Rozdział 2

Sen. To musiał być sen.

— Och, Vic-chan, twój japoński jest bardzo dobry!

Dziękuję! Próbowałem się go nauczyć, ponieważ… no cóż, nie ma czegoś takiego jak znajomość zbyt wielu języków! Niestety, jestem okropny, jeśli chodzi o pismo… więc obawiam się, że wciąż muszę się wiele nauczyć!

— Ale wciąż, jaki masz talent! — Matka Yuuri'ego nadal się zachwycała, a jej syn wydał z siebie zdezorientowany wydech spod jednego z bagaży Victora. Jak jego matka tak dobrze radziła sobie z tym wszystkim? — Jeśli potrzebujesz czegoś więcej, Vic-chan, to daj znać Yuuri'emu! Zaopiekujemy się tobą!

— Taka gościnność! — Victor odpowiedział radośnie i rozbawieniem, gdy podekscytowana matka Yuuri'ego odprowadziła go do drzwi sypialni. — Miłej nocy!

Yuuri odłożył ostatnie (bardzo ciężkie) bagaże Victora jęcząc z ulgi, gdy rozciągnął plecy. Praca z ciężarami nigdy nie była jego najmocniejsza stroną, czego teraz bardzo żałował. Obok niego Victor odchylał się, do tyłu z rękami na plecach, kiedy uśmiecha się w kierunku Yuuri'ego uśmiechem, który niósł ze sobą własne ciepło promieni słonecznych.

Poważnie, jak można być tak charyzmatycznym? - pomyślał Yuuri.

— Yuuri, bardzo dziękuję! Kto potrzebuje firmy do przeprowadzek, kiedy mam ciebie? — Victor klepnął Makkachina po głowie, gdy ten wstał, a srebrne włosy podskoczyły, gdy odwrócił się, by zajrzeć do swojego pokoju. — Trochę osobliwy, czyż nie? Jaki rustykalny! Uwielbiam to!

— Umm… dziękuję — powiedział Yuuri, wciąż czując się niepewnie na nogach. Co u licha miał powiedzieć swojemu idolowi? — Czy… czy naprawdę zamierzasz być moim trenerem?

— Oczywiście! — Victor z wdziękiem odwrócił się na pięcie, by spojrzeć mu w twarz, wykonując dwa niezbędne kroki, by znaleźć się w przestrzeni osobistej Yuuriego. — Zabiorę cię do zwycięstwa, Yuuri! Kiedy wygrasz, wystawię ci rachunek za bycie trenerem, więc się o to nie martw. — Starszy mężczyzna beztrosko machnął ręką w powietrzu. Nagle spojrzenie Victora wyostrzyło się, a Yuuri musiał oprzeć się pokusie cofnięcia się, gdy ich spojrzenia spotkały się. — Yuuri — powiedział z podnieceniem Victor, ujmując podbródek Japończyka. — Jest tak wiele rzeczy, które muszę o tobie wiedzieć, zanim jeszcze zaczniemy. Co lubisz? Twoje antypatie? — Yuuri zadrżał, gdy poczuł, jak druga ręka Victora delikatnie szarpie jego lewe ramię, po czym powoli wiła się w dół, by spleść jego palce ze swoimi. — Co można zobaczyć w tym mieście? I… — Yuuri głośno przełknął, gdy Vistor chwycił go za rękę i ścisnął, wewnętrznie zachwycając się miękkością dłoni Victora. — Czy masz bratnią duszę? — zapytał w końcu Victor, a jego spojrzenie płonęło z ciekawości.

Jakby został oblany kubłem zimnej wody, Yuuri odzyskał zmysły i odsunął się od Victora, uderzając plecami o ścianę za nim.

— Hę? Dlaczego uciekłeś?

— M… mam! — Yuuri krzyknął z jaskrawo czerwoną twarzą. — Mam ją! Mam bratnią duszę!

— O? Cudownie! Jak ja! — powiedział podekscytowany Victor. — Zostańmy i połączmy się razem przy omawianiu prawdziwej miłości! Czy jest lepszy sposób na poznanie się?

— Nie… to znaczy, lepiej, żebyśmy poszli spać — powiedział bez tchu Yuuri, machając dłońmi. — Ponieważ… chcę wstać wcześnie, jeśli mam wrócić do treningu, więc…

— Słuszna uwaga — powiedział Victor po angielsku. Trzymając jedną rękę podbródek, uniósł go do góry. — W takim razie możemy spać razem!

