Sprawy szybko się skomplikowały. A to wszystko zaczęło się od kartki, która niesiona przez wiatr wpadła do miejsca ich medytacji. Medytując z Mistrzem Oogway'em był pogrążony w medytacji na, tyle że nie zauważył wlatującej kartki do Hali Poległych Bohaterów. Oogway zauważył ją i złapał. Dopiero gdy Oogway wydał z siebie głośne- "Hmmmmm"- został wyrwany przedwcześnie ze swojej medytacji. Oogway zszedł z laski, z którą się nie rozstawał. Nie wiedział jak stary żółw był zdolny do utrzymania równowagi. Oogway przy każdej czynności, jaką wykonywał, dygotał. Przy polewaniu herbaty czy nawet przy czynności tak prostej jak chodzenie. Nawet przy wykonywaniu lekcji Tai-Chi widział już lżejsze, ale ciągle widoczne dygotanie. Tym dziwniejsze, że Oogway podczas medytacji potrafił pozostawać w całkowicie nieruchomym.

"Coś się stało Mistrzu?" Zapytał gdy Mistrz Oogway zaczął się oddalać bez słowa.

"Nic, o czym warto mówić chłopcze."

"Więc gdzie idziesz?"

"Muszę pomówić z Shifu o sprawie o ogromnej wadze." Oogway pomachał wolno trzymaną przez siebie kartką. Dopiero teraz ją zauważył.

"Jakiś list odnośnie dzika?" Z Oogway'em wszystko było możliwe. Pojawiające się znikąd listy nie były najdziwniejsze.

"Nic z tych rzeczy, chłopcze." Oogway odwrócił się z uśmiechem i ruszył w stronę wyjścia z Hali Poległych Bohaterów.

Wrócił do swojej medytacji. A przynajmniej spróbował. Uderzenia laski o jadeitową podłogę skutecznie go dekoncentrowały. Nagle zapadła całkowita cisza. Przyjemna, wszechobecna cisza.

"Jesteś głodny, chłopcze?" Usłyszał nagłe pytanie Oogway'a.

"Nie." Nie był głodny.

"Czy masz ochotę na miskę klusek?" To nie był pierwszy raz kiedy jego Mistrz zadawał takie pytania. Oogway nigdy nie zadawał sobie trudu z poprowadzeniem rozmowy tak, aby było wiadomo z kąt dane pytanie się wzięło. Z początku go to denerwowało. Dostatecznie długo był uczniem żółwia, aby się do tego przyzwyczaić. Dzisiaj nie robiło już to na niego żadnego wrażenia.

"Zaszalejmy. Czemu od razu nie dwie miski?"

"Hehehe. Lubie twój sposób myślenia mój uczniu."

W pomieszczeniu znowu rozbrzmiał dźwięk laski stukającej o podłogę.

Godzinę później dotarł do nich cały garnek zupy z kluskami. Oogway, Shifu i on sam jedli w ciszy raz po raz przerywanej przez siorbanie jego i Oogway'a. Shifu nie siorbał. Tygrysica nie jadła. Stała na baczność, niedaleko, zaraz przy kolumnie, przyglądając się jak jedli. Współczuł jej. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, żeby wiedzieć, że nie była zadowolona. Podejrzewał, że tez chciała zjeść, a na pewno wolała siedzieć z nimi niż stać samotnie. Była to wina Shifu, który zakazał jej jedzenia w trakcie treningu. Shifu pozwalał im na jedzenie jedynie podczas śniadań na rozpoczęcie dnia, obiadów pomiędzy treningami i kolacji na koniec dnia a do obiadu zostało im jeszcze przeszło trzy godziny. O tak. Współczuł jej. Współczuł, że to akurat Shifu był jej Mistrzem. W Jadeitowym Pałacu było wiedzą powszechną, że Shifu poprostu nie potrafił wyluzować. To się nie zdarzało.

"Może pozwolimy Tygrysicy się do nas dosiąść?" Słowa Oogway'a go zdziwiły. W pozytywny sposób.

"Obawiam się, że nie ma takiej możliwości. Tygrysica ma problemy z opanowaniem. To dla niej idealna sposobność do poprawienia się." Shifu nie podniósł nawet wzroku z trzymanej przez siebie miski klusek.

