Rozdział 2
Shouta westchnął z ulgą, gdy problematyczne dziecko ponownie zasnęło. Midoriya-san ostrożnie ułożyła syna tak, aby mogła usiąść na jego łóżku i nadal trzymać delikatnie rękę na jego ramieniu.
— Oczywiście obudził się, kiedy poszłam po kawę — powiedziała czule kobieta, głaszcząc miękkie loki. — Dużo powiedział? — Jej głos był cichy z szacunku dla jej śpiącego syna, ale Shouta wciąż słyszał przeplatające się w nim nuty stresu.
— Nie dużo, ale wystarczająco, żeby wyjaśnić, dlaczego tu przybył. — Shouta opadł z powrotem na niewygodne krzesło. — Najwyraźniej Shuzenji… Recovery Girl powiedziała mu, że nie będzie już leczyć żadnych obrażeń spowodowanych przez jego dar. A potem powiedział, że był przyzwyczajony do tego rodzaju postawy ze względu na swój wcześniejszy status "nie obdarzonego".
Wyglądało na to, że Midoriya-san postarzała się o dziesięć lat w jednej chwili.
— Tak — powiedziała cicho. — Wzięłam zaawansowane kursy pierwszej pomocy… Tych normalnie zarezerwowanych dla bohaterów ratunkowych, tylko po to, abyśmy mogli uniknąć szpitali z wyjątkiem nagłych przypadków.
To było coś, czego żaden rodzic nigdy nie powinien robić. Shouta uczęszczał na zajęcia, o których wspomniała. Był prześladowany przez obrazy połamanych ciał i otwartych ran, których używali jako przykładów. Zwymiotował po ostatnim wykładzie, nie mogąc przestać wiedzieć twarzy Hizashi'ego zamiast twarzy rannego.
— Midoriya-san — powiedział Shouta. — Czy kiedykolwiek musiałaś korzystać z tych umiejętności?
To była chora ciekawość, którą czuł, wijąca się wokół jego gardła.
Zielonowłosa kobieta zawahała się, przygryzając wargę.
— Tylko raz — przyznała, spoglądając na kolana. — Izuku był… zepchnęli go ze schodów za szkołą. Nie złamał żadnych kości, ale była to zima i dostać wstrząsu mózgu. Tej nocy pracowałam i nawet nie zauważyłam jego nieobecności aż do rana.
Mimo że musiało to być lata temu, serce Shouty zamarło ze strachu. Widział zbyt wiele ofiar, zbyt wiele dzieci zmarłych z przyczyn, którym można było zapobiec, takich jak narażenie na żywioły. Był wdzięczny, dozgonnie wdzięczny, że Midoriya nie był jednym z ciał, na które natknął się po zbyt zimnej nocy.
Midoriya-san prawie straciła syna w taki sposób… Najwyraźniej miała kręgosłup ze stali, amortyzowany jedynie miłością do syna. Gdyby to Hizashi byłby w tej samej sytuacji, Shouta nie był pewien, czy mógłby powstrzymać się przed ściganiem napastników przy całym swoim znacznym treningu.
— Ich nazwiska? — zapytał Shouta, a delikatny wyraz twarzy Midoriyi-san wykrzywił się w grymasie, który do niej nie pasował.
— Izuku mi nie powiedział. — Midoriya-san potrząsnęła głową. Jej dłoń, która nie spoczywała na ramieniu syna, zacisnęła się w pięść. Ta delikatna kobieta miała twarde krawędzie. — Do egzaminów wstępnych zostało w tamtym czasie zaledwie kilka miesięcy, a on nie chciał zmniejszyć ich szans na dostanie się do dobrej szkoły. Najwyraźniej chcieli być bohaterami.
Głos kobiety był gorzki. Shouta zdał sobie sprawę, że stało się to niedawno. Prawdopodobnie mniej niż sześć miesięcy temu.
Shouta nie trudził się próbami ukrycia niedowierzania w swoim głosie.
— Zepchnęli dziecko ze schodów i chcieli być bohaterami, a Midoriya-kun nie widział w tym problemu.