—Słu… słucham?

OoO

Tydzień Yuuri'ego właśnie przeszedł ze złego, przez gorszy do absolutnie, niesamowicie wspaniałego.

Victor Nikiforov wdarł się do jego życia jak nadmiernie szczęśliwa burza śnieżna, dosłownie obnażył się przed Yuuri'm, mając tylko parę, by go zasłoniła, gdy oświadczył, że będzie trenerem Yuuri'ego, napchał się jedzeniem i sake, nazwał młodszego łyżwiarza "małą świnką" a następnie natychmiast zażądał, aby spali razem.

Okej, Yuuri przyznawał, że ostatnia część była najbardziej dziwna ze wszystkich wybryków Victora (właściwie może trochę mniej dziwna niż incydent w onsen). Przyciskał lewą rękę do piersi, nawet gdy barykadował drzwi, gdy Victor natarczywie pukał w nie. Mam bratnią duszę. Mam bratnią duszę. Victor Nikiforov stoi tuż przed moimi drzwiami we własnej osobie, ale mam bratnią duszę i muszę pozostać wierny!

Mimo to fakt, że jego idol, którego podziwiał przez prawie całe życie był w jego domu, chcąc być jego trenerem… Yuuri przyznawał się przed sobą, że nie mógł powstrzymać się od radosnych uczuć, czuł się jakby był we śnie.

— Musimy się związać! — jęczał Victor, stukając w drewno knykciami. — Skąd będę wiedzieć, jak wyglądasz podczas snu, jeśli nie pozwolisz mi spać obok siebie?

— Nie musisz tego wiedzieć! — Yuuri zapiszczał histerycznie, szeroko otwierając oczy, gdy rozglądał się po pokoju z nowym spojrzeniem.

Młody Victor i Makkachin na plakacie obok jego biurka, extra duży plakat przedstawiający Victora z długimi włosami, oprawione zdjęcie Victora…

Nie było mowy, żeby jego idol przedostał się przez te drzwi.

Victor Nikiforov wypuścił smutne, ciche westchnienie, które było echem cichego jęku Makkachina, a ramiona Yuuri'ego opadły z ulga, gdy usłyszał kroki cofające się w głąb korytarza.

Dopiero wtedy Yuuri odprężył się i odszedł od drzwi, aby rozpocząć żmudne zadanie ostrożnego chowania zdjęć i plakatów, które zebrał przez lata. Yuuri pozwolił sobie na jedno westchnienie żalu – była to prawdziwa strata, ale absolutnie nie było mowy, żeby pozwolił Victorowi zobaczyć, jak daleko mogły posunąć się jego fanboyowe skłonności.

Myślenie o Victorze przypomniało Yuuri'emu o innej palącej sprawie.

Mam ją! Mam bratnią duszę!

O? Cudownie! Jak ja!

— Zastanawiam się, jaka jest jego bratnia dusza? — mruknął Yuuri, przyciągając kolana do piersi.

Przygryzł wargę i chwycić długopis z biurka. Wahał się przez chwilę, po czym niepewnie napisał „przepraszam" na wierzchu dłoni. Minęły dni, odkąd ostatnio usłyszał od swojej bratniej duszy – nie odpowiedziała po nagłym odrzuceniu Yuuri'ego i nie po raz pierwszy Yuuri żałował, że nie miał środków, by dokładnie wyrazić swoje uczucia drugiej osobie.

Zamiast zastanawiać się podczas czekania, Yuuri wstał, by przygotować się do spania. Zatrzymał się, gdy usłyszał kroki rozbrzmiewające w pokoju nad nim.

Ruchka!

Yuuri sądził, że usłyszał krzyk Victora i zastanawiał się z niepokojem, czy u jego trenera (jego trenera!) wszystko było w porządku.

Chwilę później zrobiło się cicho. Yuuri wzruszył ramionami i postanowił pójść do łazienki umyć zęby. Kiedy mył twarz, ujrzał w lustrzanym odbiciu jak atrament pojawiał się na wewnętrznej stronie jego lewej dłoni. Yuuri szybko opłukał i wytarł twarz, chwytając za okulary, gdy wrócił do swojej sypialni.

Smutny – jego bratnia dusza napisała koślawo po japońsku. Ale rozumiem. Spotkamy się kiedyś?

Yuuri czuł, jak łzy napływają mu do oczu. Zamrugał wściekle, żeby lepiej widzieć i napisał własną odpowiedź.

