Rozdział gotowy, tym razem bez jakiś większym zmian. Kolejny rozdział także jest już prawie przygotowany. Przypominam także, że komentarze są już możliwe. Poza tym zabrałam się także za zmiany w tekście Malfoy, nie Potter, rozdział pierwszy już jest w nowej odsłonie.
Nie przedłużam i po prostu zapraszam do czytania.
][ ][ ][
NIE BAW SIĘ OGNIEM, BO CIĘ SPALĘ
][ ][ ][
Rozdział 11
Smak twoich ust
Tylko z tobą czuję się bezpieczny
Tylko z tobą chcę być
xxx
][ ][ ][
Punkt widzenia Harry'ego
Kilka kolejnych godzin, przeciekło mu pomiędzy palcami. Wbrew jego wcześniejszemu nastawieniu, książka tak go wciągnęła, że całkowicie stracił poczucie czasu. Zorientował się, że minęło kilka godzin dopiero wtedy, gdy jego własny pęcherz, boleśnie przypomniał mu o swoim istnieniu.
Zaznaczył stronę i odłożył książkę na stolik, zamierzając jeszcze dziś przeczytać kolejny rozdział. Uniósł wzrok i spojrzał na Severusa, by dać mu znać, że musi iść do łazienki. Widząc jak bardzo ten pochłonięty jest pracą, zrezygnował. Nie zamierzał mu przeszkadzał. Dobrze wiedział, że czasem wystarczy sekunda nieuwagi, aby eliksir nadawał się już tylko do wyrzucenia.
To tylko wizyta w łazience. Przecież mogę iść sam. - spojrzał w stronę pogrążonych w mroku schodów i przełknął ślinę, ale nie zrezygnował. Ponownie zerknął na Severusa, który obecnie był do niego odwrócony tyłem i liczył szeptem kolejne obroty łyżki. Nawet nie zauważy, że nie było mnie przez chwilę. - z tą myślą podniósł się i starając się nie robić zbędnego hałasu, powoli ruszył w stronę schodów.
Przytrzymując się ściany, ruszył w górę ostrożnie stawiając jedną stopę przed drugą. Nogi lekko mu drżały od leżenia przez kilka dni w łóżku. Szedł powoli, żałując że nie może rzucić Lumos. Światło padające z piwnicy, nie było zbyt pomocne. Już po kilku krokach zostało za nim, pogrążając stopnie w całkowitej ciemnoś wsparł się o ścianę, ale szedł dalej. Jeszcze kilka kroków. - spojrzał w górę, i postawił kolejny krok, dostrzegając słaby blask padający spod drzwi.
Cztery, trzy, dwa, jeden...
Odetchnął, gdy zalały go ciepłe promienie słońca. Reszta drogi do łazienki, nie zajęła mu wiele czasu. Gdy kilka minut później ochlapał twarz chłodną wodą i spojrzał na własne odbicie, uśmiechnął się do siebie. Mówiłem że przesadzają z tym trzymaniem mnie w łóżku. Sięgnął po puszysty ręcznik i wytarł twarz.
- Może gdy wrócę do laboratorium, powinienem ci o tym powiedzieć, Severusie? - szepnął, zaraz jednak pokręcił głową, uznając, że to nie najlepszy pomysł. - Jeśli to zrobię, udusisz mnie tą swoja troską.
Wbrew pozorom, droga na dół okazała się znacznie prostsza. Wiedział, że wpływ na to miało nie zamknięcie drzwi oddzielających piętro od laboratorium. Severus pomyśli, że się nie domknęły... - z tą myślą, stawiał krok za krokiem. Blask słońca padający z góry sprawiał, że ciemność nie otulała ich tak bardzo, dzięki czemu widział dokąd idzie. Jeszcze cztery stopnie i będę na miejscu...Wiedziałem, że Severus nawet nie zauważy... - urwał myśl gdy niespodziewany uścisk w piersiach, odebrał mu oddech. Zgiął się w pół i zacisnął palce na koszuli, bezskutecznie próbując wprowadzić powietrze do płuc.
