Zapraszam na piąty rozdział Yu-Gi-Oh! ARC-V: Piąty Element.

Disclaimer: I do not own Yu-Gi-Oh! ARC-V/VRAINS and their cards.


Rozdział 5: (Wersja dubbingowa): Trzy gongi na Synchro-ringu/(Wersja japońska): Charyzmatyczny Gracz na dostrojonej fali

W poprzednim rozdziale Yu-Gi-Oh! ARC-VRAINS: Piąty Element...

"W maszynie jest błąd w obliczeniach!" krzyknęła Klarrisa.

"Systemy szaleją, a moc wykracza poza skalę!" zauważył Genome.

"Wahania mocy w portalu narastają..." dodał Faust, na jego twarzy malował się wyraz szoku. "Portal staje się studnią grawitacyjną!"

"Yuko!" krzyknęła Verdia, próbując go dosięgnąć, ale bezskutecznie.

"Verdia!" odkrzyknął Yukako, wyciągając do niej rękę, ale cała piątka zniknęła w portalu, zanim zdążył.

"Zero! Sieć się wyłącza!" Wszystkie światła w pokoju zgasły, łącznie z portalem. Dr Kogami upadł na podłogę, wyczerpany. Akira odwrócił się do drzwi i wprowadził kod, otwierając je. Wybiegł i pomógł doktorowi Kogami wstać.

"Gdzie oni są?" zapytał Akira, odwracając się do kręgu, w którym znajdował się portal. "Gdzie to coś ich wysłało?"

"…Nie wiem," przyznał dr Kogami. "Gdyby mieli szczęście, wylądowaliby w innych wymiarach."

"…A gdyby tak nie było?"

"…Wolę o tym nie myśleć."


"Cóż, to był zabawny pościg." Verdia sapnęła i szybko się odwróciła. Czterej chłopcy z nastolatkiem w purpurze na czele poszli za nią i rozeszli się na wszystkie strony. Była uwięziona.

Chłopak w purpurze zadrwił. Miał ciemnoczerwone włosy, które sięgały do ramion, skąd zaczęły lekko sterczeć w górę, a na jego lewe oko opadało kilka grzywek. Jego strój był koloru fioletowego z czerwonymi akcentami, a do tego przypominał mundur oficerski. Jego ciemnobrązowe oczy wręcz ociekały okrucieństwem, gdy przyglądał się Verdii od góry do dołu. "Wyglądasz jak bardziej porządny kawałek zdobyczy, niż te, której do tej pory spotykaliśmy. No proszę, a do tego jesteś graczem." zauważył, zerkając na Pojedynkowy Dysk Verdii. "Dziwny design. Być może cudzoziemiec, który jakoś się przedostał do Heartland. A może to jakaś nowa broń Ruchu Oporu... Dla mnie wszystko jedno."

"R-Ruchu Oporu?" pomyślała Verdia, rozglądając się dziko wokół. To musi oznaczać, że są ludzie, którzy walczą z napastnikami. To by oznaczało…

"W-Wy to zrobiliście?" powiedziała cicho Verdia. Wszyscy inni musieli się wytężać, żeby ją usłyszeć. "To wy zniszczyliście to miasto?"

Ciemnowłosy chłopak zaśmiał się. "Wygląda na to, że rzeczywiście nie jesteś stąd. Pewnie uczennica z wymiany?" Jego uśmieszek poszerzył się. "Tak. MY to zrobiliśmy."

"Pojedynek!" krzyknęli wspólnie.

Władczyni Natury: 4000 LP

Malicos: 4000 LP

"Rytualne Przywołanie! Powstań! Kapelo Trikidolki Sejsmiczna Perkusja!"

Kolumna rozproszyła się, ukazując kryjącego się w niej potwora. Była to kobieta o brązowych oczach i kolczastych zielonych włosach, które zakrywały jej czoło, ale z tyłu były skierowane ku górze, a po obu stronach twarzy zwisały dwa krótkie kitki. Miała na sobie czerwoną kamizelkę, niebieską zapinaną koszulę i niebieską spódniczkę mini. Jej nogi i stopy zakrywały czarne pończochy i granatowe buty na wysokim obcasie. Zestaw połączonych ze sobą metalową platformą szaro-białych bębnów i złotych talerzy uformował się przed nią, gdy obracała między palcami dwie brązowe pałeczki. Kobieta mrugnęła, zajmując swoje miejsce w pozycji ataku.

Kapela Trikidolki Sejsmiczna Perkusja ATK 2400 OBR 1800 POZ: 7

"Niech cię szlag!" przeklął Malicos.

"Sejsmiczna Perkusja, do boju!" Zielonowłosa perkusistka dalej ostro grała na perkusji, aż w końcu zakończyła solówkę mocnym uderzeniem w bęben. Wówczas ze szczeliny wystrzelił strumień energii, który powędrował w górę i uderzył Elizjum w jego rdzeń, niszcząc go w eksplozji. To zapoczątkowało łańcuch eksplozji, zanim został zniszczony w największej eksplozji, jaką Verdia kiedykolwiek widziała.

"GAAAAAAAAAAAHHHHHHHHHHHHH!" wrzasnął Malicos, gdy fale uderzeniowe podmuchu i eksplozji zwaliły go z nóg i posłały w tył kilkadziesiąt stóp, zanim wylądował na budynku, tracąc przytomność.

Malicos: 500→0 LP


"Jak śmiesz pokonywać komandora Malicosa!" powiedział jeden z nich.

"Pomścimy go tu i teraz!" powiedział inny, podnosząc swój Pojedynkowy Dysk.

"O nie!" Hanako pomyślała, adrenalina z pojedynku opadła i panika powróciła. "Nie mogę pojedynkować się z nimi wszystkimi trzema naraz!"

Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, nagle nad nimi pojawiło się jasne światło, oślepiając graczy z Akademii. Verdia usłyszała głos – głos mężczyzny – odbijający się echem w powietrzu.

"Szybko! Złap mnie za rękę!" Verdia patrzyła, jak mężczyzna sięga w dół. Nie mając lepszych pomysłów, Verdia sięgnęła i chwyciła wyciągniętą dłoń. Mężczyzna od razu wciągnął Verdię na półkę.

Nistro uśmiechnął się. "Dobrze. Zabiorę cię do jednej z naszych kwater głównych. To trochę daleko stąd, więc lepiej przyzwyczaj się do chodzenia." Podszedł do drzwi, wyjrzał na zewnątrz i skinął głową. "Czysto. Lepiej się pospieszmy, zanim te psy z Akademii zaczną tu węszyć."

"Racja." odpowiedziała Verdia, wychodząc z budynku, po czym powiedziała cicho: "Czy byłoby niewłaściwe zapytać, kto jest twoim przywódcą?"

"Oczywiście, że nie." powiedział Nistro równie cicho, prawdopodobnie po to, by uniknąć zbytniego hałasu. "Naszym obecnym szefem jest syn doktora Byrona Archlighta. Nazywa się Quinton."


{Cue Theme Song: Yu-Gi-Oh! VRAINS Theme by Elik Alvarez and Freddy Sheinfeld}


Verdia w milczeniu podążyła za Nistro przez ruiny, aż dotarli na skraj miasta. Nistro zaprowadził ją do schodów osadzonych w górach, gdzie w końcu stanął i odetchnął.

"Siły Akademii Pojedynków nigdy nie opuszczają Heartland, więc powinniśmy być bezpieczni podczas wspinaczki." powiedział Nistro. "Jeśli masz jakieś pytania, odpowiem po drodze." Nie dał Verdii szansy na odpowiedź, zanim zaczął wchodzić po schodach. Nie chcąc zostać w tyle, Verdia podążyła za nim.

"Co tu się stało?" zapytała cicho Verdia. Nawet jeśli Nistor powiedział, że są bezpieczni, ostrożności nigdy za wiele. "Kiedy nastąpiła inwazja Akademii Pojedynków?"

"Już straciłem rachubę, ale... musiało to nastąpić gdzieś około miesiąca temu, lub wcześniej" powiedział Nistro, po czym. zaśmiał się bez humoru. "To zabawne, jak wiele może się wydarzyć w krótkim czasie, prawda? W każdym razie, Heartland było kiedyś spokojnym miastem. Ludzie pojedynkowali się dla zabawy i przyjemności, a nie dla wojny czy przetrwania. A tu nagle, ni z tego ni z owego... łubudu. Zjawiają się gracze z Akademii. Używając systemu ARC, podpalili miasto i zaczęli zmieniać ludność w..." Przerwał, niepewny, czy to wyjaśnić.

"Zamieniać ludzi w karty?" domyśliła się Verdia. "Widziałam, jak Malicos zamienił jednego człowieka w kartę, kiedy tu przybyłam."

Nistro skrzywił się. "Przykro mi, że musiałaś to zobaczyć." powiedział ze współczuciem. "Ale tak, właśnie to zrobili. Nie minął tydzień, a ci najeźdźcy zamienili Heartland w strefę wojny i zapieczętowała w kartach ponad 70% populacji, w tym większość z Pojedynkowej Szkoły Heartland."

"Pojedynkowa Szkoła Heartland? Co to jest?"

Nistro odwrócił się i uniósł brew. "A co? Nie macie Pojedynkowych Szkół w swoim wymiarze?"

Verdia potrząsnęła głową. "Po prostu mamy zwykłe szkoły."

"Aha. Cóż, Pojedynkowa Szkoła to, jak sama nazwa wskazuje, szkoła, w której można nauczyć się podstaw i zaawansowanych metod Pojedynków. Pojedynkowa Szkoła Heartland jest jedyną Szkołą w tym mieście i największą w kraju; ci, którzy ukończyli często przechodzili do ligi pro. Ze względu na swoją wielkość Pojedynkowa Szkoła Heartland została podzielona na trzy różne oddziały: Oddział Trefl, Oddział Karo i Oddział Pik. Ale kiedy Akademia zaatakowała, Oddział Karo został praktycznie zniszczony przez żołnierzy Akademii. Sam Malicos dowodził szturmem na niego, przez co zyskał przydomek 'Król Bestii', a dzieła dokończył jeden z najbardziej potężnych i niebezpiecznych żołnierzy z Akademii. Nawet samo jego imię stało się synonimem strachu, więc nadano mu przydomek 'Plaga Karo'. Oddziały Trefl i Pik również poniosły ciężkie straty."

Nistro zmarszczył brwi, gdy wspinali się dalej. "Dopiero po pierwszych atakach byliśmy w stanie odpowiednio zorganizować Ruch Oporu z tego, co z nas zostało. Nasi nauczyciele i to, co zostało z władz miasta, zebrało nas i zorganizowało w komórki. Walczyliśmy używając taktyki 'wal i wiej', a dzięki ulepszonemu systemu ARC i technologii pieczętowania kart opracowanej przez dr Arclighta i jego przyjaciela, dr Fakera, byliśmy w stanie wytrzymać.

Verdia zatrzymała się na słowa Nistro. "Masz… tę samą technologię, która pozwala Akademii Pojedynków zapieczętować ludzi w kartach."

Nistro również się zatrzymał i odwrócił twarzą do Verdii. "Tak, mamy." powiedział, jego twarz była spokojna.

"Więc… masz-."

"Zrozum, że musimy robić wszystko, żeby przetrwać, panienko," przerwał Nistro, mrużąc oczy. "Możesz nas potępiać za stosowanie tych samych metod co wróg, ale to nie zmieni rzeczywistości. Próbują zamienić nas wszystkich w karty, a my musieliśmy jakoś na nich odpowiedzieć."

