Tytuł: Początek wieczności
Oryginalny tytuł: The Beginning of Forever
Autor: Howland
Zgoda na tłumaczenie: Czekam
Tłumaczenie: Lampira7
Beta: Brak
Link: /works/138243
Początek wieczności
Hellboy czytał. Wbrew powszechnemu przekonaniu był w tym całkiem dobry. Miał umiejętności rozumieniu pisma w pięciu różnych językach. Niestety nic z tego nie ułatwiało mu z poradzeniem sobie z tym problemem.
— Cholera.
Mruknął pod nosem, kładąc kamienną dłoń na piersi i przyciskając ją do klatki piersiowej, jakby uścisk mógł odpędzić ból. Nie zadziałało.
Abe przez ostatnią godzinę czytał w tym samym pokoju co on, w fotelu naprzeciwko jego jak milczący, przyjacielski wartownik. Wyraz zaniepokojenia na twarzy drugiej istoty był wyraźny, ale umysł Hellboya był dla niego zamknięty, a niebieski człowiek nie chciał naciskać. Zniszczone, skórzane grzbiety książek ułożonych na podłodze po lewej stronie Hellboya pozwalały mu odgadnąć, że nastrój przyjaciela miał coś wspólnego z jego demonicznym dziedzictwem, ale nie miał pojęcia w jaki sposób. W pewnym momencie podniósł się z fotela, zamierzając otrzeć się niewinnie o demona w nadziei, że pochwyci jedną czy dwie zbłąkane myśli, ale jedno dudniące: "Nawet o tym nie myśl" ze strony Hellboya wystarczyło, aby zmienił kurs i obszedł go szerokim łukiem. Hellboy przyjdzie do niego w odpowiednim czasie.
Miał taką nadzieję.
Jaskrawa czerwień skóry Hellboya kontrastowała z pożółkłym welinem starożytnej księgi, którą miał przed sobą, a jego mięsista dłoń obciążała strony, tak że były płaskie. Abe starał się dostrzec słowa, nie zmieniając pozycji, ale była to odmiana niemieckiego, z którą nie był zbyt obeznany. Był pewien, że mógłby to rozgryźć, gdyby miał książkę przed sobą, ale wiedział z doświadczenia, że trudno było coś ukraść demonowi, nawet młodemu i rozkojarzonemu, takiemu jak Hellboy.
Cisza rozciągała się na długie, bardzo długie minuty, zanim Abe był pewien, że oszaleje ze zmartwienia, jeśli Hellboy wkrótce czegoś nie powie. Ostatnim razem, kiedy pamiętał, że demon był tak cichy, był to moment po zamordowaniu jego ojca, i robiło mu się zimno na myśl, że być może jakiekolwiek objawienie jego gatunku, na które natknął się Hellboy, było na tym samym poziomie tragedii. Pytania, które chciał zadać, były na końcu jego języka, w chwili gdy Hellboy chrząknął.
To był cichy, stłumiony dźwięk, ale wywołał u Abe początki paniki. To był dźwięk bólu. Jedynym powodem, dla którego nie zareagował, było to, że Hellboy go uprzedził.
Demon podniósł się powoli z krzesła, jakby wymagało to każdej uncji jego siły, i zamknął książkę, po czym położył ją na małym stoliku stojącym między ich krzesłami.
— Chcę, żebyś coś dla mnie zrobił, Blue. — Nawet jego słowa były powolne, brzmiały na niemal wymuszone, jakby musiał je wydobyć z gardła.
— Cokolwiek zechcesz Hellboy — odpowiedział Abe. — Wiesz, że twoje działania bardzo mnie martwią.
Jego bezpośredniość zasłużyło na powściągliwy uśmiech, który trwał tylko chwilę, ale to było lepsze niż nic.
— Potrzebuję trochę przestrzeni. Zrób to VooDoo, które robisz i po prostu trzymaj ludzi z dala od moich pokoi przez jakiś czas. Myślę, że przez trzy dni. Cztery. Nie chcę, żeby ktokolwiek się zbliżał. Nawet do pierwszej komory, rozumiesz?
W każdym innym momencie zdezorientowanie na twarzy Abe rozśmieszyłoby Hellboya.
— Przypuszczam, że mogę to zrobić — odpowiedział powoli Abe. — Ale Hellboy, co z posiłkami?
Kiedy poruszył temat jedzenia, w oku demona pojawił się błysk typowej dla Hellboya iskry i Abe pozwolił sobie poczuć niewielką ulgę.
— Po prostu powiedz komuś, żeby zostawili jedzenie przy drzwiach. Powiedz im, żeby mnie wołali i do cholery, żeby NIE próbowali wchodzić do moich pokoi, rozumiesz?
Abe zmarszczył brwi.
— Czy nie mógłbyś przekazać swoich próśb bezpośrednio samemu Johnowi? Już się o ciebie martwi z powodu twojego ostatniego zerwania z Liz w zeszłym miesiącu. Wyobrażam sobie, że rzucenie się w odosobnienie raczej nie pomoże złagodzić jego obaw.
Spojrzenie Hellboya znów stało się twarde i obce.
— Nie, John będzie ze mną. Tak myślę. Mam taką nadzieję.
Kręcąc głową, bez słowa odwrócił się, kierując się do drzwi. Kiedy szedł, nabierał prędkości i zbyt szybko wyszedł przez drzwi, zostawiając Abe'a samego.
Abe nie wahał się, gdy wstał ze swojego miejsca i odłożył czytaną książkę. Z lekkim poczuciem winny podniósł księgę Hellboya, trzymając ją tak, aby okładka była ustawiona prostopadle do stołu. Potem opuścił ją tak, że grzbiet uderzył z głuchym łoskotem o drewno. Przez chwilę książka stała prosto, drżąc, po czym jej strony rozdzieliły się, otwierając się w ostatnim miejscu, w którym była otwarta.
Istocie przyzwyczajonej do czytania czterech książek jednocześnie wystarczyła minuta, żeby przeczytać zapisane na stronie informacje. Chociaż nie był w stanie zarumienić się, Abe poczuł jak przeszywa go fala gorąca i ze zdziwieniem położył dłoń na ustach.
— O mój — mruknął, ponownie czytać stronę dwa razy na wypadek, gdyby źle zrozumiał. — Och, Hellboy — powiedział miękko, jego ton wyrażał troskę. Myśląc o ostatnich słowach odchodzącego Hellboya, jego i tak już duże oczy otworzyły się jeszcze szerzej. — Och, John.