Severusie... - chciał zawołać, ale nie zdołał wydobyć z siebie głosu. Postąpił krok do przodu wiedząc, że musi dostać się do niego jak najszybciej. Niestety w tej samej chwili poczuł, że grunt usuwa mu się spod nóg. Poleciał do przodu. Odruchowo zacisnął powieki, czekając na bolesny upadek.
Zamiast bólu, poczuł dłoń, mocno zaciskającą się na jego własnej. Zaraz po tym, otoczyły go silne ramiona.
][ ][ ][
Punkt widzenie Severusa, chwilę wcześniej :)
- Pięć, sześć, siedem, osiem... - zamieszał po raz ostatni i odłożył chochlę na stół. Wywar musiał się teraz studzić przez godzinę, zanim będzie można dodać do niego korzeń prawoślazu.
- Jestem głodny, a ty, Shaan? - zapytał, odwracając się w jego stronę i zamarł, orientując się, że Shaana tam nie ma. - Shaan? - odezwał się ponownie, choć wiedział, że ten mu nie odpowie.
- Cholera Shaan! - zawołał, nie wiedząc czy bardziej jest zły na niego, za to że się wymknął, czy też na siebie, za to, że nic nie zauważył. Jak cię znajdę to obedrę cię ze skóry... a potem wyściskam. Po raz ostatni upewnił się, że ogień jest wygaszony i eliksir nie wywoła pod jego nieobecność pożaru i pospiesznie ruszył w kierunku klatki schodowej.
Spojrzał w górę i w tej samej chwili czas zatrzymał się dla niego w miejscu. Jak na zwolnionym filmie widział jak Shaan traci równowagę i leci w przód. Niemal instynktownie postąpił krok i wyciągnął rękę. Schwycił go za dłoń i przyciągnął do siebie. Wypuścił wstrzymywane dotąd powietrze, gdy Shaan bezpiecznie znalazł się w jego objęciach.
Dlaczego to zrobiłeś?! – chciał krzyknąć, ale świst który wydobył się z jego gardła, odegnał wszystkie myśli. Spojrzał w dół i zaklął, orientując się, co się dzieje. Przesunął się tak, aby Shaan oparł się o niego plecami i wyciągnął eliksir z kieszeni.
- Pij. – szepnął, przykładając flakonik do jego warg. Ulżyło mu gdy Shaan przełknął i zaraz po tym wziął głęboki oddech. Zagrożenie minęło.
- W porządku? – zapytał po chwili ciszy.
- Tak. Przepraszam że poszedłem, nic ci nie mówiąc. Musiałem iść do łazienki i myślałem, że mogę to zrobić sam.
- Mogłeś się zabić. – szepnął, ponownie mocniej go przytulając.
- Przepraszam. Następnym razem powiem ci.
- Przyrzeknij mi to.
- Przyrzekam Sev. Przyrzekam.
][ ][ ][
Punkt widzenia Harry'ego
Wsparty o jego pierś, odetchnął, czując się bezpiecznie. Przez chwilę gdy na schodach zabrakło mu tchu, a potem zsunął się ze stopnia, naprawdę się przeraził. Gdyby nie Severus, rzeczywiście mógłbym się zabić. – wiedział że to prawda. Dziękuję, że jesteś przy mnie. – pomyślał, mocniej zaciskając place na jego dłoni. Dziękuję Sev, że… - jego myśl urwała się w połowie, gdy sens tego co robi, w pełni do niego dotarł. Spojrzał w dół na ich wciąż splecione palce,
- Sev… - szepnął
- Tak?
- To nie boli.
- Nie boli? – gdy Severus powtórzył jego słowa, po prostu podniósł ich wciąż złączone dłonie, aby pokazać, co ma na myśli.
Uniósł głowę w górę, tak aby ich oczy się spotkały, po czym, pozwalając by na jego twarzy rozlał się uśmiech, mocniej zacisnął palce na większej dłoni i powtórzył.