— Próbowałam mu to wyjaśnić, ale sądzi, że to nie ma znaczenia, bo to on został skrzywdzony.
— Widziałem mrówki z większym poczuciem własnej wartości — zgodził się sucho Shouta.
Midoriya-san roześmiała się wymuszonym śmiechem.
— Wiem — powiedziała. — Wiem to.
Shouta przyszedł do głowy przerażająca, mrożąca krew w żyłach myśl.
— Sądzisz… — powiedział ostrożnie — że Bakugou-kun był w to zamieszany?
Midoriya-san była blada i milcząca przez dłuższą chwilę. Dochodziły do nich tylko zwyczajne szpitalne odgłosy dobiegające poza pokojem.
— Tak — powiedziała w końcu. — Ale nie mam dowodu. Nie sądzę, żeby to on popchnął Izu, ale nie wątpię, że przynajmniej był tego świadkiem i postanowić nic nie robić.
Shouta wiedział, że ta wiedza będzie go później prześladować.
— Zapewniam cię, że zajmę się tą… sytuacją z Bakugou-kun — powiedział Shouta do Midoriya-san. — Nie toleruję dręczycieli w mojej klasie i szczerze mówiąc, jego zachowanie wobec innych kolegów z klasy, jak również do Midoriya-kun, było mniej niż zadowalające. Niestety — westchnął Shouta — nie mogę go po prostu całkowicie wyrzucić z szkoły, ponieważ wygrał Festiwal Sportu.
I czy to wszystko nie było gównianych przedstawieniem - kiedy Shouta dowiedział się, kto zezwolił na skucie nastolatka na podium, zamierzał sprawić, żeby zaczęli jeść przez rurkę, jeśli będą mieli szczęście. Podejrzewał, że ktoś z Bohaterskiej Komisji Bezpieczeństwa Publicznego znów wtrącił się tam, gdzie nie miał prawa, ale jak dotąd Nezu nie miał osoby, którą mógł wskazać Shoucie.
— Polityka — powiedziała Midoriya-san. — To zawsze jest polityka.
Nie wydawała się jednak zaskoczona ani nawet zrezygnowana. W jej oczach był jedynie, co prawda, przerażający błysk. Shouta zamierzał schować wspomnienie tego spojrzenia w kufer i mocno je zamknąć, chowając je głęboko w swoim umyśle, tak żeby nie nawiedzało go w jego snach.
Shouta postanowił zapomnieć o strachu, który obecnie wszczepiła w nim matka jego ucznia i rzucił jej przepraszające spojrzenie.
— Nie mogę jednak na tym etapie wchodzić w szczegóły, ponieważ nie miałem jeszcze czasu na spotkanie z rodziną Bakugou.
Midoriya-san nie wyglądała na zdenerwowaną tym faktem.
— To zdecydowanie było pełne wydarzeń kilka dni — powiedziała cierpko. Potem w jej głosie pojawiła się nutka humoru. — Powodzenia z Mitsuki-chan.
Shouta miał trudność pogodzenia tego, że ktoś kto wychował dziecko takie jak Bakugou, ma takie urocze przezwisko. Wzdrygnął się i zdecydowanie zignorował sposób, w jaki ramiona Midoriyi-san trzęsły się w delikatnym rozbawieniu.
— Bardzo chciałabym mieć prywatny pokój i spotkać się osobiście z każdym z jego poprzednich nauczycieli — powiedział Shouta, lekko zmieniając temat.
Tylko w połowie żartował. Poprzedni nauczyciele Midoriyi zaszczepili w dziecku strach przed szkołą - Midoriya dobrze to ukrywał, ale Shouta nie na darmo był podziemnym bohaterem. Bardzo wątpił, czy Midoriya kiedykolwiek powiedziałby mu cokolwiek, gdyby był tylko nauczycielem, a nie bohaterem. A jako nauczyciela przerażało to Shoutę do szpiku kości.
— Nie tak bardzo, jak ja bym to chciała.
