Wspięła
się na jakieś drzewo. Chciała mieć lepszy widok. Na drzewie
znalazła jakiś drewniany domek. „Wynocha"- przeczytała.
„Ściśle tajne"- następny napis. Weszła tam. Miauknęła lekko
(przypominam, że zmieniła się w kota). Zobaczyła tam chłopca
siedzącego w koncie. Ze zdjęcia pasował do Morph'a.
-O! Kot!-
szepnął.- Chodź tu.- zachęcał. Alex zmieniła się w siebie.
-Nie…-
szepnął.- czego jeszcze ode mnie chcesz! Przecież się nie
zgodziłem!- zdenerwował się.
-Ciii…spokojnie.
Nie wiem o kim mówisz.- tłumaczyła dziewczyna. Po chwili
jednak odważyła się spytać.- A jak wyglądała?
Morph
patrzył przez chwilę z niedowierzaniem.
-Dość
wysoka.- zamyślił się. Coś jakby starał się przypomnieć.-
Taka…niebieska…włosy czerwone, a oczy…- popatrzył na
Alex.-…takie jak twoje.
Dziewczyna
nie wierzyła własnym uszom.
-To…to
moja matka.- powiedziała po chwili. Osunęła się bez tchu.- Ona
żyje.
-A więc
jesteś z tej samej organizacji!- krzyknął.-Nie, nie
to nie tak! Ja nie należę do żadnej organizacji.- uspakajała
Alex.- Przysłano mnie tutaj, bo mam ci do powiedzenia parę rzeczy.
20-letni
chłopak zamienił się w słuch. Dziewczyna powiedziała mu wszystko
o Instytucie Xavier'a, o plusach i minusach przystąpienia do
niego.
-I ty nie
jesteś tą…X-menką?
-Nie. Ale
mieszkam tam dopóki moja matka się nie znajdzie.-
odpowiedziała spokojnie.
-Alex!-
usłyszeli krzyk w oddali.
Chodził
sobie po ulicy. Przy sklepie zauważył dzieciaka ze zdjęcia. Jack
popatrzył na Gambita i zaczął iść w jego stronę.
-Kim
jesteś?- zapytał 14- latek.
Gambit
zatrzymał się przy latarni. Jack wyciągnął rękę i zaczął nią
obkręcać.
X-men
poczuł jak zmienia mu się grawitacja. Ulica była dla niego niebem.
Kiedy zlatywał w dół...o, przepraszam...w górę
złapał się szybko latarni. Trzymał się jej z całych sił. Włosy
wcale mu nie zwisały (jak patrzył Jack to był do góry
nogami).
-Alex!-
krzyknął.
-Gambit...-szepnęła.
Zamieniła się szybko w białą gołębicę i wyleciała z domku na
drzewie. Morph zrobił to samo i poleciał za nią.
Przelecieli
przez park i znaleźli się na ulicy. Zobaczyli Gambita uczepionego
latarni i chłopca, który się śmiał ze swojej psoty.
Alex
wylądowała na drodze i z powrotem zamieniła się w siebie.
Jack
zauważył dojście dziewczyny. Wyciągnął rękę i też zmienił
jej grawitację.
Alex nie
miała się czego złapać i poleciała. Ale natychmiast zmieniła
się w gołębicę i podleciała do chłopca. Stała się nim i
przywróciła sobie i Gambitowi grawitację.
-W samą
porę...- sapnął chłopak.
Jack
wściekły znowuż starał się wszystko zmienić. Wcześniej jednak
Alex zmieniła się w Jean. Podleciała do góry i zdążyła
tylko spowolnić działanie 14- latka, a opadła bez sił.
21- letni
chłopak szybko ją złapał szybko.
teraz
Morph wkroczył do akcji. Zmienił kształt na wilka i rzucił się
Jack'a. Mutant panujący nad grawitacją upadł na ziemię pod
ciężarem zwierzaka. Przeturlali się trochę. Morph zadrapał
Jacka' mocno w udo i twarz. 14- letni chłopak odepchnął wilka i
już chciał użyć swych mocy, kiedy z tyłu coś wybuchło.
Odepchnęło go na pewną odległość. Szybko wstał i uciekł.
Morph znowu zamienił się w swoją postać. Podbiegł do Gambita,
który siedział przy nieprzytomnej Alex.
-Co się
z nią dzieje?- zdziwił się 20- letni chłopak. X-men
westchnął.
-Nie
zapanowała nad umysłem Jean Grey. Więc zemdlała.- podniósł
ją.- To jesteś z nami?
Morph się
chwilkę zastanowił.
-Hmmm...
przyjdę na okres próbny. Chcę wiedzieć jak tam jest. A
potem zobaczymy.- poinformował chłopak.
-Dobra.
Spakuj rzeczy i przyjdź jutro punktualnie o 7:30 na dworzec zachodni
przy kasach. Tam się zobaczymy.
