14. Będąc Wiliamem cz.1

Wiliam wyciągnął się z przyjemnością na hamaku. W zasadzie przez ostatnie dwa tygodnie tak właśnie wyglądały jego dni. Wstawał zjadał śniadanie I szedł na taras leżeć na hamaku. A gdy zmęczył się leżeniem zasypiał. Pierwszy raz w życiu jego jedynym zadaniem było kompletne nic nie robienie. I będąc szczerym to były najdłuższe dwa tygodnie jego życia. Chociaż pierwsze siedem dni było Najtrudniejsze. Dostał szlaban. Całkowity szlaban na używanie Magii. Snape'a dostał szału za to, że poszedł do Tobiasza, ale jego furia osiągnęła szczyt gdy Wiliam zemdlał przy fortepianie. Okazało się, że używa swojej Magii także do gry i jego organizm nie wytrzymał. Co prawda po drzemce Wiliam czuł się jak nowonarodzony to Snape nie chciał go słuchać. I wykorzystał Mgiełke przeciw Wiliamowi. Co według chłopaka było całkowicie nie Fair. Bo cokolwiek zrobiła skrzatka chłopak stracił całkowicie zdolności magiczne. Nawet nie mógł grać w Czarodziejskiego gry, bo figury się go nie słuchały. Na szczęście po tygodniu Mgiełka oznajmiła, że nie widzi powodu dla którego miałaby tak karać chłopca I zdjęła swój urok. Co nie zmienia faktu, że Snape oznajmi, że jeśli dowie się ze Wiliam używa swojej magii w nagminny sposób to go obedrze ze skóry. Początkową złość Wiliama złagodził fakt, że najwyraźniej Severus się o niego martwił. Więc chłopak pierwszy raz w życiu robił wszystko, aby nie złamać zakazu. Raz dziennie zagrał z Tobiaszem w czarodziejskie szachy, czasem w eksplodującego durnia z Syriuszem. Każdego dnia mógł grać na fortepianie, które zostało przeniesione do salonu, ale miał narzucony limit czasowy. Gdyby miał podsumować mijający czas to chyba pierwszy raz w życiu czuł się dzieckiem. Miał wokół siebie ludzi , którzy o niego dbali i w końcu postanowił z tego skorzystać.

Nie wszystko było co prawda kolorowe. W dalszym ciągu ciążył mu brak przyjaciół. Nie mógł sobie wyobrazić swojego normalnego życia beż Rona i Hermiony. Brakowało mu ich rozmów, kłótni i wspólnego rozwiązywania problemów. Został sam. I choć zdobył rodzinę, która naprawdę o niego dbała to czuł się jakby stracił coś najważniejszego w życiu.

Wiliam przysypiał w hamaku, gdy coś huknęło o stół. Podniósł głowę, a gdy ujrzał ojca ubranego w zwykła koszulkę i materiałowe spodnie z wrażenia aż spadł z hamaka.

- Ojcze ?- bardziej zapytał niż się przywitał. I skrzywił się mając nadzieję, że Mgiełka nie uzna jego tonu za lekceważący. Jego skrzatka odnalazła się świetnie w swojej roli. Choć Wiliam w dalszym ciągu uważał za upokorzenie, że skrzat przejawił wobec niego instynkt opiekuńczy to w zasadzie nie mógł narzekać. Dzięki niej spał jak niemowlę, a żadne koszmary go nie nękały. I w zasadzie nie wchodziła mu w drogę. Po za jednym szczegółem. Uznała, że Wiliam nie może zwracać się do ojca ani po imieniu, ani po nazwisku.

Za każdym razem, gdy chłopak zwrócił się do Severusa inaczej niż per Ojcze jego usta zaklejały się na długie piętnaście minut. Było to irytujące zwłaszcza, że Snape'a wcale nie ułatwiał mu zadania. Rozbawiony całą sytuacją naumyślnie prowokował chłopca. Jednak od trzech dni był z siebie dumny bo ani razu się nie pomylił, unikając żenującej kary.

- Jak zwykle z klasą- mruknął Severus, gdy chłopak w końcu pozbierał się z podłogi. Wiliam rzucił mu wciekłe spojrzenie, przełykając z trudem ripostę.

- No dalej... przecież widzę, że masz coś ciekawego do powiedzenia, mów śmiało...

- Twoje niedoczekanie! – Warknął, poirytowany, a później zamknął oczy w oczekiwaniu na karę. Nie nastąpiła i chłopak zmrużył oczy.

- Kazałem jej już przestać.- chłopak wytrzeszczył oczy, gdy sens słów do niego dotarł.

- Ty jej kazałeś? W sumie czemu mnie to dziwi? Wredny...

- Lepiej uważaj, Synu... – mruknął zniecierpliwiony i usiadł na krześle.

