Dzień zaczął się jak każdy inny dla Ataru. Wstał, ubrał się, poprzekomarzał z Lum, zjadł śniadanie i wyszedł. Jednakże coś przykuło jego uwagę, co poprawiło mu humor na resztę dnia. W skrzynce na listy odnalazł ulotkę w bardzo krzykliwych kolorach. Była ona z burgerowni o wdzięcznej nazwie „Ostry jak Maczeta". Zaintrygowany ujrzał napis: „Jeśli zjesz naszego super ostrego burgera, którego nikt zjeść nie zdołał nakarmimy Cię za darmo".
-Oho, wiem kto by takiego zjadł – zaśmiał się w swój lubieżny sposób. Wiedział, że jedyną osobą jaką zna i wie, że tego się podejmie z sukcesem jest Lum. Tylko jak ją przekonać?
Myślał przez chwilę i wpadł na genialny pomysł. Jeśli namówiłby Lum na wagary pod pretekstem randki w burgerowni, mógłby najeść się za darmo. W końcu na hasło „randka" zawsze reagowała entuzjastycznie.
-Lum, chodźmy dziś na wagary – powiedział z czułością.
-Darling! Nie możemy opuszczać naszych obowiązków, ot co! - zakrzyknęła z dezaprobatą.
-To jeden dzień tylko – burknął – a poza tym chciałem Ciebie zabrać na randkę.
Ataru wiedział jak podejść Lum. Ucieszyła się, ale po chwili dodała:
-Pewnie! Oczywiście po zajęciach. Najpierw obowiązki, a po tym przyjemności!
Radość na twarzy Lum była ogromna. Jej ukochany zaprosił ją na randkę, co zdarza się… bardzo rzadko, a właściwie to niemalże wcale.
Uśmiechnięta i zarumieniona Lum usiadła w ławce nucąc pod nosem „Randka z misiaczkiem, randka z misiaczkiem", co nie umknęło uwadze Mendou. On, wraz z oddziałem szturmowym dążyli do tego, aby Ataru nie mógł splugawić swoją osobą obiektu swojego pożądania.
Międzyczasie Ataru nieudolnie próbował zalecać się do Shinobu, za co oberwał soczystym uderzeniem za pomocą ławki oraz elektrowstrząsem od Lum na poprawkę.
-Darling! Najpierw chcesz mnie na randkę zabrać, a teraz zalecasz się do Shinobu, jak Ci nie wstyd, ot co! - oburzyła się.
-Masz rację – Moroboshi spoważniał – nie powinienem tego robić, zwłaszcza kiedy chcę Ciebie zabrać do fantastycznego miejsca.
-Darling… - Lum poruszyła się przemową Ataru
-Owoce morza, pyszne burgery, sałatki – zaczął wymieniać, na co oczy kosmitki zrobiły się ogromne na wizję randki i dobrego jedzenia. Zwłaszcza, ze to jedna z niewielu randek z jej ukochanym.
Ataru zaś wiedział co robi, wizja najedzenia się za darmo motywowała go do ciągnięcia tematu dalej. Dla Lum takie coś to błahostka, lubiła ostre rzeczy.
Lekcje skończyły się. Ataru przejrzał dokładniej ulotkę, gdzie wyczytał, że bar jest otwarty do późnych godzin nocnych. Spoglądając na ulotkę dostrzegł kilka szczegółów: miejsce znajdowało się przy ulicy pełnej restauracji z wyższej półki, zaś menu oprócz burgerów zawierało w sobie pozycje z owocami morza i sałatkami. Wystrój tego miejsca nadawał bardziej kameralnej atmosfery, idealnej do spokojnej randki. Uświadomił sobie, że aby nie wydały się jego prawdziwe intencje, powinien trochę bardziej się postarać. Wyszykował się należycie, użył najlepszych perfum jakie posiadał w swoich zbiorach. Przywdział elegancką koszulę, marynarkę, jeansowe spodnie i do tego nowo zakupione skórzane obuwie. Takie rzeczy jak darmowe jedzenie w końcu zdarzają się rzadko. Cierpliwie czekał na kosmitkę myśląc o tym co dziś będzie mógł wciągnąć w barze.
Gdy ujrzał Lum to był onieśmielony i szybko poczerwieniał. Miała na sobie lekką, letnią sukienkę w intensywnym odcieniu różu, która spływała swobodnie wokół jej sylwetki, odsłaniając delikatnie jej ramiona. Zielone włosy zdobiła opaska w tonacji takiej samej, jak jej niezwykłe oczy. Błyszczące, złote akcenty na jej ubraniu lśniły w promieniach księżyca, dodając całości blasku i magii.
