Tytuł: Ty i ja przeciwko klątwie zwanej Bożym Narodzeniem

Oryginalny tytuł: You And Me Against This Curse Called Christmas

Autor: Cogni_Diss

Zgoda na tłumaczenie: Jest

Tłumaczenie: Lampira7

Beta: Nie ma

Link: /works/43800837/chapters/110142864

Ty i ja przeciwko klątwie zwanej Bożym Narodzeniem

Rozdział 1: Jego lojalny sługa

Yuji stał za ladą, tak jak mu powiedziano. Idealny uśmiech zdobił jego oblicze. Jego uśmiech był widoczny również w jego oczach, żeby mieć pewność, że jego postawa nie wyjdzie na nieszczerą. Ubranie służbowe, które dostał, było idealnie wyprasowane, a jego plakietka z nazwiskiem była idealnie wyprostowana - Yuji był wzorowym pracownikiem.

Naturalnie, tego można było się spodziewać po słudze, który służył idealnie niekwalifikowanemu Bogowi. Wypełnianie obowiązków wobec pana było jego priorytetem numer jeden i Yuji zawsze starał się je wykonać co do joty. Jeśli przyjęcie roli sprzedawcy w sklepie spożywczym było dla niego sposobem na zebranie informacji, zachowując jednocześnie przebranie nieistotnego człowieka, niech tak będzie. Ale dlaczego wszechświat nalegał, aby co godzinę wystawiać cierpliwość Yuji'ego na próbę?

Najczęściej to drobne skargi klientów powoli osłabiały jego samokontrolę. Obecnie jednak to pomniejszy, przeklęty duch pełzający po blacie w wyściełanymi palcami u nóg i wyłupiastymi oczami skupiał na sobie jego uwagę.

C…c…co…. t…. t… to… znaczy, że mój kupon wy… wy… wygasł?

Jąkający się jęk przeklętego ducha sprawił, że uszy Yuji'ego bolały. Nieważne, ile czasu spędził na oczyszczeniu posiadłości z tych uciążliwości, ilość negatywnej energii w powietrzu wciąż rosłą, zwiększając się w nieskończonej spirali. To, że ktoś ośmielał się porównywać jego pana do jednego z tych szkodników było absurdem.

Bycie jedyną osobą, która była w stanie dostrzec te klątwy, było kolejnym problemem, do którego Yuji musiał dostosować swoje maniery inaczej zostałby uznany za szaleńca. Patrzył przed siebie, skupiając się na lodówce na przeciwległej ścianie, od czasu do czasu spuszczając wzrok, gdy przeklęty duch niczym głupiec zbliżał się. Szum w uszach dorównywał pracy grzejnika pracującego ponad normę na początku grudnia, kiedy było zimno.

W pewnym momencie jego uwaga została rozproszona i nie mógł już utrzymać swojej cierpliwej postawy. To był ten sam moment, w którym amorficzna kropelka wyciągnęła rękę na jego skaner, co skłoniło Yuji'ego do uderzenia dłonią, zabijając ją z głośnym trzaskiem.

Zapalniczki wystawione obok niego za trzęsły się, a kilka z pierwszego rzędu rozsypało się po szklanym blacie, co tylko zwróciło większą uwagę na jego pozorny nagły wybuch.

Nie pomogło również to, że gdy Yuji spieszył się, aby naprawić bałagan, który narobił, podniósł wzrok i zobaczył stojącego nad nim klienta. Dziwna para okularów zakrywała jego oczy, pozostawiając osobliwą brew uniesioną podejrzliwie nad prawym okiem, aby poinformować Yuji'ego, co myślał o nim dobrze ubrany mężczyzna.

Cholera.

— W końcu złapałem tego drania. Ta mucha brzęczała mi koło ucha od wielu godzin. — Yuji zaśmiał się cicho, przełamując niezręczną atmosferę, gdy pocierał kark. — Ale tak czy inaczej, czy znalazł pan wszystko, czego szukał?

— Tak. — Mężczyzna odpowiedział ciszej, niż się spodziewał.

— Dobrze to słyszeć!

Jego odpowiedź nie była w żadnym wypadku popisem elokwencji Yuji'ego, ale klient oddał swoje zakupy, więc transakcja mogła być kontynuowana. Zanim Yuji miał wyrecytować resztę formułki obsługi klienta, telefon mężczyzny zaczął dzwonić, a on grzecznie przeprosił, pozwalając, aby spotkanie trwało w ciszy, aż klient otrzymał resztę i wyszedł przez frontowe drzwi.