"Shifu," Oogway zaczął. "przeznaczeniem żołędzia nie jest-"

"Wiem, pamiętam, mówiłeś wczoraj. Jednak zdania nie zmienię." Shifu stawiał twardo na swoim.

"Shifu-"

"To moje ostanie słowo."

Odparł chęć zaciśnięcia dłoni. Postanowił nie słuchać już spierających się mistrzów. Spojżał na Tygrysice i żałował, że nie jego głos się nie liczył. Na pewno nie dla Shifu. W najlepszym wypadku tylko by go rozzłościł jeszcze bardziej. Czasem miał problemy z przypomnieniem sobie, że Shifu był jej adoptowanym ojcem. Był prawie pewny, że ojcowie nie powinni się tak zachowywać.

'A żebyś wrzodów dostał, dupku.' Pomyślał mimowolnie. Już kilka razy złapał się na podobnych myślach. Nigdy nie żałował, że tych myśli. Naprawdę chciał, żeby Shifu w jakiś sposób zapłacił za to jak traktował Tygrysice.

"Długo będziesz tak na mnie patrzył? Masz do mnie jakieś pytanie?" Pytanie padło ze strony Shifu.

"Słucham?"

"Pytam się, czy jeszcze długo masz zamiar się na mnie patrzeć."

"Eee. Przepraszam. Po prostu... mocno myślałem. Nawet nie zauważyłem, że... się gapie." Odpowiedział, drapiąc się po policzku.

"O czym tak myślałeś, chłopcze?" Zapytał Oogway z uniesioną brwią.

"Myślałem ooo... Dziku." Wymyślił szybko. I tak samo szybko udeżył się otwartom dłonią w czoło. Mentalnie. Był pewien że Shifu bez problemu poradzi sobie z Dzikem. Z nich wszystkich to Shifu bronił Doline Spokoju przed bandytani. On i Tygrysica byli jeszcze za mało wytrenowani a Oogway...

"Dziku?" Zapytali oboje Mistrzowie.

"Tak." Zapewnił. "O Dziku."

"Nie trać czasu na zamartwianie się. Z tego co mówił Mistrz Psisko, ten cały Dzik jest zwykłym brutalem, nie wojownikiem." Odpowiedział Shifu zimnym tonem.

"Pokonał wielu innych Mistrzów. Dość łatwo." Przypomniał.

"Jak mówiłem, jest silny. Nie uwłaszczając innym Mistrzom, ale większość z nich nie posiada umiejętności, które posiadam ja." Wytłumaczył a jego ton, zdawał mu się cieplejszy. Podsycany płomieniem złości.

"Tak. Oczywiście. Nie chciałem nikogo obrazić." Nie miał zamiaru złościć Shifu. Nawet Mistrz Oogway nie patrzył na to przychylnie. Przynajmniej dopóki nie złościł Shifu specjalnie. Po kilku takich przypadkach nauczył się kontrolować. Pamiętał jak po raz pierwszy przeklął na Shifu. Po Angielsku. Szybko okazało się, że Shifu zna Angielski na tyle, aby wiedzieć kiedy jest obrażany. Za kare Oogway przywiązał do jego pleców wielki kamień, który miał nosić przez cały dzień. Zwykły trening zamienił się wtedy w prawdziwą męczarnię. Nie miał zamiaru tego powtarzać. Szybko dokończył jeść.

"Jeżeli to nie problem Mistrzu to pójdę kontynuować trening do Hali Treningowej." Powiedział, wstając.

"Droga wolna, chłopcze. Niebawem do ciebie dołączę." Odpowiedział Oogway, nie uśmiechał się.

Ukłonił się Mistrzom, po czym skierował swoje kroki w stronę Hali Treningowej. Gdy wyszedł z Hali Poległych Wojowników, jego pięści były zaciśnięte na tyle mocno, że zbielały mu knykcie a całe wewnętrzne strony dłoni go piekły. Nie przejął się tym. Dopiero wtedy kiedy był w połowie drogi do swojego celu, przystanął na moment. Gdy rozluźnił je, jego dłonie ciągle nie przestawały piec. Wziął głęboki wdech nosem i wydech ustami. Powtórzył czynność kilka razy i dopiero wtedy, już naprawdę, ruszył do Hali Treningowej. Pieczenie zelżało, ale nie znikło.

