Od autora
Witajcie!
Oto moje kolejne podejście z fanfiction o Harrym Potterze. Moje opowiadanie rozpoczyna się na początku wakacji po piątym roku Harry'ego.
Nie mam zbyt dużego doświadczenia w pisaniu opowiadań, więc proszę o wyrozumiałość. Liczę na to, że Swoje uwagi napiszecie mi w komentarzach. Zachęcam też do zapisywania się na alerty informujące o dodaniu kolejnego rozdziału.
Miłej lektury.
PROLOG
Harry Potter powolnym krokiem przemierzał Expres Hogwart. Miał dość siedzenia w przedziale i gapienia się przez okno. Jego przyjaciele wcale mu nie pomagali. Wiedział, że chcieli dobrze, ale miał dosyć wysłuchiwania, że musi wziąć się w garść. Od śmierci Syriusza minęło dopiero kilka dni, a ból, który od tego czasu towarzyszył Harry'emu rozwalał go od środka. Jakby tego było mało, dowiedział się, że musi zostać mordercą lub sam zginie. Albus Dumbledore wreszcie wyjawił mu prawdę o proroctwie, które wygłosiła profesor Trelawney, ale fakt, że ukrywał to przed nim przez te wszystkie lata, co pośrednio doprowadziło do śmierci Syriusza sprawił, że stracił on do niego zaufanie. Wściekłość na starca była kolejnym powodem, przez który nie chciał teraz rozmawiać z Ronem i Hermioną. Dla nich dyrektor Hogwartu był bohaterem, więc gdyby nawet wyjawił im treść proroctwa, na co aktualnie nie miał ochoty, to i tak zapewne Hermiona by mu powiedziała, że Dumbledore ma zawsze na sercu jego dobro i wie co robi. Ich wiara w przywódcę Zakonu Feniksa była ogromna. Byli nawet w stanie posunąć się do tego, by w wakacje po czwartym roku zatajać przed Harrym informacje o krokach stowarzyszenia.
W młodym mężczyźnie narastała wściekłość, ale też odczuwał ogromne wyrzuty sumienia. Żałował, że nie przyłożył się do oklumencji, przez co dał się wpędzić w pułapkę i niepotrzebnie ruszył do ministerstwa, zabierając ze sobą przyjaciół, którzy przez niego mogli zginąć. Obiecał sobie, że zrobi wszystko, żeby nauczyć się chronić umysł przed penetracją z zewnątrz, o ile uda mu się znaleźć odpowiedniego nauczyciela. Wiedział, że nigdy nie poprosi o pomoc Mistrza eliksirów. Nie obchodziło go to, co na ten temat sądził Dumbledore. Harry był pewny, że Snape celowo nie pomagał mu, że cieszyło go, że może podręczyć znienawidzonego syna Jamesa Pottera. Harry postanowił też, że nie wróci na wakacje do Dursleyów. W dupie miał to, że chroni go tam jakaś magia krwi. Nie miał zamiaru mieszkać więcej z ludźmi, którzy znęcali się nad nim przez całe lato. Dumbledore nie będzie już więcej sterował jego życiem, nigdy! Miał świadomość, że członkowie Zakonu Feniksa będą go szukali, ale miał przecież Pelerynę-niewidkę i dużo pieniędzy, którymi mógł dysponować. Jak pociąg dojedzie do Londynu wymknie się z peronu i uda do banku Gringotta. Nie wiedział tylko, gdzie powinien się ukryć, ale uznał, że na ulicy Śmiertelnego Nokturnu nikt go nie będzie szukał, no bo jak Złoty Chłopiec Gryffindora mógłby przebywać w takich miejscach? Uśmiechnął się w duchu i uznał, że czas już wrócić do przedziału. Jego postanowienie, że uniezależni się od wścibskiego starca nieco podniosło go na duchu. Minął Crabbe'a, którego początkowo miał zignorować, ale coś przyciągnęło jego uwagę. Drzwi od przedziału o które opierał się goryl Malfoya były zasłonięte, a ze