Tak, Shouta naprawdę mógł w to uwierzyć. Midoriya-san była miła, krągła i całkowicie matczyna, ale w jej postawie było coś, co sprawiało, że Shouta był bardzo wdzięczny, że nie był po jej złej stronie.
— To zrozumiałe.
W pokoju znów zapadła cisza. Godziny odwiedzin w szpitalu kończyły się o 18:00, ale pielęgniarz z wczoraj - a raczej z wczesnego ranka - wpadł, zanim skończył zmianę i dał im znać, że pomimo poważnej operacji, Midoriya mógł zostać wypisany tego wieczoru. Najwyraźniej posiadali w swoim personelu chirurga z darem układanki, która odegrała kluczową rolę w sukcesie operacji. Z jej pomocą i dość typowym darem przyspieszonego leczenia, Midoriya miał szansę na powrót do zdrowia w ciągu zaledwie tygodnia, bez gipsu, tylko w temblaku przez pierwsze trzy dni. W tym momencie po prostu czekali, aż sanitariusz przyjdzie z dokumentami, aby wypisać dzieciaka.
Ściśle mówiąc, Shouta tak naprawdę nie musiał tu być. Nie był tu potrzeby, odkąd przybyła Midoriya-san, ale za każdym razem, gdy myślał o odejściu, wspomnienie sposobu w jaki Midoriya powiedział Shoucie, że czuł się bezpiecznie z nim, powstrzymywało go. Jasne, Shouta nie przegapił ani jednego dnia pracy, kiedy był owinięty jak mumia, ale z dzieciakiem, który go potrzebował? To było coś innego. Dlatego wcześniej zaproponował, że odprowadzi Midoriyę-san i jej syna do domu, co spowodowało jeszcze większą ilość łez.
W myślach Shouta zapisał sobie, żeby zainwestować w paczkę chusteczek, które będzie trzymał przy sobie.
W końcu, gdy wskazówki zegara zbliżały się coraz bardziej ku godzinie 18:00, sanitariusz wpadł do pokoju i przekazał papiery do wypisu Midoriyi-san, która wypełniła je z wyćwiczoną łatwością. Swoboda wynikała z tego, że robiła to już wiele razy wcześniej, i ta mała obserwacja pozostawiała gorzki posmak w ustach Shouty. Następnie pielęgniarka energicznie usunęła kroplówkę Midoriyi, zabrała wszystko co potrzeba, robiąc to szorstko na granicy niegrzeczności. Shouta ostrożnie nie zastanawiał się nad przyczyną tego.
Kiedy pielęgniarka zniknęła, Midoriya-san delikatnie potrząsnęła ramieniem syna. Shouta do śmierci będzie zaprzeczał, że umknęło mu delikatne stwierdzenie: "słodki", na widok, w jaki nastolatek zamrugał oszołomiony patrząc na matkę, przypominając kociaka otwierającego oczy po raz pierwszy. Niestety, Hizashi wszedł do środka dokładnie w tym samym momencie i posłał mu szeroki, pełen złośliwości uśmieszek. Shouta wściekle i zapobiegawczo powiedział w języku migowym temu blond imbecylowi: "zamknij się, Hizashi", zatapiając podbródek w swojej broni do przechwytywania, by ukryć rosnący rumieniec na policzkach.
Dziękował każdemu bóstwu, jakie przychodziło mu do głowy, że obaj członkowie rodziny Midoriyi byli zbyt rozproszeni, by zobaczyć interakcje między Shoutą i jego mężem. Shouta miał już dość dokuczenia Midoriyi-san na całe życie; jej sposobem radzenia sobie ze stresem było najwyraźniej uprzejme dręczenie i szydzenie razem z Hizashi'm w sposób, który wydawałby się niewinny każdemu, kto nie widział jej małego uśmieszku na twarzy.
— Samochód jest na dole — powiedział wesoło Hizashi, starannie ignorując spojrzenie Shouty. — Jesteśmy gotowi do wyjścia?