Tak! – odpowiedział po rosyjsku. A ponieważ nie wiedział, jak napisać dalszą cześć dodał: - Pewnego dnia! – we własnym języku.

Niezgrabne serca zaczęły wypełniać grzbiet jego dłoni. Yuuri przycisnął ją do swoich warg, które kształtowały się w smutny uśmiech.

Piętro wyżej Victor Nikiforov przytknął dłoń do ust, opierając się o brutalnie otwarty karton, który zniszczył, by wydostać z niego jedynie długopis.

OoO

Victor odchylił głowę do tyłu, wdychając rześkie poranne powietrze, wyglądając na zbyt zadowolonego, gdy Yuuri sapał, ćwicząc na ławce obok niego.

— Nie ma to jak dobry poranny trening — zadeklarował Victor. Yuuri próbował wydusić z siebie dźwięk zgody, nie sprawiając jednocześnie wrażenia, jakby umierał. — Wiesz, nigdy nie odpowiedziałeś — kontynuował Victor.

Yuuri uznał to za pozwolenie, by w końcu przestać. Stracił rachubę, gdzieś przy pięćdziesiątym powtórzeniu. Z pewnością następnego dnia będzie go bolała cała dolna połowa.

— Na co?

— O… cóż, nigdy nie zapytałem wprost, czyż nie? Chciałem wiedzieć o twojej bratniej duszy!

— Mo… moja bratnia… — Yuuri krzyknął głośno, prawie spadając z ławki. Usiłował złapać równowagę, zanim jego twarz spotka się z ziemią tuż przed jego idolem. Poświęcił chwilę, aby ostrożnie zejść z ławki i usiąść obok Victora, wachlując się koszulką. — To znaczy… nie mam wiele do powiedzenia na ten temat.

— Cóż, jeśli chodzi o mnie — wtrącił się Victor, chcąc się pochwalić. — Moja bratnia dusza i ja komunikujemy się bardziej poprzez uczucia niż słowa. Jeszcze nie spotkaliśmy się twarzą w twarz, ale już ją kocham bardziej niż moje serce może znieść!

— Łał — powiedział Yuuri, jednocześnie zdumiony i odczuwając tęsknotę za tym samym. — To niesamowite.

— Czyż nie? Myślę, że tajemnica sprawia, że jest ona jeszcze bardziej atrakcyjna.

Yuuri po chwili z wahaniem zapytał:

— Ale dlaczego jeszcze jej nie poznałeś? Jeśli mogę wiedzieć.

— Oczywiście! Cóż… — Victor zamilkł, jego zwykle serdeczny wyraz twarzy zmienił się w zamyślony, kiedy patrzył na wierzchołki drzew nad nimi. — Nie są gotowi i nie moim zadaniem jest ich naciskanie. A przynajmniej… nie naciskanie aż tak bardzo. — Victor stał się nagle zakłopotany, a Yuuri z zaciekawieniem przechylił głowę na bok. — Mam jednak nadzieję, że wkrótce ją zobaczę. Nie wiem dokładnie, gdzie jest, ale wiem, że żyje tu…

Makkachin wydał z siebie serię serdecznych szczęknięć. Obaj odwrócili się, by zobaczyć, jak podniecony pudel obszczekuje ptaka siedzącego na drzewie.

— Makkachin — skarcił go beztrosko Victor. — Zostaw biedaka w spokoju! — Zamilkł, gdy jego wzrok przyciągnął dach zamku majaczącego na nimi. Zacisnął usta. — Yuuri, co to jest?

— Ach… — W oczach Yuuri'ego pojawił się blask, a jego wargi uniosły się w uśmiechu. — To jest dom ninja!

Ninja! — powtórzył podekscytowany Victor już wstając, aby tam pójść. — Niesamowite!

Uśmiech Yuuri'ego stał się szerszy, gdy robił zdjęcie Victorowi i Makkachinowi przed zamkiem, w duchu myśląc, że ktokolwiek był bratnią dusza Victora, to miał prawdziwe szczęście.

Ale także - poprawił się w myślach Yuuri - słusznie denerwuje się spotkaniem kogoś tak utalentowanego jak Victor Nikiforov.

OoO

Pojawienie się Yuri'ego Plisetsky'ego to kolejna burza w życiu Yuuri'ego, tylko ta była znacznie mniej przyjazna i dziesięciokrotnie bardziej destrukcyjna. Jak ktoś tak mały mógł być takim zagrożeniem dla wszystkiego na co Yuuri wyczekiwał od całego tygodnia?

