P.S I'm focusing mainly on Vegeta's family, because I have more threads to develop there, and I think if for example Chichi is bored so I don't want to write much about her. Some Episodes Vegeta x Bulma bc I love this ship. And yes, I don't think anyone will read this.
Goku i Vegeta jak zwykle trenowali na planecie Beerusa. Ale to nie był zwykły trening. Tym razem na planecie pojawili Trunks i Goten którzy pochłonięci chęcią treningu, przekonali swoich ojców do zabrania ich tam na pierwszy trening z Whisem. Bulmie i Chi-Chi nie spodobał się ten pomysł i Sayianie wymknęli się w czasie kiedy kobiety rozmawiały.
-I jak Goten? -zapytał z ekscytacją Trunks -Już zaraz nasz trening!
-Świetnie! -potwierdził Goten -Jeżeli w przyszłości odbędzie jeszcze jeden Turniej Mocy musimy być najsilniejsi!
Tymczasem Whis właśnie kończył trenować z Goku i Vegetą.
-Hej, Lordzie Beerusie, zabierz ich na obiad a ja zacznę trenować z nimi . -oznajmił i na nich wskazał palcem. Na te słowa, głowy
pół-saiyaninów się podniosły i ich nogi powędrowały w stronę Anioła.
-Włóżcie te ubrania. -Powiedział Whis a w jego dłoniach pojawiła się para niebieskich gi z jego podpisem tak jak na kostiumach ich ojców. -No już, nie wstydźcie się! Ubierajcie się szybko, tracimy czas na trening! -Trunks i Goten zmieszani, zaczęli się rozbierać a gdy byli rozebrani do majtek oczy Whisa powędrowały w dół.
-Nie są duże... Ale wystarczające. -asystent Beerusa poczuł
że mu stoi. -Nie miałem erekcji od jakiś 3000 lat -pomyślał
-Już! -krzyknęli chłopacy gdy byli już gotowi.
-Dobrze, więc najpierw okrążcie całą planetę w tych obciążnikach. -obok Trunksa i Gotena pojawiły się kwadratowe, błękitne obciążniki na nogi i ręce. Chłopcy zaczęli je ubierać.
-Jak mamy to ubrać?! My nawet tego nie możemy podnieść! -skrzywili się. Jasnoniebieskie oczy Whisa się zaświeciły a jego usta lekko się uśmiechnęły. Rzekł:
-Próbujcie.
Po upływie około pół godziny, gdy Vegeta i Goku skończyli jeść i właśnie trenowali z Beerusem, Gotenowi i Trunksowi udało się podnieść po jednym obciążniku.
-Coś wam cienko to idzie... -stwierdził Anioł. -Chodźcie, pokażę wam coś. -Whis i pół-saiyanie najpierw weszli do saloniku Beerusa, a potem zeszli tam tajemniczymi schodami. Gdy byli już na dole, ich oczom ukazały się srebrne drzwi przypominające duży sejf.
-To nasza własna Komnata Ducha I Czasu. Zdaje się, że macie bardzo podobną na Ziemi ale nasza jest o wiele bardziej skuteczna. 1 doba ziemska to 5 lat w komnacie. Już po kilku minutach przebywania zauważycie różnicę. Grawitacja też jest inna niż w waszej. Wchodźcie.
-Tu się nie da przebywać! -Powiedział zniechęcony Goten.
-Wracam za 5 minut. Zobaczymy jak wam pójdzie.
Minęło trochę czasu odkąd Whis wyszedł. Trunks i Goten już oswojeni z grawitacją, walczyli na rozgrzewkę.
-Dobra, teraz nam się uda! -krzyknął Goten. Podeszli do obciążników, i założyli je z łatwością, lecz gorzej było z chodzeniem. Człapali powoli po białej nicości próbując się przyzwyczaić do obciążników.
-Walczmy! -i zaczęli uderzać (a przynajmniej próbowali uderzać) w siebie pięściami ale szło im to marnie, gdyż posiadane obciążniki bardzo ociężały ich ręce. W tym momencie przyszedł Whis.
-Coraz lepiej wam idzie… Ale to jeszcze nie to. Rozbierzcie się do naga…
-Co proszę?! -oburzył się Trunks. -Nie będziemy przed Panem łyskać dupą! -Trunks teraz stał jak wryty i gapił się to na Gotena, który był tak samo przerażony jak on, to na Whisa który stał z poważną miną nad nimi.
-To jak? Wolicie zostać przeze mnie nieodwołalnie usunięci czy być grzecznymi chłopcami i zrobić to o co ja proszę?
