Tłumaczenie Golden Eyes and Silver Tongue autorstwa shouldbeover (AO3).


Płomienie świec tańczyły jak na wietrze, chociaż w pokoju zaległa cisza. Sigyn przerwała, pozwalając dłoni trzymającej szczotkę opaść na kolana. Nie potrzebowali ostrzeżenia. Mógł wślizgnąć się jak duch, bez mącenia powietrza, pojawić się za nią, solidny lub nierealny, gdyby chciał. Był to akt szacunku, ostrzeżenie jej o swojej obecności.

- Mój Panie.

- Moja Pani — głos był melodyjny. Smukła postać, która wyłoniła się z cienia, była ciemnowłosą, bladą i wysoką kobietą w długiej zielonej sukni, ściągniętej złotym sznurkiem.

- Czy mam wyszczotkować twe włosy?

Uśmiechnęła się w odpowiedzi i zamknęła oczy. Loki przesuwa szczotką, zamarzycie, od korony po końcówki, przez co jej włosy się elektryzują.

- Nie było cię na kolacji — powiedziała. — Zarówno Thor, jak i twoja matka pytali o ciebie.

On/ona się uśmiechnął.

- Nie mam wątpliwości co do dobrych intencji matki. Ale to Thor jest tym, którego unikam.

- A co zrobiłeś, że powinieneś go unikać? — Sigyn westchnęła. Położyła mu głowę na piersiach, gdy nadal czesał jej włosy.

- Mogłem, pod postacią służącej Sif, przysięgać, że Sif umiera z miłości do niego. Możliwe, że powiedziałem także Sif o głębokiej namiętności Thora.

- Mogłeś?

- Mogłem — Loki uśmiechnął się do niej w lustrze.

- Och, Loki, moja miłości — znów westchnęła. — Dlaczego robisz takie głupie rzeczy?

- Mmm, bo to mnie bawi. W rzeczywistości powinni być mi wdzięczni!

Zarzucił jej włosy na jedno ramię i rozpiął zapięcia na jej naszyjniku.

- Wdzięczny? — Sigyn uniosła brwi na ich odbicia.

- Mają uczucia względem siebie, a jednak dwaj wielcy rozpustnicy woleliby odejść do grobu niż być tym, który pierwszy się przyzna.

To była prawda. Nie można zaprzeczyć, że Thor i Sif byli sobie przeznaczeni, ponieważ po raz pierwszy zauważyli różnicę między płciami, ponieważ wszyscy byli dziećmi.

I.

Sama w korytarzu, wcześniej ich słyszy, nim widzi. Chór okrzyków i 'ojej', uderzenia drewnianych mieczy o drewniane tarcze.

Mała i przestraszona, przybliża się do ściany. Ale blondyn prowadzi grupę wprost w jej stronę, spycha ją na bok i dziewczyna przewraca się na podłogę. Armia dzieciaków tupocze obok niej, machając zabawkową imitacją broni, mieszanina dziewcząt i chłopców. Nikt nie wydaje się jej zauważać, a ona nie chce być zauważona, zwija się w małą kulkę przy swojej lalce.

- Wszystko w porządku? — pyta chłopiec.

- Tak — mamrocze, bojąc się spojrzeć w górę.

- Och, twoja lalka jest zepsuta! — woła chłopak, który się zatrzymał.

Spogląda na lalkę w dłoniach. Twarz jest pęknięta, prawie wygięta. Walczy z łzami. Asgardzkie panny nie płaczą. Nie płaczą nad rozbitymi lalkami.

Chłopiec klęka, a ona jest zmuszona do spojrzenia na niego. Ma czarne włosy odgarnięte z wysokiego czoła, bladą skórę i oczy tak zielone, jak jeszcze nie widziała.

- Mogę? — pyta, sięgając po lalkę.

Ona podaje mu ją.

- Mój brat to głupek — mruczy, przesuwając palcami po twarzy lalki.

Więc blond przywódca jest jego bratem. Chłopak zamyka oczy, a zielona mgiełka rozlewa się wokół lalki z palców.

- Proszę — mówi, otwierając oczy. — Przykro mi, że nie jest w tym dobry. Moja matka mogłaby naprawić ją tak, że nikt nie widziałby zniszczeń, ale obawiam się, że potrafię tylko tyle.

Oddaje jej lalkę, a ona widzi, że twarz jest cała, choć szwy pęknięcia są nadal widoczne, jak blizny.

- Dziękuje — szepcze.

- LOKI! - głos huczy w hali - TWOJA ARMIA UPADA!

Loki! Księciem królestwa i blondynem musi być Thor, przyszły król. Dziewczyna podnosi się na nogi i dyga niezręcznie, jak uczyła ją jej matka.

Loki przewraca oczami, choć rusza korytarzem, by podążać za innymi dziećmi. Nagle odwraca się i pyta:

- Jak masz na imię mała, złotowłosa dziewczyno? Abym w przyszłości wiedział, jak pytać o ciebie.

- Si-sigyn, wasza wysokość.

Jego uśmieszek był niegodziwy i okrutny.

- Żegnaj, Si-sigyn o złotych oczach — ukłonił się z rozmachem i zniknął za rogiem.

- Czy mam przygotować posłanie? — pyta jej mąż, a jego głos iskrzy między mężczyzną a kobietą. Jest chrapliwy, a jednak melodyjny.

Zdjął z szyi ciężki złoty kołnierz i położył go na stojaku, obserwując Sigyn, z wzajemnością, w lustrze.

