Ciche marzenie

Zilidya D. Ragon

Sequel

08.

― Potrzebuję ponownie rękawiczek ― powiedział Harry, gdy wkroczyli z powrotem do salonu mistrza eliksirów. ― Nie wiem czemu, ale ostatnio nasiliła się moja wrażliwość na dotyk.

― Jesteś roztrzęsiony. Wahania nastrojów mają na to ogromny wpływ.

Harry podszedł w międzyczasie do biurka i zaczął pisać na pustym zwoju.

Podejmuję protektorat nad Malfoyami oraz Severusem Snapem. Ich czyny są spowodowane zaklęciem, którym objąłem ich kilka lat wcześniej, z pełną świadomością swego czynu. Oskarżanie ich o cokolwiek bez uprzedniej konfrontacji ze mną, będzie traktowane jako atak na mnie. Wszelkie pomówienia będę traktować poważnie i przesyłać do odpowiednich władz, aby wyciągnęły konsekwencje.

Harry Potter"

― Chcę to wysłać do „Proroka".

Severus przeczytał informację dla prasy i spojrzał zszokowany na syna.

― Naprawdę jesteś tego pewien? ― Dał tym razem spokój z próbą zmienienia jego zdania na ten temat.

Choć sam uważał, że ingerencja w ich wspomnienia nie spowodowałaby żadnych zmian w ich zachowaniu, Harry już podjął decyzję, Pottera nie przekształci. Tak jak on był uparty w swoich decyzjach.

― Tak.

― Skoro wszyscy uważają mnie za ich Wybawiciela, to mam zamiar wyciągnąć z tego coś pożytecznego i dla siebie.

― To ślizgońskie.

― Gdyby nie Draco, to na przydziale w pierwszej klasie wylądowałbym w Slytherinie. Musiałem uprosić Tiarę, by mnie przydzieliła gdzie indziej, bo bałem się, że będę za blisko ciebie oraz Draco i zaklęcie straci efektywność. No i Draco wkurzył mnie jeszcze w pociągu.

Nawet jeśli ta informacja zaskoczyła Severusa, nie pokazał tego po sobie. Westchnął tylko.

― Trudno byłoby oczekiwać, że Tiara nie miałaby cię przydzielić do mojego Domu, ale przekonanie jej, żeby dała cię do innego, było nie lada wyczynem. To bardzo potężny artefakt magiczny. Gdyby wtedy ktoś się o tym dowiedział…

― Byłbym dziwadłem. Od samego początku traktowano mnie jak cudaka. ― Opadł ciężko na kanapę, przymykając powieki. ― Pęka mi głowa.

― Napij się, jesteś odwodniony. Zjedz coś. Pójdę wysłać twoje przesłanie do prasy. Gdy wrócę, sprawdzę ile zjadłeś ― zaznaczył ostro. ― I żeby nie było, że nie mówiłem. Łazienka ma na sobie zaklęcie kontrolne. Nie będziesz wymiotował.

― Tato… ― westchnął rezygnująco.

― W tym wypadku będę traktować cię jak małe dziecko i nie masz nic do powiedzenia.

Harry chciał przewrócić oczami, ale zaraz potem jęknął, gdy spowodowało to większy tylko ból głowy.

OOO

― Co dokładnie planujesz dla Malfoyów? ― zapytał Snape, gdy wrócił po jakimś czasie do salonu.

Potter bawił się jedzeniem, ale wyniki pokazały, że zjadł przynajmniej odpowiednią jego ilość, by nie podpaść.

― Draco wróci na razie do szkoły zdać końcowe egzaminy. Lucjusz będzie w ministerstwie. Kingsley na razie weźmie go jako swego doradcę, ale z drugiej strony to chce mieć na niego oko.

Pomachał zwojem, który wcześniej leżał przed nim.

― Kingsley już napisał?

― Byłem raczej ostry, no nie?

― Tak tego nie opisałbym. Wiesz, że emanujesz magią tak intensywnie, gdy jesteś wściekły, że to aż boli? Całe pomieszczenie wypełnione jest twoją magią.

― Nie byłem wściekły. Zirytowany, owszem. Nawet walcząc z Tomem nie byłem wściekły.

― Chrońcie nas wszyscy bogowie, gdy któregoś dnia jednak będziesz wściekły.

― Może i mam wahania nastrojów, ale nad swoim gniewem zawsze panuję. Tego nauczyło mnie życie ― mruknął, wspominając wybryki u Dursleyów, gdy jednak nie zapanował.

