Wychodząc w piątkowy wieczór z pracy Hermiona z ulgą przyjęła fakt, że będzie mogła sobie jutro pospać dłużej. Pogoda zapowiadała się koszmarna więc tym bardziej ucieszyła się, że będzie mogła bez wyrzutów sumienia poleżeć na kanapie owinięta w koc i z nosem w książce. Potrzebowała odpocząć. Gdy tylko o tym pomyślała nad jej głową przeleciał list , który zatoczył koło i wpadł w jej dłonie. Jęknęła myśląc, że to jakaś pilna sprawa służbowa, która zmusi ją do powrotu do biura. Odetchnęła, gdy rozpoznała pismo Harrego.
Hermiono,
Zapraszamy Cię dziś wieczorem do nas na kolację o 20.
Odmowy nie przyjmujemy.
Harry.
- Oho! Chyba Gini jednak się przyznała. – zachichotała pod nosem i ruszyła do windy.
W drodze do domu zrobiła najpotrzebniejsze zakupy, tak by jutro nic już nie musiała. Stojąc przy kasie samoobsługowej odniosła wrażenie jakby była obserwowana. Rozejrzała się wokół siebie nerwowo, jednak nie zauważyła niczego, co by ją zaniepokoiło. Każdy w sklepie był zajęty sobą. Mimo wszystko nieprzyjemne uczucie zostało z nią do czasu aż nie przekroczyła progu domu.
Powoli dochodziła 19 i szczerze powiedziawszy nie miała już ochoty nigdzie wychodzić. Spojrzała na stertę książek, która leżała już od miesiąca obok jej łóżka. Codziennie obiecywała sobie, że zajmie się nimi i w zasadzie nie wiedziała dlaczego co jakiś czas dokupuje kolejną książkę. Po pierwsze nie ma już tyle czasu na czytanie co kiedyś, po drugie nawet jeżeli ma, to jest zbyt zmęczona i zanim jej głowa dotknie poduszki to już śpi. Próbując zagłuszyć wyrzuty sumienia postanowiła poprawić makijaż. Ten zrobiony do pracy delikatnie się rozmazał. Zmieniła też strój. Formalną sukienkę zamieniła na ulubioną parę jeansów i wełniany sweter. Aportując się dziesięć minut przed wyznaczoną godziną ze swojego sprawdzonego miejsca, spojrzała z uśmiechem na trzymaną w dłoniach butelkę czerwonego wina. Cieszyła się na spotkanie z przyjaciółmi.
Gdy stanęła na progu domu Harrego drzwi natychmiast się otworzyły. Harry z uśmiechem na ustach wskazał ją palcem i krzyknął:
- Kłamczucha!
- Przepraszam cię – uśmiechnęła się niepewnie – ale nie ja powinnam ci o tym powiedzieć.
Harry wciągnął ją do domu i objął.
- Przecież wiesz, że nie mam żalu.
Hermiona odetchnęła z ulgą i ucieszyła się, że sprawa się już wyjaśniła i nie musi niczego przed nikim ukrywać. Z kuchni wyjrzała Gini.
- Hej! – przywitała się i ucałowała ją w policzek.
- Wyglądasz ślicznie – zauważyła Hermiona. Jej przyjaciółka zmieniła się nie do poznania od ostatniej rozmowy. Wtedy wyglądała jak siedem nieszczęść.
- Dziękuję. – Gini spojrzała Hermionie w oczy i zagryzła dolną wargę.
- Wyglądasz jakbyś coś knuła. – zauważyła niepewnie Hermiona.
Gini zrobiła grymas i cicho westchnęła.
- Przepraszam cię. – powiedziała w końcu.
- Za co? – zapytała zdezorientowana Hermiona.
- Za mnie. – usłyszała cichy głos, a po chwili z kuchni wyszedł Ron. Stanął naprzeciwko niej i wyglądał jakby Hermiona zaraz miała wybuchnąć gniewem. Zamiast tego stała i wpatrywała się w niego z mieszaniną niepewności i ulgi.
- Przepraszam, ale nie byłem pewny czy zechcesz tu przyjść wiedząc, że ja tu jestem. Dlatego poprosiłem ich, aby nic ci nie mówili. Nie gniewaj się na nich.
Hermiona nadal milczała. Nie za bardzo wiedziała co ma mu powiedzieć. Cieszyła się, że go widzi, ale to prawda, że pewnie by tu nie przyszła gdyby wiedziała.
- Przeszliśmy razem tyle, że zabijało mnie od środa to, że nie jesteśmy już przyjaciółmi. Chcę wszystko naprawić.
- A Hanna? Nie ma nic przeciwko? – zapytała w końcu cicho.
