Harm spędził sylwestra z Kate. Poszli na przyjęcie do jej znajomych. Dopiero nad ranem wrócił do domu. W Nowy rok siedział na kanapie u siebie w domu z gitarą w ręce i cicho pobrzękując wspominał miniony rok. Nie był to najlepszy rok. Stwierdził po chwili. Więcej było minusów niż plusów. Może ten rok będzie inny. Zaczął myśleć o planach na przyszłość. Co zrobi. I nagle pośród tych rozmyślań, planów na przyszłość w jego umysł wdarła się pewna myśl. W tym roku mijało 5 lat. Za parę miesięcy AJ będzie miał urodziny i minie czas gdy z Mac dali sobie obietnice, że jeśli do tego czasu będą wolni to zdecydują się na dziecko. Ale Sara była teraz związana z Webbem. Wyobraził sobie, jak to Claya zmieniającego pieluchy, by już w następnej chwili złapać za broń i biec ratować świat. Ten widok wydał mu się zabawny, lecz gdzieś. Na dnie serca poczuł ukłucie, że to jednak nie z nim będzie mieć dziecko. Może to i lepiej. Sam nie był do końca jeszcze pewny czy chce mieć dzieci. Nawet gdyby ich matką była Sara. Dla niego perspektywa rodziny to była jeszcze daleka przyszłość. Chodź z drugiej strony chciałby mieć, rodzinę.

Zaczął się zastanawiać, nad tym czy gdyby jednak Sara poprosiłaby go o spełnienie prośby czy by zgodził się. Zostać ojcem małej istotki. Być odpowiedzialnym za nie. To nie tak, że by tego nie chciał. Po prostu nie był jeszcze na to gotowy. Nie mógł sobie tego wyobrazić, by on i Mac mieli zostać rodzicami. 5 lat temu gdy to proponował, tak naprawdę nie wierzył w to by kiedykolwiek miało dojść do spełnienia tego. A teraz. Zostało jeszcze kilka miesięcy, w ciągu których wiele może się zdarzyć.

Odłożył gitarę. Złapał za kurtkę. Musiał się przejść. Po drodze zadzwonił do Sturgisa i umówił się z nim na piwo w pubie. Wszedł do środka. Był mały ruch. Wzrokiem oszukał Sturgisa, który czekał na niego przy barze i pił piwo.

Hej! – uścisnęli sobie ręce – Beczkowe dla mnie – powiedział do barmanki

Jak tam sylwester? – spytał go Sturgis

Całkiem, całkiem

Czyli nie do końca udany

Yep – westchnął – A jak tam twój?

Mniej więcej tak samo.

Harm wrócił późno wieczorem do domu i natychmiast położył się spać. Następnego dnia oddał się w wir pracy. Był pochłonięty pracą. Dopiero pod koniec dnia uporał się z namiarem roboty.

Tiner – zaczepił przechodzącego obok bosmana – możecie to dać admirałowi do podpisania.

Tak sir. – Tiner wziął od niego teczkę z dokumentami – Ma to być gotowe na dziś sir?

Obok Harma i Turnera przeszła Mac ubrana w długą czerwoną suknie.

Masz randkę? – zaciekawił się Harm

Mniej więcej. Miłej pracy panowie – Mac kocim krokiem skierowała się do wyjścia. Harm wychylił się za biurka, by lepiej widzieć Mac.

Sir? A co z tymi papierami? Sir?

Harm ocknął się – wyślij je do biura w San Diego. – powrócił do swojego biura. Zajął się robotą papierkową. Lecz nie mógł się na niej skupić, tak jak jeszcze chwile temu. Spojrzał na zegarek. Dochodziła 20. Nie było sensu nadal tu siedzieć. Zebrał papiery z biurka i pojechał do domu.

Sara bawiła się pierścionkiem na palcu. Szczerze powiedziawszy niezbyt jej się podobał. Kojarzył jej się z ostatnią misją jaką wykonywała z Webbem, a wolała o niej zapomnieć. Czekała na Webba w drogiej restauracji.

coś pani podać? – do jej stolika podszedł kelner

nie dziękuje. Zaczekam jeszcze chwilę – odpowiedziała. Zaczynała się coraz bardziej denerwować. Webb spóźniał się już 40 minut. Nawet do niej nie zadzwonił z wyjaśnieniem dlaczego. W końcu się pojawił. Ubrany w czarny garnitur z bukietem kwiatów w ręce.

