Rozdział jedenasty: Przydział

Od autorki: Oczywiście, część tekstu pochodzi z książki, co należy do JK Rowling. Do mnie należy reszta fabuły. Niektórzy będą mnie nienawidzić za decyzję dotyczącą przydziałów, ale mam nadzieję, że mimo historia wam się spodoba.


- Bankiet rozpoczynający semestr rozpocznie się wkrótce, lecz zanim zajmiecie miejsca w Wielkiej Sali, zostaniecie przydzieleni do swoich domów. Przydział to bardzo ważna ceremonia, ponieważ kiedy tu będziecie, wasz dom będzie czymś w rodzaju rodziny w Hogwarcie. Będziecie mieć zajęcia z resztą domu, spać w dormitorium oraz spędzać czas w pokoju wspólnym swojego domu - profesor McGonagall przerwała, rozglądając się po wejściu. - Cztery domy nazywają się Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Każdy dom ma swoją szlachetną historię i wydał na świat wybitne czarownice i czarodziejów. Kiedy będziecie w Hogwarcie, wasze triumfy będą przynosić punkty danemu domowi, a każde złamanie zasad skutkować będzie odjęciem ich. Pod koniec roku dom z największą ilością punktów otrzymuje puchar domu, co jest wielkim zaszczytem. Mam nadzieję, że każdy z was będzie zasługą dla tego domu, który stanie się waszym - kontynuowała.

- Ceremonia Przydziału rozpocznie się za chwilę. Sugeruję, byście wykorzystali ten moment na poprawienie swojego wyglądu - powiedziała, zerkając na Harry'ego, Hermionę i Draco i kiwając im głową, po czym odwróciła się i wyszła przez drzwi.

Duża grupa przybywających uczniów zaczęła nerwowo szeptać, ale przerwały im duchy, które wleciały do pomieszczenia przez ściany. To spowodowało, że kilka osób podskoczyło, w tym Hermiona. Niektórzy z nich krzyczeli. Stojący w pobliżu Ron szeptał do swoich kumpli.

- Zastanawiam się, co to za test i jak trudny jest - powiedział Ron. Hermiona się roześmiała.

- Wszystko sprowadza się do założenia kapelusza na głowę i posortowania - powiedziała pod nosem do dwóch chłopców obok niej. - Nie ma się czym martwić, naprawdę.

W tym momencie wróciła profesor McGonagall.

- Proszę za mną. Ceremonia Przydziału zaraz się rozpocznie - powiedziała profesor McGonagall, otwierając duże drzwi, by weszli do Wielkiej Sali.

Widok Wielkiej Sali zapierał dech w piersiach. Nad czterema bardzo dużymi stołami unosiły się setki świec, które oświetlały całe pomieszczenie. W zasięgu wzroku można było zobaczyć błyskanie złotych i srebrnych talerzy, kielichów i sztućców ustawionych na każdym miejscu przy stole. Nad głowami uczniów wisiały cztery duże sztandary, które oznaczały dom, który siedział przy każdym stole. Sztandar Slytherinu był zielony ze srebrnym wężem, Ravenclaw jawił się na niebiesko z orłem z brązu. Hufflepuff miał żółty sztandar z czarnym borsukiem, a Gryffindor - krwistoczerwony ze złotym lwem. Na samym końcu sali znajdował się długi stół, przy którym Harry przypuszczał, że siedzieli profesorowie. Złapał wzrok Severusa, gdy on, Hermiona i Draco szli wzdłuż stołów. Severus uniósł brew, jakby pytając, co zamierzają. Harry uśmiechnął się lekko i spojrzał w miejsce, które wskazywała Hermiona, mówiąc coś przy tym do Dracona.

Hermiona wskazywała na sufit, który, jak pamiętał Harry, został zaczarowany tak, by wyglądał jak niebo na zewnątrz. W tej chwili ukazywało rozgwieżdżone nocne niebo, takie jak wtedy, gdy przekraczali jezioro, niespełna dwadzieścia minut temu. Odwracając uwagę od sufitu, zauważył taboret stojący przed stołem nauczycielskim, na którym był duży, szpiczasty i raczej brudny kapelusz. Wkrótce po tym, jak pierwszoroczniacy się zatrzymali w pobliżu stołka, kapelusz otworzył się na rozdarciu i zaczął śpiewać.

