Wyśniłeś sobie drogę, która gdzieś w mrokach ginie,
Ruszyłeś w nią, by wkrótce zniknąć w mrocznej gęstwinie.
A ja zostałam sama, w zupełnie pustym domu,
I tęsknoty po tobie nie ujawnię nikomu.
Zgaszone wszystkie światła, zaciągnięte zasłony,
Nikt z zewnątrz się nie dowie, jakżeś mi wytęskniony.
Czy łzy właśnie wylewam, czy z kąta w kąt się snuję…
Gdy pamięć w wyobraźni twój obraz mi maluje.
Noszę w sobie twój zapach i dotyk twojej skóry,
Choć wszystko to omroczył rozłąki cień ponury.
Nocami sny o tobie bywają mi wytchnieniem,
Lecz budzę się znów sama z mym gorącym wspomnieniem.
Aż przyjdzie dzień wspaniały – o, jakże czekam tego!
Chwila, w której znów ujrzę mego upragnionego.
Tęsknoty kres nadejdzie, radości czas nastanie
I również się w ciemności dopełni powitanie.
