Rozdział siódmy: Ulica Pokątna
Od autorki: Nie posiadam Harry'ego Pottera. Niektóre linijki dotyczące wizyty u Ollivandera pochodzą z książki lub filmu. Wierzę, że wiecie które to są. Nie napisałam ich, ale fabułę całej historii.
Harry obudził się następnego ranka, wzdychając gdy otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju. Wtulił się w poduszkę. Jego łóżko było bardzo wygodne i nie chciał z niego wychodzić. Jednakże, zerkając na zegarek, zdał sobie sprawę jak blisko ósmej było. Severus mówił jasno, że nie pozwala mu przygotowywać śniadań, ale denerwował się, że Severus po prostu go sprawdzał. W dalszym ciągu trochę Harry'ego przerażał. Nie nosił nigdy niczego poza czernią i łatwo się denerwował. Mimo to, chłopiec zastanawiał się dlaczego go jeszcze nie skrzywdził. Severus po prostu mu powiedział, że nie jest zły i że Harry nie zrobił nic złego. Powiedział mu też prawdę o tym, jak jego rodzice zginęli.
Severus był zawsze szczery z Harry'm. To był pierwszy raz jak coś takiego miało miejsce i chłopiec był w szoku. Zachowywał się wczoraj z szacunkiem do Severusa i wiedział, że zajmie to trochę czasu, zanim w pełni mu zaufa, ale wiedział że jest uczciwy i to był punkt na jego korzyść.
Harry skierował się w dół na śniadanie, zaskoczony, że Severus i Hermiona już tam byli. Hermiona machała nogami i gawędziła z już poirytowanym Severusem. Chciał tylko poczytać Proroka Codziennego w spokoju, czy to było takie trudne do zrozumienia?
Z westchnieniem usiadł z gazetą, używając trochę więcej siły niż chciał i zauważył Harry'ego wchodzącego przez drzwi.
- Ach, dzień dobry Harry. Spałeś dobrze?
Harry pokiwał głową.
- Przepraszam, że się spóźniłem na śniadanie, moje łóżko było bardzo wygodne.
Severus wydał z siebie cichy chichot i uśmiechnął się kpiąco.
- Nie spóźniłeś się. Rozumiem, dlaczego chciałeś zostać w łóżku. Proszę usiądź, śniadanie będzie za moment.
Harry usiadł po prawej stronie Severusa i w tym momencie Lucinda wylewitowała gofry na stół.
- Harry, Hermiono, oczywiście już znacie Lucindę. Jest skrzatem domowym i zajmuje się obsługą, gotowaniem, praniem i tak dalej. Nie poznaliście jeszcze Barta. Jest również skrzatem domowym i nie będziecie go widywać za często, ponieważ do jego głównych obowiązków należy sprzątanie i prace w ogrodzie. Chcielibyście go poznać?
Harry i Hermiona energicznie pokiwali głową.
- Bart! - zawołał Severus.
Z cichym pyknięciem pojawił się kolejny skrzat domowy.
- Tak, panie? - zapytał Bart.
- To jest Harry i Hermiona, moje dzieci. Pokażesz im podwórko po naszej wizycie na ulicy Pokątnej? Obawiam się, że będę mieć spotkanie z Lucjuszem. Hermiona pytała o nie wczoraj wieczorem i chciałbym, by ci pomogli podlewać mały ogród i ten ze składnikami do eliksirów.
- Tak, proszę pana - powiedział Bart, lekko przygnębiony z powodu mniejszej ilości pracy dla niego.
- Bart, twoja praca nie zostanie ci zabrana i jestem z ciebie zadowolony - powiedział spokojnie Severus. - Po prostu chcę, żeby dzieci miały jakieś obowiązki. Wiem, że podlewanie jest dla ciebie cięższe i myślę, że będzie to dobry czas dla nich, by być na powietrzu.
- Pan zna Barta bardzo dobrze - powiedział skrzat i zniknął z cichym pyknięciem.