"Ehhh" Wzdychnął. Złapał się za skroń. Bolała go głowa. To będzie długi dzień.

Pov. Tygrysica

Obserwowała jak wychodzi. Zauważyła, że jego zazwyczaj rozluźniona postura była dziwnie sztywna. Przez chwile pomyślała, że się jej zdawało, że wzrok ją zawodzi. Tak samo jak jej umysł kiedy traciła panowanie nad sobą.

'Nie. Wiem co widziałam.' Pomyślała do siebie. Nie wiedziała, co mogło spowodować u niego taką reakcję. Widziała i słyszała wszystko, co się przed nią działo i nie wychwyciła NICZEGO, co mogło go wprowadzić w taki stan.

'Chyba naprawdę martwi się tą całą sprawą z Dzikiem.' Z początku odrzucała taką opcję. Znała go a on znał Shifu. Ale jego mistrzem był Oogway i to pod jego okiem trenował. Mógł nie wiedzieć do czego zdolny był jej Mistrz.

'Tak, to o to musi chodzić.'

"Kłamał." Gdy tylko usłyszała głos Mistrza Shifu skupiła się na ich rozmowie.

"Co masz na myśli, przyjacielu?"

"Nie myślał o Dziku. Kłamał, patrząc mi prosto w oczy."

"To tylko domysły. Nie możemy być tego pewni."

"Zauważyłeś jak na mnie patrzył?"

"..."

"Wezmę to za "tak". Będą z nim problemy Mistrzu." Nie potrafiła sobie wyobrazić, aby mógł spowodować jakiekolwiek problemy. Nie intencjonalnie. Zawsze był wzorowym studentem. Trenowała się w Kung-Fu dłużej niż on, a jednak był z nią na równi. Nigdy też nie słyszała, aby Mistrz Oogway wyrażał się o nim źle. Z drugiej strony... nigdy nie słyszała, żeby Mistrz Oogway mówił o kimkolwiek w taki sposób.

"Jeżeli cię to uspokoi, to porozmawiam z nim. Uspokoi cię to, Shifu?"

"... Doceniam to Mistrzu." Shifu odpowiedział po krótkiej chwili milczenia. Przetarł czoło z potu.

Mistrzowie wrócili do spożywania klusek. Nie potrafiła zrozumieć z kąt Mistrz Shifu wziął ten pomysł. Jednak jej Mistrz posiadał ogromną ilość wiedzy i doświadczenia. Z kolei ona była jedynie niegodną uczennicą swojego Mistrza. Ale ciągle ją uczył. Pomimo jej wielu wad ciągle ją uczył. Pomimo tego, że nie była tak dobra jak- pokręciła mocno głową, odganiając myśl. Nie wiedziała, dlaczego nie spisał jej jeszcze na straty. 'Może widzi we mnie jakiś potencjał?' Naprawdę miała taką nadzieję. Ona sama nie widziała w sobie żadnego potencjału. Ale będzie się starać. Sprawi, że czas, który jej poświęcił na nią, nie pójdzie na marne, sprosta każdemu wyzwaniu. Będzie z niej dumny. 'Dlatego stanę się taka jak ty, Ojcze.' Ta myśl złagodziła uczucie głodu, spowodowanym zapachem klusek, który czuła.

"Nie wyglądasz najlepiej Shifu." Stwierdził Mistrz Oogway.

Pov. Chłopak

Cios, blok, kopnięcie, blok, cios, cios, odstąpienie, cios, blok, kopnięcie, blok, cios, cios, odstąpienie. Powtarzał sekwencje raz po raz. Miała zakorzenić mu się w umyśle tak mocno jak tylko to możliwe. Na szczęście była to jedna z prostszych kombinacji.

Już od ponad pół godziny walczył z jednym z drewnianych wojowników. "Walka" to złe słowo. Uderzał i blokował na zmianę. Co jakiś czas, zamiast uderzać, to kopał. Zaczął już czuć, że jego ręce drętwieją od blokowania "ciosów" swojego oponenta. Przestał. Mistrz Oogway ciągle się nie zjawiał. Miał nie przesadzać pod nieobecność Mistrza Oogway'a. Co w takim razie miał robić? Do głowy przyszła mu tylko jedna rzecz, którą mógł w tej sytuacji zrobić. Medytacja.

