26. Przed północą

- Cześć Willi...

Zielone oczy zgromiły ojca, a później wytrzeszczył je jeszcze mocniej .

- Pozwoli Ci przyjść? – zaskrzeczał, co z kolei spowodowało suchy kaszel. Severus podsunął mu szklankę z wodą. Chłopak upił kilka łyków. A później wciągnął gwałtownie powietrze gdy do oszołomionego umysły dotarł ból.

- Zawołam Swinssa – Severus wstał z krzesła.

- Nie... Wytrzymam- padła odpowiedź przez zaciśnięte zęby.

- Będę tu. Nie martw się. – Wyszedł nim Wiliam zdążył coś powiedzieć. Wrócił bardzo szybko w towarzystwie młodego medyka i Madam Pomfrey. Nie sądził, aby było to możliwe, ale Wiliam zbladł jeszcze bardziej.

- Spokojnie młody. Zmienię tylko okłady. Regeneracyjny rzucamy teraz raz na godzinę. – powiedział co wcale nie uspokoiło nastolatka. Zdjęcie magicznych opatrunków i założenie nowych trwało krótko dla kogoś obserwującego procedurę z boku. Wiliamowi wydawało się to wiecznością. Pomimo chęci i tak musieli go przytrzymać, a nawet po zakończeniu zaklęcia zajęło mu chwilę zanim zdołał opanować drżenie całego ciała. Dopiero gdy poczuł, że coś mokrego ociera mu spoconą twarz odważył się otworzyć oczy.

- Wyszli. Dadzą nam spokój na jakiś czas.

- Możesz tu być?

- Na razie tak. Wiec spokojnie. Zmiana okładów coś pomogła? – zapytał siadając na skraju łóżka.

- Chyba. Nie wiem. Mówili, że będzie boleć, ale nie sądziłem...

- Jesteś na przeciwbólowych. Silnych przeciwbólowych. Będzie gorzej...- padła sucha odpowiedź.

- Super... – mruknął zamykając oczy.

- Musisz aktywować magię. Wiem, że boli, ale musisz. – powiedział cicho obcym jak na Severusa głosem.

- Co jest nie tak? – zapytał, a gdy nie usłyszał odpowiedzi otworzył oczy, aby spojrzeć na ojca. – Tato! – podniósł głos. Co i tak nie wiele zdziałało bo Snape nie patrzył na niego tylko jakby na coś za głową Wiliama.

- Rzuć zaklęcie. Cokolwiek. Musisz to rozładować.

- Rozładowałem wcześniej. Jest OK. – mruknął wystraszony niecodziennym zachowaniem ojca.

- Nie jest OK Wiliam. Zrób choć raz to co do ciebie mówię! – Wrzasnął, a Wiliam aż podskoczył na łóżku na tak gwałtowną reakcje. Zaciskając z bólu zęby wyprostował palce i rzucił Lewiosa na krzesło na którym jeszcze nie dawno siedział Severus. Wytrzymał chwilę nim uczucie palenia przerwało zaklęcie. Z trudem łapał oddech patrząc na ojca załzawionymi oczami.

- Zadowolony?- wyszeptał po kilku minutach

- Jeszcze raz. – padła sucha komenda. Wiliam jedynie spojrzał na ojca z przerażeniem. Nie zrobi tego. Severus dalej nie patrzył na niego.

- W tej chwili! – zażądał ostro Severus. Wiliam to zrobił, nie wiedział skąd brał siły ale to robił. Nie raz, nie dwa, a wiele razy. Do czasu aż krzesło nie stanęło w ogniu. A Wiliam nie opadł bez czucia na poduszki. Gdy Swinss przyszedł na zmianę opatrunków nawet tego nie poczuł, a później przyszedł moment rzucenia zaklęcia regeneracyjnego i znów ból zapłonął do tego stopnia, że Wiliam stracił świadomość.