Kawałki zaczynały wpadać na swoje miejsca niczym puzzle tworząc cały obraz i Abe nie mógł uwierzyć, że był tak krótkowzroczny. Część niego przeklina się za bycie tak nieuważnym, ale większa część nie pozwala mu się tarzać w swojej winie i zmuszała go do ruchu. W końcu Hellboy poprosił go o coś. To najmniej, co może zrobić, aby poinformować personel kuchenny o nowych ustaleniach i upewnić się, że nawet uparci pracownicy posłuchają poleceń Hellboya.
Z książką schowaną pod pachą, Abe wyszedł z zdeterminowanym wyrazem twarzy.
OoO
Pukanie do jego drzwi zaskoczyło Johna. Było po północ i większość agentów oraz członków organizacji doskonale zdawało sobie sprawę z tego, że lubił wcześnie kłaść się spać. Zaskoczenie było niczym w porównaniu z troską, jaką poczuł, kiedy otworzył drzwi we flanelowych spodniach i T-shircie, i zobaczył Hellboya wiercącego się niezręcznie w korytarzu.
— Ufasz mi, Johnie?
Żadnego „Hej, Harcerzyku, przepraszam, że cię budzę" albo „Jestem głośny", czy też „Chodź popatrz, jak strzelam" ani żadnych innych rzeczy, których John mógł się spodziewać po Hellboyu. Przez chwilę nie reagował, tylko stał i mrugał, jak jeleń złapany w światła nadjeżdżającego pojazdu, po czym powoli kiwnął głową w odpowiedzi.
— Tak. Oczywiście. Czy coś się stało?
Coś w pytaniu Hellboya uruchomiło ostrzegawcze dzwonki w umyśle Johna, coś więcej niż tylko jego nagłość lub fakt, że demon zdecydował się użyć jego imienia, a nie jednego z jego wielu przezwisk. Było coś bardzo nie tak w tonie zwykle gotowego do walki demona, co zjeżyło Johnowi włosy na karku w taki sam sposób, jak robiła to obecność wrogiego stworzenia.
— NIE. W sumie. Czy naprawdę ufasz? Mówię poważnie, to wielka sprawa, Harcerzyku.
Przezwisko przyniosło pewną ulgę i John uśmiechnął się.
— Byłem poważny Hellboy. Ale na serio, co jest nie tak? Możesz wejść, jeśli chcesz. Moje pokoje są dość małe w porównaniu do twoich, ale chyba moglibyśmy usiąść na podłodze.
Demon powoli potrząsnął głową, a na jego ustach pojawił się blady uśmieszek.
— Miałem nadzieję, że moglibyśmy to zrobić w moich pokojach. Tak jak powiedziałeś, są większe. Bardziej przychylne, no wiesz, temu. — Wskazał na siebie swoją kamienną dłonią, a John prychnął.
— Dobra, tylko pozwól mi przebrać się w jakieś normalne ciuchy.
Odwrócił się, by wrócić do swojego pokoju, ale Hellboy zatrzymał go, kładąc mu mięsistą dłoń na ramieniu. Rękę, którą zabrał tak szybko, jakby został poparzony. John zmarszczył brwi i spojrzał pytająco przez ramię na demona.
— Wszystko w porządku. — Hellboy odmawiał patrzenia mu w oczy i schował ręce za plecami. — To nie jest jakiś wymyślne spotkanie czy coś. Tylko, no wiesz, mój pokój.
John zastanawiał się przez chwilę, po czym wszedł do holu i zamknął za sobą drzwi, upewniając się, że są zamknięte na zamek, zanim włożył ręce do kieszeni i gestem brody dał Hellboyowi potwierdzenie, że był gotowy. Był pewien, że wszyscy tutaj widzieli dziwniejsze rzeczy niż dorosły mężczyzna stąpający boso w piżamie za demonem. Prawdopodobnie.
OoO
To się nie uda - pomyślał Hellboy, czując wewnętrzny niepokój.
Szli w milczeniu do jego pokoi, a teraz ciężkie drzwi zabrzmiały nienaturalnie głośno, gdy je zamykał.
Gdy tylko zatrzasnęły się za nimi, John zaczął mówić. W jego głosie słyszalna była troska i wszystko, co Hellboy mógł zrobić, to nie odwrócić się i działać zgodnie z ciepłem, które falowała i naciskało boleśnie na jego ciało przez cały dzień.
— Wiem, że coś jest nie tak, ale nie mam pojęcia, co to jest, a jeśli spodziewasz się, że po prostu… zgadnę lub będziemy tańczyć wokół tego przez całą noc, to bardzo się mylisz.
Jego słowa były szybkie i wypowiedziane prawie bez tchu. Brzmiało tak, jakby się bał, a Hellboy poczuł ukłucie winny, że tak bardzo martwił swojego przyjaciela, ale stłamsił to.
Powinien się martwić - skarcił siebie, odwracając się w milczeniu do mężczyzny. Powinien być przerażony.
— Nic mi nie będzie, Harcerzu, przestań wariować.
Mówił to na głos, ale tak naprawdę nie starał się, aby brzmiało to przekonująco.
— Racja. — John uszczypnął nasadę nosa i głośno wypuścił powietrze. — Chodzi o Liz, prawda? Czy ty…?
— Tu nie chodzi o Liz. — Hellboy szybko mu przerwał, zanim burknął, zacisnął zęby i zaczął chodzić w kółko. — Naprawdę nie chodzi o Liz, Rzeczy po prostu nie wydawały się… właściwe przez te ostatnie kilka tygodni. Powiedziałem coś o tym, a ona spanikowała, a potem odeszła. Może tym razem na dobre. Nie wiem, myślę, że wróci, jeśli będzie chciała, ale sądzę, że ona o tym wie, to znaczy oboje o tym wiemy, że tak czy inaczej, naprawdę skończyliśmy ze sobą. — Widząc niedowierzanie na twarzy Myersa, Hellboy warknął. — Naprawdę.
John jedynie podniósł ręce na znak poddania się. Miał na twarzy wyraz irytacji.
— W takim razie będziesz musiał mi powiedzieć, co się dzieje, Hellboy, bo jestem zagubiony.
— To… — Hellboy zamilkł, gdy przeszła przez niego kolejna fala sensacji.
Zaczęło się jak mrowienie pośrodku jego pleców, tuż pod kręgosłupem, prawie dwadzieścia godzin temu, ale pchało się dalej i narastało, a teraz rozkwitło i wydawało się naciskać na klatkę piersiową od wewnątrz. To było gorące, suche, natarczywe uczucie, które doprowadzało go do szału i sprawiało, że był tak niespokojny, że nie mógł tego, kurwa, znieść.
Może się trząsł. Nie, zdecydowanie się trząsł, ponieważ oczy Johna były szeroko otwarte i zbliżał się, a to był absolutnie okropny pomysł.
