Harm stał na baczność w biurze AJ. Oprócz niego był tu jeszcze obecny Sturgis i Mac. AJ przechadzał się przed nimi.
Gratuluję komandorze Turner – odezwał się w końcu admirał. Spisał się pan dobrze. Czego nie można powiedzieć o obecnym tu komandorze Rabb i pułkownik Mackenzie. – AJ spojrzał na nich
Sir – powiedział Harm
komandorze nie chce słyszeć waszych tłumaczeń. Zrozumiano!
Tak sir.
Pan natomiast – zwrócił się do Sturgisa – zajmie się oskarżeniem generała Luis.
Rabb, Mackenzie bronicie go. Możecie odejść – AJ opadł ciężko na fotel. – chodź jeden dzień spokoju – wzniósł oczy do góry. Czy ja aż tak dużo wymagam?
Mac zaczekaj! – zawołał ją Harm jak już znaleźli się na korytarzu – któreś z nas musi pojechać do bazy wojskowej po dowody
Ja pojadę. Ty zajmij się oskarżeniem
Jesteś pewna?
Tak. Zajmie mi to najwyżej dzień, dwa. Zdążę wrócić na święta – uśmiechnęła się do niego
Idziesz na wigilie do Robertsów? – spytał ją Harm
Tak. Ty też?
Jeszcze nie wiem? – odpowiedział z ociąganiem
Mały AJ byłby zawiedziony, gdyby nie przyszedł jego wujek.
Tak myślisz? – spojrzał na nią z iskierkami w oczach
Jestem tego pewna. Przyzwyczaił się już, że święta spędza z nami – spojrzała mu głęboko w oczy
Masz racje nie mogę go zawieść – uśmiechnął się do niej charakterystycznie
Zatem do zobaczenia na wigilii u Robertsów.
Nie będzie cię dziś już w biurze? – spytał zaskoczony Harm
Nie. Wychodzę dziś wcześniej, a jutro pojadę do bazy.
To do wigilii
Mac weszła do swojego biura. Zabrała z stamtąd parę dokumentów i płaszcz, po czym wyszła.
Przed domem spotkała Claya.
Długo już na mnie czekasz? – podeszła do niego i pocałowała go w policzek
Jakieś 15 minut
Wchodź – przepuściła go w drzwiach – Zatem co to takiego ważnego o czym chciałeś ze mną porozmawiać?
Może zrobimy to przy kolacji? – Mac spojrzała na niego uważnie
Clay co się dzieję?
Webb westchnął – Mów! – ponagliła go Mac
- Dobrze usiądźmy - usiedli na kanapie. Clay wziął jej ręce w swoje – Saro, dawno już chciałem cię o to zapytać – Mac wciągnęła powietrze przeczuwając jakie będą następne słowa. – Chciałbym, abyśmy zamieszkali razem – powiedział w końcu.
Była zdumiona jego słowami. Mac nie tego się spodziewała. Trochę jej ulżyło, bo przez chwilę miała wrażenia, obawiała się, że Webb poprosi ją o rękę.
Saro – ponaglił ją do odpowiedzi Clay
Nie jestem pewna czy to dobry pomysł – powiedziała
W europie mieszkaliśmy razem – zaczął Caly – sądziłem, że jak wrócimy tutaj to nic się nie zmieni. Chyba nie było ci tak źle ze mną?
Nie! Oczywiście, że nie. Tylko zaskoczyłeś mnie.
Zatem, mogę przeprowadzić się do ciebie? – Sara zabrała ręce z jego rąk. Wstała z kapany. Zaczęła przechadzać się po pokoju.
Doprawdy Clay... Ja jutro muszę jechać... to nie jest najlepszy okres by o tym mówić. Może po świętach? – spojrzała na niego bezradnie
Taa.. jasne... nie ma sprawy – odparł cierpko. Wstał i podszedł do drzwi – Zadzwonię do ciebie
Clay, ale będziesz na wigilii u Robertsów? – spytała go jeszcze
Mieliśmy, te święta spędzić z moją matką. Zapomniałaś?
