Koniec roku szkolnego w pracy, rada pedagogiczna i sesja egzaminacyjna na studiach pochłonęły mnie całkowicie. Wiem że przerwa była długa, dlatego dziś przed wami kolejny rozdział.

vvv

Z pozostałych ogłoszeń, wiem że sporo z was czeka na dalsze odcinki moich filmów, ale je ruszę dopiero w lipcu. Jeszcze trochę cierpliwości. ( Tych którzy ich nie znają zapraszam na mojego chomika Lady-Aislin albo na youtube: Catalina M)

vvv

Grim, grim, grim... nie mów mi tu o starości. Zawsze będziemy młode i piękne ;) Cieszę się że mnie znalazłaś i wróciłaś do czytania moich opowieści. Ja również wolę ten tekst po zmianach. Zresztą dlatego kilka ze starych czeka na tak zwany remont. Odezwij się do mnie na chomiku to sobie pogadamy ;)

Dzisiaj mam dla ciebie twoje upragnione spotkanie Harry'ego z jego gościem ;)

vvv

Ana - dziękuję za komentarz, doceniam zwłaszcza te od cichych czytelników. Co do Snape'a, to jeszcze troszkę ale masz rację coraz bliżej, coraz bliżej.

Ldorotka - tak od czasu jak czytałaś pojawiło się troszkę nowości, a stare rozdziały zostały poprawione.

Maja - właśnie o to chodzi, cały urok Avisa w tej jego tajemniczości. ;)

vvv

Liczę na wiele komentarzy i zapraszam do lektury.

][ ][ ][

Takie małe ostrzeżenie, w tym rozdziale mogą pojawić się przekleństwa, żeby nie było że nie uprzedzałam. Poza tym, w pewnym momencie zmienia się punkt widzenia, ale bez problemu powinniście się zorientować kto jest kim.

Rozdział 16

Na to byś musiał sobie zapracować

][ ][ ][

Opierając czoło o chłodną szybę, wpatrywał się w powoli szarzejący horyzont. Świtało. Na jaśniejącym niebie nie było ani jednej chmurki i wszystko wskazywało na to, że pogoda nie będzie się różniła od wczorajszej. Powinien się z tego cieszyć, ale wcale nie odczuwał radości. Ostatnie dwa dni zupełnie go rozstroiły i zaczynał zastanawiać się nad tym, co ma dalej zrobić. Nie, nie chodziło nawet o powracające wspomnienia... te przez ostatnie dni nie pojawiały się. Faktem który wprowadzał go z równowagi była obecność jego nowego ochroniarza, a właściwie jej brak.

Kenji, tak jak zapowiedział Voldemort, przybył o świcie, tuż po nocy w czasie której po raz ostatni rozmawiał z Czarnym Panem. Ich pierwsze spotkanie nie wyglądało jednak tak, jak się tego spodziewał. Prawdę mówiąc Kenji nie bardzo przejmował się swoim zadaniem...

vvv

Odgłos kroków na drewnianej podłodze, wyrwał go z kolejnego niespokojnego snu. Zerwał się i spojrzał w stronę znajdującego się tuż przed nim intruza. Chłopak wyglądający na starszego niż on, zatrzymał się w drzwiach prowadzących na taras. Jego wygląd, zaskoczył go. Nie, nie chodziło nawet o styl ubierania. Ten nie różnił się w zasadzie od rzeczy jakie nosił każdy przeciętny nastolatek. Nie miało także dla niego znaczenia to, że chłopak jest Azjatą. To co najbardziej go zaskoczyło, to podłużna blizna która zaczynała się tuż nad jego lewym okiem i prostą linią ciągnęła się aż do policzka.

Nie jest to ślad po zranieniu które dziecko może sobie od tak zrobić. Ta linia jest na to stanowczo zbyt równa... - jawnie mu się przyglądając, w którymś momencie zmieszał się, orientując, co właściwie robi. Żeby pokryć złe pierwsze wrażenie, jakie z pewnością w ten sposób wywołał, Harry odkaszlnął i przerwał ciszę która coraz bardziej zaczynała między nimi ciążyć.