Hellboy cofnął się, upewniając się, że trzymał Johna przynajmniej na odległość ramienia. Człowiek zatrzymał się i stał tam, wyglądając na zakłopotanego, niespokojnego i trochę zranionego.
— Czy to sprawa Anung un Rama? — po chwili zapytał cicho.
— To sprawa demonów.
Hellboy starał się, żeby brzmiało to niebezpiecznie, groźnie, ale John tylko zmarszczył brwi w ten swój uroczy sposób i cholera.
— Jeśli próbujesz mnie zastraszyć, to ci się nie uda. — Ból zniknął i został zastąpiony frustracją. — Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jesteś demonem, ale obchodzi mnie tylko to, że jesteś moim przyjacielem. Żaden z nas nie ma ich wielu. Czy to nie oznacza, że musimy bardziej o siebie dbać?
Po raz kolejny John próbował się zbliżyć. Po raz kolejny Hellboy cofnął się, tym razem temu ruchowi towarzyszyło ostrzegawcze warczenie.
Przez całą tę wymianę koty były niemal niewidoczne, pewnie chowając się w łazience czy coś. Oznaczało to, że kiedy nie rozmawiali, w pokoju było tak cicho, że aż duszno. Nic się nie poruszało, nikt tak naprawdę nie oddychał z obawy, że coś przegapił. Byli zbyt napięci: nie było tak źle od czasu, gdy John próbował pomóc Hellboyowi w tej pierwszej misji i prawie dał się zabić. Hellboy wciąż myślał o tym, że to nie zadziała. Po prostu nie zadziała.
— Mój ojciec nie był pewien, czy to kiedykolwiek się ze mną stanie. — To było to, co powiedział na głos. — Kiedy skończyłem pięćdziesiąt lat, doszedł do wniosku, że musiał istnieć jakiś czynnik środowiskowy, z którym nie miałem do czynienia, dorastając tutaj, a nie… gdzie indziej
Hellboy niejasno machnął ręką, jakby nie wymieniając swojego miejsca urodzenia z nazwy, mógł zmniejszyć wpływ na to, kim był.
— Mówiąc „to", masz na myśli…?
Hellboy zacisnął zęby i skrzyżował ramiona, jakby to mogło ochronić ich oboje przed tym, co musiał przejść.
— Nadszedł… mój sezon. Mój okres godowy, John.
To spojrzenie jelenia w świetle reflektorów powróciło i John napiął się na chwilę, po czym chwycił brzeg pobliskiego stołu, by się uspokoić. Udało mu się w końcu wykrztusić małe „och", brzmiąc po raz kolejny bez tchu.
To było tak, jakby powietrze w pokoju stało się zbyt rzadkie, by oddychać, a Hellboy musiał panować nad chęcią odwrócenia wzroku od wyrazu szoku na twarzy Myersa.
— Cholera, zapomnij o tym, powinieneś wyjść. Będę…
— Wyjść? Dlaczego, u licha, chcesz, żebym wyszedł? Musimy znaleźć Liz albo…
— NIE! — Gdyby Hellboy nie był tak nagle wściekły, byłby zadowolony, że jego pokoje były w większości dźwiękoszczelne ze względu na siłę jego krzyku. Był jednak wściekły. Tak wściekły na dźwięk jej imienia, że chciał coś zabić. Nie Johna ani Liz lub coś w tym stylu. Po prostu coś. Obie jego dłonie zwinęły się w pięści, gdy opuścił jej po bokach. — Liz nie jest… — zamilkł, by przełknąć ślinę, próbując zapanować nad swoim gniewem — odpowiednia.
Był w tym okropny i wiedział o tym. Wiedział, że spojrzenie, które rzucał Johnowi miało tak wiele warstw, emocji i komplikacji, że nie mógł oczekiwać, że człowiek je wszystkie poukłada, zwłaszcza gdy sam nie mógł ich rozgryźć. Znalazł już rozwiązanie i był nim John. Tylko John i nie było innej drogi, nikogo innego.
Nie wiedział, czy John to zrozumie.
Oczywiście John był nikim innym jak spostrzegawczym człowiekiem. Potknął się kilka kroków do tyłu, aż uderzył plecami o ścianę, podnosząc rękę, jakby prosił o przerwę.
— Poczekaj. — Udało mu się wykrztusić po kilku próbach, brzmiąc tak, jakby powietrze z jego płuc zostało siłą z niego wypchnięte. — Ja? — wychrypiał w końcu po długiej chwili.
W tym momencie w Hellboyu gromadziło się tak wiele nieprzyjemnych uczuć, że nie chciał niczego więcej, jak tylko móc się uśmiechnąć i zaśmiać się, jakby to wszystko było jednym wielkim, chorym żartem. Przeważnie jednak czuł potrzebę podejścia do Johna i pozbycia się u niego wyrazu szoku i strachu.
Nie mógł tego zrobić Jonowi.
Podczas gdy budzące się w nim instynkty ryczały, by zaciągnąć Johna do łóżka i zniewolić go dogłębnie, każda lekcja, jakiej udzielił mu ojciec, krzyczała jeszcze głośniej, że przede wszystkim był mężczyzną i moralnym stworzeniem, a gwałt był nie do przyjęcia.
Nigdy, przenigdy nie zrobi tego Johnowi.
Od tego pierwszego razu, kiedy skoczył przed samochód dla Johna, na każdej misji, każdym spotkaniu, w każdej chwili, odkąd Hellboy zmierzał w tym kierunku, nie miał nawet najmniejszego przeczucia. Z początku uparte naleganie Johna, by wspierać szalony spisek, który knuł Hellboy, frustrowało go, ale agent postanowił nauczyć się, jak z nim pracować, więc zawsze był tam, gdzie demon go potrzebował, ale jakoś nigdy mu nie przeszkadzał. Z kolei Hellboy nieświadomie wcielił się w rolę obrońcy Johna, nigdy nie pozwalając wrogowi zbliżyć się do człowieka na tyle, by mógł go zaatakować. W tych dniach pracowali jak dobrze naoliwiona maszyna, a demon był bardzo bliski przyjęcia tego wszystkiego za pewnik.
Teraz miał realną szansę na utratę wszystkiego. Utratę przyjaźni Johna, jego zaufania, wsparcia. Jeśli John się sprzeciwi, groziła mi utrata samego człowieka, gdy ucieknie do zewnętrznego świata, gdzie Hellboy nie będzie mógł za nim łatwo podążyć. Będzie tak jak z Lizą. Hellboy poczuł zawroty głowy na samą myśl.
Może z Liz byłoby łatwiej. Gdyby była trochę bardziej ufna, trochę mniej wrogo nastawiona do wysiłków Hellboya, by chronić ją przed światem, być może znalazłby w niej swoją małżonkę.