Przepraszam kochanie za spóźnienie. Musiałem zostać trochę dłużej w pracy.

Mogłeś do mnie zadzwonić i uprzedzić. Siedzę tu już ponad czterdzieści minut. – Webb podał jej bukiet nic nie mówiąc – dziękuje – Sara powąchała róże, po czy odłożyła ja na puste krzesło obok.

Zamówiłaś już coś?

Nie. Czekałam na ciebie.

Webb siknął na kelnera i złożył zamówienie.

Rozmawiałem z matką i doszliśmy do wniosku, że najszybciej uda nam się zrobić ślub za miesiąc. Co byś powiedziała na 14 luty. Wiem może to trochę zbyt romantyczne, więc może jednak pod koniec miesiąca.

Clay chwila. Chcesz mi powiedzieć, że już ustaliłeś datę naszego ślubu. Może mi jeszcze powiesz, że już wynająłeś sale i orkiestrę.

Nie, tylko chciałem już ustalić datę naszego ślubu.

Clay, dopiero co tydzień temu zaręczyliśmy się, a ty już za miesiąc chcesz brać ślub.

Bo cię kocham Saro – złapał ją za rękę – Ludzie pobierają się ze sobą po tygodniu znajomości

A po drugim biorą ze sobą rozwód.

Saro wiesz jak bardzo mi na tobie zależy.

Wiem.

Ślub byłby skromny. Tylko najbliższa rodzina i kilku znajomych. Żadnych wielkich przygotowań

Ty już to sobie wszystko zaplanowałeś?

Nie oczywiście, że nie. Decydujące zdanie ty będziesz mieć.

W porządku Clay – Sara zgodziła się niechętnie – pod koniec lutego. Nie chce ślubu w Walentynki. – Mac spuściła oczy. Nie chciała patrzeć na Claya.

Dziękuję Saro. Moja mama może zając się wszystkim. Nie będziesz się musiał przejmować przygotowaniami. Do ciebie będzie należało tylko kupienie sukienki.

Clay. Nie chce ślubu w kościele.

Oczywiście, że nie. Uroczystość odbędzie się w domu mojej matki. Jest duży.

Wszystko jedno. – powiedziała cicho

Saro nie cieszysz się?

Tak. Tylko głowa mnie teraz trochę rozbolała. To chyba z nadmiaru emocji.

Nie martw się. Wszystko będzie dobrze – zapewnił ją Webb. Nie miał zamiaru tracić czasu na zbędne ceregiele. Od razu przystąpił do ataku. Kuć żelazo póki gorące. Nie chciał ryzykować tego, że Sara może się rozmyślić, bądź ktoś może sprzątnąć ją mu sprzed nosa. Był pewny, że kocha Sare i że chce tego małżeństwa z nią. Ale ona nie była tego taka pewna. To wszystko działo się zbyt szybko. Dopiero co się zaręczyli, a już za miesiąc mieli się pobrać. Czuła się jakby wsiadła do szybko jadącego pociągu i nie mogła z niego wysiąść. Lubiła Webba, może nawet to było coś więcej niż. Tyle, że ona czasami miała wątpliwości, czy jest w stanie odwzajemnić jego uczucie. Czy potrafi go kochać tak samo jak on ją.

Późno w nocy leżąc w łóżku obok Claya, nadal zastanawiała się nad tym czy tego chce. Chciała stabilizacji, domu, rodziny. Więc dlaczego by nie miała wyjść, za tego mężczyznę, który spał właśnie obok niej? W końcu ją kochał. Tylko, że gdzieś na dnie serca i w zakamarkach jej umysłu czaiło się ale, które nie dawało jej spokoju.

Mac co o tym myślisz? – do jej biura wszedł Harm, jak zawsze nie przejmując się pukaniem.

O czym?

O przyskrzynieniu generała. Najpierw pozwolimy Stergisowi na przewagę w sądzie. A potem wyciągniemy nasze działa i zmiażdżymy go.

Harm nasze dowody, są nie wystarczające. Potrzebujemy czegoś jeszcze. Najlepiej świadków.

Może ktoś z jego otoczenia?

