Ciche marzenie
Zilidya D. Ragon
Sequel
13.
― Nie boisz się w ogóle konsekwencji tego zaklęcia? ― zapytała Narcyza, kierując się do salonu.
― Dlaczego miałbym się bać? ― Ruszył za nią i usiadł naprzeciwko w fotelu, gdy tylko ona usiadła.
Lucjusz zostawił ich, podążając za Severusem.
― Jak sam określiłeś zaklęcie; przyjmiesz wszelkie kary?
― Dokładnie.
― A kto będzie o nich decydował? Kto zdecyduje co jest winą, a co nie? Na jakiej zasadzie będzie to działać? Jaki z ciebie Ślizgon, że bierzesz czyjeś winy na siebie? A tym bardziej o takich, które mogą się pojawić w przyszłości.
― Nie bardzo rozumiem do czego dążysz, matko.
― Przestrzegam cię. Nadal nie poniosłeś najmniejszej kary, za to, co zrobiłeś, gdy służyłeś Czarnemu Panu. Harry ochronił cię przed konsekwencjami i czujesz się zbyt swobodnie. Karanie cię teraz byłoby błędem, bo uważałbyś to za niesłuszne. Jednak…
― Nic mi nie zrobią, jestem teraz…
― Jesteś głupcem, mój synu, tylko tego nie dostrzegasz ― przerwałam mu i cicho westchnęła. ― Złożyłeś przysięgę i możesz przenosić każde zaklęcie na siebie. Jakie kary w przyszłości otrzyma pan Potter, nie jesteś w stanie przewidzieć. Są przeróżne zaklęcia kary. Niektóre pozostawią rany, a następnie blizny na twoim ciele lub gorsza umyśle. A co, jeśli w najgorszym wypadku otrzyma Pocałunek Dementora? Oddasz za niego swoje życie?
Draco drgnął, ale milczał.
― Rozumiem, że zaczął cię fascynować. Trudno byłoby tego nie zauważyć, gdy przez ostatnie lata każde wakacje w tym domu rozbrzmiewały jego imieniem bez przerwy. Teraz przeszedłeś na inny poziom, ale nadal to fascynacja. Przemyśl to. W naszej bibliotece jest księga o tym czarze. Zapoznaj się z nią. Jeszcze jest czas, by go anulować. Pan Potter jeszcze nic nie zrobił, co wymagałoby ukarania go.
Zostawiła go samego w salonie.
OOO
Severus w międzyczasie siedział przy łóżku Harry'ego i opowiadał, co przekazał mu minister.
― Naprawdę zdecydowałeś się zostać Czarnym Panem?
― Chyba całkiem świadomie to zrobiłem. Myślisz, że to przez magię Voldemorta? Wpłynęło to jakoś na mnie? ― zapytał, ale nie widać było po nim żadnego rodzaju strachu.
Jakby zdecydował się na ten krok całkowicie celowo, a nie pod wpływem nowej magii.
― Tego jeszcze nie wiem. Poza tym, nie rozumiem reakcji twojego ciała. W jednej chwili emanujesz tak potężną magią, że wszystkie uszkodzenia spowodowane nieodpowiednim odżywianiem nagle znikają, a zaraz potem wracają na jeszcze gorsze stadium. Czy ty się karzesz w ten sposób? ― spytał.
Harry nie chciał spojrzeć mu w oczy. Mistrz eliksirów westchnął i odwrócił się do Lucjusza, który zajął wcześniej fotel pod przeciwległą ścianą i cierpliwie czekał.
― Masz jakiś pomysł?
― Pan Potter zawsze nas zaskakiwał swoimi decyzjami. Ta nie mogła być inna. Cieszy mnie fakt, że przyjął nas do swojego grona na równi z tobą, Severusie. Podążymy za nim, tak jak tego pragnie.
― A co z Draco? Jeśli faktycznie zostanę ukarany za swoje decyzje, on poniesie tego konsekwencje.
― Na to nie mam teraz odpowiedzi. Nie określiłeś swoich żądań jako nowy Czarny Pan. Nie wydajesz się być antagonistą ani nie ciągnie cię do czarnej magii, choć zwykle tym określało się Mrocznych Czarodziei. Może temu zacofanemu światu potrzebny inny rodzaj Czarnego Pana, który popchnie go do nowej przyszłości. Z ogromnym zaciekawieniem będę obserwował twoje kroki. Ale teraz powinieneś odpocząć i coś zjeść, bo Severus zaraz oszaleje.
Potter spróbował się podnieść i jęknął. Żaden z dorosłych go nie powstrzymał, czekając cierpliwie.
― Złamałeś dwa żebra i rękę. Ból będzie utrzymywał się jeszcze kilka godzin ― poinformował go tata, przysuwając mu kapcie i nakładając na ramiona szlafrok. ― Nie ubieraj na razie nic innego, chcę móc w każdej chwili ci pomóc, gdyby ból okazał się gorszy od tego, który możesz znieść. Zaklęcia lepiej wchłaniają się przez kontakt bezpośredni.