Jednak nie tak miało być. Była w każdym calu tak zuchwałym i upartym wojownikiem jak on, a kiedy nastał okres godowy, poczuł się roztarty w każdy niewłaściwy sposób. Jego instynkt odrzucał jakąkolwiek możliwość wzięcia jej za małżonkę.
Kiedy jednak był z Johnem - a niech to. Te same części, które swędziały niewygodnie wokół Liz, czuły się upojone w jego obecności. To John i jego zapach, jego towarzystwo i jego dusza śpiewały dla niego. Czuł się złapany, przyciągany i przywiązany do tego mężczyzny w sposób, którego John z pewnością nie był w stanie pojąć.
Tak dobrze było go mieć tutaj, tak blisko zwycięstwa…
Ale nie mógł tego zrobić Johnowi. Nie może. Nie zrobi tego.
— John, to był zły pomysł. Naprawdę musisz wyjść.
OoO
John trząsł się jak liść, próbując zebrać myśli, ale było to raczej trudne, kiedy Hellboy wstrząsnął jego światem w ten sposób.
Istniała możliwość, że jego wzrok na chwilę zamazał się, ponieważ kiedy bunkier Hellboya znów stał się ostry, pierwszą rzeczą, którą zauważył John był nieznany wyraz niepokoju na twarzy demona.
— John, to był zły pomysł. Naprawdę musisz wyjść.
To było szalone, ale słyszał samokontrolę pękającą w głosie jego przyjaciela i to sprawiło, że John zdecydował za niego.
Recz w tym, że Hellboy tak naprawdę nie rozumiał, dlaczego John po cichu wariował pod ścianą. Wyciągnął wszystkie złe wnioski, a John starał się uspokoić, ponieważ wiedział, że będzie musiał wyjaśnić jedną lub dwie rzeczy, zanim wciąż będą nieodpowiednio się rozumieć, aż wykopią dla siebie dziurę, z której nigdy się nie wydostaną.
— Poczekaj. — Jego głos brzmiał chwiejne, ale udało mu się ostrożnie odepchnąć się od ściany, przełykając nerwowość. — Nie rozumiesz. Nie mówię nie, jedynie… Zszokowałeś mnie. Nie opuszczę cię. Nie zrobię tego.
Hellboy zaśmiał się cicho, ale to był to pusty śmiech.
— Nie, John, to ty nie rozumiesz. Nie możesz tak po prostu zostać i nie… i nie… cholera, jak po tym wszystkim spojrzymy sobie w oczy?
Bicie jego serca zwolniło, wyraz twarzy złagodniał. Jon zrobił mały krok do przodu. Został nagrodzony tym, że Hellboy nie cofnął się. Agent uśmiechnął się lekko.
— Pomyśl o tym w ten sposób — zaczął powoli, zadowolony, gdy Hellboy odwrócił wzrok od pęknięcia w ścianie i nawiązał z nim kontakt wzrokowy. — I nie złość się, dopóki nie skończę.
OoO
Hellboy zmarszczył brwi na to ostatnie żądanie, ale skinął głową, aby John kontynuował.
— Jakbyś zareagował kilka miesięcy temu, gdyby Liz przyszła do ciebie i poprosiła cię o ślub i założenie rodziny? — Kiedy John wspomniał o dziewczynie w jego głosie słychać ostrożność, ale Hellboy starał się, aby żadne emocje nie uwidoczniły się.
Kiedy przetrawił słowa Johna, demon musi rzeczywiście popracować nad wyobrażeniem sobie szczęścia, które by poczuł, przytłaczającego zaskoczenia, które by go ogarnęło. W końcu ostatni miesiąc przyniósł w nim tak wiele zmian, narastających w związku z bieżącymi wydarzeniami. Mimo to pamiętał pasję, jaką żywił do Liz nie tak dawno temu. Znaczenie słów Myersa dotarło do niego i nie mógł się powstrzymać. Tak bardzo hamował się od chwili, gdy John otworzył drzwi do swojego pokoju i wszystkie pragnienia ujawniły się w towarzystwie wielkiego niedowierzania.
W mgnieniu oka zamknął dzielącą ich przestrzeń, a jego pęd zmusił Johna do cofnięcia się i ponownego połączenia ze ścianą. Jednak człowiek zdawał się tego nie zauważać, gdy Hellboy przykrył usta zaskoczonego mężczyzny swoimi, składając pierwszy, siniaczący pocałunek na ustach, o których tak żywo śnił przez kilka ostatnich nocy.
Pocałunek był tak samo ekscytujący, jak Hellboy sobie wyobrażał, że będzie. Pełne wargi Johna były ciepłe i miękki pod jego, witając go, a demon nie wahał się. Wsunął język w ciepło swojego przyjaciela, smakując każdy zakątek, poświęcając czas na zbadanie każdej intymnej części, do której miał dostęp. Ostrożnie objął swoim kamiennym ramieniem talię człowieka i objął bok jego ciała tą zrobioną z ciała. Rumieniec Johna był wystarczająco gorący, aby poczuł go pod kciukiem i z szacunkiem pogładził kość policzkową mężczyzny.
Potrzeba było każdej porcji samokontroli, jaka pozostała demonowi, aby oderwać myśli od wymiany zdań. Potem musiał znaleźć sposób, żeby jeszcze trochę bardziej się wysilić, ponieważ John jęczał w ten potrzebujący sposób, który sprawiał, że Hellboy nie chciał mu odmówić, nawet na chwilę.
Ale musiał, były jeszcze rzeczy, które trzeba było powiedzieć.
Hellboy przesunął się, by oprzeć swoje czoło o czoło swojego przyszłego kochanka, by nie przyciskać szorstkiej krawędzi pozostałości po rogach do skóry mężczyzny.
— Cholera, John — szepnął, niepewny, czy znalazłby oddech na to, by mówić normalnie, gdyby próbował. — Nigdy nie zrobiłeś niczego, co sprawiłoby, że pomyślałbym, że to było, to znaczy, ja nigdy…
Gdyby Hellboy spojrzał w dół, zobaczyłby, jak John przygryzał wargę, by stłumić chęć ponownego jęku. Zamiast tego mężczyzna wziął drżący oddech i owinął ramiona wokół demona na tyle wysoko na ile mógł, zanim odpowiedział.
— Jeśli zapomnę wszystkiego, czego nauczyłem się w Quantico, to i tak nie opuści mnie myśl, że powinienem trzymać pewne sprawy blisko serca.
Niski poziom wściekłości przepłynął przez Hellboya na myśl o tym, że John musiał ukrywać część tego, kim był, ale to nie był czas ani miejsce na takie rzeczy.
— Czy kiedykolwiek wcześniej to robiłeś? — Zamiast tego pyta, niepewny, jaką odpowiedź miał nadzieję usłyszeć.
