"Shifu się to nie spodoba." Uśmiechną się smutno. Nie, nie spodoba. Ale wiedział że zrozumie i uszanuje decyzje starego mistrza. A przynajmniej miał taką nadzieje.
"Czeka nas długa droga powrotna, dziecko." Nie usłyszał żadnej odpowiedzi ze strony jego przyszłego gościa. Ruszył. Szedł powoli, nie śpiesznie. Był ciekaw czy/jak życie w Pałacu się zmieni w niedalekiej przyszłości.
Shifu znalazł studiującego zwoje w Komnacie Poległych Bohaterów. Normalnie taki widok wywołał by uśmiech na jego twarzy. Nie tym razem.
"Witaj z powrotem, Mistrzu Oogway. Czy spacer przyniósł oczekiwane rezultaty?" Shifu nie podniósł na niego wzroku skupiony na zawartości zwoju. Wiedział że gdyby nie uszy jego podopiecznego dające mu niesamowicie wyczulony słuch to nie zauważyłby jego przybycia.
"Raczej niespodziewany prezent, drogi Shifu." Dopiero teraz Shifu oderwał się od zwoju podnosząc na niego wzrok. Zauważywszy trzymane na ramieniu dziecko, przenosi na nie wzrok. I na niego. I na dziecko. I tak kilka razy.
"Hehehe" Widząc reakcje i zagmatwanie jego ucznia nie potrafi powstrzymać lekkiego śmiechu.
"Co- Kto- Co to ma znaczyć, Mistrzu? Kim- Czym jest to co ze sobą przyniosłeś?" Poczuł rozczarowanie słysząc słowa Shifu. Nie powinien. Znał Shifu od wielu lat i zdawał sobie sprawę z uczuć jakie trzymał w sercu w zamknięciu przed światłem dnia. Było to zrozumiałe. Jednak nie potrafił powstrzymać uczucia rozczarowania. Uśmiech nie znikł z jego twarzy.
"Shifu. To dziecko. Nie wiedziałem co zrobić więc zabrałem je ze sobą do Pałacu." Wyjaśnił. Shifu wstał od stołu na którym był rozwinięty zwój. Zrozumiał i nie był zadowolony.
"Mistrzu... nie było by lepiej oddać je do sierocińca?" Zapytał z wahaniem i nadzieją w głosie.
"Shifu. Myślę że to nie najlepszy pomysł."
"Dlaczego?"
Nie odpowiedział od razu. Miał nadzieje że Shifu sam zrozumie co miał na myśli. Najlepiej zapamiętane lekcje to te do których doszło się samo. Shifu jednak zdawał się nie rozumieć co miał na myśli.
"Po... ostatnich wydarzeniach w okolicznym sierocińcu nie jestem pewny czy powinniśmy powierzać to dziecko tamtejszym opiekunom."
"Sytuacja Tygrysicy była inna, Mistrzu. Nie potrafiła kontrolować swojej siły. Była rzeczywistym zagrożeniem."
"A to zasiało strach przed innością w sercach tamtejszych opiekunów."
"Są inne sierocińce niż Baogu." Shifu dalej próbował odwieść go od pomysłu.
"Shifu. Proszę. Wiem że twoje serce ciągle przepełnia gorycz ale nie powinniśmy uciekać się do tak ryzykownych opcji."
Shifu otworzył usta chcąc zaprotestować. Po chwili zamkną je z ciężkim westchnięciem. Odwrócił wzrok patrząc w bok.
"Ja... ja nie jestem gotowy na kolejnego ucznia, Mistrzu." Powiedział cicho.
"Wiem Shifu. Wiem. Dlatego zdecydowałem że to ja zajmę się naszym nowym gościem. Zgadzasz się na takie rozwiązanie, przyjacielu?"
"Dlaczego pytasz mnie o zdanie, Mistrzu? Moje zdanie nie może być tak ważne."
"Jest ważne dla mnie. Nie jesteś tylko moim uczniem Shifu. Jesteś także moim przyjacielem. Liczę się z twoim zdaniem."
"Tak. Wiem. Nie pierwszy raz to mówisz."
Zapadła między nimi cisza. Po chwili postanowił ją przerwać.
