-Tu jest
Alex. Zaprowadzę ich teraz do Rudej- oznajmiła Mystique pokazując
na pancerne drzwi, znajdujące się w jednym z tych oślepiająco
białych korytarzy.- Macie wyciągnąć ją całą, jasne?- syknęła
z groźbą w głosie.Kurt i
Gambit przytaknęli szybko.
Mistyczka
kiwnęła głową i popędziła w kolejne korytarze, a za nią biegli
Neutralic (Max już dał sobie ksywkę) i Shadowcat.
Gambit
podszedł do tablicy z przyciskami.
-Znasz
kod?- zapytał z ciekawością Kurt.
-Nie-
odpowiedział pewnie starszy chłopak. Wyjął z płaszcza talię
kart i zaczął jakiejś szukać.
-Może się
tam przeteleportujemy po prostu?- zaproponował śmiało Wagner. U
już chciał zrobić to, co planował, kiedy Gambit powstrzymał jego
zapał.
-Po
pierwsze: nie wiesz jak tam wygląda sytuacja- zaczął. Schował
połowę kart z powrotem do płaszcza.- Po drugie: są tam
zamontowane alarmy. Lepiej będzie, jak wysadzimy bramę i osądzimy
sami sytuację.
Wyjął
triumfalnie jedną kartę. Naładował ją.
-Dama
kier, dla damy serc- uśmiechnął się lekko.
-Czyich?-
rzucił futrzak.
Chłopak
nie odezwał się przez moment. Jakby szukał odpowiednich słów.
-No…twojego
i Mystique, nie? W końcu rodzinka…- zaczął tłumaczyć z małą
pewnością siebie.
Wagner
uśmiechnął się domyślnie.
-Jasne. No
dobra. Rozwalaj- pluszowy elf odsunął się na pewną odległość
od pancernych drzwi.
Gambit
wcisnął gdzieś obok zamku swoją kartę i przyparł się do ściany
obok.
-Nie
lepiej naładować drzwi?- zapytał cicho Kurt i przeteleportował
się bliżej towarzysza.
Karta
wybuchła i sforsowała zamek bez większych oporów.
-Chciałeś
zabić siostrę?- mruknął czerwonooki i rozejrzał się po
pomieszczeniu.
Było
olśniewająco białe. Ze wszystkich ścian wychodziło po kilka,
szarych „lin", które zawierały w środku jakieś
specyfiki, prawdopodobnie.
-Słyszałeś
mnie?- zdziwił się futrzak. Chciał wejść do środka.
-Nie!-
powstrzymał Gambit i pociągnął do siebie Kurt'a.
-Wszystko
w porządku. Panuje nad alarmami- usłyszeli w głośnikach.
Rozejrzeli się po pomieszczeniu jeszcze raz. Na jednej ze ścian
znajdowała się szyba. Za nią stała Mystique, a dalej wisieli na
ścianie związani naukowcy.
Chłopaki
odetchnęli z ulgą.
Weszli na
podłogę z pewnością siebie i omijali każdą linę.
-Jak ją
zdejmiemy?- zapytał się futrzak, będąc już przy dziewczynie.
Jej ciało
wisiało bezwładnie na linach, które trzymały ją częściowo
przy życiu.
-Trzeba
będzie ją chyba odciąć- mruknął Gambit i wyjął nóż z
futerału, który miał na nodze.
-Chyba
znowu wam pomogę…- mruknął głos mistyczki w głośnikach.
Wcisnęła
ona kilka poleceń na klawiaturze.
-Nie!
Zastanów się, co robisz! My chcemy wam POMÓC!-
krzyknął w tle rozpaczliwy głos.
„Matka
nie wyłączyła mikrofonu…" pomyślał Kurt.
-Pomóc?
Nie ma po co…wy tylko chcecie poznać naszą budowę i tak dalej.
Nie ma sensu się sprzeczać. Byłam wśród was przez kilka
godzin, więc wiem jak jest. Okay, już jestem. Łapcie ją, jasne?-
rozkazała.
Kurt i
Gambit przygotowali się.
-Puszcza-
poinformowała.
Liny
opuszczały powoli nieprzytomną Alex.
Brunet
złapał ją pod ramionami z początku. Liny puściły ciało
dziewczyny. Gambit wziął ją na ręce i wybiegł na korytarz.
-Spadamy
stąd!- krzyknął i zaczął biec krętymi drogami w stronę
wyjścia. Za nim pędził Kurt.