Obiecałam Budowi i Harriet, że przyjdę do nich. Dawno już nie widziałam ich dzieci.
Moja matka liczyła, na święta z nami. Jestem jej jedynym synem.
Przepraszam. Powiem Harriet, że nie mogę przyjść – powiedziała zrezygnowana
Nie musisz nic odwoływać – powiedział Webb wściekle, po czym wyszedł trzaskając drzwiami.
Saro poczuła się okropnie w stosunku do Webba. Zapowiadają się cudowne święta – pomyślała.
Następnego dania Mac poleciała do bazy wojskowej. Harm zajął się sprawą. Próbował dogadać się ze Sturgisem, ale on nie poszedł na ugodę. Poza tym miał na głowie jeszcze jedną nie dokończoną rozprawę. Właśnie powracał z niej do swojego biura.
Panie komandorze, a co pan powie na ugodę? – zapytał go Bud – moglibyśmy zakończyć tę sprawę przed świętami
Chcesz mieć wolne święta?
Tak, o ile to będzie możliwe przy dwójce dzieciach i kilkunastu gościach – Budd zmieszał się – Nie to żeby nam przeszkadzało, że tyle ludzi do nas przyjdzie..
Budd, w porządku. Przygotuj warunki ugody a ja... – urwał, bo właśnie wchodził do swojego biura i zobaczył za biurkiem siedzącą nastolatkę – Chloe! Co tu robisz?
Harm! – nastolatka podbiegła do niego – przyjechałam na święta do Mac. Chciałam jej zrobić niespodziankę, ale nie mogę jej nigdzie znaleźć. Byłam u niej w domu, ale nikogo tam nie ma, a tu w biurze wszyscy tacy zaganiani, że od nikogo nie można się niczego dowiedzieć. Więc sobie pomyślałam, że poczekam u ciebie w biurze i się dowiem gdzie jest Mac. Dzień dobry panie Roberts. Nic się pan nie zmienił.
Cześć Chloe. Miło cię widzieć – powiedział Budd
Chloe wolniej. Czy ty oddychasz jak mówisz? – Harm popchnął ja do środka gabinetu. – Mac pojechała dzisiaj do bazy wojskowej. Wróci jutro.
O! Oj. Chyba mi nie wyszła niespodzianka – dziewczyna popatrzyła z zakłopotaniem na Harma – I co ja mam teraz zrobić?
Nie masz, żadnych znajomych tutaj u których mogłabyś przenocować?
Znam ciebie – Chloe uśmiechnęła się do niego.
Nie ma mowy! – krzyknął Harm
Harm – powiedziała przeciągle – Chyba nie chcesz, żebym poszła spać na dworzec, albo pod most. Idą święta. Miej serce. – spojrzała na niego błagalnym wzrokiem
Dobrze już dobrze – Chloe pisnęła z radości. Podbiegła do Harma, rzuciła mu się na szyje i dała całusa w policzek.
Zobaczysz jak będzie fajnie. Nie pożałujesz!
Już żałuje – westchnął – Chloe poczekaj tu jeszcze trochę. Muszę z Robertsem spisać ugodę i pojedziemy do mnie
Ok... Harm
Rabb odwrócił się od drzwi – Coś jeszcze?
Ale nie mów nic Sarze, że przyjechałam. Chce jej zrobić niespodziankę.
No dobrze.
- Dlaczego nie masz choinki? – zapytała Chloe wchodząc do mieszkania Harma – ani nie przystroiłeś domu?
nie miałem na to czasu – postawił bagaż Chloe na podłodze
mogę zrobić to za ciebie – zaoferowała się
nie musisz
ale ja to bardzo chętnie zrobię. To będzie taki podziękowanie z mojej strony za to, że mnie przygarnąłeś
Ozdoby znajdziesz na dnie szafy. Co chcesz na kolację?
