4. Pożegnanie

Ron z irytacja walna dłonią w szachownicę. Figurki magicznej gry zaczęły się mu odgrażać, ale miał to daleko gdzieś.

-Dlaczego nic nam nie mówią? – warkną wściekle. Nevile siedzący w fotelu zapadł się jeszcze głębiej, Samuel opuścił wzrok, a bliźniacy Fred i Georg po raz pierwszy nie mieli nic do powiedzenia. Ginny powiedziała coś o bezmyślnych osłach i uciekła do swojego dormitorium. Jedynie Hermiona wydawała się zachować spokój i pisała esej z Numerologii. Jednak gdyby ktoś wczytał się w wypociny dziewczyny wiedział by, że jej myśli są dalekie od analizy pracy domowej.

- Ron, Profesor McGonagall wyslała nam przecież sowę z informacja, ze Harry jest w zamku. Na pewno nic mu nie jest. Pewnie zbiera bure od Dyrektora.- Głos nastolatki wydawał się spokojny. Jednak tylko ona wiedziała jak trudno było jej zachować spokój.

Harry zaginął wczoraj wieczorem. Wiadomość o odnalezieniu Harrego dostali godzinę przed śniadaniem z rozkazem udania się na zajęcia. Tak też zrobili. Jednak minęła porą obiadowa i nikt nic im nie powiedział. Chcieli udać się do skrzydła szpitalnego, aby sprawdzić jak czuję się ich przyjaciel, ale wyjątkowo całe skrzydło było zamknięte. Nikt z nauczycieli nie był w stanie odpowiedzieć im na pytanie gdzie jest Harry i jak się czuje.

Niepokoju dodawał fakt, że w dniu dzisiejszym nie odbyły się żadne zajęcia z Eliksirów. Zamiast nich roczniki, które miały mieć te zajęcia musiały udać się na dodatkowe wykłady do profesora Binsa.

Popołudnie minęło Gryfonom w poczuciu bezradności i lęku. Zbliżająca się porą kolacji nie poprawiała ich humoru.

Przesunięcie się obrazu Grubej Damy poderwała wszystkie zmartwione głowy. Jednak do pokoju głównego nie wszedł ich kolega, a opiekunka domu Profesor McGonagall.

- Pani Profesor? – to Hermiona jako pierwsze poderwała się z fotele i podeszła do opiekunki.

- Panno Granger- przywitała ją skinienie głowy.

- Prefekci proszę zawołać wszystkich na dół.

Zrobił się ruch w domu Gobryka. Starsze I młodsze roczniki schodziły się do pokoju głównego robiąc w nim nie mały tłok. Uczniowie z niepokojem rozglądali się po sobie. Nikt nie odważył się odezwać nawet słowem.

- No dobrze, wydaje się, że wszyscy już są. Za pewne domyślacie się z jakiego powodu jest to spotkanie. Jak za pewne już wszyscy wiecie, w dniu wczorajszym po wygranym meczu Drużyna Gryfindoru postanowiła świętować swoje zwycięstwo poza murami szkoły...- nauczycielka zawiesiła głos. A wszyscy chłopcy należący do drużyny poczerwienieli i zwiesili głowy- wy wyniku tego lekkomyślnego zachowania wasz kolega Harry Potter został uprowadzony przez zwolenników Tego-Którego- Imienia- Niewolno- Wymawiać.- kolejna krótka przerwa. Minewra wzięła głębszy oddech.

- Harry został odnaleziony i bezpiecznie sprowadzony do szkoły w nocy. – kilku uczniów wydało okrzyk radości, ale zapał uczniów został szybko ostudzony jednym ruchem ręki nauczycielki.

- Moi drodzy tak bardzo bym chciała powiedzieć, że wasze lekkomyślne zachowanie skończyło się szczęśliwie dla Pana Pottera. Niestety przed chwilą otrzymałam informację od Dyrektora, że Harry o 17.15 zmarł w wyniku podanej mu trucizny.

W pokoju wspólnym zapadła cisza. Sens wygłoszonego oświadczenia nie chciał dotrzeć do zszokowanych dzieci. Minewra z trudem powstrzymywała łzy. Oczyściła głos.

- Zostaliście poinformowani jako pierwsi. Dyrektor w trakcie kolacji wyda oficjalne oświadczenie. Naturalnie zrozumiem jeśli nie dacie rady udać się do Wielkiej Sali, ale jednak jeśli ktoś z was będzie czuł się na siłach prosiłabym o włożenie oficjalnych szat w wyrazie szacunku dla waszego kolegi. Gdyby ktoś potrzebował eliksiru uspokajającego Madam Pomfrey jest na to przygotowana i śmiało możecie prosić o pomoc ją lub mnie.

Ron Weslay jak większość jego domowników nie chciał dopuścić do swojego umysłu słów nauczycielki. Gdy ta opuściła pokój zgodnie uznali, że to musi być paskudny żart. Nauczycielka na pewno tak okrutnie sobie z nich zakpiła, aby nigdy więcej nie postąpili tak paskudnie. W Wielkiej Sali na pewno czekał na nich Harry cały i zdrowy.

Nikt nie uwierzył w słowa nauczycielki. Jednak cały dom uznał, że zasłużyli na nauczkę i kpinę więc ubrali oficjalne szaty i udali się do Wielkiej Sali gdy wypadła godzina kolacji.

Jednak to nie był żart. Oficjalne flagi domów zostały zastąpione żałobnymi. Dyrektor wygłosił oficjalne oświadczenie, które głosiło dokładnie to samo co Gryfoni usłyszeli w swoim pokoju. I dopiero wtedy uczniowie Hogwardu uwierzyli, że Harry Potter naprawdę nie żyje. Tego wieczoru nikt nie miał ochoty na wystawną kolacje.

Kolejne dni dla Rona minęły jak za mgłą. Został przesłuchany przez Aurorów w trakcie którego kilkukrotnie musiał opowiadać o świętowaniu wygranego meczu, o pomyśle jak zdobyć ognistą, którędy wyszli i jak rzucili Harremu wyzwanie, aby sam udał się do baru po alkohol. Im więcej razy to opowiadał. Tym bardziej czuł się jak skończony krety. W tamtej chwili wydawało się to takie niewinne, zabawne. Kompletnie nie brali pod uwagę, że Sam Wiesz Kto powrócił. Przez myśl im nie przeszło, że jego głównym celem będzie zabicie Harrego.

A Harry umarł. Jakkolwiek irracjonalne to się wydawało z każdym mijającym dniem był tego bardziej świadomy.

Aż w końcu nadszedł dzień pogrzebu. Z obawy przed atakiem postanowiono, że główna część uroczystości pogrzebowej odbędzie się na szkolnych błoniach. Dopiero później trumna miała zostać przeniesiona do rodzinnego grobu Potterów.

I właśnie widok trumny był najgorszym dowodem śmierci jego najlepszego przyjaciela.

Nie mógł słuchać durnych przemów. Nikt z nich nie znał Harrego. Nikt z nich nie wiedział, że jego kumpel chciał tylko spokoju i normalnego życia. Nikt z nich nie wiedział co naprawdę lubił robić, ani która dziewczyna mu się podobała. Nikt z nich nie znał Harrego tak jak Ron.

Tego dnia pochowano Harrego Pottera, ale także dzieciństwo Ronalda Wesleya.