"…Rozumiem," powiedziała cicho Verdia. "Ty nie… lubisz pieczętować ludzi, prawda?"

"Nie." odparł natychmiast Nistro. "Ale w obecnych czasach wahanie to luksus, na który nas nie stać."

"Nie mogę pozbyć się wrażenia, że masz inne problemy, Nistro," zauważyła Verdia. "Czy... coś jeszcze cię trapi?"

Nistro spojrzał na Verdię, po czym skierował wzrok na panoramę Heartland. "Tak... gardzę Akademią za to, co zrobiła. Zwłaszcza Dextrze."

"Dextrze?" Na te słowo Nistro wyciągnął ze swojej kieszeni zdjęcie, które wyglądało, jakby ogień je przez chwilę spalił. Verdia spojrzała na nie. Na nim widziała Nistro, który uśmiechał się zadziornie, a jego lewa ręka obejmowała kobietę, która w tym samym wieku co on. Miała czarne włosy do ramion z jaśniejszymi fioletowymi pasemkami, z kilkoma frędzlami przechodzącymi przez jej brązowe oczy. W przeciwieństwie do Nistro, który miał szaro-czarny płaszcz, ta miała na sobie biały garnitur z różową koszulką.

"Tak, to Dextra. Przyjaźniliśmy się od dzieciństwa." odpowiedział Nistro. "Ja byłem gorącym narwańcem, który lubił pasję walki, a ona była chłodną i zrównoważoną osobą. Heh, niektórzy nawet porównywali nas do żywiołów ognia i lodu, które się przyjaźniły. Byliśmy absolwentami w Oddziale Trefl. Jakiś czas później wróciliśmy do Heartland, by pobyć ze studentami, udzielać im porad, jak być lepszym. Ogólnie rzecz biorąc, warto żyć."

Wówczas wyraz twarzy Nistro zmienił się na posępny. "Ale potem ludzie z Akademii Pojedynków zawitali z wizytą. Wszędzie był chaos. Krzyki, wybuchy, płomienie." Tutaj westchnął. "Mówiłem, że ci najeźdźcy używali technologii pieczętowania ludzi w kartach. Ale... nie wszyscy padli ofiarą tych urządzeń. Niektórzy nawet... już nie należą do tego świata, jeśli wiesz, o czym mówię."

"Nie należą do tego świata?" powtórzyła Verdia, na jej twarzy malował się wyraz niepokoju i strachu. "C-Czy chcesz powiedzieć, że..."

"Tak. Żołnierze z Akademii do wywoływania chaosu używali archetypu mechanicznych potworów. Zero litości. Ja i Dextra pomagaliśmy w ewakuacji ludzi z jednego budynku, kiedy nagle promień wystrzelony jednego z gigantycznych maszyn przebił przez budynek... a sam budynek i tak wyglądał, jakby trzymał się na słowo honoru. Sądziliśmy, że już po nas, kiedy nagle... Dextra wypchnęła mnie z budynku." Verdia sapnęła, słysząc to. "Początkowo sądziłem, że chaos destrukcji złamał Dextrę do takiego stopnia, że chciała mnie wykreślić. Ale, kiedy się ocknąłem, budynek był już rozwalony. Nie widziałem innych cywili czy ich kawałków, więc przypuszczałem, że zdołali uciec. Ale... kiedy przyjrzałem się ruinom... ujrzałem ją. Dextrę... lub to, co z niej zostało."

"Nistro..." powiedziała cicho Verdia, widząc jak mężczyzna starał się walczyć z łzami.

"D-Dopiero wtedy zrozumiałem... że chciała mnie ochronić przed losem. Poświęciła się, abym mógł żyć. Aby inni mogli żyć... czułem się jak gladiator, którego skazano na śmierć. Była jeszcze na tyle żywa, żeby mi powiedzieć, żebym szedł dalej. Potem światło kompletnie zniknęło z jej oczu. Byłem zszokowany, przerażony... ale wtedy z zamysłu wyrwał mnie śmiech. Kilku członków Akademii przechodziło z aktywnymi Dyskami. Sądzili, że znaleźli łatwą zwierzynę... ale..." tu głos Nistro zmienił się na bardziej złowrogi. "Nie mogłem im tego darować. Nie mogłem darować tego, co zrobili z Dextrą. Stoczyłem z nimi pojedynek. Trzech na jednego... i wygrałem. Potem, pragnąc odwetu, wyrwałem jednemu z nich Pojedynkowy Dysk i... zapieczętowałem całą trójkę w kartach." lekko spojrzał na Verdię. "Nie zrozum mnie źle, to była gorzka pigułka. Ale... musiałem jakoś rozładować swój gniew... po tym wróciłem do bazy Ruchu Oporu, gdzie przekazałem Dysk Archlightowi i Fakerowi. Zdołali wykorzystać inżynierię odwrotną, żeby zmodyfikować Pojedynkowe Dyski dla innych członków Ruchu Oporu."

"Nistro..."

"Po tym... odszedłem. Wyruszyłem na jednoosobową krucjatę przeciwko Akademii, chcąc pomścić Dextrę. Nim minął tydzień, zdołałem zapieczętować ponad 30 różnych graczy z Akademii. Ale po tym... zacząłem się zastanawiać nad sensem. Czy to, co właśnie robiłem, jakoś przysłuży się Ruchowi Oporu? Czy dzięki temu odzyskam Dextrę? Właśnie wtedy... zrozumiałem jej słowa. Chodziło jej o to, żebym nie rozpaczał i pragnął odwetu, bo w przeciwnym razie nie byłbym lepszy od tych ludzi z Akademii Pojedynków. W końcu gniew zupełnie ze mnie uleciał i wróciłem do bazy."

"To przykre, że musiałeś tego doświadczyć." powiedziała Verdia, kiedy Nistro lekko zmierzwił jej włosy.

"Dzięki za słowa zachęty, Verdia. Raczej fanem technologii pieczętującej nie jestem i teraz używam jej jako ostatniej deski ratunku. Ale zrobię, co muszę, by chronić to miasto." wrócił do wspinaczki po schodach, a po chwili Verdia zrobiła to samo. "Dzięki Arclightowi i Fakerowi byliśmy w stanie walczyć z Akademią. Ale potem wydarzyły się dwa wydarzenia. Jedna z ocalałych, Lulu Obsidian, zaginęła, a potem pojawił się Pionek Fuzji, który używał Synchro-Przywołania i jeździł na motocyklu z dołączonym do niego Pojedynkowym Dyskiem."

Verdia zamrugała. "Synchro-Przywołanie? Więc on był z Wymiaru Synchro?"

"Tak przynajmniej wierzył Quinton. Tylko jeden z nas – Yuto – spotkał go, zanim zniknął. A ponieważ Lulu zniknęła mniej więcej w tym samym czasie, wierzyliśmy, że Pionek Fuzji mógł ją porwać."

"…Wspomniałeś o tym imieniu wcześniej. Lulu Obsidian. Pytałeś, czy jestem nią."

"…Owszem." Nistro znowu się zatrzymał i sięgnął do innej kieszeni. Wyciągnął inne zdjęcie i pokazał Verdi, której oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Było to zdjęcie trzech dziewczyn i mężczyzny, najwyraźniej zrobione w parku. Nistro był pośrodku i uśmiechał się najszczerzej. Dextra wyglądała, jakby próbowała zrobić uśmiech, ale spektakularnie jej to nie wychodziło. Po jej lewej stronie była dziewczyna w okularach i krótkich jasnofioletowych i liliowych włosach przytrzymywanych jasnozielonymi i pomarańczowymi spinkami. Jej oczy były zamknięte, gdy się śmiała. Ale dziewczyna na prawo od Nistro...

Jej oczy były ciemnoróżowe, a jej ciemnofioletowe włosy były na tyle długie, że nawet związane sięgały jej do pasa. Miała liliowe boczne ogony, które sięgały jej do połowy klatki piersiowej i nosiła spinkę do włosów w kształcie skrzydła. Jej lewe ramię było owinięte wokół ramienia Nistro, podczas gdy jej prawe ramię – które miało srebrną bransoletkę z osadzonym w niej żółtym kamieniem – spoczywało na jej kolanach. Tak jak dziewczyna w okularach uśmiechała się. Miała również takie same rysy twarzy jak Verdia. Różne kolory włosów i oczu, ale poza tym…

"To ja, Dextra, Lulu i nasza przyjaciółka Saya Sasayama. Zdjęcie zrobiliśmy na pamiątkę mojego powrotu i powrotu Dextry do Pojedynkowej Szkoły." wyjaśnił cicho Nistro, chowając zdjęcie, po czym wrócił do wspinaczki. "Lulu była częścią Oddziału Pik, podczas gdy Saya należała do Oddziału Trefl. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, chociaż Lulu była bliżej swojego brata Shaya i jego przyjaciela Yuto. Tak blisko, że kiedy dr Arclight i Faker dokonali inżynierii wstecznej technologii przeskakiwania wymiarów z Dysku żołnierza Akademii, obaj użyli jej, by udać się na poszukiwanie Lulu." Przy następnych słowach jego ton spadł. "Właśnie wtedy sytuacja się pogorszyła."

"Pogorszyła się?"

Nistro zaśmiał się ponuro. "Och, tak. Ze złej na paskudną. Shay i Yuto byli dwoma z naszych najsilniejszych graczy, a po ich odejściu Akademia Pojedynków rozpoczęła wielką ofensywę, zdeterminowana, by na dobre zniszczyć Ruch Oporu. Akademia więziła w kartach każdego w polu widzenia. Czy to Ruchu Oporu, czy to jakiś ocalały, dla nich nie miało najmniejszego znaczenia. Nasza pierwotna baza została obrócona w gruzy, zmuszając tych z nas, którzy przeżyli, do rozproszenia się. Właśnie wtedy straciliśmy naszych doktorów. Faker zginął pod gruzami budynku, gdy próbował przeprowadzić ocalałych przez korytarz, a Byron Archlight został zapieczętowany w karcie. Od tamtej pory jego najstarszy z synów, Quinton, dowodził nami. Ofensywa Akademii zakończyła się właśnie kilka dni temu."

"…Ilu przeżyło?" zapytała Verdia, bojąc się odpowiedzi.

"…Za mało. Ja, Quinton i trzej inni gracze wzięliśmy uchodźców i wycofaliśmy się na obrzeża miasta, gdzie teraz cię zabieram. Właściwie szukałem innych ocalałych, zanim na ciebie wpadłem. Udało mi się znaleźć parę, ale chcieli, aby Ruch Oporu był rozproszony, aby Akademia nie mogła nas wszystkich od razu wymazać. I znalazłem… innych, którzy, tak jak kiedyś ja, w swoim gniewie i żalu rozpoczęli jednoosobową krucjatę przeciwko Akademii. Oddział, do którego cię też zabieram, jest w zasadzie najbliższą centralną komendą Ruchu Oporu w tej chwili." Szli przez chwilę w milczeniu, zanim Nistro zapytał: "Czy masz jeszcze jakieś pytania? Jesteśmy blisko szczytu, więc nadszedł czas, aby je zadać."

"…Skąd pochodzisz?" zapytała Verdia, zaskakując Leilę. "Twój akcent nie jest japoński. To włoski, prawda?"