Gdy po bliżej nieokreślonym czasie obudził się ponownie sytuacja się powtórzyła. Severus napoił go wodą, a później wskazał na krzesło. Wiliam pokręcił głową, na samą myśl o rzuceniu zaklęcia jego wnętrzności się przewracały. Severus był obcy. To nie był ten sam człowiek który czytał mu baśnie. Nie ten przypominał kogoś obcego. Nawet jako nauczyciel nigdy nie był tak ostry dla Harrego jak teraz. Z przerażeniem rzucił potrójne Leviosa nim krzesło stanęło ponownie w ogniu. Wiliam nawet nie był tego świadomy, po prostu wiedział, że to tyle. Więcej nie da rady. Poczuł zimny okład na czole co zmusiło go do otworzenia oczu.

- Musisz coś zjeść- padła kolejna sucha komenda. Wiliam jedynie zamknął oczy w nadziei, że usunie się w ciemność. Jednak Severus nie zamierzał odpuścić. Chwycił jego twarz wręcz w bolesnym uścisku.

- To nie była prośbą. Musisz. I nie możesz zwymiotować. Po prostu Musisz. – Wiliam zamknął oczy nie mając ani siły, ani ochoty na myślenie o tym czego od niego żąda Severus. Poczuł jak poduszka się unosi, a silny uścisk na twarzy wrócił.

- Wiliam błagam. – Głos jego ojca był tak obcy. W końcu Zielone oczy spotkały się z czarnymi. I to co zobaczył przestraszyło go. Spojrzenie jego ojca mówiło wiele, aż za wiele. Severus się nie bał on był przerażony. Kiwnął głową, zgadzając się sam do końca nie wiedząc na co. Nim Severus zdołał unieść łyżkę do jego ust. Oczy Wiliama opadły.

Doszło do sytuacji, że już nawet nie otwierał oczu. Schemat był jeden zmiana opatrunków , rzucenie zaklęcia, zaklęcie regeneracyjne, rzucenie zaklęcia i kolejna zmiana opatrunków. Już nawet nie wiedział jaki urok rzuca, chciał jedynie aby magia opuściła jego ciało i dali mu spokój. I nie był w stanie stwierdzić jak długo to trwało. Co jakiś czas ktoś próbował podsunąć mu coś do ust, ale już nawet nie mógł przełykać. Krztusił się gdy cokolwiek próbowali wlać do jego gardła. Nie wiedział czy ojciec z nim jest czy nie. Czy zaklęcia rzuca na niego Swinss czy ktoś inny. Aż do szedł do momentu, że już nie usłyszał kolejnej prośby czy rozkazu, aby rzucił zaklęcie.

- Willi? – dobiegło do niego ciche pytanie. Jakby ktoś wcale nie był pewien czy chce go obudzić. Otworzył oczy niepewnie, a jego ręką automatycznie uniosła się do góry.

- Ciii zabiją nas jak się dowiedzą, że tu jesteśmy. – zmrużył oczy nie widząc kto stoi obok niego.

- Willi za godzinę będzie środa. Wróci zakaz. Nie dasz rady z nim...

- Kurwa Septimus ty to jak walniesz to ja pierdole!

- No a co miałem powiedzieć!

- On nie kontaktuje do cholery. Słyszałeś co mówili? Nawet Oni już zrezygnowali.

- To był twój pomysł.

- Mój pomysł nie opierał się na tym abyś go uświadamiał, że zaraz wykituje do cholery.

- Sam mówiłeś, że nie kontaktuje! To co za różnica co do niego mówię.

- Och Zamknij się! Błagam

- A jeśli nie zadziała? To głupie!

- Chociaż spróbujemy...

- To Ciebie dręczą wyrzuty sumienia. Po cholerę na niego wsiadłeś? Co on Ci zrobił? Teraz jak podsłuchałeś, że ledwo zipie to ci głupio!

- Jak się boisz to spadaj.

- Sam nie dasz rady. Nigdy we dwóch to nie wychodziło.