Harry, Hermiona i Severus zjedli szybko śniadanie. Hermiona i Harry potrzebowali się wyszykować na cały dzień, a Severus musiał skurczyć trochę swoich ubrań, by Harry mógł je ubrać na Ulicę Pokątną, zanim zdobędą nowe. Odmówił pozwolenia by jego syn pokazywał się publicznie w odrażających rzeczach.
W jakąś godzinę wszyscy byli gotowi do drogi.
- Każde z was musi złapać mnie za ramię. Postarajcie się nie przewrócić - powiedział Severus, przybierając surową fasadę.
Severus aportował ich tuż przed ceglaną ścianę przed Ulicą Pokątną. Nie zaskoczyło go, że zarówno Harry, jak i Hermiona upadli.
- Panno Granger, nie jesteś w stanie postępować zgodnie ze wskazówkami, mimo wielokrotnego powtarzania? Panie Potter, ponieważ była to twoja pierwsza teleportacja, nie jestem zaskoczony, jednakże myślałem, że oboje będziecie chociaż próbować przestrzegać wytycznych - powiedział przeciągle Severus.
Oczy Harry'ego od razu powędrowały w stronę ziemi. Zawiódł go; wszystko zepsuł i teraz Severus go odeśle lub zbije, gdy wrócą do domu. Hermiona po prostu zszokowana patrzyła jak Severus zmienia zachowanie. Nie zrobiła nic złego, po prostu upadła, to był wypadek! Severus przewrócił oczami. To było oczywiste, że chciał zachować surową twarz. Zaciągnął ich do kąta.
- Szczerze, wy dwaj, to tylko fasada. Zawsze będę niemiły publicznie. Wieczorem wam wynagrodzę, może grając w Gargulki, a może nauczę was Eksplodującego Durnia, kolejnej czarodziejskiej gry.
Hermiona i Harry kiwnęli głowami, oboje z uczuciem ulgi, że nic nie zrobili źle, jednakże Harry był cały czas poddenerwowany z powodu nagłej zmiany nastroju Severusa.
- Teraz, nie guzdrajcie się jak dzieci w sklepie z cukierkami. Chodźcie - Severus pstryknął palcami. - Znajdźmy wam szaty. I ubranie na codzień dla ciebie, panie Potter.
Ruszyli do sklepu Madame Malkin i usiedli, czekając na obsługę. Właścicielka zauważyła Severusa i podeszła do niego z powitaniem, zaraz gdy skończyła z poprzednim klientem.
- Och, profesorze, jak dobrze Pana widzieć! Wierzę, że pańskie szaty trzymają się dobrze?
- W rzeczy samej, proszę pani. Proszę zestaw szat do Hogwartu dla każdego z nich i całą garderobę dla pana Pottera - powiedział przeciągle Severus.
- Oczywiście - powiedziała, kiwając głową. - Czy możesz podejść, skarbie?
Wskazała Hermionie, by weszła na stołek. Magiczna taśma zaczęła mierzyć Hermionę i po niecałych dziesięciu minutach Hermiona miała gotowy zestaw szat, zarówno codziennych, jak i do Hogwartu, które Severus zmniejszył i schował do kieszeni. Hermiona zapytała czy może założyć jedną ze swoich codziennych szat. Oczywiście czarną, którą założyła do swoich dżinsów i lawendowej koszulki. Po krótkiej chwili, Harry stał na tym samym stołku i dawał się mierzyć na szaty, koszulki, spodnie, spodenki, zimowe ubrania i, zawstydzająco, bieliznę. Do czasu, gdy Harry został zmierzony, Madame Malkin przywołała kolory, z których Harry mógł wybierać.