-Wow – zareagował.
-I jak Darling? - zapytała .
-To tak potrafi kochająca żona się przygotować na randkę… - powiedział cicho.
-Co mówiłeś? Nic nie słyszałam?
-Uroczo wyglądasz. – burknął szybko.
Ruszyli przez park rozświetlony przez księżyc w stronę baru „Ostry jak Maczeta".
Tymczasem Mendou i oddział szturmowy szukali naszej zakochanej pary. Mogło się wydawać, że zgubili ich. Bazując na szczątkowych informacjach oraz rozmowie Lum i Ataru przed rozpoczęciem lekcji uznali, że znajdą ich w barze z sałatkami i owocami morza.
-P-Perm – zaczął Megane – to tutaj na pewno?
-To musi być tutaj, jak sama nazwa wskazuje muszą tu być owoce morza – odpowiedział.
Mendou z niepokojem patrzył na niebieski neon będący szyldem baru.
-Lum, mam nadzieję, że Ciebie ten łach nie splugawił – zamyślił się.
-Ruszajmy! - krzyknął Megane i ruszyli w kierunku baru „Błękitna Ostryga".
Nie zdawali sobie sprawy, że popełnili błąd. Udali się do miejsca, w którym nie powinni być.
Weszli do środka szukając wzrokiem Lum i Ataru. Jednakże dookoła nich byli tylko umięśnieni mężczyźni, którzy rozbierali ich wzrokiem.
-Megane – oburzył się Mendou
-Co jest? - usłyszał
-Nie widzę, żeby to był bar z sałatkami. - ze złością w głowie dodał Shuutaro.
-Ale spójrzcie, mają tu owoce morza – powiedział Perm wskazując na neonowy szyld „Błękitna Ostryga".
-No bardzo śmieszne – zdenerwował się Megane.
-Co tak się na mnie patrzysz, pomiocie? - Mendou przyjął pozę bojową na widok kolesia ubranego w policyjny strój.
-Masz niesamowity strój nawiązujacy do tradycji samurajskich – koleś odpowiedział w lubieżny sposób puszczając do Shuutaro oko – wołają na mnie „Scourge", tam jest mój chłopak o ksywie Pi….
-UCIEKAJMY STĄD! - Megane i reszta oddziału nie zdążyła uciec. Goście porwali ich do tańca przy kawałku „El Bimbo". To był długi taniec, który można by określić jako „pseudo tango". Reszta osób przebywających w barze ustawiła się dookoła tańczących osób, śmiejąc się i puszczając lubieżne uśmiechy.
Wiele godzin trwał taniec, w którym ostatecznie zniesmaczeni Mendou z oddziałem szturmowym ze zmęczenia zasnęli wtuleni w kolesi z klubu. Niestety na ich złość, a szczególnie Shuutaro Shinobu dorabiała tam pracując przy barze i podając drinki. Widząc jej obiekt westchnień była zszokowana. Nie mogła kontynuować pracy.
Mendou po batalii z męskim towarzystwem wybiegł,ale miał on na sobie pokrywę od kosza na śmieci zasłaniającą orzechy.
W tym samym czasie Lum i Ataru dotarli do baru „Ostry jak Maczeta". Rzeczywiście jak na ulotce było to miejsce bardzo kameralne. Na stolikach były postawione bukiety świeżych kwiatów. Ciepłe oświetlenie, zapach świeżego pieczywa oraz elegancka drewniana oprawa dodawała charakteru miejsca.
-Mój misiek się postarał, czuję się zaskoczona – zamyśliła się Lum.
-Haha, jeszcze chwila i będzie wyżerka – przez Moroboshiego głowę przechodziło mnóstwo podobnych myśli.
-Dzień dobry, co państwu podać? - z myśli wyrwał ich kelner.
Bez wahania Lum wzięła najostrzejszego burgera jakiego bar miał w ofercie. Coś przykuło uwagę Ataru – okazało się, że aby mógł mieć darmową wyżerkę również musi zjeść najostrzejsze danie.
Kelner o wielkich łapach podał do stołu. Burgery były tak ostre, że aż czuć było w powietrzu bijące z nich ciepło najostrzejszych papryczek.
-Lum… - powiedział Ataru.
-Tak, Darling?
-Rozumiem, że w zamrażarce mamy papier toaletowy? - zapytał.
-Nie rozumiem po co mielibyśmy tam trzymać takie rzeczy – odparła konsumujac danie ze smakiem. Nie robiło to na niej wrażenia tak jak Moroboshi przypuszczał.