Może nie jestem śliczna,

Może i łach ze mnie stary,

Lecz choćbyś świat przeszukał,

Tak mądrej nie znajdziesz tiary.

Możecie mieć meloniki,

Możecie nosić panamy,

Lecz jak jest Tiara Losu,

Co jeszcze nie jest zbadany.

Choćbyś swą głowę schował

Pod pachę albo w piasek,

I tak poznam kim jesteś,

Bo dla mnie nie ma masek.

Śmiało, dzielna młodzieży,

Na głowy mnie wkładajcie,

A ja wam zaraz powiem,

Gdzie odtąd zamieszkacie.

Może w Gryffindorze,

Gdzie kwitnie męstwa cnota,

Gdzie króluje odwaga

I do wyczynów ochota.

A może w Hufflepuffie,

Gdzie sami prawi mieszkają,

Gdzie wierni i sprawiedliwi

Hogwarta szkoły są chwałą.

A może w Ravenclawie

Zamieszkać wam wypadnie

Tam płonie lampa wiedzy,

Tam mędrcem będziesz snadnie.

A jeśli chcecie zdobyć

Druhów gotowych na wiele,

To czeka was Slytherin,

Gdzie cenią sobie fortele.

Więc bez lęku, do dzieła!

Na głowy mnie wkładajcie,

Jam jest Myśląca Tiara,

Los wam wyznaczą na starcie!*

Kiedy Tiara Przydziału skończyła swoją piosenkę, pomieszczenie wybuchnęło aplauzem. Harry niepewnie dołączył, podczas gdy profesor McGonagall rozwijała swój zwój.

- Kiedy zawołam imię, proszę podejść do stołka i usiąść, a ja nałożę Tiarę na głowę. Po przydziale, proszę dołączyć do swojego domu - wyjaśniła profesor.

- Abbott, Hanna.

- HUFFLEPUFF! - krzyknął kapelusz.

- Bones, Susan.

- HUFFLEPUFF!

- Boot, Terry.

- RAVENCLAW!

- Brocklehurst, Mandy.

- RAVENCLAW!

Niektórzy uczniowie byli sortowani szybciej niż inni. Przydzielenie niektórych uczniów, takich jak Susan Bones, zajęło Tiarze Przydziału prawie pięć minut, podczas gdy przydział innych odbywał się niemal natychmiast. Draco, Harry i Hermiona stali cierpliwie razem, zastanawiając się, czy będą jednymi z uczniów, których sortowanie zajmie pięć minut.

- Brown, Lavender.

- GRYFFINDOR!

- Bulstrode, Milicenta.

- SLYTHERIN!

- Finch-Fletchley, Justin.

- HUFFLEPUFF!

- Finnegan, Seamus.

- GRYFFINDOR!

- Granger, Hermiona.

Hermiona wzięła głęboki oddech. Przebiła się przez tłum i weszła po schodach, zerkając przy tym na Severusa. On odwzajemnił jej spojrzenie, skinął lekko głową i położył palce na brodzie. Hermiona odwróciła się w stronę reszty sali i usiadła na stołku, a profesor McGonagall włożyła jej tiarę na głowę.

- Mmm, panno Granger, czy też panno Snape? - zachichotał cicho kapelusz.

Hermiona miała ochotę przewrócić oczami.

- Nie martw się, moja droga. Masz błyskotliwy umysł i normalnie zostałabyś przydzielona do Ravenclawu. O tak, tam byś mogła się rozwijać akademicko, ale jednocześnie chcesz udowodnić wszystkim, że się co do ciebie mylą. Nie chcesz Gryffindoru i, o bogowie, nigdy nie mogłabyś być w Hufflepuffie. Więc zostaje ci Ravenclaw lub Slytherin.

Chcę być gdzieś, gdzie mogę być sobą, gdzie dorosnę i nauczę się jak najwięcej, pomyślała Hermiona, której z nerwów zrobił się supeł w żołądku.