-A może
byśmy…- zaczął chłopak, ale po chwili zdecydował, że nie
zapyta, tylko od razu przejdzie do akcji. Złapał ramię Gambita,
skupił się i przeteleportował ich do BlackBird'a.
-Dzięki…-
powiedział z ulgą Remy i położył szybko dziewczynę na łóżku
szpitalnym, które znajdywało się w tylnej części
odrzutowca.
-Nie ma
problemu- wyszczerzył zęby w uśmiechu Wagner.
Wiedział,
że Gambit coś czuje do jego siostry, ale ukrywa to przed całym
światem i dalej udaje podrywacza.
Przypomniało
mu się coś nagle.
-Ej! Pędzę
pobić się jeszcze trochę…- rzucił na „pożegnanie" i
wybiegł z X-jet'a.
Po kilku
sekundach, które wykorzystał na ustalenie sytuacji X-men'ów
oraz zbliżenie się do nich, poczuł silny ból głowy. Jęknął
głośno i przeciągle, poczym padł na ziemię i zwijał się z
bólu.
-Co się
dzieje…- zmartwił się profesor. Rozejrzał się po całej sali
bitwy i zauważył chłopaka z otwartymi szeroko ustami. Czuł, że
to przez niego jego uczniowie mają kłopoty. Skupił się na myślach
tego mutanta.
On był
zupełnie świadomy tego co robi. Nie chciał nikogo krzywdzić. Ale
coś mu kazało. Coś sterowało jego ruchami.
Xavier
dotknął jego myśli. Rozkazał mu zamknąć usta i odczepić klips
ze skroni.
Tak też
chłopak zrobił.
Charles po
triumfie opadł głębiej w swój wózek inwalidzki. Było
to dla niego bardzo wyczerpujące.
-Ej! Już
mnie nie boli…- stwierdziła Jessi. Natychmiast schyliła się,
kiedy zobaczyła lecący pręt metalowy w jej stronę.
Po chwili
do bitwy dołączyła Kitty. Max pomagał dojść Rogue do
odrzutowca. Kiedy to zrobił natychmiast wkroczył do akacji.
-Kitty!-
krzyknął Kurt pozbawiając przytomności kolejnych mutantów
i żołnierzy. Szybko zdjął klipsa ze skroni „wroga".
-Co?-
odpowiedziała przechodząc przez blaszanego mężczyznę i
zabierając ze sobą klips.
-Weź dwie
obroże i klucz. Gazem- odkrzyknął i teleportował się do
koleżanki.
-Po co?-
mruknęła, ale mimo wszystko wykonała prośbę kolegi.
-Zobaczysz-
uśmiechnął się szarmancko. Odebrał obroże i klucz, poczym
teleportował się do odrzutowca i szybko schował rzeczy do swojej
skrytki. Powrócił do walki.
-Max!
Pomóż nam!- wrzasnęła Jean.
Ravelch
zrozumiał. Skupił się bardzo mocno. Od jego strony zaczęła
odchodzić ledwo widoczna bańka. Ci, co mieli umiejętności
telepatyczne wyczuli barierę. Zbliżała się do nich.
Neutralic'
owi krople potu spłynęły na czoło. Nigdy czegoś takiego nie
próbował.
Bariera
zatrzymała się w miejscu. Większość mutantów znalazła
się pod jej wpływem.
X-meni
wyszkoleni nie tylko w użyciu swoich mocy, ale także w sztukach
walk szybko pokonali „Oddział specjalny". Pobili ich i zdjęli
klipsy.
Max szybko
zdjął barierę neutralizującą. Padł zmęczony na kolana.
Magneto
podleciał do chłopaka i popatrzył na niego groźnie.
Jean
wysłała mu fale ogłuszające wprost do mózgu.
Eric padł
na ziemię.
Podobnie
było z innymi mutantami. Z nimi także szybko sobie poradzono.
Wszystkich
starano się włożyć do odrzutowca. Jakimś cudem udało im się i
odlecieli od stacji badawczej.
-Jak
uwolniliście Rudą?- zaciekawił się Kurt i popatrzył na
wycieńczonego Neutralic'a oraz na Shadowcat.
-To
proste. Przeszłam przez systemy alarmowe, one siadły, a potem przez
drzwi i zabrałam Rudą- wzruszyła ramionami dziewczyna.- Dla mnie
była za ciężka, więc noszenie jej oddałam jemu- wskazała
kciukiem na Max'a, który rozłożył się w fotelu i prawie
zasypiał.
-C…co?-
mruknął zaspany.
-Chyba
będą razem…- mruknął Kurt po tym, jak Ravelch ponownie zasnął.