Pizze! – krzyknęła radośnie
Nie mam. Może zrobię ci coś sam.
Lepiej nie. Mac mi opowiadała o twoich bezmięsnych pulpetach. Pizza na telefon! – Chloe wyciągnęła ozdoby świąteczne z szafy i zaczęła je wypakowywać.
Dobra, będzie pizza. Ale to ja zamawiam dodatki.
Z podwójnym serem... ładne – dziewczyna wyciągnęła figurkę aniołka. Rozglądnęła się po pokoju, gdzie by ją można postawić.
Śpisz na kanapie – zawyrokował Harm
Tak jest! – powiedziała przy zawieszaniu kolejnych ozdób
Harm dlaczego nie jesteście z Mac razem? – Rabb słysząc to pytanie o mało co się nie udławił pizzą
W porządku już? – Harm pokiwał głową, że tak – więc dlaczego z Mac nie jesteście razem. Przecież nie ma już Brumbiego, a ty też pozbyłeś się Renne więc co stoi na przeszkodzie
My z Mac jesteśmy tylko przyjaciółmi
Yhy... przyjaciele tak się nie zachowują jak wy
A jak my się zachowujemy? – Harm odłożył pizze i wytarł ręce
Sam wiesz najlepiej
Chloe chętnie posłucham. Jak według ciebie się zachowujemy.
Jak dwoje niedojrzałych nastolatków. Czemu zamiast robić do niej maślanych oczu nie zaprosisz jej w końcu na randkę?
No proszę. Czternastolatka będzie mi tu rady dawać.
Ktoś musi.
Chloe, chyba pora, żebyś poszła spać. – Harm wstał i zaczął sprzątać
Typowe. Jak rozmawiam z Mac o tobie też zaraz zmienia temat.
Rozmawiasz z Mac o mnie. A o czym dokładnie? – zaciekawił się Harm
Nie powiem! Nie chciałeś mnie słuchać więc już nic nie powiem – zakryła buzię rękami.
Ciekawe jak długo wytrzymasz? – Chloe w odpowiedzi wystawiła mu język i pognała szybko do łazienki
Chloe wracaj tu!
Nie! – krzyknęła z łazienki
Jak chcesz. Tylko nie uciekaj w środku nocy przez okno. Nie mam zamiaru szukać cię po całym mieście.
Obejdzie się. Potrafię dać sobie radę – po chwili wyszła z łazienki ubrana w piżamę z obrażoną miną. Nie spojrzała w kierunku Harma ani razu.
Obraziłaś się na mnie
Chloe nic nie odpowiedziała, tylko naciągnęła kołdrę na głowę by go nie słyszeć. Harm westchnął i podszedł do niej. Kucną przy kanapie, odkrył jej głowę.
chce spać – powiedziała, po czym ponownie próbowała nakryć głowę kołdrą
Chloe, przepraszam.
Harm dlaczego mnie nie lubisz?
Rabb zrobił zdziwioną minę – Ja cię nie lubię? Skąd ci to przyszło do głowy? Lubię cię smarkulo – Chloe już miała mu coś na to odpowiedzieć gdy zadzwonił telefon
Jak to Mac to nie mów jej, że tu jestem – powiedziała szybko Chloe
Słucham... Witaj Kate... – Chloe usiadła zaciekawiona i wpatrywała się w Harma. Na jego twarzy pojawił się uśmiech – Nie, nie mam żadnych planów... – Harm zauważył jak Chloe ciekawie mu się przypatruję, więc wyszedł z telefonem na korytarz. Po kilku minutach w dobrym nastroju.
Co to za Kate? – wypaliła Chloe – to z nią się teraz spotykasz? Dlatego nie chcesz się umówić z Mac.
Podobno chciałaś spać
Znowu mnie zbywasz! Jesteś okropny!
