Zakochani poczuli jak w jednej chwili wszystko wokół nich przestał istnieć. Jakby jakaś niewidzialna siła wymazała cały czas ich rozłąki oraz wszystkie wydarzenia i trudne chwile jakie do niej doprowadziły.

- Marta... - powiedział Adam, ledwie słyszalnym szeptem. Ona nadal miała zamknięte oczy. Czuła się jakby śniła i z całych sił nie chciała się z tego snu obudzić.

- Jeszcze chwilkę, Adaś, proszę...

- Dobrze.

Odgarnął dłonią jej włosy i pocałował w czoło tak delikatnie jak tylko potrafił.

- Tak bardzo tęskniłam, wiesz?

- Ja też.

Stali tak, wtuleni, obojętni na wszystko inne. Liczyło się tylko to, że wreszcie mogli poczuć swoją bliskość. Wiśniewska odkryła przerażona, że mogłaby tak trwać przez całą noc, a on najchętniej nigdy by jej nie puszczał. "Niech ta chwila się nie kończy" pomyślał. "To sen, nie chcę się budzić", pomyślała.

- Nie, zaczekaj! - Po otworzeniu oczu i powrocie do rzeczywistości, Marta poczuła nagłe ukłucie lęku, który ogarnął ją z podwójną siłą. Oczami wyobraźni ujrzała Ninę z dzieckiem, całą rodzinę na ślubie jej i Adama. To była przyszłość, która czekała jej ukochanego. Przyszłość, w której nie było dla niej miejsca.

- Co my robimy? To błąd - odsunęła się nagle, jakby coś ją oparzyło.

- Błąd… Jesteś pewna?

- Tak, jestem pewna, Adam. Dobrze wiesz, że to nie był przyjacielski uścisk. Nie mógł być.

- Tak, wiem...

- Przecież się zmieniłeś. Stałeś się odpowiedzialny. Nie powinniśmy tego psuć popełniając szaleństwa. Chociaż…

- Chociaż?

Nastała niezręczna cisza.

- …to tak boli – dokończyła Marta ledwie słyszalnym szeptem – A w ogóle, co ty tutaj robisz? Właśnie tutaj? – jej ton się wyostrzył.

- No wiesz… Piksel mnie przyprowadził.

- Taaa, jasne – Wiśniewska parsknęła śmiechem, nie była w stanie ukryć rozbawienia.

- Stawia warunki bo długo mnie nie było, także...

- Przepraszam, Adam. Wiem, że to też moja wina... Ale kiedy stoisz tak przede mną... Po tym co razem przeżyliśmy... Naprawdę chciałabym, żeby było inaczej. Ale w tej sytuacji jedyne co nam pozostaje… może kiedyś coś się zmieni i będziemy mogli się przyjaźnić. Przywykniemy do tego, że się nam nie udało, że musieliśmy zrezygnować z tego, co było między nami.

- Musimy… chodzi też o Dawida, co nie?

- A co Dawid ma z tym wspólnego, daj spokój Adam.

- Przepraszam, to znaczy… wiem jak ważne są dla ciebie zobowiązania. Przypomina mi się jak bardzo się od siebie różniliśmy, kiedy się spotkaliśmy. Byłaś ode mnie lepsza, pewnie nadal nie potrafię patrzeć na pewne sprawy tak jak ty. Poznanie ciebie poprzewracało mi w głowie. Dałaś mi cel i uwierzyłem, że mogę być inny… dla ciebie. Nigdy nie chciałbym, żebyś czuła się niekomfortowo.

- Adam, o jakich sprawach mówisz? I nie wiem czy byłam lepsza. Moje życie wtedy to też był niezły bajzel. Nie musimy udawać, że było inaczej. Mimo to masz rację, różniliśmy się, ale ty byłeś bardzo zdeterminowany.

- I w większości przypadków robiłem z siebie idiotę.