— Już prawie — odpowiedziała z roztargnieniem Midoriya-san, niepokojąc się swoim synem, który chwiejnie wstawał z łóżka. Wyglądał na nieco rozkojarzonego, ale było to wywołane otumanieniem, wywołanym przez środki przeciwbólowe. Nie był pustą skorupą jak poprzedniej nocy, dlatego Shouta nie był zbytnio zmartwiony.
— W porządku — zapewnił ją Hizashi. — Nie ma pośpiechu.
Trwało to jeszcze kilka minut, podczas których Shouta przesunął się do męża i zahaczył mały palec o jego, ale Midoriya-san była w końcu zadowolona, że Midoriya mógł wydostać się ze szpitala o własnych siłach. Shouta był całkiem pewien, że gdyby to był pacjent z darem, szpital zapewniłby pielęgniarkę i wózek inwalidzki, ale to było coś, na co będzie się wściekać później z Hizashi'm, kiedy będą zwinięci wygodnie na swojej kanapie.
Na razie po prostu obserwował swojego ucznia, gdy opuszczali szpital. W połowie drogi do windy Midoriya potknął się, a Shouta zareagował instynktownie, delikatnie chwytając łokieć jego nieuszkodzonej ręki. Otrzymał wymamrotane podziękowania za ten podstawowy akt ludzkiej przyzwoitości, nie rozbił on jego kamiennego serca, przestań się uśmiechać Hizashi! od nastolatka. Na szczęście we trójkę udało im się bez żadnych incydentów wydostać Midoriyę z budynku i wpakować go na tylne siedzenie samochodu.
Stamtąd skierowali się prosto do mieszkania Midoriyi. Nastolatek znowu stracił przytomność, ale Shouta nie został przez to uratowany od męki, ponieważ teraz gdy Midoriya-san przezwyciężyła nerwowość wywołaną przez Hizashi'ego - Shouta był zaintrygowany i godzinami będzie analizował możliwości w swoim umyśle, aby dowiedzieć się dlaczego, ponieważ Midoriya-san nie była nieśmiała, a Hizashi z pewnością nie - ta dwójka bardzo dobrze się dogadywała. Ku ubolewaniu Shouty, który czuł jak z każdą chwilą wyczerpują się jego baterie towarzyskie. Kiedy wjechali ulicę przy której stał dom Midoriya, kobieta była dobrze uzbrojona w liczne żenujące historie z czasów Shouty w szkole średniej i jego niezdarnych zalotów do Hizashi'ego, a Shouta był bardziej niż chętny rzucić się do wulkanu tak jak w tym jednym filmie przed erą darów.
Kiedy Hizashi w końcu wjechał na miejsce parkingowe, Shouta uciekł z samochodu tak szybko, jak to tylko było możliwe. Z determinacją ignorował Hizashi'ego i Midoriyę-san, wymieniających uśmieszki za jego plecami. Z odrobiną szturchania, problematyczne dziecko wytoczył się z samochodu i zamrugał półprzytomnie patrząc na swój budynek. Jego oczy zaświeciły.
— Dom! — Midoriya zachwycił się, a Shouta przewrócił oczami. Nie, to nie było urocze, zamknij się, Hizashi!
Wtedy całą trójka dorosłych uświadomiła sobie to samo: w mieszkaniu nie było windy. Shouta dokładnie wiedział, jak to się skończy, kiedy Midoriya-san natychmiast rzuciła mu błagalne spojrzenie i skłoniła się głęboko.
W ten sposób Shouta skończył z niepokojąco ciężkim i odurzonym nastolatkiem na plecach, gdy wspinał się po trzech kondygnacjach schodów.
Czy wspomniał, że Midoriya był ciężki?
Hizashi, absolutny bękart, jakim był, oferował mu takie samo współczucie, jakie Shouta dałby mu, gdyby to on cierpiał. To znaczy - żadne. Zamarł tuż przed ostatnią kondygnacją, gdy zimny nos wbił się w jego szyję, w jakiś sposób przedzierając się przez jego broń przechwytującą, tylko po to, by uczynić tę sytuację jeszcze bardziej upokarzającą. Kątem oka widział, jak Hizashi bezwstydnie robił zdjęcia i cicho wściekał się. Dokona w późniejszym terminie zemsty na swoim mężu.