- Cześć, jestem Harry. - powiedział i uśmiechnął się, mając nadzieję, że jego głos nie zdradza zbyt wiele zdenerwowania. - Przykro mi, że zostałeś wmanewrowany w tą sprawę... no ale na szczęście to miejsce nie jest takie złe na spędzenie wakacji. - dodał, aby przełamać lody.

Stojący przed nim chłopak jedynie prychnął w odpowiedzi i odwrócił się, jego długie włosy falowały, gdy się oddalał.

Harry całkowicie zignorowany, jeszcze długo wpatrywał się w miejsce w którym po raz ostatni tego ranka widział swojego ochroniarza.

][ ][ ][

To była ich pierwsza i zarazem ostatnia "rozmowa". Od tego czasu Kenji wychodził z samego rana i wracał dopiero późnym wieczorem kompletnie ignorując to, że miał go pilnować. Prawdę mówiąc ten brak nadzoru nie przeszkadzał Harry'emu zbytnio, jednak denerwował go to, że jest całkowicie lekceważony.

Malo mnie interesuje dokąd chodzi i co robi przez cały dzień, ale nie rozumiem czemu w ogóle ze mną nie rozmawia? Czemu zdaje się wściekły za każdym razem gdy mnie widzi? Cholera nawet to jak ma na imię wiem jedynie dzięki skrzatce! - czując, że zaczyna go nosić, wstał decydując się wybrać na spacer. Od rozmowy z Voldemortem nie oddalał się od domu w obawie przed kolejnym atakiem, jednak skoro przez dwa dni nic się nie stało, nie zamierzał dłużej pozostawać zamknięty w czterech ścianach.

Muszę stąd wyjść choć na chwilę, albo oszaleję.

][ ][ ][

Nim dotarł do lasu, słońce już wstało, chociaż i tak w gęstwinie drzew, nie dawało zbyt wiele światła. Ścieżka była ledwo widoczna i musiał uważać gdzie stawia nogi. Powinien poczekać aż się przejaśni, ale nie chciał. Wolał się potykać o własne nogi niż spędzić kolejną godzinę na bezsensownym oczekiwaniu.

Planował dzisiaj ponownie obejrzeć odnaleziony niedawno wodospad. Idąc, po raz kolejny, instynktownie wiedział kiedy skręcić. Może był przy nim tylko raz, ale miał pewność, że się nie zgubi. Nie mógł się zgubić. Bez wahania wybierał kierunek, ciągnięty na miejsce niczym po sznurku.

W końcu, uśmiechnął się już z daleka słysząc szum spadającej wody. Dźwięk narastający z każdym jego kolejnym krokiem, był kojący, Niepokój który od rana nie pozwalał mu pozbierać myśli, powoli znikał, rozjaśniając umysł. Planował ponownie spróbować otworzyć jaskinię ukrytą pod wodospadem i przejrzeć wszystkie jej zakamarki. Wyczuwając pod palcami, ukrytą w kieszeni niedużą latarkę, czuł się przygotowany na każdą ewentualność.

Może wreszcie uda mi się odkryć w jaki sposób działa ta jaskinia... Muszę wiedzieć czy ta melodia która wtedy usłyszałem była jedynie wytworem mojej wyobraźni, czy też rzeczywiście pojawiła się znikąd i w kilka minut pozwoliła mi pozbyć się paskudnego bólu głowy. - wciąż pogrążony w myślał, wyszedł na niewielką polankę i zamarł orientując się, że ktoś już tam jest.

Chłopak siedział nad wodą, plecami do niego. Nie widział jego twarzy, ale wystarczyło mu jedno spojrzenie, żeby zrozumieć z kim ma do czynienia. Kolorowe sznurki którymi ten miał związane swoje grafitowe włosy, już przy ich pierwszym spotkaniu przyciągnęły jego uwagę, wiedział więc, że nie może być mowy o pomyłce. - Decydując się wykorzystać okazję i w końcu z nim porozmawiać, Harry zrobił krok do przodu, zaraz jednak zatrzymał się w pół ruchu.