Nistro chrząknął i uśmiechnął się. "Tak, jest. Ja i Dextra wychowaliśmy się we Włoszech, w Spartańskim Mieście. Jakiś koleżka z wymiany uczniowskiej wziął nas pod swoje skrzydła i przyprowadził do Heartland, gdzie się uczyliśmy. Po zostaniu absolwentami ja i Dextra wróciliśmy do Włoch, żeby wyrobić sobie reputację graczy, a potem znów pojechaliśmy do Heartland, gdzie służyliśmy radą innym młodszym graczom. Tak właśnie poznaliśmy Lulu, Sayę, Shaya i Yuto. Nie wyszło tak, jak planowaliśmy, zważywszy na inwazję, ale wszystko wcześniej było zabawne." On i Verdia wymienili lekki uśmiech na ten temat.

Nie minęło dużo czasu, gdy mężczyzna i dziewczyna dotarli na szczyt. Verdia dyszała z wysiłku pokonania tej odległości i zatrzymała się, by złapać oddech, z rękami na kolanach, gdy patrzyła na budynek, do którego w końcu dotarli. Był dość duży i przypominał Verdii stare świątynie w Den City, z sześcioma filarami, z których jeden był złamany, otaczającymi budynek.

"Witamy w Sanktuarium Pojedynków." ogłosił Nistro. Verdia spojrzała na niego i zauważyła ponury wyraz jego twarzy. "To ostatni bastion Ruchu Oporu. Ale zanim cię wpuścimy, muszę cię zapoznać z ochroną."

"Ochroną?" zamrugała Verdia.

"Ręce do góry, obaj!" Oczy Verdii rozszerzyły się ze strachu i szoku na dźwięk głosu dziewczyny, który rozbrzmiewał echem w nocy. Nistro tylko westchnął. "Przysięgam, jeśli jesteście kundlami z Akademii, zrobię z was-!"

"Na litość Spartan, Anna!" powiedział Nistro głośno, niosąc głos. "To ja, Nistro! Zapomniałaś?!"

Przez chwilę panowała cisza, ale potem ktoś na dachu Sanktuarium Pojedynków wstał. On – albo ona, jak Verdia wywnioskowała z głosu – wskoczył na coś i poleciał w ich kierunku. Verdia krzyknęła i schowała się za plecami Nistro. Sam mężczyzna nie poruszył się ani o cal i tylko spoglądał zirytowany na dziewczynę, która zatrzymała poduszkowiec kilka centymetrów od jego twarzy.

"…Myślałem, że Quinton zabronił ci tego używać po tym, jak zrobiłaś dziurę w naszej ostatniej bazie." powiedział z irytacją Nistro. Verdia wyjrzała trochę zza Nistro, wreszcie dobrze przypatrując się osobie, która prawie ich uderzyła. Była to dziewczyna – być może w jej wieku lub o rok starsza, jeśli musiała zgadywać – miała rude i pomarańczowe włosy z pomarańczowymi ogonami po bokach, miała na sobie różowo-białą koszulę, czarne spodenki kompresyjne i różowo-białe buty. Dziewczyna siedziała na dużej różowej armacie z dwiema turbinami po bokach, pełniącej jednocześnie funkcję poduszkowca.

Dziewczyna zaśmiała się i potarła tył głowy. "P-przepraszam, Nistro." Zeskoczyła z poduszkowca i wyprostowała się. "Quinty pozwala mi używać go na zewnątrz. Muszę tylko upewnić się, że go wyłączę, zanim zaniosę go do Sanktuarium." Anna otworzyła swoje żółte oczy i zauważyła Verdię chowającą się za Nistro. Pochyliła się, by lepiej przyjrzeć się twarzy Verdii, a jej oczy rozszerzyły się. "Hej, czy to nie…?"

"Nie, to nie Lulu." przerwał jej Nistro. "Wygląda jak Lulu, ale to nie ona."

"V-Verdia Zaizen," powiedziała Verdia, próbując uspokoić bicie serca. "M-miło mi cię poznać."

"…Cóż, skoro tak uważasz, Nistro. Ciebie też miło poznać, Verdia. Anna Kaboom do usług." Anna odchyliła się do tyłu, by spojrzeć Verdii w oczy. "No to gdzieś wyhaczył pannę Sobowtórową?"

"Znalazłem ją, jak uciekała przed graczami z Akademii i obserwowałem jej pojedynek. Pokonała dowódcę drużyny; tego samego, który poprowadził atak na Oddział Karo. Króla Bestii."

Oczy Anny rozszerzyły się, gdy wyglądała na podekscytowaną. "Naprawdę? Tego gracza od Elizjum Wezwanego? Czy ona-?"

"Nie, nie zrobiła tego." odciął się Nistro, łypiąc wzrokiem Annę. Rudowłosa wyglądała na nieco rozczarowaną. "Czy… Anna oczekiwała, że zapieczętowałam Malicosa w karcie?" zastanawiała się Verdia, lekko przerażona.

"Ale przejdźmy do rzeczy. Czy ktoś jeszcze wrócił ze zwiadu?" zapytał Nistro.

"Och, racja! Alan i Saya wrócili pierwsi. Znaleźli jeszcze kilku uchodźców, więc przywieźli ich tutaj."

"Czy znaleźli jakichś ocalałych z Ruchu Oporu?" Radość Anny zniknęła, gdy potrząsnęła głową. Nistro zmrużyła oczy. "Udało mi się znaleźć dwie inne grupy, jedną dowodzoną przez Caswella z trzema osobami i jedną z dwoma, którymi dowodził Cameron Clix. No i… znalazłem Kite'a."

"Kite?" Oczy Anny znów się rozszerzyły. "Czy on wróci?"

"Nie." odpowiedział posępnie Nistro. "Ten samotny wilczur dalej działa na własną rękę." powiedział Nistro. "Zabieram Verdię do Quintona; ma informacje, które mogą nam pomóc."

"Cóż, w porządku. Za godzinę wpadnę na obiad. Pozdrów ode mnie mojego młodszego kuzyna!"

"O tak. On to pokocha," mruknął Nistro, prowadząc Verdię ku drzwiom Sanktuarium Pojedynków.

Kiedy znaleźli się poza zasięgiem słuchu, Verdia wyszeptała: "Czy Anna pytała, czy zapieczętowałam Malicosa?"

"…tak, o to pytała," odszepnął Nistro. "Anna pochodzi z Oddziału Trefla, podobnie jak jej brat Alan, ale miała wielu przyjaciół i rywali z Oddziału Karo. Żywi urazę do Malicosa, który poprowadził pierwszy atak. Anna też tego nie lubi, ale dla dobra i bezpieczeństwa innych czasami pieczętowała żołnierzy Akademii w kartach."

"…Chyba rozumiem," powiedziała Verdia, wracając myślami do wojny z Watahą Hydra. Chociaż nie wprowadziła nikogo w śpiączkę, tak jak zrobił to Wataha, wzięła informacje o ich koncie i doprowadziła do nich SOL. Nawet jeśli jej powody do walki były samolubne, dobrze było udaremnić złoczyńcom plany i wiedzieć, że chroni ludzi.

Dotarli do frontowych drzwi, a Nistro westchnął. "Zanim wejdziemy, musisz się przygotować."

"…Na Sayę?" Nistro uniósł brew. "To było imię, które nadałeś drugiej dziewczynie na zdjęciu. A Anna wspomniała, że Saya wróciła przed tobą." Verdia spojrzała na swoje stopy. "I… wyglądam jak jej najlepsza przyjaciółka, która zaginęła. Jak bym się czuła, gdybym zobaczyła kogoś, kto wygląda jak Yukako, ale nim nie jest?" zastanawiała się.

"…Tak, masz. Twoja obecność będzie bolesna dla Sayi, ale to ryzyko, które podjąłem, kiedy zdecydowałem się cię tu sprowadzić. Inwazja Akademii wypaliła głębokie piętno niepokoju i beznadziei u nas. A Saya szczególnie jest wrażliwa. Zwłaszcza, że rozwinęła strach przed jedną z najgroźniejszych maszyn Akademii Pojedynków, Giganta Pradawnego Trybu Chaosu."

"Gigant Pradawnego Trybu Chaosu?"

"Tak." odpowiedział posępnie Nistro, wyciągając z wewnętrznej kieszeni kartę, po czym ją pokazał Verdii. Ta karta miała barwy Potwora Fuzji, 4500 punktów ataku i 3000 punktów obrony i poziom 10. Na karcie widniał mechaniczny potwór, napędzany trybikami, a jego zbroja przypominała duże głowy psów. "Ten potwór to główna broń Akademii Pojedynków. Tylko żołnierze wyższego stopnia posiadają te karty. To właśnie ten potwór doprowadził do śmierci Dextry."

"To dlaczego masz tą kartę przy sobie, skoro twierdziłeś, że to ona zrujnowała życie twoje i Sayi?" zapytała Verdia.

"Nie noszę ją dla walki. Noszę przy sobie, by przypominała mi o tym, żebym nie zniżał się do poziomu tych Akademickich kundli... i żebym pamiętał ostatnie słowa Dextry."

Verdia doceniła szczerość Nistro. Przypominało jej to Yukako i Rokena. Nistro schował kartę do wewnętrznej kieszeni swojego płaszcza i otworzył drzwi. Wnętrze było raczej skromne, a pod ścianami tłoczyli się ludzie w podartych ubraniach. Na środku pokoju stał stół, a przed nim stali chłopak i dziewczyna, rozmawiając ściszonym głosem. Odwrócili się, słysząc otwierające się drzwi.

"Hej, Nistro" powiedział chłopiec, najpierw zauważając czerwonowłosego mężczyznę. Miał sterczące rude włosy, żółtą grzywkę i krzaczaste brwi. Miał na sobie fioletowo-niebiesko-zielone poncho, czerwoną koszulę z długimi rękawami, szare spodnie i żółto-białe buty. "Jak minął-?"

"Niemożliwe..." przerwała dziewczyna, wpatrując się w Verdię i drżąc. Verdia rozpoznała ją ze zdjęcia Bistro. "Nie może być… Lulu?" Zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć, Saya pobiegła i mocno przytuliła Verdię, przez co ta głośno sapnęła. "Tak się cieszę, że cię znowu widzę! Czy Shay i Yuto cię znaleźli? Uciekłaś z Wymiaru Fuzji?"

"Saya..." powiedział cicho Nistro, kładąc dłoń na ramieniu Sayi. Kiedy dziewczyna na niego spojrzała, Nistro potrząsnął głową. "Ona nie jest Lulu. Wiem, że wygląda jak ona, ale nią nie jest."

"Ech?" Saya zamrugała. "O-ona nie jest?" Saya cofnęła się i uważniej przyjrzała Verdii. "C-cóż, oczy i włosy są inne, ale może to przebranie? Aby uniknąć Akademii czy-?"

"Nistro mówi prawdę." powiedziała cicho Verdia, czując wielką litość dla biednej dziewczyny. "Nazywam się Verdia Zaizen. Mam starszego brata, ale nie nazywa się Shay. I nigdy wcześniej nie byłam w Heartland."

"Ech? Nie byłaś?" powiedział chłopiec, mrugając. "Czekaj, czy to znaczy, że jesteś…?"

"Ona jest z innego wymiaru, ale nie z Fuzji." odpowiedział Nistro. "Natknąłem się na nią podczas pojedynku z siłami Akademii. Wygrała, ale mieli przewagę liczebną, więc jej pomogłem." Nistro zwróciła się do Verdii. "Verdia, pozwól, że przedstawię innych członków Ruchu Oporu: Alana Kablama i Sayę Sasayamę".

Verdia zamrugała i odwróciła się do Alana. "Kablam? Więc dziewczyna na zewnątrz jest…?"

