Przed wami rozdział 20. To już ostatni przed moim wyjazdem, także na kolejną część najpewniej zaproszę dopiero we wrześniu. Chyba że na wyjeździe zlitują się nade mną i otrzymam dostęp do internetu. Wtedy doczekacie się nie tylko kolejnego rozdziału mojego Cienia, ale i kolejnego tekstu Światło Elfów - o którym wspominałam przy poprzednim rozdziale.

][ ][ ][

grim - masz całkowitą rację, ostatni rozdział to był spokój i cisza przed nadchodzącą burzą. Chcesz jej przedsmak? Zapraszam na rozdział.

maja - Avis ukrywa jeszcze kilka rzeczy, jednak na razie nawet dla niego samego są one tajemnicą. W jego przeszłości kryją się nie tylko zdolności które posiada, choć o nich nie pamięta, ale i piętno jakie odcisnęło na nim jego własne życie. Z czasem wszystko się wyjaśni.

Teraz zapraszam na rozdział. Jest on trochę krótszy niż zwykle, ale nie miałam czasu by dokończyć go przed wyjazdem. Mimo wszystko, życzę wam przyjemnego czytania.

][ ][ ][

Rozdział 20

][ ][ ][

Niecałą godzinę po przybyciu Voldemorta, opuszczał miejsce które przez ostatnie tygodnie stało się dla niego prawdziwym domem. Wszystkie jego rzeczy, obecnie magicznie pomniejszone, spoczywały teraz bezpiecznie w kieszeni spodni. Za radą Voldemorta założył na siebie jedną z peleryn. Noc była trochę zbyt ciepła na taki strój, jednak Czarny Pan nalegał, twierdząc, że tak będzie bezpieczniej. Rozumiał go. Sam nie miał ochoty, żeby ktoś postronny zorientował się, z kim podrużuje.

Jeżeli to wyszłoby na jaw, moje życie jako Harry Potter zostałoby nieodwracalnie skończone. Jeszcze nie jestem na coś takiego gotowy... - pomyślał, sam nie będąc pewnym, co owo "jeszcze" tak naprawdę oznacza.

Voldemort szedł pierwszy, on tuż za nim, a ich milczący pochód zamykał Kenji. Cytrynki przy nim nie było, ale był pewien, że ona na własną rękę, dotrze na miejsce. - Wcale bym się nie zdziwił, gdyby okazało się, że będzie tam jeszcze przede mną. Mogę mieć tylko nadzieję, że nie zacznie się zbytnio rządzić, zanim tam przyjdę... Jeszcze nawet nie zdążyłem poinformować Voldemorta o tym, że ona także jedzie ze mną... Po minie jaką zrobił, słysząc o Kenjim, nie miałem ochoty wspominać mu na razie o kolejnym pasażerze na gapę...

- Czy znów polecimy tunelem?

- Tak. Międzykontynentalna sieć Fiuu jest najbezpieczniejszym środkiem transportu.

- Gdzie on jest? Jak lecieliśmy tutaj, wylądowaliśmy w lesie, ale nie wydaje mi się, żeby tam był jakiś tunel... - zaytał, zastanawiając się jak daleko idą. Był na tej wyspie już jakiś czas, ale jak dotąd nie trafił na żadne. Ale jak tak nad tym myślał, to ostatnio w życiu nie powiedziałby, że takie biuro może kryć się w śmietniku.

- Wylądowaliśmy w lesie, bowiem to było nasze miejsce docelowe.

- Gdzie w takim razie jest tunel?

- Tunel znajduje się poza polem ochronnym wyspy. Otaczające ją bariery uniemożliwiają umieszczenie tmagiczngeo środka transportu wewnątrz nich. - tym razem odpowiedział mu nie Voldemort, a idący kilka kroków za nim, Kenji. - Słysząc to, spojrzał przez ramię na niego i zapytał:

- Leciałeś już nim?

- Nie, nie miałem jeszcze okazji.

- Skąd więc wiesz, gdzie jest?

