-Wyczuwam zmianę. Strzała Amora zaatakuje dziś największego pechowca w mieście – westchnął Cherry gotując swój codzienny obiad w nieprzyjemnej porze.
W mieście Tomobiki padał deszcz, a krople wydzwaniały w oknach domostw każdego mieszkańca miasta. Ten nieco senny dzień przerwała awaria, przez którą nikt nie miał w domu prądu. Prawie nikt do końca nie wiedział dlaczego tego prądu nie ma. Prawie, gdyż rodzice Ataru wiedzieli i nie byli tym faktem zbyt pocieszeni.
-Darling, Ty idioto! - krzyk Lum rozpoczął wielki elektrowstrząs, którego skutki poniósł jej lubieżny ukochany. Deszcz zadziałał jako przewodnik dla jej elektryczności powodując ogromną awarię w mieście.
-Elektrycy nas zabiją – panikował jego ojciec
-Zawsze wiedziałam, że nie powinnam go urodzić – wtórowała pani Moroboshi, która zabrała się za rozdysponowanie świeczek.
Ataru siedział przy biurku i nastroił małe radyjko na baterie po czym zaczął czytać grubą książkę, a Lum grzebała w szafie. W pokoju panowała cieżka atmosfera. Niechęć obu postaci była wyczuwalna, lecz kosmitka nie chciała by ten stan się utrzymywał.
-Co porabiasz, Darling? - zapytała
-Czytam w tej encyklopedii nonsensu jak wydobyć pluton, a Ty? - odparł od niechcenia
-Szukam w szafie jakiś drobnych pieniędzy. Gdy przestanie padać, pójdziemy na lody, ot co! - z nieco większym spokojem w głosie odpowiedziała Lum.
Lum nagle trochę za mocno się uderzyła o półkę w szafie.
-Ale mnie teraz ząb boli – westchnęła masując bolące miejsce.
Ataru spojrzał się z zainteresowaniem na Lum, a w radioodbiorniku przemówił prezenter.
-To jest Radio Tomobiki i specjalna audycja na trochę yyy wymuszony przyczynami niezależnymi romantyczny wieczór przy świecach. Aby ten wieczór mimo wszystko nabrał pewnego romantycznego charakteru mamy dla Was specjalny utwór – po tym wstępie prezentera został odtworzony utwór.
-"Głęboko w moim sercu, To nie jest trudne do znalezienia. Miłość, której potrzebuję do życia" – tak zaczęły się słowa, do której w tle przygrywało pianino ze skrzypcami. To po chwili zamieniło się w lekkie, progresywne, elektroniczne brzmienie. Ataru spojrzał się na Lum, ale to było inne spojrzenie niż dotychczas. Wpatrywał się w nią jak w obrazek, a piosenka leciała dalej.
-"Teraz widzę. W tę samotną noc. To, co najlepsze, przyszło do mnie " – wtedy też Lum spojrzała się na Moroboshiego.
-Darling, coś się stało? - zapytała.
Szybko schował swoją zarumienioną twarz w encyklopedię.
-Nie, to nic takiego – odpowiedział zawstydzony – jak Tobie poszły poszukiwania drobniaków?
-Coś znalazłam – ucieszyła się – To oznacza, że gdy pogoda się poprawi idziemy na lody. Innymi słowy idziemy na randkę – radość Lum nie miała końca.
Ataru nie szukał wymówek by nie iść, nie protestował. Poczuł jakby coś go mocno uderzyło do głowy. Mimo iż na co dzień mieszkał z Lum, chodził z nią do i ze szkoły, razem jedli obiad, który im przygotowała jego mama, przeżyli wiele dziwnych przygód, a przede wszystkim wielokrotnie przyjął na siebie jej energię elektryczną przez swoje zachowanie – nigdy nie poczuł i nie patrzył na nią tak jak w tym jednym konkretnym momencie.