Odpowiedź Johna pozbawiła go tchu.
— Nie od dłuższego czasu.
Hellboy odsunął się na tyle, by upewnić się, że John widział jego oczy.
— No cóż, ja nie, ale wiem, co chcę zrobić i wyjaśniono mi mechanikę tego. — Gdyby był w stanie zarumienił się ze wstydu, zrobiłby to wtedy na wspomnienie tej właśnie rozmowy z ojcem. — Cholera, John — wymamrotał po chwili, gdy uczucie w jego klatce piersiowej znów się pojawiło. — Nie wiem, czy kiedy pozwolę temu swobodnie działać, będę w stanie to opanować.
— W porządku — odpowiedział John.
— Ufasz mi?
— Na litość boską, Hellboy. — John w końcu przerwał ich uścisk, by się odsunąć i spiorunować go wzrokiem. — Po raz trzeci tak, ufam ci. — Potem jego ramiona rozluźniły się i wyciągnął rękę, by musnąć skórę wokół rogów Hellboya. — Więcej niż możesz sobie wyobrazić.
Całe ciało zadrżało w konwulsjach na ten dotyk. Uniósł rękę, by prędko odciągnąć dłoń Johna.
— Do diabła, Harcerzyku, można by pomyśleć, że robiłeś to już wcześniej z demonem.
Myers wyglądał na nieco zawstydzonego w ten swój stary dobry chłopięcy sposób, który sprawiał, że Hellboy tak cholernie go lubił.
— Nie, ale myślałem o tym.
Przez cały ten czas kamienna ręka Hellboya nie opuściła miejsca, w którym owinęła się wokół talii Johna. Czuł ciepło bijące od człowieka i było to niesamowite. Bardzo ostrożnie Hellboy zgiął palce, mocniej zaciskając dłoń na żebrach mężczyzny, przyciągając go do siebie tak, że znów się obejmowali.
— Czy zostaniesz moim małżonkiem, John?
Hellboy wiedział, że John prawdopodobnie nie miał pojęcia, jak ważne było to pytanie, ale bez wątpienia Abe pomoże mu później wyjaśnić szczegóły kryjące się za tym. Teraz nie było na to czasu. Gorączka narastała z każdą minutą, wręcz wykładniczo i napędzała w nim pierwotne pragnienie, z którym tak cholernie trudno było walczyć.
Jeszcze trochę - pomyślał, zmuszając swoje ciało do posłuszeństwa. Przez lata nauczył się dużo samokontroli, aby radzić sobie ze swoją ogromną siłą i był teraz wdzięczny za każdą jej odrobinę.
— To nie jest sprawa na jedną noc?
Pytanie Johna było nieco stłumione, gdy przyciskał twarz do ramienia Hellboya. Demon spiął się.
— Nie. Jest o wiele bardziej… trwała.
Spośród wszystkich potwornych demonów oraz sytuacji życia i śmierci, z którymi Hellboy musiał mierzyć się przez lata, chwila ciszy poprzedzającą odpowiedź Johna była najbardziej przerażającą rzeczą, z jaką kiedykolwiek musiał się zmagać.
— Tak, Hellboy, będę twoim małżonkiem. Tylko obiecaj, że później wyjaśnisz mi dokładnie, co to znaczy.
Demon uśmiechnął się i znów objął twarz Johna swoją cielesną dłonią, poruszając jego głową tak, by człowiek mógł zobaczyć prawdziwe ciepło w jego uśmiechu, gdy odpowiedział:
— Dobry plan.
I ponownie rozpoczął pocałunek, który nie był pewien, czy kiedykolwiek chciał przerwać.
OoO
W jakiś sposób dotarli do łóżka, gubiąc po drodze ubrania, a kiedy Hellboy popchnął Johna na materac i wczołgał się nad niego, coś zaczęło ustępować. Pocałowali się ponownie, pocałunkiem gwałtownym z użyciem zębów i języków. W żaden sposób nie można było tego nazwać czułym, ale Hellboy był tak ostrożny, jak pozwalał mu na to okres godowy, ponieważ nigdy nie skrzywdziłby Johna. Przenigdy.
Nagle Hellboy wycofał się od wielbienia ust Johna z wyrazem frustracji na twarzy.
— Trzy dni — mruknął, zanim obniżył się z zamiarem zażądania kolejnego pocałunku.
John wyglądał na zdezorientowanego i zmarszczył brwi.
— Słucham? — Musiał odwrócił głowę na bok, aby uniknąć demona, który chciał go pozbawić tchu.
— Zapomniałem wspomnieć, że to potrwa trzy dni — powiedział szybko Hellboy, starając się podążać za ustami Johna i mrucząc z niezadowoleniem, kiedy wymykały się z jego zasięgu. Potem usiadł i pomyślał przez chwilę, marszcząc brwi. — Ach, kurwa, będziesz obolały, John.
Na rysach Hellboya pojawił się mały przebłysk poczucia winy, który był tak nie na miejscu, że prawie sprawił, że Myers miał ochotę się roześmiać.
— Cholera — wymamrotał zamian tego, potrząsając głową i obracając się z powrotem w stronę Hellboya, relaksując się tak bardzo, jak tylko mógł.
To będzie… intensywne. Był jednak poważny, kiedy zgodził się być małżonkiem Hellboya, cokolwiek to dokładnie oznaczało. Był oddany tej istocie przez ostatnie półtora roku, prawie umierał tyle razy, by wiedzieć, że zrobi wszystko, by pomóc mu w tym, aby jego życie było łatwiejsze.
— Po prostu staraj się być tak… rozważny, jak tylko dasz radę, Hellboyu — wymamrotał.
Bądź ze mną delikatny - te słowa przelatują przez jego głowę i zacisnął zęby ze wstydu.
— Zawsze będę się tobą opiekować, John.
Słysząc słowa Hellboya, John poświecił czas, by naprawdę mu się przyjrzeć. Nigdy wcześniej demon nie kierował się tak szczerymi emocjami, a intensywność płonąca w jego oczach pochłaniała człowieka. Ufał tej istocie każdym włóknem swojego jestestwa.
Spojrzenie Johna przesunęło się po ciele Hellboya od szerokiej, twardej, czerwonej klatki piersiowej przez wąskie biodra do wiszącego między nogami demona penisa w zwodzie, który był większy i dłuższy niż jakikolwiek należący do człowieka. Pozwolił sobie przez chwilę poczuć niepokój. Potem stłumił to uczucie. Trzy dni to przytłaczająca ilość czasu, ale nawet gdyby miał spędzić trzy miesiące w tym pokoju, podczas gdy nieustanie byłby kojarzony przez demona, którego kochał, nie zmieniłby zdania.