- Twoje oczy są nadal zielone — powiedziała.

Pochylił się, by zdjąć jej kolczyk i odetchnął, westchnął przy jej szyi, sprawiając, że przeszył ją dreszcz.

- Chciałem, byś wiedziała, kim jestem.

- Zawsze wiem, kim jesteś.

II.

Wszyscy Asgardzczycy w pewnym momencie swojego życia usługują przy stole. Jest skromną córką mało ważnego odgałęzienia rodu i nie jest wyjątkiem. Wyrosła z młodości, lecz taca obładowana owocami jest ciężka i nieporęczna do przenoszenia, a ona co chwilę zatrzymuje się przy stole i poprawia uchwyt.

Słyszy słaby hałas. Rozgląda się, ale dźwięk może dochodzić tylko zza drzwi. Zewnętrzne drzwi pałacu są zamknięte o tej porze i nikt, oprócz strażnika, nie może przez nie wyjść. Drzwi są grube na stopę, więc ktokolwiek się do nich dobija, na pewno robi to z dużą siłą. Wbrew zdrowemu rozsądkowi zagląda przez okno.

Żołnierz stoi na baczność, jego złoty hełm zakrywa twarz. Ale przez chwilę spogląda w górę i dziewczyna widzi jego zielone oczy.

Nie rozmawiała z księciem Lokim, odkąd naprawił jej lalkę. Tylko patrzyła na niego i widziała, jak walczy z Thorem na dziedzińcu. Thor zawsze wygrywa i jest za to chwalony, ale czasami Loki zdobywa przewagę dzięki swej magii, atakując fałszywymi obrazami i pozwalając, by Thor potykał się o swoją siłę.

Ona nie jest wojownikiem. Potrafi bronić się mieczem i sztyletem, jak każda Asgardka, ale to nie są jej atrybuty, więc nie trenuje z Sif i resztą wojowników, więc ich ścieżki się nie krzyżują. Słucha rozprzestrzeniających się o nim opowieści. O jego lekkomyślności, szykanach, uroku.

- Moja Pani — mówi Loki/strażnik. — Proszę, otwórz drzwi. Miejski motłoch mnie opóźnił i jestem zmęczony.

Strażnicy mają klucze do drzwi.

- Co z twoim kluczem? — pyta.

- Został mi odebrany.

- W takim razie powinieneś wszcząć alarm.

- Tak zrobię, gdy tylko otworzysz mi drzwi.

Jest ciekawa, dlaczego był na zewnątrz. Pozwala mu wejść i pyta jak to ona:

- Co takiego zabiera z zamku Księcia Lokiego po godzinach?

Zatrzymał się, oszołomiony. Widzi blask i po chwili stoi przed nią w swojej formie. Jego twarz i ubrania są pokryte sadzą, a tunika rozdarta. Z palców lewej dłoni, podtrzymywanej przez prawą, kapie krew.

- Skąd wiedziałaś?

- Twoje zielone oczy. I żaden ze strażników nie jest tak głupi.

- Odwiedzam inne królestwa — uśmiecha się.

- Heimdall nie pozwala, by ktokolwiek opuścił Asgard bez pozwolenia. Nawet książę — szydzi z niego.

Książę pochyla się, blisko.

- Istnieją ścieżki między obszarami, o których nawet Heimdall nie wie. Przeszedłem przez lód Jotunheim i rozmawiałem z Wanami. Nawet zaszedłem do Midgardu — uśmiecha się.

Wyprostowała się, wciąż o wiele niższa od księcia.

- Nie wierzę ci. To część opowieści, którą tworzysz swoim srebrnym językiem.

- A co niewinna dziewczyna może wiedzieć o srebrnym języku, Moja Pani?

Nie próbuje nawet odpowiedzieć. Nie pamięta mnie, myśli, a potem odrzuca tę myśl. Dlaczego powinien ją pamiętać? Dziecko, które spotkał tylko raz.

Po jednym uderzeniu serca chłopak odwraca się.

- Czy są na wieczerzy?

-Tak, służę na niej i wystarczająco mnie tu przytrzymałeś — stara się brzmieć wyniośle, jednak wie, że nie tak nie jest.

Jakby w odpowiedzi książę śmieje się i zabiera jabłko z talerza.

- Nie ma zatem czasu na zmianę — wzrusza ramionami i w blasku złota pojawia się Książę Korony Loki. Jego włosy są zaczesane, a twarz czysta. Ma na sobie zieloną, błyszczącą tunikę z podszytym złotem kołnierzem i bransolety.

- Jak wyglądam?

Doskonale, majestatycznie, pięknie, myśli dziewczyna.

- Może być — odpowiada.

Okręca się, by zobaczyć swoje odbicie w wypolerowanych, złotych ścianach.

- Wystarczy, by oszukać mego ojca, Thora i każdego, kto spojrzy. Matka jednak zauważy. Zawsze potrafi przejrzeć moje zaklęcia. Nieistotne. Będzie zbyt zmartwiona, by myśleć o karze. Dziękuję za otwarcie drzwi. Jestem twym dłużnikiem, a ja zawsze spłacam swoje długi.

Zaczyna iść korytarzem, a ona pozostała, by znów podnieść tacę. Karci się za swoją głupią nadzieję, że on myśli o niej tak często, jak ona o nim. Jakby na zawołanie słyszy:

- Nie zapomnij odebrać ode mnie swej nagrody, Lady Sigyn o złotych oczach.