Rozdział dwunasty: Wprowadzenie do Slytherinu
Zaledwie kilka sekund po tym, jak Marcus zapukał, drzwi otworzyły się i ukazał się profesor Snape. Miał na sobie nauczycielskie szaty. Harry i Hermiona widzieli je na nim tylko podczas Uczty Powitalnej i byli zaskoczeni, widząc je falujące za nim, gdy witał Marcusa i szedł w stronę uczniów. Marcus ruszył za Severusem z rękami splecionymi za plecami. Gdy zajął swoje miejsce, Severus odchrząknął.
- Dobry wieczór i witajcie w Domu Slytherinu. Nazywam się profesor Severus Snape i jestem opiekunem waszego domu. Będę uczył was eliksirów przez cały wasz siedmioletni pobyt tutaj. Dzisiejszego wieczoru chcę po prostu omówić zasady i rzeczy, które robimy w Slytherinie. Oczekuję, że wszyscy potraktujecie je poważnie, w przeciwnym razie będziecie mieć do czynienia ze mną.
Ślizgoni wpatrywali się w Severusa, chłonąc każde słowo. Mężczyzna rozglądał się po pomieszczeniu, aby upewnić się, że każdy uważa.
- Pierwsza zasada jest najważniejszą, której musimy tu przestrzegać. Dom Slytherinu zawsze wspiera się nawzajem. Jesteśmy rodziną i bez względu na różnice między nami, zawsze będziemy dla siebie, aby się wspierać i pomagać. Niezależnie, czy chodzi o wyśmiewanie przez inny dom, zmaganie się z bólem emocjonalnym lub fizycznym, trudnościami w nauce, czy czymkolwiek innym, zawsze będziemy sobie pomagać. Jeśli nie czujecie się komfortowo zwierzając się członkowi domu, oczekuję, że przyjdziecie do mnie. Jako głowa waszego domu jestem odpowiedzialny za wasze samopoczucie i chociaż mogę się wydawać nietoperzem o zimnym sercu, wiem, jak działają nastolatkowie.
Pierwsza zasada wywołała wybuchy śmiechu. Severus poczekał, aż śmiech ucichnie i kontynuował.
- Zasada druga: musicie dawać z siebie wszystko podczas nauki. To jest ważne. Ravenclaw może być najpilniejszym i najmądrzejszym domem, ale my też jesteśmy mądrzy i zaradni. Jest to ważne dla was, mnie, waszych rodziców lub opiekunów i waszej przyszłości, abyście zawsze się starali, bez względu na to, jak bardzo lubicie lub nie przepadacie za zajęciami. Aby w tym pomóc, w każdy wtorek, czwartek oraz niedzielę organizowany będzie czas nauki w całym domu. Wszyscy będą się uczyć przy tych dużych stołach od ósmej do dziesiątej wieczorem. Możecie przyjść wcześniej. Dzięki temu wasze zadania domowe będą zrobione, a jeśli będziecie mieć trudności, możecie poprosić dowolną osobę o pomoc, bo albo to już miała, albo właśnie przerabia dane zagadnienie.
- Zasada trzecia: Pamiętajcie, że wszyscy popełnicie błędy. Nie wyśmiewajcie kogoś tylko dlatego, że popełniła błąd. Ktoś może stracić pięćdziesiąt punktów, a nawet sto i może tego żałować. Nie przyczyniajcie się do gorszego samopoczucia osoby, która popełniła błąd. Wspierajcie ich, brońcie i wychowujcie. Czy wyrażam się jasno?
- Tak, panie profesorze! - rozległo się chórem po pomieszczeniu.