― To dlatego Pomfrey zawsze rozbierała mnie jak do rosołu ― prychnął i pożałował tego, bo poczuł efekty w piersi.
Przeszli do jadalni i Harry przewrócił oczami na widok potraw.
― Nikt nie każe ci zjeść wszystkiego, synu. Miło byłoby jednak, żebyś spróbował chociaż kilka.
Mina cierpiętnika rozbawiła Lucjusza, ale okazał to jedynie kącikiem ust.
― Gdzie Draco? ― zapytał żony, która weszła właśnie do jadalni.
― Zaraz do nas dołączy. Dałam mu coś do przemyślenia.
Wszyscy usiedli, poza Harrym, który zmarszczył czoło, stojąc obok swojego krzesła. Dłonie miał schowane do kieszeni.
― Rękawiczki poproszę ― rzekł w powietrze, tak jak poprzednim razem.
Jak na zawołanie pojawił się skrzat, trzymając potrzebne rzeczy w ręce. Dopiero, gdy Potter je ubrał, zdecydował się dotknąć krzesła i usiąść z pozostałymi.
Draco dołączył po chwili, siadając tuż obok Harry'ego.
― To dosyć niezwykłe, przywoływać skrzata bez użycia jego imienia ― zauważyła Narcyza.
― Naprawdę? Chociaż chyba tak. Nawet Zgredek pojawiał się po wypowiedzeniu jego imienia. Nawet nie wiem skąd mam pewność, że moje polecenie zostanie wykonane.
― Te nawet nie są z tobą zaprzysiężone, więc to już w ogóle niesamowite, panie Potter.
― Możecie przestać mi panować, naprawdę lubię swoje imię ― uniósł głos.
― Oczywiście, Harry ― natychmiast zreflektował się Lucjusz.
― To nie był rozkaz ― chłodno dodał, mitygując swoje zachowanie.
― Raczej u ciebie trudno dostrzec różnicę ― rzucił Severus i głową wskazał mu potrawy, gdy nadal nic nie wziął.
― Nie ma czarno panowania, jeśli nie jadłeś, Potter ― zaśmiał się Draco, podsuwając mu półmisek z jakąś potrawą.
― Draco, i ty przeciw mnie? Nie, nie chcę tego, nie smakuje mi... Tamto może być… ― Wskazał tłuczone ziemniaki i sos do nich. ― Raczej nie przełknę niczego o gęściejszej strukturze. Gardło mnie boli, o czym doskonale wiesz, tato.
― Sam określisz ilość czy mam postawić limit minimalny?
Nie odpowiedział. Nałożył sobie dwie większe porcje i polał je sosem. Draco bezczelnie dołożył mu brokuła i marchewkę. Zgromił go wzrokiem. Zmiażdżył warzywa widelcem i zmieszał zresztą papki. Zjadł powoli prawie całość, ku wyraźnemu zadowoleniu dorosłych. Potem bawił się kieliszkiem, czekając aż reszta dokończy posiłek.
Ciche rozmowy o niczym nie przeszkadzały mu w zastanawianiu się. Decyzja o takim, a nie innym podejściu do sytuacji, nie przerażała go. Chciał mieć spokój, co dobitnie określił. Teraz poczeka na to, co zrobią inni. Posiadanie insygnii dawało mu nieograniczoną władzę i czuł ją w każdej chwili. Teraz tylko zależało od niego, jak ją wykorzysta. Historia oceni go sama.
Nawet nie podejrzewał, że nie musi długo czekać.
OOO
Pobudka przez skrzata nie była mile widziana, ale zwój w jego dłoniach i przerażenie w oczach potwierdziło podejrzenie Harry'ego, że coś się stało.
„Panie Potter, wolę powiadomić osobiście, nim zdemoluje pan kolejny ministerialny lub prywatny budynek po przeczytaniu dzisiejszej prasy. Ciągle mam nadzieję, że to jakiś żart i wolę traktować pana jako naszego wybawiciela, a nie kolejnego wroga. Dopóki nie złamie pan prawa, będę utrzymywał kontakt.
Prastara magia jednak zadziałała i w pańskim przypadku. W dziale przepowiedni uaktywniła się kula z przyszłością, którą tylko pan może zobaczyć oraz ten, któremu jest jeszcze ona przeznaczona. Oczywiście informacja ta, choć tajna, przedostała się już do prasy. Nie wiemy, kto ją przekazał, nadal szukamy winnego. Ciągle zastanawiam się czy dopuścić pana do przepowiedni, ale chyba wolę zawczasu ją znać i coś uzgodnić. Na mam najmniejszej ochoty na kolejną wojnę, gdy nasz świat jeszcze nie podniósł się po poprzedniej. Wystarczająco pana poznałem, żeby mieć już jakieś przekonania co do wyborów, które może pan dokonać. Proszę się ze mną skontaktować, kiedy mógłby lub zechciałby pan przyjrzeć się przepowiedni. Wszystko zorganizuję.