- Przez ostatnie dni dużo widziałem. Nie lubię przebywać w miejscu którego nie znam. Niesie to ze sobą zbyt wiele zagrożeń. - ta odpowiedź zaskoczyła go, ale prawdę mówiąc, czego innego się spodziewał? - Musiał, być jakiś powód tego, że Voldemort wybrał akurat jego, na mojego ochroniarza.

][ ][ ][

Tym razem tunel nie został ukryty w kontenerze na śmieci ani w żadnym innym równie dziwnym miejscu jak chociażby wyjście z wrzeszczącej chaty które schowano za wierzbą bijącą. Nic z tych rzeczy. - Tutaj ktoś poszedł na całego... - pomyślał, gdy zatrzymali się przed ciemnym wejściem do groty.

- Chodźmy. - Ponaglony przez Voldemorta zrobił niepewny krok do przodu, potem następny. Już po chwili otoczyły ich ze wszystkich stron kamienne ściany. - Światło. - ledwie polecenie wydane przez Voldemorta, przebrzmiało, odbijając się echem od ścian, te rozbłysły bladym światłem. Ich delikatny, niebieskawy blask nie był zbyt dobrym oświetleniem, ale wystarczył, żeby nie powpadali na siebie.

Wąski korytarz którym szli, to gwałtownie spadał w dół, to znów skręcał na lewo lub na prawo. Idąc nim, Harry cieszył się, że jak dotąd nie trafili na żadne rozwidlenie. Źle się czuł w tak ograniczonej przestrzeni i jedynym pocieszeniem była dla niego myśl, o tym, że jak się odwróci, dojdzie bez problemu do wyjścia.

Nie jestem pewien, czy bez drogi odwrotu, odważyłbym się tutaj wejść. Po tegorocznych wakacjach z wujem, ja... nie przepadam zbytnio za takimi miejscami...

][ ][ ][

Nie uszli zbyt daleko, a już zorientował się, że przestrzeń w okół nich robi się coraz większa. W końcu korytarz rozszerzył się tak bardzo, że potrzeba było kilku kroków na dotarcie od jednej ściany do drugiej. Sam wygląd korytarza, także mocno się zmienił. Wyciosane w kamieniu ściany, dotąd nierówne i chropowate, teraz stały się gładkie niczym lustro.

To już na pewno nie powstało naturalnie - pomyślał przesuwając palcami po idealnie równym kamieniu. - Nie sądzę, żeby mugole byli w stanie coś takiego osiągnąć... Nie w miejscu takim jak to. - zamyślony nie zauważył, kiedy Voldemort zatrzymał się. Rozbijając się o jego plecy, zachwiał się, na szczęście Kenji ocalił go przed bolesnym zetknięciem się z podłożem.

- Przepraszam - szepnął, odzyskując równowagę i rozejrzał się, ciekaw, czemu stanęli. Korytarz przed nimi prowadził dalej w głąb jaskini, a miejsce w którym przystanęli, niczym nie różniło się od pozostałych części tunelu. - Nie wygląda mi to na wejście do jednego z tuneli. Czy nie powinno być tutaj jakichś drzwi?

- Czy coś się stało? - zapytał wreszcie, zauważając, że Kenji też zdaje się nieco zdezorientowany. Voldemort w odpowiedzi przyłożył palec do ust, nakazując mu ciszę. Umilkł, chociaż polecenie nie spodobało mu się i miał ochotę odwarknąć Voldemortowi kilka słów. Nienawidził być w ten sposób uciszany.

Nie jestem dwuletnim dzieckiem, żeby ktoś miał mnie w ten sposób... - urwał myśl w pół zdania, gdy ciszę w okół nich przełamał dziwny dźwięk. - Co to było? - rozejrzał się, starając zlokalizować jego źródło. Niestety odgłos był zbyt cichy na to, aby mógł precyzyjnie określić kierunek z którego nadszedł. Voldemort ruchem ręki zwrócił na siebie jego uwagę i bez słów kazał mu stanąć tuż za sobą.

Usłuchał, gdy ciszę przełamał kolejny niepokojący dźwięk. Ni to jęk, ni to krzyk, znacznie głośniejszy od poprzedniego, echem odbił się od ścian. Stając tuż przy Czarnym Panu, z ulgą przyjął, że Kenji zbliżył się, zmniejszając dzielącą ich odległość. Teraz w obliczu nadchodzącego zagrożenia, otaczali go z obu stron, odcinając od potencjalnego niebezpieczeństwa.