- Bardzo dobrze. Cisza nocna na pierwszym i drugim roku rozpoczyna się o dziesiątej. Musicie być w łóżkach o wpół do jedenastej. Oznacza to, że o tej godzinie lub wcześniejszej macie już zasypiać, bez książek. Trzeci i czwarty rok musi być w łóżkach o jedenastej, a cisza nocna rozpoczyna się o dziesiątej trzydzieści. Od piątego do siódmego roku cisza nocna obowiązuje taka jak w szkole, czyli godzina jedenasta. Wolałbym, byście się kładli o jedenastej trzydzieści, ale ponieważ będziecie zdawać ważne testy, kładźcie się najpóźniej o północy. Te ustalone godziny mają na celu zachowanie zdrowia przez wszystkich. Rozumiem, że możecie nie być zmęczeni, ale jeśli chcecie odnieść sukces w życiu, musicie dowiedzieć się kim jesteście i czego potrzebujecie do zachowania zdrowia. Będę kontynuować cotygodniowe kontrole w dormitoriach w niedziele o dziesiątej rano, aby upewnić się, że nie żyjecie jak poganie. Jesteście członkami szanowanego domu i oczekuję, że będziecie się tak zachowywać i utrzymywać pokoje w czystości. Pierwszoroczni zostają, reszta jest zwolniona.
Pozostała część domu rozpierzchła się po pomieszczeniu. Niektórzy uczniowie chwycili książki i szli do dormitoriów, inni po prostu rozmawiali z przyjaciółmi. Większość mówiła dobranoc Severusowi, kiedy wychodzili z pokoju, a on w odpowiedzi kiwał każdemu głową.
- Rozumiem, że wielu z was denerwuje się rozpoczęciem semestru. Jutro rano przy śniadaniu rozdam plany lekcji. Jak co roku, oczekuję, że wszyscy będą obecni na wszystkich posiłkach w Wielkiej Sali. Będę wiedział, jeśli was tam nie będzie. Poświęcę czas, aby poznać was, jako pierwszorocznych, indywidualnie. Każdy z was zapisze się na godzinę, która pozwoli wam porozmawiać jeden na jednego na dowolny temat. Lubię spotykać się z pierwszorocznymi minimum pół godziny tygodniowo. Spotkania te są obowiązkowe, a jeśli je pominiecie, spędzicie ze mną godzinę na szlabanie, szorując kociołki.
Pierwszoroczni patrzyli skupieni na Severusa.
- Czy ktoś ma jakieś pytania?
Chłopiec z brązowymi włosami podniósł rękę.
- Tak, panie Nott?
- Zastanawiałem się tylko, czy zostaniemy oprowadzeni po szkole jutro czy dzisiejszego wieczoru? To jest duży zamek, a ja nie chcę się spóźnić jutro na żadne zajęcia - powiedział Nott.
- Bardzo dobrze. Poproszę pana Flinta, aby oprowadził pana po drodze na śniadanie. Jeśli chce pan tej wycieczki, proszę wstać i być gotowym o siódmej dziesięć. Pan Flint wyjdzie o godzinie siódmej piętnaście - powiedział krótko Severus. - Jakieś inne pytania?
Pierwszoroczni potrząsnęli głowami. Severus skinął głową.
- Bardzo dobrze. Dziewczęta, wasze dormitorium jest na końcu korytarza, pierwsze drzwi po lewej stronie, chłopcy zaś po prawej stronie. Dwoje drzwi pośrodku to drzwi do pryszniców. Życzę wam dobrej nocy - powiedział Severus, po czym odwrócił się na pięcie i opuścił pomieszczenie.
Pierwszoroczni wstali i rozdzielili się do swoich dormitoriów. Harry i Hermiona życzyli sobie dobrej nocy i jako ostatni weszli do pokojów. Hermiona obejrzała pomieszczenie i trzy inne dziewczęta, które zajmowały łóżka ze swoimi kuframi w nogach. Łóżko Hermiony znajdowało się po prawej stronie pokoju, obok okna, które wychodziło na jezioro. Obok niej była Daphne Greengrass, potem Pansy Parkinson, a na końcu po lewej Milicenta Bulstrode. Rozmowy ucichły, kiedy weszła. Hermiona zarumieniła się, wymamrotałą przeprosiny i podeszła do łóżka.
- A więc, Hermiono, skąd w Wielkiej Brytanii pochodzisz? - zapytano ją. Hermiona odwróciła się i zobaczyła, że Pansy się na nią gapi.
- Jestem z północy - powiedziała Hermiona, nie patrząc Pansy w oczy. Obawiała się ich reakcji na wieść, że jest mugolaczką.
- Jesteś mugolaczką, prawda? - zapytała Dafne. Hermiona jedynie skinęła głową.
- To super! Jesteś pierwszą osobą, jakby, od zawsze. Tworzysz historię! - powiedziała podekscytowana Pansy.
