Rozdział czwarty: Prawda

TW: przemoc

Od autorki: Oczywiście, niektóre elementy w historii są wzięte z Kamienia Filozoficznego, zwłaszcza scena z wężem w ZOO. Nie jest mojego autorstwa, ale akcja i fabuła - owszem.


Ulice Little Whinging były ciemne i pochmurne. Nie wspominając o tym, że Severus Snape był ubrany całkowicie na czarno. Severus Snape miał być niewidoczny.

Drzwi frontowe należące do Dursleyów otworzyły się z hukiem, przerażając grubego chłopca oglądającego telewizję i nic nie robiąc z dwójką ludzi stojących za nim. Byli zamrożeni, ale przerażenie w ich oczach było oczywiste. Severus uśmiechnął się. Machnięciem różdżki zasunął zasłony, zamknął wszystkie drzwi i odmroził dwóch drani przed sobą.

- Mówiłem ci, że wrócę, Tunio. Teraz, zastanówmy się nad karą. Hmm... Gdyby tu był Czarny Pan, po prostu bym cię mu oddał. Albo dementorom. Pamiętasz ich, Tunio? - wycedził Severus, uśmiechając się, gdy patrzył na jej drżącą ze strachu postać.

- Po pierwsze, mam gdzieś, co powiedziała moja ukochana młodsza siostra. Zawsze dostawała to, czego chciała i nikt nie widział w niej dziwoląga, jakim była. Po drugie, ten drań i świr był utrapieniem. Od czasu do czasu potrzebował solidnego klapsa dla kontroli. Był tak trudny do kontrolowania, Snape - powiedziała Petunia z wyrazem obrzydzenia na twarzy.

- Trudny do kontrolowania? Prawie pozbawiłaś go życia! Wiesz ile ma blizn, bo myślałaś, że trudno sobie z nim poradzić? Nawet jeśli tak było, nie bije się i nie głodzi swojego dziecka - szydził Severus.

- On nie jest naszym dzieckiem! - warknął Vernon Dursley. - Ten chłopiec był do niczego. Nigdy nic nie zrobił porządnie. Ciągle ranił Dudleya! Niedawno napuścił węża w ZOO na niego, robiąc te swoje dziwaczne małe rzeczy!

- Czarując - poprawił chłodno Severus.

- Czary, bzdury, świrowanie, jakkolwiek chcesz to nazwać, szczerze mówiąc, to głupie. Po prostu mieliśmy nadzieję, że uda nam się wybić z niego magię. Magia czyni dziwakiem, a to jest zabronione.

- Powiedz mi, co mu zrobiłeś? Powiedz, albo przysięgam, dowiem się, wdzierając do waszych umysłów - drwił Severus.

- Ha! Nie masz prawa. Nie zrobiliśmy nic złego, po prostu kontrolowaliśmy dziwaka - powiedział prawie wesoło mężczyzna z nadwagą, myśląc, że znalazł sposób na poradzenie sobie z sytuacją.

- Ach tak, człowiek, który szpieguje Czarnego Pana, przestrzegający zasad - powiedział Severus, przewracając oczami. - Legillimens!


Maleńki trzyletni chłopiec stał na stołku przy kuchence i smażył bekon, podczas gdy znacznie większy, rozpieszczony chłopiec siedział na podłodze, otoczony około dwudziestoma prezentami. Przysadzisty chłopiec, Dudley, darł paczki i wpadał w złość, widząc te, które mu się nie podobały.

- Wszystkiego najlepszego, Dudziaczku! Och, mam nadzieję, że podobają ci się te prezenty, tak ciężko pracowałeś w tym roku, zasłużyłeś na wszystkie! Może jeśli będziesz wyjątkowo grzeczny na dzisiejszym jarmarku, kupimy ci pięć kolejnych prezentów, co myślisz mój śliczny bobasku? - gruchała Petunia.

Dudley po prostu zakwiczał i rzucił w ojca wozem strażackim.

Petunia zwróciła uwagę na chłopca przy kuchence, który teraz zmagał się z robieniem naleśników.

- Chłopcze! Nie spal nic! Jeśli spalisz cokolwiek, nie dostaniesz nawet resztek i zero jedzenia przez dwa tygodnie! Zrozumiałeś, dziwaku?

- Tak, ciociu P-Pet-Petunio - skinął ponuro główką.

