Dotarliśmy do kolejnego rozdziału. Tym razem udało mi się uporać z nim dosyć szybko. Myślę, że na kolejną część także nie będzie trzeba zbyt długo czekać. To taka mała rekompensata za tak długą przerwę między 15 i 16 rozdziałem. No ale teraz mamy wakacje, powinno więc iść znacznie szybciej. Zajęta będę dopiero od połowy przyszłego miesiąca, także na pewno do tego czasu coś jeszcze się pojawi. Być może więcej niż jeden rozdział, bowiem ostatnio pisze mi się całkiem nieźle.
Planuję także zabrać się za któryś z pozostałych tekstów, chociaż jeszcze nie do końca wiem który. W każdym razie jestem otwarta na propozycje.
vvv
Grimuś - znów robisz to samo! Jeden twój komentarz zmusza mnie do spojrzenia na historię z zupełnie innej perspektywy, masz rację ten Ojciec otwiera wiele możliwości... hmmm, wszystko przez ciebie! Teraz znów będę mieszać wątki, plątać i gotować je w tym wywarze ;)
][ ][ ][
Kolejny rozdział w którym mogą pojawić się przekleństwa, ale spokojnie, to tylko tak sporadycznie ;)
Rozdział 17
Po co miałbym kłamać?
][ ][ ][
- Tak, to ja jestem Avis Arawn.
Cisza jaka zapadła po jego słowach była wręcz ogłuszająca. Przez kilka sekund zdawało mu się, że nawet przyroda zamarła. Kenji wciąż siedzący tuż obok, wydawał się oszołomiony.
Nie popędzał go. Czekał aż oswoi się z tą myślą i zada mu kolejne pytanie, lub najzwyczajniej w świecie gniewnie wybuchnie. W sumie, bardziej obstawiał tą drugą opcję. Już dawno zauważył, że opanowanie jest ostatnią z cech które można było przypisać Kenjemu.
Dość szybko okazało się, że po raz kolejny miał rację...
- Nie łżyj Potter! Mnie nie tak łatwo nabrać! Może innych byłeś w stanie owinąć sobie w okół palca, ale ze mną ci się to nie uda!
- Nie kłamię.
- Chyba doszczętnie cię porąbało, skoro myślisz, że uwierzę w takie bajki! Pomijam że jesteś zbyt ciamajdowaty by się chociaż umywać do tego kim był Avis Arawn! Istotniejsze jest to, że on nie miałby obecnie piętnastu lat?! Twoje kłamstwo się nawet kupy nie trzyma! Przestań więc pierdzielić, bo mnie to wcale nie bawi!
Tym razem poczuł, że jemu samemu zaczynają puszczać nerwy. Wystarczająco nasłuchał się w swoim życiu obelg od Vernona Dursleya i nie zamierzał pozwolić na to, żeby ktokolwiek jeszcze go obrażał.
- Nie mów tak do mnie. - wysyczał, czując, że zaraz sam wybuchnie. By się uspokoić przymknął na kilka sekund oczy i wziął trzy uspokajające wdechy. Gdy ponownie spojrzał na Kenjego, wiedział już co robić. Powiedział więc tylko jedno...
- Udowodnię ci to.
- Udowodnisz? Ty? - szyderczy uśmiech który odmalował się po tych słowach na twarzy Kenjego dobitnie świadczył o tym, co on na ten temat myśli. - Świetnie, droga wolna Potter. Chcę to zobaczyć. Udowodnij. No już, czekam. - Harry zacisnął pięści, licząc w myślach do dziesięciu. Nie mógł pozwolić na to, żeby Kenji doszczętnie wyprowadził go z równowagi, w końcu rzucił:
- Znasz zaklęcie ujawniające wiek?
- Nie próbuj ze mną gierek Potter. W moim kraju czar ten zna praktycznie każdy czarodziej. Nawet dziesięciolatek sobie z nim poradzi.
- Świetnie, rzuć go na mnie.
- Słucham?
- Rzuć na mnie to zaklęcie. Sam powiedziałeś, że to potrafisz. Rzuć je,Wtedy otrzymasz swoją odpowiedź.