Co mam mu powiedzieć? - sam nie wiedział jak zacząć rozmowę. - Czy mam uśmiechnąć się i spróbować nawiązać rozmowę? Tylko czy wtedy ponownie mnie nie zignoruje?! Nie mam zamiaru biegać za nim po lesie! - nawet nie zauważył, że przygryza sobie wargę. - Może powinienem po prostu go opierdzielić za ignorowanie poleceń Czarnego Pana... tylko w sumie czy aby na pewo chcę żeby on je skrupulatnie wypełniał? - wciąż niezdecydowany nie zauważył, że przesunął nogę i stanął na suchej gałązce. Szum wodospadu sprawił, że dla niego samego dźwięk był niemal niesłyszalny, ale wystarczył, aby zwrócić uwagę siedzącego przy wodospadzie chłopaka.

Ich oczy spotkały się i nie mając już drogi odwrotu, Harry po prostu ruszył przed siebie, zmniejszając dzielącą ich odległość. Gdy zatrzymał się zaledwie kilka kroków od niego, wciąż nie był pewny jak rozpocząć rozmowę. Jednak nim wpadł na jakiekolwiek rozwiązanie, Kenji odezwał się pierwszy:

- Po co mnie szukałeś? Nie zamierzam zostać twoim przyjacielem Potter. - zadrżał mimowolnie pod tym nieprzeniknionym spojrzeniem zaraz jednak zebrał się w sobie i jeszcze bardziej zmniejszając dzielącą ich odległość, odpowiedział:

- Nie szukałem cię. Nie mam również zamiaru zmuszać cię do zostania moim przyjacielem. Na to byś musiał sobie zapracować. Wydaje mi się jednak, że powinniśmy porozmawiać. Sądzę że musimy wyjaśnić sobie parę spraw zanim Voldemort przybędzie z kolejną wizytą. - Kenji wstał i pochylając się nad nim, wysyczał:

- Nie mamy o czym rozmawiać. Skoro zostałem zmuszony do spędzenia wakacji w tym miejscu, zrobię to, ale to wszystko. Nie mam ochoty niańczyć cholernego zbawcy jasnej strony. W ogóle nie rozumiem po co Czarny Pan przejmuje się kimś takim jak ty, ale szczerze mówiąc, mało mnie to obchodzi. - słysząc to Harry pozwoli by starszy chłopak go wyminął, jednak nim ten miał okazję oddalić się, odpowiedział:

- Ja również nie mam ochoty na to, żebyś mnie pilnował, ale powinieneś zastanowić się nad tym, jak zamierzasz wytłumaczyć się przed Voldemortem. Nie jestem pewien czy o tym wiesz, ale on zagląda tutaj co trzy dni. - jeszcze zanim się odwrócił, wiedział, że Kenji zatrzymał się. Pozwolił na to, żeby ich oczy ponownie się spotkały i dodał: - Nie martw się, nie zamierzam na ciebie donosić. Jednak jeśli Voldemort przyłapie cię na szwendaniu się gdzieś daleko ode mnie, tłumaczył się będziesz sam. - ignorując go już całkowicie, ponownie skierował spojrzenie na wodospad i wolnym krokiem ruszył w stronę wody.

Zastanawiał się co Kenji zrobi z informacjami jakie mu przekazał, ale nie zamierzał odwracać się, żeby sprawdzić czy ten wciąż jest w pobliżu. - Teraz decyzja należy już tylko do niego. - Wdrapując się po śliskich stopniach, pozwolił by jego myśli całkowicie ogarnęło zadanie które przed sobą postawił. Zastanawiając się, od czego zacząć najpierw, zatrzymał się na ostatnim stopniu. Teraz od znalezienia się w jaskini dzieliła go już tylko ściana rozpryskującej się wody.

