A/N: First of all - this is a b-day gift for kalcia. Sto lat!
Second - blame NeutronStarChild for this.
Third - the English version of this will (probably) be posted in the following chapter, so all of you will have a chance to appreciate all the bending and twisting I had to do to try and translate Inuyasha's words to English.
Apologies in advance, but for this story we're moving out of Japan for a change. Kudos if you know where the plot happens.


Kawa


Kagome westchnęła idąc w dół Miodowej, Dzień był wybitnie nie z tych, które inspirują w ludziach chęć westchnienia – nie dość, że pogoda dopisywała, to jeszcze na UW ogłoszono rektorskie od południa, więc Kagome nie musiała wracać na nużący wykład o siódmej. Niemniej jednak Kagome nie była dziś tą samą radosną i pełną energii Kagome, a to wskutek tego, że większość nocy spędziła na pisaniu eseju na dziś i teraz była zmęczona. A na domiar złego nie mogła pójść do domu spać, bo obiecała kuzynowi pójść z nim na kawę i poznać jego nową dziewczynę.

Miroku nie był znany z poważnych związków, ale tym razem kuzyn Kagome zarzekał się, że znalazł miłość swojego życia, więc Kagome uznała, że warto poświęcić nieco snu na poznanie dziewczyny, która wywarła aż tak wielkie wrażenie na jej kuzynie. Poza tym, gdy dziś rano zadzwonił, żeby umówić się na dokładną godzinę, Miroku brzmiał podejrzanie niewinnie, co zazwyczaj wskazywało na to, że coś planował.

Główny hol uczelni, która przyjęła Miroku, był pusty. Nie było to nic nowego, biorąc pod uwagę późną godzinę w piątkowe popołudnie. Każdy szanujący się student był już dawno poza ścianami Alma Mater. Nawet portier, jak Kagome zauważyła idąc w stronę najbliższej ławki, dawno już się ulotnił, pozostawiając po sobie tylko puste krzesło i Fakt na kontuarze.

Kagome usiadła na ławce, jednej z czterech, które okrążały ciężki stół zawalony ulotkami z pizzerii. W kącie pod ogromnym oknem wychodzącym na ogród stał leciwy automat do kawy. Kagome wyciągnęła telefon i sprawdziła godzinę; Miroku miał jeszcze kilka minut. Przymknęła oczy i usadowiła się wygodniej na twardej ławce. Powinna zabrać się za czytanie artykułu na poniedziałkowe zajęcia, ale chwila dla odpoczęcia oczu po nocce była dużo bardziej pociągająca.

Niewielki budynek uczelni – niewielki szczególnie dla kogoś, kto studiował na UW – był cichy i przyjemnie chłodny Akademia Miroku zawsze miała dla Kagome nieco senną atmosferę, nawet kiedy wokół stołu siedziało pół roku, wymieniając się opiniami na temat profesorów, pracami domowymi i planami na weekend.

W ciszy Kagome bez trudu usłyszała kroki schodzące po schodach obok jej ławki. Przez chwilę myślała, że to może Miroku udało się wymknąć z wykładu, ale kroki były za ciche, plus nie towarzyszyło im podzwanianie sprzączek przy wiecznie nie zapiętej torbie, którą Miroku zawsze nosił

– Ja pierdolę, potrzebuję kawy – wymamrotał głos, który utwierdził Kagome w przekonaniu, że to nie Miroku właśnie zszedł na parter i zbliżał się do automatu na kawę. Ten głos był zbyt ponury i niski, pomijając fakt, że Miroku nie zwykł był przeklinać.

Kagome otworzyła oczy kiedy młody mężczyzna obchodził jej ławkę. Pierwszym, co rzuciło się jej w oczy, był gruby warkocz srebrzystobiałych włosów kontrastujący z tłem czerwonego t-shirtu z logiem Wiedźmina. Chłopak zatrzymał się przy automacie i zaczął grzebać po torbie za drobniakami, dając Kagome sporo czasu, żeby mu się przyjrzeć. Nieznajomy – z profilu całkiem przystojny – miał torbę prawie identyczną jak ta, którą nosił Miroku, z tym, że jego miała całą masę przypinek i naszywek na klapie. Kagome poświęciła im tylko przelotne spojrzenie, bo jej uwagę przykuło coś dużo bardziej niezwykłego: spomiędzy jasnych włosów chłopaka, usadowione na czubku jego głowy, wystawały dwa psie uszka, które zdawały się drżeć z irytacji, kiedy mamrocząc przekleństwa, ich właściciel łowił w torbie drobniaki.

– Ha! – Kagome szybko spuściła wzrok na swój telefon, kiedy chłopak wyprostował się i zaczął wciskać pieniądze do automatu przy wtórze głośnego dźwięku monet odbijających się od czegoś w środku. Sekundę po tym jak ostatnia moneta brzękneła w środku, Kagome usłyszała delikatny dźwięk, po którym nastąpiła seria brzęków, kiedy automat wypluł wszystko do kieszonki na resztę. Nieznajomy chrząknął z irytacją i jeszcze raz wrzucił monety, tylko po to, żeby odzyskać je w chwilę później.