Nie dawało mu to spokoju i gdy przyszła pora spania to nie mógł zasnąć.
-Co? Co się stało? - zamyślił się Ataru.
Przekręcał się z boku na bok. Natrętne myśli związane z piosenką z radia mu nie dawały spokoju. Usiadł, po czym po cichu delikatnie uchylił szafę, w której spała Lum. Przyglądał się jej przez chwilę i nawet chciał dotknąć jej włosów, ale szybko uciekł do swojego futonu chowając twarz.
-Co ja robię? Chyba zwariowałem? - pytanie kłębiło się w jego głowie.
-I właściwie, po co? - cicho powiedział sam do siebie.
Walczył dalej ze sobą, aby zasnąć, co udało mu się tylko połowicznie, gdyż spał bardzo krótko. Zaspany i zamyślony wstał obudzony przez Lum, umył się i ubrał, po czym poszedł na śniadanie, które jadł wolniej niż zwykle.
Gdy wraz z Lum wyszedł z domu do szkoły, kosmitka nie mogła się powstrzymać.
-Darling, wszystko w porządku, dobrze się czujesz? - zapytała.
-Taa… - odburknął zmęczonym głosem.
Nawet przechodząca obok nich dziewczyna nie zrobiła wrażenia na Moroboshim, co było anomalią, gdyż zawsze się zalecał do innych panien, co kończyło się przyjęciem sporej dawki woltów i amperów z elektrycznych ataków Lum.
Gdy przybyli do szkoły, Ataru usiadł w ławce. Zwykle albo w trakcie przerwy, albo w trakcie zajęć zjadał swoje drugie śniadanie, ale tym razem nie chciał jeść. Niewyspany i zamyślony siedział w ławce.
-Lum, co się stało z Moroboshim? - zapytała zmartwiona Shinobu, a Mendou słuchał i się przyglądał.
-Darling ma tak od rana, miał trudny sen – odpowiedziała.
Mendou ekspresowo wyciągnął swoją katanę chcąc zaatakować Ataru, ale ten zatrzymał miecz.
-Łachudro, przyznaj się lepiej! - zaczął – Musiałeś skrzywdzić panienkę Lum, a teraz Ciebie zżerają wyrzuty, czyż nie? Zero honoru, by chociaż przeprosić.
Lum zdenerwowała się i potraktowała Shuutaro swoim atakiem elektrycznym.
-Darling by mnie nigdy nie skrzywdził! - oburzyła się.
-Panienko Lum… - Mendou chciał coś powiedzieć, ale do klasy przyszedł Onsen Mark, który chciał zacząć lekcje.
W czasie, kiedy prowadził zajęcia nagle Ataru przysnął i spadł z krzesła. Nauczyciel kazał mu iść do szkolnej higienistki, gdyż uznał, że jego uczeń zasłabł.
-Dziękuję – zmęczonym głosem Moroboshi podziękował Onsenowi.
Zwykle Panna Sakura widząc chłopaków, a zwłaszcza Ataru wyganiała ich. Nie lubiła ich nachalności, jednakże dziś widząc swojego pacjenta z początku przeraziła się widząc Moroboshiego z workami pod oczami i wyglądającego na bardzo zamyślonego. Chciała wypędzać z niego demony korzystając ze swojego doświadczenia jako kapłanka w świątyni, ale okazało się, że to nie było opętanie, to było zmęczenie spowodowane brakiem snu.
-Nie wiem co Ty w swojej głowie teraz masz, ale idź spać i mi się teraz na oczy nie pokazuj – Sakura wysłała Ataru na szpitalne łóżko.
Gdy ten się położył, Panna Sakura spojrzała się w okno widząc niebieskie niebo i odmalowane budynki w jasne, ciepłe barwy, które czyniły Tomobiki bardziej kolorowym. Zaintrygowało ją, co się dzieje z bądź co bądź jej podopiecznym.
Ataru zasnął. Miał sen, w którym widział Lum.
