19. To co najważniejsze ...
- Och Wiliam! Dobrze wyglądasz, znaczy wiesz nie wyglądałeś za dobrze po przesłuchaniu, ale chyba już... Och chyba się zamknę – powiedziała bezmyślnie Joanna, a Severus miał ochotę ją przekląć, a może siebie?
- Aśka wyjdziesz w końcu?- powiedział na pozór spokojnie.
- Tak jasne. Do zobaczenia Will.- Uśmiechnęła się ciepło do chłopca czując się jak kompletna idiotka. Zmierzył ją szyderczym typowo Snapowym spojrzeniem, od góry do dołu, a po jej ciele przebieg zimny nieprzyjemny dreszcz. „ Zdecydowanie mają to w genach" pomyślała posępnie, analizując jego spojrzenie. Bo choć z wyglądu nie przypominał ojca, to spojrzenie mówiło od razu czyim jest synem.
-Niech Pani Doktor zostanie!- zaczął na pozór spokojnie- Po co tyle razy się fatygować. Skoro uważasz mnie za niezrównoważonego to niech machnie różdżką zrobi te swoje testy i zabierze mnie do św. Mungo. To wam wychodzi najlepiej! Testy, scany, cholera wie co jeszcze, tylko po to aby zdecydować, że TO ze mną jest coś nie tak, ogłupić pieprzonymi eliksirami i najlepiej uśpić. Proszę bardzo. Nie będę stawiał oporu. Magię już mi zabrałeś, więc kolejnym krokiem będzie pewnie to!- spokój Wiliama był o wiele gorszy niż gdyby krzyczał.
- Nikt Ci nie zabrał Magii. – powiedział Severus. Modląc się, do wszystkich sił świata, aby wystarczyło mu cierpliwości do małego głąba.
- Ja to widzę inaczej!- odpowiedział chłodno.
- Widzisz to co chcesz widzieć. Joanno wyjdziesz? Chciałbym omówić poruszone tematy z Wiliamem.
- Ale co tu omawiać? Powiedziałeś co myślałeś, tylko nie sądziłeś, że ja to usłyszę. Więc już nie mamy czego rozwijać.- syknął wściekle.
- Gdybyś zrozumiał sens mojej wypowiedzi nie byłbyś tak wkurzony!
- Och wybacz! Najwyraźniej mój umysł samobójczej, niezrównoważonej marionetki nie przyswaja wszystkich informacji! Zastanówmy się co jest tego powodem? Ach wiem! Zapewne to, że odebrałeś mi magię!- wykrzyknął, zaciskając mocno ręce. Ten niby nic nieznaczący ges, zabolał Mistrza Eliksirów. Był więcej niż pewien, że gdyby nie założone pierścienie, to jego syn w tym momencie walczyłby nie tylko słownie z ojcem, ale także ze swoją magią, która chciała by się uwolnić za wszelką cenę i pozwolić chłopcu rozładować nagromadzoną frustracje. Dłonie chłopaka zaciskały się i rozluźniały. Coś co jeszcze wczoraj było dla niego naturalne dziś mu odebrano. I w takim prostym geście było to najbardziej widoczne.
- Nic ci nie odebrałem! Ona jest nadal częścią ciebie! Musisz nauczyć się ją kontrolować. Tyle w tym temacie. Kontrola. Tylko tego potrzebujesz!- wypowiadając te słowa Severus był boleśnie świadom, że jego cierpliwość szlak jasny trafił.
- Szkoda, że to nie jest dziedziczne! Najwyraźniej jesteś w tym Mistrzem.- kpiący ton nastolatka rozjuszył Severusa. Bo jak ma mu pomóc jak jest takim upartym osłem!
- Chłopaki ja pójdę. Musicie pogadać. We dwóch, bez świadków.– Joanna pospiesznie podeszła do drzwi, ale gdy chwyciła klamkę zawahała się. Nie była pewna czy może ich zostawić. Problem impulsywnej magii Wiliama mieli rozwiązany dzięki pierścieniom, ale Joanna była więcej niż pewna, że podobne egzemplarze powinien dostać także jego ojciec.
Spojrzała na nich niepewnie, w końcu podejmując decyzję, że jednaj muszą to załatwić między sobą. W głowie tylko odnotowała, że być może Tobiasz powinien dowiedzieć się o nowej sytuacji. Byłby dobrym mediatorem dla tej dwójki. Z powstałym planem otworzyła drzwi i podskoczyła , gdy ujrzała zbliżającego się Dyrektora.