"Tak, moja starsza kuzynka." westchnął Alan. "Czy ty wiesz, że zrobiła to działo, jeszcze zanim Akademia najechała? Ciągle trajkotała o zemście na jakimś biedaku, który ją wystawił. Akademia zaatakowała, zanim zdążyła cokolwiek zrobić, ale mimo to…"

Verdia wpatrywała się w Alan, podczas gdy Nistro odchrząknął. "W każdym razie, musimy zobaczyć się z Quintonem. Czy jest w swoim laboratorium?" Na skinienie Alana powiedział: "Dobrze. Wezmę Verdię, żeby się z nim zobaczyć i porozmawiać z nim. Potem przyjdę pomóc wam przy kolacji."

"T-to nie jest konieczne, Nistro," powiedziała Saya, nagle wyglądając na bardzo zdenerwowaną. "Alan i ja poradzimy sobie z kolacją. Możesz pomóc przy serwowaniu."

"…Wiesz, że w wolnym czasie czytam książki kucharskie?" powiedział Nistro, patrząc na Sayę spod półprzymkniętych oczu. "Moje gotowanie jest o wiele lepsze niż kiedyś."

"Taa." powiedział nerwowo Alan. "Ostatnim razem prawie podpaliłeś kuchnię."

"To był wypadek i dobrze o tym wiesz." Nistro westchnął. "Nieważne. Pójdziemy zobaczyć się z Quintonem. Do zobaczenia później," Nistro skierował się na tyły pomieszczenia, a Verdia za nim. Cały czas czuła na plecach wzrok Sayi. Rozczarowanie i ból, że nie była Lulu.

"Przepraszam, Saya," pomyślała Verdia.

"Nistro poprowadził Verdię do ściany budynku, po czym stuknął czterokrotnie w ścianę obok. Wówczas część ściany się odsunęła w tył i na bok ujawniając schody prowadzące w dół. "Kiedy tu przybyliśmy, doktor Arclight zajął część piwnicy na swoje laboratorium. Teraz Quinton nim zarządza." wyjaśnił Nistro, gdy schodzili na dół. "Nie jest tak idealnie ułożone, jak poprzednie miejsce pracy, ale robimy, co możemy." Gdy dotarli na dół, Nistro zapukała do drzwi. Słysząc, jak ktoś mówi 'Wejdź', otworzył je i wszedł, a za nim Verdia.

Pomieszczenie było bardzo skromne, ustawiono trzy stoły, jeden pośrodku, a dwa pozostałe pod przeciwległymi ścianami. Na stole obok lewej ściany stał zestaw do herbaty, podczas gdy środkowy stół był pusty. Na stole pod prawą ścianą stał komputer i inny sprzęt. Wzdłuż ścian stały inne pudła, ale nie to przykuło uwagę Verdii. Skupiła się na siedzącym przed komputerem mężczyźnie, być może mającym 20 lat, o długich, falujących srebrnych włosach z fioletowymi frędzlami i jednym jasnozielonym. Miał na sobie ubrany biały fartuch laboratoryjny, ciemnozieloną koszulę i szare spodnie. Kiedy mężczyzna spojrzał na swoich gości, oczy Verdii się rozszerzyły; oprócz tego, że na twarzy była blizna, która od lewej sięgała lewego kąta górnej wargi, tam, gdzie powinna być lewa dłoń i lewa noga, były mechaniczne protezy.

"Zupełnie, jakbym widziała Krwawego Pasterza..." pomyślała Verdia, przypominając sobie o bezwzględnym łowcy nagród. Ale wiedziała, że mimo podobieństw różnice potrafiły być zauważalne, bowiem siedzący przed komputerem mężczyzna uśmiechnął się na widok Nistro.

"Wróciłeś, Nistro." powiedział mężczyzna, uśmiechając się lekko. Verdia była w stanie ujrzeć w jego oczach coś, wyglądało na przedwczesną dojrzałość i racjonalność; ogółem przypominał jej starszego brata, Akirę. "Znalazłeś kogoś?"

"Tylko dwie grupy, Caswella i Camerona." odpowiedział. "Żaden z nich nie chciał do nas dołączyć; woleli walczyć na własną rękę, aby utrudnić Akademii zniszczenie nas."

Mężczyzna westchnął. "Dobra logika, ale oznacza to również, że nie możemy skoordynować z nimi ataku. Ktoś jeszcze?"

"No… znalazłem Kite'a," powiedział z niechęcią Nistro. "Dalej kontynuuje własną krucjatę."

Mężczyzna skrzywił się i zamknął oczy. "Aż za dobrze rozumiem, dlaczego miałby to robić." powiedział z bólem. "Ale jeśli mamy sprawić, by ich porażka miała jakiekolwiek znaczenie, musimy pracować razem." Otworzył niebieskie oczy i w końcu zauważył Verdię. "A kogo my tu mamy?"

"Quinton, to jest Verdia Zaizen," powiedział Nistro, przedstawiając ich. "Verdia, to jest Quinton, nasz obecny dowódca Ruchu Oporu i najstarszy ze synów Byrona Archlighta."

"Miło mi pana poznać, panie Quinton." powiedziała Hanako, kłaniając się lekko. Quinton lekko skinął głową.

"Wystarczy 'Quinton'. Kiedy ktoś mówi do mnie per 'pan' rozglądam się za ojcem." powiedział. "Czy mogę zaproponować ci herbatę?"

"Poradzę sobie, Quinty." powiedział Nistro, podchodząc do zestawu do herbaty. Verdia zauważyła, że lewe oko Quintona drgnęło; widocznie zdrobnienie 'Quinty' niezbyt mu pasowało.

"Dziękuję, Nistro." powiedział Quinton, podjeżdżając na krześle do środkowego stołu. Lekko stęknął, poruszając mechaniczną protezą nogi. "Straciłem rękę i nogę podczas pierwszego ataku Akademii Pojedynków na Heartland. Na szczęście doktor Faker i mój ojciec zdołali mnie utrzymać przy życiu." wyjaśnił Verdii. "Mogę dobrze chodzić o lasce, ale pomoc Nistro i innych jest bardzo doceniana." Wskazał inne miejsce przy stole. "Proszę usiąść, panno Zaizen."

"Dziękuję." powiedziała Verdia, kiwając głową, siadając przy stole. Nistro nalał herbaty do trzech filiżanek i dołączył do nich przy stole. Verdia instynktownie wzięła długi łyk, zdając sobie sprawę, jak bardzo jest głodna i spragniona. Kiedy odstawiła filiżankę, zerknęła na Quintona, który ją obserwował.

"Więc, panno Zaizen, z którego wymiaru pochodzisz?" Verdia zamrugała zaskoczona, podczas gdy Quinton lekko się do niej uśmiechnął porozumiewawczo. "Masz na sobie Pojedynkowy Dysk, którego nigdy wcześniej nie widziałem, i masz na sobie lepsze ubrania niż wszyscy tutaj. Nistro nie wpuściłby cię tutaj, gdyby myślał, że pochodzisz z Wymiaru Fuzji, więc to oczywiście jeden z pozostałych. Ale który?"

"…Wymiar Łącznika." powiedziała Verdia, przypominając sobie, jak Roken nazywał ich dom. Tym razem Quinton zamrugał zaskoczony. "To długa historia, ale..."

Powiedziała Quintonowi o Den City, SOL Technologies, Projekcie 'Gwardia', Watasze Hydra i o Łącznikowym Przywołaniu. Następnie opowiedziała o spotkaniu, na które została wezwana ona i jej przyjaciele, zmianach dokonanych w ich Pojedynkowych Dyskach i awarii transportera wymiarowego. Wyjaśniła, jak obudziła się w Heartland bez przyjaciół i wpadła na grupę graczy z Akademii. Wtedy Nistro zabrał głos, opowiadając Quintonowi o pojedynku, co wydarzyło się później i jak wyjaśnił Verdii sytuację Ruchu Oporu w drodze do Sanktuarium Pojedynków.

"Rozumiem. To fascynująca historia." powiedział Quinton, mrużąc oczy.

"Wiem, że trochę trudno w to uwierzyć-" zaczęła Verdia, ale Quinton podniósł rękę.

"Ja ci wierzę, panno Zaizen." powiedział, zaskakując ją. "Początkowo sądziłem, że jesteś szpiegiem Akademii Pojedynków, ale gdyby Wymiar Fuzji opracował nową metodę przywołania, nie daliby jej szpiegowi, daliby mu Przywołanie Xyz, żeby się lepiej wpasował do nas. A ponieważ ja nigdy wcześniej nie słyszałem o Łącznikowym Przywołaniu, ma sens, że pochodzi z innego wymiaru." Quinton zmarszczył brwi. "Ale przyznaję, że jestem nieco zdezorientowany; informacje, które mamy na temat innych wymiarów, sugerują, że istnieją tylko cztery: Fuzja, Synchro, Xyz i Standardowy. Nie było żadnych wspominek o piątym wymiarze."

"…Nie wydaje mi się, żeby Akademia też o tym wiedziała," powiedziała Verdia. "Kiedy Malicos to zobaczył, pomyślał, że to nowa broń Ruchu Oporu."

Quinton uśmiechnął się na to. "Cóż, czasami się zastanawiałem nad ulepszeniem przywołania Xyz lub nad wynalezieniem nowej metody przywołania. Ale teraz…" Przez chwilę wyglądał na smutnego, ale potem wrócił do normy. "Pomijając tę myśl, czego pani szuka, panno Zaizen? Nasze zasoby są ograniczone, ale zrobimy, co w naszej mocy."

"Ech? Naprawdę? Pomożecie mi?"

"Oczywiście." powiedział Quinton. "Pokonałeś elitarnego żołnierza Akademii Pojedynków. To czyni cię sojusznikiem. A ponieważ zostało tak niewielu towarzyszy, nie możemy sobie pozwolić na porzucenie kogokolwiek."

"…Chcę pomocy w znalezieniu moich kolegów z drużyny," zdecydowała Verdia. "Jestem pewien, że mogą się bronić, ale nadal chciałabym ich znaleźć."

"Hmm. Cóż, wciąż przeczesujemy miasto w poszukiwaniu ocalałych. Nistro i pozostali mogą ich znaleźć." Quinton ponownie zmarszczył brwi. "Ale ponieważ portal, do którego wpadłaś, nie miał określonego celu, jest możliwe, a nawet prawdopodobne, że twoi towarzysze zostali wysłani do innych wymiarów."

"…Prawdopodobnie masz rację, też tak przez chwilę myślałam," przyznała Verdia. "Ale nadal muszę być pewien. I nawet jeśli ta wojna nie jest naszą walką, chcę zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby pomóc Ruchowi Oporu przeciwko Akademii. A jeśli Yukako lub Roken są tutaj, to wiem, że podejmą słuszną decyzję i wam pomogą."

"…W porządku. Nistro, przekaż Alanowi, Sayi i Annie, że od teraz będziemy szukać czegoś więcej niż tylko ocalałych." powiedział Quinton do Nistro, który skinął głową, wstał i wyszedł. "Na razie, panno Zaizen, może pani zostać u nas w azylu. To powiedziawszy, mam do pani własną prośbę."

"Co to jest?"

Quinton wyciągnął rękę. "Chciałbym spojrzeć na jednego z twoich Łącznikowych Potworów." Verdia zamrugała, po czym podała mu Trikidolkę Świętego Anioła. Przyjrzał się karcie. "Fascynujące... stopień Łącznika zamiast poziomu, tylko punkty ataku..." mruknął, zanim oddał kartę z powrotem. "Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym przeskanować twoje karty. Może uda mi się stworzyć Łącznikowe Potwory dla Ruchu Oporu."

