Zakochani poczuli jak w jednej chwili wszystko wokół nich przestało istnieć. Jakby jakaś niewidzialna siła wymazała cały czas ich rozłąki oraz wszystkie wydarzenia i trudne chwile, jakie do niej doprowadziły.
- Marta... - powiedział Adam, ledwie słyszalnym szeptem.
- Jeszcze chwilkę, Adaś, proszę...
- Dobrze.
- Tak bardzo tęskniłam, wiesz?
- Ja też.
Stali tak, wtuleni, obojętni na otoczenie. Liczyło się tylko to, że wreszcie mogli poczuć swoją bliskość. "Niech ta chwila się nie kończy", pomyślała. "To sen, nie chcę się budzić", pomyślał.
- Nie, zaczekaj! – Wiśniewska powróciła do rzeczywistości i poczuła nagłe ukłucie lęku, który ogarnął ją z podwójną siłą. Oczami wyobraźni ujrzała kobietę z dzieckiem, całą rodzinę Kowalczyków na ślubie Niny i Adama. To była przyszłość, która czekała jej ukochanego. Przyszłość, w której nie było dla niej miejsca.
- Co my robimy? To błąd - odsunęła się nagle, jakby coś ją oparzyło.
- Błąd… Jesteś pewna?
- Tak, jestem pewna, Adam. Dobrze wiesz, że to nie był przyjacielski uścisk. Nie mógł być.
- Tak, wiem...
- Przecież się zmieniłeś. Stałeś się odpowiedzialny. Nie powinniśmy tego psuć popełniając szaleństwa. Chociaż…
- Chociaż?
Nastała niezręczna cisza.
- …to tak boli – dokończyła Marta ledwie słyszalnym szeptem. – A w ogóle, co ty tutaj robisz? Właśnie tutaj? – Jej ton się wyostrzył.
- No wiesz… Piksel mnie przyprowadził.
- Taaa, jasne! – Wiśniewska parsknęła śmiechem, nie była w stanie ukryć rozbawienia.
- Długo mnie nie było więc stawia warunki.
- Przepraszam. Wiem, że to też moja wina, ale kiedy stoisz tak przede mną, po tym, co razem przeżyliśmy... Naprawdę chciałabym, żeby było inaczej, ale w tej sytuacji to jedyne, co nam pozostaje. Może kiedyś coś się zmieni i będziemy mogli się przyjaźnić. Przywykniemy do tego, że nam się nie udało, że musieliśmy zrezygnować z tego, co było między nami.
- I musimy bo… Chodzi o tego Dawida?
- A co Dawid ma z tym wspólnego? Daj spokój, Adam.
- Przepraszam, to znaczy… wiem, jak istotne są dla ciebie zobowiązania. Pamiętam, jak bardzo się od siebie różniliśmy, kiedy się poznaliśmy. Byłem totalnie pogubiony i niedojrzały. Pewnie nadal nie potrafię patrzeć na pewne sprawy tak jak ty. Spotkanie ciebie było jak przebudzenie. Dałaś mi nowy, wyraźny cel. Zmotywowałaś mnie i uwierzyłem, że mogę coś zmienić w sobie, w swoim życiu. Nigdy nie chciałem cię zawieść, no ale wyszło inaczej…
- O jakich sprawach mówisz? I nie wiem, czy aż tak się różniliśmy... Moje życie wtedy to też był niezły bajzel, nie ma co tego ukrywać. I fakt, pamiętam jaki byłeś zdeterminowany.
- Szło mi świetnie, to znaczy kiedy nie robiłem z siebie idioty. Czekaj… były w ogóle takie momenty?
- Zakochany idiota… to na swój sposób urocze. Różnie bywało… - kobieta uśmiechnęła się na wspomnienie pierwszych miłosnych deklaracji młodego Kowalczyka. - Ale w końcu przekonałeś mnie do siebie, w każdy możliwy sposób. Zobaczyłam, że pod maską lekkoducha kryje się świetny chłopak, który walczy o to, na czym mu naprawdę zależy. Potrzebuje tylko szansy, żeby ktoś w niego uwierzył, żeby on sam w siebie uwierzył.
- Dziękuję, że mi ją dałaś. Ale mam nadzieję, że nie z litości.