- Och Dzień Dobry Dyrektorze! – powiedziała zaskoczona, a może aby zawiadomić Severusa. Teraz, po ich krótkiej rozmowie wiedziała, że jest to ostatnia osoba, której akurat teraz potrzebują.
- Dzień dobry! Zapewne byłaś u Wiliama. Jak się czuje nasz chłopak? – bez zaproszenia wszedł do komnat należących do Severusa- Och mój chłopcze jak dobrze Cię widzieć w zdrowiu.
- Dzień dobry Dyrektorze. – opowiedział, uśmiechając się jakby obecność Dyrektora była mu na rękę.
- Nie spodziewałem się, że tak szybko dojdziesz do siebie. Chciałem porozmawiać z twoim ojcem. Ale skoro już jesteś na nogach i najwyraźniej odzyskujesz siły to dobrze bo sprawa dotyczy głównie Ciebie.- powiedział dobrotliwym głosem. Krew w żyłach Severusa zawrzała. Od kiedy Albus chciał cokolwiek wyjaśniać chłopakowi? Miał do niego ważne sprawy? Ktoś z boku może i by uwierzył w dobroć i troskę staruszka, ale Severus już wiedział po co tak naprawdę tu przyszedł.
- Dyrektorze, Wiliam nie czuje się jeszcze na siłach i nie będzie z Panem rozmawiał na jakiekolwiek tematy dopóki nie wyzdrowieje.- powiedział siląc się na kulturalny ton.
- Niech go Pan nie słucha! – Machnął ręką lekceważąco. – Ojciec jest nadopiekuńczy. Chyba przyprawiam mu zbyt wiele zmartwień.- oparł się o fotel patrząc na ojca z uniesione brwią. Jakby chciał powiedzieć „Teraz twoja kolej. Jak odbijesz tą piłeczkę?" Severus dopiero teraz dostrzegł, że dzieciak nie ma na sobie piżamy, a dresowe spodnie i czarną koszulkę. Zmiana ubioru zaciekawiła Severusa. Co dzieciak chciał zrobić? Przyszedł do jego gabinetu najwyraźniej gotowy, ale do czego? Za pewne już się tego nie dowie.
- Trzeba przyznać, że twój ojciec nie ma czasu na odpoczynek. Miejmy nadzieję, że teraz już obydwaj zaznacie spokoju.
- Zawsze trzeba mieć nadzieję. Więc co ma Pan mi do powiedzenia? – Severus analizował postawę ciała syna. Wydawał się zrelaksowany, jakby wcale nie targały nim skrajne emocje. Zaledwie kilka minut temu zdemolował pokój w przypływie złości. A teraz? Ostoja spokoju. Jakby podwójne pierścienie wcale go nie dobijały. Musiał przyznać, że jego syn był wybitnym autorem. I to odkrycie wcale mu się nie podobało. Dumbledore miał chyba podobne spostrzeżenia, bo milczał o kilka sekund za długo, patrząc na Wiliama.
- Jak wiesz ministerstwo powierzyło mi wasza kuratele. Mają kilka warunków, które muszę spełnić. Jednym z nich jest zapewnienie wam pokoi. Oficjalnie, pomimo tego, że wasi ojcowie są w szkole nie możecie z nimi mieszkać. Naturalnie ja Wam tego nie zabronię, ale jednak gdyby ktoś z Ministerstwa zainteresował się tym szczegółem to Wasze pokoje muszą wyglądać tak jakbyście spędzali tam czas. Przynajmniej na czas wakacji, dopóki nie zostaniecie przydzieleni.
- Brzmi to jak dobry plan Dyrektorze. Pokaże mi Pan ten pokój? – Severus zacisnął mocno szczęki. Co za przebiegły stary dziad! Dobrze wiedział, że dzieciak będzie wkurzony, że wykorzysta taką okazję, aby odciąć się od ojca na którego jest tak bardzo wściekły. Dyrektor wybrał idealny moment na zapoznanie chłopaka z tymi wymogami Ministerstwa. I Severus wiedział, że to nie jest przypadek.