- To ona poprosiła mnie, abym się z tobą spotkał i spróbował wszystko naprawić. Widziała jak mnie to męczy i chyba w końcu zrozumiała, że naprawdę ją kocham.
Hermiona pokiwała głową i posłała mu delikatny uśmiech. Wyraźnie poczuła jak Ronowi kamień spada z serca. W tym samym momencie rzucili się sobie w ramiona. Ron uniósł ją nieznacznie nad ziemię i szepnął do jej ucha
- Wybacz mi, że byłem takim idiotą.
- Zrobiłeś co musiałeś zrobić, rozumiałam to. – powiedziała gdy już odstawił ją na ziemię. Harry i Gini stali objęci i przyglądali się im z radością.
- Złote trio znowu w komplecie – powiedziała uśmiechnięta Gini – Chodźcie do salonu.
Już od dawna nie czuła się tak zrelaksowana. Siedziała w fotelu przy kominku z kieliszkiem czerwonego wina i raz po raz wybuchała śmiechem. Znowu było jak dawniej, znowu czuła w sobie tą młodzieńczą radość. Ona, Harry, Gini i Ron nie byli przyjaciółmi, byli rodziną i to taką, o której można tylko śnić. Tak naprawdę nigdy nie czuła żalu do Rona. Rozumiała go i wiedziała, że kiedyś przyjdzie dzień kiedy wróci.
-Neville jest świetnym nauczycielem. Uczniowie go uwielbiają. – powiedziała Gini – Od czasu do czasu wpada do nas na obiad. Musimy umówić się wszyscy.
- Tobie też proponowano posadę nauczyciela Hermiono. – zauważył Ron. – Nie żałujesz, że się nie zdecydowałaś?
- Co roku dostaję od profesor McGonagall propozycję – powiedziała odkładając pusty kieliszek na stolik. – To jednak nie dla mnie. Hogwart to zamknięta księga.
- Nie tęsknisz? – zapytał Harry.
- Pewnie, że tęsknie – przyznała i dodała po chwili – ale nie za samą szkołą, tylko za chwilami, które tam spędziłam i za ludźmi, których tam poznałam. Trzeba nauczyć się, żyć dalej. Jesteśmy dorośli.
Wszyscy pokiwali w zadumie głowami.
- A wiecie za kim nie tęsknię? – powiedział Ron – Za Snapem.
- Oj przestań – Harry oburzył się – wiesz, że był bohaterem.
- Wiem… mimo wszystko jednak gość miał jakiś problem ze sobą.
- To trochę bardziej skomplikowane niż myślisz – powiedział Harry wymijająco upijając łyk wina.
- Tak naprawdę nigdy nie powiedziałeś co zobaczyłeś w jego wspomnieniach. Tylko jakieś ogólniki. – Ron naciskał.
- Nie uważam, abym był upoważniony do mówienia komuś o tak bardzo prywatnych sprawach. Nawet, jeżeli ta osoba nie żyje.
- Ale…
- To byłoby nie w porządku. – uciął stanowczo Harry – Daj mu już spokój. Zawdzięczam mu wszystko.
W pokoju zrobiło się cicho. Słychać było tylko trzaskający ogień w kominku. Każdy na chwilę zatopił się we własnych myślach. Gini błądząc dłonią po ramieniu Harrego zapytała.
- Jak myślicie co się stało z jego ciałem?
- Nikt tego nie wie – powiedziała Hermiona – nigdy go nie odnaleziono.
- A może on jednak żyje? – zapytał Ron.
- To absurd – stwierdził stanowczo Harry – Sam widziałeś w jakim był stanie. Skonał na naszych oczach.
Ron pokiwał twierdząco głową.
- Ale musicie przyznać, że to dziwne.
Jakiś czas później Hermiona i Ron opuścili dom przyjaciół. Każde z nich miało aportować się w swoim kierunku.
- Dzięki. – powiedział trochę speszony Ron.
- Za co? – zapytała
- Za to, że jesteś taka fantastyczna i nie skreśliłaś mnie.
- Daj już spokój. Jesteśmy dorośli i powinniśmy się tak zachowywać. – uśmiechnęła się i poklepała po ramieniu. On złożył na jej policzku pożegnalny pocałunek i aportował się do swojego mieszkania.
Hermiona stała jeszcze przez chwilę na ostatnim stopniu schodów Potterów chłonąc powietrze przed deszczem. Po raz pierwszy od bardzo dawna poczuła się spokojna i chyba nawet szczęśliwa.
Trochę mi się o tym zapomniało co? Niczego nie obiecuje. Życie ucieka mi przez palce i jeżeli będę miała chwilę, aby coś naskrobać to zrobię to, ale nie liczyłabym na regularne wpisy. Proszę o wyrozumiałość.