"Ech? Możesz to zrobić?"

"Tak, mam tutaj sprzęt. Chociaż potrzebuję czasu, żeby go ustawić."

"To bardzo dobrze, tylko że..." zaczęła Verdia.

"Czy jest jakiś problem?"

"Nie, po prostu... jestem pewna, że maszyna mogłaby stworzyć Łącznikowe Potwory. Tylko... na Łącznikowe Potwory trzeciego i czwartego stopnia potrzebny jest Algorytm Ignisa." odpowiedziała Verdia.

"Algorytm Ignisa?"

"Mhm. Ja nie mam zbyt dużego doświadczenia z programowania, zwłaszcza z Algorytmem Ignisa. Tylko moi towarzysze, Yukako i Roken, są jedynymi, któzy mogą go zrozumieć i wykorzystać. Twoja maszyna, Quinton, mogłaby co najwyżej utworzyć Łącznikowe Potwory drugiego stopnia. Bardziej o podłożu wspomagającym archetyp."

"Rozumiem..." mruknął Quinton. "Cóż, nawet takie małe wsparcie może się okazać pomocne, panno Zaizen. Łącznik drugiego stopnia powinien wystarczyć. W zamian mógłbym utworzyć dla ciebie Potwora Xyz lub dwa."

Verdia sapnęła. "Potwory Xyz? Dla mnie?"

Quinton uśmiechnął się. "Jesteś sojuszniczką i dasz nam nowe narzędzie do walki z Akademią Pojedynków. A wzmocnienie towarzysza wzmacnia nas wszystkich na dłuższą metę."

"…Bardzo dobrze. Możesz zeskanować moje karty. Pozwolę ci również skopiować program Obejścia Zasady Nadrzędnej; nie sądzę, żebyś mógł bez niego używać Łącznikowych Potworów. I dopóki nie zjednoczę się z moimi towarzyszami, postaram się wam pomóc." Verdia uśmiechnęła się, mówiąc to. Nie wiedziała, co stanie się w ciągu najbliższych kilku dni ani jak kiedykolwiek wróci do domu, ale z Ruchem Oporu była bezpieczna i udało jej się poznać nowych przyjaciół. "Gdziekolwiek jesteście," pomyślała Verdia, "Mam nadzieję, że jesteście bezpieczni. Gore, Roken, Yukako."


Gore warknął. "Gdzie ja jestem?" zastanawiał się głośno, idąc ulicami. Poza wycieczkami na wieś i kilkoma wycieczkami szkolnymi nigdy nie opuszczał Den City. Dlaczego miałby? Był tam celebrytą, uwielbianym przez publikę, a wszystko, czego potrzebował lub chciał, było tam. A teraz utknął w mieście, w którym nigdy nie był, z wyspami drapaczy chmur górującymi nad jego głową.

I w jakiś sposób, pomimo rzekomego luksusu, jaki zapewniały te wyspy – Gore poznał wystarczająco dużo celebrytów i generalnie bogatych ludzi, by wiedzieć, że większość z nich wolała mieszkać jak najwyżej – część miasta, w której się znajdował, przypominała slumsy. Budynki były stare, ulice nie były nawet wybrukowane, a ludzie, których widział, byli niechlujni i wyglądali na na wpół zagłodzonych. A na domiar dziwnego, samo zachowanie ludzi wokół niego było dziwne; patrzyli na niego z nienawiścią, a potem odchodzili, mamrocząc coś o "Szczytowcach", czego Gore nie rozumiał. Był przyzwyczajony do tego, że ludzie proszą go o autografy, gratulują mu ostatniego pojedynku albo zadają mu pytania na temat kolegów z drużyny. W domu był uwielbiany przez prawie wszystkich. Tutaj wydawał się być znienawidzony.

Teraz oczywiście Gore nie był głupi; wiedział, że jest w innym wymiarze, więc nie spodziewał się, że ludzie go rozpoznają. Ale co najwyżej spodziewał się, że zostanie zignorowany lub potraktowany z lekką ciekawością. Poziom pogardy, z jaką ci ludzie się do niego odnosili, był zaskakujący.

"Ugh, gdzie jest Yukako, kiedy go potrzebujesz?" zastanawiał się Gore, ponownie spoglądając na swój Pojedynkowy Dysk. Nie używał starszych modeli od lat, ale wiedział, że mają funkcję komunikacyjną. Po chwili Gore zaczął myśleć nad rozmową, jaką odbył z Yukako przed przyjściem do SOL Technologies. Zwłaszcza o tym, jak powiedział, że nie może być tak źle. Yukako wspomniał o kuszeniu losu i o tym, że to zwykle prowadzi do kłopotów. I, jak na złość, Gore trafił tutaj, do nieznanego mu świata, bez swoich towarzyszy. Jakby wszechświat złośliwie bawił się jego kosztem, by ten zrozumiał swój błąd.

Mimo posiadania Pojedynkowego Dysku i jego funkcji, Gore'owi nie udało mu się dotrzeć do kolegów z drużyny. Nie był najbardziej obeznaną z technologią osobą w Zespole Sektor 7, ale nawet on wiedział, że to zła wiadomość. Albo ktoś zakłócał ich łączność, albo jego zespół nie był w zasięgu. "A może nie ma co liczyć na usługę telefoniczną," pomyślał ponuro po chwili. "Nie jestem pewien, czy plan taryfowy SOL Technologies obejmuje alternatywne wymiary."

Cóż, gdyby nie mógł porozumieć się z kolegami z drużyny, Gore zrobiłby to, co potrafił najlepiej: zwrócił na siebie uwagę. W końcu był artystą estradowym, więc potrzebował tylko aparatu i był prawie pewien, że jego przyjaciele w końcu go znajdą. A nawet gdyby tak się nie stało, gdyby stał się tutaj tak popularny jak w domu, mógłby przynajmniej skontaktować się z tym, kto rządził tym miastem, i być może uzyskać od nich pomoc w odnalezieniu pozostałych.

"Stać, w imię prawa!"

…Chociaż to musiało poczekać. Gore odwrócił się w stronę głosu i zobaczył dwoje dzieciaków uciekających przed dwoma facetami w szarych garniturach z okrągłymi urządzeniami przyczepionymi do lewych nadgarstków. Jeżeli była to tutejsza wersja Pojedynkowych Dysków...

"Wracajcie tu, wy małe szkraby!" krzyknął jeden z umundurowanych. "Macie się poddać natychmiast!"

Dzieci były zbyt zajęte bieganiem i oglądaniem się przez ramię, by zorientować się, że Gore stoi im na drodze. Końcowym rezultatem było to, że zderzyli się z nim i upadli na ziemię.

Wyższy z nich, chłopiec z zielonymi włosami schowanymi w czapce, spojrzał gniewnie na Gore'a. "Hej, o co chodzi? Chcesz nas złapać?" Jego oczy rozszerzyły się, gdy wyraźniej spojrzał na Gore'a. "Szczytowiec?! Tutaj?" Drugie dziecko – chłopczyk w żółtym kapeluszu – podniosło wzrok i otworzyło szeroko oczy. Obaj zaczęli się trząść, ale Gore nie potrafiła stwierdzić, czy to ze strachu, czy ze złości.

"Mamy was!" Chłopcy i Gore podnieśli głowy, gdy mężczyźni w garniturach w końcu ich dogonili. "Dzięki za pomoc, sir." powiedział jeden z nich, salutując Gore'owi. "Chociaż powinieneś wrócić na Szczytowców, Plebs to niebezpieczne miejsce, wiesz?"

"…Może raczysz mi wyjaśnić, dlaczego goniliście te dzieciaki?" zapytał Gore, utrzymując spokojny ton. Obaj mężczyźni wyglądali na zaskoczonych.

"Ci dwaj próbowali ukraść jedzenie z pobliskiego sklepu spożywczego." powiedział jeden z nich, wpatrując się w wyższego chłopca. "Obowiązkiem Sektora Ochrony jest aresztowanie wszystkich osób zakłócających spokój."

"Jaki mamy inny wybór?" zapytał chłopiec, wpatrując się w oficerów ze złością. "Musimy kraść, aby przeżyć, a wszystko, co wy, Szczytowcy, robicie, to ciągłe utrudnianie nam życia poprzez tłumienie!"

"To tyle z twojej strony." powiedział drugi oficer, podchodząc do chłopca. "Wasza dwójka zostanie zabrana do obozu reedukacyjnego. Dla waszego dobra lepiej idźcie po dobroci." Zanim zdążył go dosięgnąć, Gore stanął między oficerami a chłopcami, zaskakując ich wszystkich. "Proszę pana, proszę zejść nam z drogi."

"Obawiam się, że to niemożliwe." powiedział Gore, łypiąc wzrokiem oficerów. "Nawet jeśli ta dwójka próbowała ukraść, to są tylko dzieci. Nie można ich aresztować za próbę przeżycia!"

"Ta dwójka próbowała złamać prawo!" nalegał pierwszy oficer. "Ponadto stawiali opór przy aresztowaniu! To wystarczający dowód, aby wysłać ich do obozu!"

"…Chyba już rozumiem." Gore zamknął oczy. "W takim razie obawiam się, że nie mogę wam na to pozwolić." Otworzył oczy i spojrzał na oficerów. "Gore jest przyjacielem wszystkich dzieci. I nie pozwolę wam ich skrzywdzić!"

Pozostałe cztery osoby zamrugały ze zdziwienia, zanim drugi oficer warknął. "W porządku," powiedział, podnosząc lewą rękę. "W takim razie ty też zostaniesz aresztowany. Zmierzymy się z tobą w Królewskiej Bitwie!"

"Nie mam nic przeciwko." powiedział Gore, podnosząc rękę.

"P-Proszę pana?" Gore spojrzał na dwóch chłopców, którzy wpatrywali się w niego. "Dlaczego nas chronisz?" zapytał ten niższy.

Gore uśmiechnął się do nich. "Jaki się w ogóle nazywacie?"

"Ech? Frank." "Tarren."

"Frank, Tarren, kiedyś mieszkałem w sierocińcu, gdzie traktowano mnie z wielką życzliwością." powiedział cicho Gore. "Stałem się osobą, którą jestem dzięki temu miejscu. Dlatego zawsze, gdy dzieci mają kłopoty, Gore je ochroni!" Uśmiech Gore'a poszerzył się. "Nie martw się! Nie pozwolę, by ta dwójka was skrzywdziła!"

"…Jest tak fajny, jak Crow," pomyśleli Frank i Tarren z błyszczącymi oczami.

Gore odwrócił się twarzą do oficerów i aktywował czerwone ostrze swojego Pojedynkowego Dysku. "Czas zrobić z wami porządek! Bo gdy Gore jest na ringu, trzeba się z nim liczyć!" W odpowiedzi oficerzy Sektora Ochrony aktywowali zielone ostrza swoich Pojedynkowych Dysków.

"Pojedynek!" krzyknęli trzej gracze..

Gore: 4000 LP

Oficer Sektora nr 1: 4000 LP

Oficer Sektora nr 2: 4000 LP

"Aktywacja programu. Obejście Zasady Nadrzędnej."

"Co-?" powiedział oficer nr 1, patrząc na swój Pojedynkowy Dysk. "Co to było? Moje pole pojedynku się zmieniło!"

"Moje też!" powiedział oficer nr 2, również zszokowany. Gore tymczasem patrzył na pola i zmrużył oczy.