- Siadaj. I nie, nie kazałem jej rzucać na ciebie żadnego uroku. Sama to wymyśliła, ale w zasadzie miała rację. Jeśli ktokolwiek ma uwierzyć, że od zawsze jesteś moim synem musisz mówić do mnie „ojcze", dla dzieci to naturalne. Dlatego teraz, gdy już w miarę się przyzwyczaiłeś musisz tak mówić. Musi Ci to wejść w nawyk. I musi to wyglądać naturalnie dlatego kazałem jej przestać.

- Ale kto miałby...? – Wiliam rozejrzał się po posiadłości w niezrozumieniu.

- Chyba nie myślisz, że będę Cię tu trzymać w nieskończoność prawda? – policzki chłopca poczerwieniały. – Tak myślałeś? Na Merlina za kogo mnie masz? – chłopak wzruszył ramionami bo w sumie nie wiedział co myśleć.

- Jest wojna, przecież gdy Voldemort dowie się...

- Voldemort wie o tobie od miesiąca. W sensie o Wiliamie oczywiście.

- Ale... przecież to znaczy, że...

- Tak Voldemort już wie, że go zdradziłem. Wie, że Cię ukryłem, za pewne domyśla się, że wychowywał Cię Tobiasz. Taka jest jedyna prawda, rozumiesz? Kiedy ja uczyłem w szkole, ty zostawałeś z Dziadkiem. Ktokolwiek zainteresowałby się twoim życiem udzielasz takiej odpowiedzi.

- A co z szkołą? Kto mi uwierzy, skoro Wiliam nigdy nie chodził do żadnej szkoły? To chyba obowiązek prawda?

- Istnieje coś takiego jak Edukacja Domowa. W zasadzie w systemie czarodziejskiej edukacji liczą się tylko dwa Egzaminy SUMy I OWUTemy. To one są brane pod uwagę przy dalszych etapach nauki. I w edukacji domowej tylko one są tak naprawdę oceniane zewnętrznie. Tym sposobem przechodzimy do meritum sprawy Wiliamie. Czas na naukę.- Severus poklepał pokaźny stos teczek, a chłopak przełknął ślinę.

- Mam wkuć cały rok w tydzień? Czyś ty oszalał?

- Język chłopcze... I nie w tydzień a dokładnie w 7.5 tygodnia. Ze względu na sytuację, Albus nagiął zasady. Będziesz egzaminowany w Hogwardzie w połowie sierpnia. Normalnie oceny SUM nie może wykonać nauczyciel nauczający, ale Wiliama nie uczył żaden z nauczycieli Hogwardu dlatego jest to dopuszczalne nagięcie. Na naszą korzyść przemawia fakt, że dwóch innych uczniów wystąpiło o takie same zasady egzaminowania. Ministerstwo wyraziło na to zgodę.

- Czekaj chcesz powiedzieć, że wrócę do szkoły? Będę chodził do Hogwardu? – zapytał z podekscytowaniem.

- Powiedziałem, że będziesz egzaminowany w szkole. Normalnie uczniowie, którzy wybrali Edukacje domowa są egzaminowani w Ministerstwie. Jednak zważając na wasz przypadek Minister wyraził zgodę na tą delikatną zmianę.

- Czyli nie wrócę do Hogwardu. – Severus spojrzał na rozczarowanego dzieciaka.

- Jeśli zdasz egzaminy na wystarczająco dobrym poziomie wtedy nie będzie przeciwskazań. Jednak masz rok zaległości. Christopher i Septimus są w tym temacie w lepszej sytuacji.

- A co będzie jeśli nie zdam egzaminów na „wystarczająco dobrym poziomie"?

- No cóż taką opcje też biorę pod uwagę. Niestety przez cztery lata w Hogwardzie nie zauważyłem u ciebie zrywu do nauki. Biorąc pod uwagę, że w tym roku byłeś niedysponowany, musimy brać pod uwagę, że je zawalisz- powiedział z niezadowoleniem

- I co wtedy?

- No cóż wtedy trzeba będzie wyznać prawdę, że jesteś rozpieszczonym do granic możliwości czysto krwistym małym dupkiem, któremu dziadek pozwalał na zbyt wiele i idziesz do Hogwardu na piąty rok aby ponownie zaliczyć SUMy. Wolałbym, abyś nie upokorzył mnie w taki sposób...

- Ej to nie fair. Nie moja wina, że byłem w śpiączce!

- Jakbyś przykładał się do nauki w latach wcześniejszych mielibyśmy mniej roboty. – chłopak przewrócił oczami. Bo on o materiał z pierwszych lat nauki nie martwił się aż tak.

- Jednak to nie wszystko. Musimy popracować też nad twoim podejściem do bycia czarodziejem czystej krwi.

- a co z moim podejściem jest nie tak? – zapytał obrażony, a Severus tylko uniósł brew.

- Wstydzisz się tego. Gdybyś był wychowany w moim domu od początku nie mielibyśmy tego problemu.

- No oczywiście, byłbym rozkapryszonym rozpieszczonym dupkiem! – odwarknął .