Wyszedł z Hali Treningowej i dalej z placu przed budynkiem. Skręcił w prawo. Lubił medytować na łonie natury. Lubił czuć pod sobą miękką trawę, czuć wiatr na twarzy i zapach, który ze sobą niósł. W Hali Treningowej nie było tych rzeczy. Jedynym powodem, dlaczego rano medytował z Mistrzem w Hali Poległych Wojowników, było to, że była to kolej Oogway'a na wybranie miejsca medytacji. Wszedł pomiędzy drzewa. Nie rozumiał, dlaczego nikt z pozostałych nie medytował pomiędzy drzewami rosnącymi na całym terenie Jadeitowego Pałacu. Shifu preferował medytować w jakichś pomieszczeniach. Jak daleko sięgał pamięcią jeszcze nigdy nie widział go medytującego gdzieś na powietrzu. Domniemał, że przyczyną była para wielkich uszu, ale nie był pewien. Nie pytał i miał nadzieje, że tak pozostanie. Tygrysica preferowała trening fizyczny ponad duchowy. A Mistrz Oogway... medytował tam, gdzie akurat poniosły go nogi.

Nie wszedł głęboko. Chciał usłyszeć kiedy Mistrz Oogway będzie szedł w stronę Hali Treningowej, gdzie powinien się znajdować. Usiadł w pozycji Lotosu. Zamknął oczy, wyrównał oddech i uspokoił myśli. Czół wiatr na twarzy i zapach trawy. Czół pod sobą miękką trawę. Nie wiedział ile już spędził czasu w tym stanie. Czas... płynął dziwnie podczas medytacji. W jego umyśle pojawił się obraz. Na krótko. Zbyt krótko, aby coś zobaczyć. Nagle poczuł, że jego skroń zaczyna pulsować nieprzyjemnym bólem. W jego umyśle znów pojawił się obraz, tym razem inny i tylko tyle był w stanie stwierdzić. Ból nasilił się.

"ugh" Jęknął z bólu. Złapał się za głowę. Próbował walczyć. Siłą dobrać się do obrazów, które widział. Ale coś go blokowało. Nie wiedział, co to było, ale im mocniej walczył, tym mocniejsza była blokada, przez którą musiał się przebić. Ból nasilił się. Nagle... gdzieś z głębi jego umysłu rozbrzmiał głos. Był głośny i wyraźny ciągle jednak zniekształcony na, tyle że nie potrafił stwierdzić czy był to głos kobiety, czy mężczyzny.

'Nie walcz. Pozwól temu, aby przez ciebie przepłynęło. Wiem ze boli, ale przyjmij ten ból, zaakceptuj go. Ten ból jest częścią ciebie tak jak to, co ze sobą niesie.'

Nie miał niczego do stracenia. Wziął głęboki wdech. Mógł przynajmniej spróbować. I wydech. Wiedział jak ważny jest oddech. Ból zelżał, ledwo zauważalnie, ale jednak. Z każdym wydechem ból lżył. Opóścił ręce ponownie je łącząc na wysokości żołądka. Wdech i wydech. Obrazy znikały i pojawiały się i znikały szybciej. Coraz szybciej. I szybciej. Skupiony nie zauważył, że cała jego świadomość zostaje absorbowana. A gdy zauważył, było już za późno.

Pov. Tygrysica

"Ughh, co było... w tych kluskach?"

Zanim się spostrzegli Shifu siedział oparty o przyniesione przez służbę krześle. Był chory i co z tym szło, był słaby. Zauważyła, że w tym stanie nie przypominał Mistrza, którego znała.

"Proszę, sprowadź lekarza." Mistrz Oogway, przy którym stała, zwrócił się do jednej osoby ze służby. Osoba ze służby był gąsiorem.

"Mistrz Shifu nie da rady walczyć z Dzikiem."

"Wszystko słyszę." Shifu poprawił się na krześle.

"Tygrysica ma racje. Potrzebna ci będzie asysta." Mistrz Oogway spojrzał się na nią wymownie.