"Więc? Co powiesz, przyjacielu?" Jedno z uszu Shifu drgnęło lekko niespokojnie.
"... Zgadzam się na takie rozwiązanie, Mistrzu." Powiedział w końcu Shifu a jego głos był cichy jakby już teraz żałował wypowiedzianych przez siebie słów.
Przytakną głową z aprobatą.
"Dziękuje Shifu, wiem że nie jest to dla ciebie łatwe."
"Nie jest." Przyznał mu przytakując głową.
"No, a skoro mamy to za sobą mam do ciebie drugą prośbę przyjacielu."
Shifu podniósł wzrok na niego. Ich spojrzenia się spotkały. Żaden niczego przez chwile nie mówił. Uśmiech na jego twarzy rósł z każdą sekundą.
Postanowił nie trzymać Shifu w dalszej niepewności.
"Czy mógłbyś proszę znaleźć dla naszego gościa jakieś tymczasowe miejsce do spania?" Usłyszał potężne westchnięcie i uderzenie dłoni o czoło. A to mu się żart udał.
"Oczywiście, Mistrzu." Przekazał dziecko w ręce swojego przyjaciela. Ukłonił się lekko, odwrócił się bez słowa z zamiarem odejścia. Gdy był przy wrotach od Kaplicy Poległych Wojowników usłyszał jeszcze krzyk Shifu z drugiego końca sali.
"ZENG!"
Minęły dwa dni a chłopiec (jak się okazało) pozostawał ciągle nieprzytomny. Było to bardzo dziwne. Chłopiec nie miał żadnych obrażeń. Ani wewnętrznych ani wewnętrznych. Nie było wiadomo dlaczego się jeszcze nie obudził. Powiedział Shifu że to on zajmie się chłopcem i słowa zamierzał dotrzymać. Teraz zamiast znajdował się w jednym z wolnych pokoi które zazwyczaj służyły uczniom Jadeitowego Pałacu. Siedział w pozycji lotosu. Medytował. Zazwyczaj oddawał się temu zajęciu w Komnacie Poległych Bohaterów, nad Drzewem Brzoskwiniowym lub w Smoczej Grocie. Teraz sytuacja i dane słowo więziły go w tym miejscu. Spojrzał na leżącego chłopca. Oddychał spokojnie. Ciągle nie miał pojęcia jakiego gatunku jest to stworzenie. Chłopiec nie miał łusek jak płazy i gady, nie miał żadnych piór jak ptaki. Jedyne co posiadał to niewielka ilość brązowego futra zakrywającą tylnią i górną część głowy. Zauważył też malutkie ilości futra na rękach i nogach. Nie posiadał mocnych pazurów jakie miało wiele innych stworzeń. Stopy i dłonie nie posiadały żadnych poduszeczek które pomagały kotom w cichym poruszaniu się. To co było najbardziej widoczne były nogi. Nieproporcjonalnie dłuższe niż ręce. Chłopiec budową był najbardziej zbliżony do kotów. Lub niektórych małp. Wstał z podłogi kierując się do wyjścia. Miał ochotę na herbatę. Nie wiedział jeszcze jaką wybierze. Z wyborem zawsze czekał do ostatniej chwili. Przez całą jego podróż z pokoju do kuchni towarzyszyło mu stukanie jego laski o drewnianą podłogę. Gdy tylko wszedł do kuchni niezwłocznie choć nieśpiesznie przystąpił do przyrządzania herbaty. Jak zawsze zagotował więcej wody. Tak na wszelki wypadek. Z przygotowaną już herbatą usiadł przy stole, czekając aż herbata trochę ostygnie. Do jego nozdrzy dotarł zapach przyjemny zapach jaśminu lekko łaskocząc mu nos. Jego myśli ponownie wróciły do ciągle nieprzytomnego chłopca. Poza budową jego ciała nie wiedział o nim nic. Nie ukrywał że zaczynał się martwić. Obecność chłopca jak na razie chciał utrzymać w tajemnicy lecz zaczynał zastanawiać się nad wezwaniem zaufanego medyka. Mógł takż-
"Puk puk"
Jego myśli przerwał dźwięk dochodzący od strony wejścia do kuchni. Gdy podniósł wzrok zobaczył że w wejściu stał...