― Coś jeszcze napisał minister? ― zmienił szybko temat na poprzedni, widząc mars na jego czole.

― Jestem kuratorem Malfoyów. Mają areszt domowy do końca wakacji, ale ze mną mogę przebywać poza swoim dworem. Już widzę, jak Draco będzie chciał wyciągnąć mnie na zakupy...

― To akurat przyda się i tobie i twojej garderobie.

― Wiedziałeś, że Draco załamał się po śmierci Dumbledore'a? ― zapytał nagle Harry, odsuwając od siebie talerz, a przysuwając filiżankę z herbatą.

― Nie. Czyżby zrobiło ci się go żal?

― Zobaczyłem to, gdy go dotknąłem. Tym razem chcę dać mu szansę, skoro nikt inny tego nie chce zrobić w tym świecie. Nie nienawidzę go, choć on jest o tym przekonany.

Severus mógł go zrozumieć. Rzadko kto ma możliwość zobaczenia przeszłości swoich wrogów czy nawet przyjaciół i sprawdzić ich prawdomówność.

Położył przed nim czarne, męskie rękawiczki galowe.

― Takie wystarczą?

― Rzucę na nie zaklęcie nieprzepuszczalności i powinny być dobre. Czuję ciągle moc Toma jak szaleje we mnie i mam problem z jej ułaskawieniem. Jakby coś chciało się we mnie ulokować, ale nie może znaleźć wygodnego miejsca. Ta moc przypomina kotkę, która chce się okocić i szuka schronienia, a nic jej nie pasuje, gdy czas ją goni.

Severus zaśmiał się na to porównanie.

― Czarny Pan chyba nie byłby zadowolony, gdyby usłyszał to zestawienie.

― Teraz to on może najwyżej puścić bąka w piekle ― burknął zirytowany, choć ponownie nie wiedział dlaczego.

― Chcesz odpocząć?

― Nie mogę ciągle drzemać. Potem w nocy nie mogę spać. Pójdę się przejść po błoniach.

Wstał, zgarnął rękawiczki i ruszył w stronę drzwi.

― Uważaj na dziennikarzy. Kilku nadal jest na terenie szkoły.

― Dobra Avada ich odstraszy ― bąknął i umknął, gdy Snape już chciał coś powiedzieć.

Przejście przez lochy było spokojne. Tu nie było tyle do napraw, więc i robotnicy szybko naprawili szkody. Dopiero w holu zaczęły się gromadzić ludzie. Było późne popołudnie i niektórzy wkraczali do Wielkiej Sali na podwieczorek lub wcześniejszą kolację, w zależności od potrzeb. Sala zamieniła się na prawie całodobową jadalnię, bo dostosowywała się do tych potrzeb.

Potter nie miał ochoty wchodzić teraz do niej, stanął tylko w wejściu spojrzeć jak wygląda. Nie było śladu po walce czy rannych, ale w końcu minęły już ponad dwa tygodnie. Stoły wróciły na swoje miejsca, chociaż teraz nie nosiły żadnego znaku Domów. Zobaczył Hermionę rozmawiającą z jakimś mężczyzną nad kilkoma zwojami przy dawnym stole Ravenclawu. Znając ją podejrzewał, że zainteresowało ją jakieś zaklęcie naprawcze, które musiała zobaczyć przy pracy tego czarodzieja. Już zrobiło mu się go żal, bo pewnie chciała wprowadzać jakieś poprawki.

Ruszył dalej, zanim ktoś zobaczyłby jego obecność.

Błonia nadal były zniszczone. Jak widać wszyscy woleli zająć się najpierw zamkiem. Przyroda jednak robiła swoje. Trawa zaczęła odrastać w bruzdach po zaklęciach czy innych atakach.

Rozsiadł się nad brzegiem jeziora i odetchnął. Magia w nim szalała i nie chciał martwić tym Severusa. Potrzebował po prostu trochę ciszy, by móc nad nią zapanować. Ona naprawdę przypominała mu teraz kotkę, której nic nie pasowało.

Oparł się plecami o drzewo i przymknął powieki, skupiając się na sobie. Dłonie oparł na kolanach, tak by wisiały w powietrzu. Nie chciał dotykać nawet ubrania, by nic nie widzieć.

Nie ubrał nawet rękawiczek, bo nie zdążył jeszcze ich zmodyfikować, więc czuł lekki wiatr na dłoniach.