Hermiona wypuściła oddech, który nie wiedziała, że wstrzymywała.
- Więc nie nienawidzicie mnie? - zapytała niepewnie, patrząc każdej z dziewcząt w oczy.
Milicenta i Pansy pokręciły głowami.
- Och, oczywiście, że nie. Możesz być mugolakiem, ale szczerze? Nikogo z nas tak naprawdę nie obchodzi, jakiej jesteś krwi. Oczywiście musimy być wredni publicznie i będziemy obrażać innych mugolaków na zajęciach i tak dalej, ale to raczej stereotyp, którym się kierują nasi rodzice bardziej niż my. Jesteś teraz jedną z nas!
Milicenta i Pansy zaczęły śpiewać i chichotać - „jedna z nas, jedna z nas, jedna z nas!". Hermiona zaśmiała się cicho.
- Nie macie pojęcia, jak bardzo się denerwowałam cały wieczór. Poznałam Dracona w szkolnym pociągu i Harry'ego też i obaj byli dla mnie naprawdę mili, nawet gdy im powiedziałam o swoim pochodzeniu. Miałam nadzieję, że będziecie równie otwarte, ale same wiecie jakie potrafią być dziewczyny.
Dafne skinęła głową.
- Czekaj, ale nie byłaś na stacji z profesorem Snape'em? - zapytała Pansy.
Hermiona westchnęła.
- To co wam teraz powiem musi zostać między nami - pozostałe dziewczęta pokiwały głowami. - Pamiętacie, jak weszło w życie to nowe prawo, które oddawało dzieci mugoli pod opiekę bezdzietnych? To profesor Snape przyjął mnie i Harry'ego, więc mieszkałam z nim na miesiąc przed rozpoczęciem semestru. Był dla mnie naprawdę miły, kupił nam sowy. Ale nie mówcie o tym nikomu, on naprawdę martwi się o swoją reputację.
Dziewczyny pokiwały głowami i wróciły do rozmowy o zajęciach i przeżyciach przed Hogwartem. Po stronie chłopców natomiast, wszyscy już spali. Jedli Fasolki Wszystkich Smaków Bertiego Botta, które Harry kupił w pociągu i zachęcali się wzajemnie do spróbowania różnych smaków. Skończyli dopiero po tym, gdy Theo Nott zjadł fasolkę o smaku wymiocin. Harry, choć spał, wiercił się i przewracał.
- CHŁOPCZE! - krzyknął donośny głos.
Harry odwrócił się, żeby wyjrzeć przez małą klapkę w szafce. Wuj Vernon stał tam, z oczami czarnymi jak noc.
- Wyłaź stamtąd - powiedział Vernon, uśmiechając się złośliwie. - Musisz dostać nauczkę.
Harry'ego wyciągnęła z szafki bardzo silna i znajoma para rąk. Odważył się spojrzeć na ręce. Na nadgarstku widać było rękaw czarnego płaszcza zapinanego na guziki. Oczy Harry'ego rozszerzyły się i powędrowały w górę ramienia, które trzymało jego lewą rękę. Harry od razu wiedział, kto to był. Odwrócił się i spojrzał na twarz. Onyksowe oczy Severusa Snape'a błyszczały w jego kierunku. Harry próbował uciec, ale trzymano go w miejscu za rękę. Odwrócił się do Vernona z przerażeniem w oczach.
- Wuju, proszę, nie zrobiłem tego - błagał Harry.
Severus parsknął zimnym, ostrym śmiechem. Harry odwrócił się, żeby na niego spojrzeć.
- Miałeś rację, Harry - powiedział Severus, wymawiając jego imię z obrzydzeniem. - Powinienem cię sprowadzić z powrotem, jak tylko uświadomiłem sobie, że jesteś dziwadłem! A teraz przyjmiesz swoją karę jak bachor, którym jesteś.
Harry wrzasnął i zakrył głowę ramionami, próbując odepchnąć swoich dwóch oprawców.
- Harry! - powiedział Draco, potrząsając nim. - Harry, obudź się!
Harry krzyknął, ale się nie obudził.
- Greg albo Theo, idźcie po Marcusa lub profesora Snape'a - powiedział Draco, kontynuując próbę obudzenia Harry'ego.