-Jak tam Darling? Mam nowy, lepszy szampon do włosów, teraz są takie miękkie, chcesz dotknąć? Powąchaj jak ładnie pachną – jej entuzjazm na twarzy był ogromny i gdy Moroboshi chciał dotknąć… nie mógł tego zrobić. Kosmitka zniknęła i pojawiła się ciemność.
Wtedy ujrzał kogoś kogo znał – Nozomi. Dziewczyna, która go obserwowała z okna szpitalnego i zmarła w Wigilię, ale jej duch nie chciał odejść. W tamtym czasie Sakura poprosiła go o pomoc, chodziło o pójście na randkę z Nozomi. Gdy to się udało, duch zniknął…. I powrócił we śnie Ataru.
-Ataru, Ataru – przemówiła – Zapamiętałam Ciebie jako dobrodusznego chłopca. Teraz, gdy mnie nie ma niech Twoje ciepło i dobroć znajdzie miejsce w sercu kogoś, kto naprawdę Ciebie kocha.
Po tym przemówieniu otworzył oczy. Widział biały sufit gabinetu Sakury.
-To jedno spotkanie, a bardzo mnie dotknęło, ot co – pomyślał wspominając przez chwilę spotkanie z duchem Nozomi i nagle coś przykuło jego uwagę.
-Od kiedy ja używam tego „ot co"? - zamyślił się, a po chwili usłyszał krzyki z korytarza. To były krzyki chłopaków z Mendou na czele.
Sakura chciała wpuścić tylko Lum i Shinobu, jednakże krzyki oddziału szturmowego zagłuszały jej prośbę.
-Panienko Lum, czemu tak się przejmujesz tym łachem? - zapytał z pogardą do Ataru Mendou
-Za dużo mu pozwalasz, powinnaś go rzucić – wtórował Megane.
-Nie będziecie mi mówić, jak mam żyć i jakie podejmować decyzje ot co! - irytacja Lum narastała, a dookoła niej wytworzyła się elektryczna aura. Oznaczało to, że za chwilę dojdzie do doświadczenia przepływu elektryczności przez chłopaków kwestionujących decyzję kosmitki.
-Czy warto abyś roniła łzy dla takiego patałacha? - to pytanie od Mendou przelało czarę goryczy Lum. Ten wstrząs elektryczny był mocniejszy niż dotychczas. Jednoczesnie kupił czas dla Sakury, która mogła sprawnie zamknąć drzwi, a przy tym usłyszeć swoje myśli.
-Co za durnie, zero kultury – oburzyła się kapłanka.
-Jak można tak nie szanować moich decyzji – warknęła oburzona Lum.
-W wypadku Moroboshiego to trochę… specyficzne – powiedziała Sakura z niewielką pauzą w głosie – jednakże nikt nie może za Ciebie podejmować ważnych decyzji.
-Oni tego nie widzą, ale ja wiem, że Darling mimo wszystko ma dobre serce, ot co – powiedziała Lum
-Panno Sakuro, czy wszystko w porządku z Moroboshim? - zapytała Shinobu.
-Na razie cały czas śpi – zaczęła – Widzę w nim pewną anomalię.
-Co ma Pani na myśli? - zadała pytanie kosmitka
-Zwykle Moroboshi od razu rzuca się na mnie ze swoimi lubieznymi łapskami – odpowiedziała Sakura
-Darling od dziś chodzi dziwnie zamyślony. Mimo iż cieszę się, że dziś nie zarywał do żadnych dziewczyn to martwi mnie to, że jest taki nie swój. Nie jadł śniadania, mało spał – zmartwionym głosem wtrąciła Lum.
Ataru leżał z przymkniętymi oczami słuchając rozmowy.
-Hordy Amora taki atak mu zadały, jakiego dotychczas inne plemię nie zadało – nagle pojawił się nie wiadomo skąd Cherry i kontynuował swoją wypowiedź. – Atak miłosny taki, aż rozdarcie bolesne jego serce przeniknie.
