33. List cz.1

Przebudził się w pokoju z trzema łóżkami. Pustymi łóżkami. Nie było to skrzydło, to był jego pokój tylko powiększony. Usiadł na łóżku z westchnięciem. I z przyjemnością stwierdził, że dzisiaj nie jest aż tak słaby. Zszedł z łóżka zadowolony, że nogi są w stanie go utrzymać. Rozciągnął się stwierdzając, że czuję się sto razy lepiej. Już nawet nie miał nadziei, że kiedykolwiek tak się poczuje.

Pukanie w okno go wystraszyło. A gdy uniósł głowę nie mógł uwierzyć w to co widział. Podszedł i otworzył je natychmiast. Hedwiga wleciała opadając na stoliku, patrząc na niego obrażona.

- Maleńka. Jak mnie tu znalazłaś. Skąd...- mruknął dotykając jej śnieżnobiałych piór. W zamian oberwałeś mocnym dzióbnieciem.

- Jesteś zła. Nie chciałem Cię zostawić. To nie był mój wybór dziewczynko. Jesteś teraz sową Rona? Czy Hermiony? Mam nadzieję, że jesteś z nimi szczęśliwa. Chociaż Ty... -dodał. Sowa w dalszym ciągu go ignorowała, ale wyciągnęła nóżkę z listem.

- Dla mnie? – spytał, a gdy dziobnęła go ponownie sięgnął po list. A gdy na kopercie zobaczył Eleganckie pismo Hermiony głoszące adresata Listu pobladł uświadamiając sobie co właśnie zrobił.

- Musisz go zabrać! – powiedział do Sowy, ta spojrzała na niego obrażona, dziobnęła go dwukrotnie w rękę i odleciała.

Podbiegł do okna, wskakując na duży parapet w nadziei, że uda mu się schwytać Sowę.

- Wracaj tu! – krzyknął, ale była już tylko białym punktem na niebie. – A niech Cię...! – Warknął do małej kropki na niebie. Chwycił się ramy okiennej wypuszczając ze złością powietrze. Ojciec go zabije. Bez wątpienia teraz to już na pewno rozszarpie go na strzępy. Hermiona wysłała list. Do Harrego Pottera, a on nie żyje. List powinien do niej wrócić, a on go odebrał. Ma przechlapane... Jeśli miał w jakikolwiek sposób dać dziewczynie znać, ze żyje nie mógł zrobić nic bardziej idiotycznego. Zachwiał się delikatnie przez co spojrzał w dół. Było wysoko. Bardzo wysoko, ale jakoś wcale go to nie przerażało. Z fascynacją przechylił się bardziej obserwując maleńkie ścieżki, błonia i jezioro. Zakazany Las z tej wysokości wyglądał pięknie. Uśmiechnął się na widok Chatki Hagrida ciekawe czy półolbrzym jest w domu, przełożył nogę na drugą stronę okna wychylając się mocniej, aby zobaczyć zagrody obok jego domu.

I wtedy jego ciało coś z siłą wciągnęło do środka. A właściwie wrzuciło. Walnął o ścianę tak boleśnie, że przez chwilę zabrakło mu tchu. Za chwilę poczuł jak ktoś przydusza go swoim ciałem i chwyta jego twarz. Swinss patrzył na niego z przerażeniem. Ciężko łapiąc oddech jakby po biegu.

- Co ty kurwa chciałeś zrobić? – wrzasnął, aż zadźwięczało mu w uszach. Wiliam patrzył na niego w kompletnym nie zrozumieniu.

- Co? – zapytał.- Zejdź ze mnie! – wrzasnął próbując pozbyć się większego ciała z siebie. Swinss w zamian przydusił go mocniej.

- Co się stało! – usłyszał kolejny głos należący do Daniela. Jednak Wiliam go nie widział bo Swinss mu skutecznie zasłaniał wszystko.

- Daj uspokajający! – młodszy uzdrowiciel wydał polecenie, a Wiliam patrzył na niego z nie małym przestrachem. Szarpnął się w próbie uwolnienia.

- Puść mnie kurwa! – wrzasnął, ale nie miał szans w takim starciu ze starszym silniejszym mężczyzna. Daniel pojawił się koło nich klękając koło głowy Wiliama.

- Co się stało! – zapytał. Swinss nawet nie próbował tłumaczyć, usiadł na klatce piersiowej Wiliama, kolanami przyduszając jego dłonie. Jakby bał się , że chłopak rzuci w niego zaklęciem. Wyrwał z dłoni Daniela Eliksir siłą wlewając jego zawartość w usta Wiliam. Nastolatek szarpał się w próbie wyplucia gorzkiego naparu. Jednak Swinss z wprawą przytrzymał jego szczękę uniemożliwiając mu pozbycia się substancji. Nastolatek próbował z nim walczyć, ale był słabszy, a eliksir bardzo szybko zadziałał, otumaniając go i powodując, że stracił kontrole nad własnym ciałem. A kiedy przestał się szarpać, a jego spojrzenie stało się bez wyrazu, Swinss powoli wypuścił powietrze i zszedł z nastolatka. Rzucił na chłopca delikatne zaklęcie usypiające. I dopiero gdy Zielone oczy zamknęły się uzdrowiciel opadł na podłogę w próbie opanowania drżących dłoni.