- W porządku, skoro sam się o to prosisz. Pewnie liczyłeś na to, że zrezygnuję, ale muszę cię rozczarować. Sam się władowałeś w pułapkę i będziesz musiał ponieść tego konsekwencje. - Harry tym razem mu nie odpowiedział. Gdy Kenji wyciągnął różdżkę i skierował ją na niego, skinął mu jedynie głową, na znak żeby zaczynał.
- Syntima. - Tym razem był przygotowany na napis powoli formułujący się przed jego oczami. Nie zaskoczył go. Zresztą poświęcił mu niewiele uwagi, dużo ciekawsze było obserwowanie szoku jaki odmalował się na twarzy Kenjego gdy tylko pojawiła się data.
- Widzisz. Po co miałbym kłamać, skoro prawda jest o wiele bardziej satysfakcjonująca? - nie wiedział skąd mu się te słowa wzięły. Wypowiedział je, zanim właściwie zastanowił się nad tym co robi.
- 1957 rok? 1957? Ty... jak? Przecież to niemożliwe! Co tu się kurwa dzieje! Ty naprawdę jesteś...? - Kenji plątał się w tym co mówi. Harry nie popędzał go. Czekał aż ogarnie myśli i zaakceptuje to co i tak nieuniknione. - Ale... w jaki sposób? Jak to możliwe?
- Albus Dumbledore.
- Nie rozumiem? - Kenji wydawał się zdezorientowany. - Czemu wspominasz dyrektora Hogwartu?
- Jeśli chcesz dowiedzieć się, w jaki sposób ja i Avis Arawn to jedna i ta sama osoba, możesz go o to spytać. To jego dzieło. Tylko uważaj, przypadkiem może cię pozbawić życia, gdy dowie się, że znasz prawdę. - sam słyszał sarkazm we własnych słowach, ale nie potrafił się go pozbyć. Zresztą, po tym jak traktował go Kenji, nie bardzo się tym przejmował.
- Nie zamierzam pytać tego porąbanego Starca o cokolwiek... ale powiedz mi, to prawda? To przez niego jesteś Potterem? Ale jak? W jaki sposób możesz być piętnastolatkiem? Czy to eliksir wielosokowy? Tylko kiedy miałby ci go podawać? Tutaj? Na wyspie? To nie ma sensu...
- To nie wielosokowy. Ja mam w tej chwili piętnaście lat.
- Jak nie wielosokowy to co? Reinkarnacja? Doszło do jakiejś zwariowanej wędrówki dusz? - słysząc to parsknął, zanim zdołał się powstrzymać.
- Reinkarnacja? Ja na takie rozwiązanie nie wpadłem. - Kenji po raz pierwszy się do niego uśmiechnął, Harry odpowiedział mu więc tym samym. - To nie reinkarnacja. Wyglądam jak Potter przez zaklęcie adopcyjne, a co do mojego wieku... słyszałeś kiedyś o magii ofiary? - Harry nie był pewny, czy to nie jedynie jego przywidzenie, ale wydawało mu się, że po tym pytaniu Kenji na moment pozieleniał na twarzy.
- Słyszałem. Znacznie więcej niż kiedykolwiek chciałbym się na ten temat dowiedzieć. Kilkukrotnie widziałem jak... - Kenji przerwał. Harry słyszał, że ten chce coś jeszcze dodać, ale Kenji nie dokończył myśli. Zamiast tego po chwili powiedział: - Czyli ten powalony Staruch cofnął twój wiek do momentu wykształcenia się twojego rdzenia magicznego.
- Tak.
- Jak wielu ofiar do tego potrzebował?
- Ofiar? - Harry poczuł się jakby ktoś dał mu w twarz. - Jak to ofiar? Przecież...
- Nie wiedziałeś na czym polega ten rytuał?
- Wiem. Wiem na czym polega, ale myślałem... wydawało mi się, że Dumbledore poświęcił jedną osobę.
- To niemożliwe. Nie przy tak zaawansowanym rytuale. Permanentne cofnięcie wieku wymaga zbyt wiele mocy magicznej, żeby wystarczyło złożenie jednej ofiary. No chyba że rzucający siebie również wlicza jako jedną z nich. Jednak z tego co się orientuję, ten Staruch cieszy się całkiem niezłym zdrowiem.