- Twój dotyk, nie powoduje bólu.
- Jak... przecież... - głos Severusa się załamał. Starszy mężczyzna, odwrócił go w swoją stronę i wyciągnął dłoń w kierunku jego policzka. Gdy smukłe palce niepewnie dotknęły jego skóry, poczuł, jak bardzo ten drży. Złapał jego dłoń wolną ręką i zanim ten się przypadkiem rozmyśli i karze być mu zbyt ostrożnym, stanął na palce i złączył ich usta w pocałunku. Czując miękki dotyk jego warg na swoich własnych, przymknął oczy. Naprawdę mu tego brakowało. Chociaż minęło zaledwie kilka dni, od ich ostatniego pocałunku, miał wrażenie, że to była wieczność.
Chyba się od ciebie uzależniłem, Sev.
W końcu się rozdzielili. Nim miał szansę coś jeszcze powiedzieć, Severus poderwał go w górę, zupełnie jakby nic nie ważył. Objął jego szyję i pozwolił wynieść mu się z piwnicy. Gdy znów znaleźli się w saloniku i zalały ich jasne promienie słońca, skradł mu kolejny pocałunek, tym razem całując go w policzek.
- Teraz przede mną nie uciekniesz. - szepnął, wiedząc, że jego myśli są w tym momencie dalekie od grzecznych. Jesteś mój, Sev. Zawsze będziesz. - tymczasem Severus posadził go na kanapie i sam przysiadł obok niego, po czym ponownie, niepewnie go dotknął.
- Jak to możliwe? Klątwa powinna być aktywna, jeszcze przynajmniej przez trzy tygonie. Dziś mija dopiero siódmy dzień.
- Najwidoczniej udało mi się uporać się z tym prezentem od Dumbledore'a, nieco szybciej, niż zakładali to Voldemort z Salzarem.
- Tak Shaan. - palce Severusa delikatnie przesunęły się po jego policzku. – Cieszy mnie to.
- Mnie również… - szepnął, opierając głowę o jego ramię. Uśmiechnął się czując, że palce Severusa zaczynają delikatnie przesuwać się po jego włosach. Przez kilka kolejnych minut siedzieli w milczeniu. W końcu uniósł głowę by zaproponować wykorzystanie tego, że są teraz sami. Nim jednak miał szansę powiedzieć choć słowo, Severus pochylił się i zamknął mu usta pocałunkiem. Przymknął oczy, gdy ich języki, splotły się. Zaraz po tym poczuł, że jest wciągany do niego, na kolana. Nim oderwali się od siebie, zabrakło mu tchu, chociaż tym razem, nie z powodu jego przeklętych płuc.
- Chciałbym pójść do tej wstrętnej sypialni. – szepnął, przesuwając dłoń po jego ramieniu. - Pokaż mi czy rzeczywiście nie jest ona taka zła. - to mówiąc jednocześnie poruszył się wymownie na jego kolanach. W tej samej chwili dłoń Severusa zamknęła się na jego własnej.
- Nie Shaan, nie teraz.
- Dlaczego? - szepnął, mając wrażenie, że ktoś właśnie wylał na niego, kubeł zimnej wody. Czy nie chcesz mnie? Nie chcesz, choć jeszcze niedawno mówiłeś, że nie przeszkadza ci to, że teraz jestem od ciebie młodszy?
- Shaan, nie możemy. Jeśli pójdziemy teraz do sypialni, obawiam się, że nie zdołam się powstrzymać.
- To nie powstrzymuj się! A może chcesz się powstrzymać, bo przeszkadza ci to, że byłem przeklętym Potterem?! Czy to o to chodzi?
- Nie Shaan! Zależy mi na tobie, a nie na tym jak wyglądasz! Cieszę się że udało ci się wrócić do dawnego wyglądu! Jednak nawet gdybyś wciąż wyglądał jak Potter, ja dalej bym cię chciał! Będę ci powtarzał to tak długo, aż wreszcie w to uwierzysz! - Severus krzyknął, po czym wtulił twarz w jego włosy i dodał już dużo ciszej.