- To chociaż będę wiedział, że miałem jaja aby spróbować.

- Albo zabijesz go szybciej.

- Pamiętasz co wtedy mówili? Że pobudziliśmy jego magię nie? To może teraz ja wyciszymy. Nie wiem. Wtedy to on nas złączył. Jego magia nie? Nie raz się naparzaliśmy i nigdy tak nie było, nie? To skoro wtedy jego magia zdecydowała za niego czego potrzebuje to może i teraz. Nie chcę mi się wierzyć, że nasza moc mogła by chcieć nas zabić nie?

- Albo kurwa pobudzimy ją bardziej i pikawa mu stanie. Będziemy mieć krew na rękach.

- I tak stanie. Oni już nie wiedzą co robić. Kurwa Stary oni już mu rurkę przez nos wsadzili, aby go karmić. To chore! A jak wróci ten pieprzony zakaz to dopiero się zacznie jazda. Ile wytrzyma? Dwie, trzy godziny cholera Septimus od północy do ósmej rano jest osiem godzin. Osiem! Zanim będzie mógł rzucić zaklęcie to już będzie po nim. A za godzinę to i my już jesteśmy uziemieni II gówno zrobimy. Oni i tak nas zajadą za to, że ich uśpiłeś.

- To ty mi kazałeś!

- Sam bym to zrobił jakbym umiał i wcale bym Cię nie prosił. Minęło dziesięć minut. Nie zostało wiele czasu. Wchodzisz w to czy nie?

- A jeśli nas pociągnie?

- A co on topielec do cholery? Słyszałeś dochodzimy do półmetku stary. Wszyscy robią szum jaką to wielką moc mamy mieć. To może wystarczy.

- Ja tam nie czuje, aby była jakaś wielka.

- Ja też nie. Ale on słaniał się na nogach A pieprznął tym zaklęciem jak cholera. Może to my sami siebie zatrzymujemy.

- Dobra róbmy to. Mam w ciebie pierwszy walnąć zaklęciem?

- Sam siebie walnij.

- No to jak ?

- Nie wiem...

- Kazałeś mi tu przyjść. Uśpić dorosłych i dalej nie wiesz co robić?

- Myślałem, że Ty będziesz wiedział.

- Ja pierdole co za debil.

- Sam jesteś debil. Ja chociaż próbuję.- Nagle obaj poskoczyli gdy ręką nie przytomnego chłopaka uniosła się , a za chwilę opadła znów na łóżko. Spojrzeli na siebie z przestrachem i odrobiną nadziei.

- Willi! O Ja pierdacze patrz to już działa!

- Septimus jeszcze nic nie zrobiłeś kretynie... ojciec mówił, że on już wali zaklęciami nawet jak jest nie przytomny tak go wyćwiczyli. Ciesz się, że nic w ciebie nie trafiło. Z drugiej strony to dziwne nie? Mówili, że jak będzie używać Magii to się rozładuje i będzie git, zdjęli zakaz a mimo to jest... no jest masakra.

- Mój mówił, że aby doszedł do siebie to potrzebuje co najmniej miesiąca bez tego pieprzonego zaklęcia, każde kolejne zaklęcie powiększa oparzenie. Zamknięte koło. Nie mogą wyleczyć oparzeń, bo jak robią za długą przerwę w zaklęciach to skacze mu ciśnienie. Davis obiecała, że da mu 48h, a dzisiaj walnęła że zakaz jest zdjęty tylko do północy. Oni to robią specjalnie Chris. Oni chcą się go pozbyć. Mogą mówić co chcą, ale tak kurwa właśnie jest.- głos Septimusa załamał się. - Willi zrób to co wtedy. Pamiętasz? No stary jak to zrobiłeś! – Zawołał z żalem, ale odpowiedziała mu cisza. - Kurwa Stary jak mam dożywotnio biegać milion kółek wokół jeziora to niech to będzie chociaż z jakiegoś konkretnego zajebiście dobrego powodu. Willi kurwa! – wrzasnął uderzając leżącego chłopaka.