- No co ty, Adam! Przecież nikt mnie nie zmuszał. Zawsze chciałam być z tobą, chociaż na początku miałam pewne obawy. Ale wiesz przecież, że uwielbiałam spędzać z tobą czas, trzymać się za ręce, śmiać się, wzruszać i… - zawahała się, czy powinna kontynuować. - Dzięki temu, że się starałeś udało nam się przeżyć coś... - Znów mimowolnie zaczęły jej napływać łzy do oczu. Poczuła nagle, iż nie była w stanie przywoływać kolejnych wspomnień, przynajmniej nie tak, aby nie łamał się jej głos. – Tak czy inaczej, to już przeszłość. Potem zacząłeś znów kręcić, kombinować i wiemy jak się to skończyło – przypomniała. - Nie ma sensu do tego wracać, zwłaszcza teraz, kiedy stanąłeś na wysokości zadania i uporządkowałeś swoje życie. Cieszy mnie to. Nina i wasze dziecko dobrze na ciebie wpłynęli i zasługują na to, żebyś przy nich był, taki dojrzały, oddany, jakiego cię teraz widzę. Tak powinno być i gratuluję ci... wam, tylko że...
- Tylko co?
- Tylko nie mam już siły udawać, rozumiesz? Nie mogę. Jeszcze chwila i popełnilibyśmy jakiś straszny błąd i nie byłoby odwrotu, dlatego... - urwała drżącym głosem.
- Dlatego nie możesz udawać, że nie zaczęłaś układać sobie nowego życia z Dawidem i dlatego nie ma już dla mnie miejsca w twoim życiu? – wtrącił Adam ze spojrzeniem zbitego psa i tonem tak przepełnionym rezygnacją, że kobieta ponownie poczuła palącą chęć, by zatopić się w jego ramionach. Musiała jednak spróbować stłumić w sobie to pragnienie.
- Adam, wiesz, że nie powinno cię to interesować... – odparła chłodno.
- Wiem… ale obiecaliśmy sobie szczerość, co nie?
Spojrzenie Marty dało Kowalczykowi do zrozumienia, iż jest świadoma, że próbuje ją podejść sztuczkami. On jednak nie zamierzał się poddawać.
- Może moglibyśmy już teraz zostać tymi przyjaciółmi? Dlaczego miałabyś nie powiedzieć tego swojemu przyjacielowi?
- Dobrze, mój przyjacielu, skoro koniecznie musisz wiedzieć, to owszem, parę razy próbowałam zbliżyć się do Dawida, bo to jest naprawdę spoko gość, ale…
- Ale? – dopytywał się Adam.
- Ale się nie udało. Zadowolony? Zawsze coś stało nam na przeszkodzie.
- Ja? – zapytał Kowalczyk z szelmowskim uśmiechem.
- Powiedzmy… ale nie tylko. Posłuchaj, to nieważne, przestań się tym zadręczać bo... on i tak nie zajmie twojego miejsca. Nikt nigdy tego nie zrobi, w sensie… nie wymaże naszych wspomnień.
- Mówisz poważnie?
- Tak. Właśnie dziś to zrozumiałam. Miałam okazję, żeby to przemyśleć, dotarło to do mnie i nie… nie wiem co czeka mnie z Dawidem, może nic... - Marta spuściła głowę i zaczęła błądzić wzrokiem po chodniku, jakby czegoś tam szukała. Czuła, że niepotrzebnie się do tego przyznała i teraz za wszelką cenę próbowała uniknąć spojrzenia mężczyzny. Jeszcze zobaczyłaby w nim płomyk nadziei na coś, czego nie mogła mu dać. Na coś, do czego przecież nie miała… nie mieli prawa. Przy tym, czego doświadczyła u boku byłego męża, nie byłaby w stanie w jakikolwiek sposób przyłożyć rękę do tego, by Nina została sama w ciąży. A może on to rozumiał i bała się ujrzeć rozczarowanie i smutek, jakie z nim dzieliła?
- Kurczę, Marta, serio tak mnie kochasz...? Mimo, że wprowadziłem tyle zamieszania do twojego życia? - Uśmiechnął się szeroko, próbując nadać ich rozmowie lżejszy ton.
- Ooo, przepraszam, nie przypisuj sobie wszystkich zasług, kochany! Kris, Marysia, a nawet Maks też mieli swoje momenty. - Wytarła łzy i odetchnęła z ulgą.
- Maks… – zdziwił się mężczyzna.
- Tak. Trochę popłynął gdy ciebie nie było, sporo się u nas działo. Ale na szczęście Dawid nam pomógł i wszystko dobrze się skończyło.
- Aha, Dawid… - spochmurniał Adam. – Wiesz, że dziadek ostatnio też mnie zaskakuje… - dodał.
Zatrzymali się i Kowalczyk wziął Martę za ręce. Kiedyś nie pozwoliłaby mu na to, obawiając się, że chce wykorzystać sytuację, ale teraz przyjęła ten gest ze spokojem. Popatrzyli sobie głęboko w oczy, po chwili poczuła się jednak niekomfortowo.