Harry musiał się odwrócić, bo poczuł, że zbiera mu się na wymioty.
Ofiary? Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym Voldemort? Obiecywałeś, że nie będziesz mnie okłamywał i zrobiłeś to po raz kolejny.
- Jak wiele musiałoby ich być do wykonania tego zaklęcia?
- Przynajmniej trzy. Oczywiście mógł też wykorzystać ich więcej, ale trzy są minimum jeśli nie chciał zginąć lub stracić całej swojej magii. Przy takiej ilości...
- Czekaj. - przerwał mu, dając znać ręką by nie kończył zdania. - Chyba nie chcę wiedzieć już nic więcej.
- W porządku, ale ja chcę poznać jeszcze jedną odpowiedź. Dlaczego?
- Co dlaczego? Pytasz dlaczego nie chcę o tym słuchać? Czy to nie oczywiste?
- Nie Pott... Avis. Pytałem, dlaczego Dumbledore zadał sobie tyle trudu żeby zrobić z ciebie Pottera? Po co mu to było?
Harry tym razem zawahał się przed odpowiedzią. Nie był pewien czy czymś takim powinien dzielić się z osobą której właściwie nie zna. - Czy to nie jest zbyt niebezpieczne? Może lepiej będzie jeśli to zachowam w tajemnicy? - zamyślił się, ale po chwili zmienił zdanie uzmysławiając sobie jeszcze jedną rzecz: - W sumie co on może zrobić z taką informacją? Z Czarnym Panem i tak nie zadrze...
- Dumbledore próbował pozbyć się Voldemorta. Zrobić to mógł jedynie posiadając mnie po swojej stronie. - po tych słowach przerwał uznając, że reszta wiadomości powinna jednak pozostać tajemnicą.
Nie chcę żeby ktoś jeszcze wiedział co się stało tamtej nocy gdy Voldemort przyszedł się mnie pozbyć. Nie chcę wyjawiać ani tego, ani informacji o tym w jaki sposób sprawiłem, że Voldemort na kilkanaście lat utracił swoje ciało.
- Ale w jaki sposób... - Kenji zaczął, ale odwracając się z powrotem do niego, Harry po raz kolejny mu przerwał:
- Nie pytał. Nic więcej nie dowiesz się na ten temat. Nie ode mnie. - Chociaż obstawiał, że Kenji będzie protestował i mimo wszystko starał się coś jeszcze z niego wyciągnąć, nic takiego nie nastąpiło.
- W porządku. Nie będę pytał. Skoro nie chcesz o tym mówić, nie mów. Tylko powiedz mi dlaczego wciąż żyjesz w przebraniu Pottera? Skoro Czarny Pan powrócił, czy nie chciałeś wrócić do swojego dawnego życia? - słysząc to, odchylił się na leżaku i zapatrzył w niebo, zastanawiając, jak ująć myśli w słowa. W końcu, gdy cisza zaczęła się nieznośnie przedłużać, wyszeptał:
- Jeszcze w czerwcu nie wiedziałem nawet że nie jestem Potterem. Teraz znam prawdę, ale moje wspomnienia z życia zanim otrzymałem imię Harry to jedynie strzępki przypadkowych zdarzeń. Nie mam dawnego życia do którego mógłbym powrócić. Co gorsze, wszystko wskazuje na to, że życie które dotąd wiodłem, także nie należy do mnie.
- Nie pamiętasz tego kim byłeś? - Kenji ledwie zadał mu to pytanie i zaraz sam sobie na nie odpowiedział: - Usunął ci wspomnienia. Rzucił na ciebie Obliviate żeby mieć cię po swojej stronie.
- To nie było Obliviate.
- Nie? Więc co?
- Eliksir. Eliksir usunął moje wspomnienia, a antidotum które przyjąłem próbuje mnie zabić. Zobaczymy czy szybciej odzyskam wspomnienia czy skręcę sobie kark spadając z czegoś.
- Antidotum próbuje cię zabić? O czym ty mówisz? Zaraz, czy to dlatego wpadłeś dzisiaj rano do wody?