Harry wybrał czerwone, zielone, niebieskie, czarne i białe. Miał koszulki, koszule, normalne codzienne szaty gdy przebywał w domu, spodnie khaki, dżinsy i czarne, a także nową, czystą bieliznę. Koniec z trzymaniem się na sznurek! Harry był tak szczęśliwy, że poprosił Severusa, by pozwolił mu przebrać się w swoje nowe ubrania. Severus się zgodził i po chwili powitał go widok Harry'ego mającego na sobie dżinsy, czerwoną koszulkę w paski i jedną z nowych szat.
Od razu wyrzucił swoje stare, brudne ubrania do kubła, który Madame Malkin mu podała i oddał pożyczone rzeczy Severusowi. Był bardzo szczęśliwy. Właściwie, najszczęśliwszy od jakiegoś czasu. Severus zapłacił za ich rzeczy i wypchnął przez drzwi w stronę Flourisha i Blottsa. Trio weszło do środka. Severus wysłał ich na misję znalezienia książek, których będą potrzebować w nadchodzącym roku szkolnym, a on przeglądał księgarnie w poszukiwaniu nowych książek o eliksirach i informatorów o świecie magicznym. Wziął Historię Hogwartu dla Hermiony i Baśnie Barda Beedla dla Harry'ego. Był może już za duży na nie, ale Severus miał przeczucie, że Harry nigdy nie miał szansy być dzieckiem.
W czasie, w którym Hermiona i Harry znaleźli wszystkie lektury, których potrzebowali, Severus miał dwadzieścia książek do kupienia. Dwie nowe książki o warzelnictwie dla niego i po dziewięć książek dla dzieci. Zakupy zostały zabrane do domu przez Lucindę i Barta, którzy musieli odbyć dwie podróże by zabrać książki.
- Po prostu je zostawcie na stole. Posortuję je później - powiedział im.
Przed załatwieniem kolejnych sprawunków, zabrał Harry'ego i Hermionę do uzdrowiciela zajmującego się oczami, który zbadał wzrok Harry'ego.
- Gdy dzieciak będzie wyrośnięty - powiedział uzdrowiciel - będę w stanie naprawić mu wzrok i będzie mógł żyć bez okularów. Na razie tutaj jest recepta na szkła.
Severus pomógł wybrać Harry'emu parę prostokątnych, zaokrąglonych oprawek. Okrągła druciana para została wyrzucona od razu. Wszystko było wyraźne! Harry był w stanie widzieć wszystko idealnie, każdy drobny szczegół. Ciotka Petunia po prostu dała mu te okulary by go zamknąć na temat rozmazanego widzenia, gdy był mały. Wybrała je w lumpeksie i dała je Harry'emu, mówiąc „by ją zostawił w świętym spokoju".
Następnie, mężczyzna zabrał dzieci do apteki, gdzie znaleźli wszystkie niezbędne składniki eliksirów i kociołki. Jemu samemu zabrakło kilku rzeczy, których nie mógł sam wyhodować, więc musiał je dokupić. Po zakupie wszystkiego, zabrał ich do Ollivandera. Był to bowiem już czas na różdżki.
Gdy weszli do zakurzonego sklepu, Harry i Hermiona rozejrzeli się ciekawie po sklepie. Wydawał się raczej zaniedbany. Gdy przyglądali się różdżkom ułożonych na półkach, pan Ollivander wyjrzał zza ściany, zaskakując ich.
- Ach! Profesor Snape, jak się pan dziś miewa?
- Dobrze. Ta dwójka przyszła po swoje różdżki. To jest panna Granger, a to pan Potter - powiedział Severus, już zniecierpliwiony.
- Ach, pan Potter. Zastanawiałem się, kiedy się spotkamy. I panna Granger, miło mi poznać.
- Pana również - powiedziała Hermiona, obdarzając Ollivandera bojaźliwym uśmiechem.
- Och, Merlinie, kontynuujmy! - Severus pstryknął palcami.
- Bardzo dobrze - rzekł Ollivander.