- O cholera...- wyrwało mu się z ust, przebiegając palcami po włosach. – Na to się kurwa nie pisałem. – powiedział do Daniela, a starszy uzdrowiciel spojrzał na niego w niezrozumieniu.

- Co on zrobił? – zapytał, a Swinss popatrzył na otwarte okno z przerażeniem.

- Chciał wyskoczyć? – Zapytał Daniel niedowierzając.

- On praktycznie to zrobił! Gdybym wpadł tu kilka sekund później. Ja pieprze...

- Nie możliwe... Willi by nie... – Daniel spojrzał na nastolatka.

- Słyszałeś co mówił Snape! Nawet on nie był pewien w jakim stanie psychicznym jest młody. Też nie chciałem w to wierzyć, ale on już praktycznie wisiał na zewnątrz. Wystarczyło, aby puścił ramę i by spadł Merlinie dobrze, że alarm się włączył. Po cholerę ja go wypuszczałem. Trzeba było go wczoraj zabrać do skrzydła. Miałbym go cały czas na oku.

- Może... – Daniel patrzył na okno przerażony.

-.Może co? Podziwiał widoki? Serio? On potrzebuje pomocy! I to nie tutaj. Od razu powinniśmy rozważyć taką ewentualność! Nie zaryzykuje zdrowiem chłopaków. Nie użyje niczego magicznego. Jest bystry. Będzie próbował na inne sposoby! Takie jakie nie pociągnął za nim chłopaków! Nie ogarnę go tutaj! Nie znam się na depresji podpalanej buzująca magią. On tu nie jest bezpieczny! I na bank jest nie przewidywalny! Kurwa...

- Uspokój się! Nawet nie dałeś mu szansy się wytłumaczyć!

- A na co miałem czekać? Aż wyjdzie z szoku i pieprznie jakimś zaklęciem? Co robił Septimus z Christopherem? Miałem czekać, aż On pokaże swój repertuaru? Ten pokój nie jest zabezpieczony w żaden sposób! O tym też powinienem pomyśleć. On ich złamał, ale oni jego nie! Jest nieobliczalny tak samo jak oni byli! Tylko lepiej się z tym kryje. Snape ma rację, że jest doskonałym aktorem.

- Swinss spokój. Zabieramy go na górę i czekamy na Snape. Takie sytuacje ocenia się na chłodno. Dopóki nie pogadamy z nim nie panikuj. Nie wiemy dokładnie co chodziło mu po głowie. Zresztą nawet jakby wyskoczył to przecież są zaklęcia. Nic by mu się nie stało.

- No tak bo najlepiej liczyć, że w każdej sytuacji zadziała zaklęcie! A smarkacz niech sprawdza, które są skuteczne! Może od razu zaprowadźmy go do wierzyć Astronomicznej! Tam jest wyżej, może polatać dłużej!

- Przestań! Uspokój się do cholery!

- Przekleństwo Salazara nie jednego doprowadziło na skraj szaleństwa.

- Wiliam nie jest...

- Co nie jest? Czym się różni od innych? Dostał po dupie jak mało kto! Ja jeszcze mu wczoraj dokopałem. Ma prawo się załamać, a to gówno w niczym nie pomoże. On potrzebuje terapii i miejsce gdzie nie zrobi sobie krzywdy! To tylko dziecko! A nie cholerny zbawca świata!

- Dlatego potrzebuje spokoju. Ogarniemy to. A ty się uspokój bo jeszcze chwila to Ciebie naszprycuje uspokajającym. Jasne? – Daniel zmierzył młodego mężczyznę ostrym spojrzeniem. Swinss oparł głowę o łóżko próbując odzyskać kontrolę nad sobą. Potrzebował dłuższej chwili, bo serce waliło mu z przerażenia okropnie.

- Jedno trzeba przyznać młody. Jesteś cholernie szybki- powiedział Daniel klepiąc jego ramię. Młodszy uzdrowiciel uniósł głowę patrząc na swojego Szefa.

- Wolałbym, aby nie zmuszali mnie do takich szybkich akcji. Daniel z nim nie jest dobrze...- powiedział.

- Nie mówię, że jest. Ale po coś tu jesteś prawda? Mówiłem, że nie będzie łatwo. Gdyby Snape mógł nad tym sam zapanować to raczej nikt by o nich nie wiedział, prawda? Choć, zabierzmy go do skrzydła zanim Septimus z Christopherem wrócą. Kazałem im połazić po błoniach. Pewnie będą padnięci.

- Wydawali się dużo silniejsi niż wczoraj. Myślałem, że Willi...

- Nie wiemy co tu się stało. Rusz się zabieramy go, zanim tamci dwaj zaczną panikować. – powiedział podając mu dłoń, aby pomóc mu wstać.

- Będą pytać.

- To im powiesz, że młody zemdlał pod prysznicem. Nie panikuj, dopóki nic nie wiemy...

Zabezpieczyli nieruchome ciało Wiliama zaklęciami i wy lewitowali go nie widząc listu, który upadł pod jedno z łóżek.

Autor:

Ola 1989- Dzięki za miły komentarz. Fragment że Snapem wcale nie był taki łatwy do ogarnięcia. Nie chcę zrobić z niego rozlazłego tatuśka. Niech zachowa swój charakter. Mam nadzieję, że nie zepsuję tej postaci.

SZARYT21- Żyjesz? Zasmuca mnie brak twoich sugestii.

Jak ktoś czyta moje wypociny to dajcie znać. Łapcie fragment rozdziału 33.