Ty też – podszedł do niej i pocałował ją w czoło – Dobranoc Chloe. Kolorowych snów.
Ropuchy do poduchy Harm
Następnego dnia była wigilia. Harm zabrał do biura Chloe. Miał nadzieję, że Mac zjawi się tam lada chwila. Godziny mijały, a Mac nadal nie było widać. W końcu zniecierpliwiony zadzwonił do niej.
słucham
Mac. Tu Harm. Jak idzie sprawa?
W porządku. Zajmie mi to trochę więcej czasu niż sądziłam. To przez ten okres świąteczny. Nie wszyscy pracownicy są w biurze i trudno tu doprosić się o cokolwiek. Harm coś się stało, że dzwonisz.
Chloe, która stała przy nim energicznie zamachała rękami by jej nie wydał.
nie nic. Tylko byłem ciekaw kiedy wrócisz – Harm poczuł się jak kretyn
będę wieczorem na wigilii u Robertsów. Na pewno wszystko w porządku?
Tak. Znasz Harriet, niepokoiła się o to, czy zdążysz na kolację.
Powiedz jej, że nie musi się martwić. Będę na pewno. Do zobaczenia Harm. – Mac rozłączyła się. Popatrzyła na telefon trzymany w ręce. To było trochę nie podobne do Harma. Ta rozmowa.
Harm odłożył słuchawkę. Spojrzał na Chloe.
iiii? – spojrzała na niego pytająco
Mac będzie na wigilii u Robertsów.
Świetnie. O której ona jest?
O 18. Do tego czasu jesteś skazana na moje towarzystwo.
To co robimy do tego czasu?
Ja mam tu jeszcze jakąś godzinę roboty. Potem pojedziemy do domu.
Mac spieszyła się. Miała być u Robertsów już piętnaście minut temu. Niestety załatwianie dokumentów zajęło jej znacznie więcej czasu niż planowała. Zaparkowała przed domem. Zobaczyła, że samochód Harma już tu stoi. Zapukała do drzwi. Otworzyła jej Harriet z Jimmym na rękach.
Pani pułkownik. Już pani jest – ucieszyła się Harriet. Mac usłyszała głośnie rozmowy dobiegające z salonu.
Przepraszam, że się spóźniłam i musieliście na nie czekać.
Nic nie szkodzi.
Mac zdjęła płaszcz. Popatrzyła na małego Jimmego.
mogę? – spytała
oczywiście. Jeszcze go pani nie widziała. Urodził się jak byłaś w europie. – Harriet podała dziecko Mac. Ta weszła z nim na rękach do salonu. Pierwszy zauważył ją admirał AJ, który stal obok Meredith
Pani pułkownik. Dobrze, że pani już jest. W radiu słyszałem, że na ten wieczór zapowiadają śnieżyce, udało się pani umknąć jej.
Gdy Harm usłyszał głos admirała odwrócił się w stronę drzwi. Zobaczył Mac stojącą z dzieckiem na rękach rozmawiającą z AJ i Mereith. Na chwile spojrzała w jego kierunku. Wahał się czy do niej podejść. Ale Mac posłała mu uśmiech, i to przesądziło o sprawie. Przeprosił Budda i Stergisa z którymi właśnie rozmawiał i podszedł do Mac.
Hej – przywitał się z nią
Cześć
Sara! – usłyszała krzyk za sobą i stukot schodzenia po schodach. Mac odwróciła się. Zobaczyła, że w jej kierunku biegnie Chloe, która wcześniej na górze bawiła się z małym AJ.
Mac! – dziewczyna objęła ją w pasie. Mac rozglądnęła się do dokoła i podała dziecko Harmowi, jako, że stał najbliżej niej. Mac pochyliła się nad dziewczyną i ją uściskała.
Chloe co tu robisz?
Niespodzianka – powiedziała uradowana dziewczyna.