-Po co
kazałeś wziąć obroży?- Kitty ziewnęła i oparła łokieć na
oparciu siedzenia, a głowę położyła na niej.
-Zobaczysz…-
odpowiedział tajemniczo i spojrzał na Jean i Scott'a, który
prowadził teraz odrzutowiec.
-Obie
przenieście do szpitalika- rozkazał profesor i wskazał na korytarz
prowadzący do tego pomieszczenia.- I zaraz zdejmiecie im t obroże-
dodał.
Jean nie
odstąpiła na krok od swojej przyjaciółki.
Gambit
niósł ją na rękach i wyglądał na równie
zmartwionego, jak Mystique, Kurt i Grey.
Max
zanosił Rogue do sali i położył ją na miękkim łóżku
szpitalnym.
-Daj mi
klucz- wyciągnął rękę do Shadowcat. Ta westchnęła i dała mu
sześcienne urządzenie, które zawierało w złocistej oprawie
chipy. To one pozwalały zdjąć obrożę.
Neutralic
szybko znalazł na powierzchni pręta miejsce na klucz. Było to małe
wgłębienie, które zawierało w sobie dużo, drogiej
elektroniki.
-Bogaci
musieli być…- mruknął i przytknął klucz do zamka.
Coś
pstryknęło i po chwili można było bez większych problemów
zdjąć obrożę.
Ruda po
kilkunastu sekundach obudziła się.
-O rety…
co mnie ominęło…?- jęknęła i przetarła kark.
-Ej!
Obudziła się…- stwierdził zachwycony Kurt.- To teraz Alex-
uśmiechnął się i wyrwał klucz Max'owi podając go Jean.
-Mnie
wstrzyknięto środek uspakajający…podwójną dawkę…-
mruknęła Ruda i przetarła tym razem oczy. Przed nią wisiał Max.-
A co ty tu robisz?- rozbudziła się całkowicie.
-On nam,
ten, pomógł ciebie odbić- odpowiedziała szybko Kitty.
Jean
odebrała od Kurt'a klucz i starała się odnaleźć takie
wgłębienie, jakie znalazł Neutralic. Zauważyła je. Chciała już
wetknąć klucz do niego, kiedy usłyszała przeraźliwy krzyk w
swoim umyśle. Odsunęła się trochę od swojej przyjaciółki.
-Jean, co
ci jest? Zdejmij jej to wreszcie!- zdenerwował się Gambit.
-Nie
mogę…- zaczęła z przerażeniem telekinetyczka.- Ona mi
zakazała…- dodała.
-Co?-
powiedzieli ostro Kurt, Rogue, Remy i Mystique równocześnie.
-Weszłam
przypadkiem do umysłu Alex, a ona zakazała mi tego zdejmować… to
sprawa życia i śmierci…- tłumaczyła ognistowłosa z miną
starającą się przypomnieć sobie i zrozumieć słowa przesłane
prosto do jej umysłu.
Rudej
zakręciło się nagle w głowie.
-Ej…
wszystko w porządku?- zapytał troskliwie Max.
-Taaa…
ale łeb mi łupie…- mruknęła dziewczyna i rzuciła się na
poduszkę.- To chyba przez te eksperymenty…- dodała ciszej.
-Jak to!
Dlaczego!- denerwował się dalej Gambit.
Jego
przyjaciółka była w fatalnej sytuacji. Jak tu teraz się o
nią nie martwić? Był cierpliwy przez długi czas, ale teraz nie
wytrzymywał napięcia.
-Kiedy się
obudzi, to się jej zapytasz!- odpowiedziała ostrym tonem Jean i
wyszła dzierżąc ciągle w ręce klucz.
Zapadła
cisza na sali.
Mimo
wszystko słychać było ciężki oddech blondynki.
Gambit był
wściekły. Nigdy jeszcze się tak nie zachowywał.
Kurt był
u krańców wytrzymałości. Zacisnął dłonie w pięści i
teleportował się.
Mystique
patrzyła z przejęciem na bladą twarz swojej córki.
Do
szpitalika dojechał wreszcie profesor Xavier.
-Ruda, jak
się czujesz?- zapytał Charles patrząc na swoją podopieczną.
-Niedobrze
mi…- mruknęła. Wtuliła głowę w poduszkę.
Inwalida
popatrzył na zmartwioną minę Neutralic'a.
-Max…
wróć już do domu… martwią się pewnie o ciebie- rzekł
profesor i podjechał bliżej dziewczyny.
Ravelch
chciał zgłosić sprzeciw, ale napotkał wymowny wzrok mężczyzny.