Zazwyczaj, w czasie kolejnych przygód, to on stał na czele. To za nim skrywał się Ron z Hermioną, jednak ta sytuacja była zupełnie inna. To nie była niewinna wyprawa po szkolnych korytarzach w czasie ciszy nocnej. Poza tym, nie miał przy sobie różdżki i nie zamierzał dać się zabić.

Zresztą, skoro inni sami pchają się w pierwszy szereg, dlaczego miałbym im to uniemożliwiać? - Kolejny krzyk, zmusił go do odsunięcia rozmyślań na dalszy plan. Zaraz po tym, nieświadomie schwycił się szaty Voldemorta. - Co to jest? - wyszeptał, z przerażeniem wpatrując się w istotę powoli wyłaniającą się z korytarza. Czarna, skłębiona mgła, zdawała się wypełniać całą przestrzeń przed nimi. Niczym macki rozciągała się od podłogi po sklepienie i powoli sunęła do przodu.

- Scutum - Voldemort szeptem wypowiedział nieznane mu zaklęcie. W chwilę później pomiędzy nimi a idącą w ich stronę istotą powietrze zafalowało, tworząc jasnobłękitną tarczę.

- Co to za stwór? - powtórzył pytanie i w tej samej chwili blado żółte oczy istoty, spoczęły na nim. Voldemort przesunął się, zasłaniając go, po czym wyjaśnił ściszonym głosem:

- To Upiór. Mroczna istota, jednak nie wiem, co on tutaj robi. Upiory zwykle trzymają się starych, niepoświęconych cmentarzy. W miejscu takim jak to, mógł znaleźć się jedynie z jednego powodu.. - nim Voldemort skończył mówić, Kenji wszedł mu w słowo, dokańczając za niego.

- Ktoś go wysłał.

- Jak to?

- Upiory egzystują wśród zmarłych. Nie interesuje ich świat żywych. Jednak są to istoty o bardzo słabych umysłach, którymi łatwo manipulować. Skoro wszedł tutaj, kogoś szuka.

- Szuka? - zapytał, przeklinając się za to, że głos zaczyna mu drżeć. - Kogo? - chciał zapytać, ale słowa uwięzły mu w gardle, gdy postać przed nimi przesunęła się i blade spojrzenie ponownie spoczęło na nim.

Znał już odpowiedź. Nie musiał pytać. Wiedział, po kogo przyszedł. Wiedział, jednak wciąż pozostawało pytanie "Kto". - Kto aż tak bardzo mnie nienawidzi? - na myśl przychodziła mu tylko jedna osoba, ale ona nie powinna wiedzieć gdzie jest. - Przecież on wciąż wierzy, że jestem na Privet Drive...

- Avis, odwróć się i zacznij powoli stąd wycofywać. Nie spiesz się. Nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów. - słysząc to, przytaknął i wstrzymując oddech, odwrócił się. Wolałby nie spuszczać tego czegoś ze wzroku, ale nie miał również zamiaru zostawać tutaj dłużej niż to absolutnie konieczne.

Za nic.

][ ][ ][

Szedł powoli, jednak stopniowo odległość między nim a Voldemortem i Kenjim zwiększała się. Korytarz za nim wypełniało teraz jakieś dziwne, purpurowe światło. Zastanawiał się, co oni robią, ale nie zatrzymał się aby to sprawdzić. Przystanął dopiero gdy ponownie owiało go czyste powietrze i znów znalazł się na otwartej przestrzeni.

Odwrócił się, tak żeby mieć wejście do jaskini na widoku i czekał. Nic innego mu nie pozostało. Kolejne minuty zdawały mu się wiecznością. Po tym co zobaczył, nie czuł się zbyt pewnie stojąc sam w nieznanym miejscu. Nawet w jego myślach brzmiało to nieco nierealnie, ale chciał, żeby Czarny Pan już wrócił.

Wolę użerać się z nim, niż stać tutaj wystawiony jak na strzelnicy. Mógłbym sobie jeszcze nakleić kartkę na czole: "Chodźcie i zaatakujcie Potter'a".