Yuji nie był w stanie dokończyć westchnienia ulgi, zanim palec w żartobliwym geście dźgnął go w ramię.

— Jak myślisz, dla kogo był ten batonik? — Jego starszy współpracownik, Sasaki, wtargnęła do jego obszaru przy kasie, gdy w zasięgu wzroku nie było żadnych klientów. — Nie ma mowy, żeby taki poważny facet kupił dla siebie coś z wystarczającą ilością cukru, żeby wysłać kogoś do szpitala.

— Hę!

Ten zakład sprzedawał coś takiego?! To był targ spożywczy, a nie jaskinia trucicieli!

— Batonik, głupku! Człowieku, naprawdę jesteś w okropnym stanie, skoro nawet nie pamiętasz, co właśnie sprzedałeś. Jesteś pewien, że wysypiasz się wystarczająco, Itadori? — Nastolatka zaśmiała się i wyciągnęła telefon, żeby sprawdzić, co spowodowało jego wibrację. Otrzymała masywną wiadomość, po której zobaczeniu uderzyła telefonem i głową w blat. — Powiedziałam mu, żeby poczekał, aż mama wróci do domu zanim zacznie przygotowywać drzewko. Nie ma mowy, żebym wróciła na czas i posprzątać ten bałagan.

— Przygotowywanie drzewka?

Yuji zwrócił wzrok na głośnik nad ich głowami, bardziej niż świadomy dziwnego święta, o którym wspominano w reklamach i piosenkach w całym sklepie. Wszystko to jednak odbierał jako zniekształcony nonsens, ponieważ brak kontekstu sprawił, że był źle przygotowany na czerwień, biel i zieleń, które ogarnęły większą część miasta. Drzewo musiało mieć z tym coś wspólnego.

— Na własną ręką! Powinniśmy byli udekorować wszystko wcześniej, ale każdy z nas był zajęty. A teraz mój brat zniknął, po tym jak zrobił bałagan. Przynajmniej nie można mnie za to winić, bo mam alibi. — Sasaki poprawiła okulary i uśmiechnęła się. — Co z tobą? Czy już zacząłeś przygotowania do świąt, które pomogą ci wprawić się w świąteczną atmosferę? A może jesteś dziwakiem, który ignoruję tę porę sentymentów?

Czy brak świętowania jest dziwny? Bycie dziwnym było złe, czyż nie?

— Tak! Mam mnóstwo planów świątecznych. Nie mogę nawet zacząć wymieniać ich wszystkich. Całkowicie świętuję ten, hmmm, festiwal radości.

— Całkowicie zapomniałeś o świętach?

Może? — Yuji w połowie przyznał, rozluźniając swoją postawę, gdy jego odpowiedź jedynie rozbawiła Sasaki. Następnie zaczęła domagać się wiarygodnych wyjaśnień. Z reklam wynikało, że nadchodzące święta były zajęciem wymagającym więcej niż jednej osoby… — Myślałem o tym, ale nawet nie wiem, czy Su… mój współlokator byłby chętny do wzięcia udziału w uroczystościach. Jest… zajęty. Nie chcę go rozpraszać.

— Współlokator, powiadasz? — Sasaki podeszła nieznośnie bliżej. Użyła telefony, żeby zakryć usta. Wszechwiedząca mina zdobiła teraz jej twarz, jakby uzyskała lepszy wgląd w sytuację Yuji'ego za pomocą jednego słowa. — Powiedz mi więcej.

Więcej? Otóż to. To po prostu mój współlokator. — Całkiem normalny współlokator, gdzie nie ma absolutnie nic, co wskazywałoby na coś innego. Nie pytaj więcej…

— Skoro tak mówisz, Itadori.

Dźwięk dzwonka nad drzwiami rozbrzmiał w pomieszczeniu, sygnalizując napływ nowej fali klientów do sklepu. Sasaki wróciła na swoje stanowisko, z łatwością witając tych, którzy podeszli do jej kasy, bez żadnych oznak dotyczących tematu poprzedniej rozmowy. Dopiero gdy ruch znowu się zmniejszył, Sasaki rzuciła okiem na swój telefon, szybko uderzając kciukami o ekran, aż Yuji poczuł wibrację własnego urządzenia w tylnej kieszeni. Niepewny, czy powinien podjąć ryzyko i spojrzeć na urządzenie, zauważył jednak, że przed jego kasą nie było nikogo, dlatego rozświetlił ekran telefonu pod kasą, aby ujrzeć wiadomość od współpracownika.

