21. Granice cz.3

Wiliam zamarł.

On nie mógł tego rozgryźć, ale rozgryzł. I Wiliam musiał sobie z tym poradzić.

Teraz...

Nie mógł dłużej liczyć na to, że Severus to załatwi. Nie wiedział kiedy i czy w ogóle będzie miał możliwość porozmawiać o tym z ojcem.

A Wilson rzucił poważne oskarżenia. Oparte dość mocnymi stwierdzeniami. Nie uwierzy w zwykle „Zwariowałeś? NIE JESTEM POTTEREM".

Nie to nie przejdzie, potrzebuje czegoś lepszego. Musi wzbudzić w nich ziarno niepewności. Tak aby Severus mógł później to uratować. Jednak nie był tak przebiegły jak ojciec.

Był zmęczony i zdezorientowany tym co się wydarzyło.

Wyprostował się próbując przyjąć pewną siebie pozę. Nie może im pokazać, że się boi. Bo oni to wyłapią. Będą wiedzieć, że kłamie.

Odwrócił się do Chrisa i miał nadzieję, że jego twarz przyjęła typowo Snapowy wyraz, ten który przybiera jego ojciec, gdy uznaje kogoś za całkowitego debila. Zaczął bić brawo i zaśmiał się ironicznie.

- Brawo Wiliams, brawo... Rozgryzłeś to co? Przecież to takie oczywiste. Zniknął Potter pojawił się Wiliam. To takie oczywiste! Wszystko pasuje co nie? W waszych ograniczonych umysłach pewnie od dawna kiełkowała ta myśl. Nie byliście w stanie znieść, że mój ojciec okazał się przebieglejszy. Że mógł zataić moje istnienie nawet przed wami i to wam nie dawało spokoju prawda? Mógłbym to potwierdzić. Uciec do pokoju. Dalej udając zagubionego dzieciaka. Pozwolić wam w to wierzyć. Swoim zachowaniem. Może mógłbym nawet opowiedzieć Wam łzawą historie jak moja matka oddala mnie Potterom.

Uwierzylibyście w to. Wierzylibyście w każde pierdolone słówko. Gdybym tego chciał. Ale w sumie po co? Ojciec będzie wciekły, ale mam dość robienia z siebie sieroty co nic nie wie. Wystarczy, że Dumbledore zaczyna coraz ostrzej pogrywać.

Znam Hogwart. Znam go doskonale. Wiecie dlaczego? Bo tu się urodziłem. To tu ojciec ukrył moją mamę. To tu zmarła i to tu dorastałem. Znam każdy jego zakamarek, każda jego tajemnicę. Choć nigdy nie byłem uczniem Hogwartu.

Pewnie teraz zastanawiacie się dlaczego? Dlaczego mój ojciec przekonał cały świat, że jego syn zmarł w dniu narodzin. Dlaczego byłem tak wielką tajemnicą. I nie, nie chodzi o tą przepowiednie. Ona nic dla mnie nie znaczy. Nie ma wpływu na moje życie. A właściwie nie miała dopóki żył Potter. Jego śmierć jest mi nie na rękę. Bo Dumbledore chce teraz Nowego Złotego Chłopca. I jak widzicie jest w stanie zrobić wszystko, aby osiągnąć ten cel.

Na pewno wiecie czym jest rytuał „ Virtus per mortem". Na pewno gdzieś musieliście na to wpaść. Właśnie to chciał zrobić Voldemort. Potrzebował tylko mnie. Pierworodnego z najsilniejszego rodu. Gdyby to osiągnął, to już nic by go nie zatrzymało. Nic... Ale moi rodzice się dowiedzieli. Dlatego ojciec zdecydował się ukryć nas w najbezpieczniejszym miejscu na świecie. Wyszło jak wyszło. Moja matka zmarła w trakcie porodu, ale ja przeżyłem.

W zamian za ochronę Ojciec zgodził się być szpiegiem. Taka była umowa między nimi. Dumbledore uczył mnie w tajemnicy, ojciec stał się jego żolnierzem. Nikt poza nimi o mnie nie wiedział. Nawet Tobiasz.

- To brzmi jak...- Septimus zmierzył go wzrokiem, a Wiliam chwilę się zawahał. Może nie brzmiało to tak wiarygodnie jak myślał ? Jednak nie było odwrotu. Musiał w to brnąć.