- Och drogi chłopcze, może jutro. Daj sobie czas na odpoczynek. Obawiam się, że Pan Wilson I Jones zamęczał cię pytaniami. Są tacy ciekawscy. Jednak przyszedłem tu, aby twój ojciec wybrał kilka twoich osobistych rzeczy, aby pokój wyglądał na twój.
- Nie ma potrzeby Dyrektorze. To idealny moment. Lepszego nie mógł Pan wybrać.
- Wiliam...- Jego ton głosu był za pewne zbyt mocny, ale nie mógł nic na to poradzić. Dzieciak nie mógł wyjść z jego kwater zanim nie wytłumaczy mu wszystkiego.
- Ojcze? – niewinny ton jakby nie wiedział o co chodzi.
- Wolałbym, abyś zostawił to na jutro... – czarne oczy toczyły niemy bój z zielonym spojrzeniem.
- A ja jestem bardzo ciekawy przydzielonych mi pokoi. Po co marnować czas? Dyrektorze, ma Pan coś przeciwko? – kolejne niewinne pytanie, które doprowadziło Severusa do wściekłości.
- Skoro twój ojciec ma, nie będę z nim dyskutować. Wybierzcie kilka rzeczy, skrzaty je zabiorą...- chłopak zmarszczył czoło niezadowolony. Nie taki miał plan. Chwilę milczał jakby szukał idealnej odpowiedzi, a gdy jej nie znalazł jego ramiona opadły. Severus wręcz widział jak przyjęta maska powoli się rozpada. Zielone spojrzenie spojrzało na niego z wściekłością, bezradnością, żalem i czymś czego Severus nie potrafił nazwać, ale spowodowało u niego nie przyjemny ucisk żołądka. Gdy się odezwał nie mógł uwierzyć we własne słowo.
- Idź!
Wiliam na nic więcej nie czekał. Opuścił kwatery Severusa jakby się w nich dusił. Dombledore uniósł głowę w zwycięstwie. A młodszy mężczyzna z trudem powstrzymał się przed przeklęciem go.
- Nie zabierzesz mi go...- syknął wściekle.
- Nie rozumiem o czym mówisz mój drogi. Byłbyś tak dobry i przygotował jego rzeczy? Może ich potrzebować. – powiedział ciepłym głosem. Gdy dyrektor opuścił kwatery, szklanka, która przez cały ten czas tkwiła w silnym uścisku Snape'a roztrzaskała się o drzwi.
Wiliam podążał za Dumbledorem nawet nie słuchając jego słów. To co mówił do niego dyrektor, nie miała dla niego znaczenia. Był tak cholernie wściekły na Snape'a, że za pewne gdyby sam Voldemort dał mu możliwość uwolnienia się od ojca, to by z niej skorzystał. W głowie miał tylko jedną myśl „ nie miał prawa". Nie miał prawa decydować za niego. Nie miał prawa odbierać mu Magii. Nie ważne co sądził, jakie miał argumenty czy powody. Snape'a nie miał najzwyczajniej do tego prawa.
Dotarli na trzecie piętro, a dyrektor podał hasło portretowi strzegącemu drzwi. To przypomniało Wiliamowi o Grubej Damie. Jak on cholernie tęsknił za Gryfindorem, ich pokojem wspólnym, za zajęciami i całym tym „normalnym" życiem. Chciałby móc ponownie zmienić się w Harrego. O ironio bycie Harrym Potterem było o wiele łatwiejsze.
Dyrektor wprowadził go do małego saloniku który przypominał pomniejszoną wersję pokoju wspólnego. Dwoje nastolatków, którzy najwyraźniej rozgrywali partyjkę szachów, spojrzeli na nich zdziwieni.
- Dzień dobry, chłopcy! Mam nadzieję, że noc minęła Wam spokojnie. Poznaliście się już? Wiliam?
- Mieliśmy tą okazję. – odezwał się. Włożył w to jedno zdanie całą pewność siebie. Nie ufał im. Nie wiedział czego może się po nich spodziewać. Był od nich słabszy. Nie mógł się bronić. W tej chwili to najchętniej uciekłby z powrotem do lochów, żałując podjętej decyzji.
- Pokaże Wiliamowi jego pokój i zostawię was. Pewnie macie wiele do przegadania. – powiedział spokojnie.