- Adam, proszę – powiedziała, jakby speszona i nagle znów spuściła wzrok. – To, że ci się do tego przyznałam, nie oznacza… Twoje miejsce jest gdzie indziej, moje też. Bardzo cię proszę, abyś o tym nie zapominał.
- Dobrze, ale najpierw ja też chciałbym cię o coś poprosić. Jedna rzecz, jedno pytanie i wszystko stanie się dla mnie jasne.
- No co? Mów – odparła zniecierpliwiona Wiśniewska.
- Czy żałujesz tego co razem przeżyliśmy? No wiesz, że w ogóle mnie poznałaś, że zadzwoniłaś wtedy przez pomyłkę, kiedy szukałaś Marysi i po raz pierwszy...
- Nie Adaś, nie żałuję – przerwała mu - i nie mam zamiaru. Wszystko co nam się przydarza zostawia jakiś ślad, a wspomnienia po naszej… relacji są bardzo… Nigdy się tak świetnie nie czułam, jak wtedy, kiedy byliśmy razem, słowo. – Uśmiechnęli się do siebie, przywołując w pamięci najlepsze czasy ich znajomości, ona jednak szybko spoważniała. - To były piękne chwile. Teraz to są nasze wspomnienia, tylko nasze i nikt ich nam nie odbierze. Chociaż tyle, bo tej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy i tak już nic nie zmieni.
- Jesteś pewna?
- Tak, ale pomyśl. Może to i lepiej, że nie trwało długo biorąc pod uwagę, jak jest nam… - Zapadła cisza. – Idź już, bardzo cię proszę.
- Dziękuję ci za szczerość. Jeszcze chwilę temu byłem naprawdę pewien, że... pójdę, ale teraz wiem, że nie mogę tego zrobić. Przynajmniej… dopóki i ja ci czegoś nie wyznam. – Tym razem to on zrobił się nad wyraz poważny.
- Co, Adam? O co chodzi? - dopytywała nie wiedząc czego się spodziewać, a miała już dość emocjonalnych huśtawek jak na jeden dzień.
- Kiedy powiedziałaś, że zmieniłem się dla Niny i dziecka, miałaś rację, ale tylko częściowo. Przez cały ten czas, kiedy myślałem o niej, o jej komforcie, żeby niczego jej i dziecku nie brakowało, żebym był dla niej dobrym partnerem i ojcem dla tego szkraba, za każdym razem kiedy odwracałem wzrok od moich dawnych... nawyków, odnajdywałem w sobie siłę również... a może nawet przede wszystkim, dzięki tobie. Nadal dzięki tobie.
- Dzięki mnie? O czym ty mówisz? Dlaczego? - Wiśniewska była naprawdę przerażona kierunkiem, w jakim zmierzało to wyznanie.
- Chodzi mi o to, że… Wiedziałem, że zrobię wszystko… żeby Marta już nigdy nie spojrzała na mnie w ten sposób, jak wtedy kiedy powiedziałem jej... kiedy powiedziałem ci o dziecku Niny i po raz kolejny zawiodłem swoim brakiem dojrzałości.
- Proszę, Adaś, nie myśl...
- O dziecku! - przerwał jej stanowczo. - …które tak, jest Niny, ale bez wątpienia nie jest moje.
- Co ty... Mówisz serio? Ale jak... – Marta nie spuszczała oczu z mężczyzny. Próbowała zrozumieć, czy aby na pewno się nie przesłyszała.
- Nigdy nie byłem bardziej serio.
- Ale dlaczego Nina… Chyba nie mogła myśleć, że… Czy to jest pewne?
- Na milion procent! – powiedział rozentuzjazmowanym, zdecydowanym głosem, głosem, w którym wyraźnie dało się usłyszeć jak bardzo był szczęśliwy, że wreszcie mógł wyznać prawdę ukochanej kobiecie. Teraz czekał na jej reakcję jak zniecierpliwiony dzieciak.
Wiśniewska uwielbiała ten szeroki uśmiech Adama, ale tym razem wydawał się jej ogromny. Spojrzała w jego oczy i ujrzała w nich zadziorne iskierki, za jakimi od dawna bardzo tęskniła, ujrzała nadzieję, która sprawiła, że zaczęły mięknąć jej nogi. Czy właśnie się dowiedziała, że może z nim dzielić tą nadzieję? Nadzieję na bycie spełnionym i szczęśliwym człowiekiem, który kocha i jest kochany?
- Marta… Nic więcej nie powiesz? – zapytał lekko zawiedziony Kowalczyk.