- Jak wszyscy - szepnął jej do ucha kapelusz. - Myślę, że to będzie dobre miejsce dla ciebie. Są raczej skupieni na nauce, ale dbają też o siebie, bez względu na pochodzenie. Myślę, że najlepszym miejscem dla ciebie jest...

- SLYTHERIN! - krzyknęła tiara.

Dom Slytherinu głośno wiwatował. To ustalone, Hermiona Granger była pierwszą mugolaczką w historii, która została przydzielona do Slytherinu. Chociaż, tak naprawdę nie była mugolaczką, prawda? Hermiona z trudem słyszała resztę imion, chociaż zauważyła, jak Draco podchodzi do stołka. Tiara ledwie dotknęła jego głowy, gdy można było usłyszeć „SLYTHERIN!" na całą salę. Draco podszedł do stołu Slytherinu wśród wiwatów i usiadł obok Hermiony, razem obserwując pozostałą część przydziału.

Harry stał na uboczu, odseparowany od malejącej grupy uczniów. Wiedział, że jego kolej nadchodzi, ale nie czuł się gotowy. Wkrótce profesor McGonagall zawołała go po imieniu.

- Potter, Harry.

Sala wypełniła się gorączkowymi szeptami, a kilku profesorów, w tym Dumbledore, pochyliło się do przodu, aby obserwować przydział. Hermiona i Draco obserwowali go ze stołu. Harry zrobił krok do przodu i usiadł na stołku. Tiara opadła mu na czoło i przysłoniła oczy, a Harry usłyszał cichy głos.

- Witaj, Harry. Rozmawiałam wcześniej z twoją siostrą. Miała nie lada dylemat, podobnie jak ty. Zobaczmy. Moim pierwszym odruchem jest umieszczenie cię w Slytherinie, bo tam naprawdę należysz. Jednak wydaje mi się, że tradycją Snape'ów jest wybieranie sobie miejsca, gdzie pójdą. Twój ojciec wybrał Slytherin, twoja siostra miała wybór, więc sprawiedliwie będzie, jak zrobię to samo z tobą. Więc, co to będzie, hmm?

Gdzie naprawdę należę, pomyślał Harry.

- SLYTHERIN!

Na sali zapadła zdumiewająca cisza. Gdy Harry wstał i położył tiarę na stołku, stół Ślizgonów zaczął szybko i głośno klaskać. Harry podszedł do stołu i usiadł naprzeciwko Hermiony i Dracona, posyłając im słaby uśmiech.

- Spójrz, Harry, Severus wygląda na zadowolonego, czego nie można powiedzieć o Dumbledorze - szepnęła Hermiona do Harry'ego, wskazując na stół nauczycieli.

Harry odwrócił się, żeby spojrzeć. Rzeczywiście, Severus uśmiechał się ironicznie, choć w jego oczach widać było dumę. Oczy Severusa przesunęły się na Dumbledore'a i jego uśmiech zniknął. Nie było wątpliwości, że Dumbledore był wściekły. Jego oczy nie iskrzyły, a uśmiech zniknął z jego twarzy. Dumbledore nadal wpatrywał się w stołek przed nim, gdy opadł z powrotem na krzesło. To spojrzenie trwało zaledwie minutę, po czym na jego twarzy ponownie zagościł mały uśmiech.

Pozostali uczniowie zostali przydzieleni dość szybko. Ron Weasley został przydzielony do Gryffindoru. Rzuciwszy zjadliwe spojrzenie Harry'emu, dołączył do wiwatującego stołu uczniów Gryffindoru. Trio obserwowało, jak trzy rude czupryny wstają i poklepują Weasleya po plecach. Raczej, jeden spokojnie poklepał go po plecach, a pozostała dwójka identycznych braci praktycznie na niego skoczyła. Kiedy Blaise Zabini został przydzielony do Slytherinu, Dumbledore wstał.

- Dobry wieczór! Ufam, że wszyscy mieliście udaną podróż do Hogwartu! Mam do powiedzenia kilka słów, a oto one: Głupol! Mazgaj! Śmieć! Obsuw!

- Tak, zdecydowanie szaleniec - powiedział Harry do Hermiony.