- Różnie bywało – Marta uśmiechnęła się na wspomnienie pierwszych deklaracji miłosnych młodego Kowalczyka - ale w końcu przekonałeś mnie, że jesteś świetnym człowiekiem. Takim, z którym chciałam być, śmiać się, wzruszać, spędzać czas i… - zawahała się, czy aby na pewno powinna to mówić. - …i chciałabym, żebyś takim pozostał. Dzięki temu, że się starałeś przeżyliśmy coś... - kobiecie znów mimowolnie zaczęły napływać łzy do oczu. Poczuła nagle, iż nie była już w stanie przywoływać kolejnych wspomnień, przynajmniej nie tak, aby nie łamał się jej głos - Ale to już przeszłość. Później znów zacząłeś kłamać i wiemy jak to się skończyło. - podsumowała - Nie ma co do tego wracać, chyba że we wspomnieniach jakie mamy z tego czasu. Teraz stanąłeś na wysokości zadania i bardzo dobrze. Nina i wasze dziecko dobrze na ciebie wpłynęli i zasługują na to, żebyś przy nich był, taki dojrzały, jakiego widzę cię teraz. Cieszę się i gratuluję ci... wam, tylko że...

- Tylko co?

- Tylko nie mam już siły udawać, rozumiesz? Nie mogę. Jeszcze chwila i popełnilibyśmy jakiś straszny błąd i nie byłoby odwrotu, dlatego... - urwała Marta drżącym głosem.

- Dlatego nie możesz już udawać, że nie zaczęłaś układać sobie nowego życia z Dawidem i dlatego nie ma już dla mnie miejsca w twoim życiu? - powiedział Adam patrząc na nią wzrokiem zbitego psa, tonem tak przepełnionym rezygnacją, że Marta ponownie poczuła palącą chęć by zatopić się w ramionach mężczyzny, którego kochała… którego kocha.

- Adam, wiesz, że nie powinno cię to interesować...

- Nie interesuje. Ale obiecaliśmy sobie szczerość, prawda?

Spojrzenie Marty dało Kowalczykowi do zrozumienia, iż jest świadoma, że próbuje ją podejść sztuczkami. On jednak nie zamierzał się poddawać.

- Po prostu wyobraźmy sobie, że już teraz jesteśmy przyjaciółmi. Dlaczego miałabyś nie powiedzieć tego swojemu przyjacielowi?

- Dobrze przyjacielu, skoro koniecznie musisz to wiedzieć, to owszem, parę razy próbowałam zbliżyć się do Dawida bo to naprawdę spoko gość, ale…

- Mhm ale? – dopytywał się Adam.

- Ale się nie udało. Zadowolony? Zawsze coś stało nam na przeszkodzie.

- Ja? – zapytał Kowalczyk z szelmowskim uśmiechem.

- Powiedzmy… ale nie tylko, proszę pana. Posłuchaj, to nieważne, przestań się tym zadręczać bo... on i tak nie zajmie twojego miejsca. Nikt nigdy tego nie zrobi, rozumiesz?

- Mówisz poważnie?

- Tak. Właśnie dziś to zrozumiałam. Myślałam o tym i dotarło to do mnie i nie, nie wiem co czeka mnie z Dawidem, może nic... - Marta spuściła głowę i zaczęła błądzić wzrokiem po chodniku, jakby czegoś tam szukała. Jeszcze zobaczyłaby w jego spojrzeniu płomyk nadziei na coś, czego nie mogła mu dać. Nie miała... nie mieli do tego prawa. A może on dobrze o tym wiedział i bała się ujrzeć rozczarowanie i smutek, jakie sama czuła.

- Kurczę, Marta - Adam uśmiechnął się szeroko – Naprawdę tak mnie kochasz... Mimo, że wprowadziłem tyle zamieszania do twojego życia?

- Ooo, przepraszam, nie przypisuj sobie wszystkich zasług, kochany! Kris, Marysia, a nawet Max też mieli swoje momenty - Wytarła łzy i odetchnęła z ulgą.

- Albo dziadek, wciąż mnie zaskakuje. Chociaż ostatnio na plus - dodał Adam. Uśmiechnęli się do siebie, kiedy Kowalczyk wziął Martę za ręce. Znów cofali się w czasie do chwil kiedy byli razem. Kiedyś Marta nie pozwoliłaby mu na to, obawiając się, że Adam chce wykorzystać sytuację, ale teraz przyjęła ten gest ze spokojem. Popatrzyli sobie głęboko w oczy i poczuła się jednak niekomfortowo.