Minister Magii
Kingsley Shacklebolt"
Zszedł do salonu, gdzie jak podejrzewał, zastanie tatę. Nie pomylił się. Obaj mężczyźni siedzieli przy wyjściu na taras i pili kawę.
― Tato, chciałbym odwiedzić Rona. Muszę z nim pilnie coś przedyskutować.
― Coś się stało? Jesteś blady.
Harry wręczył mu zwój od ministra.
― Ron to mój strateg i pewnie będzie miał jakieś pomysły, co do tej sytuacji.
― Nasze ci nie wystarczą? Osobiście zignorowałbym wszystkie dzisiejsze wiadomości w gazetach ― zauważył Severus.
― Wolę być na bieżąco. Zbyt długo dorośli nic mi nie mówili ― przypomniał mu postępowanie Albusa. ― Mogłem dużo wcześniej zareagować, gdybym poznał szczegóły. W takim razie, czy mogę iść do Rona?
― Oczywiście. Nie musisz pytać o pozwolenie. Chcę tylko wiedzieć gdzie jesteś. Nie masz pięciu lat, bym musiał cię aż tak kontrolować.
― Dziękuję, tato.
― Kominek jest do twojej dyspozycji.
― Czy powinienem powiadomić państwo Weasley o swoim przybyciu? Nie wiem, jak…
― Miłe i grzeczne jest najpierw wysłanie wiadomości, że zamierza się kogoś odwiedzić.
Tak też zrobił Harry. Kilka minut później otrzymał odpowiedź, że nie musi nawet pytać, tylko niech przybywa.
― Nora!
Wypadł w swoim potterowskim stylu wprost na Rona, który złapał go, zanim upadł.
― Cześć, stary. Widzę, że wszyscy znowu się na ciebie uwzięli. ― Pomachał mu „Prorokiem" przed nosem.
― Jeszcze go nie czytałem. Minister mnie tylko uprzedził.
― Hermiona powinna za chwilę być. Miała się dzisiaj tu aportować na kilka dni.
Jak na zawołanie na zewnątrz rozległ się dźwięk aportacji i po chwili drzwi się otworzyły.
― Kochanie, Hermiona już jest ― zawołała Molly, a zaraz potem zobaczyła Harry'ego. ― Och, kochanieńki, blady jesteś strasznie!
Już chciała go przytulić, gdy Harry nagle cofnął się się jak najdalej.
― Proszę mi wybaczyć, ale na razie żadnych uścisków. Będę wdzięczny.
― Nadal źle się czujesz? ― spytała Granger.
― Severus odkrył, że mam zaburzenia odżywiania ― zdradził jej i natychmiast tego pożałował.
Molly już ruszyła do kuchni i trzask naczyń rozbrzmiał w pomieszczeniu.
― Zaraz ci coś upichcę, kochanieńki.
― Pani Weasley, to raczej nie pomoże ― odezwała się Hermiona, kiwając w stronę Rona głową i wskazując im drzwi. ― Zaburzenie odżywiania to nie głodzenie. Tu jedzenie jest wrogiem...
Ron pojął aluzję i wyszedł cicho wraz z Harrym.
― Co było w gazecie? ― zapytał, gdy usiedli koło ściany na ławce.
― Że ogłaszasz się nowym Czarnym Panem i aktywowała się przepowiednia w ministerstwie na dowód tego. Czekają co zrobisz, a spekulacji jest z pięć stron. Od zniszczenia totalnego po rewolucję przemysłową jak u mugoli, czymkolwiek to jest.
― Początek to prawda, a spekulacje sobie poczytam, może jest w nich coś rozsądnego.
Ron otwierał i zamykał usta, patrząc na niego jak na szaleńca.
― Czarny Pan.
― Wkurzyli mnie. Zdemolowałem trochę atrium.
― Trochę? Tata mówił, że zostawiłeś łyse ściany jaskini, w której to wszystko było wykute. Wiem, że jesteś potężny, ale myślałem, że przesadzał. Teraz mu wierzę. ― Wyciągnął w jego stronę dłoń, pokazując błyskawicę. ― To twoja robota, no nie?
― Kingsley nazwał to moim Wewnętrznym Kręgiem, gdy wpadł wczoraj do Malfoyów.
― Co robiłeś u Malfoyów?
― Spędzam w ich rezydencji wakacje ― minimalnie tylko minął się z prawdą.
― No dobra. To co teraz?
― Ciebie chciałem o to zapytać. Potrzebuję twojego punktu widzenia, zanim poznam inne.
― Dlaczego akurat moje?
― Bo mam zamiar cię porwać.