-M-miłosny? - zapytała nieco zniesmaczona Shinobu
-N-Niby kto? - oburzyła się Lum.
-Co Ty tu robisz Wuju? - poirytowała się Sakura
-Przybyłem, bo wyczułem potężną aurę od Ataru – mówił wyjadając pieczone bataty Sakury.
-Dlaczego mi wyjadasz bataty, nie możesz sobie kupić? - zezłościła się kapłanka.
-Nie jestem głodny – odparł Cherry
-To jak nie jesteś głodny, to zostaw te bataty – złość narastała
-Uspokój się, to tylko kawałek ziemniaka, a złościsz się jakbym zrobił nie wiem co – spojrzał Cherry na Sakurę.
Moroboshi słuchał uwaznie, co się dzieje za kotarą. Rozmowa, której słuchał dawała mu coraz więcej do myślenia.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jest ktoś inny o kim ja nie wiem, ot co! - z oburzeniem w głosie rzekła Lum.
-Nic takiego nie powiedziałem – odparł Cherry i uciekł przez okno.
-Mogę Wam jakoś pomóc rozwiązać tę zagadkę – Panna Sakura zaoferowała swoją pomoc, co bardzo ucieszyło Lum i Shinobu.
Zmęczony Ataru dalej leżał na łóżku patrząc się przymrużonym wzrokiem w sufit. Przez chwilę myślał, że wszyscy wyszli
-L-Lum – cicho powiedział z tęsknotą w głosie.
-Co tam gadasz? - zapytała Sakura.
Moroboshi zakrył twarz kołdrą, a Lum pojawiła się obok niego.
-Jaki rozpalony – przeraziła się, po czym przyłożyła swoje usta do jego czoła, co spotęgowało jego zawstydzenie.
-Ma gorączkę! Powinien wrócić do domu! - Dodała Shinobu, która po tych słowach pobiegła do nauczyciela celem zgłoszenia, że Moroboshi idzie do domu.
Sakura w tym czasie dała Lum kartkę z numerem telefonu. Poprosiła, by zadzwoniła później.
Kosmitka nie zdążyła dopytać o nic, gdyż Shinobu wróciła oznajmić, że nauczyciel zgodził się na powrót Ataru do domu.
Ledwo przytomny i nadal zamyślony Moroboshi wrócił do domu. Jego mama zmartwiła się i natychmiast kazała mu położyć się spać.
Gdy się położył i zamykał oczy poczuł coś bardzo miękkiego i przyjemnego, co delikatnie gładziło go po twarzy. Delikatnie spoglądając ujrzał Lum, która zrobiła mu zimny okład na czoło, a jej kosmki włosów delikatnie przejechały po jego policzku.
-Darling, nie powinieneś zaniedbywać swojego snu i siebie. Martwię się o Ciebie, ot co. - westchnęła z czułością w głosie.
Oczy Ataru się zaświeciły. Małe iskierki pojawiły się w jego spojrzeniu. Zrozumiał, że to czego szukał w każdej innej już odnalazł.
-Darling, wracaj szybko do zdrowia, a teraz idę coś zrobić dla Ciebie – z usmiechem wyszła z pokoju swojego ukochanego.
-Coś...dla mnie…. - szepnął myśląc – a czy ja coś dla niej ostatnio zrobiłem? - po tej myśli znów się zawstydził.
-Czy ja…? - zadał sobie pytanie, którego nie zdążył dokończyć, gdyż bardzo szybko zasnął ponownie.
Znów miał sen związany z Nozomi. Był zaskoczony, że po raz kolejny widzi ją w swoim śnie.
-N-Nozomi, co tutaj robisz? - zapytał
-Jestem tu aby Ciebie uszczęśliwić – zaczęła – Chcę, abyś przyjął uczucie, które otrzymujesz.