Chłopiec z błyszczącą plakietką z napisem „Prefekt" pochylił się nad całą trójką.

- Rzeczywiście jest trochę szalony. Geniusz, ale ma lekkiego bzika. Jestem Marcus Flint, jeden z prefektów Slytherinu. Możecie mówić mi Marcus i nie bójcie się przyjść, jak będziecie czegoś potrzebowali - powiedział chłopiec. - Jestem też w drużynie Quidditcha.

- Cześć - powiedzieli jednocześnie Harry, Hermiona i Draco.

Zanim ktokolwiek inny zdążył coś powiedzieć, stół przed nimi zapełnił się jedzeniem. Spojrzeli wzdłuż niego i zobaczyli, jak uczniowie napełniają swoje talerze. Spojrzeli po sobie i dołączyli do reszty stołu, nakładając sobie jedzenie. Harry, który nigdy w życiu nie widział czegoś tak cudownego, sięgnął po skrzydełka z kurczaka i dużą stertę chlebka czosnkowego, leżącą na stole przed nim. A stało tam puree ziemniaczane, groszek, kurczaki, steki, pieczeń wołowa i różne inne dania. Hermiona nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo była głodna, dopóki nie poczuła zapachu jedzenia, leżącego przed nią. Kiedy już wszyscy napełnili swoje talerze, Hermiona zaczęła z zapałem rozmawiać z Marcusem Flintem o zajęciach.

- Więc, jakie są twoje ulubione lekcje? - zapytała, krojąc stek.

Marcus przełknął, zanim odpowiedział.

- Moim ulubionym przedmiotem jest numerologia u profesor Vector. Ale możesz dopiero na nią chodzić od trzeciej klasy. Poza tym, najbardziej lubię eliksiry i zielarstwo. Obydwa są bardzo interesujące i są uczone przez dobrych profesorów. Profesor Snape uczy eliksirów i jest także opiekunem naszego domu. Zawsze faworyzuje nas zamiast Gryfonów na swoich zajęciach. Ale dzieje się tak dlatego, że Gryfoni są zazwyczaj faworyzowani w stosunku do nas w każdej sytuacji, ponieważ jesteśmy „złym" domem.

Hermiona zmarszczyła brwi.

- Ale to niesprawiedliwe! - zaprotestowała. - Tiara Przydziału powiedziała mi, że to będzie miejsce, w którym dowiem się najwięcej i będę mogła być sobą. Żaden Ślizgon nawet nie wspomniał, że jestem mugolakiem.

- Cóż, pogodziliśmy się z tym. Profesor Snape porozmawia z nami później.

Hermiona spędziła resztę uczty, zadając Marcusowi pytania na temat nadchodzących zajęć. Kiedy uczta dobiegła końca, Dumbledore zmusił ich do zaśpiewania szkolnej piosenki, po czym zostali wysłani do dormitoriów. Grupa nowych Ślizgonów podążyła za Marcusem Flintem do lochów, gdzie dotarli do ściany, na której wisiał portret węża, nieco różniącego się od tego w pobliżu gabinetu Severusa. Marcus wypowiedział hasło, które brzmiało „Serpensortian". Było to zaklęcie, które mogło przywołać węża, ale starszy chłopiec wyjaśnił, że wypowiedzenie hasła nie będzie miało żadnych skutków.

Wdrapali się do Pokoju Wspólnego i usiedli na kanapach wokół kominka, podczas gdy duża grupa pierwszoroczniaków rozglądała się po pokoju z szeroko otwartymi oczami. Oczywiście Harry, Hermiona i Draco już tu byli, ale musieli skutecznie odegrać swoją rolę. Kiedy wszyscy już się usadowili, Marcus się odezwał.

- Teraz, gdy wszyscy już siedzimy, pójdę po profesora Snape'a, abyśmy mogli rozpocząć naszą coroczną rozmowę na temat rozpoczęcia semestru.

I z tymi słowami Marcus ruszył w stronę drzwi w korytarzu na skraju pokoju wspólnego: drzwi do kwater Severusa.


*Piosenka Tiary Przydziału wg. przekładu Andrzeja Polkowskiego z pierwszej części Harry'ego Pottera.