-Nie mam wyboru, lepsze będzie dwukrotne pieczenie niż oberwanie od Lum za moją intygę – wciągnął burgera najszybciej jak mógł prędko robiąc się cały czerwony.
Obsługa się przyglądała reakcji Ataru na ich najostrzejszy specjał. Próbowali powstrzymać śmiech patrząc na nietypowe ruchy Moroboshiego.
-Czym tu popić? - spanikowany najpierw siebie poklepał w kark, po czym rozglądał się za czymkolwiek do picia.
-Może być nawet płyn do spryskiwaczy.– przepalonym głosem powiedział.
Lum zaniepokoiła się dziwnym reakcjami Moroboshiego.
-Darling, wszystko w porządku? - zapytała.
-Czym tu popić? - Ataru coraz bardziej się gorączkował.
Kosmitka w szybkim tempie chciała pomóc swojemu ukochanemu. Wyjęła z torebki niewielki kartonik z maślanką i podała swojemu ukochanemu.
-Lum, Ty zawsze nosisz ze soba takie rzeczy? - zapytał.
-Nie, to na dziś tylko. - zaczęła – Wiedziałam, że to się tak może skończyć, ot co!
-D-dziękuje – westchnął.
Kelner widząc zaistniałą sytuację ogłosił pierwsze zwycięstwo w historii baru w jedzeniu super ostrego burgera. Reszta klientów biła brawa za tak szczególne osiągnięcie. To sprawiło, że Lum miała darmowe jedzenie tego wieczoru. Jej ukochany nie wygrał, więc musiał by obejść się smakiem, gdyby nie kosmitka.
-Darling, ta randka to najlepsza rzecz na świecie! – powiedziała z ogromnym blaskiem w oczach.
-Choć jedno z nas się dobrze bawi. - pomyślał zirytowany Ataru, ale po chwili miał pod nosem sałatkę na widelcu.
-Darling, AAA. - Lum chciała go nakarmić.
Otworzył buzię i sałatka rybna trafiła do jego ust. Ten smak spodobał mu się. To było coś innego, niż mógł spróbować dotychczas. Tak jakby wszystko co najlepsze z dzisiejszego dnia podać w formie jedzenia.
-Może to nie tylko o samo jedzenie chodzi? - zamyślił się.
Lum zaśmiała się i kontynuowała jedzenie połączone z karmieniem Ataru. Po darmowej kolacji podziękowali za posiłek, po czym udali się w stronę parku. Wieczór był piękny, na bezchmurnym niebie był widoczny w pełnej swojej krasie księżyc.
-Lum, patrz! - krzyknął Ataru – spadająca gwiazda. Musisz szybko pomyśleć życzenie, wtedy się spełni.
-Chciałabym, aby mój misiek został na zawsze przy mnie i nie podrywał innych dziewczyn – pomyślała.
-Właściwie to chciałbym...żeby to się nie skończyło – głos w głowie Ataru wybrzmiał, a swój wzrok skierował na Lum. Ich twarze zbliżały się do siebie coraz bardziej i ich usta miały się ze sobą złączyć, gdy nagle usłyszeli głos Mendou.
-Moroboshi, Ty łachu! - wściekły Shutaro z klapą od śmietnika zasłaniającą orzechy biegł w kierunku Lum i Ataru. Za nimi biegła reszta oddziału szturmowego.
-Musieli nam przeszkodzić. - oburzyła się Lum i w stronę biegnących chłopaków wymierzyła elektro wstrząs. Była bardzo zła, że zepsuli jej romantyczną sytuację.
Nagle pojawiła się Shinobu z wyraźną konsternacją na twarzy. Zamyślona spacerowała po parku i słysząc donośny głos Mendou, w szybkim tempie przybiegła. Ujrzała chłopaków z pokrywami na śmieci kryjącymi ich klejnoty oraz Lum i Ataru, którzy do końca nie wiedzieli jak to podsumować.
-Czy ktoś może mi wyjaśnić, co tu się dzieje? - zapytał Moroboshi.
-Wygląda na to, że pomylili bary, ot co – powiedziała kosmitka.
-Nie wiedziałam Mendou, że jesteś tak zepsuty! - zdenerwowała się Shinobu
-I mówi to ta, co pracuje w takich „zepsutych" miejscach – odparł Mendou.
Lum i Ataru przygladali się tej kłótni by po chwili uśmiechnąć się do siebie.
-Wróćmy do domu – powiedział do niej Moroboshi
-Pewnie – kiwnęła głową i po kryjomu zostawiając resztę osób udali się do domu.