– Jebana dziwko składana przez parszywego chuja, żryj moje pieniądze i dawaj te rzygi które tylko pojeby nazwałyby cappucino.

Kagome uśmiechnęła się leciutko na ten wyraz gorącego uszanowania dla leciwej maszyny, ale doskonale rozumiała sentyment za tym – obiektywnie godnym podziwu – łańcuszkiem inwektyw. Sama też nie marzyła o niczym innym niż kawa.

– Ej! – Kagome podskoczyła, bo chłopak obrócił się w jej stronę z iście marsową miną. Kagome przelotnie zauważyła, że jego oczy były równie egzotyczne co reszta jego wyglądu, żółte i podzielone kocimi źrenicami. – Masz może w miarę nową złotówkę albo dwie? Wymienimy się, ta metalowa puszka czasem nie czyta monet, które są trochę wytarte.

– Uch – Kagome zaczęła szukać po kieszeniach, ale jedynym, co wyciągnęła, była garść skasowanych biletów i paragonów. Inspekcja jej portfela wykazała wyraźny brak monet. – Przykro mi, ale nie mam takiej kasy.

– No to chuj w kawę strzelił – z westchnieniem rezygnacji nieznajomy opadł na ławkę obok automatu, po czym oparł łokcie o blat stołu i potarł twarz, prawdopodobnie żeby się nieco ożywić. Jego urocze uszka opadły smętnie i Kagome poczuła falę współczucia dla bratniej duszy cierpiącej na brak kofeiny.

– Um, jeżeli to coś pomoże, to mam kawowe cukierki – podsunęła nieśmiało. – To nie to samo, co prawdziwa kawa, ale zawsze coś.

– Nie, dzięki – spojrzał na nią ponownie, tym razem z nieco cieplejszym wyrazem twarzy. – Za dziesięć minut mój kumpel kończy wykład, a potem mamy iść do Starbucksa, jakoś wytrzymam.

Kagome kiwnęła głowa, wcale nie urażona odmową.

– To zabrzmi jak bluźnierstwo, ale czasem lubię wypić to gówno – nieznajomy wskazał ruchem jednego ucha kawomat. Kagome z trudem powstrzymała się od okrzyku zachwytu na ten prosty gest.

– Też czasem pijam kawę z automatu – powiedziała zamiast tego. Miała zamiar dodać, że także planuje pójść na kawę z kolegą, ale w tej samej chwili, kiedy otworzyła usta, jej telefon zabuczał. Co niezwykłe, kiedy Kagome otworzyła nową wiadomość, nieznajomy także wyciągnął telefon.

Hej, Kagome, muszę jeszcze zajść do promotora – głosiła wiadomość od Miroku. Możesz zaczekać z pół godzinki?

– Ile? – jęknęła. W tej samej chwili usłyszała dźwięk podejrzanie podobny do warczenia dochodzący od chłopaka siedzącego po drugiej stronie stołu. Jej telefon zawibrował w jej dłoni, i pod pierwszą pojawiła się druga wiadomość.

Jeżeli spotkasz chłopaka z psimi uszkami, możesz upewnić się, że nie postanowi wywlec mnie z gabinetu profesora na siłę? Wabi się Inuyasha i nie pokazuj mu tej wiadomości.

Kagome spędziła chwile gapiąc się na swoj telefon.

– Ej – jej wzrok powędrował do chłopaka, który przyglądał się jej uważnie, marszcząc brwi. – Jesteś kuzynką Mnicha? Kogome?

– Ka-go-me – poprawiła go odruchowo. Lekki uśmieszek pojawił się na jego ustach kiedy pokazał jej ekran swojego telefonu, z wiadomością od – jak się okazało – Miroku.

Mam pół godziny poślizgu. Moa kuzynka Kogome powinna czekać na mnie w holu. Możesz się upewnić, że nikt jej nie zaczepa?

Bez słowa Kagome pokazała mu swoją wiadomość. Inuyasha zawarczał na jej telefon.

– Dupek – mruknął i potrząsnął głową, po czym wstał energicznie. – Okej, Ka-go-me, plan jest taki. Umówiłem się z Mnichem na kawę i żeby poznać jego dziewczynę...

– Ja też – wtrąciła Kagome, patrząc na jego pełną determinacji twarz.

– ...No właśnie. Jeżeli Mnich chce grać efektownie spóźnionego, to jego sprawa. Ja potrzebuję kawy, albo stracę resztę punktów poczytalności. Więc albo idziesz ze mną do Starbucksa i tam zaczekamy na nich przy kawie jak cywilizowani ludzie, albo spotkamy się za godzinę

Grymassss, [18.11.20 10:27]
– Idę z tobą – Kagome uśmiechnęła się do niego i wstała z ławki. – Miroku będzie musiał znaleźć swoja drogę do Starbucksa sam.

– Keh, dobrze mu tak!

Dobre dwie minuty po tym jak para opuściła akademię, automat do kawy zachrzęścił i wylał z siebie strużkę gorącej wody, która spłynęła z podstawki na kubek wprost na podłogę.