- Ale co? Przepraszam… Po prostu nie mogę w to uwierzyć. Wiem, że się powtarzam, ale czy to jest pewne? Kto jest ojcem? Przecież to wydaje się absurdem, żeby Nina… Adam…
– Jest sprawdzone, potwierdzone… Dziadek i ciocia Jadzia dają na to swoją głowę, a oni ostatnio oboje dążą do miana świętych, także… Nawet Ola brała udział w tym śledztwie. – Zaśmiał się, ale chwilę później spoważniał. - Nie wiem czy wiesz, ale… bardzo nam kibicuje. Aha, Nina też już wie, że to wyszło. Też wróciła z Włoch i ucięliśmy sobie miłą pogawędkę.
- Adam… Ale ona przecież jest… to znaczy…
- Spokojnie, głównie to ona mówiła, ja nic jej nie zrobiłem. Choć przyznaję, że ciąża działała na jej korzyść.
- Ale poczekaj, to znaczy, że my... że…
Adam przyciągnął Martę do siebie, by spojrzeć jej głęboko w oczy.
- To znaczy, że ty i ja możemy… jeśli ty nadal...?
- No wiesz?! Masz jeszcze jakieś wątpliwości po tym, co ci tu naopowiadałam?! Muszę przyznać, że dość długo czekałeś z tym wyznaniem.
- Chciałem być pewny, że chcesz to usłyszeć.
- Jaki ty się stałeś empatyczny, mój przyjacielu. Chyba mogłabym do tego przywyknąć, wiesz?
- Może jeśli nie usłyszę więcej o przyjaźni z tych pięknych ust…
- To ja się jeszcze zastanowię – zaśmiała się. – Chcę być z tobą, Adam. Naprawdę, bardzo tego pragnę – wyznała z nagłą powagą w głosie.
- No i co ja mam teraz powiedzieć?
- Ty chyba dość już dziś powiedziałeś – odparła zadziornie. - No co? Na co czekasz? Nagle stałeś się taki powolny w tych sprawach, czy to ja tak na ciebie działam?
- Chyba nie – uśmiechnął się szelmowsko, jak miał w zwyczaju.
- Ja ci dam chyba, głuptasie! – Wiśniewska uderzyła go lekko w ramię z udawanym oburzeniem. - Chodź tu!
Niespodziewanie chwyciła twarz Adasia i pocałowała go z taką namiętnością, że młody Kowalczyk poczuł jak zakręciło mu się w głowie. Chwilę potem mężczyzna nie pozostał jej dłużny i oddał pocałunek, trzymając ją mocno w ramionach. Idąc za jej przykładem przelał w niego całą tęsknotę, jaką od dawna w sobie dusił. Wreszcie mógł okazać Marcie jak bardzo nadal ją kocha, wiedząc, że nawet jeśli nieświadomie, ona czekała na niego przez ten czas, też nie mogąc o nim zapomnieć. Przeznaczenie, które nie było w stanie sprawić, by pozbyli się z serca i rozumu tego, co do siebie czuli, teraz podarowało im tą z pozoru zwykłą chwilę, w której mieli szansę zawalczyć o swoje szczęście. Szansę, jakiej ze wszystkich sił nie zamierzali zmarnować, wiedząc jak wyjątkowe jest to, co ich połączyło. Jego czapka leżała już na ziemi, a fryzura całkiem się potargała. Na znak solidarności Marta zrzuciła swoją, jej czarne włosy rozwiały się na wietrze.
- Już nigdy, przenigdy cię nie zostawię. I ty mnie też. Znów będziemy razem, ale teraz już na zawsze, rozumiesz? – Mówił przekonująco, ale jego głos i ciało drżały, a oczy zawilgotniały. Emocje były tak silne, że czuł się wobec nich całkowicie słaby i bezradny. Jeszcze nie tak dawno, gdyby ktoś mu powiedział, nie uwierzyłby, że to, co się właśnie wydarzyło, może być jawą, a nie kolejnym marzeniem sennym. To wydawało się takie nierealne, a jednak było prawdą.
- Z radością przyjmuję to do wiadomości, kochanie, ale… czy ty drżysz? – spytała Marta, wycierając dłonią łzy szczęścia z jego policzka.
- Co? Nie… To ty, czujesz? – odparł z tym swoim uśmiechem.
- O kurczę, ty wiesz, że masz rację? To pewnie przez tą pogodę… – zażartowała i spojrzała na niebo, z którego zaczęła lecieć mżawka. – Czy znasz na to może jakiś sposób?
- Zaraz cię rozgrzeję, kochanie!
Adam uniósł swoją ukochaną, po czym nie zważając na deszcz i paskudną pogodę, pobiegli w kierunku parku. Piksel tuż za nimi, cieszył się, że spacer w końcu nabrał tempa. Nie ma mowy, żeby zakochani się teraz rozstali choćby na chwilę, kiedy ta pochmurna noc okazała się jednym z najjaśniejszych punktów zwrotnych w ich życiu.
KONIEC