Nikt nic nie wie, albo nie chce mówić w tej sprawie. Obawiają się, że jak tylko zaczną to ich też spotka kara.

Musi być ktoś. Pomyśl Mac taki typ jak on na pewno ma wrogów i niejeden pewnie by go z wielką chęcią ujrzał w więzieniu.

Masz jakiś pomysł?

Harm kiwnął głową.

pojedziemy do jego domu i go przeszukamy. Może znajdziemy tam coś.

Będziesz potrzebował nakazu. – Harm w odpowiedzi rozsiadł się wygodniej na krześle i posłał jej uśmiech numer pięć.

Już go masz. Zatem chodźmy.

Gdy byli już przy drzwiach zadzwonił telefon. Mac podeszła do biurka i odebrała go.

Słucham. cześć Clay... dziś? Nie to raczej nie możliwe... mam nadmiar roboty. Nie wyrobie się... Wolałabym nie... Rób jak uważasz, ufam ci Pa!

Webb będzie zawiedzony, że się z nim nie spotkasz.

Spotkam się z nim tylko, że późnym wieczorem.

Odniosłem wrażenie, że dałaś mu kosza.

To nie chodziło o spotkanie, tylko o coś innego. A poza tym to mógłbyś nie podsłuchiwać prywatnych rozmów.

Ja nie podsłuchiwałem, tylko czekałem na ciebie.

Jasne. Ja prowadzę – powiedziała wsiadając do samochodu.

A wiesz gdzie jechać? – Harm stanął obok drzwi od kierowcy. Po chwili Mac wyszła i rzuciła mu kluczyki.

Więc spotykasz się z Webbem? – zapytał jak już ujechali kawałek

Tak

Od jak dawna?

Mac spojrzała na niego uważnie – Od jakiegoś czasu – powiedziała ostrożnie. W pracy z nikim nie rozmawiała o tym, że się spotyka z Webbem, bo i nie było też o czym. Nikomu też nie zdradziła, że się z nim zaręczyła i wkrótce pobiorą się. Pierścionek zaręczynowy zakładała jedynie w tedy gdy miała się spotkać z Webbem. W pracy go nie nosiła.

hmm

co? Myślisz, że Webb i ja nie pasujemy do siebie, że on nie jest w moim typie?

Nic takiego nie powiedziałem.

Ale tak pomyślałeś.

Nie wiedziałem, że umiesz czytać w myślach.

Lepiej uważaj jak jedziesz.

Jesteśmy już na miejscu – Mac z ulgą wyszła z samochodu.

Miała dość Harma i tych jego pytań. Wolała zająć się pracą. Przeszukali mieszkanie. Udało im się znaleźć terminarz z adresami i datami spotkań. Postanowili, że podzielą się robotą i każde z nich przesłucha kilka osób z tego kalendarza. Mac było to na rękę. Wolała uniknąć kolejnych pytań ze strony Harma.

Śledztwo przebiegało sprawnie, tak że już po tygodniu mogli rozpocząć proces. Równie szybko postępowały przygotowania do ślubu. Tak jak obiecał jej Clay, Mac nie musiała niczym się zajmować. On i jego matka zajęli się wszystkim. Do niej należało tylko dostarczenie listy gości. Zastanawiała się przez kilka dni kogo zaprosić. Z rodziny niewiele było osób, a z przyjaciół. Cóż, na jedno jej wesele już byli zaproszeni. Po namyśle jednak stwierdziła, że z jej strony nikogo nie będzie. W końcu to miała być skromna uroczystość. Pomimo, że do ślubu było coraz bliżej Mac nie chciała o nim myśleć. Kupienie sukienki odwlekała z dnia na dzień, co zaczynało już denerwować Webba.

cześć kochanie – Mac siedziała u siebie w biurze nad stertą papierów.

Witaj Clay

Chciałem się ciebie zapytać, czy byś znalazła wolną chwilę w czasie lunchu.

Mam dużo pracy - powiedziała patrząc na przechodzącego Harma obok jej drzwi

A dasz redę wyjść wcześniej z pracy?

Jeśli bym część pracy wzięła ze sobą do domu. A dlaczego pytasz?

Musimy pojechać do jubilera wybrać obrączki.

