Ciche marzenie
Zilidya D. Ragon
Sequel
12.
Harry pojawił się z powrotem w sypialni i uniósł różdżkę, z której wystrzeliły szaro błękitne zaklęcia i przeniknęły przez ściany. Zaraz potem upadł na podłogę, trzymając się za brzuch. Chciał zwymiotować, ale nie miał czymś, bo sam doskonale wiedział, jak mało jadł. Żółtawy płyn, który wypluł podrażnił gardło i spowodował, że mocniej szarpnęło jego wnętrznościami. Miał jeszcze tyle siły, by upaść obok, a nie w niego.
Drżał, kuląc się w pozycji embrionalnej, gdy Severus i reszta wbiegli do sypialni.
― Gdzieś ty polazł?! ― wrzasnął Draco, dopadając go zaraz po Snape'ie.
Mistrz eliksirów odsunął go i delikatnie podniósł syna, by przełożyć go na łóżko. Usunął większość ubrań, pozostawiając tylko bokserki. Cały czas milczał, co zaczęło dziwnie wpływać na Harry'ego, który patrzył na niego przerażony. Przełykał głośno, zaczynając drżeć jeszcze bardziej.
Zwój zaklęcia monitorującego pojawił w sekundę po tym, jak Harrym szarpnęło i wygiął się nienaturalnie. Każdy mógł usłyszeć trzask pękających kości. Krzyk bólu rozległ się w pokoju i zaraz potem urwał, gdy osłabione ciało dało za wygraną i Harry stracił przytomność.
W tej samej chwili alarm rozbrzmiał w całym domu.
― Aurorzy? ― Lucjusz spojrzał zdziwiony na Severusa i wybiegł z sypialni.
Snape nie opuszczał swojego miejsca, szybko przesuwając różdżką nad ciałem syna.
― Znów połamał żebra i tym razem rękę ― szepnął.
― Co tu się dzieje? ― W drzwiach stanął Kingsley w towarzystwie aurorów. Dwóch z nich trzymało Lucjusza, a kolejni wpadali do pokoju, by złapać kolejnych Malfoyów. Dwóch stanęło za Snapem, ale nie przerwali mu na znak Shacklebolta.
― Proszę nas natychmiast uwolnić! ― zażądał Lucjusz swoim głosem pełnym władzy.
― Jesteście oskarżeni o przetrzymywanie Harry'ego Pottera i manipulacje nim przy pomocy nieznanego nam jeszcze zaklęcia ― oznajmił jeden z aurorów.
― Co?! ― Draco szarpnął się w silnym uchwycie aurora, ale nie miał szans z potężnie umięśnionym mężczyzną.
Jakby na zawołanie szaro błękitne zaklęcie pojawiło się ponownie, otaczając trójkę Malfoyów oraz Snape'a i nagle nikt nie mógł ich dotknąć. Aurorzy zostali odepchnięci pod ściany z ogromną siłą.
Jęk z łóżka spowodował, że Severus znów pochylił się nad rannym.
― Harry?
― Wynoście się ― jęknął słabo Potter, patrząc na nowo przybyłych.
Trzask aportacji wymiótł każdego aurora. Pozostał jedynie minister, który stał sparaliżowany i zahipnotyzowany wzrokiem, jakim przeszywał go ten młody człowiek.
Głowa Pottera opadła na poduszkę i ten syknął, próbując odetchnąć swobodniej.
― Spokojnie, Harry ― szepnął Severus i ostrożnie kładąc dłoń na jego piersi.
Drugą cały czas poruszał nad żebrami, szepcząc zaklęcie.
― Ktoś mi wyjaśni co tu się dzieje? ― warknął Draco. ― Dlaczego włamał się pan do naszego domu? Mieliśmy pod ochroną Harry'ego.
Kingsley przełknął, odrywając wzrok od Pottera.
― Pan Potter właśnie zdemolował całe atrium w ministerialnym holu, wygrażając się w waszym imieniu.
― Słucham? ― Snape odwrócił się w jego stronę zszokowany.
― Ogłosił się kolejnym Czarnym Panem.
Lucjusz i Severus spojrzeli po sobie szeroko otwartymi oczami.
― Czy…? ― zdołał odezwać się ten drugi.
Kingsley ciężko westchnął i jego ramiona opadły.
― Tak. Prastara magia go przyjęła. Odpowiednie zwoje pojawiły się w dziele prawnym.
Snape usiadł na brzegu łóżka, gdy nogi się pod nim ugięły.
― Co to znaczy? ― wtrącił się Draco, nie rozumiejąc nic z tego.
Narcyza wtuliła się w ramię Lucjusza, który odwrócił głowę w stronę okna.
― To oznacza, panie Malfoy, że powstał właśnie kolejny Czarny Pan i jest nim Harry Potter.
― Pan sobie żartuje! Potter Czarnym Panem? Wybawiciel?
Minister prychnął smutno rozbawiony.
― Łatwo to stwierdzić. Każdy Czarny Pan oznaczał swoich stronników. Sprawdźcie. Gdzieś na waszych ciałach będzie jego symbol.