Po kilku sekundach majstrowania przy ekranie dotykowym, komunikat sam wyskoczył otwierając się. Yuji musiał przeczytać po raz drugi wiadomość, aby zrozumieć jej treść.

[Zawieść tanie i tandetne dekoracje. Upiecz pierniki. Posłuchaj DOBREJ świątecznej muzyki. I nie zapomnij dać swojemu współlokatorowi prezentu na Boże Narodzenie!]

Zestaw instrukcji.

Brzmiało to dość prosto. Tego ranka otrzymał wypłatę, więc z pewnością miał dodatkowe środki, które mógł zainwestować w przygotowania do świąt… zwłaszcza, jeśli o tej porze roku robiła to większość normalnych ludzi.

Yuji ukłonił się współpracownikowi w podzięce, po czym włożył telefon z powrotem do kieszeni. Nie można było zaprzeczyć, że w jego żołądku pulsowało podniecenie. Do przerwy musiał się powstrzymywać i skupiać na swojej pracy, dopóki nie będzie chwilowo wolny od obowiązków i nie będzie mógł skorzystać z najbardziej przydatnego narzędzia, jakie miał do dyspozycji: Google'a.

Byłoby słuszne, gdyby odpowiednio zagłębił się w obchody tej epoki, tak jak to już zrobił w przypadku innych aspektów współczesnego życia. Choć pozostawienie tej luki w wiedzy na tak długi czas było zawstydzające, teraz nadarzyła się doskonała okazja, aby naprawić ten błąd. W mgnieniu oka stanie się ekspertem od świąt i wróci do domu z wielką dumą za wykonanie ciężkiej pracy.

Nie mógł powstrzymać się od szerokiego uśmiechu na twarzy, gdy zaczął pisać swoje pierwsze zapytanie.

Czym właściwie jest Boże Narodzenie?

OoO

Bez względu na epokę, czarownicy zawsze będą zmorą mojego istnienia!

Yuji nadstawił uszu, słysząc głos swojego pana dochodzący zza rogu. Z pewnością był zły, ale to nie ton głosu ani ostre trzaskanie, a następnie gwałtowne zamknięcie drzwi ich mieszkania poinformowało go o tym. Burzliwa aura przeklętej energii otaczająca jego pana wystarczyła, aby rozproszyć wszelkie przeklęte duchy z całego kompleksu. Gdyby Yuji nie przyzwyczaił się do jego obecności tak dawno temu, równie dobrze mógłby stwierdzić, że trzęsą się mu nogi i ma zaraz zemdleć.

Na szczęście tak się nie stało i mógł dalej mieszać składniki, witając swojego pana w domu.

— Witaj, Sukuna-sama!

Yuji okrążył wyspę kuchenną, objawiając swoją obecność, gdy klątwa wkroczyła do pokoju. Skłonił się i szybko obrócił miskę, zanim kula surowego ciasta potoczyła się na podłogę. Na granicy swojej wizji Sukuna podniósł rękę, pozwalając mu się wyprostować, po czym zrzucił swój śnieżny strój, aby Yuji mógł go później zabrać. Klątwa nie potrzebowała takich ubrań, ale pomiędzy niepokojem, jaki ludzie odczuwali na widok mężczyzny bez koszuli zimą i wyraźnym wzorem tatuaży Sukuny, Król Przekleństw nie miał innego wyjścia, jak tylko ubrać się porządnie, gdy był poza domem.

— Jak poszły twoje poszukiwania…?

Pytanie zamarło w połowie, gdy Yuji patrzył, jak jego pan siada przy ladzie. Plany pieczenia zostały szybko odłożone na później, gdy Yuji kompletował zestaw do herbaty, którego połowa została pozostawiona do wyschnięcia przy zlewie. Zanim zdążył napełnić czajnik wodą, Sukuna postukał w blat, zwracając jego uwagę i wskazał na małą szafkę po drugiej stronie kuchni, sygnalizując, że pragnie czegoś mocniejszego.