-Jakie uczucie? - zmieszał się
-Uczucie, które na Ciebie czeka od kogoś, kto bardzo, ale to bardzo mocno Ciebie kocha – powiedziała
-Chyba nie masz na myśli Lu… - nie dokończył, gdyż Nozomi kiwnęła głową, a Ataru się zmieszał.
-Powodzenia – duch zniknął, a Moroboshi obudził się. To, co poczuł to łzę na swoim policzku.
-D-dlaczego? Czemu ja płaczę? - zszokowany usiadł.
-Darling! - ucieszona Lum wpadła, ale szybko jej mina się zmieniła na zaniepokojoną – Darling, coś się stało?
Lum zauważyła łzę na policzku Ataru.
-N-nie, nic takiego – odwrócił głowę zawstydzony.
-Tak się cieszę, że wstałeś, niebawem obiad – po tych słowach z jednej strony Moroboshi się ucieszył, a z drugiej znając kuchenne rewolucje Lum odczuwał strach.
Schodząc na dół czuł bardzo przyjemny zapach swojego ulubionego jedzenia. Przez chwilę myślał, że to pułapka, ale gdy zjawił się na dole i ujrzał swoje ulubione danie czyli sukiyaki.
-Smacznego! - zgromadzeni domownicy zaczęli jeść.
Z początku trochę niepewnie Ataru postanowił spróbować dania. Był zachwycony. To było coś, co nie wypalało mu kubków smakowych jak to zwykle kosmitka miała w zwyczaju gotować.
-Noo, To ja robiłam, ot co! - uśmiechnęła się Lum.
Wciągnął obiad w swoim świńskim stylu, po czym z wdzięcznoscią podziękował Lum.
-Twoja mama mi pokazała jak zrobić obiad, by Tobie smakował. To moja powinność jako Twoja żona, ot co! - spojrzała się na niego ciepło.
Ataru został z pytaniem „czy ja coś kiedyś zrobiłem dla Lum?". Wręczył jej kiedyś kokardki na różki, ale one miały cel neutralizację jej mocy, nie służyły one wyrażeniu uczuć.
Nie wiedział co miał powiedzieć, czy przytulić Lum, czy zapaść się pod ziemię, czy może zrobić coś jeszcze innego.
Gdy chciał pójśc na górę kosmitka zatrzymała go.
-Darling, czemu od nas uciekasz? Nie zostaniesz z nami? - zapytała
-Lum, każdy mężczyzna ma w swoim życiu moment, w którym musi zostać sam ze swoimi myślami – odpowiedział próbując zachowując stoicki spokój udając się do swojego pokoju.
Siedział przy biurku i coraz bardziej nie dawało mu spokoju to, czy coś zrobił dla Lum. I dlaczego o tym myśli.
Tymczasem kosmitka zadzwoniła do Sakury, która miała jej coś do powiedzenia. Dowiedziała się, że Ataru nie padł ofiarą ducha, nie został przeklęty. Ulżyło jej, gdyż dla niej to był znak, że nic nie grozi jej ukochanemu. Zwróciła uwagę, że on reaguje intensywniej na nią, na żadną inną dziewczynę.
-Reaguje intensywniej na mnie?- Lum rozmyślała, przyglądając się otaczającemu ją otoczeniu. -Czy to znaczy, że on może...-
Z jednej strony to był powód do radości, dawał szansę na odwzajemnienie jej uczuć, a z drugiej było powodem do zmartwień, by nie zrobił niczego głupiego.
Ataru patrzył się w okno. Chmury widoczne na niebie coraz bardziej przepuszczały promienie słoneczne. Jego myśli kłębiły się coraz bardziej wokół Lum. Frustrowało go to, że nie rozumiał, dlaczego tyle o niej myśli.
-To niemożliwe- myślał -jak mogę kochać kosmitkę, która mnie cały czas traktuje prądem?