Z początku była zaskoczona. Jeżeli się nie myliła to Mistrz Oogway sugerował, aby walczyła u boku swojego Mistrz przeciwko Dzikowi. Szybko się opanowała. Przeszła kilka kroków w kierunku Mistrza Shifu.

"Mistrzu, to byłby dla mnie najwyższy zaszczyt." Ukłoniła się lekko. Zrobi wszystko, aby był z niej dumny.

"Nie. Nie jesteś gotowa." Odpowiedział natychmiast Mistrz Shifu. Następnie podskoczył na krześle a jego futro stanęło dęba.

"Hehehe" Usłyszała za sobą cichy śmiech Mistrza Oogway'a. Zacisnęła szczękę, zapominając kto się śmieje. Na szczęście nie trwało to nawet sekundy. To, co miało teraz znaczenie to to, że Mistrz Shifu uważał, że nie jest gotowa na walkę. Najgorsze było to, że uważała, że ma racje.

"Przynieś mi zwój." Mistrz Shifu zwrócił się do tego samego gąsiora ze służby. Gdy tylko gąsior wrócił z oczekiwanym zwojem Mistrz Shifu szybko zaczął coś w nim pisać.

"Oto nazwiska... czworga wojowników." Odrzucił pędzel za siebie.

"Znajdź ich w wiosce Wang-Fu. Byle szybko." Z początku myślała, że to jej zostanie powierzona ta misja. Mistrz Shifu wręczał zwój gąsiorowi. Nigdy nie udowodni swojej wartości.

"Nie." Usłyszała za sobą głos Mistrza Oogway'a. Zesztywniała w oczekiwaniu.

"Poślij Tygrysice." Nie mogła stracić tej szansy. Była pewna, że druga taka szansa się nie powtórzy."

Nie tracąc czasu podbiegła szybko do swojego Mistrza. Zniżała się do ukłonu jeszcze zanim dobiegła.

"Mistrzu, obiecuje wykonać misje." Głowę trzymała nisko, nie odważając się jej podnieść. Nie chciała zobaczyć rozczarowanego wzroku swojego Mistrza. Czekała. Jej Mistrz niczego nie mówił. Jeżeli nie mogła walczyć u jego boku, to mogła, chociaż wykonać zadanie kuriera. Służba pałacowa wykonywała takie zadania. Poradzi sobie z takim zadaniem. Mistrz Shifu ciągle się nie odzywał. Zaczynała tracić pewność siebie.

"Masz wrócić przed brzaskiem." Słysząc te słowa, była zaskoczona. Zaskoczenie szybko ustąpiło radości. Gdy podniosła głowę, zwój był przed jej twarzą.

"Nie. Przynieś. Mi. Wstydu." Shifu powiedział ostrzegawczo.

Wysunęła ręce, a Mistrz ułożył zwój na jej dłoniach. Zwój był mały, prawie niezapisany. Jednak gdy tylko go odebrała, sprawiał wrażenie niebywale ciężkiego. Odwróciła się, wybiegając z Hali Poległych Wojowników. Nie czekała aż Mistrzowie zmienią zdanie. Biegła tak jak została nauczona. Kolana wysoko, szybki, płytki, równy oddech. Oddech był ważny. Dzięki odpowiedniemu oddechowi ciało nie męczyło się tak szybko. Wybiegła za bramę prowadzącą w dół schodów do wioski, za plecami miała pałac, z którego wybiegła. Nagle poczuła ukłucie w stopie. Uczucie było nagłe a razem z nim przez jej ciało przerzedło nieprzyjemne doznanie, które nie mogła porównać do niczego. Upadła. Przy zderzeniu z kamienną podłogą wypuściła z ręki zwój. Próbowała wstać i gonić za odbijający się od kolejnych stopni zwojem. Nie mogła wstać. Nie mogła ruszyć nawet palcem. Głos uwiązł jej w gardle gdy spróbowała krzyknąć.

"Przepraszam." Jej uwagę przyciągnął głos dochodzący z boku. Gdy spojrzała w bok nie poruszając głową, nikogo nie zobaczyła. Dopiero po kolejnej sekundzie zobaczyła zielony, mały kształt. Przy niej był modliszka.

"Ja do Mistrza Shifu. Jestem lekarzem. Oh. Oj. Przepraszam." Znów poczuła rozlewające się po całym ciele doznanie. Tym razem gdy znikło, mogła się ruszać.

