ROZDZIAŁ 4: NIEMIŁE SPOTKANIE NA GRANICY
Wyprawa do lekkich nie należała. Czary Gandalfa mające zamienić wodę w Rzece - Ściece w wódkę nie powiodły się.
Zirytowana drużyna zapowiedziała, że nie ruszy się z miejsca, dopóki nie zostanie im dostarczona odpowiednia ilość napoju energetycznego. Czekali więc na cud, póki ich nie przegoniły nieźle nawalone elfy zmierzające podobnie jak lemingi, wprost w czyste fale mętnej niczym kisiel rzeczułki. Widok był nie z tej ziemi. Zafascynowany Gimli stwierdził, że od dziś dzień zostanie poławiaczem topielców. Z kieszeni tonących pijaków poczęły wypływać butelki.Rzucili się więc do wody, by wyłowić utracone przez nieszczęśników skarby, odprawiając modlitwy za dusze tonących. Po wyjściu na brzeg Frodo i reszta poczęli wyrzucać siano z wozu drabiniastego, pożyczonego przez Elronda, by podpalając je ogrzać się choć odrobinę. Flaszki już czekały. Zasiedli do wesołej konsumpcji, nie wiedzieli jednak, że ktoś ich śledzi…
Sen zmorzył imprezowiczów. Był twardy jak skała i cichy niczym praca huty. W ciemnościach zajaśniała para żółtych, podobnych do napoju Frugo oczu Golluma (A ten skąd tu się wziął ! Łapy precz chciwcze !). Przemknął niedosłyszalnie i już po chwili stał przy utrudzonych życiem wędrowcach. Syczał:
-Mój sssssskarbie!
Długo czekał na tę chwilę, gdy jego ręce spoczną na pierścieniu.Gollum nie do końca orientował się, po cóż miałby spocząć właśnie na nim, a nie na sakiewkach podróżnych, zapewne interesowało go wszystko związane z szampanem ,Piccolo''(łącznie z etykietą), którego wiele razy już kosztował. Tym razem się zawahał. Przy ognisku stały jeszcze nietknięte butelki ,Goblinowskiej". Gollum bardzo lubił gobliny (zwłaszcza w pierogach), dlatego miał rozdarty umysł. Pierścień czy ,Goblinowska''? Wystarczył moment i Gollum już wiedział… jego ręka wprawnie sięgnęła po dwie flaszki 98-ówi po czym brzydal czmychną w las. Decyzja okazała się wyjątkowo nietrafna.
-Co do nędzniej szumowiny! To wcale nie jest zrobione z goblinów, ale PRZEZ gobliny ! Tfu, co za ścierwo!- biedny Gollumek porzucił łup i nawiał w poszukiwaniu producentów szlachetnego trunku, by zrobić zapasy na zimę.
Tym razem ranek był paskudny. Mimo, że słonko grzało, a ptaszki śpiewały nikt z drużyny nie przywiązywał do tego uwagi. Podejrzenia padły oczywiście na Gandalfa.
-To tyyy…. ! wypiłeś resztki ,Goblinowskiej''– zapalił się Legolas.
-Jaja se robisz! Aż mnie wczoraj mdliło od tego badziewia! Jak mógłbym to pić? Spytajcie raczej Sama !
-On wczoraj wysiadł przy pierwszej butelce ,Elfickiej'', a co dopiero takiego spirytusu, to niemożliwe ! - stanął w obronie śpiącego Sama Frodo.
- A więc kto? - zapytał ze złością Legolas.
-Gobliny! - krzyknął Gandalf.
-Nie darujemy IM ! - warknął Gimli.
-Na wojnę !- krzyknęli razem.
Nie czekając długo wsiedli do wozu drabiniastego i ruszyli. Nie zajechali daleko gdyż parę kilometrów dalej stało przejście graniczne z Rohamem (to samo z którego zwiał Gandalf )…
- ….. mać!- zaklął mag.
-Ile mamy flaszek? – zapytał po cichu Gimli Gandalfa.
-Czterdzieści sześć sztuk ,Elfickiej'', dwadzieścia osiem ,Słodkiej Pomidorowej'', czternaście trolskiego samogonu i dwadzieścia dwie bimbru Elronda. Ogółem sto osiemdziesiąt litrów wódy.
- Nie, zapomniałeś o bukłaku - poprawił Boromir Gandalfa zjeżdżając na parking nieopodal przejścia.
-To daje nam dodatkowe trzydzieści czyli 230 litry - dodał Faramir.
-Choroba, co zrobimy? - zamartwiał się mag.
- Zaraz, zaraz przecież to jest wóz strażacki. On przewozi wodę, więc co to za problem wlać wódę do zbiorników zamiast wody. - podsunął pomysł Merry.
- O kurna, ale z ciebie przemytnik, a ja chciałem go utopić w rzece! To jest myśl ! - krzyknął uradowany Gandalf.
Drużyna szybko zabrała się do pracy wlewając trunki do zbiorników tak, żeby nie uronić ani jednej kropli.
-Ten plan wcale nie jest taki dobry - rzekł Legolas wlewając ostatnią butelkę ,Elfickiej'' do zbiornika.
- Jak my to potem będziemy pić? – dodał po chwili zapłakanym głosem.
- E tam, przeżyjemy. Grunt, że przemycimy. - odpowiedział strapionemu elfowi mag.
Po czym szybko wsiedli do wozu, a Gandalf schował się w sianie. Gdy dojechali na granicę uradowany celnik rzucił się w ich stronę wyszczerzył zęby i zagadał:
- Witam podróżników, dokąd zmierzacie?
- E…ee…eeee - zaczął Aragon.
-Jedziemy gasić pożar. - uratował sytuację Gimli.
-A gdzie się pali jeśli można wiedzieć? - rzucił szybko skorumpowany celnik.
- W Isengadzie. - palnął równie szybko Legolas.
-A co ? - znów zapytał namolny celnik.
-Las. - ktoś odpowiedział.
-Acha, to was nie zatrzymuję, ale gdybyście zobaczyli tego faceta - wskazał na zdjęcie faceta wiszące na ścianie z napisem WANTED - to dajcie nam znać.
Już miał odejść gdy spojrzał na osprzęt drużyny i rzekł:
-Zaraz, zaraz to trzeba oclić.
Ale nasi bohaterowie już nie czekali dłużej - Legolas dał gazu i zniknęli za drzewami.