- Adam, proszę - powiedziała Marta, jakby speszona i nagle znów spuściła wzrok – To, że ci się do tego przyznałam nie oznacza… Twoje miejsce jest gdzie indziej, moje też. Bardzo cię proszę, abyś o tym nie zapominał.

- Dobrze, ale najpierw ja też chciałbym cię o coś poprosić. Jedna rzecz, jedno pytanie i wszystko stanie się dla mnie jasne.

- No co? Mów – odparła zniecierpliwiona Wiśniewska.

- Czy żałujesz tego co razem przeżyliśmy? No wiesz, że się spotkaliśmy, że zadzwoniłaś wtedy przez pomyłkę, kiedy szukałaś Marysi i po raz pierwszy...

- Nie Adaś, nie żałuję i nie mam zamiaru. Wszystko co nam się przydarza zostawia jakiś ślad, a wspomnienia po naszym związku są bardzo… nigdy się tak świetnie nie czułam jak wtedy, kiedy byliśmy razem, naprawdę – Uśmiechnęli się do siebie - To były piękne chwile i takimi pozostaną, ale to nie zmienia... - zapadła cisza – Idź już, bardzo cię proszę.

- Dziękuję ci za szczerość. Jeszcze chwilę temu byłem naprawdę pewien, że... pójdę, ale teraz wiem, że nie mogę tego zrobić. Przynajmniej… dopóki ja ci czegoś nie wyznam.

- Co Adam? O co chodzi? - Marta nie wiedziała czego się spodziewać, a miała już dość emocjonalnych huśtawek jak na jeden dzień. Na jej twarzy pojawiło się zmartwienie i nuta zniecierpliwienia.

- Kiedy powiedziałaś, że zmieniłem się dla Niny i dziecka miałaś rację, ale tylko częściowo. Przez cały ten czas, kiedy myślałem o niej, o jej komforcie, żeby niczego jej i dziecku nie brakowało, żebym był dla niej dobrym partnerem i ojcem dla tego szkraba, za każdym razem kiedy odwracałem wzrok od moich dawnych... nawyków, odnajdywałem w sobie siłę również... a może nawet przede wszystkim, myśląc o tobie.

- O mnie? O czym ty mówisz? - Wiśniewska była naprawdę przerażona kierunkiem, w jakim zmierzało to wyznanie.

- Chodzi mi o to, że… Wiedziałem, że zrobię wszystko… żeby Marta już nigdy nie spojrzała na mnie w ten sposób, jak wtedy kiedy powiedziałem jej... kiedy powiedziałem ci o dziecku Niny i zawiodłem swoim brakiem dojrzałości.

- Adaś, nie myśl tak...

- O dziecku! - przerwał jej Adam stanowczo - dziecku, które owszem, jest Niny, ale bez wątpienia nie jest moje.

- Adam… Co ty... Mówisz serio? Ale jak... – Marta nie spuszczała oczu z mężczyzny. Próbowała zgadnąć czy na pewno się nie przesłyszała.

- Nigdy nie byłem bardziej serio.

- Ale dlaczego Nina… Chyba nie mogła myśleć, że… Czy to jest pewne?

- Tak, pewne na milion procent. – powiedział zdecydowanym głosem, głosem, w którym dało się usłyszeć jak bardzo był szczęśliwy, że wreszcie mógł wyznać wspaniałą prawdę swojej Marcie. Teraz czekał na jej reakcję jak zniecierpliwiony dzieciak.

Wiśniewska uwielbiała ten szeroki uśmiech Adama, ale tym razem wydawał się jej ogromny. Spojrzała w jego oczy i ujrzała w nich zadziorne iskierki, za jakimi od dawna bardzo tęskniła, ujrzała nadzieję, która sprawiła, że zaczęły mięknąć jej nogi. Czy właśnie się dowiedziała, że może z nim dzielić tą nadzieję? Nadzieję na bycie spełnionym i szczęśliwym człowiekiem, który kocha i jest kochany?