- Tak. Antidotum przywraca moje wspomnienia, niestety często dzieje się to w najmniej odpowiednich momentach. Nie mam żadnego wpływu na to, kiedy się pojawiają.
- To dlatego Czarny Pan...
- Przysłał cię tu żebyś został moją niańką. - dokończył z przekąsem za niego i uśmiechnął się krzywo. - Zgadłeś.
][ ][ ][
Kończąc na tym rozmowę wstał i ruszył w stronę wyjścia z ogrodu. Musiał się przejść. To co usłyszał od Kenjego po raz kolejny namieszało w informacjach jakie od początku wakacji otrzymał. Ledwie opuścił tereny w okół domku, usłyszał za sobą kroki. Nie musiał się obracać, żeby wiedzieć, że to Kenji za nim idzie. Zresztą po tym co mu zdradził, zdziwiłby się, jakby ten go od tak zostawił.
Teraz już raczej nie będzie zaniedbywał zleconego mu przez Czarnego Pana obowiązku... nie jestem tylko pewien, czy aby na pewno cieszę się z takiego obrotu sprawy.
- Jak się z tym wszystkim czujesz? - niespodziewane pytanie sprawiło, że zatrzymał się i odwrócił:
- Nie musisz nagle zostawać moim przyjacielem. Jeszcze kilka godzin temu szczerze mnie nienawidziłeś. To, że nazywam się teraz inaczej nic nie zmienia. Wciąż jestem tym samym chłopakiem co wczoraj.
- Mylisz się Avis, dla mnie to zmienia bardzo wiele.
- To ty się mylisz. Możesz dalej do mnie mówić Potter. Dla mnie Avis to tylko puste imię, bez żadnego znaczenia.
- Nawet jeśli, to gdy odzyskasz wspomnienia, przestanie tak być. Poza tym, nie ma znaczenia czy nazywasz się Potter czy Arawn. Nienawidziłem cię za bycie wiernym pieskiem Dumbledore'a... Teraz wiem, że nim nie jesteś. Dlatego nie mogę cię dłużej nienawidzić.
- Skąd wiesz że do niego nie wrócę? Masz na to jakąś gwarancję? Może znów zostanę jego Złotym Chłopcem? - chciał coś jeszcze dodać, ale nim miał okazję, Kenji pokręcił głową w zaprzeczeniu i rzucił:
- Nie wrócisz. Nie będziesz już Złotym Chłopcem.
- Coś ty tego taki pewny?
- To po prostu widać.
- Hmm?
- Gdybyś dalej chciał być wiernym pieskiem Dumbledore'a, obecnie nie siedziałbyś na tej wyspie. Zresztą już teraz bardziej przestrzegasz tego co mówi Czarny Pan niż tego co powinieneś robić jako zbawca Jasnej Strony.
Tym razem zabrakło mu argumentów.
][ ][ ][
Nadszedł wieczór, a potem ciemna noc, jednak jemu wcale nie chciało się spać. Nie, nawet nie chodziło o to, że nie jest zmęczony. Po prostu miał już dość jak na jeden dzień. Po wspomnieniu które zrzuciło go z wodospadu, nie chciał oglądać żadnego więcej. Przynajmniej nie tej nocy.
Co to była za ceremonia? Dlaczego nie chciałem brać w niej udziału? - powracające wciąż te same pytania, zmusiły go do oderwania się od książki którą czytał. - Czemu Voldemort tak bardzo na nią nalegał?
- Szlag, dlaczego z każdym odzyskiwanym wspomnieniem mam jedynie coraz więcej dręczących mnie pytań?
Czy już nie wystarczy? - wiedząc, że już się nie skupi, odłożył książkę na łóżko i wstał. Z szafy wyjął jedną z peleryn i owijając się nią szczelnie i po cichu ruszył na dół. Mijając śpiącego na kanapie Kenjego, wstrzymał oddech. Wolał, żeby ten się nie obudził. Tym razem chciał być sam.
Gdy wreszcie drzwi zamknęły się za nim i owiało go chłodne, nocne powietrze, odetchnął. Spojrzał w górę. Niebo powoli zasnuwały, ciemne chmury. Zapowiadała się duża zmiana pogody. Nie przejął się tym zbytnio. Sądził, że zdąży wrócić, zanim zacznie padać.