Oczy nastolatków bardzo szybko przeniosły się z dyrektora na Wiliama. Ich spojrzenia od razu zostały skierowane na pierścienie. Gdy usłyszał jak obaj wciągają z zaskoczeniem powietrze, przeklął swoją głupotę. Mógł ubrać bluzę. Jakoś je zakryć. Zakłopotany i zawstydzony wsadził obie dłonie do kieszeni spodni. Co nie wiele już mu dało. Zobaczyli je, więc wiedzą jak bardzo bezbronny jest i jak wielką przewagę mają nad nim. Był idiotą. Dlaczego musiał przeciwstawić się ojcu?
- Pójdziemy na górę zobaczysz pokój, jak wyjdę będziecie mieli czas porozmawiać. – powiedział dyrektor, a Wiliam mógł jedynie przytaknąć na zgodę. Zostawili dwóch nastolatków, a ich zszokowane Miny dobiły Wiliama do reszty. To tyle jeśli chodzi o ukrycie się w śród nich. Jest wyrzutkiem nawet wśród wyrzutków. To niesamowite osiągniecie. Pomyślał ironicznie. Tylko On mógł mieć takiego pecha.
Dyrektor otworzył pierwsze drzwi na lewo.
- Na przeciwko jest pokój Christophera, obok Septimusa. Jest jeszcze jeden pokój jako gabinet. Podejrzewam, że ministerstwo nie będzie ułatwiać nam zadania i co jakiś czas będą tu wpadać. Więc może się przydać. Tu masz łazienkę.- podszedł do drzwi i je uchylił.
Wiliam rozejrzał się po pokoju. Łóżko, biurko, szafa, fotel przy oknie. Było znośnie. W sumie było lepiej niż w sypialniach Gryfindoru, ale nie tak jak w domu u Tobiasza. Tam już się czuł bezpiecznie. Tu wszystko wydawało się obce.
- Potrzebujesz czegoś szczególnego? – dyrektor dotknął jego ramienia, Wiliam nie mógł nic poradzić na to, że jego ciało od razu się odsunęło.
- Mój chłopcze tak wiele przeszedłeś. – powiedział ze smutkiem
- Mogę tu zostać? Chyba musze zebrać myśli.
- Oczywiście. To twój pokój. Gdybyś czegoś potrzebował to wezwij skrzata. Poinformuję twojego ojca, aby się nie martwił.
Kolejne skinienie głową. Chciał już zostać sam i z ulgą przyjął, że dyrektor nie przeciągał tylko szybko wyszedł.
Podszedł do okna, błonia Hogwartu jak zawsze były piękne. Było by łatwiej gdyby znów mógł tak zwyczajnie rozsiąść się na trawie, rozmawiać z Ronem i Hermioną. Tak bardzo za tym tęsknił. Byli jego pierwszymi i za pewne jedynymi przyjaciółmi. Jedynymi którzy rozumieli go całkowicie. Ich strata była najgorsza. A teraz też stracił Magię. Po raz tysięczny tego dnia spróbował rzucić zaklęcie i nic. Nawet delikatnego mrowienia w palcach. Nic jakby jej już nie było. Jakby został kompletnie sam.
Usiadł w fotelu, podwijając nogi pod brodę. Jego myśli galopowały od jednej do drugiej. Nie chciał ich nawet próbować uporządkować. Jedno wiedział na pewno był nikim. Magia była jedynym co w sobie lubił. Była Jego ochroną od zawsze. Chroniła go przed Dudleyem, Voldemortem, dała mu przyjaciół i wiarę że coś potrafi. W czymś był dobry. Jego magia go wyróżniała. A teraz jej nie ma...
Jest pusty...
W pokoju pojawił się skrzat który za pomocą Magii porozkładał jego rzeczy. Choć nie były jego tak naprawdę. Kupił je Snape. Swoje rzeczy stracił. Nigdy ich nie odzyska. Skrzat zapytał czy czegoś potrzebuje. Zaprzeczył, a mimo to na małym stoliku pojawił się dzbanek soku dyniowego i półmisek z owocami.
Zamknął oczy próbując nie myśleć, że nawet Skrzat ma więcej mocy niż on.
Ktoś zapukał do drzwi. Zignorował to. Chciał być sam. Upływający czas mógł stwierdzić po widoku za oknem. Gdy ktoś zapukał po raz drugi domyślił się , że to pora kolacji. Nie miał ochoty na wspólne jedzenie kolacji. Nie chciał aby ktokolwiek patrzył na jego dłonie. Na znak jego upodlenia.