Harry miał zdeterminowany wyraz twarzy, jakby chciał sprawdzić, by ciocia i wujek byli z niego dumni. Ale w rzeczywistości miał tylko nadzieję na trochę resztek, jeśli zostaną. Złość Severusa na Dursleyów rosła, gdy patrzył jak podnoszą się z podłogi usianej prezentami, by zjeść.

Kiedy Dursley'owie zostali nakarmieni, rzucili chłopcu okruchy, naleśniki i tłusty bekon.

- Ty! Chłopcze! Możesz to zjeść, z dobroci naszych serc - powiedział Vernon ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. - Ale nie zjesz przy stole. Dlaczego?

- Dziwadła nie siadają na meblach. Dziękuję za jedzenie, to bardzo, bardzo miło z twojej strony - powiedział Harry patrząc w podłogę.

Wspomnienie szybko zniknęło, gdy Severus zaczął szukać wśród wspomnień z Harry'm. Szybko jedno przykuło jego uwagę, więc zwrócił się w tę stronę. Zobaczył Vernona bijącego sześcioletniego Harry'ego za przytrzymanie się kanapy, by zachować równowagę podczas odkurzania. Harry został wtedy wrzucony do komórki pod schodami i głodzony przed dwa tygodnie. Severus potrząsnął głową i odwrócił się, gdy jego żołądek zaczął się buntować, grożąc zwróceniem śniadania lub obiadu. Może obydwu.

Przed nim pojawiło się kolejne wspomnienie. Petunia siedziała przy oknie z filiżanką herbaty.

- Przysięgam, jeśli ten chłopak skrzywdzi moje kochanie, zapłaci za to. Jeśli Dudziaczek nie złapie tego świra, zdenerwuje się - mruknęła pod nosem.

Oczy Harry'ego były duże i okrągłe i ciągle potykał się o za długie spodnie. Czy można je było w ogóle nazwać spodniami? Dudley'a jednak to nie obchodziło, ponieważ po prostu jechał za Harrym na swoim rowerze razem z grupką przyjaciół.

Chwilę później drzwi otworzyły się z hukiem i wszedł Dudley, zrzędząc:

- Maaaamo, Harry znów jest na dachu szopy w ogrodzie, a robiliśmy Polowanie na Harry'ego. Mamoo, spraw żeby przestał uciekać!

- Nie martw się, maleństwo*, upewnię się, że już nigdy nie ucieknie, dobrze Dudziaczku? Będziesz mógł go złapać kiedy tylko będziesz chciał.

Dudley pokiwał głową i poczłapał na górę. Petunia odwróciła się, wyglądając na bardzo wściekłą.

- HARRY POTTER!

Ośmioletni Harry wpadł do pokoju, lekko zdyszany i zdenerwowany tym, co miało nadejść. Petunia złapała go za ucho i wepchnęła do komórki pod schodami, mówiąc, że nie dostanie jedzenia przez dwa tygodnie za „zdenerwowanie jej chłopca".

Wspomnienie zbladło, przywołując wspomnienie z ZOO.

Dudley i chłopiec, którego Severus nigdy nie widział, walili w szyby różnych gadów.

- Spraw, żeby się poruszył - Dudley jęknął do swojego taty.

Dursley zapukał w szybę, po czym spojrzał przepraszająco na Dudleya.

- Nudy - mruknął Dudley, po czym podszedł do bardziej ruchliwego węża.

Harry trzymał opakowanie czegoś, co wyglądało jak tani lód owocowy, ale siedział przy wężu i uśmiechał się do niego. Severus uśmiechnął się na widok dziecka, które choć raz było zadowolone i pogrążone w rozmyślaniach. Został brutalnie wyrwany ze swoich myśli, gdy Dudley odepchnął Harry'ego na podłogę. Dudley zdawał się wspinać po szybie, zanim ta zniknęła. Harry uśmiechnął się, gdy Dudley stracił równowagę i wpadł do dużej klatki. Wielki boa dusiciel wyślizgnął się z klatki, skinął Harry'emu głową i syknął, uciekając z dużego terrarium.

Dursley jednak zdawał się dostrzegać uśmiech Harry'ego, więc szybko i raczej zdecydowanie podniósł chłopca.

- Żadnych posiłków i komórka pod schodami przez dwa tygodnie. I lanie po powrocie do domu, dziwaku. Jak śmiałeś celowo krzywdzić mojego syna - wyszeptał.