- Zresztą, nie jestem przecież z cukru. Raczej się nie rozpuszczę. - z tą myślą uśmiechnął się i ruszył przed siebie.
][ ][ ][
Szedł właściwie bez celu, nie obierając żadnego konkretnego kierunku. Chciał się po prostu przejść. W pewnym momencie zorientowała się że nogi zaprowadziły go do wioski, a potem w dół jednej z wąskich drużek, na której jeszcze nie był.
Chmury przysłaniające księżyc sprawiały, że noc robiła się coraz bardziej nieprzenikniona, mimo to ani razu się nie potknął. Tak jak już wielokrotnie na tej wyspie, szedł gdzieś po raz pierwszy, a zarazem miał przeczucie, że doskonale zna drogę. Zna ją nawet jeśli nie wie, gdzie jest jej kres.
Nie uszedł daleko od głównej drogi, gdy zamajaczyła przed nim kuta brama. Zbliżył się do niej i zajrzał przez szczebelki. - Cmentarz? - rozpoznając w cieniach kształty nagrobków, pchnął bramę.
Otworzyła się z przenikliwym piskiem.
Ktoś mógłby ją naoliwić. - przebiegło mu przez myśl, gdy minął ją i ruszył w głąb cmentarza. - W wiosce już widziałem jeden cmentarz.. dlaczego stworzono kolejny na tak małej wyspie? - Chciał obejrzeć tylko kilka najbliższych nagrobków, zmienił jednak zdanie gdy po zrobieniu zaledwie kilku kroków, krajobraz przed jego oczami, niespodziewanie rozjaśnił się.
Gdy jego stopy zalało blado-błękitne światło, rozejrzał się nerwowo, szukając sprawcy. W zasięgu wzroku nie było jednak nikogo.
- Kto tu jest? - zawołał, ale odpowiedziała mu cisza. Zrobił kolejny niepewny krok i światło które do tej pory świeciło w okół jego nóg, rozeszło się po wszystkich ścieżkach, rozjarzając je niczym latarnie. Ponownie rozejrzał się, upewniając w tym, że rzeczywiście jest na cmentarzu sam, po czym powoli ruszył na przechadzkę wzdłuż omszałych nagrobków.
Szedł powoli, musząc uważać, gdzie stawia nogi. Ścieżki zarastały chwasty, pełne też były połamanych gałązek i starych liści. Widać było, że nikt od dawna tu nie zaglądał.
Wygląda na opustoszały... - zatrzymał się przy jednym z nagrobku chcąc odczytać inskrypcję, jednak litery były całkowicie zatarte. - Ten cmentarz jest chyba starszy od tego w centrum wioski. - Tylko skoro tak, to dlaczego nikt się nim nie zajmuje? Nie powinno się go uznać za jakiś zabytek? - Stając przed kolejnym nagrobkiem, zaciekawiony przyglądał się mu. Wyglądał on zupełnie inaczej niż te które dotąd widział. Wyrzeźbiony kamienny krzyż, a na nim koło. Także i tym razem czas zatarł napis, jednak gdzieniegdzie można było dostrzec jeszcze ślady rzeźbień które kiedyś musiały go ozdabiać.
Im bardziej zagłębiał się w kolejne ścieżki, tym więcej dostrzegał podobnych nagrobków. Na kilku z nich udało mu się odcyfrować litery, nie na wiele jednak mu się to zdało, bowiem i tak nie zrozumiał ani słowa.
Nie potrafię nawet określić w jakim języku napisano te inskrypcje, nie mówiąc już o ich odczytaniu... - odchodząc od kolejnego krzyża, owinął się szczelniej peleryną, czując, że zaczyna robić się coraz zimniej.
- Chyba pora wracać, albo zaraz naprawdę zmoczy mnie deszcz. Resztę przyjdę obejrzeć rano. - uznając, że to najlepsze rozwiązanie, zawrócił. Nie uszedł nawet połowy drogi gdy zrozumiał, że jednak nie jest w tym miejscu sam.