- Szaleństwo prawda? Ale taka jest cała prawda o Wiliamie Snapie, Panowie. Voldemort nie mylił się w swoich założeniach. Mieszanka potencjałów rodów Snepów i Blacków się skumulowała. Mój potencjał urodzeniowy był podobno bardzo wysoki. Moja moc była duża, tak duża, aby Dumbledore przekonał mojego ojca, ze zbyt niebezpieczne jest, abym uczęszczał na zajęcia jak inne dzieciaki. Podejrzewam, że nigdy nie pozwoliłby mi stąd odejść. Może chciał wykorzystać moja moc w decydującym starciu? Tego nie wiem i nigdy się nie dowiem. Bo ten Błazen dał się zabić.

Mój ojciec miał uratować Pottera. Nikt nie spodziewał się, że Voldemort użyje „Przekleństwa" . Potter konał w mękach, a mój ojciec był przy nim do końca. A ja byłem zamknięty w naszych kwaterach nie będąc świadomy tego co się dzieje.

Wieczorem przyszedł do mnie Dumbledore. Powiedział, że Potter nie żyje. Że zostaliśmy tylko we dwóch. Ja i Neville. Wówczas nie wiedziałem o was. Myślałem, że było tylko trzech chłopców urodzonych 31 lipca. Ale wiedziałem, że Neville jest jeszcze gorszy od Pottera. Więc logiczne było, że tylko ja pasuje już do przepowiedni. Dumbledore opowiedział mi zatrważająca relacje o mocy Voldemorta. I jak ja miałem go pokonać? Pottera chroniła miłość matki. To silna magia. Mogła go ochronić, gdyby Voldemort nie użył podstępu. A ja? Moja moc mogła być duża, ale mimo wszystko jestem tylko dzieciakiem nie? Voldemort jest czarnoksiężnikiem. Jego moc przekracza wyobrażenia. Nawet ja ze swoim potencjałem magicznym nie miałbym z nim szans. Nie bez dodatkowego wsparcia. Tak uważałem. Dumbledore zrobił wszystko abym w to uwierzył. Ufałem mu. Był dla mnie jak dziadek. Jedyną osobą, którą mogłem nazwać przyjacielem. Wiedział o moich obawach, lękach, wiedział jak mnie podejść. Ojciec był zawsze wredny i wymagający. Miał tylko ciągłe pretensje o wszystko. Dumbledore mnie rozumiał. Tak myślałem. Myślałem, że chce dla mnie dobrze, że zależało mu na mnie. Gdy podsunął mi „Przekleństwo Salazara" nie podejrzewałem, że wsadza mnie na minę. Byłem durniem, a teraz muszę ponieść tego konsekwencje.

Zamilkł dając sobie chwilę na zebranie myśli. Obserwował Septimusa i Chrisa. Wydawało mu się, że nie tylko słuchają jego słów, ale także w nie wierzą. Jednak nie miał pewności. To nie były zwykle dzieciaki. Byli mądrzy, a o czarodziejskim świecie i ich tradycjach wiedzieli dużo więcej niż Wiliam. Istniało duże prawdopodobieństwo, że jednym słowem może wszystko zniszczyć.

- Twój ojciec musiał być wciekły. – powiedział Chris niepewnie.

- To mało powiedziane. Minęło kilka godzin zanim Dumbledore mu o tym powiedział. Nie wiem co chciał przez to osiągnąć. Może liczył, że dłuższy wpływ trucizny na organizm zwiększy moją moc? Nie wiem. Ale minęło dużo czasu zanim dostałem antidotum. A gdy w końcu go dostałem i tak było milion komplikacji. Nie pamiętam nic co się działo od grudnia do wiosny. Jakby wycięli mi te miesiące z życia. – Skończył pochmurnie. Podchodząc do okna niby w zamyśleniu. Snape go zabije. Tego był pewien.

- To brzmi... kurna. Jesteś pewien, że nie wolałbyś być Potterem? Wydaje się, że to lepsza opcja. – Wiliam odwrócił się patrząc na Septimusa.

- Niby dlaczego?

- Wojna z Voldemortem i Dumbledorem w tym samym czasie nie jest zbyt rozsądna.