— Jedzenie! I kąpiel! — Wymagał piętnastolatek, a Yuuri przewrócił oczami. — Widziałem to!

— Tak, tak — powiedział uspokajająco Yuuri, unosząc ręce chcąc pokazać, że nie chce walczyć. — Pozwól, że pokażę ci łaźnię, a po niej możesz się udać na obiad…

— Tak jak powiedziałem, nie chcę się kąpać z innymi ludźmi — przerwał mu zjadliwie Yuri. — Chcę się wykąpać bez nikogo.

W porządku — powiedział w końcu Yuuri z protekcjonalnym uśmiechem. — Po prostu najpierw cię nakarmię.

— Tutejsze kotlety wieprzowe są przepyszne, Yurio — wtrącił się Victor, a Yuri prychnął z oburzeniem.

— Nie nazywaj mnie tak. Nadawać absurdalny przydomek komuś, kogo właśnie poznałeś, ta rodzina jest szalona… a ty! Dawaj mi tego dwie miski!

— W porządku — powtórzył Yuuri, kierując się do drzwi, aby powiadomić matkę o najnowszym gościu.

— Nie nazywaj ich szalonymi. — Melodyjny głos Victora podążył za Yuurim, gdy wychodził na korytarz. — Są bardzo mili. I gotują pyszne jedzenie.

— Hmmm. Nie mogę się doczekać, aż wrócimy do Rosji.

— Jeśli chcesz tego, to będziesz musiał ciężko pracować, aby wygrać ten sezon, Yurio! — powiedział wesoło Victor.

Yuuri zacisnął dłonie w pięści, powstrzymując nagły atak niepokoju.

— Victor? Wyjeżdża?

Zabiorę cię do zwycięstwa!

Yuuri zauważył, że Yuri stracił nerwy, krzycząc:

— Powiedziałem, nie nazywaj mnie tak!

Po tym wypadł przez frontowe drzwi zajazdu z butami i sprzętem do jazdy na łyżwach schowanym bezpiecznie w plecaku.

OoO

Łyżwiarstwo zawsze było ucieczką Yuuri'ego.

Lodowisko było jego sanktuarium, chociaż było również powodem jego niepokoju. Zawody, presja, stres związany z rutyną i byciem w formie przez sezon…

Ale kiedy dochodziło co do czego, łyżwiarstwo figurowe było jego jedyną prawdziwą miłością.

Uzyskanie dostępu do Lodowego Zamku Hasetsu było jednym z błogosławieństw, które Yuuri zawsze cenił, rozkoszując się cichym dźwiękiem ostrzy sunących na lodzie i ostrym kliknięciem przy udanym lądowaniu.

Yuuri wypuścił oddech, obracając się powoli, pozwalając ramionom unosić się w chłodnym powietrzu. Kiedy nie ćwiczył do nadchodzących zawodów, Yuuri lubił pozwalać swojemu ciału poruszać się naturalnie, dając sobie czas na odpuszczenie i zastanowienie się.

Nic dziwnego, że pierwsze, co przyszło mu do głowy podczas jazdy to zawody, Victor i jego bratnia dusza.

Chwila… Yuuri przestraszył się, a jego postawa na łyżwach zachwiała się na sekundę. Najpierw moja bratnia dusza. Najpierw pomyślałem o niej. Jest ważna.

Czując się dziwnie skarcony, Yuuri próbował odzyskać panowanie nad sobą, pochylając się do przodu, wykonując łatwy, dwunożny ślizg, który przeniósł go z jednej strony lodowiska na drugą.

O czym ja myślę? - Yuuri westchnął zdenerwowany. Oczywiście, że jest ważna, ale po pierwsze - muszę wygrać zawody, jeśli chcę Victora

I znów przerwał swoją rutynę, gdy stracił równowagę. Sfrustrowany Yuuri chwycił się barierki, opierając na niej ciężar całego ciała.

Co to jest… czy czuję się winny? - Yuuri gwałtownie potrząsnął głową, przyciskając dłoń do czoła, aby otrzeć pot, który zaczął się pojawiać pomimo niskiej temperatury na lodowisku. Victor jest moim idolem. Oczywiście byłbym szczęśliwy, że tu jest. Nie chciałbym, żeby odszedł. To szansa, na którą czekałem przez całe życie.