Gdy za oknem zrobiło się ciemno w końcu wstał i poszedł do łazienki. Zamknął drzwi i usłyszał zgrzyt zamka. Drzwi się zatrzasnęły. Nie było to coś dziwnego. Wszystkie drzwi w toaletach same się zabezpieczały. Nawet nigdy nie zastanawiał się co by było gdyby zatrzasnęły się na dobre. Jednak nigdy nie był w takie sytuacji. Zawsze miał magię. Wystarczyło dotknąć klamki ręką, a zamek się odblokowywał. Teraz jej nie miał. Pierścienie blokowały jego magię. Więc i zamek się nie odsunie. Stał patrząc na klamkę niedowierzając. Dopiero po chwili stwierdził, że może jego teoria nie jest prawdziwa. Serce mu waliło Gdy dotykał klamki. Nic. Nie usłyszał charakterystycznego i tak dobrze mu znanego zgrzytu. Popchnął drzwi ramieniem, ale wiedział, że to mu nic nie da. Zatrzasnął się w toalecie. Jeśli do tej pory nie dotarł na szczyt upodlenia to teraz już na pewno go osiągnął. Ktokolwiek go stąd wypuści będzie miał ubaw po pachy.
Był jaj charłak.
A za chwilę dotarło do niego, że Filch jest charłakiem, a na pewno nigdy mu się to nie zdarzyło.
Wiec był jeszcze niżej niż charłak.
Merlinie był niemagiczny.
Był jak mugol.
Walnął kilka razy w drzwi. Jednak aż za dobrze wiedział, że nikt go nie usłyszy. Na każdą łazienkę i toaletę w Hogwardzie było rzucone zaklęcie prywatności. To dlatego łazienka Płaczącej Marty była idealnym miejscem do uwarzenia eliksiru wielosokowego. Nie dość, że duch wszystkich odstraszał, to nawet gdyby ktoś chciał ich podsłuchać to nie miał takiej możliwości.
Zasnął z myślą jak bardzo nienawidzi Snape'a .
- Mogę zapytać co ty do jasnej cholery robisz?!
Poderwał głowę z kafelków zaspany. Chwilę mu zajęło zorientowanie się gdzie jest I jak znalazł się w takiej sytuacji. A później spojrzał na wkurzoną twarz ojca, a wciekłość w nim wybuchła.
- Już jak postanowiłeś zrobić ze mnie magiczne dno to trzeba było odbezpieczyć zamki!- wysapał wkurzony.
- Chwila, co? – Severus patrzył na syna jak na kosmitę.
- Drzwi się zatrzasnęły!- uściślił wkurzony nastolatek. Snape popatrzył na niego jak na jakiś nowy okaz karalucha, a później na drzwi.
- Nie mogłeś ich otworzyć?
- BINGO! 100 punktów dla Slytherinu. – zironizował nastolatek I postanowił opuścić łazienkę. Snape złapał go za ramie.
- Chwila. Pokaż.
Podirytowany nastolatek trzasnął drzwiami, a gdy usłyszał zgrzyt zamka spróbował je otworzyć. Nic.
- Widzisz nie kłamie! Zrobiłeś ze mnie... Boże nawet nie wiem jak to nazwać! Upośledziłeś mnie! Nienawidzę cię!
- Uspokój się. Jestem więcej niż pewien, że otwieranie drzwi leży w twoich kompetencjach.
- Nie drwij ze mnie! – wysapał zdenerwowany.
- Uspokój się do cholery! W moich kwaterach używałeś łazienki? Przebrałeś się więc pewnie tak. Dobrze myślę? – chłopak niepewnie skinął głową
- I tam drzwi się nie zatrzasnęły?
- No nie...
- Więc wytłumacz mi jakim cudem te miały by się zatrzasnąć?
- Przecież widzisz! – złapał za klamkę i spróbował otworzyć drzwi z całej siły. Nic.
- Panikujesz! – powiedział stanowczo Snape.
- A ty byś nie panikował, gdybyś przebywał w zamku pełnym magicznych rzeczy wiedząc, że nie możesz ich używać? Przecież tak się nie da żyć!