Kochał Hellboya. I chociaż nadal nie był pewien, czy Hellboy troszczył się o niego w pełnym zakresie, w tej chwili nie miało to znaczenia. Jego przyjaciel go potrzebował, szukał i prosił o to, a John oddał się dobrowolnie i z radością. Później zajmą się bardziej skomplikowanymi sprawami, może z Abe w roli mediatora. John doskonale zdawał sobie sprawę, że ani on, ani Hellboy nie byli aż tak utalentowani w dziedzinie "mówienia o uczuciach".
Uśmiech, który pojawiał się na ustach Johna był mały, ale szczery. Uniósł rękę, by zerwać gumkę z włosów Hellboya, rozpuszczając czarne pasma, aby łatwiej mógł wsunąć w nie palce i nakłonić swojego demona, by spotkał się z nim w pocałunku.
— Wiem, że będziesz.
OoO
Hellboy założył kiedyś, że John nie będzie miał pojęcia, co robić w sypialni. Przez ostatnie półtora roku, kiedy się znali, nigdy nie wyczuł na Johnie zapachu innej osoby. Do diabła, nigdy nawet nie wiedział, żeby John okazywał komuś zainteresowanie po tym czasie z Liz.
Gdy świat demona kręcił się wokół Johna, nagiego Johna, gorąco jęczącego, nagiego Johna, Hellboy cieszył się, że udowodniono mu, że się mylił. Człowiek poddał się sile i uporowi Hellboya, by dominować bez żadnego zamieszania, ale pozostał aktywnym, doświadczonym graczem w ich wymianie. Ich pocałunek został przerwany tylko po to, by Hellboy mógł przejść do cienkiej skóry w miejscu, gdzie szyja stykała się z ramieniem, wgryzając się mocno w mięsień, ale nie na tyle, by spowodować ból. John wygiął plecy w łuk i jęknął z uznaniem, jedną rękę wyplątując z włosów Hellboya, żeby móc przesunąć nią po grzbiecie demona tak daleko, jak tylko mógł sięgnąć, wbijając palce w twardy mięsień, który tam znalazł, przywierając do Hellboya i przyciągając go bliżej.
Wsuwając swoją kamienną dłoń pod Johna, Hellboy sprawił, że człowiek trzymał plecy wygięte w łuk, nawet gdy próbował się zrelaksować, dając demonowi szansę na zejście niżej i przesuniecie języka po skórze klatki piersiowej Johna. Czuł przyśpieszony oddech mężczyzny, wyczuwał napięcie w drżących nogach, gdy próbował oprzeć stopy na łóżku, ale jego pięty ślizgały się na prześcieradle.
Warknął złośliwie.
Instynkt Hellboya krzyczał, a jego zdolność rozumowania rozpadał się na kawałki. Nici jego kontroli pękały, aż wszystko, o czym może myśleć to: "mój, mój, uczynić go moim". Chciał powąchać Johna, posmakować mężczyznę, poczuć, jak jego ciało wykrzywia się w orgazmie. Demon obniżył się, pochłaniając zarumienionego, wyprostowanego mężczyznę, przyjmując go z łatwością, aż jego nos zatopił się w biodrze człowieka. Oddychał głęboko wokół jego erekcji, wdychając piżmowy, męski zapach swojego partnera, który był odurzający.
Warknął i przełknął, mocno ssąc. Był przede wszystkim zadowolony ze sposobu, w jaki John tracił nad sobą kontrolę, gdy krzyczał z zachwytu. Mięsista dłoń Hellboya rozsunęła nogi Johna dalej, niezadowolony, dopóki nie rozstawiły się nieprzyzwoicie szeroko. Poruszył się, by przycisnął worek Johna, mocno ściskając jego jądra, po czym wycofał się, po prostu opierając dłoń na wejściu mężczyzny. Jego dłoń naciskała na krocze Johna, jego palce ślizgały się po jego odbycie, a ludzkie krzyki zmieniły się w skomlenie. Błagał lub ostrzegał, ale Hellboya to nie obchodziło. Nadal przełykał, chcąc doprowadzić swojego kochanka do końca.
Nie trzeba było długo czekać, aby John jęczał i płakał "O Boże, Hellboy!" i uwolnił swoje nasienie do gardła demona. W innym czasie lub miejscu Hellboy mógł się śmiać z tego, jak szybko doszedł, ale teraz czuł się jedynie zadowolony z siebie, zachwycony, zaborczy, nie pozwalając człowiekowi odejść, wciąż przełykając, pielęgnując i wielbiąc jego penisa, dopóki John nie mógł złapać tchu, a jęki ponownie przeszły w skomlenie, gdy próbował go odepchnąć, uczucie było zbyt silne dla jego nadwrażliwej skóry. Hellboy warknął, a pobudzenie stało się jeszcze większe, gdy w oczach Johna pojawiły się łzy, ponieważ nie mógł zdecydować, czy to przyjemność czy ból. Znów objął kamienną ręką jego żebra. Mężczyzna skomlał, aż zabrakło mu tchu, a Hellboy wreszcie się odsunął, zadowolony, że John znów miał pełną erekcję.
Bez przerwy, by docenić swoje dzieło, Hellboy wrócił na górę ciała mężczyzny. Mięsistą dłonią objął czaszkę Johna. Pocałunek, który dzielił ze swoim małżonkiem, był pochłaniający, okrutny, gdy zanurzył swój język w ustach człowieka. Burknął z rozkoszy, kiedy ręce Johna uniosły się z miejsca, w którym trzymał je na prześcieradle, owijając się wokół ramion demona, próbując przyciągnąć go jeszcze siebie, podsycając piekielny ogień między nimi.
John mógł posmakować siebie w pocałunku i to był smak, który był mu obcy od lat. Teraz zmieszany ze smakiem Hellboya, John nie mógł się nasycić, ssąc śliski język wchodzący mu do ust, przełykając ciężko i wyginając się w stronę swojego demona, jęcząc podczas pocałunku, gdy jego nowo pobudzony penis naciskał na wciąż ignorowaną erekcję Hellboya.
Ogon demona trzepotał tam i z powrotem, przecinając powietrze bez celu, aż zaczepił się o coś na stole przy łóżku, przewracając to. Hellboy prawie zmiażdżył tubkę żelu, który chwycił w rękę. Następnie próbował nasmarować ogon, ale niecierpliwił się przygotowaniami i tylko częściowo zdawał sobie sprawę, dlaczego i tak musiał to zrobić. Kiedy demon przerwał pocałunek w chwili frustracji, aby mógł dokończyć zadanie, John patrzył zdezorientowany, dopóki nie zauważył, co robił jego kochanek. Przełknął ciężko ślinę, po czym pochylił głowę, by zamiast tego skupić się na smaku klatki piersiowej Hellboya. Pochwycenie sterczącego sutek i ugryzienie go mocniej, niż kiedykolwiek czułby się komfortowo z ludzkim kochankiem spowodowało, że Hellboy wypuścił lubrykant z dłoni w warknięciem. Wykorzystując swój większy ciężar, odsunął człowieka i zmusił go do położenia się płasko na łóżku. Jego kamienna dłoń opierała się teraz o materac, aby lepiej kontrolować, jak duża część jego znacznej masy naciskała na Johna.