Morph
przytaknął na znak zrozumienia i odszedł w swoją stronę. Gambit
zaniósł dziewczynę na rękach do mieszkania pana Cortes.
Mężczyzna
zdziwił się, kiedy zobaczył nieprzytomną dziewczynę. Chłopak
szybko wytłumaczył co się stało.
Mutant
(czyt. Gambit) położył dziewczynę do łóżka.
Podszedł
do swojej walizki i wyjął bilety. Zapisał na nich datę powrotu
czyli następny dzień.
Odłożył
na stolik i sam położył się spać.
Morph
spał w salonie. Kanapa była trochę przymała, ale dało się spać.
Noc
minęła bez żadnych niespodzianek. Podróż powrotna też się
obyła bez przykrości. Gambit, Morph i Alex bliżej się poznali i
tyle.
Na dworcu
czekał Scott ze swoją bryką.
-Cześć!-
krzyknął i pomachał im. Tamci odpowiedzieli tym samym.
-Bestia
wrócił z wyprawy.- poinformował. Gambit ucieszył się.
Morph i Alex nie wiedzieli o co chodzi. Cyklop popatrzył przez ramię
kolegi.
-Raz...
jest jeden.- zdziwił się.- A gdzie drugi?
-Co mu
powiedziałeś, że cię zaatakował?- krzyknęła pod wiatr Alex.
Samochód
pędził po ulicy jak szalony (przypominam, że Scott prowadzi).
-Właśnie
nic!- odpowiedział niewinny Gambit.- Ale mimo to zaatakował mnie!
Wszyscy
wywrócili oczami.
-Musiał
być jakiś powód, dla którego zaatakował.- stwierdził
Scott.
Dziewczyna
zrobiła minę olśnienia.
-Czekaj,
czekaj. Mówiłeś, że odwiedziła cię kobieta- mutant.-
zwróciła się do Morph'a.
-Twoja
matka? Tak.- powiedział obojętnym tonem 20-letni chłopak.
-Może
ona potem poszła do Jack'a? I namówiła go?
-Aaa...
dobrze myślisz!- rzekli równocześnie Summers i Gambit.
Dojechali
do Instytutu.
Czekało
ich gorące powitanie. Na zewnątrz wyszli profesor X i jakiś wielki
facet, o niebieskim futerku i wielkich i długich rękach.
-Witaj
Morph w Instytucie.- przywitał się z nowym rekrutem Xavier.
-Wow. To
wygląda lepiej jak mówiłaś!- zwrócił się do
Darkholm chłopak.
-A co z
Jack'iem?- zapytał olbrzym.
-Jest z
Mistick.- odpowiedział szybko Gambit. Charles nie mógł
uwierzyć własnym uszom.
-Mistick?
To ona żyje?- zdziwił się inwalida.
-Też się
zdziwiłam…- dodała Alex.
-Przynajmniej
masz mniej zmartwień na głowie.- pocieszał Gambit.
-Nie
zostaliśmy chyba sobie przedstawieni.- odezwał się wielki,
włochaty mutant.- Jestem Henry MacCoy. Mówcie mi Bestia.
-Jestem
Alex Darkholm. Proszę mówić do mnie Alex.- wyciągnęła
dłoń.
-A ja
jestem Morph. Po prostu Morph.- przedstawił się chłopak. Na
zewnątrz wyszła Jean.
-Zaprowadzę
cię do pokoju.- zaprosiła gestem do środka.- Będziesz mieszkać z
Robertem.
-A co on
umie?- zaciekawił się.
-Jego
ksywka sama za jego mutacje mówi. „Iceman".
Chłopak
przytaknął.
Weszli do
pokoju. Wszystko normalnie oprócz jednego łóżka. Było
lekko oblodzone. Na nim leżał chłopak z walkmen'em na uszach.
-Hej!
Zanim się wejdzie do czyjegoś pokoju to się puka!- zirytował się
Robert.
-Pukaliśmy
ale nie słyszałeś. To twój nowy współlokator.-
wytłumaczyła Jean.
-O nie!-
nie zgodził się Iceman. Strzelił lodem na podłogę.
-Heh...
dogadajcie się jakoś.- powiedziała Grey i wyszła z pokoju.
Moprh
rzucił walizkę na łóżko i zamienił się w ptaka. Jak
doleciał do łóżka to z powrotem stał się sobą.
-Hej!
Powiedziałem już chyba wynocha!- krzyknął Robert.
-Chciałbyś...-
mruknął Morph. Zaczął rozpakowywać swoje rzeczy.
Kurt i
Alex siedzieli w pokoju futrzaka i przygotowywali listę osób,
które miały przyjść na ich imprezę.
-Misty?-
zaproponowała Alex.
-Jasne.
Jest fajna!- mutant zapisał ją na listę.