Clay udało ci się wybrać dla mnie pierścionek, więc i obrączki powinieneś też dobrze wybrać. Nie sądzę bym ci była do tego potrzebna.

Saro czy możesz chodź trochę wykazać zainteresowanie naszym ślubem.

Dobrze Clay – do jej biura weszła Jen - wyjdę wcześniej.

Będę na ciebie czekał przed biurem. – rozłączył się

Pani pułkownik – zaczęła Jen jak tylko zobaczyła jak Mac odkłada słuchawkę

Tak?

Admirał wzywa panią do siebie. A te dokumenty kazał pani przekazać porucznik Roberts.

Dziękuję Jen – Mac wzięła od niej dokumenty i położyła na stertę. Po chwili wstała. Z biurka wzięła jedną z teczek i poszła zanieść ją Harmowi. Weszła do jego biura. Zobaczyła jak rozmawia z kimś przez telefon. Położyła teczkę przed nim i już chciała wyjść gdy dał jej znak ręką by zaczekała.

Mac mój brat się żeni – powiedział jak odłożył słuchawkę – zaprasza nasz na ślub. Oficjalne zaproszenie jeszcze nam wyśle.

Pogratuluj mu ode mnie.

W tym momencie otworzyły się drzwi i wpadła przez nie radosna Kate Gali. Nie zwróciła uwagi na Mac od razu podbiegła do Harma i rzuciła mu się na szyje. Harm jej zachowaniem był nie mniej zdumiony jak Mac, która patrzyła na tą scenę.

Jestem w ciąży – powiedziała

Mac poczuła się jakby dostała w twarz. Te słowa odbiły się echem w jej głowie.

to wspaniale – usłyszała głos Harma dobiegający jakby z bardzo daleka. Stała jak słup soli.

gratuluję – powiedziała nie swoim głosem. Kate oderwała się od Harma i odwróciła się w jej stronę. Dopiero teraz zauważyła, że tu jest.

Mac – ruszyła w jej kierunku

Przepraszam, admirał mnie wzywał – powiedziała Mac i szybko wyszła zanim Kate zdążyła do niej podejść. Szła przed siebie, jak automat. W jej głowie dźwięczały te słowa jakie wypowiedziała Kate. Przed oczami miała jej obraz tulącej się do Harma. Nie mogła w to uwierzyć. Sam pyta o jej prywatne życie, o to z kim się spotyka, podczas gdy On! Czuła jak pod powiekami wzbierają jej łzy. Złapała za płaszcz i wybiegła z budynku po drodze potrącają Budda i Jen, która za nią coś wołała, ale ona nawet tego nie słyszała. Biegła tak przed siebie. Sama nie zdając sobie do końca sprawę gdzie idzie. Nogi same ją niosły. Otworzyła jakieś drzwi i w końcu usiadła. Harm i Kate, byli razem.

Co podać? – usłyszała głos barmana. Podniosła oczy. Zorientowała się, że jest w jakimś barze. Nawet nie wiedziała jak tu trafiła.

Sok pomarańczowy i wódkę – dodała po namyśle.

Barman postawił przed nią szklankę soku i kieliszek wódki. Kate jest w ciąży. I co z tego. Dlaczego tak tym się przejmuje? Bo ojcem jej dziecka jest Harm. To ta blondyna, urodzi mu dziecko nie ona. Pociągnęła łyk soku. Popatrzyła na kieliszek stojący przed nią. Dlaczego tak tym się przejmuję? Przecież już za parę tygodni wychodzę, za mąż, za Webba. To jego dzieci urodzę. Wyobraziła sobie dom do którego wraca. Witają ją dzieci i po chwili jej mąż Clay. Zaśmiała się gorzko.

Niech cię szlag Harm – złapała za kieliszek. Trzymała go w ręce i przyglądała mu się – Nie jesteś tego wart. Oboje nie jesteście tego warci. – po czym wlała zawartość kieliszka do soku. Wstała i wyszła z baru. Nie wróciła do biura. Złapała taksówkę i pojechała do domu. Nie obchodziło ją w tej chwili, czy będą ją szukali w biurze. Nie chciała teraz nikogo wiedzieć. Usiadła na kanapie i zatopiła się w swoich myślach. Po chwili zadzwonił telefon.

