Ciche marzenie
Zilidya D. Ragon
Sequel
Część 18
Potter zbladł zaraz po odejściu Lucjusza i zawartość zwoju przed mistrzem eliksirów wymogło wręcz na nim działania.
Draco siedział przy Harrym, gdy Severus nagle powiedział, że musi iść po eliksiry. Narcyza dołączyła do niego z nikłym uśmiechem, cicho zamykając drzwi salonu i zerkając na młodych ludzi na kanapie.
― Naprawdę musisz coś zrobić z tą magią. Zwyczajnie znęca się nad tobą albo, jak mówił wcześniej Severus, to ty się nią krzywdzisz.
Głowa Harry'ego opadła na ramię Draco i ten uniósł brwi. Potter nie stracił przytomności, a taki gest z jego strony nigdy dotąd nie był spotykany. Nie przy jego niezwykłej umiejętności.
― Aż tak łatwy jestem do odczytania? ― mruknął.
― Jak książka, Harry.
Nawet nie wiedział, skąd naszło go, żeby pogłaskać Gryfona. Jego włosy były miękkie i zatopił w nie palce, nie powstrzymując się już więcej.
― Nie jestem kuguharem, Draco.
― To ty się do mnie łasisz.
Harry natychmiast próbował się podnieść, ale dłoń we włosach zatrzymała go w miejscu.
― Nie powiedziałem, że mi się to nie podoba, Harry. Leż, jeśli sprawia ci to przyjemność.
Gryfon westchnął i ułożył się tym razem na jego kolanach z dziwnym wzrokiem, patrząc na reakcję Draco, gdy to zrobił.
― Zróbmy to w Hogwarcie ― uśmiechnął się szeroko i bardzo szelmowsko Malfoy. ― Chcę zobaczyć minę McGonagall.
― Dumbledore byłby z nas dumny ― mruknął cicho Harry i blask w jego oczach przygasł, wspominając starego czarodzieja.
― Mogłem go wtedy posłuchać ― szepnął nagle Draco, spoglądając w okno.
― I zginąłbyś na miejscu. Wszystko widziałem.
Malfoy natychmiast spojrzał na niego.
― Byłeś tam?
― Tak. Nawet gdybyś go wtedy zabił, to nie zrobiłoby to już żadnej różnicy. Dyrektor już wtedy umierał. Severus to wiedział, choć podejrzewał coś innego niż to, co faktycznie zabijało Albusa. ― Dłonie Harry'ego ściskały nerwowo dół jego szaty. ― Nie miał wyboru, tak jak i ty.
― Chciałem tylko przeżyć ― mruknął opieszało Draco, a wspomnienia bombardowały go intensywnie.
― Wiem. Teraz już... to wiem... ― szepnął cicho.
Zbyt bezgłośnie, jak dla Malfoya. Gdy spojrzał na Harry'ego, ten miał zamknięte oczy. Nie wiedział czy zemdlał, czy po prostu zasnął, ale nie poruszył się. Poczuł nagle ciepły czar wokół nóg.
― Śpi. Pozwól mu tak na razie leżeć i ani drgnij ― odezwał się nad nim Severus z różdżką w dłoni.
Postawił na pobliskim stoliku kilka buteleczek i usiadł w pobliskim fotelu.
― Harry ciągle wini się za śmierć Albusa ― stwierdził tylko, uświadamiając Draco, że stał wystarczająco długo w pobliżu, żeby usłyszeć ich rozmowę.
― A ty? W końcu to ty go…
― Nigdy mu nie wybaczę, że mnie do tego zmusił, ale z drugiej strony rozumiem go. To była jedyna możliwość w tamtej sytuacji. Musiałbym zabić wszystkich śmierciożerców, którzy byli wtedy na wieży, w tym ciebie.
Młody Malfoy przełknął głośno.
― Dziękuję ― odparł tylko.
Milczeli przez chwilę, obserwując śpiącego. Draco ciągle muskał jego włosy, odgarniając niesforne kosmyki z czoła, gdy ten tarł czołem o jego udo przez sen.