Podał każdemu z dzieci różdżkę. Żadna nie działała. Po kolei podawał im różne różdżki, o innych długościach, giętkości i rdzeniu, wykonane z różnych rodzajów drewna. Jednakże Hermionę różdżka wybrała szybciej niż Harry'ego. Była wykonana z winorośli, rdzeń miała z włókna smoczego serca, a jej długość wynosiła dziesięć i trzy czwarte cala. Różdżka pasowała Hermionie. Delikatnie zalśniła i zerwał się mały wietrzyk, gdy pierwszy raz ją chwyciła. Dziewczyna była całkiem zadowolona, z uwagi na fakt, że była to pierwsza różdżka, która nie rozbiła niczego w sklepie.
Zdawało się jednak, że żadna różdżka nie chce wybrać Harry'ego. Severus mógł powiedzieć, że chłopiec zdawał się zniechęcać, im dłużej to trwało. W końcu, Ollivander przyjrzał się chłopcu, mruknął coś pod nosem i poszedł po jakąś różdżkę. Wyglądała znajomo dla Severusa, któremu coś się niejasno kojarzyło, lecz nie mógł przypomnieć sobie, gdzie ją wcześniej widział.
- Proszę, panie Potter; ostrokrzew, pióro feniksa, jedenaście cali. Machnij.
W momencie, w którym Harry schwycił różdżkę, atmosfera w pomieszczeniu się zmieniła. Koniec różdżki zaczął jaśnieć i znikąd zerwał się wiatr, mocniejszy niż w przypadku Hermiony. Wyraźnie było widać, że ta różdżka go wybrała.
- Ciekawe... - wymamrotał właściciel.
- Przepraszam, co jest takie ciekawe? - zapytał Harry.
- Doskonale pamiętam każdą różdżkę, którą sprzedałem, panie Potter. Widzisz, ta różdżka jest bliźniacza. Ciekawe, że cię wybrała, skoro jej siostra zrobiła panu ten znak.
Mrożący krew w żyłach ton głosu pana Ollivandera sprawił, że Harry zaczął się stresować. Severus podłapał to jako wskazówkę, by zapłacić i opuścić sklep.
Harry i Hermiona dyskutowali podekscytowanymi głosami o swoich nowych różdżkach idąc Ulicą Pokątną. Mężczyzna szybko zabiegł o ich uwagę i zaprowadził do sklepu z magicznymi stworzeniami.
- Wybierzcie sobie zwierzątko. To będzie wasz prezent ode mnie na urodziny. Mogę was zapewnić, że sowy są najlepszymi kompanami i są bardzo użyteczne. Ropuchy są bezwartościowe i zabraniam wam je brać. Kot... - zawahał się - ma swoje zastosowanie, jak mniemam.
Harry i Hermiona skinęli głowami i rozbiegli się po sklepie. Severus musiał kupić przysmaki i jedzenie dla swojej sowy, Odette. Była sową śnieżną z szarymi plamkami i czarnymi skrzydłami. Uważał, że jej imię bardzo do niej pasowało, gdyż była miła dla niego, ale jeżeli ktokolwiek był nieuprzejmy dla Severusa, skakała po nim i mocno drapała.
W tym czasie, wpadła Harry'emu w oko biała sowa śnieżna. Była po prostu piękna, aż zaparło Harry'emu dech w piersiach. Była jedna w swoim rodzaju w sklepie i skradła chłopcu serce. Jego zielone oczy odnalazły bursztynowe i Harry wiedział, że będzie dla niego najlepszą możliwą pociechą w szkole.
Jednakże Hermiona nie znalazła sowy, z którą poczułaby powiązanie. Wszystkie płomykówki siedziały i patrzyły na nią, hucząc, gdy przechodziła. Już prawie okrążyła sklep i się poddała, gdy zauważyła przepiękną brązowo-białą sowę w rogu. Sowa była unikatowa. Nie hukała na dziewczynę, lecz po prostu obserwowała z zainteresowaniem, im dłużej to trwało. Biały kolor na jej piórach perfekcyjnie znaczył brąz. Hermiona poprosiła asystenta w sklepie o opuszczenie klatki niżej. W momencie, w którym klatka była na poziomie oczu dziewczyny, otworzyła ją i delikatnie pogłaskała jej piórka. Zauważyła, że sowa po chwili się uspokoiła i wydawało się, że zapałała do Hermiony przyjaźnią. Skrzyżowała spojrzenie z Harry'm i oboje przynieśli klatki do swojego ojca.