-Goten i Trunks gorączkowo popatrzyli na siebie po czym spytali Whisa:
-Dlaczego mielibyśmy to zrobić?
-Ah, cóż nie ma co tu nikogo okłamywać, pociągają mnie młodsi chłopcy a jako że wy jesteście pod ręką to chciałbym z wami…
-Idziemy powiedzieć to naszym ojcom i najlepiej panu Beerusowi bo to, co pan robi jest chore!
-Powiem wprost: Jak komuś powiecie to was zabiję ponieważ jestem silniejszy niż Lord Beerus wasi ojcowie, i wszyscy wojownicy na Ziemi razem wzięci łącznie z Frieezą. Ja wprawdzie nie mogę wnosić wkładu w czyny we wszechświecie, ale potrafię panować nad Lordem Beerusem w taki sposób, że on zniszczy waszą planetę i dopilnuję, żeby żaden ziemianin (lub saiyanin) mieszkający na Ziemi nie przeżył.
-Pan nam grozi?!
-Tak, grożę wam. Nawet jeśli powiecie to komuś w tajemnicy, to i tak się o tym dowiem. No, a teraz rozbierzcie się! -Trunks i Goten patrzyli na siebie gorączkowo i machali głowami.
-Nie zrobimy tego.
-Czyżby? -za Trunksem i Gotenem pojawiła się ściana. Whis podniósł ich w powietrzu i przymocował do ścian węzłem jego niewidzialnej ki tak mocnej, że nie byli w stanie ich przełamać. W jednej chwili zniknęły ich ubrania.
-No, zaczynamy! -Powiedział lekko podniecony Whis widząc kutasy swoich uczniów. Chłopacy zaczęli się drzeć lecz nic im to nie dało bo Whis wyciszył im głosy tak, że nic nie mogli powiedzieć.
-Chodź tu... -powiedział delikatnie do Trunksa gdy wziął jego penisa w dłonie. Po chwili zaczął go delikatnie lizać a nawet brać do buzi.
-Zaraz się zsikam... -pomyślał gorączkowo Trunks.
-Przepraszam, muszę do toalety… -Ale Trunks sobie szybko zdał sprawę że Whis który dalej oplatał język wokół jego trzonu go dalej nie słyszy. -Aaa! -Trunks jęknął cicho gdy z jego kutasa zaczęła wypryskiwać sperma. Whis momentalnie to zauważył i wypił całe nasienie Trunksa.
Jego kutas stał także. W tym momencie, Whis był bardzo napalony i miał ochotę na posiadanie członka w dupie.
-Ok Trunks, teraz wsadź mi proszę swojego penisa w moją dupę.
-Nie! -zaprzeczył fioletowowłosy chłopak jednak musiał ulec, gdy Whis mu przypomniał co się stanie gdy nie będzie wykonywał jego rozkazów. Trunks przytrzymał swojego kutasa gdy Whis się rozebrał, po czym szybkim
pchnięciem, wsadził penisa prosto w dupę Whisa. Whis głośno jęknął, po czym zamknął oczy i krzyczał:
-Szybciej! Szybciej! Wypuść nasienie! -Trunks głośno jęknął gdy dupa Whisa była pełna spermy. Trwało to jeszcze jakieś 7 minut.
-Już! Teraz czas na Gotena. -oznajmił rozkojarzony przyjemnością Anioł. Tyle że ty, Gotenie -Whis popatrzył na niego nieufnym wzrokiem. -Tobie to ja będę wsadzał do dupy.
-Co? O nie…
-To będzie sama przyjemność, zobaczysz! -Whis powiedział i ustawił Gotena na czworakach. Anioł uklęknął i celnie wsadził swojego dużego, mokrego od spermy Trunksa, niebieskiego kutasa do tyłka szpiczasto-włosowego.
-Nie żeby coś, ale to trochę boli… -stwierdził Goten.
-Przyzwyczaisz się. -W tym momencie kutas Whisa wyprysnął w Gotena załadunek spermy.
-Pan się wysikał?!
-Nie, to nasienie. Twój kolega też to mi zrobił. -Goten jęknął gdy Whis zaczął szybciej pchać. Po 8 minutach sperma Anioła lała mu się już po tyłku. Whis przestał pchać i wyjął penisa z charakterystycznym dźwiękiem.
Po jeszcze chwili sparowania po tym incydencie, Whis wypuścił chłopaków z Komnaty Ducha I Czasu i powiedział:
-Wasi ojcowie skończyli już trening. Idźcie do nich. Na dziś to tyle. Do widzenia. -Uśmiechnął się i zaśmiał swoim dźwięcznym głosem.
-Aaa, czy to co dzisiaj było, już się nie powtórzy?