Dlaczego dałem się znów gdzieś wyciągnąć, bez różdżki u boku? Cholera. Mam tylko nadzieję, że wrócą zanim coś jeszcze spróbuje mnie zaatakować.

Pięć minut później, jego prośba została wysłuchana.

][ ][ ][

Pierwszy z jaskini wynurzył się Voldemort. Chwilę później, pojawił się także Kenji. Na pierwszy rzut oka żaden z nich ie wydawał się ranny, ale Kenji wyglądał na piekielnie zmęczonego. Widząc jak przytrzymuje się skały by nie upaść, po raz kolejny zaczął zastanawiać się nad tym, co oni właściwie tam robili.

- Zabiliście go? - Harry zapytał w końcu, zauważając że żaden z ich nie kwapi się do przerwania ciszy jako pierwszy.

- Nie. Upiora nie można zabić, Avis. To są zbyt mroczne istoty na to, aby zwykłe zaklęcie mogło je uśmiercić. Jeśli spróbowałbyś to zrobić, nie tylko nie zabiłbyś Upiora ale także sam stałbyś się jednym z nich. - zadrżał słysząc to, tymczasem Voldemort mówił dalej:

- Spokojnie. Ten obecnie nie jest już dla ciebie zagrożeniem.

- Skąd ta pewność? - jakoś nie potrafił uwierzyć mu na słowo, zwłaszcza po tym, co właśnie usłyszał.

- Wymazałem cię z jego pamięci. Nie będzie cię już dłużej nękał. Niestety nie zdołałem dojść do tego, kto mógł go wysłać. Tym samym, nie wiem kiedy może pojawić się kolejny. - zemdliło go na samą myśl, ale i tak zapytał:

- Pojawi się kolejny?

- Tak sądzę. Ten na którego dzisiaj trafiliśmy, nie wróci już do swojego właściciela. Ktoś kto stara się cię dopaść, z pewnością wkrótce zrozumie, że Upiór zawiódł. To niemal pewne, że wkrótce wyśle za tobą kolejnego, lub posłuży się inną metodą. - to mówiąc Voldemort spojrzał mu prosto w oczy.

Harry milczał, starając się przetrawić te informacje w końcu jednak wyrzucił z siebie:

- Co mam zrobić? Co mam zrobić, gdy kolejny spróbuje mnie dopaść? Jak mam się broić, skoro nie mam nawet różdżki! Co w ogóle taki Upiór może mi zrobić? - czuł, że puszczają mu nerwy, ale zignorował to.

- Spotkanie z Upiorem, nawet jeśli nie poluje on akurat na ciebie, jest bardzo ryzykowne. Wiesz co robią Dementorzy, Avis?

- Wysysają szczęśliwe wspomnienia mogą też pocałunkiem odebrać człowiekowi duszę. - wyrecytował bez zająknięcia. Co do Dementorów, to już zbyt wiele razy miał z nimi do czynienia. - Czy Upiór też może to zrobić? - zapytał, choć w tunelu wcale nie czuł się tak jakby ktoś próbował odebrać mu szczęśliwe wspomnienia z jego życia.

- Nie do końca. Chociaż ich metoda działania jest podobna. Upiór jest istotą która być może samą swoją obecnością nie niszczy radosnych wspomnień, jednak dłuższe przebywanie w jego obecności jest bardzo niebezpieczne. Sprawia, że człowiek zaczyna tracić kontrolę nad własnymi myślami. Stopniowo ciężko mu się na czymkolwiek skupić, robi się senny i zobojętniały na to, co się z nim dzieje. Gdy jest już całkowicie bezwolny, wtedy Upiór przystępuje do działania. Jego dotyk najpierw rani, a potem stopniowo zaczyna wyniszczać całe twoje ciało. Ostatecznie ciało rozpada się. To co się dzieje z duszą, zależy natomiast od tego czy zaatakowana osoba była czarodziejem czy mugolem. Mugol umiera, niestety czarodzieja nie czeka równie bezbolesny los. Jego dusza zaczyna czernieć i ostatecznie on sam staje się kolejnym Upiorem szukającym swojej ofiary. - tym razem jego wyobraźnia nie dała się zignorować. Uciekł na bok i zwymiotował.