Greg wybiegł z pokoju, żeby sprowadzić profesora Snape'a. Harry powiedział wcześniej chłopcom, że profesor przyjął go i Greg pomyślał, że będzie to najlepszy wybór. Zapukał do drzwi, do których Marcus pukał wcześniej i czekał cierpliwie. Drzwi otworzył bardzo niezadowolony profesor.
- Powinieneś leżeć w łóżku i spać. Co jest tak cholernie ważne, że musisz mnie budzić o pierwszej w nocy?
Chociaż Severus nie wyglądał, jakby spał. Wyglądał na bardzo rozbudzonego, chociaż miał na sobie czarny jedwabny szlafrok.
- Eee, przepraszam pana, Harry ma koszmar i nie możemy go obudzić.
- Bardzo dobrze - warknął Severus. - Prowadź.
Greg poprowadził ich do dormitorium. Po wejściu do środka, Severus i Greg zobaczyli miotającego się dziko chłopca na łóżku przy oknie. Severus natychmiast podszedł, wziął chłopca w zamiona i szybko ruszył, aby opuścić pomieszczenie.
- Dzisiejszej nocy będzie spać w moich prywatnych kwaterach. Zobaczycie go jutro rano przy śniadaniu. Oczekuję, że reszta z was wróci do spania. Dobranoc, chłopcy - powiedział Severus przez ramię.
Mężczyzna zaniósł Harry'ego przez pokój wspólny do jego prywatnych komnat, gdzie ułożył Harry'ego w jego pokoju, który jeszcze nigdy nie był używany. Po tym, jak chłopiec znalazł się w ramionach Severusa, uspokoił się trochę, ale nadał łkał, przewracając się i wiercąc. Severus zaczął przeczesywać palcami rozczochrane czarne włosy chłopca i starał się jak mógł, by delikatnie obudzić Harry'ego z koszmaru. Wkrótce oddech Harry'ego wyrównał się i chłopiec przestał się szamotać. Teraz, pomyślał Severus, nadszedł czas, aby go obudzić.
- Harry - powiedział delikatnie. - Harry, obudź się, tu Severus. Miałeś koszmar, obudź się, Harry.
Oczy Harry'ego otworzyły się gwałtownie i szeroko, niemal podwajając się w rozmiarze. Odskoczył i odsunął się jak najdalej od Severusa, pozostając w łóżku. Jego oczy były pełne łez.
- Zraniłeś mnie - szepnął Harry, którego głos wydobywał się w przerwie między gwałtownymi oddechami. - Nie powstrzymałeś go, pozwoliłeś, żeby stała mi się krzywda!
- Ciii, nigdy nie pozwoliłbym, żeby cokolwiek ci się stało. Proszę, powiedz mi, o czym był ten sen - delikatnie nakazał Severus.
- Byłem… byłem w mojej komórce i wujek Vernon miał zamiar mnie pobić, bo zachowywałem się dziwacznie, a ty po prostu kazałeś mi pozostać na miejscu i zaakceptować to, jak świr, którym łeś mnie mocno w miejscu, podczas gdy on… - powiedział Harry, szlochając.
- Och, Harry, nigdy bym tego nie zrobił - powiedział Severus, przywołując Eliksir Słodkich Snów. - Obiecałem ci, że nigdy cię nie skrzywdzę, prawda? Zamierzam dotrzymać tej obietnicy. Myślę, że najlepiej będzie, jeśli dzisiaj zostaniesz tutaj. To jest eliksir na sen bez snów, wypij, proszę.
Harry wziął buteleczkę i rzucił się w stronę Severusa, ściskając go tak mocno, że niemal pozbawił go tchu.
- Obiecujesz? - wymamrotał cichy głosił, stłumiony przez klatkę piersiową Severusa.
- Obiecuję, Harry.
Harry puścił Severusa, a jego zalana łzami twarz była pokryta plamami. Odkręcił eliksir i wypił go, po czym oddał butelkę Severusowi. W ciągu kilku sekund chłopiec zaczął ziewać, a jego powieki opadać. Severus nakrył go kołdrą i zaczął po cichu opuszczać pokój, gdy był pewien, że Harry już zasnął. Dotarł do drzwi, przygasił światło i usłyszał bardzo senny głos wołający go.
- Dobranoc, tato.