-Powtórzy się, powtórzy. -powiedział Whis mrugając okiem.
-Oo a wy już tutaj? Jak było? -spytał wesoło Goku.
-Nieźle tato… -odpowiedział syn z kwaśnym uśmiechem na ustach. Vegeta który dotąd siedział cicho, powiedział do Whisa który stał obok:
-Whisie, zabierz nas do domu.
-Naturalnie, zaraz, jednak chciałbym powiedzieć, że przyjdziemy z Lordem Beerusem jutro na obiad do Capsule Corporation.
-Jeszcze tego brakowało! -pomyślał przestraszony Trunks podczas kiedy Goten również przerażony szeptał coś nerwowo pod nosem.
-No to chodźcie, już was odwożę.
Następny dzień, godzina 13.00
-Vegeta!Trunks! Whis do mnie dzwonił że będą tu zaraz. Lepiej wychodźcie, jeśli nie chcecie żeby wszystko wam zjedli! -krzyknęła Bulma otwierając drzwi pokoju grawitacyjnego w którym trenowali Vegeta i Trunks. -A, i zaprosiłam też Goku, Kuririna, Yamchę i innych.
-Już mamo! -Trunks pobiegł pod prysznic a Vegeta po treningu z synem od razu po umyciu się, niechętnie pomaszerował do ogrodu gdzie miał się odbyć posiłek. Na stole leżały garnki z ramenem, sushi, ryż, różne rodzaje mięs, ryby, warzywa i desery.
-Jeśli jesteś głodny Vegeto, zjedz już upieczone ryby przyniesione przez Goku. Te jedzenie nie może być tknięte, dopóki nie ma wszystkich. -powiedziała Bulma zabawiając Bullę którą miała na rękach.
-Dzień dobry! -zabrzmiał słodki głos Whisa który wraz z Beerusem lądowali na podwórku Capsule Corporation.
-Uhu, ile jedzenia! -powiedział Beerus po czym pobiegł i zasiadł do stołu i już chciał zacząć jeść ale…
-Lordzie Beerusie, wiem że jedzenie wygląda apetycznie, ale czy nie milej będzie kiedy już wszyscy usiądą? -zapytał Whis z charakterystycznym uśmiechem na jego twarzy.
-Ach, niech ci będzie Whis. -powiedział z niechęcią Beerus odkładając przed chwilą zabraną bułeczkę z mięsem.
-Przepraszamy za spóźnienie! -krzyknęła 18. Przyszła z Kuririnem i Marron. -Kuririnowi przeciągnęło się w pracy.
-Nie szkodzi siadajcie. -odpowiedziała z uśmiechem.
Bulma. Po chwili zwołano wszystkich do stołu. Gdy wszyscy już siedzieli, zza krzaków wyszli Pilaf, Mai i Shu.
-Widziałem, Bulma już zebrała Smocze Kule. Są w jej pracowni.
-Idziemy? -spytali kompani.
-Jeszcze nie, w pracowni siedzi pewnie ten fioletowłosy dziad z papierosem albo inni pracownicy.
-Właśnie wychodzi! -szepnęła Mai wskazując na dr. Briefa wychodzącego z budynku siedziby Capsule Corp.
-Dobra, chodźmy! -pomknęli krzakami w stronę budynku. Tymczasem wszyscy zgromadzeni na obiad zjedli już pierwsze danie. Whis, który zdążył w szaleńczym tempie spróbować już każdego dania zapytał grzecznie:
-Przepraszam, gdzie znajduje się toaleta?
-Na parterze, trzecie drzwi po prawej.
-Dziękuję. -Whis wstał z krzesła po czym udał się do budynku gdzie był już Pilaf i jego podwładni.
-Kim jesteście, dzieciaki? I co wy tu robicie?
-Nie powinno cię to obchodzić Niebieski Wielkoludzie. -powiedział Pilaf -Ale jak cię tak bardzo obchodzi co robimy to szukamy smoczych kul.
-Myślę, że mogę wam pomóc. -Whis pomyślał ze prowokującym uśmieszkiem. Pomyślał, że może wykorzystać Pilafa. -Chodźcie za mną. -i zaprowadził ich do pracowni, gdzie stały prototypy nowych samochodów, samolotów i kapsułki hoi-poi. Anioł przywiązał ofiary swoim węzłem ki, po czym rozdarł Pilafa z ubrań.
-CZŁOWIEKU, CO TY DO CHOLERY ROBISZ!? -krzyknął Pilaf który przez cały czas próbował się nieskutecznie wyrywać.