- Z całą pewnością bym do tego nie dopuścił. Ale nie ważne! Nie zmienimy twojego charakteru i tego jak zostałeś wychowany. Ale możemy popracować nad twoja wiedzą o swoim pochodzeniu. Jak za pewne pamiętasz obiecałem Ci, że poznasz każdego swojego przodka. I to wszystko przynajmniej w teorii musisz przerobić w dwa tygodnie. Dlatego odrobinę ci ułatwię to zadanie. W tych teczkach masz opracowane materiały z każdego roku typowo pod pytania, które występują na SUMach.

Wiliam sięgnął po pierwsza teczkę i zaczął ja przeglądać. I im więcej kartek przerabiał tym bardziej był przerażony.

- Przecież my tego wszystkiego nie przerabialiśmy.

- Udam, że tego nie słyszałem. Radzę się zabrać do pracy. Dwa tygodnie to nie wiele czasu.

- CHWILA! Mówiłeś, że egzaminy mają być w sierpniu.

- Miło, że słuchasz. Egzaminy odbędą się w sierpniu. Jednak na nadrobienie teorii masz dwa tygodnie. Dłużej nie dam rady tego przeciągać. Niepowodzenia w praktyce będzie łatwo wytłumaczyć przez pierścienie, ale teorie musisz znać.

- Mam iść do Hogwardu z tym? – wrzasnął przerażony.

- Raczej nie z różdżką- zakpił Severus. A Wiliam patrzył na niego niedowierzając.

- No chyba żartuje mam iść do Hogwardu jako twój syn , do tego z tymi pieruństwami na dłoniach? Przecież ja przez nie nie mogę rzucić porządnego zaklęcia. Gryfonii zabijął mnie śmiechem. Nie zgadzam się!

- Czyli nie chcesz wrócić do Hogwardu? Szczerze mówiąc ułatwił byś mi niektóre sprawy.

- Przecież wiesz, że chce! Na Merlina. Nie chcę tego! – powiedział wkurzony.

- Do tej pory nie narzekałeś na pierścienie.

- A dlaczego miałbym narzekać. Kto mnie tu widzi po za wami? Wyobrażasz sobie co pomyślą inni widząc to? Że jestem słaby! Że jestem na tyle tępy, że nie ogarniam własnej mocy! Jak to zobaczą to będą wiedzieć, że nie umiałem jej kontrolować. Pierwszoroczni będą mieli więcej możliwości niż ja ! Do cholery tam się nie da, nie używać Magii. To pieruństwo będzie mnie ciągle piekło. Co będzie jeśli będę musiał na obronie z kimś walczyć? Kiedy będę musiał rzucić więcej niż jedną klątwę na raz? Od razu się zorientują, że nie mogę tego zrobić. Voldemort od razy dowie się...- zamilkł uświadamiając sobie najważniejszy problem.

- Nie mogę iść do Hogwardu. – opadł na krzesło ciężko. Tak naprawdę nie wiedział kiedy się podniósł.

- Dlaczego?

- Przecież się dowiedzą. Kiedy zobaczą pierścienie, wtedy się zorientują. Wystarczy poszukać. Hermiona od razu to sprawdzi. Jest taka ciekawska. Boże będą wiedzieć, że wypiłem „ Przekleństwo Salazara". Wszystko się wyda !

Severus wstał z krzesła I zaczął bić mu brawo. A do chłopaka szybko dotarło, że ojciec sobie z niego okrutnie zakpił. Bardzo okrutnie. Odsunął gwałtownie krzesło, które z hukiem opadło na kamienny taras.

- Teraz kiedy zrozumiałeś wszystkie minusy...- zaczął Severus.

- Dość! Ma Cię Dość. Ciebie I tych pieprzonych gierek. – powiedział lodowatym głosem. Severus spojrzał na niego jakby nie rozumiał o co mu chodzi.

- Wiliam? – padło z jego ust.

- Och do diabła z tobą- Wrzasnął schodząc z tarasu.

- WRACAJ TU. JESZCZE NIE SKOŃCZYLIŚMY.

- Ja skończyłem! – odpowiedział odwracając się do niego plecami chciał stąd odejść. Gdziekolwiek, aby jak najdalej od niego. Nagle poczuł wibracje. Jakby jakieś fale wokół niego zawirowały. Odwrócił się i dostrzegł zaklęcie zmierzające w jego stronę.

„Arresto Momentum" rozpoznał zaklęcie. Uniósł dłoń wyobrażając sobie szklaną ścianę, która odgrodzi go od ojca, jego zaklęć i w ogóle od wszystkiego.

Zaklęcie Severusa roztrzaskało się o wytworzoną tarcze dziesięć centymetrów przed twarzą chłopca, a chwilę później także ona zamieniła się w milion szklanych odłamków. Wiliam spojrzał na tarcze z wściekłością. „Jakbym nie miał tych cholernych bransolet to by się nie rozbiła", pomyślał.

- Wiliam! – wrzasnął znowu Severus. Nastolatek spojrzał na niego z furią.

- Odpierdol się ode mnie, Ojcze- w ostatnie słowo włożył całą swoją złość, a później najzwyczajniej w świecie uciekł.