- Podoba mi się ta, Severusie. Lubię ją i ona lubi mnie. Cóż, mam nadzieję, że to ona - powiedziała Hermiona z cichym chichotem.
- Ta jest wyjątkowa - powiedział Harry, uśmiechając się do swojej sowy. - Lubię ją. Na pewno mogę ją wziąć? Nie chcę być ciężarem dla pana.
- Tak, w zupełności. Chciałem, żebyście wzięli zwierzęta, z którymi wytworzycie więź. Już kupiłem im jedzenie i przysmaki. Połóżcie je teraz na ladzie, żebym mógł za nie zapłacić - powiedział Severus, tłumiąc uśmiech.
Gdy sowy były już kupione, Severus wysłał je do domu i zmniejszył ich klatki. Zerknął na kieszonkowy zegarek. Było już prawie południe.
- Chodźmy na jedzenie do Dziurawego Kotła, potem pójdziemy do banku Gringotta - rzekł Severus. - Potem zabiorę was do dworu. Wydaje mi się, że macie jeszcze obowiązki do wykonania.
Obiad i wizyta w Gringottcie nie zajęła długo. Severus otworzył konta bankowe dla każdego ze swoich dzieci i dał im po pięć galeonów. Wiedział, że Potterowie mieli skarbiec, który Harry miał odziedziczyć, ale nie miał klucza ani żadnego identyfikatora, którym mógłby go otworzyć. W zamierzeniu, mężczyzna chciał, by te konta dzieci otrzymały, gdy skończą Hogwart, by mieć jakiekolwiek pieniądze. Ich lokaty miały również znaleźć się w kryptach. Wkrótce, po tym jak Harry i Hermiona posiedzieli i pozbyli się bólu głowy po przejażdżce wagonikami, byli gotowi by ruszyć z powrotem do dworu. Tuż przed teleportacją, Harry odwrócił się i ogarnął wzrokiem całą ulicę po raz ostatni.
- Magia jest bardzo fajna, proszę pana - powiedział Harry, podnosząc wzrok na Severusa.
- Cieszę się, że tak uważasz. Teraz złap mnie za ramię. Nie mamy czasu na głupie gadanie - powiedział Severus, patrząc przepraszająco na Harry'ego.
Severus zniknął. Zaskakująco, Hermionie udało się nie upaść tym razem, jednak Harry znów się przewrócił.
- Przepraszam, proszę pana - wymamrotał Harry.
- Nic się nie stało - powiedział Severus. - Chcę was przeprosić za moje zachowanie na ulicy Pokątnej. W szkole będę utrzymywać te pozory lodowatego nietoperza z lochów, który nienawidzi ludzi. Wyobraźcie sobie, co by się stało, gdyby jakiś uczeń zobaczyłby mnie będącego miłym na ulicy Pokątnej. Och, te plotki.
- W porządku, Severusie - powiedział Harry, cały czas czując, jakby zrobił coś złego, a Hermiona skinęła głową.
- Zerknijcie, czy wasze sowy nie przyleciały i spróbujcie wymyślić im imiona - powiedział Severus, czując ulgę, że nie przestraszył ich, ani nie byli na niego źli, mimo, że mógł widzieć napięcie w ramionach i oczach Harry'ego. - Muszę wysłać sowę do mojego przyjaciela, Lucjusza. Chcę się dowiedzieć, czy jego syn może wpaść w czwartek i dołączyć do nas w drodze do Hogwartu.