Mac usłyszała nad głową płacz dziecka. To był mały Jimmy, któremu widać się nie spodobało bycie na rękach Harma. Rabb rozglądnął się dookoła bezradnie, szukając Budda lub Harriet. Skinął głową na Budda, który podszedł do niego i zabrał dziecko.
chyba nie przepada za mną- powiedział oddając dziecko
nie. Pewnie, ma mokro, albo jest głodny. Niech się pan nie martwi, będzie pan dobrym ojcem.
Mogę to już potwierdzić – wtrąciła się Chloe
Chloe! – powiedzieli jednocześnie Harm i Mac
No, co? Ze mną poradził sobie.
Mac, spojrzała na Chloe potem na Harma.
Chloe wczoraj zjawiła się w biurze. Nie miała gdzie się podziać więc przenocowała u mnie.
Dzięki Harm
Podano do stołu – przerwał jej Budd zapraszający wszystkich by usiedli – a z tobą panno jeszcze nie skończyłam – Mac ściszyła głos – Nie myśl, że ci się upiekło
Chciała ci zrobić niespodziankę – wtrącił się Harm
Nie broń jej Harm.
Mac mamy święta. Odpuść jej. Dziewczyna chciała dobrze.
Mac westchnęła i zasiadła za stołem obok Chloe. Naprzeciwko nich usadowił się Harm. Bud wstał z miejsca z kieliszkiem wina w ręce.
Chciałbym podziękować wszystkim, że tu jesteście. Bo nie ma nic wspanialszego, jak spędzać święta w gronie rodzinnym. A wy jesteście dla nas rodziną. Wesołych świąt.
Kolacja minęła w miłej atmosferze. Potem odśpiewano kilka kolęd. W końcu Mac zaczęła się zbierać do wyjścia razem z Chloe.
Jesteś na mnie zła? – spytała Chloe smutnym głosem
Nie głuptasku. Ale więcej czegoś takiego nie rób. Co byś zrobiła, gdyby Harma też nie było. Gdzie byś się w tedy podziała?
Może w tedy, by wasz admirał by mnie przygarnął – Mac zrobiła groźną minę – Przepraszam.
Wychodzicie? – obok nich stanął Harm nakładający płaszcz. – W samochodzie mam twój bagaż Chloe.
pani pułkownik – podeszła do niej Harriet – dziękuję za prezent dla małego AJ. Jest nim zachwycony.
Dobranoc Harriet – Harm wyszedł a za nim Chloe
Nie ma za co Hariett. Dobranoc i ucałuj ode mnie AJ i Jimmego.
Chloe czekała na Mac na tarasie. – już? – spytała gdy Mac stanęła obok niej
Tak chodźmy już – poszły w stronę samochodu. Po drodze Chloe schyliła się, by nabrać śniegu w dłonie i ulepić kulkę. Harm właśnie wyciągnął bagaż z samochodu, gdy poczuł, że go coś uderzyło. Odwrócił się natychmiast.
To nie ja! – krzyknęła Chloe – To Sara
Chloe! – krzyknęła Mac.
Harma rozbawiła ta sytuacja. Zgarnął trochę śniegu z dachu samochodu i ulepił kulkę.
Nie - zapiszczała Chloe i schowała się za Mac w ostatniej chwili unikając trafienia śnieżką. Niestety oberwała się przez to Mac. Mac stała z otwartymi ustami. Popatrzyła na Harma, który zrobił głupią minę.
Przepraszam – wymamrotał. W oczach Mac pojawiły się ogniki. Schyliła się po śnieg i ulepiła śnieżkę. Po czym szybko wyprostowała się i rzuciła w Harma, który zdążył się schylić.
Pudło marines. – powiedział z uśmiechem
Pudło? Zaczekaj tylko – Mac schyliła się po śnieg. – Chloe na niego.