][ ][ ][
- Dawno cię tu nie było Widzący. Jużem sądził, że nie będę miał okazji więcej cię ujrzeć. - szept tuż przy uchu, sprawił, że podskoczył. Machnął ręką w kierunku źródła dźwięku, ale jego dłoń przeszyła powietrze.
- Pokaż się! - zawołał nerwowo rozglądając się do koła. W tym momencie naprawdę zaczął żałować, że nie ma różdżki przy sobie.
- Dlaczegoś taki nerwowy, Widzący? Czyż w ten sposób powinno się witać dawno nie widzianego towarzysza?
- Kim jesteś? Pokaż się!
- Przecie wiesz, że moje ciało z dawna już odeszło w niebyt, a formy astralnej nigdy nie lubiłem. - Harry zadrżał gdy po tych słowach, powietrze przed nim zafalowało i owiał go chłód.
- Skąd mnie znasz? - tylko tyle był w stanie powiedzieć. Naprawdę zaczynał przeklinać sam siebie za to, że nie zabrał na tą wycieczkę Kennjego. - Dlaczego go nie obudziłem... Co mnie podkusiło na samotne zwiedzanie zapuszczonego Cmentarza? Czyś ty doszczętnie zwariował Harry?
- Przecie znamy się już od dawna Widzący. Czyżbyś nie pamiętał? Czyż wraz z twoim wyglądem, twój rozum uciekł? - Harry dopiero po tych słowach, zaskoczył o czym unoszący się przed nim duch mówi. Tak, wciąż go nie widział, ale zaczynał podejrzewać, że to właśnie z duchem ma obecnie do czynienia.
- Znałeś Avisa? - zaczął i zaraz się poprawił: - Znałeś mnie jako Avisa?
- Czyż to nie oczywiste że cię znam? Nie rozumiem cię dziś Widzący.
- Dlaczego nazywasz mnie widzącym?
- Tegoż też nie pamiętasz? Co się dziś z tobą dzieje Widzący? Mój wiek mógłby usprawiedliwić brak pamięci, tyś na to chyba jeszcze zbyt młody. - Harry z każdą chwilą coraz bardziej się uspokajał, w końcu odetchnął i odgarniając wpadające w oczy wilgotne kosmyki, powiedział:
- Masz rację, nie pamiętam. Wiem, że kiedyś wyglądałem inaczej, ale nie pamiętam tamtego życia. Ostatnio żyłem jako ktoś zupełnie inny. - nie dodał nic więcej, ale duchowi najwyraźniej to wystarczyło:
- Skoro tak się sprawy układają, Widzący, teraz pojmuję, czemuś jeszcze jej nie odwiedził. Mogę więc ci to wybaczyć.
- Kogo nie odwiedziłem? - spytał, próbując zlokalizować rozmówce, ale mgła przez chwilę widoczna, teraz znów rozmyła się w mroku nocy.
- Zabiorę cię do niej. Chodź.
- Dokąd? Gdzie mam z tobą iść? - zamiast odpowiedzi usłyszał cichą melodyjkę którą duch zaczął nucić. Podejrzewając, że i tak nie dowie się teraz nic więcej, po prostu podążył za nim.
][ ][ ][
+ Syntima – przypominam, że ten wyraz to taka moja maleńka modyfikacja słowa fińskiego - syntyma - oznaczającego narodziny.
+ Po co miałbym kłamać, skoro prawda jest o wiele bardziej satysfakcjonująca? - być może fani tekstów z fandomu HP zorientowali się, gdzie można było to zdanie wielokrotnie przeczytać... tak nie mogłam się powstrzymać. Tekst został zaczerpnięty z sagi opartej na losach Harry'ego Pottera - Równowaga Sił.
+ Jak już zapewne zauważyliście, do imienia Kenji, podobnie jak w imieniu Arawn będę stosowała normalną polską odmianę imion.
+ Co do mowy ducha i pewnych nie do końca poprawnych współcześnie form wypowiedzi, no cóż powiem tylko, że to było zamierzone działanie...
Cmentarz? Cmentarz?! - dlaczego moje teksty zawsze piszą się same?
][ ][ ][
Koniec Rozdziału 17