- Pragnę cię tak bardzo, że to aż boli, Shaan. Pragę cię, ale nie możemy... twoje płuca wciąż są zbyt słabe. Mógłbym cię skrzywdzić, a tego... nigdy bym sobie nie wybaczył.
- Nie skrzywdzisz, Sev. Wiem to i ja, nie chcę dłużej czekać. Mam dość, że tego mi nie wolno, tamtego... Ja chcę ciebie Sev, tak bardzo.
- Wiem Shaan. Wiem. Jeszcze trochę. Za kilka dni przejdziesz kolejne palenie i wszystko się zmieni. Obiecuję ci to. - Severus złożył na jego czole delikatny pocałunek, po czym pochylił się i szepnął mu wprost do ucha.
- Wtedy z chęcią zabiorę cię do sypialni. A gdy już cię tam zabiorę, minie kilka długich godzin, nim cię wypuszczę, Shaan. Masz moje słowo. Obecny moment, gdzie wciąż czeka mikstura do dokończenia, nie jest na to najwłaściwszy. Za szybko byś mi uciekł. - ponownie zaczerwienił się tego dnia, gdy sens jego słów, do niego dotarł.
- Trzymam cię za słowo, Sev.
- Dotrzymam go. – Severus ponownie obsypał jego twarz pocałunkami,
][ ][ ][
Mniej więcej godzinę po tym, jak opuścili laboratorium ponownie znaleźli się w nim. Severus znów okrył go kocem, po czym wrócił do pracy and eliksirem. Wiedząc że przez kilka kolejnych godzin ponownie nie będzie miał z kim rozmawiać, powrócił do przerwanej książki Tym razem jednak, znacznie częściej spoglądał na Severusa niż na kartkę. Oglądanie jego smukłych dłoni zajętych przygotowywaniem kolejnych składników było równie, lub nawet bardziej, satysfakcjonujące.
Ja nigdy nie będę w stanie robić tego tak jak on. – z tą myślą odłożył zapomnianą książkę na stole i poświecił całą uwagę Severusowi. Wyglądasz pięknie gdy jesteś tak skupiony. – pomyślał, ciesząc się z tego, że może być tu razem z nim.
Pewnego dnia znów będziemy razem przygotowywali eliskiry… nawet jeśli będę musiał rzucić na siebie cholerne zaklęcie bąblowej głowy.
Przyżekam ci to…
][ ][ ][
Popołudnie zmieniło się w wieczór. Nim ponownie znaleźli się w niewielkim saloniku, było już dawno po osiemnastej. Skrzaty obecnie przygotowywały kolację, a oni w tym czasie szukali filmu, który obejrzeliby dziś, jeszcze przed pójściem spać. Przeglądając kolejne tytuły, niektóre z nich kojarzył, jednak większość była dla niego znajoma jedynie z nazwy. U Dursley'ów nigdy nie wolno było mu oglądać telewizji, a wcześniej, żyjąc jako Shaan, też nie miał do tego zbyt wielu okazji.
Skoro wcześniej zawsze było coś ważniejszego do zrobienia, po prostu teraz jest pora na to, aby to nadrobić. - uśmiechnął się do własnych myśli, obracając w palacach pudełko z napisem Gwiezdne Wojny. Podobała mu się okładka, na której widział dziwny pojazd unoszący się w powietrzu i mężczyznę z długim, świecącym na zielono mieczem.
- Chcę ten. Jeszcze go nie widziałem. Co o nim myślisz? Może być? - pokazał Severusowi pudełko. Ten skinął głową na zgodę i dodał.