Wciąż targany wstrząsami, poczuł, że Voldemort go obejmuje. Koliste ruchy ręki na plecach powoli pozwoliły mu się uspokoić. W końcu mdłości ustały. Oparł się o pierś Czarnego Pana, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego co robi.

- Szsz. Spokojnie. Nie pozwolę żeby jakikolwiek z nich zrobił ci krzywdę. Szsz. Nie martw się mój maleńki. Nie martw się. - szeptane przez Czarnego Pana zapewnienia, uspokoiły go na tyle, że zdołał się od niego oderwać i nieco odsunąć.

- Kto? To aż tak bardzo mnie nienawidzi, że wysyła na mnie takie potwory? Czym ja zawiniłem? - głos tak bardzo mu drżał, że jego słowa nawet dla niego samego były ledwo zrozumiałe. Jednak Voldemort usłyszał go i odpowiedział mu:

- Nie wiem, maleńki, ale dowiem się tego. Bądź spokojny.

- Czy to mógł być Dumbledore?

- Wszystko jest możliwe Avis, jednak nie sądzę, żeby to był on. Według moich informatorów, ten Stary Idiota wciąż wierzy, że siedzisz bezpiecznie zamknięty z tymi mugolami. Ponadto teraz, gdy ja powróciłem, ty tym bardziej jesteś mu potrzebny. Jako roczne dziecko zostałeś okrzyknięty bohaterem który pokonał Czarnego Pana. Magiczne społeczeństwo ma wobec ciebie wiele oczekiwań. Dumbledore nie może się ciebie pozbyć. Przynajmniej jeszcze nie teraz.

Przytaknął, wiedząc, że jest wiele racji w słowach Voldemorta. Niestety to nie rozwiewało jego obaw. Wręcz przeciwnie, wszystko wskazywało na to, że jest gorzej niż mógłby przypuszczać. Znacznie, znacznie gorzej.

- Wszystko wskazuje na to, że mam jeszcze jednego wroga. Ktoś próbuje mnie zabić, a ja nawet nie wiem kto i za co.

Tym razem Voldemort nie odpowiedział.

][ ][ ][

- W jaki sposób się stąd wydostaniemy? Droga przez tunel jest dzisiaj niemożliwa. - niespodziewane pytanie sprawiło, że Harry zaskoczony odwrócił się, spoglądając na wciąż stojącego przy jaskini Kenjiego. Zupełnie zapomniał, że poza nim i Voldemortem, ktoś tu jeszcze jest.

- Pojedziemy Obłędnym Rycerzem. To wydłuży trochę naszą podróż, ale w obecnej sytuacji, jest to najbezpieczniejszy środek transportu. - Po tych słowach, Voldemort wyciągnął różdżkę i machnął ręką przed sobą,

Niecałą minutę później zmaterializował się przed nimi autobus. Nie był to jednak ten którym podróżował ostatnim razem. Ten nie tylko miał aż osiem pięter, ale też zdawał się dużo dłuższy od Błędnego Rycerza, którym jechał uciekając z Privet Drive. Poza tym, był wściekle żółty.

- Witam w Obłędnym Rycerzu. Dokąd chcą państwo jechać? - dopiero słowa kierowcy, przywróciły go do rzeczywistości. Żałując, że nie dosłyszał nazwy miejscowości, która podał Voldemort, podążył za nim.

Miał wejść do środka, zatrzymał się jednak na stopniu i po raz ostatni odwrócił się na moment. Ciężko było mu opuścić to miejsce. - Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu powrócę... - pomyślał wzdychając i wsiadł.

Autobus ruszył, rozpływając się w mroku nocy.

][ ][ ][

Scutum - słowo pochodzi z języka łacińskiego i w dosłownym tłumaczeniu oznacza tarczę.

Obłędny Rycerz - jak już pewnie zauważyliście, to nie jest żadna literówka. Obłędny Rycerz to autobus którym można podróżować z kraju do kraju. - Tak Grim, pomysł który mi podsunęłaś, nie chciał mnie opuścić.

][ ][ ][

Koniec Rozdziału 20