Tak jest – zawołała uradowana dziewczyna. Mac i Chloe zaczęły obrzucać Harma śnieżkami. On skrył się za samochód, tak żeby go nie mogły dosięgnąć.
Dwie na jednego, to niesprawiedliwe – krzyknął za samochodu
Było nie zaczynać – powiedziała Mac
Ja zacząłem? To ty pierwsza rzuciłaś we mnie.
Nie ja tylko Chloe – sprostowała Mac
Harm wyłonił się za samochodu, ze śnieżką w ręce.
Więc jednak to ty zaczęłaś – zamierzył się na Chloe. Dziewczyna ze śmiechem uciekła za samochód.
Hej marynarzu! – zawołała go Mac – Zmierz się z kimś równym sobie.
Harm odwrócił się w jej stronę i w tym momencie oberwał śnieżką.
Dosyć tego dobrego. – powiedział z udawanym gniewem w głosie. Podbiegł szybko do Mac. Sara chciała uciec, ale Harm zdążył złapać ją za rękę w efekcie czego Mac straciła równowagę i upadła na śnieg pociągając za sobą Harma, który wylądował na niej.
Podajesz się? – zapytał Harm leżąc na niej
Nigdy! – krzyknęła śmiejąc się
Harm uniósł do góry rękę w której trzymał śnieżkę z zamiarem rzucania nią w Mac. Mac zobaczyła to i zaczęła się wyrywać, ale Harm przycisnął ją mocniej do ziemi.
Podaj się marines
Nie! – Harm zniżył rękę jakby miał już rzucić w Mac.
Dobrze podaję się. – Harm wyrzucił kulkę, ale się nie ruszył z miejsca. Spoglądał na roześmianą Mac. Na jej błyszczące oczy. W których lśniły gwiazdy i przyciągały go. Przybliżył swoją twarz do jej. Mac spojrzała mu w oczy. Wiedziała, co za chwilę nastąpi. Co będzie nagrodą dla zwycięscy tej bitwy, a co słodką karą dla przegranego. Rozchyliła usta w oczekiwaniu na pocałunek.
Co się dzieje? – z domu wyszedł AJ wraz z Meredith. Oboje ze zdumieniem spoglądali na Harma i Mac leżących na śniegu. Harm szybko się poderwał się za śniegu pomagając wstać Mac. Czar prysł pomyślał otrzepując się ze śniegu.
Nic! – odkrzyknęła Chloe admirałowi, która całej tej sytuacji przyglądała się z rozbawieniem.
Wasze krzyki słychać, aż w domu – powiedział admirał przyglądając się im ciekawie
Daj im spokój AJ – szepnęła do niego Maredith
Harm wręczył Mac torbę Chloe.
wesołych świąt Mac – powiedział do niej cicho
nawzajem Harm – Uśmiechnęła się miło do niego
Wesołych świąt Chloe –
Harm wpadnij jutro do Mac – krzyknęła za nim Chloe
Chloe! – Mac popychała ją do środka samochodu i spojrzała na Harma. On uśmiechnął się tylko po czym wsiadł do swojego auta.
Rano Mac zbudziło pukanie do drzwi. Wstała z łóżka. Popatrzyła na śpiącą Chloe, która uniosła zaspane powieki.
śpij – powiedziała do niej – jeszcze jest wcześnie. Założyła szlafrok i poszła otworzyć. W drzwiach stał Webb.
Wesołych świąt kochanie – pochylił się i dał jej całusa
Clay, miałeś być u matki
Nie cieszysz się, że mnie widzisz?
Tak cieszę się. Siadaj. Kawy?
Jakbyś była taka miła. Właściwie to przyjechałem cię zabrać do mojej matki. Chce się z tobą zobaczyć.
Nie wydaje mi się żeby to był dobry pomysł.
Dlaczego?