Mac tu Harm. Gdzie jesteś? Admirał cię szuka. Powiedziałem mu... – Mac wyrwała wtyczkę od telefonu. Nie chciała słyszeć teraz jego głosu. Pewnie, był z siebie dumny. Chodził po biurze i wszystkim obwieszczał radosną nowinę, że zostanie ojcem. To będzie zabawne. Harm przewijający pieluchy, wstający w nocy do dziecka, chodzący do szkoły na wywiadówki. Wywołało tu uśmiech na twarzy Mac. Będzie zabawne patrzeć na to wszystko. Tyle, że ona nie będzie tego widzieć. Pociągnęła nosem

Weź się w garść marines. – powiedziała do siebie – masz przecież Claya.

Przypomniała jej się, że miał przyjechać pod jej biura i czekać na nią. Złapała szybko za telefon komórkowy i wykręciła do niego numer.

Clay

Sara coś się stało? Chyba nie chcesz powiedzieć, że musisz zostać w pracy.

Nie właściwie, to już jestem w domu i jakbyś chciał to możemy pojechać do tego jubilera.

To świetnie będę u ciebie za pół godziny.

Sara poszła do łazienki ogarnąć się. Zobaczyła, że ma smugi od tuszu spowodowane tym, że płakała. Szybko doprowadziła się do porządku i przebrała. Po chwili pojawił się Webb. Przywitała go jak gdyby nigdy nic się nie stało, po czym pojechali do jubilera.

Co sądzisz o tych? – Webb wskazał na obrączki z diamentami

Wole te – Sara wzięła do ręki gładką obrączkę.

Skromna.

Ale, za to ładna – uśmiechnęła się do niego – i nie muszę się martwić, że oczko może wypaść.

Można na niej wygrawerować napis – powiedział sprzedawca

Co ty na to? – spytał ją Webb

Wolałabym żeby została taka jaka jest. Bez żadnych wzorów i napisów.

Może wygrawerujemy na niej naszą datę ślubu.

Nie Clay, taka jest idealna.

Harm próbował jeszcze kilka razy dodzwonić się, do Sary ale telefon milczał. Tak samo, jak komórka. Admirałowi powiedział, że Mac musiała pojechać do klienta w nagłej sprawie. Nie był pewny czy w to uwierzył, ale to go uspokoiło. Wieczorem podjechał do niej. Nadal nie odbierała telefonu, a chciał ją uprzedzić przed admirałem. Zapukał do drzwi. Po chwili otworzyła mu ubrana w szlafrok.

Harm co tu robisz? – spytała zaskoczona

Mogę wejść? – i nie czekając na odpowiedź wszedł do środka

Harm to nie jest dobry pomysł – powiedziała nadal nie zamykając drzwi.

Kochanie kto to?

Harm spojrzał na Mac zdumiony. Z pokoju wyszedł Webb w samych bokserkach.

Harm, miło cię widzieć – podszedł do Sary i objął ją w pasie. Harm poczuł się nie na miejscu.

Siadaj – powiedział do niego uprzejmie Webb – może się czegoś napijesz?

Nie, ja tylko na chwile.

Daj spokój. Dostałeś już zaproszenie na nasz ślub?

Ślub? – Harm oniemiał

Z Sarą pobieramy się za niecałe trzy tygodnie. – Webb posłała mu uśmiech zwycięscy. Harm miał ochotę zetrzeć ten jego uśmiech z jego twarzy.

Nic mi nie mówiłaś – spojrzał na Sare.

Jakoś nie było okazji – Mac intensywnie myślała jak wybrnąć z tej sytuacji – Clay kochanie, przyniesiesz mi soku. Proszę. – zrobiła do niego słodkie oczka. Webb skinął głową i poszedł do kuchni.. Sara szybko zbliżyła się do Harma – mów szybko po co tu przyszedłeś

Chciałem, cię uprzedzić przed admirałem. Szukał cię dzisiaj. W końcu powiedziałem mu, że pojechałaś do klienta w pilnej sprawię

Dzięki. A teraz idź – Mac wypchnęła go niemal za drzwi.

Harm już poszedł – z kuchnie wyszedł zadowolony Webb

Caly co to miało być?

Myślałem, że wie o naszych zamiarach. Nikomu nie mówiłaś? – podał jej sok, a sobie nalał whisky

Nie należe3 do tych osób, które o swym szczęściu rozpowiadają całemu światu.