- Wydawało mi się, że nie pałacie miłością do Dyrektora.

- To stary manipulator! Wiedzieliśmy, że będzie z nim trudno. Że będzie chciał z nas zrobić no nie wiem żołnierzy? Że nam nie odpuści. Ale to co powiedziałeś. Kurwa Snape, miałeś być jego bronią. On cię do tego szykował. I wygląda na to, że twój ojciec postanowił zerwać ich układ. Zmienił zasady gry. A to może świadczyć tylko o tym, że Dumbledore stracił wszystkie swoje atuty. Może być nieobliczalny.

- On już jest nieobliczalny. Zrobi wszystko, aby odciąć mnie od ojca. Ale jeśli myślicie, że jego plany ograniczą się tylko do mnie to się grubo mylicie. Wypijając Przekleństwo podpisaliście cyrograf. On chce Was tak samo jak mnie. Trzech to nie jeden... A wojna z Voldemortem dopiero się zaczyna.

Ich dyskusje przerwało pojawienie się obiadu na stole. Jednak żaden z nich nie miał ochoty na jedzenie. Za dużo się wydarzyło. I w dalszym ciągu nie rozumieli co się tak naprawdę stało. Septimus podszedł do stołu unosząc butelki z kremowym piwem.

- Chce nas przekupić. – mruknął rozłoszczony. Wiliam roześmiał się tym razem szczerze.

- Wydaje mi się, że to nie On. Tylko Ja. – obydwaj chłopcy spojrzeli na niego zdziwieni. Postanowił chociaż tu nie kłamać.- Ojciec kazał mi się z wami zaprzyjaźnić. Albo chociaż złapać dobry kontakt. Uważa, że możecie mi pomóc, w zasadzie że wszyscy możemy sobie pomóc nawzajem. Nie jestem w tym zbyt dobry. W nawiązywaniu znajomości. Więc postanowiłem użyć waszego sposobu. Ojciec miał załatwić, aby skrzaty podrzucały kremowe w sobotę. Mhyy ciekawe czy wie co się wydarzyło. Właściwie to ja dalej nie rozumiem jak Ministerstwo mogło aż tak popłynąć w interpretacji tamtego zdarzenia. Cholera ja naprawdę mam w dupie to całe dziedzictwo. Tym bardziej jakieś starożytne rytuały.

Mruknął posępnie z powrotem patrząc się w okno. Była piękna pogoda, a oni byli zamknięci w pokoju jak przestępcy.

- różdżką oliwna przyjęta- usłyszał za sobą . Odwrócił się I przyjął napój z rąk Septimusa. Odkręcił butelkę upijając łyk. Przyglądał się chłopakom przez chwilę. Nie miał pewności czy mu uwierzyli. Ale jednak spuścili z tonu. Usiadł na parapecie. Bijąc się z myślami.

- Więc nie zamierzasz zrobić z nas swoich pachołków? – Zapytał Christopher rozsiadając się z piwem w fotelu.

- A co by mi to dało? Mam wystarczająco własnych problemów. Po co mi kolejne. – wyznał szczerze. Nie wiedział czym jest Trójkąt Merlina. Mógł operować tylko namiastką wiedzy jaką zdobył w trakcie rozmowy. Musiał o tym poczytać i musiał uważać .

-Miałbyś większą moc. Mógłbyś ciągnąć z naszych zasobów.- Wiliam zaśmiał się ponuro.

- Już raz chciałem zwiększyć swoją moc i skończyłem z tym. -Machnął ręką. -Podziękuję.

Usłyszał ponury śmiech.

- Ciekawe czy to jest możliwe? – powiedział Chris

- Co jest możliwe?

- Przypadkowe utworzenie Trójkąta. Wiesz tak bez naszej zgody i chęci. Septimus zgłaszałeś się na Granger, powinieneś znać odpowiedź. – Septimus rzucił w niego poduszką, ale zamyślił się.

- Spełniamy dwa warunki. Mamy dziedzica Merlina i jesteśmy spokrewnieni. Wolałbym nie ryzykować. A poza tym to było dziwne. Wtedy to było... – zmarszczył czoło w zamyśleniu. A Wiliam doskonale wiedział o co mu chodzi.