Wspomnienie zbladło i pojawił się przebłysk. Podekscytowany Dursley bił tego samego Harry'ego, którego Severus widział w zoo. Pas Dursley'a latał w powietrzu i spadał z trzaskiem na Harry'ego. Chłopiec leżał skulony na podłodze, jego plecy były zakrwawione i posiniaczone. Nie wydawał z siebie jednego dźwięku, z wyjątkiem okazjonalnego skomplenia.


Severus miał dość i wycofał się z jej umysłu. Cicho odszedł od pary w stronę drzwi, z wyrazem złości widocznym na jego twarzy. Ale to był spokojny gniew, taki, który jest najstraszniejszy. Gdy dotarł do drzwi, odwrócił się w ich stronę i wymamrotał zaklęcie. To zaklęcie powodowało, że oprawcy odczuwali skutki swoich własnych czynów na ofiarach i trwało przez tak długi czas, jaki maltretowali Harry'ego. Ich dom nie miał być nigdy tak czysty, jak Petunia tego chciała. Nie ważne jak wiele jedzenia nałożyli na talerze, nie mieli jeść więcej niż pozwalali na to Harry'emu. Lodówka miała spleśnieć, a jedzenie się zestarzeć. Rdza i pleśń zaczęły się formować wszędzie tam, gdzie Harry szorował bez przerwy, od małego.

Odczuwali ból w najbardziej przypadkowych momentach ale nigdy nie zostawiał im śladów. Dursley miał czuć ból od paska za każdym razem jak coś zepsuł w pracy, co miało następować często. Dudley miał czuć przerażenie za każdym razem, gdy był prześladowany i miał nigdy nie czuć się swobodnie. Będzie czuć kopniaki i ciosy, które spadały na Harry'ego i będzie spał w komórce przez następne dziesięć lat. Nie ważne, jak bardzo będzie starać się iść do góry, w momencie, w którym miał znaleźć się w pokoju, odnajdzie się w komórce. Petunia miała słyszeć wszystkie negatywne komentarze, jakie sąsiedzi mieli do powiedzenia na jej temat. Nic, co zrobiłaby, nie powstrzymałoby sąsiadów od rozmów. Jej nigdyś cenne ogrody miały zwiędnąć i nigdy nie być jasnymi i radosnymi.

Wiedział, że następna dekada sprawi, że będą nieszczęśliwi, ale sądził, że na to zasłużyli. Nikt w czarodziejskim świecie nie aprobował nadużyć, a w Ministerstwie istniał cały departament, który się tym zajmował. Severus wiedział, że Ministerstwo mogło ukarać ich mniej surowo niż on, ale zemsta była słodka. Najgorsza rzecz miała dopiero nadejść. Severus uśmiechnął się kpiąco.

- Miłego życia, Tunio, Dursley, Dudley. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić - powiedział, kładąc nacisk na ostatnie słowo - przez następną dekadę. Do widzenia.

Nie powiedzenie Dursley'om co ma się im przydarzyć było dla Severusa definicją prawdziwego zła. Żadna kara nie sprawiłaby, że Severus czułby się lepiej z tym co zrobili Harry'emu. Wiedział, że Harry ma przed sobą długą drogę do uzdrowienia, zarówno mentalnego jak i fizycznego. Severus aportował się z powrotem do czystego dworu i udał się do pokoju Harry'ego, planując zostać z nim przez noc. Wszedł do pomieszczenia, obserwując, jak chłopca budzą ruchy Lucindy, która ścierała zaschniętą krew z jego czoła. Wydawało się, że chłopiec myśli, że ma kłopoty i szybko wyskoczył z łóżka.

- J-ja przepraszam proszę pana, obudziłem się z pana łóżku, nie wiem jak się tu dostałem. Przepraszam za bycie dziwakiem, nie zrobię tego znowu. Czy jest tu komórka pod schodami, żebym w niej został? - powiedział szybko Harry, nie patrząc Severusowi w oczy. Zamiast tego rozglądał się po pokoju, jakby w poszukiwaniu czegoś. Severus mógł tylko przypuszczać, że szukał szafki dla siebie.

Severus nienawidził, gdy dzieci zwracając się do niego, nie patrzyły mu w oczy. Jego zdaniem było to dość niegrzeczne. Severus westchnął i ukląkł do poziomu chłopca.

- Spójrz na mnie, Potter. Nie jesteś dziwakiem. I to w porządku, że się obudziłeś w swoim własnym łóżku. Ja mam swój pokój na końcu korytarza.