Dlatego nie zaprosiłaś nikogo na ślub?

To ma być skromna uroczystość. Uznałam, że lepiej będzie ich nie zapraszać.

Harm wyszedł zły od Sary. Nie tego się spodziewał. Czuł się okropnie. Wiedział, że się spotykają, ale Mac mu nic nie wspomniała o ślubie. I to z kim? Z tym parszywym, gnidą. Lubił Webba, pomagał mu już nie raz, tak samo jak on jemu. Ale to była już przeszłość. Odkąd zobaczył jak całuje się z Sarą w Paragwaju sympatia do niego zaczęła maleć, a teraz przeradzała się w nienawiść. Będąc tam w mieszkaniu miał ochotę przywalić mu za to co pozwiedzał i co zrobił. Spojrzał na niego jak na kogoś kto jest przegrany. Webb jako mąż Sary. Mógł to znieść jedynie w tedy, gdy będzie pewny, że Mac jest z nim szczęśliwa, że naprawdę tego chce. W takim przypadku usunie się w cień i będzie jej życzył wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Lecz niech tylko stanie jej się krzywda, to nie będzie ręczył za siebie. Nic go w tedy nie uchroni. Zachowuję się jak starszy brat – przemknęło mu przez myśl. Po prostu nie chciał, by kolejny facet ją zranił.

Przez kolejny tydzień zarówno on jak i Mac unikali się wzajemnie. Jak już dochodziło, do spotkań między nimi, to rozmawiali tylko na tematy służbowe. W biurze szybko rozeszła się plotka, o tym ,że Mac wychodzi za mąż. Nie była zadowolona z tego. To co chciała ukryć wyszło na jaw i już wszyscy o tym rozmawiali gratulując jej. Jej nie pozostało nic innego jak tylko z udawanym uśmiechem przyjmować te gratulacje. Harm znosił to ze stoickim spokojem, chodź w środku, aż się gotował. Nie mógł znieść jak słyszał jak rozmawiają o Webbe i Mac. Wolał zająć się pracą.

Panie komandorze? – podszedł do niego Budd

Co jest Budd?

Chodzi o panią pułkownik. Nie sądzi pan, że to dziwne, że nikogo z biura nie zaprosiła na ślub. Chyba, jedynie pana.

Mnie też ten zaszczyt ominął i jakoś tym się nie przejmuje.

Ale mimo wszystko, to trochę dziwne.

Budd. Mac chce skromne wesele, by nikt nie widział jej szczęścia. Co mnie jakoś nie dziwi. A teraz wybacz, bo się spieszę na rozprawę. – wyminął go i podszedł do windy. Za chwile nadeszła Mac, chciała się już cofnąć, ale on ją zauważył i uśmiechnął się do niej. Podeszła bliżej. Stanęła obok niego i czekali razem w milczeniu na windę. Mac wydało się, że jedzie ona cała wieczność.

Jak tam sprawa major Evans? – spytał o cokolwiek Harm, byleby tylko zacząć rozmowę.

Jutro zapadnie wyrok. Pewnie ją uniewinnią.

Winda w końcu przyjechała. Wsiedli oboje. Znowu pomiędzy nimi zapadło milczenie. Mac wydało się, że jadą bardzo po woli. Nagle wokoło zrobiło się ciemno i winda stanęła.

tylko nie to – powiedziała

chyba utknęliśmy.

Mam nadzieje, że to zaraz naprawią.

Jest tam kto? – Harm zaczął uderzać w drzwi – utknęliśmy w windzie

Głośniej, może ktoś nasz usłyszy – powiedziała sarkastycznie

Masz jakieś inne pomysły? – Mac milczała – tak myślałem.

Ile to może potrwać?

Nie wiem. Trochę pewnie im czasu zajmie zanim sprowadzą kogoś. Nie martw się, jak kocha to poczeka.

Kto?

Clay, bo chyba cię kocha skoro chce się z tobą ożenić.

A ty, nie żenisz się z Kate? O przepraszam, ty już się z nią ożeniłeś.

Mac, to był fikcyjny ślub. Sytuacja tego wymagała. Skąd ci przyszło do głowy, że chciałbym się z nią ożenić.