Z sąsiedniego pokoju dobiegł hałas. Webb spojrzał zdumiony na Mac.
rozumiem. Harm zabawił się tej nocy w Mikołaja. – wstał i chciał wyjść
Nie Clay nic nie rozumiesz. To Chloe przyjechała do mnie na święta. Dlatego nie mogę jechać z tobą do twojej matki
Chloe wyszła zaspana z pokoju. Przetarła oczy ręką i spojrzała na Webba.
dzień dobry – rzuciła sennie i poszła do łazienki
Chyba się zbłaźniłem.
Mac podeszła do niego. Zarzuciła mu ręce na szyję.
To miłe jak mężczyzna jest zazdrosny o kobietę. – pocałowała go długo i namiętnie.
Fuj – usłyszeli glos Chloe – jestem niepełnoletnia. Nie róbcie tego przy mnie.
Oboje zaczęli się śmiać.
Clay poznaj mają młodszą siostrę Chloe. – Webb uścisnął jej rękę
Miło mi w końcu cię poznać. Dużo o tobie słyszałem.
Ja o tobie natomiast nic. – Chloe spojrzała na Mac z wyrzutem
Masz ochotę dzisiaj na wycieczkę? – zapytał ją Webb
To zależy gdzie – dziewczyna zaciekawiona przekręciła głowę na bok.
Jakaś godzina drogi za miasto. Jest tam stadnina koni.
Chce – zawołała już do reszty rozbudzona
Zatem idź się ubrać.
Chloe pognała szybko do pokoju przebrać się.
zrobiłeś to specjalnie? – spytała go Mac
To był jedyny sposób, żebyś ze mną pojechała. – Sara zmrużyła złowrogo oczy. Wyminęła go i poszła do pokoju przebrać się.
Sara, co to za Clay? Spotykasz się z nim? Nic mi o nim nie mówiłaś. – Chloe zadawała jej pytania naciągając golf na siebie.
Jakoś nie było okazji, by ci o nim powiedzieć. Jesteśmy już ze sobą jakieś cztery miesiące.
Chloe posmutniała – myślałam, że ty kochasz Harma. Przecież, dla niego rzuciłaś Brumbiego. Więc dlaczego nie jesteście razem. Myślała, że do tego czasu wszystko już sobie wyjaśnicie.
Mac zamarła słysząc te słowa. – to nie jest takie proste Chloe – powiedziała Mac – ja i Harm cały czas walczymy ze sobą. A taki związek oparty na walce, nie jest możliwy.
podobno, miłość wszystko zwycięży. – powiedziała cicho
tylko w bajkach Chloe. Jeśli jesteś już gotowa to chodźmy.
Chloe siedziała sztywno za stołem w domu Webbów. Nie czuła się tu swobodnie tak jak wczoraj u Robertsów. Nie było tu tej rodzinnej atmosfery. Rozglądała się ciekawie dookoła przyglądając się ciekawie otoczeniu. Nie tak to sobie wyobrażała.
Od jak dawna z Sarą się znacie? – zapytała ją matka Webba
Od paru lat – powiedziała zdawkowo. Chloe instynktownie czuła, że nie może tu sobie pozwolić na swobodę.
To bardzo miłe z twojej strony Saro, że zachciałeś się nią zaopiekować. Ale zdaje się, że już nie musisz tego robić.
Mnie i Chloe łączy szczególna więź. Jest dla mnie jak młodsza siostra.
Tak- powiedziała w zamyśleniu matka Weba
Mamo, Saro –Webb wstał z miejsca i podszedł do Sary. Z kieszeni wyciągnął małe pudełko. Uklęknął przed nią. – Chciałem ci to dać wczoraj, ale nie było okazji. – Podał Sarze pudełko. Ona otworzyła je i zobaczyła pierścionek z diamentem. Chloe widząc to otworzyła usta. – Kochanie, uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
Mac była zdumiona zachowaniem Webba. W jej głowie kołatały się tysiące myśli. Z gardła nie mogła wydobyć głosu. Patrzała, jak Clay zakłada jej pierścionek na rękę.