Złapał się za twarz zaskoczony, że użył wyrazu „kochać" w tym kontekście.
W miarę jak przypominał sobie chwile spędzone razem, uśmiechy Lum, jej dziwactwa i nawet jej jasną i elektryzującą obecność, zrozumiał, że te momenty miały dla niego ogromne znaczenie.
Jego serce biło szybciej, a myśli stawały się coraz bardziej skomplikowane. Wtedy też w szybkim tempie zabrał portfel do kieszeni, założył kurtkę i wybiegł z domu.
-D-darling? - zdziwiona Lum pomyślała widząc wybiegającego z domu Ataru. Postanowiła po cichu go obserwować. Nie wiedziała, co w jej ukochanego wstąpiło. Czuła się zdezorientowana i bardzo się martwiła.
Ataru szedł ścieżką, którą na co dzień porusza się do szkoły. Czuł, że coś się zmieniło. Usiadł na ławce i patrzył na przechodzących ludzi.
-Czy Lum… jest tym jednym szczęściem w moim pechowym życiu? - zadał sobie pytanie nawiązując do tego jak bardzo jego życie dotychczas było pechowe. Począwszy od daty urodzenia, po trzęsienie ziemi w dniu jego narodzin.
-To po co ja to wszystko robię? - oburzył się sam na siebie biorąc notes z numerami do dziewczyn, do których zarywa.
Lum w odpowiedniej odległości przyglądała się z zaciekawieniem zachowaniom Ataru. Zaciekawienie szybko zamieniło się w poruszenie. Moroboshi zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał. Spalił swój notes.
-Już nie będzie mi to potrzebne – westchnął wstając i idąc w kierunku miasta.
Został sam ze swoimi myślami o Lum. Miał świadomość, że wcześniej był wobec niej zwykle oschły i nie traktował jej za dobrze.
Udał się do galerii handlowej, gdzie chciał szukać czegoś, co mogłoby się jej spodobać. Kiedy szedł trafił na kuzyna Lum – Tena.
-Ataru idioto, czyżby Lum Ciebie rzuciła, że taki przygnębiony? - zapytał złośliwie
-Zamknij się – burknął Ataru kierując wzrok w stronę kwiatów i biżuterii.
-Hmmm, a może wreszcie zmądrzałeś? - złośliwość Tena była okropna dla Moroboshiego, który miał w zanadrzu patelnię. Używał jej do posyłania małego kuzyna Lum w stronę zachodzącego słońca, i tak też uczynił tym razem.
-Rany, ale mnie wkurzył – oburzony szybko się uspokoił- ale dość, bo robota czeka.
Lum przyglądała się wydarzeniom nieco rozbawiona dopóki Ten do niej nie przyleciał.
-Lum, Ataru idiota znów mnie źle potraktował – darł się – Myślałem, że zmądrzał, bo chciał zrobić coś dla Ciebie, ale on jest niereformowalny.
-Ten, nie pozwolę abyś go obrażała – zaczęła Lum – To jest mój Darling i nie będzie inaczej.
Tymczasem Ataru zdążył już kupić odpowiednie kwiaty i wisiorek dla Lum. Dalej nie do końca rozumiał czemu to robi. Tak jakby miał poza kontrolą swoje ciało i serce.
-Hej Ataru – usłyszał znajomy głos, to była Shinobu.
-H-hej – odparł
-Jestem w szoku – oburzyła się – kwiaty, wisiorek… co się z Tobą stało? Mi nie umiałeś wręczyć nawet złamanej spinki do włosów.
-Daj spokój – zdenerwował się Moroboshi.
-Chodzi o Lum? - jej złość zamieniła się w troskę.
-T-tak jakby – uśmiechnął się chcąc ukryć swoją burzę myśli.
-Hmmm – zaśmiała się złośliwie – wszystko staje się oczywiste. Ty po prostu kochasz Lum. Pozostaje mi się wycofać – nie wiadomo skąd Shinobu miała w rękach szkolne biurko, co sprowokowało Ataru do ucieczki.