― Co byś zrobił, gdyby Harry okazał się jednak Mrocznym Lordem i miałbyś możliwość unicestwić go? ― zapytał nagle Severus.
― Chodzi ci o tę durną przepowiednię o Wybrańcu? Gdybym na przykład nim był?
― Tak.
― Dlaczego pytasz?
― Chcę wiedzieć jak on na ciebie wpływa. Co musielibyśmy zrobić, gdyby pojawił się Wybraniec i stanął przed nim?
― Nie sądzę czy byłbym w stanie zabić kogokolwiek. Pamiętam jak był zastraszony, gdy spotkałem go po raz pierwszy. Gdy tak to wspominam, nie dziwi mnie wcale jego zachowanie w pierwszym dniu szkoły, a jeszcze wygłupiłem się tą swoją arystokracją. Może miał rację, że gdybym pamiętał, to to wszystko mogłoby potoczyć się jednak inaczej. A teraz to nawet nie mam ochoty z nim walczyć tak jak kiedyś. Przekomarzać się, może. Nie wiem czy to jego magia tak na mnie wpływa, czy coś jeszcze, ale jakoś nie uśmiecha mi się oglądanie Harry'ego gdy cierpi, zwłaszcza z moich rąk.
― To dobrze. Kiedyś stanie przed tobą wybór, po której ze stron staniesz.
― Jestem po jego stronie.
― Teraz. Nie wiesz co przyniesie przyszłość. Nie podejrzewamy nawet co może się się stać, gdy Harry będzie chciał czegoś, co będzie dla niego nieosiągalne. Co wtedy zrobi, by ten cel dosięgnąć? Może i poniesiesz za niego karę, ale ktoś będzie musiał i tak go powstrzymać.
― O ile ktoś będzie w stanie.
― Wybraniec z całą pewnością będzie miał taką możliwość. Nie dlatego magia wybiera przeciwnika dla Czarnych Panów, by nie potrafili ich zgładzić. Zawsze mają to coś, co pozwala im zwyciężyć w tej walce. Czyż nie tak, Harry?
Draco spojrzał w dół i zobaczył, że Potter nie śpi. Patrzył na tatę, lekko marszcząc czoło.
Uniósł się do pionu, nadal nic nie mówiąc. Potem westchnął.
― Możesz mu powiedzieć, ta wiedza może pomóc wszystkim w przyszłości.
― Nie bądź taki pesymistyczny, synu.
― Nie będzie tak źle, Harry. ― Draco uśmiechnął się i wstał. Pochylił się nagle nad nim i pocałował go w czoło. ― Zawsze będę przy tobie, choćby po to, by cię wkurzać, Potter. Taka nasza wspólna rola. Wybraniec to tylko niewielka przeszkoda, którą musimy usunąć i będziemy dalej drażnić się wzajemnie.
― Ty jesteś Wybrańcem, Draco ― rzekł spokojnie Severus, gdy Harry nadal milczał, obserwując Malfoya. ― Ty pokonasz obecnego tu Czarnego Pana.
― Tak, oczywiście, a niuchacze nienawidzą złota ― zaśmiał się, ale zaraz potem zamilkł, gdy powaga tych dwóch udzieliła się i jemu. ― Nie żartujecie?
― Nie. Objawiłeś się w banku Gringotta. Od razu poczułem, że to ty. Wszystkie elementy wskoczyły na miejsce. Podejrzewam, że Tom musiał odczuć to tak samo, gdy ja się urodziłem.
― Mam się już bać?
― Nie wiem, Draco. Naprawdę nie wiem ― rzekł i westchnął, choć nie do końca wiadomo dlaczego, bo jednocześnie Severus podsunął mu buteleczkę z eliksirem.
― Idziemy polatać? ― zapytał nagle Malfoy, wytrącając wszystkich z tego dziwnego zastoju.
― Słucham?
― Czy Czarny Pan łaskawie ruszy tyłek i polata z Wybrańcem? Mam zamiar zdobyć znicz przed tobą.
― Chciałbyś ― zaśmiał się już całkiem szczerze Harry, wstając powoli, ale z całą pewnością dużo żwawiej niż oczekiwał tego Severus.