-Spokojnie, nie wyrywaj się bo i tak to ci się nie uda. A teraz pozwól mi possać twojego…
-RATUNKU! -cały Gang Pilafa zaczął się drzeć ale nikt ich nie usłyszał gdyż Whis ich „wyciszył"
-Mały, ale jaki grubiutki! -podniecał się Anioł już ssąc i liżąc jego przyrodzenie. Kutas Pilafa stał. Pilaf krzyczał trochę z rozkoszy, trochę ze strachu i trochę ze zdenerwowania. Jego kutas, zaczął tryskać spermą, której było tak wiele, że Whisowi już kapało po brodzie chociaż starał się wypić ją całą.
-Ok. Teraz ty będziesz ssał mojego penisa.
-Nie! Kim ja jestem że mam ci ssać twoje brudne jaja i pierdolonego kutasa?!
-Ty jesteś ziemianinem, zaś ja jestem Aniołem i mogę zniszczyć przy pomocy lorda Beerusa cały ten wszechświat więc uważaj na słowa, bo pozbędę się ciebie i tej twojej planetki.
-Ale to jest…
-Cicho, bo zaraz wyrucham jeszcze tego psa i tą dziwną dziewczynkę!
-Nie! -krzyknęli chórem Mai i Shu.
-W takim razie nie wydzierajcie się, a ty Pilafie ssij mojego chuja!
W tym czasie Beerus przy stole zdążył już zjeść tyle jedzenia co jest zapotrzebowaniem Goku i Vegety na 2 dni.
-Gdzie ten Whis!? Jestem śpiący i chce już jechać na moją planetę! -powiedział rozkapryszony i ziewnął. Po tym przyszedł jego asystent.
-Whis, gdzie ty byłeś?! Miałeś iść tylko do toalety a nie było cię pół godziny! -zdenerwował się Beerus. -Wracajmy do domu.
-Bulmo, czy zostały jeszcze te ciasteczka z czekoladą i kokosem? A jeśli tak to czy mogłabyś nam je zapakować? -zapytał Anioł.
-Nie. Lord Beerus pod twoją nieobecność wszystkie zjadł. -powiedziała lekko zdenrwowana Bulma. -zostały tylko sałatka z wasabi i resztka ramenu bo resztę zjedli Goku i Vegeta.
-Nie ignoruj mnie!
-Och szkoda. A czy masz może te lody co kiedyś nam dałaś?
-Hmm… Tak mam. -wzdychnęła zirytowana pytaniami Whisa i tym że traktują ją jak darmową kuchnię. W jednej chwili zobaczyła Trunksa przechodzącego przez podwórko.
-Hej, Trunks! Czy możesz skoczyć po te lody co wczoraj kupiłam? Ty to zrobisz szybciej niż ja!
-Już! -powiedział Trunks i stał z lodami w rękach po upływie zaledwie minuty.
-Dziękuję kochanie. Ok Whis, trzymaj.
-Dzięki. My będziemy lecieć. Pa! -pożegnał się Anioł.
Ten sam dzień; godzina 22.34
-No mówię ci Vegeta, jestem jak jebana stołówka! -żaliła się Bulma w sypialni gdy już leżeli.
-No ale jak im nie dasz, to stracimy przychylność Beerusa i może znowu nas zaatakować. Chociaż założę się że jestem silniejszy od niego, a razem z Kakarotem byśmy go rozłożyli na łopatki. Aha, i moja zbroja jest zniszczona po treningu. Napraw mi ją jutro.
-Trunks się dziwnie zachowywał gdy był Whis w pobliżu. Przyniesienie lodów dla Whisa, dzisiaj zajęło mu to więcej niż zwykle. Dziwnie się patrzył na Whisa i odchodził gdy ten się zbliża. Nigdy się tak nie zachowywał. Martwię się. -Bulma przytuliła się do Vegety. Vegeta nic nie odpowiedział ale odwzajemnił jej uścisk.
-Faktycznie, jego ki szalała gdy się zbliżał, ale nie myśl o tym kobieto, idź już spać. -powiedział, a Bulma ziewnęła i dodała:
-Miejmy nadzieję że będzie dobrze...
Następnego dnia, Trunks obudził się z myślą:
-Tata mówił że moc Goku gdy walczył z Beerusem, jego cała moc wynosiła 60% Beerusa. Whis jest silnieszy od nich dwóch razem wziętych…
Jako że całodniowe treningi u Beerusa mieli jak na początek 3 razy w tygodniu (następny był jutro) Trunks chciał cały dzień trenować z Vegetą w komorze grawitacyjnej. Było już dwadzieścia po siódmej, więc czym prędzej udał się na trening, gdzie trenował już Vegeta.