-Zobaczysz, jak nie trafię Ciebie biurkiem to za to wszystko będę jeździć na Twoim garbie – darła się Shinobu i szybko poczuła na sobie ogromny przepływ elektronów. Pozwoliło to Moroboshiemu na szybką ucieczkę.
Lum oburzyła się zachowaniem Shinobu.
-Jak ona może gnębić mojego ukochanego! - zdenerwowała się, po czym wróciła do obserwacji. Nie dawało jej spokoju to, po co jej facet kupował takie rzeczy.
Ataru udał się w stronę domu. Zostawił kwiaty i wisiorek na biurku. Napisał karteczkę, w której wyraził swoją skruchę za oschłość i to jak bardzo jest dla niego ważna.
Przymknął oko. Brak snu udzielił mu się mocno. W śnie już po raz ostatni widział Nozomi.
-Nie martw się Ataru, już teraz wszystko będzie dobrze – powiedziała do niego świadoma, że wreszcie może pełnoprawnie jako duch odejść z tego świata.
Gdy się obudził ujrzał Lum stojącą przed biurkiem, na którym leżały kwiaty z wisiorkiem. Miała w rękach karteczkę, którą zostawił przed pójściem spać. Na jej twarzy było widać poruszenie, tyle czasu czekała, aż wreszcie usłyszy to od swojego ukochanego. Uznała, że musiał sam dojść do tego i wymuszanie deklaracji, jakiego dopuściła się w przeszłości było nieodpowiednie.
Poczuła wstyd za tamtą sytuację.
-D-Darling – zaczęła – J-ja… nie wiem co powiedzieć….ale głupio mi, że zmuszałam Ciebie do deklaracji. Powinnam nie naciskać – zasmuciła się.
-Nie martw się – odpowiedział Ataru – właściwie to ja powinienem Ciebie przeprosić za te przykrości z mojej strony.
-Dlaczego? - zapytała zaciekawiona
Cisza przedłużała się w nieskończoność. Przerywało ją jedynie tykanie budzika. Lum widziała zawstydzonego Moroboshiego.
-Czy może mój Darling chce…. - ekscytacja kosmitki narastała, gdyż przeczuwała, że nadeszła ta wielkopomna chwila, na którą tyle czasu czekała.
-Nie mam innego wyboru, musi to w końcu usłyszeć – pomyślał przerażony nieco Ataru. Mimo, iż podrywał wiele dziewczyn to jeszcze nigdy nie wyznawał swoich uczuć w sposób poważny.
-Lum – zaczął, po czym szybko odebrało mu mówę z powodu tremy. Jego mina była bardzo niepewna. Można było odnieść wrażenie, ze nawet trzęsie się trochę.
-Tak Darling? - uśmiechnęła się czując, że zbliża się najbardziej przełomowy moment w jej życiu.
Wziął głęboki wdech i powiedział:
-Kocham Cię!
Zwykle w dośc poetycki sposób wymyślał różnorakie teksty, z którymi startował do innych dziewczyn, jednakże teraz ograniczył się do dwóch słów. To zaskoczyło Lum, która patrzyła na niego z niedowierzaniem, a jej oczy zaczęły się świecić. Szybko łza wzruszenia pojawiła się na jej policzku.
-DARLING! - rzuciła się na niego wylewając z siebie morze łez. Poczuła ulgę. Doczekała się momentu, w którym jej ukochany przyznał się przed nią jak bardzo ją kocha. Euforia i radość połączona ze łzami szczęścia łączyły się w jedność.
-Powiedziałem to nareszcie – uśmiechnął się z ulgą na twarzy – Noo, to ja zrobiłem!
Długo nie mógł nic powiedzieć, gdyż uszczęśliwiona Lum przez ogrom czasu nie mogła się uspokoić z wrażenia.