Najpierw powinienem obejrzeć jej górną część? A może lepiej od razu zejść w dół? - wciąż nad tym rozmyślając, wsunął rękę pod lodowatą wodę. Postąpił krok do przodu, jednak nim miał szansę zrobić kolejny ruch, świat rozmył się przed jego oczami i znów myślami znalazł się zupełnie gdzie indziej...

vvv

- Nie zgadzam się! - ze wstrętem odrzucił krwistoczerwoną szatę na łóżko. - W życiu tego nie włożę!

- Włożysz. Tym razem twoje zdanie nie ma żadnego znaczenia. Będzie tak jak powiedziałem.

- Chyba śnisz!

- Nie mam czasu na spory z tobą. W tej sprawie wszystko już zostało ustalone. Pełnia jest już jutro i ceremonia odbędzie się o czasie.

- Mam gdzieś te twoje ustalenia! Nie wezmę udziału w tej ceremonii! Ani dzisiaj ani jutro ani nigdy!

- Weźmiesz. Zrobisz dokładnie to co trzeba... - zadrżał gdy zbliżył się jeszcze bardziej ograniczając dzielącą ich przestrzeń. Schwycony za podbródek spojrzał mu w oczy, po raz kolejny przeklinając reakcję własnego ciała.

- Nie zrobię tego. Nie w ten sposób. - chciał by jego głos brzmiał stanowczo, ale nie bardzo mu się to udało.

- Spokojnie mój mały, wszystko będzie tak jak trzeba. Zobaczysz.

- Ja... - zaczął, jednak jego protesty zostały uciszone delikatnym pocałunkiem. Początkowo protestował, jednak w końcu przymknął oczy, poddając się całkowicie. Gdy ich usta się rozdzieliły. tuż przy uchu usłyszał jego cichy szept:

- Po tej ceremonii nic nie stanie nam na drodze. Już zawsze będziesz należał do mnie. Nikt mi ciebie nie odbierze.

Skoro chcesz mnie mieć, chyba nie wiesz, w co właściwie się pakujesz...

][ ][ ][

Nie martw się, nie zamierzam na ciebie donosić. Jednak jeśli Voldemort przyłapie cię na szwendaniu się gdzieś daleko ode mnie, tłumaczył się będziesz sam. - wściekły uderzył pięścią w drzewo. - Cholera!

Jak on śmie mnie pouczać?! Myśli że przestraszy mnie i będę robił wszystko co sobie zażyczy?! Jeszcze czego!

- Cholera! Dlaczego Czarny Pan w ogóle toleruje tego smarkacza? Po co wciąż trzyma go przy życiu? - osunął się przy drzewie i usiadł, opierając o nie plecami. - Nie potrafię tego zrozumieć...

Po co Czarnemu Panu Potter? Skoro ma go w swoich rękach, czy nie powinien go od razu ukatrupić i byłoby po sprawie? Co mu daje użeranie się z tym smarkaczem? - westchnął przymykając oczy, - Czy trzyma go jako zakładnika? Tylko jeśli tak jest, dlaczego Potter ma tyle swobody? Czy nie lepiej byłoby zamknąć go w jakimś lochu i trzymać pod kluczem?

Miałbym wtedy mniej problemów...

Poza tym, czemu mam pilnować by temu złotemu rycerzykowi nic się nie stało? Czarny Pan twierdził, że dzieciak jest chory, ale ten wydaje się być najzupełniej w porządku. Czy to możliwe że Czarny Pan o tym nie wie? Czyżby Potter go oszukiwał?

Nie to chyba niemożliwe... taki idiota nie byłby w stanie oszukać Czarnego Pana... Ten z pewnością zabiłby go przy pierwszej próbie...

Donośny plusk sprawił, że poderwał się. - Co jest? - nie oglądając się za siebie pobiegł w kierunku źródła dźwięku. - Czy ten idiota zdecydował się zabić by uprzykrzyć mi życie? - W kilka sekund ponownie był na polanie którą niedawno opuścił. Rozejrzał się, ale Pottera nie było nigdzie w zasięgu wzroku.