"A więc tak działają zasady Królewskiej Bitwy z Obejściem Zasady Nadrzędnej," pomyślał. "Moje pole i pole pierwszego oficera są naprzeciw siebie, podczas gdy pole drugiego oficera znajduje się na lewo od pierwszego oficera, a on ma jedną Extra-Strefę potworów powyżej swojej centralnie prawej Głównej Strefy Potworów. Gdybym walczył z trzema z nich, podejrzewam, że pole trzeciego byłoby na prawo od środkowego pola."

Gore spojrzał na swoich przeciwników: "To coś, co dał mi jeden z moich rywali," powiedział, gdy oficerowie spojrzeli na niego. "Dodaje Extra-Strefę Potworów do pola pojedynku i zmienia strefy potworów w Główne Strefy Potworów. Więc jeśli przywołujesz z Extra-Talii, musisz wezwać na Extra-Strefę Potworów."

"Ech?" "Poważnie?" Dwaj oficerowie warczeli, zanim pierwszy powiedział: "To nie ma znaczenia! To nie przeszkodzi w aresztowaniu za opieranie się władzy i osłanianie przestępców!"

"Ci przestępcy to dzieci! A Gore zawsze będzie chronić dzieci!" zadeklarował Gore, biorąc kartę z ręki. "Ja zacznę pierwszy! A pierwszy gong do walki będzie należeć do Gouki Suprexa!" Pojawił się niebieski zapaśnik i ryknął z pola Gore'a.

Gouki Suprex ATK 1800 OBR 0 POZ: 4

"Gouki?" powtórzył oficer nr 2.

"Nigdy nie słyszałem o tych kartach." powiedział oficer nr 1, mrużąc oczy.

"Kiedy Suprex jest Zwyczajnie Przywołany, mogę Specjalnie Przywołać innego Gouki z mojej ręki!" powiedział Gore. "Zapraszam więc na ring Gouki Skrętokobrę!" W pozycji ataku pojawił się zielony wojownik z wężowymi ogonami.

Gouki Skrętokobra ATK 1600 OBR 0 POZ: 3

"Ustawiam jedną kartę. Kończę swoją turę." uśmiechnął się Gore. "Zobaczmy, ile walecznego ducha wykrzeszecie z siebie, panowie!"

Oficer nr 1 szydził. "Nie potrzebujemy walecznego ducha, żeby cię pokonać. Pokonamy cię siłą prawa! Moja kolej! Dobieram! Przywołuję Stróża Prawa Zeni!" Pojawił się mały człowieczek z opaską na lewe oko, w fioletowych i brązowych szatach, dzierżący jutte.

Stróż Prawa Zeni ATK 1600 OBR 1200 POZ: 4

"Teraz aktywuję jego efekt. Redukując jego punkty ataku do 0, mogą przywołać innego Stróża Prawa poziomu 3 lub niższego z mojej ręki. Wzywam więc strojącego potwora, Stróża Prawa Gata!" Mała zielono-żółta maszyna z białą płytą czołową pojawiła się w pozycji ataku.

Stróż Prawa Zeni ATK 1600→0

Stróż Prawa Gata ATK 800 OBR 800 POZ: 3

"Strojący potwór?" powtórzył Gore, mrużąc oczy. "Jeśli ten koleżka zrobi to, o czym myślę, że zrobi..."

"Dostrajam Stróża Prawa Gata poziomu 3 ze Stróżem Prawa Zeni poziomu 4!" zadeklarował oficer nr 1. Gata wybuchła energią i stała się trzema zielonymi pierścieniami, które otaczały Zeni, Zeni stał się przezroczysty, a następnie zniknął, pozostawiając cztery gwiazdy. Przypływ energii przeszedł przez pierścienie, gdy oficer skandował.

"Złamiemy tego delikwenta tak bardzo, że nikt nigdy nie poskłada go z powrotem! Synchro-Przywołuję mojego ostatecznego egzekutora, Strzelca Wyborowego Heiji Typ 0!" Pojawił się mechaniczny mężczyzna w pomarańczowej szacie. W lewej ręce dzierżył jutte, a w prawej miał przyczepiony blaster. Potwór przyjął pozę z prawej Extra-Strefy Potworów w pozycji ataku.

Strzelec Wyborowy Heiji Typ 0 ATK 2400 OBR 2000 POZ: 7

"Synchro-Przywołanie..." mruknął Go. "Czyli miałem rację. Jestem w Wymiarze Synchro."

"Aktywuję efekt Heiji Typ 0!" kontynuował oficer. "Wysyłając kartę z mojej ręki na Cmentarz, jeden z twoich potworów zostaje zniszczony, a ty otrzymujesz 400 punktów obrażeń. Odrzucam drugiego Zeni, aby zniszczyć Skrętokobrę!" Typ 0 wystrzelił kilka naelektryzowanych monet w Skrętokobrę, ale Gore wskazał na swoje pole.

"Wybacz, ale Skrętokobra zejdzie z ringu na swój własny sposób!" skontrował Gore. "Jego efekt pozwala mi poświęcić potwora "Gouki", którego kontroluję, aby inny Gouki uzyskał punkty ataku równe oryginalnym punktom ataku poświęconego potwora. Poświęcam Skrętokobrę, by wzmocnić siłę Suprexa!" Skrętokobra rozpadła się, zanim monety mogły w nią uderzyć, gdy Suprex zaczął świecić.

Gouki Suprex ATK 1800→3400

"Tak! Uniknął tego!" wiwatował Tarren, gdy oficer nr 1 zacisnął zęby.

"Ponadto, kiedy Skrętokobra zostanie wysłana z pola na Cmentarz, mogę dodać inną kartę "Gouki" z mojej talii do mojej ręki." Gore wziął kartę ze swojej talii i uśmiechnął się.

Oficer nr 1 warknął. "Mogę aktywować efekt Heiji Typ 0, o ile mam karty w ręce. Wysyłam kolejnego Gata na Cmentarz, aby zniszczył Suprexa!" Typ 0 wystrzelił jeszcze kilka monet w Suprexa, niszcząc go i sprawiając, że Gore się skrzywił.

Gore: 4000→3600 LP

"Gouki Suprex też ma coś do powiedzenia!" zadeklarował Gore. "Kiedy zostanie wysłany z pola na Cmentarz, mogę dodać do ręki inną kartę "Gouki" z mojej talii." Gore wziął kolejną kartę i dodał ją do swojej ręki.

"Nie ma znaczenia, co dodasz. Heiji Typ 0, zaatakuj bezpośrednio tego przestępcę!" Typ 0 wystrzelił więcej monet z ręki, tym razem w Gore'a.

"Uważaj!" krzyknęli Frank i Tarren. Gore tylko uśmiechnął się, gdy wskazał na swoje pole.

"Aktywuję Kartę Błyskawicznego Zaklęcia, Przybycie Rywali!" zadeklarował Gore, zaskakując oficerów Sektora. "Ta karta pozwala mi Normalnie Przywołać podczas Fazy Bitewnej! Gouki Riskorpio, zapraszam na ring!" Pojawił się czerwony wojownik z pazurami i ogonem skorpiona.

Gouki Riskorpio ATK 2300 OBR 0 POZ: 5

"Ale to potwór poziomu 5!" wskazał oficer nr 1.

"To prawda, ale Riskorpio może zostać Normalnie Przywołany bez trybutu, jeśli nie kontroluję żadnych potworów lub mam na polu tylko potwory "Gouki"." wyjaśnił Gore, uśmiechając się. "To jak? Chcesz atakować?"

"Heiji Typ 0 ma więcej punktów ataku niż jego Riskorpio," pomyślał oficer nr 1. "Ale…"

"Anuluję swój atak i przechodzę do Fazy Głównej 2!" zadeklarował oficer. "Aktywuję efekt Heiji Typ 0 i wysyłam Awaryjne Strojenie na Cmentarz, aby zniszczyć Riskorpio!" Typ 0 wystrzelił naelektryzowane monety w Riskorpio, niszcząc go i sprawiając, że Gore ponownie się skrzywił.

Gore: 3600→3200 LP

"Ponieważ został wysłany z pola na Cmentarz, efekt Riskorpio aktywuje się, a ja dodaję inną kartę "Gouki" z mojej talii do mojej ręki." powiedział Gore.

Oficer nr 1 zacisnął zęby. "Kończę moją turę. Być może udało ci się uniknąć kary w tej turze, ale teraz mój partner dopilnuje, żebyś dostał to, co cię czeka!"

"I tak właśnie zrobię! Dobieram!" zadeklarował oficer nr 2, "Wzywam Stróża Prawa Zeni!" Na polu pojawił się drugi Zeni.

Stróż Prawa Zeni ATK 1600 OBR 1200 POZ: 4

"Tak jak mój partner, ja również używam efektu Zeni w celu przywołania Stróża Prawa Gata!" Drugi Gata pojawił się w pozycji ataku.

Stróż Prawa Zeni ATK 1600→0

Stróż Prawa Gata ATK 800 OBR 800 POZ: 3

"Dostrajam Gata poziomu 3 z Zeni poziomu 4!" Gata stał się trzema pierścieniami i otoczył Zeni, który stał się przezroczysty, zanim zmienił się w cztery gwiazdy. Światło przebiło się przez pierścienie. "Synchro-Przywołanie! Oto Strzelec Wyborowy Heiji Typ 0!" Kopia Synchro-Potwora pierwszego oficera wyłoniła się z pierścieni, wezwana na Extra-Strefę Potworów nad polem oficera nr 2 w pozycji ataku.

Strzelec Wyborowy Heiji Typ 0 ATK 2400 OBR 2000 POZ: 7

"A teraz Heiji Typ 0 atakuje cię bezpośrednio!" Potwór wystrzelił naelektryzowane monety w Gore'a, który wziął kartę ze swojej ręki.

"Aktywuję efekt Gouki Ośmio-Rozciągacza z mojej ręki! Odrzucając go, obrażenia bitewne zmniejszają się o połowę!" Bladoniebieski potwór z ośmiornicą na głowie pojawił się przed Gore'm z szeroko rozłożonymi ramionami. Niektóre monety rozpadły się po uderzeniu, ale kilka przeszło i uderzyło Gore'a, powodując, że ten się skrzywił.

Gore: 3200→2000 LP

Oficer nr 2 warknął. "Więc zamierzasz kontynuować ten opór? Bardzo dobrze. Aktywuję Kartę Zaklęcia, Akt Stłumienia Stróża Prawa!" Karta przedstawiała Stróża Prawa Zeni rzucającego monetami ze swojej ręki w stronę protestantów. "Odrzucając potwora z kategorii "Stróża Prawa", otrzymujesz obrażenia równe jego punktom ataku. Odrzucam drugiego Zeni, aby zadać 1600 punktów obrażeń!" Karta wystrzeliła naelektryzowane monety w Gore'a, który wrzasnął, gdy uderzyły. Gore opadł na jedno kolano, oddychając ciężko z bólu.

Gore: 2000→400 LP

"Gore!" krzyknęli Frank i Tarren, bojąc się o swojego opiekuna.

"Wygląda na to, że zdajesz sobie sprawę z potęgi prawa." powiedział oficer nr 2. "Ustawiam jedną kartę i kończę swoją turę."

"Poddaj się teraz." powiedział oficer nr 1. "Tylko pogorszysz swoją sytuację. W tej chwili zwycięstwo dla ciebie jest niemożliwe!"

Frank i Tarren patrzyli na Gore'a z niepokojem. Oficerowie mieli rację, prawda? Gore'owi zostało tylko 400 Punktów Życia. Nie było mowy-.

"Niemożliwe?" powtórzył Gore, kładąc rękę na kolanie. "Gore nie zna tego słowa!" Z widocznym wysiłkiem podniósł się na nogi i uśmiechnął. "Bez względu na wszystko, będę walczył do samego końca!"