W domu Son Goku…
-Goten! Do nauki! Cały ostatnio dzień przeznaczyłeś na jakiś głupi trening u Beerusa, wczoraj byłeś cały dzień u Trunksa, a lekcje tak stoją nieodrobione! -krzyknęła ze złością Chi-Chi.
-Mamo ale jest sobo…
-Nie dyskutuj! -ucięła kobieta. -Nie dość że pozwalam ci trenować z Trunksem prawie codziennie, to ty mi pyskujesz. A teraz proszę cię odrób…
-Goten! chodź ze mną do domu Bulmy, wczoraj przy objedzie wspomniała żebyśmy wpadli bo ma nam coś do pokazania związanego z treningiem. -powiedział wesoły Goku ubierając swoje gi.
-Nigdzie nie pójdziecie. Goten ma odrobić matematykę a ty musisz podlać rzodkiewkę bo jest straszna susza! -Chi-Chi założyła ręce na piersi.
-Ale…
-Żadnego ale!
Tymczasem w Capsule Corp.
-No trochę się wzmocniłeś… Walczysz lepiej i szybciej niż zwykle... -powiedział Vegeta do Trunka z charakterystycznym dla niego uśmieszkiem. Trunks tylko się lekko uśmiechnął. Po części, wynikało to z trenowania w Komorze Ducha I Czasu u Beerusa, ale chciał też trenować na całego ze znanego względu.
Godzina 14.00
-Dobra Trunks, teraz obiad i trenujemy dalej. -oznajmił Vegeta i obaj wyszli z sali treningowej.
-Siadajcie. -powiedziała Panchy stawiając na wielkim talerzu wieprzowinę. Kiedy wszyscy zjedli co zajęło im jakieś pół godziny, Bulma zatrzymała Vegetę:
-Chodź ze mną do mojej pracowni, przygotowałam pewną rzecz na temat Whisa. Odgadłam jego zarys mocy. -Vegeta nie był zainteresowany bełkotem Bulmy póki nie usłyszał „zarys mocy Whisa" co było dotychczas tajemnicą bo ten cały czas ukrywał ki.
-Co?! Pokaż mi to!
-Wiedziałam że cię to zainteresuje. -mrugnęła do Vegety -Goku niestety nie mógł przyjść bo miał coś w polu do zrobienia.
-Dobra, dobra szybko mi pokaż tę moc!
W pracowni Bulmy:
-Podsumowując… Ty w swojej najlepszej formie posiadasz 1/12 mocy podstawowej Whisa. Zakładam, że posiada formy takie jak wy macie Super Saianina. Więc możesz mieć około 1/1000 mocy.
-Niemożliwe. Jak potrafi stłumić taką ki?
-Ojcem Aniołów jest Daishinkan, a jest on jedną z najpotężniejszych osob ze wszystkich wszechświatów. Logiczne że jego dzieci będą silne.
-Siemka! -zabrzmiał znajomy głos. To Goku się do nich przeniósł. -Nie chciałem ci przeszkadzać, Bulma, wszystko wiem.
-Dobrze, przynajmniej wiesz od razu. -powiedziała -A ty Vegeta, daj mi tą zbroję, mam wolną chwilę, mogę ci ją naprawić.
-Leży przy wyjściu z komory. -odpowiedział ochłonięty z emocji już Vegeta.
-To skoro już wszystko wiem, będe leciał bo Chi-Chi się na mnie wkurzy że nie pracuję, hehe. To pa! -i zniknął za pomocą natychmiastowej teleportacji.
-Vegeta, ta zbroja nie nadaje się do naprawy. Mój ojciec na szczęście przygotował jeszcze sporo podobnych. Ale włóż ją jutro bo niedługo będzie kolacja, no chyba że chcesz trenować w nocy -Bulma mrugnęła do niego.
-B-bulma…
-Co?
-Dziękuję.
Następny dzień; Trening Gotena i Trunksa z Whisem.
-O cholera, zaraz mamy lecieć do Whisa. -powiedział cicho przestraszony Goten który przyszedł wraz z Goku do Capsule Corp. aby zaczekać wraz z Trunksem i Vegetą na Anioła.
-Czy myślisz że znowu będzie nas…
-Co tam chłopaki? O czym szepczecie? Cieszycie się na trening? -zapytał Goku
-My właśnie o tym... Nie możemy się doczekać treningu! -odpowiedział Trunks a Goten potakiwał z wymuszonymi uśmiechami na ustach.
-Dzień dobry! -zabrzmiał głos Whisa.
Trunks i Goten pomyśleli:
-O kurwa…
-Zaraz pojedziemy na naszą planetę jednak chętnie byśmy coś przekąsili. Jest Bulma w domu?