-Aha...chciałabym
aby przyszedł Pietro i jego paczka.- poinformowała dziewczyna. Brat
popatrzył na nią spode łba.
-Ich?
Przecież są zupełnie inną drużyną.
-Tak. Ale
Pietro to mój przyjaciel sprzed lat, a nie chce żeby czuł
się nieswojo.
-Rozumiem.
No dobrze. Aha. Wszyscy X-meni muszą być obowiązkowo.
-Ja się
nie dziwię. Przecież oni tu mieszkają.
-Tak…to
też fakt...
-Alex!-
słychać było w oddali profesora Xavier'a.
Jakaś
ciężarówka przyjechała pod Instytut. Pewien grubszy facet
wyszedł z ciężarówki.
-Czy jest
Alex Darkholm?
-Tak.
Proszę chwilkę poczekać.- w tym czasie wysłał krótki
impuls myślowy do uczniów „Nie używajcie mocy. Mamy
gości".- Alex!- krzyknął po chwili.
Słychać
było tupot i wnet zobaczyli dziewczynę zbiegającą ze schodów.
-Tak?-
zapytała zmęczona.
-Pani
Alex Darkholm?- upewniał się mężczyzna.
-Tak, to
ja.- potwierdziła dziewczyna.
-Proszę
tu podpisać.- córka Mistick natychmiast podpisała.- Gdzie
mamy wyładować paczki?
-Paczki?-
zdziwił się profesor.
-Chyba z
mojego starego mieszkania.- pospieszyła z wytłumaczeniem Alex.
-Eee...proszę
zostawić je w hall'u.- poinstruował inwalida.
Puszysty
mężczyzna przytaknął i krzyknął do swoich kolegów. Ci
przynieśli sześć dużych paczek i ustawili je w piramidkę.
-Do
widzenia!- powiedzieli mężczyźni i odjechali.
-No...to
zabieram się do rozpakowywania.
Podeszła
do pudeł, otworzyła jedno z nich, zobaczyła co jest w środku i
zaczęła się śmiać.
-Oddali
nawet talerze, sztućce i kubki!
Minęło
trochę czasu. Zostało jej jedno i zarazem ostatnie pudło.
W tamtych
znalazła ubrania matki, zdjęcia, naczynia oraz różne
dokumentacje potrzebne w szkole Mistick.
Po pewnym
czasie przyszedł Kurt. Zobaczył zmartwioną siostrę.
-Coś się
stało?- zapytał.
-Nie ma
jednej rzeczy.- rozpaczała dziewczyna.
-To nic
strasznego!
-Owszem,
jest.- Alex westchnęła.- to była kaseta. Kaseta video, na którą
nagrywałam wszystkie informacje potrzebne matce i moją wściekłość
na nią. Było tam wszystko o mnie...
-Ale…po
co to robiłyście!
-Nie
spędzałyśmy ze sobą dużo czasu. Stąd kasety video.- nagle
dziewczyna oprzytomniała.- Och…kurcze.
-Co
takiego?-Kiedy
przyszłam do domu, było wszystko poprzewracane.- odwróciła
się twarzą do brata.- A jeżeli ten ktoś szukał właśnie tej
kasety? Kto wie co mógł z nią zrobić!
Kurt
przyjrzał się czemuś co trzymała w ręku siostra.
-Co to?-
zapytał pokazując na to coś.
-To? To
kaseta z nagraniami mamy...jeżeli chcesz to ją obejrzymy. Poznasz
ją bliżej.
Weszli do
salonu i wsadzili kasetę do videa. Obejrzeli wiele kawałków.
-To już koniec.- powiedziała dziewczyna. Podeszła do
magnetowidu. Jednak ukazał się jeszcze jeden wizerunek matki.
-Witaj
Alex. Wyjeżdżam. Przeproś panią dozorczyni ode mnie. Muszę
walczyć z jedną z X-men. Spodziewam się zwycięstwa. A teraz,
wysłuchaj ostatniego życzenia matki. Schowaj głęboko swoją
kasetę z nagraniami. Koniecznie!
Zniknęła
Mistick. Pojawiła się natomiast nowa postać.
-Magneto!-
zdziwiło się rodzeństwo.
-Za
późno!- i rozerwał kamerę. Dziewczyna siedziała
sparaliżowana. Kurt też.
-W co się
nasza matka wpakowała.- pokręciła głową Alex.
Do
pomieszczenia weszła…a raczej wbiegła przebrana w –x strój
Jean Grey.
-Kurt!
Przebieraj się! Lecimy!- następnie wybiegła z pokoju i pobiegła w
stronę windy.
-Super!-
i Kurt zniknął.
Alex
wyjęła powoli kasetę z videa i poszła do pokoju. Schowała kasetę
do szuflady. Usiadła na łóżku i kontynuowała listę gości.