— Sake. Oczywiście. Już podaję.

Chociaż nie można było to porównać z alkoholem z ich wspomnień, trunek, który nabył Yuji, był rzekomo najlepszym, jaki miał do zaoferowania jego miejsce pracy. W końcu wysoka cena miała coś znaczyć.

Na blacie pomiędzy nimi stały dwie szklanki i butelka. Zanim Yuji zdążył podać swemu panu drinka, Sukuna sięgnął po butelkę i napił się prosto z niej, rezygnując z jakiejkolwiek właściwej ceremonii. Yuji żałował, że nie mógł powiedzieć, że to lekceważenie wynikało z ich sytuacji. Sukuna zawsze tak robił, gdy brały w nim górę pewne emocje.

— Odkryłem, gdzie trzymane są niektóre z moich palców. Po przeczytaniu tych dokumentów, jakie udało mi się znaleźć. Według moich szacunków powinno być ich około pięciu. — Sukuna trzasnął butelką o blat z taką siłą, że o mało jej nie rozbił. — Jedna czwarta mojej mocy… i to pod ich przyprawiającą o mdłości szkołą z tym samozwańczym mistrzem technik barierowych!

Gdyby to był jeden palec, może nawet dwa, Yuji mógłby odłożyć ich odzyskanie na później. Na dwadzieścia nie była to wcale imponująca liczba. Ale pięć? Sukuna mógłby wywołać fale, aby utopić tych, którzy mu się sprzeciwiali.

Czarownicy z tej epoki, z tego co odkrył wcześniej jego mistrz, nie mogli równać się z czarownikami z dawnych czasów. Gdyby nie smutna rzeczywistość, że duchy przeklęte również osłabły w ciągu tysiąclecia pod ich nieobecność, następnie zaatakowaliby teren szkoły. Mały batalion nie sprzeciwiłby się, gdyby posiadał choćby cień inteligencji.

— Ta szkoła…?

— Jest kamieniem węgielnym obecnego świata Jujutsu. Pełna czarowników i ich podopiecznych. To upokarzające przyznać się do tego, ale dopóki nie odzyskamy większej liczby moich palców, które zostały porozrzucane po całym kraju, atak na Jujutsu Tech byłby przegraną bitwą. — Sukuna prychnął, nalewając sake do obu szklanek, po czym przesunął jedną w stronę Yuji'ego. — Będziemy nadal przeklinać Kenjaku za doprowadzenie tego, do tego punktu. Mieć tylko jeden palec w czasie mojego przebudzenia. Ma szczęście, że w ogóle mu się to udało!

Choć można było się spodziewać, że po tysiącu lat dana osoba ulegnie drastycznej zmianie w wyglądzie, użytkownik klątwy, który wzbudził gniew Sukuny, nie tylko to zrobił, ale całkowicie zmienił ciało, w rzeczywistości wyglądając na znacznie młodszego niż jego prawdziwy wiek. Yuji nie mógł uwierzyć, że młody człowiek, przy którym obudził się po swojej inkarnacji, był tym, który był odpowiedzialny zarówno za jego los, jak i za zapieczętowanie swojego pana. Co gorsza, wszystko, co dostał, gdy odzyskał zmysły, to jeden palec Sukuny, plastikowa karta z jego twarzą, gładki metalowy prostokąt z odblaskową krawędzią i bilet kolejowy na północ, gdzie Yuji zapieczętował oryginalne ciało Sukuny w epoce, która już dawno minęła. I pogłaskanie po głowie. Ten, który doceniał przez trzydzieści sekund, po czym zażądał lepszego wyjaśnienia, co dokładnie wydarzyło się podczas jego tysiącletniego snu.

Najwyraźniej zdecydowanie za dużo.

A gdy wprowadzono w życie inne plany, użytkownik klątwy opuścił Yuji'ego, zanim mógł dalej opóźniać rywala swojego pana zadając mu pytanie za pytaniem. Dzięki czystej determinacji Yuji przedzierał się przez ten dziwny i zagmatwany świat, aby wrócić do boku Sukuny, ale było warto przebyć tę podróż, aby zobaczyć, jak Król Przekleństw powraca ponownie na świat po ponownym zjednoczeniu pierwszego z tego, co miało być wieloma palcami. Odwrócona przeklęta technika z łatwością wyleczyła pozostałe obrażenia, ale nie była w stanie przywrócić mocy jego mistrzowi, zmuszając go do przyjęcia mniejszej, bardziej tradycyjnej ludzkiej postaci.