- Wskaż mi - rzucił wyciągając różdżkę i zaraz zaklął gdy w tym samym momencie dostrzegł go. Wbiegając do wody, wyciągnął różdżkę przed siebie i niewerbalnym - Wingardium Leviosa, uniósł Pottera w powietrze. Lewitując go na brzeg, sam ostrożnie wycofywał się z wody. Gdy wreszcie nieruchome ciało spoczęło u jego stóp, uklęknął przy nim i sprawdził puls. Ledwie poczuł, że całe napięcie z niego uchodzi gdy dotarło do niego, że dzieciak oddycha.

- Kurwa Potter, życie ci niemiłe! - potrząsnął nim wściekły. Potter nie zareagował. - Potter? - klepnął go kilka razy w twarz, w dalszym ciągu jednak nie uzyskał żadnego odzewu. - Hej dzieciaku, obudź się!

Dalej nic.

Czując, że serce ponownie podchodzi mu do gardła, ostrożnie wziął go na ręce i ruszył w stronę domku. Ledwie wyczuwając jego ciężar w swoich ramionach, zaczął zastanawiać się, czy ten w ogóle cokolwiek je. Droga przez las zajęła mu dobre kilkanaście minut, ale przez cały ten czas Potter ani razu się nie poruszył.

Nie rób mi tego...

][ ][ ][

Ostrożnie ułożył wciąż nieruchome ciało na kanapie. Zastanawiał się co dalej, jednak nim wykonał ruch, zmaterializowała się przed nim skrzatka. Spojrzenie jakim go obdarzyła oraz jeden z jej palców wycelowany wprost w jego pierś, sprawiły że zadrżał mimowolnie.

- Co ty zrobić Panu Avisowi? Czy ty skrzywdzić Pana Avisa? - mając pełną świadomość tego co może z nim zrobić skrzacia magia, gwałtownie potrząsnął głową na znak zaprzeczenia.

- Nic mu nie zrobiłem. Wpadł do wody. Jak go wyciągnąłem był już w takim stanie. To naprawdę nie jest moja wina!

- Ty odejść. - Nie mając ochoty na utarczkę z rozwścieczoną skrzatką, posłusznie odsunął się, pozwalając jej dojść do Pottera. Zostawiając jej zajęcie się chłopakiem, zamarł zaczynając zastanawiać się nad tym, co właśnie usłyszał.

Pan Avis? Dlaczego nazwała Pottera Panem Avisem? Czy coś jej się pomieszało? A może Czary Pan wmówił jej że Potter ma tak na imię? To w ten sposób ukrył tego dzieciaka z dala od Dumbledore'a i jasnej strony? - uznając to za całkiem prawdopodobne, ruszył w stronę kuchni żeby nalać sobie szklankę wody. Odkręcając kran zapatrzył się w płynący strumień wody, czując, że coś mu w tym wszystkim jeszcze nie pasuje.

Avis... Avis? Gdzie ja to imię już słyszałem? - zakręcając wodę, wciąż nie mógł się oprzeć wrażeniu, że ktoś już mu kiedyś wspominał o osobie która miała tak na imię. - Avis... To nie jest normalne imię, nawet jak na czarodzieja. Nieczęsto ktoś wybierając imię dla swojego dziecka, używa do tego nazwy zaklęcia.

Avis... - nagle wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. Odwracając się gwałtownie w stronę kanapy, był w stanie powiedzieć tylko jedno.

- Niemożliwe.

][ ][ ][

Uścisk w płucach sprawiał, że każdy nabierany oddech wywoływał ból. Odrętwiałe palce nie chciały się ruszyć. Język przyklejał mu się do podniebienia. - Pić - poprosił ochrypłym głosem i z ulgą przyjął chłodne szkło które kilka sekund później ktoś przystawił mu do warg. Woda była pyszna.

Co się stało? - to była jego pierwsza myśl gdy tylko zaczął odzyskiwać kontrolę nad skołatanym umysłem. Ostatnie co pamiętał to, że wchodził po kamiennych stopniach by obejrzeć z bliska ukrytą za wodospadem jaskinię. - Stanąłem przed nią, wyciągnąłem rękę w stronę wody i... co było potem? Dlaczego film mi się urwał?