Draco nadal był tylko w spodenkach kąpielowych i szybko spojrzał na siebie. Nic nie znalazł na torsie, ale, gdy podniósł prawą rękę, szaro niebieski znak zabłysnął na wnętrzu dłoni. Tuż przy kciuku, gdzie mięśnie tworzyły zgrubienie, niewielka błyskawica, otoczona symbolami o nieznanej treści, migała wewnętrzną magią.
Lucjusz zacisnął pięść i odwrócił się do ministra.
― Co pan teraz planuje?
― Nie będę walczył z prastarą magią. Ona wybrała. Podejrzewałem ciągle, że jednak maczaliście w tym palce i miałem jeszcze szansę go uratować przed waszym wpływem.
― Nikt na niego nie wpłynął. Nawet nie wiedzieliśmy, że ruszył do ministerstwa.
Minister roześmiał się chłodno.
― Aportował się do niego.
― Nie można się aportować do ministerstwa.
― A jednak on to zrobił. A potem się deportował, jakby nic mu tego nie zabraniało. Kilkusetletnie zaklęcia antyaportacyjne nic dla niego nie znaczyły. Teraz poczekam.
― Na co? ― znów odezwał się Draco.
― Na jego kolejne żądania.
― Kolejne? Czego zażądał Harry w ministerstwie? ― rzekł Severus, wstając w końcu i podchodząc bliżej.
― Spokoju ― odezwał się za ministra Harry.
Wszyscy odwrócili się w jego stronę.
― I dość specyficznych przeprosin, panie Potter. ― Minister bardzo grzecznie pochylił przed nim głowę, gdy mówił. ― Nadal tego nie rozumiem.
― Oskarżyli moją rodzinę, znieważyli i jeszcze chcieli… ― Ciężki spazm bólu przerwał jego wypowiedź i Snape znów do niego wrócił, ale syna odzyskał zaraz oddech. ― Nie pozwolę sobą dyrygować, Kingsley.
― Zauważyłem to, panie Potter.
― Chcę odpocząć ― szepnął Harry, zapadając się wręcz w poduszkę i zamykając powieki.
― Draco, zostań z nim. Odprowadzimy pana ministra ― polecił Lucjusz i wskazał wszystkim drzwi.
― Co naprawdę pan planuje? ― odezwał się pierwszy Snape.
― I mam wam powiedzieć? Jesteście jego sojusznikami i mógłbym spokojnie określić was starym określeniem, że tworzycie jego Wewnętrzny Krąg. Nie zdradzę wam szczegółów planów, jakie mamy na Czarnych Panów.
― Przypominam panu, że znam każdy z tych planów ― odparł Lucjusz. ― Pracowałem wystarczająco długo dla poprzedniego, by zapoznać się z nimi. Magia rządzi się swoimi prawami. Czarny Pan zawsze będzie istniał, bo takie jest jej prawo. Dobro i zło, jak pan woli, muszą istnieć jednocześnie.
― Musicie znaleźć kolejnego Wybrańca ― wtrącił się Narcyza.
― Mógł się jeszcze nie narodzić.
― Co z przepowiedniami? ― Tym razem odezwał się Snape. ― Jak pan sam powiedział, magia rządzi się swoimi prawami. Musi być przynajmniej jedna przepowiednia na temat aktualnych wydarzeń.
Minister milczał, myśląc intensywnie.
― Nie będziemy dla niego zabijać! ― warknął nagle Severus. ― Nie podejrzewam nawet go o takie myśli. Magia magią, ale Harry nigdy nie zabiłby nikogo, to wbrew jego etyce. Ma wysoki czynnik odpowiedzialności za swoich najbliższych i będzie ich bronił, ale nikogo nie zabije. Unieszkodliwi, to na pewno. Jeżeli zechcesz, możemy złożyć odpowiednią przysięgę. Nikt nie zginie z naszych rąk.
― A z jego? Znam ludzi, którzy nie skrzywdziliby muchy, a zabili najbliższych. Możesz teraz w to nie wierzyć, ale wszystko może zmienić się z czasem. Ograniczają cię twoje ojcowskie uczucia, Severusie.
― Wezmę jego winy na siebie!
Pojawienie się Draco tuż obok zaskoczyło ich.
― Będę jego głosem rozsądku i przyjmę każdą karę za jego czyny.
Niesamowicie intensywny dźwięk rozległ się w powietrzu i otoczył Malfoya. Uniosło jego obie ręce i uformowało się w dwa kręgi o niebieskiej barwie, prawie takiej samej jak znak na wnętrzu dłoni. Wchłonęły się w nadgarstki i pojawiły jako podwójne linie.
Minister kiwnął tylko głową w stronę Draco i opuścił Malfoy Manor w milczeniu.
Zebrani patrzyli na młodego mężczyznę w milczeniu, gdy ten pogłodził zaklęcie.
― Harry pana potrzebuje ― rzekł, unosząc głowę.
Severusowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Odwrócił się na pięcie i ruszył z powrotem do korytarza, z którego wyszli.
― Dlaczego? ― zapytała nagle Narcyza, patrząc na syna.
― To Potter, będzie niezła zabawa ― roześmiał się szczerze. ― Chcę brać w tym czynny udział i zobaczyć jak czarodziejski świat ugina się przed nim, a skoro jestem z nim teraz połączony, to i przede mną. Potter zawsze wygrywał, niezależnie jakie przeszkody stawiało przed nim życie. A ja na tym skorzystam.