Natychmiast
wyszedł z pomieszczenia, a następnie z Instytutu.
-Od kiedy
tak się czujesz?- zapytał Xavier, biorąc rękę dziewczyny i
starając się zmierzyć jej ciśnienie.
-Od tych
eksperymentów…- mruknęła i przewróciła się na
drugi bok.
W głowie
jej się kręciło i bolała ona na zmianę. Przed oczami widziała
zamazane obrazy.
Po kilku
sekundach zaczęła odzyskiwać ostrość widzenia.
-Ooo…
coś nowego… lepiej widzę…- starała się uśmiechnąć, ale
wyszła jej tylko krzywa mina.
-Przenieście
Alex do sali specjalnej- rozkazał Wolverin'owi i Cyklopowi, którzy
właśnie weszli do pomieszczenia.
Kiwnęli
tylko głową i przewieźli łóżko do metalicznego
pomieszczenia, które miało w sobie dużo aparatury.
Po chwili
przyjechał Xavier.
-Co z
Rudą?- zapytał Logan i założył ręce w krzyż.
-Wydobrzeje.
Zajmijmy się teraz nią- kiwnął głową w stronę dziewczyny.
Podeszli
do jej ciała. Profesor wziął jej rękę i starał się wyczuć jej
puls.
Jest! Ale
strasznie słaby…- myślał.
-Podłączcie
ją do aparatury- rzekł i odjechał od Alex.
Adamantowy
człowiek przysunął maszynę, wyjął odpowiednie narzędzie i
zaczął przy niej majstrować. Potem sięgnął po kilka kabelków,
które miały na końcu plastry i przyczepił je do szyi, oraz
rąk dziewczyny. Podszedł do monitora i wcisnął kilka guzików.
Ekran
zabłysł i pokazywał „life-line".
-Źle z
nią…- mruknął Logan widząc linie, które od czasu do
czasu podskakiwały, ale nie za wysoko.
-Tak…
śpiączka…- dodał Xavier, opierając ręce na oparciach wózka
inwalidzkiego i układając ręce tak, aby opuszki palców
dotykały się.- I nie wiemy, dlaczego w nią zapadła…- rzekł
tajemniczo.
Rozejrzał
się wokoło, nie ruszając głowy.
-Chuck,
weź sprawdź jej samopoczucie…- mruknął Logan i oparł się o
jedną ze ścian.
-Nie wiem…
ale chyba nie ma innego wyjścia…- profesor podjechał do ciała
dziewczyny i przyłożył dłonie do skroni Darkholme. Przymknął
oczy i skupił się.
Znalazł
się w umyśle blondynki. Ciemność. Czarna mgła spowijała wnętrze
myśli Alex.
-Alex!-
krzyknął na próbę. Echo odbijało się wszędzie. Poczym
wróciło do profesora ze zdwojoną siłą. Ten przewrócił
się aż. Omal nie ogłuchł.
Ścisnął
oczy i starał się wejść z powrotem na wózek.
Usłyszał
szepty. Szepty delikatne, jakby wiatr je niósł przez wiele
mil. To były myśli dziewczyny. To co czuła, to co się działo…
Mężczyzna
ustawił wózek i wszedł na niego.
Podniósł
głowę i ujrzał przed sobą biegnącą Darkholme. Była przerażona.
Za nią leciało i biegało mnóstwo innych istot.
-Profesorze!
Niech pan ucieka!- krzyknęła Alex. Zacisnęła mocno oczy i po
kilku sekundach
Xavier
obudził się w rzeczywistości.
-Chuck! Co
się stało?- zapytał z niemałym przerażeniem Wolverine, kiedy
ujrzał minę profesora.
-Wyrzuciła
mnie ze swojego umysłu…- rzekł wolno Charles i odjechał od
Alex.- Musi sama rozwiązać swoją sprawę…- dodał ciszej, ale z
pewniejszym tonem głosu.
-Ale co
się z nią dzieje?- dopytywał się Cyklop.
Charles
Xavier po raz pierwszy zetknął się z tak poważną sytuacją. Miał
mutacyjne moce, ale tej dziewczynie nie mógł pomóc.
Mieszane uczucia przez niego przechodziły. Z jednej strony jest w
śpiączce i niewiadomo co może stać się dalej, z drugiej mógłby
być z niej naprawdę niebezpieczny wróg.
-Profesorze?-
Scott starał się obudzić z zamyśleń profesora.
Mężczyzna
popatrzył na niego.
-Ona
ewoluuje- niemal wyszeptał.
