robił.
Pociąg
się zatrzymał. Alex wyjrzała przez okno.
-To nasza
stacja.- i wyszła z kabiny. Za nią poszedł 21-latek.
Na peronie
ktoś czekał. Wysoki, o czarnych włosach i oczach mężczyzna.
-Pan
Cortes!- krzyknął Gambit i pomachał do mężczyzny. Tamten
popatrzył w ich stronę, uśmiechnął się i ruszył do nich.
-Dzień
dobry.- powiedział, kiedy był już dostatecznie blisko.- Profesor
Xavier powiedział mi, że tu przyjedziecie.- tłumaczył.
-Wiemy.-
powiedzieli Alex i Gambit równocześnie.
-Chodźcie.
Pojedziemy do mojego domu.
Wsiedli do
samochodu i pojechali do centrum stolicy.
Zatrzymali
się przy wysokim budynku. Miał kilkanaście pięter i wyglądał
dość schludnie.
Weszli do
mieszkania. Było duże i wszechstronne.
-Witam w
moich progach.- pokazał pokoje mutantów i uświadomił im,
gdzie jest łazienka.
-Dziękujemy.
Chcielibyśmy wyjść na miasto i rozejrzeć się.- poprosił Gambit.
-Oczywiście.
Czy jeszcze czegoś potrzebujecie? Na przykład: do obrony?
-Tak.-
powiedział chłopak.- Czy ma pan niepotrzebną talie kart?
Szli
spokojnie ulicą. Było już ciemno, a nadal szukali Morph'a i
Jack'a. Weszli do ciemnej uliczki.
-Rozejrzę
się dokładniej.- rzekła Alex. Zamieniła się w kota i ruszyła na
poszukiwania.
-Ta to ma
dobrze…- jęknął chłopak. Popatrzył na zniszczoną talię
kart.- Oby się nie zniszczyły do końca…