- Jakbym wszedł w pole magnetyczne. Nie mogłem tego przerwać. Baa ja wcale tego nie chciałem. Jak łupnęło mną o ścianę to byłem wkurzony– Dokończył Chris.

- Ja też. Jakby mi ktoś zabrał cukierka. – mruknął Septimus. – A ty? Nasz tajemniczy Dziedzicu co czułeś? – Wiliam upił swojego piwa zanim odezwał się.

- Ja po prostu chciałem do Was dołączyć. Wiedziałem, że nie mogę. Że wasza magia jest większą, ale chciałem tego. Cholernie tego chciałem.

- Nie brzmi to najlepiej – powiedział ponuro Christopher. – Lepiej chyba nie stwarzać takich sytuacji.

- I o

- I aktywowaliście moją magię- powiedział patrząc na swoje dłonie. – jak obudziłem się z tym cholerstwem nie czułem jej. Jakby jej nie było. A po tym... wróciła. Więc to chyba najlepszy dowód, że coś się zadziało. Coś nad czym nie mieliśmy kontroli. Nie podoba mi się to. – powiedział obserwując swoje dłonie. Mógł mieć jedynie nadzieję, że stworzenie Trójkąta nie jest wcale takie proste.

- Czym jest Artykuł 9 paragraf 4 ?- zapytał w końcu. Nie dawało mu to spokoju. Septimus spochmurniał gdy usłyszał to pytanie.

- Ograniczenie kontaktów. Ogólnie narzucenie kurateli powinno nieść ze sobą ograniczenie naszych kontaktów z rodzicami. Dlatego nie możemy być już w domu. Ale nasi ojcowie to obeszli. Wiesz dobry datek dla zarządu. Zresztą nikt z zarządu nie chce z nimi zadzierać. Dostali posady nauczycieli. Więc mają prawo tu być. Siłą rzeczy muszą się z nami kontaktować. Ministerstwo wymaga od Dumbledora przygotowania nas jak i nauczycieli, przecież minęło pewnie ze 100 lat odkąd był tu uczeń z pierścieniami. Więc nie zakażą nam kontaktu z nimi na zajęciach. I z tego co mówili jedna godzina po. Jednak normalna kuratela zezwala na kontakty. Na przykład w weekendy. Dlatego mogliśmy spać w ich kwaterach. Mało tego moglibyśmy pojechać do domu na krótki czas. Oczywiście jeśli Dumbledore by wyraził zgodę, a wiadomo, że by wyraził bo nie chce otwartej wojny. Odcina nas za pomocą Ministerstwa. No i najgorsze.

- To jest coś jeszcze? – zapytał zrezygnowany William.

- Tak. Czasowe ograniczenie magii. Znaczy tyle, że możemy używać Magii na zajęciach lub pod kontrolą kuratora lub wyznaczonego przez niego nauczyciela. Akurat ten podpunkt i tak by wprowadzili przed wrześniem. Przynajmniej ojciec Tak twierdził, że Ministerstwo nie będzie ryzykować.

- Wiadomo, że by to zrobili, chociażby po to aby uspokoić społeczeństwo. Przecież rozpęta się piekło. – zgodził się Chris

- Niby dlaczego? – Zapytał zdezorientowany Wiliam.

- No pomyślmy nagle w szkole pojawia się trzech uczniów z pierścieniami, do tego z trzech najbogatszych rodzin, młodzi, przystojny z ogromną mocą. No chociaż akurat ty to musisz się podtuczyć aby ktokolwiek uznał cię za przystojnego, ale masz potencjał. Tak czy inaczej pismaki nakręcą aferę. „Przekleństwo Salazara" jest karalne, a naszym starym uszło to płazem. To nie będzie fajne ...- skończył ponuro Chris.

Wiliam oparł głowę o szybę. Było źle. Bardzo źle... A wydawało się, że zmierzają w dobrą stronę. Nagle poranna rozmowa z Severusem wydawała mu się nierealna. Jakby była snem.

Dumbledore przekroczył jego granice. To co zrobił za pomocą Ministerstwa było chwytem poniżej pasa. Odebrał mu Severusa. Odebrał mu resztki swobody jakie miał. A Wiliam doszedł już do takiego momentu, że nie zamierzał tego wybaczać.

To była jego nieprzekraczalna granica.