- Jeśli masz na niego ochotę, niech będzie. Jednak też go nie widziałem, więc nie wiem, czy jest dobry. Nie ufam mugolskim recenzją, więc będziemy musieli sami się o tym przekonać. Ale, najpierw zjemy. Skrzaty właśnie skończyły nakrywać. - słysząc to, zerknął w stronę stołu, na którym rzeczywiście stały już parujące filiżanki z herbatą i talerze pełne kanapek.
- Dobrze. – gdy to powiedział, Severus zbliżył się i podniósł go z kanapy. Obejmując jego szyję, pozwolił mu zanieść się do stołu.
][ ][ ][
Pół godziny później, ponownie rozsiadł się wygodnie na kanapie i okryty ciepłym kocem, wtulił się w ramię Severusa. Na niedużym ekranie leciały właśnie napisy rozpoczynające film. Żadne z nich nic nie mówiło, po prostu cieszyli się swoją własną obecnością. Tak, w tym momencie naprawdę cieszył się z tego, że Voldemort który miał pojawić się w porze kolacji, spóźnia się.
Mam nadzieję, że nie będzie go jeszcze przynajmniej przez kolejne dwie godziny. Jeśli się pojawi, pewnie będą nici z naszego oglądania. - pomyślał i jakby w odpowiedzi na jego rozmyślania, skrzypnęły drzwi i wysoka postać weszła do pomieszczenia.
Gdy jego oczy spotkały się z czerwonymi tęczówkami, nie zdołał powstrzymać jęku niezadowolenia. Na szczęście zdawało się, że Voldemort go nie usłyszał. Tymczasem Severus zatrzymał odtwarzanie kasety i kierując wzrok na Czarnego Pana skinął mu lekko głową, mówiąc:
- Wywar jest gotowy, można podać go w każdej chwili. Osobiście, wolałbym jednak aby Salzar był z nami, zanim Shaan go przyjmie.
- Będzie tu o świcie. Zaczekamy do tego czasu. - to mówiąc Voldemort przywołał jednego ze skrzatów i żądając kieliszka z winem, opadł na wolny fotel. Gdy usiadł, jego wzrok ponownie spoczął na nim.
- Shaan, chcę byś rano się spakował. Jutro wieczorem, ruszamy. Przygotuj się na to, że czeka nas długa droga. Nie udamy się bezpośrednio do Egiptu.
- Jak to? - te kilka słów całkowicie go zaskoczyło. Wiedział, że muszą jechać do Egiptu, aby dostać się do miejsca jego narodzin. - Czy nie było mowy o tym, byśmy dostali się tam jak najszybciej?
- Nie możemy pozwolić sobie na bezpośrednią podróż. Twoje płuca są zbyt słabe na to, abyś mógł podróżować przez tunel transportowy. Użyjemy świstoklików międzynarodowych z dwoma punktami przystankowymi.
- Mogę lecieć tunelem. Jestem pewien, że jak wezmę ten wywar, który przygotował dziś dla mnie Severus, nie będę miał problemu z takim lotem. - Naprawdę nie chciał lecieć świstoklikiem. Żadna z dotychczasowych podróży którą odbył tym środkiem transportu, nie kojarzyła mu się zbyt dobrze.
Żadna, zarówno w tym jak i w poprzednim życiu.
- Nie. Nie, nie będziemy w ten sposób niepotrzebnie ryzykować. Zresztą sądzę, że przynajmniej pierwszy z przystanków, zapewne ci się spodoba. - kolejne słowa Voldemorta, ponownie przyciągnęły jego uwagę.
- Gdzie się udamy? - tym razem to Severus zadał pytanie, ubiegając go.
- Zatrzymamy się w Innsbruku. To dobry przystanek. Zwłaszcza dziesiątego lipca.
- Dlaczego? - zapytał, zastanawiając się, co jest szczególnego w tej dacie. Tym razem odpowiedział mu Severus.
- To jedyny dzień w roku gdy otwiera się zamek Ambras.
- Otwiera się?