- Na Merlina! Wiedziałem, że wypuszczenie cię z kwater w takim stanie to głupota, ale żeby aż tak? Dobra wyjdźmy stąd. – powiedział przecierając ze zmęczeniem oczy. – Słyszałeś co powiedziałem! Wychodzimy! – wrzasnął, aż Wiliamowi w uszach zadźwięczało. Podskoczył wystraszony i otworzył drzwi. Stał oniemiały patrząc na te cholerstwa zastanawiając się jak to możliwe.
- Brawo synu w wieku szesnastu lat opanowałeś otwieranie drzwi!- zakpił. A widząc, że chłopak w dalszym ciągu przygląda się drzwiom pociągnął go usadzając na fotelu.
- Jadłeś coś? Cokolwiek? – nastolatek bezmyślnie na niego popatrzył, a później jego wzrok znów powędrował do drzwi.
- I po co ja się pytam. Wypij to!- wyciągnął z szaty eliksir uspokajający. Czuł w kościach, że będą tego potrzebować. Jednak jego syn jak zwykle przewyższył jego oczekiwania.
- Nie będę tego pić! Rzygam już tymi twoimi eliksirami. Wypij, jedz, śpij, Wypij, jedz, śpij. Ciągle to samo. Nigdy Ci się to nie znudzi? W dupę sobie je wsadź
- Abym ja ci... Dobra nie ważne. – w ostatniej chwili ugryzł się w język. Wzdychając ciężko.
Podszedł do stolika na którym stał sok dyniowy. Wlał go do szklanki i dolał do niego eliksir uspokajający. Smarkacz musiał go wypić bez tego nie było szans, aby go wysłuchał. Podał mu szklankę, a dzieciak ją przyjął z niepewnością.
- Dolałeś do soku eliksir- powiedział z pretensją po pierwszym łyku.
- Jakbym śmiał. Wyraziłeś się jasno , gdzie mogę go sobie wsadzić. – chłopak spróbował jeszcze raz soku.
- Dziwnie smakuje.
- Jakbyś więcej jadł to byś odzyskał smak. Eliksir odżywczy serio nie jest rozwiązaniem. A bierzesz go bez przerwy od 7 miesięcy.
- CO ? Już dawno niczego nie piłem.- Severus uniósł brew z kpiącym uśmiechem. Chłopak wytrzeszczył oczy.
- Trułeś moje jedzenie?
- Nie trułem tylko dodawałem eliksir odżywczy. I nie ja, a Mgiełka. Sam sobie jesteś winien odmawiając jego picia. Mówiłem, że masz jeść normalne pełne posiłki, a nie dłubać w talerzu.
- No jak trułeś moje jedzenie to nic dziwnego, że mi nie smakowało!
- To gdzie Mgiełka dodawała eliksir, zajadałeś ze smakiem! Lody, gorąca czekolada, pudding i ten twój mugolski napój. Raz chciała dodać do sosu, ale wyczułeś i nie chciałeś jeść. Widocznie cukier niweluje jego gorycz. – powiedział w zamyśleniu
- Nawet cola? Jesteś okropny!– powiedział, ale jego ciało było zrelaksowane. – sok też zatrułeś! Wiedziałem.- mruknął niezadowolony, ale wypił do końca napój.
- Lepiej? – zapytał.
- Dalej jestem na ciebie zły!
- Masz do tego prawo. Też bym był...- Wiliam zmrużył oczy. Jakby chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował.
- skąd miałeś pewność, że mogę jednak otworzyć te drzwi?
- Bo do ich otworzenia jest potrzebna namiastka mocy. Nawet charłak jest w stanie je otworzyć.
- Przecież wiem! – tym razem to Severus przełknął jakąś kąśliwą uwagę. Mógł domyślać się w jakim kierunku poszybowały myśli jego syna skoro spanikował przy drzwiach.
- Możesz nadal używać Magii. – powiedział pewnie.
- Nie mogę, próbowałem!
- Tak próbowałeś jak byłeś w skrajnej panice. Pamiętasz przesłuchanie? Co się wtedy stało? Też nie mogłeś rzucić porządnego zaklęcia, a nie miałeś wtedy podwójnego ograniczenia. Spróbuj teraz. Tylko nie oczekuj jakiś fajerwerków. Nie będzie tak jak wcześniej. Bardziej jak na pierwszym roku. Jakbyś musiał od nowa się uczyć. – Chłopak zmrużył oczy.