Frank i Tarren wiwatowali, że Gore wstał, podczas gdy oficerowie wyglądali na sfrustrowanych. "Walcz, ile chcesz, to nie zmieni wyniku końcowego!"

Gore łypnął oficerów wzrokiem, sprawiając, że ci się trochę cofnęli. "Proszę was. Naprawdę myślicie, że przegram z pozbawionymi honoru graczami, takimi jak wy? Niedoczekanie wasze!" rzucił Gore, dobierając kartę, po czym dodał ją do ręki i zagrał inną. "Przywołuję kolejnego Suprexa!"

Gouki Suprex ATK 1800 OBR 0 POZ: 4

"Dzięki efektowi Suprexa mogę sprowadzić na ring Gouki Niedźwiedzi Ścisk!" Inny zapaśnik, tym razem w pelerynie z niedźwiedziej skóry, pojawił się w pozycji ataku.

Gouki Niedźwiedzi Ścisk ATK 2400 OBR 0 POZ: 6

"Mógłbym teraz użyć efektu Niedźwiedziego Ścisku," pomyślał Gore, zerkając na zakryte karty oficerów. "Ale chyba poczekam."

"Teraz aktywuję Kartę Zaklęcia, Podwójne Przywołanie! Ta karta pozwala mi przeprowadzić drugie Zwyczajne Przywołanie. Przywołuję drugą Skrętokobrę!"

Gouki Skrętokobra ATK 1600 OBR 0 POZ: 3

"Frank. Tarren." Gore odwrócił się i uśmiechnął do dzieci za nim. "Pokażę wam coś spektakularnego. Jesteście gotowy?" Dzieci pokiwały głowami, zaskoczone i podekscytowane jego słowami. Gore wskazał na niebo, a jego ręka zaświeciła się na niebiesko. "W takim razie... czas zmiksować mój obwód!"

Dzieciaki i oficerowie sapnęli, gdy Portal Łącznika pojawił się nad głową Gore'a. "C-co to jest?" zapytał oficer nr 1.

"Strzały Łącznika zautoryzowane!" intonował Gore. "Warunki do przywołania to dwa lub więcej potworów "Gouki". Umieszczam Niedźwiedzi Ścisk, Suprexa i Skrętokobrę na Strzałach Łącznika!" Jego potwory zamieniły się w wiry energii i weszły w lewe, dolne i prawe dolne strzałki, zmieniając ich kolor na czerwony.

"Łączenie obwodu! Łącznikowe Przywołanie! Przybądź, Łączniku trzeciego stopnia! Gouki, Wielki Ogr!" Z portalu wyłonił się potężny wojownik z rogami na czubku głowy. Nosił czarno-fioletową zbroję z ciemnobrązową futrzaną peleryną udrapowaną na ramionach. Wielki Ogr machnął wielkim toporem, gdy został wezwany na Extra-Strefę Potworów.

Gouki Wielki Ogr ATK 2600 LINK-3 ↙↓↘

"Ł-Łącznikowe Przywołanie?" powiedział oficer nr 2, wstrząśnięty.

"Co to do diabła jest?" zapytał oficer nr 1.

"Jest potworem z Extra-Talii, ale nie jest to Synchro-Potwór?" zapytał Frank.

"Jaki fajny!" powiedział Tarren z szeroko otwartymi oczami.

"Cieszę się, że ci się podoba." powiedział Gore do Tarrena. "Odkąd trio moich Gouki opuściło ring, ich wspólna zdolność daje mi możliwość dodania trzech nowych kart "Gouki" z mojej talii do ręki!" Wyjął trzy karty ze swojej talii i dodał je do ręki. "Co więcej, gdy Wielki Ogr znajduje się na polu, wszystkie potwory tracą punkty ataku równe ich pierwotnym punktom obrony!"

"Co!?" jęknął oficer nr 2.

"Przygotujcie się na Wrzeszczące Wycie!" Wielki Ogr ryknął, gdy oba Heiji Typ 0 osłabły.

Strzelec Wyborowy Heiji Typ 0 ATK 2400→400

Strzelec Wyborowy Heiji Typ 0 ATK 2400→400

"Tch!" oficer nr 1 zacisnął zęby. "Aktywuję pułapkę, Prawo Stróża Prawa!" Karta przedstawiała Stróża Prawa Gata komicznie ścigającego Koitsu, Aitsu, Soitsu i Doitsu. Wtasowując potwora "Stróża Prawa" z mojego Cmentarza z powrotem do mojej talii, kontrolowany przeze mnie Synchro-Potwór zyskuje punkty ataku równe punktom ataku tego potwora! Wtasowuję jednego z moich Zeni z powrotem do mojej talii, aby zwiększyć punkty ataku Heiji Typ 0 o 1600!"

Strzelec Wyborowy Heiji Typ 0 ATK 400→2000

"Aktywuję pułapkę!" zadeklarował oficer nr 2. "Prawo Stróża Prawa! Wtasowuję mojego drugiego Zeni z powrotem do mojej talii, aby zwiększyć punkty ataku mojego Heiji Typ 0!"

Strzelec Wyborowy Heiji Typ 0 ATK 400→2000

"Ach, człowieku!" Frank zacisnął zęby. "I właśnie wtedy, gdy wyglądało na to, że ich ma w garści!"

Gore nie był zdenerwowany tym rozwojem sytuacji. Jeśli już, był zachwycony. "Hmm. Jak na tak beznamiętnych graczy, wiesz, jak sprawić, by wszystko było ekscytujące. Więc odpowiem na to w ten sam sposób! Aktywuję Kartę Zaklęcia, Gouki Re-Wanż! Ta karta pozwala mi Specjalnie Przyzwać dwa Gouki o różnych poziomach z mojego Cmentarza w pozycji obronnej. Czas wrócić na ring, Niedźwiedzi Ścisku i Riskorpio!" Dwa potwory pojawiły się ponownie kolejno na w lewej dolnej i prawej dolnej Strzale Łącznika Wielkiego Ogra.

Gouki Niedźwiedzi Ścisk ATK 2400 OBR 0 POZ: 6

Gouki Riskorpio ATK 2300 OBR 0 POZ: 5

"Aktywuję efekt Niedźwiedziego Ścisku! Jeśli zostanie Specjalnie Przywołany przez efekt karty "Gouki", punkty ataku jednego z twoich potworów staną się równe połowie jego oryginalnych punktów ataku! Celuję w pierwszego Heiji!" Oficer nr 1 zazgrzytał zębami z frustracji, kiedy Niedźwiedzi Ścisk mocno objął od tyłu Heiji i uścisnął go mocno, że mechanizmy Heiji zazgrzytały.

Strzelec Wyborowy Heiji Typ 0 ATK 2000→1200

"Następnie aktywuję Kartę Zaklęcia, Face Turn Gouki! Ta karta niszczy kontrolowaną przeze mnie kartę "Gouki" i Specjalnie Przywołuje potwora "Gouki" z mojego Cmentarza. Niszczę Riskorpio, aby Specjalnie Przywołać Skrętokobrę!" Człowiek-skorpion rozpadł się, gdy wężowy zapaśnik pojawił się ponownie, wezwany do dolną Strzałę Łącznika Wielkiego Ogra w Pozycji Ataku.

Gouki Skrętokobra ATK 1600 OBR 0 POZ: 3

"Teraz aktywuję efekt Riskorpio! Ponieważ został wysłany na Cmentarz, mogę dodać nową kartę "Gouki" z mojej talii do mojej ręki." Gore uśmiechnął się, widząc swoją nową kartę, po czym powiedział: "Aktywuję kartę zaklęcia wyposażenia: Hart Gouki! Ta karta pozwala mi Specjalnie Przywołać potwora "Gouki", który został zniszczony w tej turze i wyposażyć go w Hart. Wracaj na ring, Riskorpio!" Skorpion pojawił się ponownie i ryknął w pozycji ataku.

Gouki Riskorpio ATK 2300 OBR 0 POZ: 5

"A dzięki efektowi Skrętokobry mogę poświęcić Niedźwiedzi Ścisk, aby jego punkty ataku przeniosły się na Wielkiego Ogra!" Zapaśnik w pelerynie z niedźwiedziej skóry rozpadł się, gdy Wielki Ogr ryknął.

Gouki Wielki Ogr ATK 2600→5000

"5-5000 punktów ataku?" powiedział oficer nr 1, przerażony siłą potwora przed nim.

"Za-Zachowaj spokój!" zapewnił drugi oficer swojego partnera. "Może i jest silniejszy, ale nie pokona żadnego z nas tymi punktami ataku, a już na pewno nie może pokonać nas obu!" oficer nr 2 odwróciła się, by spojrzeć na Gore'a. „Nie ma znaczenia, którego z nas zaatakujesz. Przeżyjemy, a potem przegrasz, kiedy przyjdzie nasza kolej i zostaniesz aresztowany za sprzeciwianie się prawu!"

"…Naprawdę brakuje ci pasji." powiedział Gore, kładąc dłoń na biodrze i wyglądając na rozczarowanego. "Zupełnie jak tamtemu koledze."

"Ech?" Oficerowie Sektora Ochrony zamrugali, nie wiedząc, o czym mówi Gore.

"Ale są między wami różnice. Brakuje mu pasji w pojedynkach, ponieważ wierzy, że nie może tego poczuć ani cieszyć się sukcesem. Wy dwoje nie macie pasji, ponieważ dobrowolnie odrzucacie ją na bok, aby narzucić na słabszych od siebie to, co nazywacie 'sprawiedliwym prawem'." Gore spojrzał na tę dwójkę. "W końcu on jest udręczoną duszą, podczas gdy wy dwaj jesteście tylko łobuzami."

"Co!?" powiedział oficer nr 1, urażony.

"My reprezentujemy prawo! Wykonujemy naszą robotę!" krzyknął oficer nr 2.

"Mającą na celu aresztowanie dzieci?" zapytał Gore, a potem szydził. "Hah! Nie rozśmieszaj mnie! Żadne prawo, które krzywdzi niewinnych, nie jest prawem wartym przestrzegania!"

"Twoja opinia jest brana pod uwagę, ale to nie ma znaczenia. W mojej następnej turze przegrasz i zostaniesz aresztowany!"

"Naprawdę w to wierzycie?" zapytał Gore, uśmiechając się złośliwie, gdy oficerowie wstrzymali oddech. "Przegrałem wcześniej tylko z dwoma osobami, a ci dwaj byli geniuszami. Nie ma mowy, żebym przegrał z takimi czubkami jak wy! A zwycięstwo zapewni moja Karta Trwałego Zaklęcia, Waleczna Zamiana Gouki, którą uzbroję mojego Wielkiego Ogra!" Karta przedstawiała zmęczonego Gouki Riskorpio podającego dłoń Gouki Wielkiego Ogrowi, sygnalizując zamianę na ringu. "Wybrany potwór jest jedynym, który może zaatakować w tej turze. Ale jego inne efekty z nawiązką to rekompensują!"

Gore wskazał palcem oficera nr 1. "Najwyższa pora przejść do punktu kulminacyjnego! Wielki Ogrze, zmiażdż Heiji Typ 0! Ogrowy Topór!" Fioletowa błyskawica zebrała się wokół topora Wielkiego Ogra, którym następnie wystrzelił w pierwszego Heiji Typ 0. Potwór krzyknął, gdy został zniszczony, podobnie jak oficer Sektora Ochrony, który upadł na plecy.