- W ciągu roku zamek Ambras jest zwykłą mugolską budowlą. Nikt do dzisiaj nie wie jakie zaklęcia na niego rzucono, jednak raz do roku, budzi się w swojej magicznej odsłonie. Nie tylko pod kątem, przebudzenia się uśpionych portretów. On zdaje się cofać w czasie. Jest to widok który jest warty tego, aby przynajmniej raz w życiu doświadczyć go.
- Pójdziemy go zobaczyć? - zapytał, czując jak jego entuzjazm rośnie. Zamek który z mugolskiego zmienia się w magiczny? Chciał to zobaczyć. Poza tym, w swoim życiu nie miał okazji do zbyt wielu podróży.
- Tak, obejrzymy go. Będziesz potrzebował przerwy przed kolejnym etapem lotu. To będzie dobrym miejscem na pierwszy odpoczynek.
- Pierwszy przystanek? A gdzie będzie kolejny?
- To mój mały płomyku, będzie niespodzianka.
- Ale... - zaczął, lecz Voldemort znów mu przerwał.
- Nie Shaan. Wszystko w swoim czasie. Teraz możesz wrócić do swojego filmu, ja mam jeszcze kilka rzeczy do przygotowania. - chciał jeszcze coś powiedzieć. Nie lubił być zbywany, nim jednak miał szansę, odezwał się Severus.
- Panie, jest jeszcze jedna sprawa. - gdy uwaga Voldemorta przeniosła się na Severusa, ten po prostu schwycił go za dłoń, tak samo jak jeszcze niedawno on sam i pokazał ich złączone ręce Voldemortowi. - zaskoczenie które odmalowało się na jego twarzy, przełamując jego niewzruszoną maskę, odezwał się:
- To nie boli. Klątwa przestała działać. - po jego słowach Voldemort odstawił trzymany w ręku kieliszek i wstał.
- To niemożliwe. Klątwa potrzebuje miesiąca aby jej działanie osłabło.
- Ja najwidoczniej poradziłem sobie z nią szybciej. - wzruszył ramionami i ponownie przycisnął się do Seversa, delektując się dotykiem jego skóry na własnej dłoni.
- Nie sądzę. Nie byłeś w stanie zniszczyć jej w czasie palenia. Szansa że udało ci się to zrobić bez niego, jest znikoma.
- Ale mogę go dotknąć! - zawołał, nim miał jednak szansę powiedzieć coś więcej, do rozmowy wtrącił się Severus.
- Panie myślisz, że ma to jakiś związek z naszą więzią?
Więzią? Zaraz czy Severus ma na myśli... - przeniósł wzrok od jednego do drugiego. Tymczasem Voldemort odezwał się:
- Jest sposób, żeby to sprawdzić. - nim mógł zapytać, jaki sposób ma na myśli, Voldemort pokonał dzielącą ich odległość i położył swoją dłoń na ich złączonych rękach.
- Ała! - krzyknął, wyrywając dłoń z ich rąk i przyciskając ją do piersi. Przez chwilę czuł się tak, jakby ktoś przyłożył mu rozgrzane żelazo do dłoni.
- Czyli jednak więź. - po słowach Severusa spojrzał na wciąż bolącą dłoń. Miejsce gdzie dotknął go Voldemort, przybrało delikatny, różowawy odcień.
- Czy to znaczy, że jedyną osobą której mogę dotknąć, jest Severus? - zapytał, szybko dodając dwa do dwóch. Po tym co usłyszał i doświadczył, wiedział już jaka będzie odpowiedź, jeszcze zanim ją usłyszał.
- Tak. Wasze energie życiowe są związane. Podejrzewam że klątwa nie uznaje dotyku Severusa, za obcy. Ty sam siebie nie ranisz, dlatego analogicznie także dotyk Severusa, nie robi ci krzywdy. - przytaknął, na znak że zrozumiał, a Voldemort dodał.
- Cieszy mnie to, Shaan. Gdy znajdziemy się w Egipcie, fakt, że ktoś może cię dotknąć, nie robiąc ci krzywdy, może okazać się zbawienny. Jednak nie nadużywaj tego. Nie na moich oczach. - Voldemort nie powiedział nic więcej, ale jego wzrok, wwiercający się w nich, mówił mu wszystko.