- Nie, proszę pana, przepraszam, proszę pana, muszę zarobić na swoje utrzymanie i dziwolągi nie śpią w łóżkach i nie siedzą na meblach, gdzie jest moja komórka?

- Chłopcze! Nie jesteś dziwolągiem! Nie będziesz spać w komórce pod schodami - warknął Severus, już zniecierpliwiony dzieckiem.

Harry skurczył się, obejmując ramionami, mamrocząc przeprosiny i robiąc mały krok w tył.

- Potter, eee... Harry, nie jesteś dziwakiem. Jesteś czarodziejem. Jak ja, jak twoja adoptowana siostra, którą poznasz jutro rano.

- Ale wujek mówił, że jestem świrem. Mogę sprawiać, że jakieś rzeczy się przytrafią innym i jestem za to bity. Wujek będzie wściekły, że leżę w łóżku, muszę znaleźć szafkę! - panikował Harry.

Severus wyciągnął rękę, by dotknąć podbródka chłopca, zmuszając go do spojrzenia mu w oczy.

- Posłuchaj mnie Harry. Nie jesteś świrem. Twój wujek źle cię traktował, tak, jak żaden prawdziwy opiekun nie powinien. Teraz ja jestem twoim oficjalnym opiekunem i obiecuję, że będę najlepszym ojcem, jakim mogę być. Będziesz musiał mi wybaczyć, bo nigdy nie byłem dobry w kontaktach z dziećmi, ale mogę ci obiecać, że nigdy celowo cię nie skrzywdzę i nigdy cię nie uderzę.

- Ale proszę pana, wujek nie będzie zadowolony ze mnie, pomyśli, że cię oszukałem i pobiją mnie, kiedy wrócę na Privet Drive! Pan mnie pobije, kiedy dowie się pan jakim dziwakiem jestem! - powiedział Harry, próbując odwrócić wzrok.

Severus odnotował, że Harry nie nazwał Privet Drive domem.

- Już nigdy nie wrócisz na Privet Drive, Harry. Mam trzy zasady, o których powinieneś pamiętać i je przestrzegać. Pierwsza: nigdy nie podniosę na ciebie ręki, zbiję cię, nie będę zwracać się do ciebie „chłopcze" albo „świrze". Jeśli będę musiał cię ukarać, będziesz musiał przepisywać zdania lub dostaniesz szlaban na kilka dni. Druga: nigdy nie będziesz spać w komórce pod schodami. Możesz siadać na meblach i będziesz z nami jadał wszystkie trzy posiłki przy stole. Trzecia: nigdy nie będziesz mógł nazywać się dziwakiem. Pozwól, pokażę ci coś - powiedział miękko Severus. Chciał uspokoić dziecko, a Harry sprawiał wrażenie, jakby potrzebował pewnych zasad, które pomogą dostosować mu się do nowego życia.

Severus wycelował różdżką w małe ręczne lusterko, które stało na szafce nocnej Harry'ego. Upewnił się, że jest obserwowany, przed kontynuacją. Przemienił lusterko w świecę i wymamrotał zaklęcie, zapalając ją szybko. Harry był przerażony.

- Ty też będziesz w stanie to zrobić Harry. Myślisz, że jestem dziwakiem?

Harry potrząsnął głową.

- Bardzo dobrze. Ponieważ ja nie jestem dziwolągiem, ty również nim nie jesteś. Idź do łóżka, Harry. To był dla ciebie długi dzień i potrzebujesz odpoczynku, żeby maście i kremy mogły ci pomóc w prawidłowym gojeniu.

Harry skinął głową i wymamrotał szybkie „tak, proszę pana", zanim położył się do łóżka. Nie chciał denerwować tego mężczyzny; wydawał mu się bardziej przerażający niż wuj Vernon. Wuj Vernon nie nosił czerni, więc jak ten mężczyzna miał być lepszy?

Severus skinął dziecku.

- Zostanę z tobą w nocy. Chcę, żebyś zasnął. Dałem ci eliksir, który powoduje sen bez snów, żebyś mógł spać spokojnie bez koszmarów. Spróbuj zasnąć. Dobranoc.

I tak, Severus przywołał książkę ze swojego pokoju i przyciemnił światła za pomocą swojej różdżki. Harry zamknął oczy i ułożył się pod kołdrą.