Oficer Sektora nr 1: 4000→200 LP

"A to drań..." warknął oficer nr 1, wstając. "Wciąż jeszcze stoję. Zmarnowałeś swój atak!"

"Nie, nie zmarnowałem. A ty i tak padniesz," powiedział Gore, zaskakując ich, wskazując na swoje pole. "Waleczna Zamiana Gouki ma specjalny efekt! Kiedy namierzony Łącznikowy Potwór Gouki zadaje obrażenia w bitwie, mogę zadać dodatkowe 1000 punktów obrażeń!"

"Co!? O nie!"

"O tak!" Karta Gore'a uwolnił impuls energii i zwalił oficera Sektora Ochrony z nóg, pozbawiając go przytomności.

Oficer Sektora nr 1: 200→0 LP

Gore zwrócił się do drugiego oficera. "Wygląda na to, że teraz twoja kolej. Aktywuje dodatkowy efekt Walecznej Zamiany! Ponieważ namierzony potwór zniszczył w walce potwora mojego przeciwnika, mogę poświęcić dwa kontrolowane przeze mnie potwory "Gouki" i pozwolić mu ponownie zaatakować!"

"Co? Ponownie zaatakować?!" zapytał oficer nr 2, zszokowany.

"Poświęcam Riskorpio i Skrętokobrę!" Wspomniane potwory rozpadły się w energię i trafiły do topora Wielkiego Ogra, sprawiając, że zaczął świecić. "Skończ z tym, Wielki Ogrze! Ogrowy Topór!" Wielki Ogr wysadził drugiego Heiji Typ 0 fioletową błyskawicą, niszcząc go i odpychając oficera Sektora Ochrony nr 2 kilka stóp do tyłu.

Oficer Sektora nr 2: 4000→1000 LP

"A efekt Walecznej Zamiany dokończy dzieła! To już koniec!" Karta Gore'a ponownie uwolniła impuls energii, uderzając oficera Sektora, i sprawiając, że krzyknął, gdy został wysłany na ziemię.

Oficer Sektora nr 2: 1000→0 LP

Frank i Tarren spojrzeli na pokonanych oficerów, a potem na Gore'a, który odwrócił się do nich.

"Wszystko w porządku?" zapytał Gore, klękając przed nimi. "Nie zrobili wam krzywdy?"

"…To było takie fajne!" wiwatował Frank, zaskakując go. "Nie wiedziałem, że Szczytowcy mają takie karty!"

"Tak, ten pojedynek był niesamowity!" powiedział Tarren, uśmiechając się od ucha do ucha. "Czy Łącznikowe Potwory są tam nowe?"

Gore się roześmiał. "Ja… nie wiem. Nie jestem częścią tych "Szczytowców". Właściwie jestem spoza tego miasta." Technicznie nie było to kłamstwo, ale Gore nie zamierzał mówić komukolwiek, że pochodzi z innego wymiaru. Nie chciał, żeby myśleli, że zwariował.

"Ech? Jesteś spoza Nowego Domino City?" zapytał Tarren, mrugając.

"To by parę rzeczy wyjaśniało." powiedział Frank, kiwając głową. "Ale co taki pan, jak ty, robi tutaj, u Plebsów?"

Zanim Gore zdążył odpowiedzieć, usłyszał jęknięcie i odwrócił się. Dwóch oficerów zaczęło dochodzić do siebie.

"O nie!" powiedział Frank, panikując. "Musimy uciekać, zanim wezwą wsparcie!" Frank odwrócił się i pobiegł, a Tarren i Gore pobiegli za nim. Po około dziesięciu minutach biegu trio w końcu się zatrzymało, a dwójka dzieci dyszała, podczas gdy Gore opierał się o ścianę.

"…Nie tak miał wyglądać mój międzywymiarowy debiut," pomyślał Gore, marszcząc brwi. Potem zerknął na Franka i Tarrena i uśmiechnął się. "Mimo to przynajmniej udało mi się ochronić te dzieci."

"Hej, panie Gore," zapytał Tarren. "Czy masz gdzie się zatrzymać?"

Gore zamrugał, roześmiał się i potarł tył głowy. "Obawiam się, że nie. Moja decyzja o przyjeździe tutaj była spontaniczna, więc formalnie jestem tu bezdomny."

Frank i Tarren spojrzeli na siebie, uśmiechnęli się i skinęli głowami, po czym zwrócili się z powrotem do Gore'a. "To może zostaniesz z nami?"

Gore zamrugał ponownie. "Czy to w porządku? Nie chciałbym narzucać..."

"Nie martw się!" powiedział Tarren, pokazując kciuk do góry. "Crow to naprawdę fajny kolega! Pozwoli ci zostać z nami."

"Tak. A skoro już tam jesteś, możesz też pomóc nam nauczyć się pojedynkować!" powiedział podekscytowany Frank. "Ten pojedynek, który stoczyłeś był niesamowity. Chcę się nauczyć, jak się tak pojedynkować!"

Słysząc to, Gore uśmiechnął się. Kiedy był Graczem-Celebrytą i kiedy po raz pierwszy dołączył do Projektu 'Gwardia' SOL Technologies, trochę trudno było sobie przypomnieć, dlaczego w ogóle się pojedynkował. Uwaga, ryk tłumu, dreszczyk emocji związany z byciem najlepszym… to było uzależniające. A kiedy dołączył do Projektu i dowiedział się, że będzie grał drugie skrzypce po Yukako, uderzyło go to mocniej, niż myślał, że to możliwe. Sam pomysł, że 14-letni dzieciak mógłby go przewyższyć, zdenerwował Gore'a i prawie sprawił, że poczuł urazę do Yukako.

Ale potem zaczął rozumieć Yukako i dowiedział się, przez co przeszedł chłopiec. A powrót do sierocińca przypomniał mu, dlaczego w ogóle zaczął się pojedynkować: żeby sprawić, by dzieci wokół niego się uśmiechały; żeby odwdzięczyć się sierocińcowi, który go wychował, który nauczył go, jak znowu się uśmiechać. Wszystkie pochwały z prasy, zaproszenia na huczne przyjęcia, spotkania ze sponsorami… wszystko to blednie w porównaniu z wejściem w drzwi sierocińca i zobaczeniem, jak dzieciaki uśmiechają się do swojego bohatera.

"Jeśli uda mi się zainspirować jedno dziecko do pojedynku dla samej radości, bo lubi to robić i uśmiecha się z tego powodu, to bycie numerem jeden nie ma znaczenia," pomyślał Gore. Zamknął oczy, po czym je otworzył i spojrzał na dzieci. "W porządku. Chętnie zostanę z wami i z Crowem. I pokażę wam więcej moich pojedynków."

"Świetnie!" Frank powiedział radośnie, zanim wziął jedną z rąk Gore'a. "Chodź, zaprowadzimy cię tam!"

Tarren ujął Gore'a za drugą rękę. "Nie mogę się doczekać, aż poznasz Crowa! To będzie niesamowite!"

"Heheh, no dobra, dobra!" powiedział Gore, śmiejąc się, po czym pomyślał. "Może to nie jest debiut w innym wymiarze, na jaki liczyłem. Ale, jeśli dzięki temu znajdę Yukako i resztę... cóż, przynajmniej będzie ciekawie móc poznać innych graczy z Wymiaru Synchro..."


{Cue Theme Song: Yu-Gi-Oh! VRAINS Ending Theme by Elik Alvarez and Freddy Sheinfeld}


Akt Stłumienia Stróża Prawa
Kategoria: Normalna Karta Zaklęcia
Obraz: Stróż Prawa Zeni rzucający monetami ze swojej ręki w stronę protestantów
Opis: Wyślij 1 potwora "Stróż Prawa" ze swojej ręki na swój Cmentarz; zadaj przeciwnikowi obrażenia równe oryginalnemu atakowi tego potwora. Możesz aktywować „"Akt Stłumienia Stróża Prawa" tylko raz na turę.

Prawo Stróża Prawa
Kategoria: Normalna Karta Pułapka
Obraz: Stróż Prawa Gata komicznie ścigający Koitsu, Aitsu, Soitsu i Doitsu
Opis: Wtasuj 1 potwora "Stróż Prawa" ze swojej GY z powrotem do swojej talii, następnie namierz 1 kontrolowanego przez ciebie Synchro-Potwora; zwiększ ATK tego potwora o ATK przetasowanego potwora. Możesz aktywować "Prawo Stróża Prawa" tylko raz na turę.

Waleczna Zamiana Gouki
Kategoria: Trwała Karta Zaklęcia
Obraz: Zmęczony Gouki Riskorpio podający dłoń Gouki Wielkiego Ogrowi, sygnalizując zamianę na ringu
Opis: Raz na turę: możesz namierzyć 1 kontrolowanego przez ciebie Łącznikowego Potwora "Gouki"; tylko ten potwór może zadeklarować atak w tej turze, a jeśli zadaje przeciwnikowi obrażenia w tej turze, zadaj przeciwnikowi 1000 obrażeń. Jeśli namierzony potwór zniszczy potwora przeciwnika w walce: możesz poświęcić 2 inne kontrolowane przez ciebie potwory "Gouki"; namierzony potwór może wykonać drugi atak przeciwko potworom twojego przeciwnika podczas każdej Fazy Bitewnej w tej turze. Możesz aktywować ten efekt "Waleczna Zamiana Gouki" tylko raz na turę.


Zapowiedź następnego rozdziału
Następnym razem w Yu-Gi-Oh! ARC-VRAINS: Piąty Element. Rozdział 6 — Załadowana logika. Podczas gdy Gore zaprzyjaźnia się z Plebsem, który nienawidzi Szczytowców za spoglądanie na niego z góry, lider grupy wypadowej natrafia na parę uchodźców, ściganych przez Korpus Nieletnich. Logika i moralność nakazuje mu walczyć w ich obronie, chociaż jego metoda pojedynkowania raczej nie przystoi osobie, która ich śledzi…


No cóż, ludziska. Oto mój piąty rozdział z fanfic'u Yu-Gi-Oh! ARC-VRAINS: Piąty Element. Jak zauważyliście, w rozdziale zadebiutował Quinton, który odgrywa rolę przywódcy Ruchu Oporu. Początkowo planowałem wstawić Byrona Archlighta (ale zrozumiałem, że za bardzo by to przypominało The Fifth Circuit), ewentualnie jego młodsze alter-ego Vetrix (ale pomysł odrzuciłem, bo jakoś... no nie wiem, nie mogłem sobie wyobrazić młodszego chłopczyka dowodzącego siłami Ruchu Oporu). W końcu zdecydowałem się na Quintona (uznałem, że chłodny typ jak Quinton byłby dobrym materiałem. Co do Quattro i Treya, ich los zostanie wyjaśniony w przyszłości). Co do jego talii to jeszcze nie pomyślałem (bo jego talia głównie skupiała się na Przywołaniu Xyz Liczby 9: Sfery Dysona, a to byłaby przesada), ale być może będzie nią archetyp Bujin. Co do archetypów występujących tutaj:
* Vigilante - Stróż Prawa

No cóż... to na razie tyle. Czytajcie, piszcie i komentujcie. I wyczekujcie szóstego rozdziału, w którym ostatni członek grupy wypadowej SOL Technologies ujawni swoją siłę w Wenecji (Wiem, że zarówno w dubbingu jak i w oryginale ARC-V miasto w Wymiarze Fuzji nie miało własnej nazwy, ale postanowiłem nazwać je Wenecją, jako odniesienie do miasta, które się pojawiło w filmie Yu-Gi-Oh! Bonds Beyond Time. Adieu~.