Oblała mnie zimna woda i...

Weźmiesz. Zrobisz dokładnie to co trzeba... Nie zrobię tego. Nie w ten sposób... Spokojnie mój mały, wszystko będzie tak jak trzeba. Zobaczysz... Po tej ceremonii nic nie stanie nam na drodze...

- Szlag! - zaklął przypominając sobie wszystko. - Kolejne wspomnienia... Przez dwa dni nic się nie działo, a jak wreszcie zdecydowałem się wyjść to... eszzz. - zaciskając zęby zmusił ciało do ruchu i usiadł otwierając oczy.

][ ][ ][

Bez problemu zrozumiał gdzie jest. Obraz tak dobrze znanego saloniku, uspokoił go, upewniając w tym, że jest bezpieczny. - Jestem w domu. - przebiegło mu przez myśl, gdy rozglądał się po pomieszczeniu. Nagle zamarł orientując się, kto prócz niego w nim jest.

- Kenji... - zaczął i urwał, czując, że brakuje mu słów. - To on mnie tu przyprowadził? Dlaczego? Czyżby zdecydował się jednak mi pomóc? Przestraszył się myśli o tym, że mógłby podpaść Voldemortowi?

- Wyjaśnij mi to.

Wyjaśnić? Co chce bym mu wyjaśnił? - zdezorientowany przyglądał się jak Kenji podchodzi bliżej i opada na krzesło tuż przy nim. - Pytasz dlaczego zemdlałem?

- Mało mnie kurwa obchodzi Potter to czy mdlejesz czy nie. Wyjaśnij mi dlaczego do cholery ta skrzatka nazywa cię Avis! - To pytanie było ostatnim jakiego się spodziewał. Nie był pewien jak ma na nie zareagować.

Czy powinienem mu powiedzieć? Voldemort mi tego nie zabronił, tylko czy ja sam tego chcę? - westchnął. - W sumie Kenji i tak pewnie nie da mi spokoju dopóki nie pozna prawdy. Zresztą, może wreszcie zacznie traktować mnie normalnie?

Tylko dlaczego tak go denerwuje to, że skrzatka nazywa mnie Avis? Czyżby słyszał już wcześniej...

- Gdzie już słyszałeś to imię?

- Ja pierwszy zapytałem, Potter! Nie odpowiadaj mi pytaniem na pytanie! - Harry całkowicie zignorował jego krzyk i powtórzył:

- Gdzie usłyszałeś to imię? Jeśli mi nie powiesz, nie mamy o czym rozmawiać.

- Potter... nie próbuj mnie szantażować! Nie bawi mnie to!

- Nie szantażuję cię. Skoro chcesz się czegoś dowiedzieć, muszę usłyszeć, ile już wiesz. To ty oczekujesz informacji, nie ja. - po tych słowach zsunął nogi na podłogę i ostrożnie wstał. Zachwiał się, zaraz jednak odzyskał równowagę. Kierując się na zewnątrz, dał Kenjemu czas na przemyślenie. - Nie zamierzał więcej pozwalać mu na siebie krzyczeć. - Jeśli chce się czegoś dowiedzieć, to musi się trochę wysilić. Zresztą nie ma nic za darmo... ja też chcę poznać kilka faktów...

][ ][ ][

Rozsiadł się wygodnie na leżaku w ogrodzie i po prostu czekał. Czuł, że nie zajmie dużo czasu, aż ten do niego przyjdzie. Tak, co do tego, że się zjawi, miał jakąś dziwną pewność.

Nie pomylił się.

Nim minęło pięć minut usłyszał tuż za sobą kroki. Poczekał aż zbliży się i zajmie miejsce na jednym z krzeseł, dopiero po tym pozwolił sobie na spojrzenie w jego stronę.

- Gdzie usłyszałeś imię Avis? - po raz trzeci tego dnia zadał mu to samo pytanie i czekał. Czekał nie mając pojęcia, że odpowiedź jaką usłyszy, po raz kolejny wywróci wszystko do góry nogami.