Mimo to wydaje się, że nie pomaga to rozwiązać poczucia winy ciążącej na jego piersi. Yuuri zwrócił się myślami do innego tematu. Eros. Eros. Byłoby to o wiele łatwiejsze, gdybym dostał Agape. Yuuri jęczał w duchu, odrywając się od barierki, ślizgając się bezcelowo po lodzie. Miłość cielesna? Nie miałem nawet młodzieńczej miłości. Nigdy nawet… nie odczuwałem miłości.

Czując się teraz naprawdę jak dziecko, Yuuri przeczesał włosy rękami w rękawiczkach, aż zaczęły sterczeć w różnych kierunkach. Eros. E-ro-s… Zamknął oczy, myśląc o niewidzialnej dłoni rysującej tablicę do gry w kółko i krzyżyk. Wypisującej dziesiątki serc na skórze. Usta poruszające się, by go powitać w bezgłośnych Dzień dobry, dobry wieczór.

Yuuri wyobraził sobie te dłonie w swoich, które wyciągają się do niego, gdy sunie do przodu, myśląc o cieple, które byłoby zamknięte między ich ciałami.

Ręce w jego wyobraźni poruszyły się w górę. Jedna z nich uniosła się, by ująć jego podbródek i nagle Yuuri wpatrywał się w oczy Victora Nikiforova.

Yuuri wzdrygnął się, a poczucie winy wróciło z pełną mocą. Mimo to pozwolił swojej wyobraźni kontynuować, czując dotyk Victora, który wydawał się tak realny, jak reszta świata. Powieki Yuuri'ego opadły do połowy, gdy przycisnął dłonie do pierwsi, pozwalając im zsunąć się, aż dotykały jego boków, równoważąc go, gdy powoli ślizga się do tyłu na jednej nodze. Victor w jego wyobraźni pociągnął go, by się obrócił, a Yuuri wykonał polecenie, aż jechał do przodu na jednej nodze z wyciągniętymi ramionami, by sięgnąć swojego partnera.

Victor uśmiechnął się miękko i gestem nakazał Yuuri'emu obrócenie się. Japończyk westchnął cicho, gdy nabierał prędkości, jeżdżąc po lodowisku. Czuł, jak nabiera rozpędu, pchając się naprzód, aż w końcu uniósł się w radosnym potrójnym obrocie, będącym kolejnym echem jazdy Victora.

Yuuri niemal znów zamknął oczy, gdy lodowisko rozmazało się i stopiło w jeden rozmazany obraz, gdy wpadł w płynną kombinację wirowania. Był ciepły - prawie wyobraził sobie ramiona owinięte wokół niego, niski głos przy jego uchu, jasne oczy Victora wpatrujące się w niego z krawędzi lodowiska…

Yuuri otworzył oczy, aby napotkać spojrzenie Victora przez dobre pół sekundy, po czym stracił kontrolę nad swoim obrotem i upadł płasko na tyłek z okrzykiem zaskoczenia.

Yuuri!

— Wszystko w porządku! Nic mi nie jest! — zawołał Yuuri, a jego uszy płonęły ze wstydu i to z więcej niż jednego powodu. — Co… co ty tutaj robisz?

— Starsza siostra Katsuki powiedziała, że jesteś tutaj albo u Minako. Bardzo tajemnicze sformułowanie, jeśli mogę dodać, i byłem zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że miała na myśli studio baletowe. I oto jesteś! — Victor opierał się barierę lodowiska, nie spuszczając oczu z Yuuri'ego. — Ćwiczysz już swoją osobowość Erosa? Wiesz, nawet nie skończyłem choreografii, ale pochwalam twój entuzjazm.

— Nie, to było tylko… — Yuuri zamilkł bezradnie, w końcu odwracając głowę wstając. Nigdy wcześniej nie czuł się tak niepewnie na lodzie.

— To było piękne — wtrącił się Victor, a Yuuri ożywił się — jeśli nie trochę szorstkie, ale można się tego spodziewać. O kim myślałeś?

O kim…? — Yuuri czuł się tak, jakby zakrztusił się powietrzem i nerwowo przycisnął dłonie do brzucha. W jego umyśle pojawiła się uśmiechniętą twarz Victora, a on stał przed prawdziwym, zdenerwowany. — O… mojej bratniej duszy. Myślałem o bratniej duszy.