"ZWÓJ!" Pościła się biegiem za zwojem. Nie słyszała co krzyczał za nią mały lekarz

Do wioski Wang-Fu dotarła kilka godzin później. Akademia, w której mieli znajdować się wojownicy, po których została posłana, znalazła szybko. Akademia, tak jak Jadeitowy Pałac została wybudowana na szczycie jednej z gór. Chociaż góra, na której stała Akademia była prawie dwa razy mniejsza niż ta, na której stał Jadeitowy Pałac to i tak robiła na niej niemałe wrażenie. Zanim jeszcze przeszła przez bramy Akademii, postanowiła sprawdzić o kogo miała pytać. Rozsunęła zwój.

"Sprzątacz." Przeczytała na głos. Nie mogło być to nazwisko wojownika, którego szukała.

"To pewnie pseudonim." Pamiętała jak Mistrz Shifu opowiadał jej, że wielu wojowników posługiwało się pseudonimami. Miało to za zadanie uchronić bliskie im osoby przed wrogami takich wojowników. Niektórzy posuwali się dalej i całkowicie zmieniali imiona. Bądź odsuwali się od swoich rodzin całkowicie.

Przeszła przez wrota Akademii. Pierwszym co zauważyła to cała masa trenujących nosorożców. Naprzeciwko nosorożców było nieduże podwyższenie, na którym znajdowały się cztery postaci. Ukłoniła się im z szacunkiem.

"Mistrzowie, Dolinie Spokoju Mistrz Shifu wysłał mnie po czworo wojowników."

"Pierwszy to-" Rozwinęła zwój i gdy miała przeczytać pseudonim wojownika, po którego przybyła jej uwagę zwróciła osoba stojąca po jej prawej stronie.

"Sprzątacz?" Dokończyła niepewnie. Osoba była żurawiem. W jednej ze swoich nóg trzymał mopa. Nie wyglądał okazale. Nie wyglądał jak wojownik w żadnym stopniu.

"Eeeee, słucham." Ale Mistrz Shifu uczył ją, aby nigdy nie oceniała wojownika po jego wyglądzie. Wygląd był zdradliwy i wielu to wykorzystywało na swoją korzyść. Wojownik stojący przed nią też musiał o tym wiedzieć.

"Zgadza się." Powiedziała do siebie, pewna swojej racji.

"Mistrzu Sprzątaczu, to wielki zaszczyt cię poznać." Ukłoniła się głębiej niż wcześniej, a co za tym idzie z większym szacunkiem. W końcu to po niego przybyła i to on będzie bronił Doliny Spokoju.

"Mistrz Shifu prosi, abyś wybrał się ze mną do Jadeitowego Pałacu. Jesteś Potrzebny." Dokończyła wyprostowywując się.

"Jadeitowy Pałac? Taa- Znaczy- Jane jestem gotów."

"Super. Ruszajmy zatem."

"Jadeitowy Pałac! Tam nie wzywają! HEHEHEHE!" Mistrz Sprzątacz krzyczał szczęśliwy. Musiał być bardzo oddany obronie tych którzy sami nie mogli się obronić.

O miejscu przebywania Mistrza Komika dowiedzieli się przypadkiem od jednego z mieszkańców miasteczka, nad którą górowała Akademia. Miał znajdować się w jednej z restauracji w biedniejszej części miasteczka. Restauracje też znaleźli szybko a wszystko dzięki umiejętności lotu Mistrza Sprzątacza. Nie wiedziała, co Mistrz Komik mógł robić w takim miejscu.

'W takim miejscu musi dziać się wiele złego.' Było to logiczne. Podobno najwięcej przestępstw działo się w biedniejszych dzielnicach.

Gdy miała zapukać w drzwi restauracji, drzwi rozwarły się, a ze środka wybiegła grupa ludzi.

Jedna z osób złapała ją za ubranie, krzycząc jej w twarz: "Lepiej nie wchodźcie! Jest beEeEeznadziejny!" Krzyknął, becząc.

"Doskonale." Powiedziała do tak samo do siebie jak i do Mistrza Sprzątacza. Musiał być naprawdę zdolnym wojownikiem skoro przestępcy uciekają przed nim aż się kurzyło. Dosłownie.