-Nareszcie, nareszcie, tyle czekałam by mnie docenił, by się przede mną przyznał – jej myśli kłębiły się bardzo intensywnie.
-L-Lum, spokojnie, jest wszystko w porządku – Ataru pogłaskał ją po włosach, gdy ta wtulona w niego dalej płakała ze szczęścia.
To był zdecydowanie dobry moment na zaczerpnięcie świeżego powietrza.
-M-może wyjdziemy na zewnątrz? - zawstydzony zapytał.
-Pewnie, ale musisz poczekać chwilę – Lum puściła oko do Ataru i schowała się w garderobie.
Siedział na łóżku. Oczekiwanie na jego ukochaną bardzo się przedłużało, co stawało się dla niego nieco frustrujące. Chciał już mieć przy sobie swoją ukochaną. Każda sekunda, która mijała bez jej obecności, sprawiała, że jego serce stawało się coraz cięższe. Oczekiwanie na nią wydawało się trwać wieczność. Tykanie wskazówki zegara robiło się coraz głośniejsze.
Nagle usłyszał jak Lum się przewróciła i wydawała z siebie odgłos bólu.
-L-Lum, co się stało? - z przerażeniem w głosie zapytał.
-Nie martw się Darling, nic się nie stało – gorączkowo Lum odpowiedziała.
Już po chwili wyszła z garderoby przygotowana na spacer. Ataru był bardzo oczarowany jak uroczo była jego ukochana ubrana do wyjścia.
Lum wyszła z garderoby na spacer prezentując swój niezwykły styl. Miała na sobie lekką, błękitną spódnicę w stylu boho, zdobioną delikatnym haftem na brzegach. Spódniczka delikatnie opadała na jej kostki, unosząc się lekko na wietrze za każdym jej krokiem.
Górną część stroju stanowiła luźna biała bluzka z delikatnym dekoltem, przewiewną tkaniną falującą na wietrze. Srebrne bransoletki ozdabiały jej nadgarstki, wydając cichy dźwięk przy każdym ruchu. Włosy miał lekko upięte w niewielki kok, a kilka pasm opadało swobodnie na ramiona.
Najbardziej wyrazistym elementem jej stroju były jednak buty. Na jej stopach widniały czarne sportowe buty na koturnie, zdobione mrocznymi motywami kwiatowymi. Koturn podnosił ją lekko nad ziemię, dodając jej postawie pewności i elegancji. Mroczne kwiatowe wzory na butach nadawały całości tajemniczy i niekonwencjonalny charakter.
W ręce trzymała małą torebkę w stonowanych kolorach, która idealnie pasowała do jej całościowego wyglądu. Lum emanowała swobodą, radością oraz oryginalnością, a jej ubiór podkreślał zarówno jej kosmiczną naturę, jak i wyjątkową osobowość.
Wyszli razem z domu w ciszy wywołanej onieśmieleniem. Słońce wyjrzało zza chmur oświetlając swoimi promieniami zakochaną parę idącą w stronę parku.
Ataru niesmiale złapał Lum za rękę w trakcie przemierzania parku. Odczuwał ogromny spokój przebywając ze swoją ukochaną.
-D-Darling – zaczęła – mam wrażenie, że ktoś nas śledzi.
Moroboshi przytulił ją.
-Nawet jeżeli to nie martw się, jestem obok – pocałował Lum, na co ona bardzo poczerwieniała.
Jednakże jej przeczucia były słuszne.
-Musimy szybko to przekazać paniczowi Mendou – jeden z tajemniczych gości w stroju ninja powiedział do drugiego.
Pozostała część dnia Lum i Ataru spędzili razem, w błogim spokoju i radości spędzania czasu ze sobą. Nie wiedzieli jednak, że wieści po Tomobiki szybko się rozchodzą i następny dzień będzie pełen kolejnych zwariowanych przygód…. Ale to już niech zostanie na kolejne rozdziały.