-BUUUULMAAA -rozległ się głos Vegety.
-Co?! Vegeto, mówiłam ci żebyś mnie nie budził jak pojedziesz z nimi na trening! -krzyknęła Bulma która po minucie przyszła do ogrodu w szlafroku.
-Bulmo, masz może jakieś smakołyki którymi byś mogła nas poczęstować? -Beerus zapytał.
W Bulmie złość gotowała się od środka i czuła, że zaraz eksploduje. DLACZEGO JA? -pytała się w myśli. Poprawiła włosy i z wymuszonym uśmiechem powiedziała:
-Tak mam. Obsługa zrobiła mi kanapki na śniadanie. Poproszę żeby także dla was przygotowali.
-Czy mogłabyś nam dać jakąś przystawkę podczas czekania na jedzenie? -zapytał z uśmiechem Whis.
Bulma miała ochotę wydłubać mu oczy i krzyknąć: „WYPIERDALAJ" ale tylko powiedziała:
-Zaraz przyniosę owoce morza… -i poszła znowu do budynku. Nie dość że musiała biegać po każdą głupotę jaką sobie zażyczyli, to jeszcze ich karmi za darmo.
Pięć minut później przyszła Bulma z dużą tacą z krewetkami, małżami, kawiorem w miseczkach, i innymi owocami morza.
-To kiedy idziemy na ten trening? -pytał co jakiś czas Goku
-Goku, poczekaj aż zjemy. -odpowiadał za każdym razem
Whis.
Po kilku chwilach przyszły również wykwintne kanapeczki przynoszone przez obsługę, deser, i tak dalej. Cały posiłek zajął gościom 20 minut.
-Dziękuję, było pyszne, ale teraz lecimy na trening. Może wpadniemy na kolację.
-Nie ma za co, miłego treningu! -krzyknęła już do unoszących się wojowników. Kiedy w końcu zniknęli Zniechęcona Bulma powiedziała do siebie:
-Pójdę może dziś wieczorem do Chi-Chi, tam mnie nie znajdą. A wieczorem się zadzwoni do Trunksa i się powie. Jestem taka mądra… -chwaliła samą siebie.
Na planecie Beerusa…
-Ok. Zacznijmy najpierw od sparingu. Spróbujcie mnie uderzyć! -powiedział Whis, więc Trunks i Goten zaczęli w niego wymachiwać pięściami, ale Whis z gracją uniknął wszystkich uderzeń.
-Jesteście za wolni. Postarajcie się. -Trunks i Goten próbowali jeszcze 10 minut i powiedzieli:
-Jest Pan za szybki!
-Ok, zróbmy mały przerywnik i pójdźmy do salonu Lorda Beerusa. -westchnął Anioł po czym zaczął się rozbierać.
-NIE! -krzyknęli chórem pół-saiyanie
-Gotenie, Trunksie, podejdźcie do mnie.
-NIE! -krzyknął Goten.
Whis spodziewał się takiej reakcji, więc wypuśćił z ręki ki, którym przyciągnął do siebie Gotena i Trunksa.
-Ty Goten, ssij mojego kutasa, a ty, Trunks, włóż mi w dupę swojego.
-Czy muszę?… -zapytał przerażony Trunks.
-Tak musisz. Inaczej po was. -powiedział Anioł z powagą, a drżący Trunks zaczął rozbierać spodnie.
-No i świetnie teraz stopniowo wsadzaj mi go w odbyt.
Trunks powoli wsadził Whisowi w dupę jego lekko drżącego penisa. Anioł który wciąż miał w buzi kutasa Gotena lekko jęknął, wypuszczając przy tym spermę Gotena z ust. Krzyczał tylko: „Szybciej! Mocniej!". Trunks i Goten nie mieli co zrobić; nie podobało się im to że Whis ich gwałci, ale wiedzieli co się stanie jeśli komuś powiedzą.
Tymczasem Goku i Vegeta trochę zmęczeni po walce sparingowej z Beerusem, Beerus zaproponował:
-Teraz udamy się do salonu, jestem zmęczony, prześpię się , a wy posiedzicie.
-Chciałbym walczyć, ale niech już będzie. -powiedział kwaśno Vegeta ze swoją zwykłą, poważną miną.
Gdy Bóg zniszczenia i saiyanie weszli do salonu, zastali tam Whisa ssającego kutasa Gotena i Trunksa który pieprzył go w dupę.
Beerus nie mógł uwierzyć własnym oczom. Natychmiast zakazał się odzywać Goku i Vegecie, bo wiedział, że jego opiekun może cofnąć czas o max. 3 minuty.