- Marta, proszę cię. Nic więcej nie powiesz? – zapytał lekko zawiedziony Kowalczyk.

- Ale co? Przepraszam… Po prostu nie mogę w to uwierzyć. Wiem, ze się powtarzam, ale czy to jest pewne? Przecież to wydaje się absurdem, żeby Nina… Adam…

– Jest sprawdzone, potwierdzone… Dziadek i ciocia Jadzia dają na to swoją głowę. – Chłopak się zaśmiał, ale chwilę później spoważniał - Aha, Nina też już wie, że to wyszło. Też wróciła z Włoch i ucięliśmy sobie miłą pogawędkę.

- Adam, ale ona jest… to znaczy…

- Spokojnie, głównie to ona mówiła, ja nic jej nie zrobiłem. Przyznaję, że ciąża działała na jej korzyść.

- Ale poczekaj, to znaczy, że my... że…

Adam przyciągnął Martę do siebie, by spojrzeć jej głęboko w oczy.

- To znaczy, że ty i ja możemy… jeśli ty nadal...?

- Jeśli co? No wiesz?! Masz jakieś wątpliwości po tym co ci tu naopowiadałam?! – zażartowała Wiśniewska – Muszę przyznać, że sporo czekałeś z tym wyznaniem.

- Chciałem być pewny, że chcesz to usłyszeć.

- Jaki ty się stałeś empatyczny, mój przyjacielu. Chyba do tego przywyknę, wiesz?

- Tak, ale pod warunkiem, że nie usłyszę więcej o przyjaźni z tych pięknych ust.

- Mogę to panu obiecać – Marta się zaśmiała – Chcę być z tobą, naprawdę Adam, chcę być z tobą. Bardzo tego pragnę.

- To co ja mam powiedzieć?

- Ty już dość powiedziałeś. No co? Na co czekasz? Nagle stałeś się taki powolny w tych sprawach, a może to ja tak na ciebie działam?

- Chyba nie.

- Ja ci dam chyba, głuptasie! Chodź tu! - Marta chwyciła twarz Adasia i pocałowała go z taką namiętnością, że młody Kowalczyk poczuł, iż przez chwilę zakręciło mu się w głowie z emocji, jakie przepełniały jego ciało. Chwilę potem mężczyzna nie pozostał jej dłużny i oddał pocałunek, trzymają ją mocno w ramionach. Wystarczy, że jego czapka leżała już na ziemi, a fryzura całkiem się potargała. Na znak solidarności Marta zrzuciła też swoją.

- Już nigdy, przenigdy cię nie zostawię. Znów będziemy razem, ale teraz już na zawsze, rozumiesz? – Mówił przekonująco, ale jego głos i ciało drżało. Emocje były tak silne, że czuł się teraz wobec nich całkowicie słaby i bezradny. Jeszcze nie tak dawno, gdyby ktoś mu powiedział, nie uwierzyłby, iż to co się wydarzyło może być jawą, a nie kolejnym marzeniem sennym. To wydawało się nierealne, a jednak było prawdą.

- Z radością przyjmuję to do wiadomości, kochanie, ale… czy ty drżysz?

- Co? Nie… Ja mam wrażenie, że to ty – odparł z szelmowskim uśmiechem.

- O kurczę, ty wiesz, że masz rację? To pewnie przez tą pogodę – zażartowała Marta i spojrzała na niebo, z którego zaczęła lecieć mżawka – Masz na to jakiś sposób? Może mógłbyś mnie znów przytulić?

- Zaraz cię rozgrzeję, kochanie!

Adam uniósł swoją ukochaną, po czym nie zważając na deszcz i paskudną pogodę, pobiegli w kierunku parku, piksel tuż za nimi, cieszył się, iż spacer w końcu nabrał tempa. Nie ma mowy, żeby zakochani się teraz rozstali choćby na chwilę, kiedy ta pochmurna noc okazała się jednym z najjaśniejszych punktów zwrotnych w ich życiu.

KONIEC