To było nieco ponad dwa miesiące temu.

Yuji poszedł za przykładem Sukuny i wypił kieliszek sake, znosząc pieczenie w gardle. Herbata pasowałaby znacznie lepiej do ciasteczek. A mówiąc o nich…

Sukuna zerknął z boku na leżące obok nich studzące się wypieki, z pustą szklanką przyciśniętą do dolnej wargi.

— Co to jest?

— Ciasteczka! A dokładniej, pierniczki. Znalazłem przepis w internecie. Powinny już ostygnąć, jeśli chcesz spróbować…

Zanim Yuji zdążył dokończyć zdanie, klątwa już pochwyciła jeden pierniczek z tacy. Przyglądał mu się, trzymając go między swoimi palcami.

— Czy one nie są zazwyczaj okrągłe? Dlaczego te ciastka mają kształt człowieka?

— Symboliczny kanibalizm! — Yuji uśmiechnął się ironicznie, dumny, że dobrze wykorzystał swoje badania, podsumowując znaleziony artykuł. — Historia głosi, że królowa z obcego kraju przywykłą do robienia ciasteczek z myślą o konkretnych osobach i zgodnie z tradycją robi się to dalej, chociaż ciastka sprzedawane z okazji świąt mają bardziej ogólny kształt.

Sukuna ugryzł ciastko, odłamując głowę piernikowego ludzika. Potem nastąpiła konsumpcja reszty, co musiało być dobrym znakiem do tego, jak wyszły pierniczki.

— Wolałbym prawdziwe ludzkie mięso, ale są one akceptowalne.

— Niestety, Sukuna-sama, spożycie ludzkiego mięsa nadal jest powszechnie negatywnie widziane.

— Wstyd. — Gdy wydawało się, że Yuji będzie mógł wrócić do swojego poprzedniego zadania, klątwa ponownie go zatrzymała, teraz wskazując na ciąg świątecznych światełek otaczających okno w ich salonie. — A co z tymi dziwnymi światłami?

— Służą do dekoracji, abyśmy nie wyróżniali się wśród naszych sąsiadów. Jest takie święto, które ludzie obchodzą dwudziestego piątego, zwane Bożym Narodzeniem, które ma swoje korzenie w pogańskim święcie znanym Yule, wówczas kojarzonym z urodzinami osoby religijnej, a obecnie stało się świętem częściowo świeckim, podczas którego ludzie doceniają swoje więzi społeczne z innymi poprzez prezenty. Miałem zamiar postawić w domu drzewko, pod którym umieścilibyśmy prezenty do dnia uroczystości, ale mieszkanie jest trochę małe i wszystkie drzewka zostały już wyprzedane.

W odpowiedzi Yuji otrzymywał jedynie chrząknięcia, gdy Sukuna sięgał po kolejne ciastko, a Yuji pozostał przekonany, że nie stracił całkowicie zainteresowania klątwy.

— Jest tego więcej! W okresie poprzedzającym święto Bożego Narodzenia należy słuchać określonej muzyki, chodzić na imprezy w odrażających strojach i spożywać duże ilości alkoholu, aby poczuć ducha świąt!

— Ducha świąt? — To właśnie przykuło uwagę Sukuny. Jego pan zamarł w połowie jedzenia, powstrzymując się od pochłonięcia piernika. — Czy jest potężny?

— Według filmów bożonarodzeniowych, które znalazłem na YouTune, ma on ogromny wpływ na ludzkie serce. Całkowite zmiany osobowości w kierunku bardziej pozytywnego nastawienia. Nie ma on trwałej formy, jednak nie wiem, jak moglibyśmy się z nim komunikować.

— Zatem życzliwy duch. Prawie nic przydatnego, ale ciekawe zjawisko, o którym warto pamiętać. — Szukając wygodniejszego miejsca do siedzenia, Sukuna włożył kawałek piernika do ust, zabierając kolejny w drodze na kanapę stojącą w pokoju wspólnym.

— Nie powinieneś jeść ich za dużo, Sukuna-sama. Zepsujesz sobie apetyt.

— Czy kiedykolwiek uwierzyłeś, że mój apetyt został zaspokojony?