Whis ich nie widział ani nie czuł ich ki. Był zbyt pochłonięty przyjemnością żeby wyrwać się z tego transu.
Po trzech minutach tego pełnego w napięciu zdarzeniu, natychmiast zabrzmiał głos Vegety który zmienił się w najsilniejszą formę Super Saiyanin Blue.
-TY JEBANY PEDOFILU! -krzyknął z obłędem w głosie Vegeta.
Whis z przerażoną miną natychmiast zaczął się ubierać.
-Tata! -krzyknęli obaj pół-saiyanie.
-Nie daruję ci tego… O nie.. -Powiedział Vegeta ze złością.
Goku nie bardzo wiedział co się dzieje, ale wiedział że Whis tutaj jest problemem i że krzywdzi Gotena i Trunksa, więc ze złością, uruchomił od razu tą samą formę co jego przyjaciel i razem z Vegetą atakowali Whisa wszystkim co mieli lecz Whis unikał każdego ich ruchu. Przed tym jednak wyszli do ogrodu.
-Whis, jak mogłeś zrobić coś tak obrzydliwego! -odezwał się Beerus.
W jednej chwili Beerus stanął w bezruchu. Jego źrenice się gwałtownie powiększyły, prawie dochodziły do krańców jego oczu. Okazało się, że jego asystent wszedł w jego ciało i kontrolował go. Kontrolowany przez Anioła, Bóg Zniszczenia zaczął ich atakować.
W jego rękach wytworzyła się wielka fioletowo-czarna kula nazywana „zniszczeniem".
-Hakai! -krzyknął.
Jednak Goku i Vegeta nauczeni już obsługiwania się zniszczeniem na Turnieju Mocy, Goku z niewielkim trudem to złapał i odepchnął w stronę Kontrolowanego.
Jednak bez skutku. Przeciwnik to ominął i zaczął w nich strzelać podmuchami ki. Ale to mu nic nie dało.
Rozpoczęła się walka wręcz. Beerus zostawiał na twarzach Saiyan czerwone ślady po uderzeniach i ich kopał, jednak Goku i Vegeta nie byli w stanie go trafić ponieważ byli za wolni.
Byli obolali i nie mogli już latać.
Goku myślał; jeszcze nie kontrolował Ultra Instynktu, ale wiedział że jak tak dalej pójdzie, to Beerus a raczej Whis zabije ich i ich synów.
Whis w ciele Beerusa był po prostu za szybki.
W tej chwili do walki dołączyli Goten i Trunks, którzy pod postacią Gotenksa zajęli Beerusa.
-Vegeta, wiem że ci się nie spodoba ten pomysł, ale jak tak dalej pójdzie on nas zabije. Musimy zrobić fuzję.
-Nie! Pokonam jeszcze go! -odpowiedział Vegeta ze złością na twarzy.
-Vegeta, dobrze wiemy że nie mamy szans.
-Niech będzie, ale to ostatni raz jak się z tobą zcalam! Nigdy więcej, przysięgam.
I wykonali taniec fuzji:
-Fu-u-u-sion. Ha!
Stworzyli Gogetę. Gotenks który już ledwo żył oddalił się aby się zregenerować.
Ki Gogety wzrosło. Patrzył się złowrogo na Beerusa. Musieli zabić Beerusa żeby Anioł opuścił jego ciało.
-To była rozgrzewka. Teraz walka na poważnie. Zaczął go obkładać ciosami którymi zranił Beerusa. Ale przeciwnik nie przestał atakować. Po kilku udanych ciosach przeciw Gogecie, zaczął tworzyć kulę z ki:
-Ka…
Przeciwnik chciał mu przeszkodzić ale Gotenks mu uprzykrzał nieudane próby.
-Me…
-Ha…
-Koniec zabawy! -W końcu przemówił Beerus głosem pół-swoim i pół Whisa.
-Me...
Uderzył go w brzuch tak, że wypluł krew. Ale nie Gogetę. Gotenksa który się dał uderzyć żeby Gogeta mógł dokończyć Kamehamehę.
HA! - Gogeta wycelował w jego swoją techniką. Trafili bezbłednie. Do tej Kamehamehy zużyli całą moc jaką posiadali.
Teraz jak i Beerus jak i Gogeta leżeli na ziemi.
Beerus podniósł głowę.
-Haa...kai -powiedział i w jego rękach pojawiło się zniszczenie.
W tym momencie Gogeta się rozdzielił na
Goku i Vegetę. Ten drugi wstał, trzymając się za rękę i powiedział:
-Szybko, Kakarot. On ma zniszczenie w rękach!