][ ][ ][
Resztę wieczoru spędził na miękkiej kanapie, mocno wtulony w szerokie ramiona Severusa. Film go zaciekawił, choć zapewne nie obejrzał go zbyt dokładnie. Pocałunki które co chwilę kradł od niego Severus, skutecznie rozpraszały jego uwagę i skupienie się na akcji rozgrywającej się na ekranie. W sumie jednak, ani trochę mu to nie przeszkadzało.
Sev.. jesteś znacznie ciekawszy, niż ten film...
Ich języki się połączyły. Smakując jego usta, ledwie zauważył, że na ekranie pojawiły się napisy końcowe. Poczuł gorąco, gdy jedna z dłoni Severusa odgarnęła materiał i wsunęła mu się pod koszulę. Łaskotanie palców, zataczających kręgi wokół jego pępka sprawiło, że jego własne spodnie zrobiły się podejrzanie ciasne.
Pocałunki zsunęły się niżej i teraz Severus całował jego szyję. Chciał przyciągnął go do siebie, ale w tym samym momencie, do jego otumanionej świadomości, przebił się dźwięk odsuwanego krzesła.
Voldemort. - stukot kroków na drewnianej posadzce, otrzeźwił go. Voldemort wychodził z gabinetu, w którym zaszył się ponad dwie godziny wcześniej. Severus oderwał się od niego i poprawił mu lekko uniesioną koszulę. W tej samej chwili drzwi skrzypnęły.
Wzrok Voldemorta spoczął na nich. Przymknął oczy, pewien, że nie ma wątpliwości co do tego, co właśnie robili z Severusem. Czekał na reprymendę. Czekał, ale jedynym co od niego usłyszał, było:
- Idź spać Shaan. Wstajemy o świcie. - odgłos kroków na schodach i zostali sami. Otworzył oczy, spoglądając w czarne tunele Severusa.
- Chodźmy spać, Shaan. - przytaknął i nim ten miał szansę mu uciec, skradł od niego jeszcze jeden pocałunek.
][ ][ ][
Używając ręki Severusa zamiast poduszki, mocniej wtulił się plecami w niego, chłonąc jego dotyk. Bariera dzieląca łóżko na pół została zlikwidowana, jak tylko weszli do pokoju i teraz wreszcie, mógł ponownie się do niego przytulić.
Severus naciągnął na nich obu kołdrę, po czym kładąc rękę na jego pasie, przyciągnął go mocniej do siebie, szepcząc cicho.
- Dobranoc Shaan.
- Dobranoc. - odpowiedział i zamknął oczy, czując się po prostu bezpiecznie. Pogrążając się w krainie snów, był pewien, że chce w ten sposób zasypiać do końca swojego życia.
Bądź przy mnie Severusie. Już zawsze.
][ ][ ][
Zaklęcie bąblowej głowy – jest to jedno z zaklęć zaczerpnięte z cyklu HP, zaklęcie umożliwia utworzenie bańki powietrza w okół głowy, dzięki niemu można przykładowo oddychać pod wodą.
Zamek Ambras - jest realnie istniejącym zamkiem, mieszczącym się w Innsbruku w Austrii. Zdecydowałam się wykorzystać prawdziwą lokalizację.
Po namyśle, założyłam że wakacje Harry'ego zaczęły się wcześniej, z uwagi na to że był to rok z turniejem trójmagicznym. Obecnie minęły mniej więcej dwa tygodnie. Dlatego przyjęłam datę bieżącą jako dziewiąty lipca.
Tym razem Gwiezdne Wojny - z uwagi na to, jaki obecnie jest w serii HP rok, gdy Harry ma piętnaście lat, trzymam się starych pozycji filmowych. Z tego samego powodu jest mowa o kasecie vhs a nie o płycie dvd.
][ ][ ][
Koniec rozdziału 11