Yuji przypuszczał, że mógł przyjąć słowa Sukuny jedynie jako prawdę i w pełni wrócić do swojej miski ze składnikami, gdy klątwa wygodnie rozłożyła się na całej długości kanapy. Nie różniło się to zbytnio od dni, w których obserwował klątwę wylegującą się na skraju ogrodów w ich posiadłości, jedynie wymieniono niegdyś jego ulubione tatami na poduszki.

Mimo to nie mógł powstrzymać się od ostatniej zabawnej uwagi, przygotowując się do rozpoczęcia procesu wyrabiania ciasta.

— Lepiej, żeby te dwie partie przetrwały do Wigilii. Powinieneś zachować wszystko dla postaci Świętego Mikołaja, — innego ducha z tego, co wiedział — który zakrada się nocą do twojego domu, aby przynieść prezenty za ofiarę w postaci mleka i ciasteczek.

— Zaakceptowałem te dziwne rzeczy, które mi opowiedziałeś, ale stawiam granicę na złodzieju żywności, który chętnie wkracza na mój teren. I to po to, aby pozostawić prezenty? W tym rytuale musi być coś więcej, czego ludzie nie wiedzą. — Głośne chrupnięcie Sukuny dotarło do kuchni, gdy Yuji sprawdzał, czy piekarnik nadal działał zgodnie z oczekiwaniami. — Nie biorę udziału w niczym, co wiążę się ze składaniem ofiar komukolwiek poza mną i dobrze zrobisz, jeśli postąpisz tak samo. Mamy lepsze rzeczy do zrobienia ze swoim czasem, niż marnowanie go na nieistotne ludzkie tradycyjne.

— Rozumiem, Sukuna-sama. Czy nadal mogę pozostawić światełka do końca świąt? Naprawdę nie chciałbym marnować pieniędzy wydanych na ich zakup.

— Tylko dlatego, że korzystnie to wpływa na naszą przykrywkę.

— A co z puszczaniem świątecznej muzyki? — Yuji podniósł głowę w samą porę, aby zobaczyć, jak jego mistrz uderzał się dłonią w czoło.

— Jeśli będzie to coś podobnego do bzdur, które słyszałem, będąc na zewnątrz, osobiście odnajdę to urządzenie, które je odtwarza i rozerwę je na kawałki. Nie rozumiem, jak możesz znosić słuchania tych okropnych dźwięków przez cały dzień w tej twojej pracy.

Akceptując łaskawe warunki, jakie postawił mu Sukuna, Yuji z radością przeszedł do następnego kroku, jakim było rozwałkowanie leżących przed nim kulek ciasta.

Tanie dekoracje? Są.

Pieczenie pierniczków? Podwójne tak.

Słuchanie dobrej świątecznej muzyki? O ile Sasaki nie miał żadnych zaleceń, aby zmienić zdanie, Yuji będzie powstrzymywał się od odtwarzania na swoim telefonie czegokolwiek, co spowodowałoby, że urządzenie spoczęłoby w koszu na śmieci. Kupno dodatkowego telefonu dla Sukuny było już wystarczająco bolesne dla ich budżetu, nawet z awaryjną kartą kredytową, ale kolejny telefon? Yuji musiałby pocałować na pożegnanie swój świąteczny bonus!

Na tej liście była czwarta rzecz, czyż nie?

Metodycznie kołysząc się w przód i w tył, Yuji zamknął oczy, aby jak najlepiej wyobrazić sobie wiadomość tekstową. Gdy obraz był w zasięgu ręki, całe jego ciało zatrzymało się, gdy przekleństwo prawie wymknęło mu się z ust.

O kurczę.

Wciąż muszę zdobyć prezent dla Sukuny!

Notatki od autora:

— Czy zgadniesz, kto pojawi się w następnym rozdziale? Nie oznaczono go na górze, bo jest to wymyślone na szybko.

— Sasaki w zasadzie twierdzi, że "są tylko lokatorami". Wiecie co mam na myśli…

— Yuji w tej Alternatywie przejął rolę Uraume.

— Ciekawostką na temat pochodzenia pierników jest legenda, którą można znaleźć w internecie, związana z królową Elżbietą I. Świetnie się bawiłam, czytając to. W połączeniu z niezrozumieniem przez Sukunę i Yuji'ego, czym jest świąteczny nastrój, śmiałam się podczas pisania tego rozdziału.