Ale Goku nic nie powiedział, wokół jego stała się dziwna światłość i jego włosy zmieniły kolor na białawy.
-HAKAI! -Beerus krzyknął.
Jednak Goku przyjął do jednej ręki całe zniszczenie. Powiedział tylko:
-Pożegnaj się ze swoim nowym ciałkiem Aniołeczku. -po czym wycelował w Beerusa. Po tym, Anioł w ciele Beerusa przeraźliwie krzyknął, i zniknął. Bez śladu.
Pokiereszowany i półprzytomny Goku opadł na ziemię. Leżał tak chwilę podczas gdy już również rozdzieleni Goten i Trunks i Vegeta stali próbując sobie uświadomić co się stało. Zabili Boga zniszczenia i jego Anioła.
-Co jest… Czy pokonaliśmy go?… -zapytał Goku
-Tak, Kakarocie… Niechętnie to mówię, ale to ty go pokonałeś i dzięki tobie żyjemy.
-Ale obu? -pytał dalej.
-Zniknęli poprzez zniszczenie, więc chyba tak. Ale jak się stąd wydostaniemy? Zawsze Whis nas odwoził.
-Spokojnie! Mam przycisk od Zen-oh. Opowiemy jemu i jego odpowiednikowi z przyszłości jak to było, i przydzielą nam nowego Anioła, gorzej z Beerusem, bo go wymazaliśmy więc nie możemy go przywrócić Smoczymi Kulami. Musielibyśmy mieć Super Smocze Kule które z tego co wiem, zebrał Zen-oh.
-Ale oni nas mogą wymazać! Przecież Whis był synem Daishinkana.
-Prędzej czy później, i tak nas znajdą. -Goku wyjął z kieszeni gi mały, czerwony przycisk i powiedział do Gotena, Trunksa i Vegety.
-Trzymajcie się mnie. -Goku nacisnął przycisk.
Znaleźli się przed Pałacem Bogów Wszystkiego. Od razu przywitał ich Daishinkan:
-Witaj Goku! Widzę, że nie jesteś sam! Chcesz zorganizować nowy Turniej Mocy? -zapytał z uśmiechem.
-Dzień dobry. Nie wiem jak to powiedzieć, ale my…
-Wszystko wiem. Nie mamy do was żadnego żalu. Przydzielimy innego Anioła i myślę że możemy wam dać Super Smocze Kule ale to zasługa Czcigodnych Zen-oh'ów
-Serio? Dziękuję! Czy mógłbym udać się do pałacu i podziękować im za to? -spytał Goku który poczuł ulgę.
-Zapraszamy.
W pałacu Zen-oh'ow
-Cześć Zenny i Zenny z przyszłościi
-Goku! -krzyknęły Zen-oh
-Chciałem wam podziękować za Super Smocze Kule do wskrzeszenia Beerusa. Myślę że już wiecie co się stało.
-Tak, wiemy i myślimy że dobrze zrobiliście, bo po prostu nie lubiliśmy Whisa bo był niefajny.
-Cieszę się że macie podobne zdanie. Ja już lecę, muszę wskrzesić tego zrzędę, dziękuję jeszcze raz. Pa!
-Pa! -powiedziały razem Zen-oh.
Przed Pałacem:
-No wreszcie, i co? Przydzielą nowego? -spytał Vegeta.
-Tak! A nawet dali nam Super Smocze Kule!
-Możemy go nawet tu przywołać, jest dużo miejsca. -powiedział Daishinkan.
-Dziękujemy. -odparł krótko Goku.
Nagle na całym, mogłoby się wydawać nieskończonym terenie pojawiły się rzekome, ogromne jak planety, Smocze Kule.
Daishinkan zaczął przyzywać Smoka w Boskim Języku.
Po chwili pojawił się Super Shenron i zaczął mówić coś po Bosku. Anioł mu w tym samym języku powiedział życzenie a Smok je momentalnie spełnił.
Obok Goku pojawił się Beerus. Rozejrzał się i powiedział:
-Co się stało!? Czemu ja tu jestem? Co z Whisem?
Po opowiedzeniu wszystkiego Beerusowi, Bóg Zniszczenia powiedział:
-Dobrze, czyli za dwa dni mam się spodziewać tego Anioła z nieistniejącego już 13 wszechświata.
-Tak. A teraz odwiozę Goku i resztę na Ziemię a ciebie na twoją Planetę. -zakończył Daishinkan.
Hers! Finally the end of this fanfic (yes, I know, I was boring) I hope you enjoyed it (probably not) Thanks for reading! (I'll never bet a friend again) (Yes, my friend is stupid)