środka nie dochodziło żadne światło. Wydało mu się to dziwne, że Crabbe stoi na korytarzu, bo przecież powinien spędzać czas z Malfoyem i jego przydupasami, ale dotarło do niego, że widocznie Draco potrzebował czujki. Harry nie zastanawiał się dłużej. Naciągnął na siebie Pelerynę-niewidkę i ostrożnie zbliżył się do drzwi przedziału. Niepostrzeżenie wyciągnął różdżkę i ugodził Ślizgona oszałamiaczem. Wylewitował go na półkę bagażową, a następnie przyłożył ucho do drzwi. Nic nie usłyszał, więc ktoś z przedziału musiał użyć zaklęcia wyciszającego. Ostrożnie otworzył drzwi na taką szerokość, żeby mógł przecisnąć się przez szczelinę i najciszej jak mógł wszedł do środka. Wysunął różdżkę spod peleryny, żeby je zasunąć i rozejrzał się gorączkowo. To co zobaczył sprawiło, że opanował go szok i wściekłość. Draco Malfoy siedział wygodnie na siedzeniu, a jego różdżka wycelowana była w blondwłosą dziewczynę, która leżała na podłodze naga i związana. Goyle, Pansy i Millicent Bulstrode, którzy również zajmowali przedział z fascynacją wpatrywali się w rozgrywającą się przed nimi scenę.
- To kara za to, że mi się sprzeciwiasz, Greengrass – powiedział zadowolony Ślizgon, przerywając zaklęcie.
- Pierdol się, Malfoy! – warknęła dziewczyna. Uniosła głowę i splunęła mu w twarz.
Harry poczuł sympatię do tej dziewczyny. Pamiętał ją. To była Daphne Greengrass. Próbował sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek miał z nią jakieś spięcie i z zaskoczeniem stwierdził, że nic takiego nie miało miejsca. Zaimponowała mu. Mogła błagać Malfoya o litość, a jednak z godnością przyjęła swój los i jeszcze próbowała mu się postawić. Harry chciał jej pomóc, ale wiedział, że musi obmyślić jakiś plan, bo w przedziale było zbyt wielu przeciwników. Tymczasem Malfoy oszalały z wściekłości kopnął dziewczynę w twarz. Oszołomiona Ślizgonka wypluła krew, ale nie miała czasu odetchnąć po uderzeniu, gdyż różdżka Malfoya ponownie w nią wycelowała.
- Crucio!
Daphne aż poderwało z podłogi. Wiła się w więzach, wrzeszcząc z bólu, a Harry wiedział, że nie może już dłużej czekać.
- Expeliarmus! – krzyknął, a różdżka wypadła Malfoyowi z ręki.
Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, harry wspiął się na siedzenie i wskoczył na półkę bagażową. Przy pomocy zaklęcia uwolnił Ślizgonkę z więzów, oszołomił Goylea, Pansy, a następnie zeskoczył z półki bagażowej, rzucając się na Millicent Bulstrode, która chciała ponownie dopaść Daphne. Przygwoździł dziewczynę, jednak okazała się o wiele silniejsza, niż chłopakowi się wydawało. Przetoczyła się na niego. Podczas szamotaniny peleryna-niewidka zsunęła się z jego ciała. Millicent zacisnęła dłonie na gardle wybrańca.
- nikt ci nie mówił, że nie wolno wtrącać się w sprawy Domu Węża, Potter? – warknęła mu do ucha.
Harry chciał coś odpowiedzieć, jednak nie mógł złapać oddechu.
- Draco, zajmij się tym śmieciem – Millicent uśmiechnęła się tryumfalnie i rozejrzała się.
Draco leżał na podłodze związany, tak samo jak pozostali jej towarzysze. Daphne nigdzie nie było widać. Najwyraźniej suce udało się uciec, ale miała Pottera, którym mogła się zająć. Uniosła pięść, żeby rozkwasić nos temu idiocie, ale zanim dotarła do celu poczuła, że trafia ją zaklęcie i ogarnęła ją ciemność.