Jest w ciąży i każdy przyzwoity facet by się ożenił z matką swojego dziecka.

Chwila Mac – wszedł jej w słowo – chyba nie myślisz, że to moje dziecko. – Mac milczała – Ty naprawdę tak sądziłaś?

Po tym, jak zobaczyłam, jak ona wbiega do twoje biura i rzuca ci się na szyję to mówiąc, sądziłam...

Mac Kate to nie ja jestem ojcem tego dziecka. My się tylko przyjaźnimy. Spotykamy się od czasu do czasu jak starzy przyjaciele. Między nami nic nigdy nie było.

A ja myślałam.. – Mac kucnęła i zasłoniła twarz dłonią.

Mac wszystko w porządku? – Harm podszedł do niej. Przykucnął i dotknął jej ręki. – Mac?

Odsłoniła rękę z twarzy. Powoli podniosła wzrok na Harma. Pomimo mroku ujrzał ich blask. Dotknął dłonią jej policzka. Ona wtuliła się w nią, taką ciepłą.

Powinienem ci to od razu powiedzieć. – W windzie zapaliły się światła. Wstali oboje, lecz nadal byli blisko siebie.

Chyba już naprawiają – powiedział Harm

Jest tam ktoś? – usłyszeli wołający głos z zewnątrz.

Tak. Otwórzcie szybko! – odkrzyknął Harm.

Po chwili drzwi się otworzyły. Z ulgą oboje wyszli z windy.

To był chwilowy spadek napięcia, ale wystarczyło żeby winda się zatrzymała. – wyjaśnił mechanik. Harm nie zwrócił na niego uwagi. Pognał na sale sądową. Następnym razem pójdę schodami – pomyślał. Chyba, że Mac będzie jechać.

jesteś pewna, że nie chcesz nikogo zaprosić? Nawet tej malej smarkuli, co była u ciebie na święta? – spytał ją Webb

Nie nazywaj tak Chloe. Dziewczyna swoje przeszła w życiu. A na ślub nie przyjedzie, bo ma szkołę.

Chociaż mówiłaś jej, że wychodzisz za mąż?

Oczywiście – skłamała – życzy nam szczęścia.

Ostatnio mówiła, że nam złoży gratulację po naszym ślubie. – Webb pociągnął łyk whisky

Widać zmieniła zdanie.

Dobrze, że my nie będziemy mieć dzieci. Nie zniósł bym takiego dzieciaka.

Jak to? – Mac odłożyła czytaną gazetę i spojrzała na niego – nie chcesz mieć dzieci? Nic mi o tym nie mówiłeś.

Bo nie rozmawialiśmy na ten temat. Mac wiesz dobrze jaka jest moja praca. Nie chce ryzykować, że mogą mi porwać dzieci. Poza tym ja się nie nadaję na ojca. Wyobrażasz sobie mnie w tej roli? Wiecznie w rozjazdach, na jakiejś misji z której do końca nie wiadomo czy wrócę.

Za to ja mogę siedzieć w domu i oczekiwać twojego powrotu lub telefonu mówiącego, że gdzieś zginąłeś.

Jesteś żołnierzem. Szkolili cię do takich sytuacji.

Nie do tego, by czekać na telefon z wieściami o mężu – Mac wstała i rzuciła gazetę na stół. Poszła do drugiego pokoju. Miała dość Webba i tej jego arogancji.

Dzień ślubu zbliżał się nieubłaganie. Mac z dnia na dzień miała coraz większe wątpliwości czy powinna to robić. Wcześniej też je miała, ale po tej rozmowie w windzie, były one jeszcze większe. Nie chciała krzywdzić Claya. Kochał ją i dawał jej to odczuć. Pragnął jej, podczas gdy Harm nie dał jej tego nigdy odczuć. Może parę razy, ale zaraz się wycofywał do swej skorupy. Zawsze coś stawało im na przeszkodzie. Może dlatego byli przyjaciółmi i tak ją traktował. Nigdy nie dał jej odczuć, że chce czegoś od niej więcej. Zachowywał się wobec niej inaczej niż w przypadku innych kobiet. Znali się już tyle lat, że gdyby coś pomiędzy nimi miało być, dawno już by się stało. Widać nie byli sobie przeznaczeni. Wątpliwości nie opuszczały jej do ostatniego dnia.