— Mmm. — Twarz Victora wygładziła się przekształcając się na sekundę w nietypową pustkę. Zniknęła tak szybko, że Yuuri myślał, że sobie to wyobraził. Potem charyzmatyczny, telewizyjny uśmiech powrócił z pełną mocą i Yuuri czuł się, tak jakby stał przed samym słońcem. — Cóż, muszę powiedzieć, że jestem trochę zazdrosny! Kto by nie był, widząc, jak wielką miłością emanujesz? Ma dużo szczęścia. — Victor znów zamilkł i tym razem Yuuri był prawie pewien, że widział wahanie na jego twarzy. — Ale nie tak szczęśliwy jak mój! Jestem przepełniony młodzieńczą miłością do mojej ukochanej!

— Widzę — powiedział Yuuri z niepewnym uśmiechem, a Victor zwrócił go na niewygodną długą sekundę, zanim starszy mężczyzna w końcu odwrócił się, machając do Yuuri'ego, by poszedł za nim.

— To była piękne przedstawienie, Yuuri — powiedział powoli Victor i Yuuri żałował, że się nie odwrócił, żeby móc zobaczyć jego wyraz twarzy. — Ale nadal! — W końcu jego niedoszły trener odwrócił się, by diabelsko uśmiechnąć się do ciemnowłosego mężczyzny. — Nie wykonujesz Agape, więc ten rodzaj zakochanego spojrzenia na twojej twarzy dzisiejszego wieczoru nie przyniesie ci korzyści w nadchodzącym tygodniu!

— Viktor! — zaprotestował Yuuri, czując, jak pieką go uszy. Zakochane spojrzenie?

— Poza tym nadszedł czas, aby mała świnka wróciła do dooo-mu — zaśmiał Victor, niecierpliwie stukając stopą, idąc tyłem w kierunku wyjścia z Lodowego Zamku. — Nie jeździsz jutro na łyżwach, ale nawet gdy będę zajęty układaniem choreografii, spodziewam się, że wykonasz wiele brzuszków! Chodź, Yuuri!

— Nie jestem psem — odpowiedział bez przekonania Yuuri, podjeżdżając do wejścia na lodowisko. Zarumienił się, kiedy Victor uśmiechnął się do niego i pośpiesznie przykucnął, żeby zdjąć mu łyżwy.

Mam bratnią duszę - pomyślał Yuuri po raz n-ty. I mamy być razem. Jak tylko się spotkamy.

Yuuri podniósł głowę i wtedy zauważył, że Victor patrzył na niego z zamyśleniem. Kiedy starszy mężczyzna dostrzegł, że został przyłapany, wstał ponownie odzyskując swój dobry humor, machając do Yuuri'ego, by się pospieszył z radosnym uśmiechem na twarzy.

Yuuri zarumienił się i pochylił głowę.

...jak tylko się spotkamy.

OoO

Była dokładnie północ, a Yuuri Katsuki z pewnością nie spał, co w ogóle nie przygotowywało go do długiego dnia treningu.

Jedna samotna lampka biurkowa świeciła w mroku jego pokoju, dając wystarczająco dużo światła, aby mógł zobaczyć obie ręce. Oraz długopis.

Chcę się z tobą spotkać. Yuuri zacisnął zęby i zdjął skuwkę z długopisu.

Chcę… się… z tobą… spotkać.

No dalej, Yuuri! Po prostu to napisz!

Yuuri wypuścił drżący oddech, po raz tysięczny kartkując swój rosyjski słownik, ale w końcu uniósł długopis, a wtedy na grzbiecie jego dłoni pojawiła się ciemna linia.

Westchnął, prawie upuszczając długopis i słownik na łóżko. Pochylił się do przodu, by obserwować pojawiające się na jego skórze słowa.

W Japonii w interesach. Długa przerwa, podczas której Yuuri czuł, jak jego serce może wybuchnąć. Jego bratnia dusza była tutaj! W Japonii? Zapytam raz. Okej, jeśli "nie". A potem niewidzialny długopis przyspieszył, jakby ostrożnie ćwiczył tę jedną kwestię w kółko, aż wyszła niemal idealnie. Czy spotkasz się ze mną?

Co śmieszne, Yuuri znów czuł się, jakby miał się rozpłakać i prawie nie wahał się, kiedy napisał szybkie: Tak!

Yuuri czuł, jak gęsia skórka przebiegła mu po ramionach, gdy po kolejnych chwilach wahania bratnia dusza zaczęła mu odpisywać. Zamiast garści frywolnych serc lub pisemnego okrzyku jego bratnia dusza napisała jedno szczere zdanie.

Cieszę się.