][ ][ ][

- Od Ojca.

- Ojca?

- Mój Ojciec opowiadał mi o czasach zanim pokonałeś Czarnego Pana, Potter. W tamtym okresie, gdy Czarny Pan znajdował się u szczytu władzy, nie był sam. Śmierciożercy byli jego armią jednak tak naprawdę, wzmocnieniem jego siły był jeden człowiek, Avis Arawn. Do dziś wielu Śmierciożerców uważa, że to jedynie bajka, ale mój Ojciec był jednym z tych którzy widzieli go na własne oczy. Twierdził, że ostatnią rzeczą jaką by chciał, to uczynić sobie z niego wroga. Powtarzał mi, że był gotów na gniew Czarnego Pana ale, nigdy nie chciałby zwrócić na siebie uwagi osoby która kryła się w jego cieniu. Wyjaśnij mi więc łaskawie dlaczego ta głupia skrzatka naywa cię imieniem osoby stanowiącej niemal legenę?

- Ja... - nie wiedział co ma powiedzieć. Po prostu nie wiedział. - Byłem wzmocnieniem siły Czarnego Pana? Śmierciożercy się mnie obawiali? Mnie? Czy naprawdę byłem takim potworem, że oni... co ja takiego robiłem? Przecież to niemożiwe, żebym ja... ja... - nie był pewien, w co właściwie powinien wierzyć. - Kim tak naprawdę bylem, skoro nie zaliczano mnie do Śmierciożerćów? - nawet nie zauważył, że zaciska palce na materiale spodni. - Czy Kenji może powiedzieć mi coś więcej na ten temat?

- Co jeszcze wiesz na jego temat? - zadając to pytanie, miał tylko nadzieję, że głos nie zdradza tego, jak bardzo jest zdenerwowany.

- Nie Pottrer. Ja już się wypowiedziałem. Teraz twoja kolej na odpowiedź. Dlaczego srzatka nazywa cię Panem Avisem? - Zdawało mu się, że wzrok Kenjego chce przewiercić go na wylot. Wciąż zastanawiał się, jak wiele mu wyjawić, w końcu jednak dostrzegając coś w jego spojrzeniu, uśmiechnął się, podejmując decyzję.

- Wydaje mi się, że znasz już na to odpowiedź.

- Potter ty...

- Tak, to ja jestem Avis Arawn.

][ ][ ][

- Panie, wszystko przebiegło tak jak mówiłeś.

- Wspaniale - obracając w palcach filiżankę, nawet nie spojrzał na klęczącego przed sobą sługę. - Czy pismo już zostało nadane?

- Tak Panie. Jest już przygotowane. Przejmiemy je o świcie, tuż po tym jak zostanie wysłane.

- Wierzę, że obejdzie się bez pomyłek.

- Możesz być tego pewny, Panie.

- W porządku. Możesz odejść. - odprawił go niedbałym ruchem ręki i ponownie się zamyślił.

Jeśli nie nastąpi nic nieprzewidzianego, to w ciągu trzech dni księga wreszcie znajdzie się tak gdzie powinna być już dawno temu. Tak. Co wtedy zrobisz Albusie? Co robisz gdy zorientujesz się, że po raz kolejny ubiegłem twoje plany? - uśmiechnął się i upił kolejny łyk wciąż parującej herbaty.

- Wkrótce wszystko będzie tak, jak powinno być już dawno temu, Avis.

][ ][ ][

Kenji - dla ciekawskich, jest to imię pochodzenia japońskiego - 健次, silny, zdrowy,następny. Imię to może mieć wiele tłumaczeń, w zależności od stylu zapisu, ja jak widać, wybrałam akurat to.

Avis - tak dla przypomnienia słówko to jest zaklęciem przywołującym małe ptaszki. W języku łacińskim oznacza ptaka, natomiast zgodnie z tłumaczeniem francuskim jest to informacja, ostrzeżenie.

][ ][ ][

Koniec Rozdziału 16