Clay, nie wiem co powiedzieć
Och! Czy to nie cudowne! – krzyknęła matka Webba. Wstała i podeszła do nich. Jestem taka szczęśliwa.
Chloe, a ty nam nie pogratulujesz? – spytał Webb
Zrobię to jak ślub dojdzie do skutku.
Chloe! – krzyknęła na nią Mac
Przepraszam Saro. Dziewczyna wstała od stołu i wybiegła z domu.
Clay musze za nią iść.
Daj spokój Saro zmarznie to zaraz przyjdzie.
Mac odtrąciła jego rękę. Odwróciła się i wyszła za Chloe. Zobaczyła, że nie wzięła ze sobą nawet kurtki. Narzuciła na siebie płaszcz, złapała za kurtkę Chloe i poszła jej szukać.
bezczelna smarkula – powiedziała matka Webba
Sara ją lubi. – powiedział Webb
Nie będziesz, chyba tolerował takiego zachowania.
To moja sprawa. – Webb wyminął matkę
Gdzie idziesz? – spytała go jeszcze
Pomóc Sarze, znaleźć tego dzieciaka – powiedział trzaskając drzwiami.
Sara znalazła w stajni ukryta w jednym z boksów. Stała przy koniu i głaskała go.
Chloe ubierz kurtkę. Przeziębisz się – Chloe sięgnęła wzięła od Sary kurtkę i naciągnęła na siebie. Po czy znowu zaczęła głaskać konia.
Chcesz porozmawiać o tym?
Chloe pokiwała przecząco głową.
Więc czemu zachowujesz się jak mała rozkapryszona dziewczynka?
Ja chciałabym tylko, byś była szczęśliwa – powiedziała Chloe
I jestem siostrzyczko.- Mac położyła jej dłoń na ramieniu. Chloe spojrzała na nią smutnym wzrokiem.
Przepraszam Saro. Ale gdy znowu to samo widzę, to... – Chloe urwała. Zobaczyła jak do środka wchodzi Webb i idzie w ich kierunku – możemy wrócić już do domu?
Mac wyczuła, że Chloe chciała coś innego powiedzieć, ale nadejście Webba jej przeszkodziło.
Chcesz już wracać do domu?- spytał Webb który stanął obok nich. Myślałem, że tu przenocujecie.
Jutro wracam do domu. – powiedziała Chloe – Chciałabym jeszcze trochę pobyć sama z Sarą.
Clay – mac spojrzała na niego
W porządku. Odwiozę was.
Chloe poszła przodem, zostawiając z tyłu Mac i Claya.
nie miej jej tego za złe. – Sara wzięła go za rękę i szli powoli w kierunku samochodu – tak rzadko się widujemy.
Myślałem, że bardziej się ucieszy z naszych zaręczyn.
Nie zna cię to dlatego. Gdybyście spędzili ze sobą trochę więcej czasu, na pewno byście przypadli sobie o gustu.
Yhym – mruknął pod nosem.
Clay – zatrzymali się – Chloe jest dal mnie kimś bardzo ważnym. Zależy mi na tym, żebyście się dogadali.
Postaram się, ale dzieci za mną nie przepadają.
Dzięki – pocałowała go w policzek i wsiadła do samochodu.
Chloe do końca dnia straciła na dobre humor. Chciałaby Sara była szczęśliwa. Nawet gdy będzie żoną tego Claya. Nie miała przecież nic przeciwko niemu. Ale mimo wszystko odczuwała smutek, bo nie tak sobie wyobrażała związek Sary. Nie z tym mężczyzną. Po cichu, gdzieś w głębi swego serca chciałaby to się skończyło tak jak z Brumbym. Dopiero się zaręczyli – przekonywała sama siebie. Jeszcze nie ustalili daty ślubu więc wszystko jest możliwe.