Usta Johna były suche, a w głowie mu się kręciło. Czuł, jak gładki ogon Hellboya przesuwał się po jego boku, kierując się nieomylnie niżej. Próbując przełknąć nerwy, ale rosła w nim bańka niepewności, której nie był pewien, czy powinien dać głos.
— Hellboy — jęknął cicho, tak cicho, że prawie nie wydał dźwięku, ale demon podniósł wzrok znad miejsca, w którym chłeptał pot zbierający się wzdłuż obojczyka Johna, z dzikim spojrzeniem w swoich oczach.
Słowo nic nie znaczyło dla demona. Nie rozpoznawał już swojego imienia, ale czuł strach, który rósł pod zapachem jego małżonka i który mówił demonowi wszystko, co powinien wiedzieć.
Nie przerywając swoich zabiegów ogonem, po prostu odnalazł wejście Johna i natychmiast zaczął przesuwać wyrostek do przodu, przygotowując swojego człowieka na to, co miało nadejść.
OoO
John miał doświadczenie w tym, jak to działało, a bycie złapanym przez spojrzenie wypełnionym pasją, jakim obdarzył go Hellboy, nieco przytępił niepokój, ale wydawało się, że nie mogło to powstrzymać tego, jak jego ciało spięło się, gdy ogon demona szukał jego wejścia. Hellboy nie wycofał się, jedynie przepchnął swoją nasmarowaną końcówkę ogona przez pierścień mięśni mężczyzna, co bolało, piekło, powodując, że John jęczał, zanim opór nagle ustąpił, a ogon wsunął się dalej i łatwiej niż wcześniej.
Pieczenie utrzymywało się, gdy ogon zagłębiał się bardziej, szukając prostaty Johna i znajdując ją. Wyrostek był jednak tak gruby, jak dwa ludzkie palce razem, a ból szybko ustępował w wyniku przyjemności, jaką powodował nacisk na ten ukryty kłębek nerwów. Z ust Johna wydobył się kolejny ciąg skomleń i jęków. Przygryzł wargę, próbując zapanować nad wydawanymi przez siebie dźwiękami. Inni powiedzieli mu, że był hałaśliwy w sypialni i próbował to powstrzymać, aż Hellboy warknął po raz enty, odkąd znaleźli się w łóżku i sięgnął swoją mięsistą dłonią, by włożyć palce do ust Johna.
Dźwięki wydawane przez niego stały się stłumione, gdy zaczął ssać grube palce, szukając pocieszenia w ponownym pieczeniu, które pojawiło się, gdy Hellboy wyciągał, przekręcał ogon i wracał, by jeszcze bardziej rozciągnąć Johna.
OoO
Pierś Hellboya zabarwiła się mocną czerwień z podniecenia, a ogień płonął głęboko w jego złotych, dzikich oczach. Dźwięki, które wydawał John podczas rozciągania, sprawiały, że demon stał się niewiarygodnie twardy, utrudniało mu to czekanie, trudniej było wytrzymać, dopóki człowiek nie znajdzie się w punkcie, w którym będzie mógł znieść jego erekcję.
Następnie John przygryzł delikatnie palce demona i przesunął stopę po udzie Hellboya, po czym uniósł nogę i próbował przycisnąć go piętą bliżej siebie. Demon mógł opierać się tylko tyle, ile mógł znieść, zanim poddał się potrzebie, aby to zakończyć i uczynić siebie i swoją małżonka jednym.
Kiedy jednak próbował wyciągnąć palce z pożądliwych ust Johna, człowiek jęknął i chwycił go za nadgarstek, powstrzymując demona. Jego działania spowodowały, że Hellboy wydał dudniący dźwięk, który zmienił się w pełny warkot, gdy człowiek nie wykonał natychmiast niewerbalnego polecenia. Nadgarstek został wyrwany z chwytu Johna, który otworzył oczy. Na jego twarzy pojawił się wyraz strachu przed działaniami jego kochanka, ale Hellboy nie chciał tego. Hellboy nie musiał zadawać bólu, aby udowodnić swoją dominację. Człowiek nie musiał się bać.
Demon uśmiechnął się powoli, a jego język przesunął się po jego ustach ponownie skupiając uwagę człowieka tym leniwym ruchem. John ciężko oddychał, serce waliło mu jak oszalałe i rozłożył nogi tak szeroko, jak tylko się dało, wykręcając biodra, szukając czegoś więcej od Hellboya.
— Hellboy.
Udało mu się wykrztusić i ta surowa nuta czystej potrzeby sprawiła, że demon ustawił swojego penisa w linii z wejściem człowieka, czubkiem swojej męskości przesunął nad rozciągniętą, mokrą dziurą, zanim wydał z siebie satysfakcjonujący pomruk i zaczął naciskać.
Instynktownie Hellboy wiedział, że powinien patrzeć na wyraz twarzy Johna, gdy wchodził niezachwianie głębiej w człowieka. Opuchnięte, zarumienione usta otworzyły się w cichym jęku, mięsień w napiętej szyi Johna pulsował. Hellboy wiedział, że jego partner cierpiał, ale do cholery, człowiek był niesamowicie gorący, ciasny i gładki wokół Hellboya, gdy wchodził głębiej w swojego kochanka.
Nie zatrzymał się ani razu, za nic by się nie zatrzymał, ale pochylał się i jęczał cicho, gdy lizał napięte ścięgno w szyi Johna. Jego kamienna ręka mocno trzymała Johna w miejscu, podczas gdy jego mięsista uspokajająco gładziła jego bok.
Wraz z nagłym łkaniem napięcie ustąpiło, jakby ciało Johna nie mogło dłużej wytrzymać oporu, a Hellboy jednym szarpnięciem wszedł do końca. To sprawiło, że John wydał z siebie kolejny okrzyk w krótkim odstępie czasu. Dopiero teraz demon zatrzymał się, starannie wąchając powietrze w poszukiwaniu śladów krwi. Wszystko, co wyczuł to sól z kilku zabłąkanych łez, które wyciekły z mocno zamkniętych powiek Johna i kuszący, piżmowy zapach podniecenia, który ponownie narastał w jego kochanku.