"Halo Mistrzu Komiku, przysyła mnie Mistrz Shifu!" Krzyczała do środka restauracji. Cofnęła się zaskoczona nagłym róchem gdy miała wejść do pomieszczenia. Przednią była... Małpa? Zwisał do góry nogami, trzymając się za framugę drzwi.

"Czy wszystko w porządku?" Zapytała zmartwiona, widząc czerwoną ciecz spływającą z ramienia.

"Jasne. Pękli ze śmiechu." Odebrał jej zwój szybkim, zwinnym ruchem wolnej łapy. To tylko utwierdziło ją przekonaniu, że trafili na osobę, którą szukali. I wiedziała już z kąt wziął się jego pseudonim.

"Nie umiem przeczytać. Do góry nogami jest." Oddał jej zwój.

"Mistrz Shifu wzywa cię do Jadeitowego Pałacu." Upadł na podłogę. Z początku myślała, że jednak ucierpiał wskutek walki. Uspokoiła się gdy zauważyła, że wstaje do pozycji siedzącej.

"Pałacu?" Powiedział, uśmiechając się od ucha do ucha. Czekała na odpowiedź.

Mistrz Komik wydał z siebie ciche: "EEeeee"

"Mistrzu?" Spojrzała się szybko za siebie na Mistrza Sprzątacza. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby wiedzieć, że on też był tak samo zagubiony jak ona. Z powrotem spojrzała na Mistrza Komika, który był ciągle w tej samej pozycji.

"Mistrzu Komiku? Pójdziesz z nami?

"Too kto teraz?" Zapytał się Mistrz Sprzątacz.

"Tancerz." Odpowiedziała, patrząc się na powieszony przed nimi plakat przedstawiający żmije trzymającą wstążkę.

Reakcja Mistrzyni Tancerz była podobna do reakcji poprzednich dwóch mistrzów.

"Jadeitowy Pałac." Powiedziała Mistrzyni Tancerz z uśmiechem. Poczym wzieła głęboki wdech jakby sobie coś uświadamiając.

"Ojcze, czeka mnie sława." Odwróciła się do drugiego w pomieszczeniu węża. Wężem tym był sławny Wielki Mistrz Żmija.

"W moich oczach już dawno jesteś gwiazdą." Powiedział do swojej córki Wielki Mistrz Żmija, łapiąc ją lekko za brodę za pomocą końca swojego ciała. W jego głosie już teraz dało się słyszeć wielką, nieukrywaną dumę.

Ojciec i córka. Patrząc się na to jak Wielki Mistrz Żmija zwraca się do swojej córki poczuła... żal. Żal spowodowany tym, że nie była wystarczająca, aby odebrać nawet ułamek uwagi i troski ze strony jej Ojca. Żal ten był tak duży, że powodował w niej ból. Fizyczny ból był niewielki, ale jej dusza krwawiła coraz bardziej im dłużej patrzyła.

"Snif." Usłyszała pociągnięcie nosem przez Mistrza Sprzątacza. "Jakie to słodkie." Dopowiedział.

To było dla nie j zbyt wiele. Odwróciła się i wyszła z małego domku, do którego zostali zaproszeni przez Wielkiego Mistrza Żmije. Nie powinna się tak zachować. Nie powinna wyjść. Nie powinna okazać słabości. Mistrzowie jeżeli zauważyli jej reakcje, to musieli być teraz zażenowani jej brakiem opanowania.

"Tooo kogo tam jeszcze masz?" Głos ledwo dotarł do jej świadomości.

"Co?" Zapytała przetwarzając pytanie.

"A już." Powiedziała cichym, jeszcze smutnym głosem otwierając zwój. "Eee lekarza."

Przypomniał jej się modliszka, na którego wpadła zaraz po przekroczeniu wrót Jadeitowego Pałacu.

"Aaaa lekarz jest już na miejscu więc w drogę." Powiedziała już bardziej radosnym głosem. Jej zadanie zmierzało ku końcowi. Spojrzała na słońce. Pozostało jej niewiele czasu, ale powinna zdążyć. Udowodni Mistrzowi Shifu swoją wartość. Była zadowolona i dumna z siebie. Tak zadwolona, że... podczas biegu podnosiła kolana jeszcze wyżej niż zwykle.