- Nie bij go do cholery- Chris złapał dłoń Septimusa nim zdążyła opaść na chłopaka. I wtedy to poczuli. To co w tamtą sobotę. Cokolwiek to było nie bali się.

To było tylko ich. Pragnęli jej. To było to czego chcieli. Czego szukali. Ich magia. I wiedzieli, że nikt inny tego nie zabierze. Jak w amoku złapali bladą chuda rękę i trwali w tym.

Trzy moce. Różne jak każdy z nich. A jednocześnie pasujące do siebie jak nic innego na świecie.

I nagle się urwało. Tak samo jak nagle się pojawiło. Ale nie było tak jak w sobotę, gdy ich połączenie zostało gwałtownie zerwane przez urok Severusa. Było łagodne, spokojne i delikatne. Nie czuli ani żalu, ani złości. Po prostu skończyło się i wiedzieli, że zrobili to co powinni.

- Miałem rację. Ja cię sole czujesz to? Znikło. Przestało tak dusić. Willi ty mały gnomie! – wykrzyknął uradowany Chris

- On się nie obudził...- wyszeptał Septimus, Chris spoważniał i spojrzał na kolegę.

- Ale czujesz to nie? Czujesz różnice, to działało...- powiedział spanikowany

- A jeśli tylko na nas? On nie wygląda lepiej. Chyba powinien nie? Skoro nas puściło to chyba cokolwiek to było uznało, że tyle wystarczy. Ja czuje się lepiej, ty najwyraźniej też, a on...

- Wyssaliśmy z niego energię? To chcesz powiedzieć?

- Nie wiem Chris. Nie wiem co my zrobiliśmy. Jeszcze żyje. Willi? – zapytał ostrożnie. Nic zero odzewu. Nie pojawiło się magiczne uzdrowienie, ani nic czego oczekiwali. Wiliam w dalszym ciągu leżał nie przytomny nieświadomy tego co się wokół niego dzieje. Złapał dłoń chłopaka z nadzieją, że to powróci. Nawet nie pytał o zgodę, gdy Złapał dłoń Chrisa. Nic. Pusto. Ich magia nie zadziałała. Chris wyrwał swoją dłoń odsuwając się od łóżka po omacku. Przewrócił się na krześle, które musiało stać gdzieś po środku Sali.

W przerażającej ciszy zapanował głośny huk. Rozbłysły światła, a z fotela zerwał się Severus, chwiejąc się na nogach. Dosłownie kilka minut później z gabinetu pielęgniarki wyłonił się Daniel.

- Co Wy tu robicie? Merlinie dochodzi północ. Jak...- Mruknął próbując odgonić sen.

- On nie umrze! – wrzasnął zrywając się na nogi Chris jakby podjęcie tej decyzji zależało od nich– On nie może umrzeć.

- Christopher!- Daniel zrobił krok w stronę nastolatka, ale on zatrzymał go jednym swoim zaklęciem.

- On nie może umrzeć do cholery! Nie I koniec. Ten mały wkurwiający gnom ma żyć. Nie może...- upadł na kolana, a spokój który poczuł zaledwie kilka minut wcześniej odszedł w nie pamięć. Pierścienie Chrisa rozpaliły się na bordowo czego nawet nie poczuł. Był przerażony. Panicznie przerażony tym co zrobili, a jeszcze bardziej tym czego najwyraźniej nie mogli zrobić.

Wybiła północ, a moc zaklęcia narzuconego przez Ministerstwo wróciło z podwójna siłą w rozhisteryzowanych nastolatków. Zaklęcie Christophera opadło w zamian parząc jego dłonie. Septimus osunął się na kolana wrzeszcząc z bólu. Tylko Wiliam w dalszym ciągu był pogrążony w swoim własnym koszmarze i bez świadomości, że „ Potentia Supensionis" znów wisi nad Hogwartem.