Penis Johna był tylko w połowie twardy, a Hellboy przeszedł od głaskania brzucha Johna do owinięcia dłonią jego męskości i mocnego szarpania jej. Wewnętrzne ściany człowieka zacisnęły się na całej jego długości i gdy tylko człowiek uniósł biodra, Hellboy zaczął się znów poruszać.
To nie powinno trwać wiecznie, gdy demon mocno pieprzył swojego nowego małżonka. John krzyczał, gdy jego prostata została odnaleziona i wielokrotnie uderzana przy każdym pchnięciu nieludzko wielkiego penisa w nim. Hellboy użył zębów i języka, gdy obniżył się, by pocałować Johna, kradnąc tę odrobinę oddechu, jaką człowiek był w stanie znaleźć i poczuł się niegodziwie usatysfakcjonowany, gdy jego kochanek znów zaczął dyszeć, sapać, a jego oczy błyszczały, jakby nie wiedział, gdzie był, jaki był dzień, a nawet jak miał na imię, ale to nie miało znaczenia. Następnie jego spojrzenie skupiło się na Hellboyu, a wyraz przyjemności i zaufania w jego oczach sprawił, że demon ryknął, kręcąc biodrami nieco mocniej, wbijając się nieco głębiej w ludzkie ciepło. Ich dźwięki osiągnęły nowe wyżyny, gdy połączenie osiąga szczyt gorączki, a John płakał, gdy dochodził, bełkocząc do Hellboya. Nonsensy, deklaracje i prośby pomieszane w jednym strumieniu.
Demon nie mógł tego wytłumaczyć, nie chciał, nie musiał, gdy warczał własne słowa, głębsze i bardziej brutalne niż słowa Johna, ale wyraźnie ich sens był taki sam.
On jest mój!
Oczy Johna wywróciły się, gdy ponownie jęknął. Jego ciało mrowiło od siły końcowego pchnięcia Hellboya i parzącego ciepło jego orgazmu, gdy kochanek wylał się w nim.
OoO
John nie mógł się poruszyć, nie mógł mówić i nie obchodziło go to, bo na żadną z tych rzeczy nie miał ochoty. Hellboy zastygł z wygiętymi plecami, głową odrzuconą do tyłu i biodrami tak ciasno przylegającymi do tyłka Johna, jakby próbował stać się z nim jedną całością. Siniaki po tym będą niezwykle intensywne i John uśmiechnął się i uniósł rękę, by dotknąć napiętej szyi demona nad nim.
Pod lekkim muśnięciem jego palców, ciało Hellboya rozluźniło się, aż demon znów patrzył na Johna. Przez chwilę człowiek zastanawiał się, czy powinien się bać tego, co widział: ludzka racjonalność, która zwykle była widoczna w oczach Hellboya, była całkowicie nieobecna, ale zwierzęca dzikość, która przeważała w nim była tak daleka od zagrożenia, że John nie mógłby się bać, nawet gdyby próbował.
Wyglądał na zaborczego. I zadowolonego. I zarozumiałego.
Ciepłe uczucie wypełniło całe jego ciało i otworzył usta, by coś powiedzieć, by spróbować porozumieć się z oszalałym demonem, ale wtedy Hellboy poruszył się i wszystko, co zrobił John to sapanie. Duży penis w nim wciąż był na wpół twardy, ale demon wyciągnął go i zaczął poruszać ciałem Johna, aż leżał na boku, plecami do ściany. Następnie Hellboy położył się twarzą do Johna, zarzucając jedną rękę i nogę na Johna, przyciągnąć mężczyznę do siebie.
Ciepło emanujące od demona wciąż przypominało jakby znalazł się przy piecu, ale John uważał to za niezwykle pocieszające, nawet w tak już wysokiej wilgotności w pomieszczeniu. Kilka odważnych kotów skradło się z powrotem i rozsiadło się na meblach. John uśmiechnął się uspokajająco do jednego z nich przez ramię Hellboya, jakby chciał powiedzieć "w porządku, na razie skończyliśmy".
Zakładając ręce przed sobą, tak aby jego dłonie spoczęły na klatce piersiowej Hellboya, John westchnął, katalogując z przyjemnością swoje bóle i pocałował wypukłą krawędź obojczyka tuż przed swoimi ustami. Demon wydał z siebie pomruk, który wydawał się niemal przyjazny, a nawet czuły, ale John nie był jeszcze dobry w odczytywaniu tych dźwięków, więc to tylko zgadywanie. Mimo to jego serce puchło z radości, gdy Hellboy przycisnął własne usta do czubka głowy Johna, zanim mięsista ręka demona przyciągnęła głowę człowieka, by spoczął czołem na jego ramieniu.
Może będzie tego bardziej żałował za siedemdziesiąt dwie godziny, kiedy będzie tak wyczerpany, że nie będzie mógł mówić i będzie zbyt obolały, by się ruszyć, ale na razie myśl, że on i Hellboy mają na to szansę, była dla niego prawie zbyt radosna, by sobie z nią poradzić. Nie pozwolił, aby bolesne zmartwienie, że Hellboy się nim zmęczy, przeniknęło przez chwilę czystego zadowolenia, które odczuwał. Zamknął oczy i pozwolił swoim myślą płynąc, ufając sile Hellboya, jego ciepłu, jego delikatnemu dotykowi, gdy trzymał go blisko.
OoO
To jest prawda - demon myśli nawet wtedy, gdy spał. Jest mój.
I mocniej objął śpiącego śmiertelnika.
Gdzieś w głębi umysłu Hellboya jego racjonalna część miała wiele do przemyślenia. Nigdy nie zamierzał, aby coś takiego wydarzyło się między nim, a kimkolwiek, nie mówiąc już o nim i jego opiekunie, ale otwarte zaufanie Johna, niezachwianą lojalność i chętne, hojne ofiarowanie swojego ciała rozgrzało go do głębi. Całkiem możliwe, że był zakochany w Johnie i ta myśl nie przerażało go teraz tak bardzo, jak kiedyś.
Nadal nie był pewien wszystkich szczegółów tej sprawy z małżonkiem, ale wiedział, że miało to być mniej więcej umowa na zawsze. Wciąż pławiąc się w blasku po orgazmie z ich pierwszego krycia, Hellboy był cholernie, że ze wszystkimi ludźmi na świecie, z którymi mógłby się związać, John nie był taki zły.
Uśmiechnął się i pomrukiwał z zadowoleniem, owijając się wokół człowieka jeszcze bardziej przytulnie. Już kolejna fala związana z jego okresem godowym zaczęła narastać w jego klatce piersiowej, ale na razie pozwalał Johnowi spać. W końcu wydawało się, że mogą mieć wieczność razem, aby to naprawić.
Koniec