Shouta jęknął, gdy rozpoznał sposób oddychania Midoriyi jako kogoś, kto głęboko spał. Minęły trzy minuty, co do cholery? Zdecydował się po prostu zignorować ten nowy rozwój wydarzeń, Shouta zgodził się na przyszłe dokuczanie od swojego męża (i prawdopodobnie także od Nemuri i Tenseia, ponieważ wiedział, że Hizashi nie zatrzyma tych zdjęć dla siebie) i pokonał ostatnie stopnie schodów. Midoriya-san nerwowo krążyła wokół, wyglądając na wyjątkowo przepraszającą, kiedy wpuściła ich do mieszkania.
— Tak mi przykro, Aizawa-san — powiedział. — Zawsze był spragniony dotyku. — Machnęła ręką, gdy próbował zdjąć buty, wskazując, że odrobina brudu to najmniejsze z jej zmartwień, gdy wspomniany gość dosłownie niósł jej dziecko na barana. — Byłam prawie przekonana, że będzie miał mutację królika — kontynuowała Midoriya-san, podczas gdy Shouta (ostrożnie) położył problematyczne dziecko do jego łóżka. Owinął go kocami z roztargnieniem przeczesując dłonią jego loki. — To ze względu na sposób, w jaki zawsze skakał i zakopywał się w kocach.
Shouta prychnął.
— Mogę w to uwierzyć — zgodził się.
Wrócili do salonu, gdzie cierpliwie czekał Hizashi. Miał ten zamyślony wyraz twarzy, który oznaczał, że wciąż pracował nad teorią w swoim umyśle. Natychmiast uśmiechnął się promiennie, gdy zobaczył Shoutę i Midoriyę-san.
— Pójdziemy już, żeby ci już nie przeszkadzać, Midoriya-san — powiedział Hizashi.
Shouta był gotów uciec od razu, ale nie był wystarczająco szybko, by wygonić siebie i Hizashi'ego z mieszkania, zanim Midoriya-san pokłoniła się im głęboko.
— Jeszcze raz dziękuję za pomoc mojemu synowi — powiedziała. Małe kosmyki zielonych włosów wymknęły się z niskiego koka i zwisały jej przed twarzą. — Przez tak długi czas byliśmy tylko ja i Izuku. Z głębi serca dziękuję.
Ach, emocje. Zmora istnienia Shouty. Posłał błagalne spojrzenie Hizashi'emu, który wyglądał na cicho rozbawionego.
— Nie ma za co, Midoriya-san. Jak powiedzieliśmy ostatnim razem, to nasza praca i chętnie pomożemy. I to nie tak, że Midoriya-kun jest trudnym dzieckiem.
Hizashi uśmiechnął się ciepło do Midoriya-san, która w końcu się znów wyprostowała, ku wielkiej uldze Shouty. Gdyby chciał pochwał i uznania dla swoich czynów, byłby bohaterem w świetle reflektorów.
Po kilku uprzejmościach Shouta wreszcie był wolny od nadmiernie emocjonalnego rodzica. Westchnął z ulgą dopiero wtedy, gdy był z powrotem w bezpiecznym samochodzie i mógł posłał Hizashi'emu głęboko wdzięczne spojrzenie. W zamian otrzymał delikatne spojrzenie i niewinny pocałunek.
— Nie ma za co — mruknął cicho Hizashi w odpowiedzi na niewypowiedziane podziękowania Shouty. Jego słowa były miękkie przy ustach Shouty i smakowały jak pomadka o smaku coli, na której Hizashi miał obecnie obsesję. — Jesteś taki okropny przy rodzicach. — To było wypowiedziane w drażliwy sposób, ale to nie było tak, że Hizashi się mylił.
— Chcę jechać do domu — powiedział cicho Shouta, a Hizashi znów delikatnie go pocałował.
— Oczywiście kochanie. Jedźmy do domu.