- Tobiasz tak mówił. Wtedy w nocy jak do niego poszedłem. Tłumaczył mi czym są pierścienie. Powiedziałem mu, że chyba je zepsułem.
- Wiem, powiedział mi o tym. Byłeś świadomy, że coś jest nie tak. Były za słabe. I nie zapominaj dziadek. Dziadek ci powiedział... Nie jesteśmy sami. Pilnuj się.
- Wiec wiedziałeś. Od początku wiedzieliście... to dlaczego dopiero teraz. – powiedział z żalem. Wydawało mu się, że gdyby założył pierścienie wcześniej nie czuł by co tak naprawdę stracił.
- Nie miałem pewności. Tak naprawdę do póki nie postawiłeś tej bariery łudziłem się, że wystarczy jak nabierzesz siły. Byłeś słaby. W sensie fizycznym. Próbowałem sobie wmówić, że wystarczy jak się zregenerujesz. Że zapanujesz nad tym, ale im twoje ciało było silniejsze tym twoja moc była większa. Spróbuj. Aktywizacja Magii jest bardzo ważna. Dlatego wybudzałem cię, im szybciej rzuci się pierwsze zaklęcie tym większa szansa na stosunkowe szybkie pozbycie się obręczy. Przynajmniej jednych. To by nam wiele ułatwiło.
- Teraz wyróżniam się nawet śród wyrzutków- zgodził się posępnie.
- Masz dwa miesiące. To dużo. Wątpię aby udało Ci się pozbyć pierścieni przed wrześniem, ale musisz spróbować. W transkrypcjach które Ci dałem jest sporo o za potrzebowaniach energetycznych zaklęć, to powinno Ci pomóc.- policzki chłopaka poczerwieniały,
- Nie czytałeś ich prawda? – powiedział z naganą Snape.
- Kiedy miałem to zrobić? Ale zaklęcia znam! Pewnie nie wszystkie, ale...- Severus zrugał go wzrokiem.
- To co ci przygotowałem jest ważne! Nie zrobiłem tego, abyś to olał. Jeśli chcesz odzyskać moc w zadowalającym stopniu musisz takie rzeczy wiedzieć. Musisz znać które zaklęcia ze sobą współdziałają, które się wykluczają. Musisz wiedzieć co cię osłabia, a co jest bezpieczne. Większość to praktyka. Ale teoria jest ważna. Musisz znaleźć równowagę. Między swoją siła fizyczna, a siła Magii. Nikt za ciebie tego nie zrobi. Musisz to sam rozpracować.
- Oni o tym coś mówili. Christopher z Septimusem mówili coś o tym. Że powinienem już to wiedzieć.
- Bo powinieneś. Oni już to rozgryźli. Gdyby twoje pierścienie działały tak jak ich od początku też byś już to wiedział. A tak leciałeś po skrótach, wyniszczałeś swoje ciało. A szczerze mówiąc to wydawało mi się, że już gorzej być nie może. Jednaj jak zwykle potrafisz przebić moje oczekiwania.- chłopak wyszczerzył zęby, a Severus przewrócił oczami.
- To nie był komplement durniu. Spróbuj.
Na biurku znikąd pojawiło się piórko. Wiliam spojrzał na niego z obawą. Uniósł rękę wyobrażając sobie, że piórko się unosi, ale to nic nie dało. Spróbował nawet na głos wypowiedzieć zaklęcie choć wcześniej wcale nie musiał tego robić. I nic. Nawet delikatnego mrowienia.
- Nie działa...
- Blokujesz się. Uspokój myśli. Nie porównuj do tego jak było. Zacznij po prostu od nowa. To nie będzie łatwe. Nie tak jak było. Teraz dusi cię myśl o tym co straciłeś. Musisz zamknąć ten rozdział. I ruszyć z tym co masz obecnie.
- Chyba dobrze, że wypiłem ten Eliksir.
- Nie dawałbym ci go jakbym uważał, że poradzisz sobie bez. Oczyść myśli. Uspokoił się. Mnie tu nie ma. Jesteś tylko Ty I twoje zaklęcie.
Wiliam przez chwilę patrzył na ojca z powątpiewaniem, ale w końcu spróbował się wyciszyć. Eliksir w znacznym stopniu mu to ułatwiał. Nie spieszył się. OObawiał się porażki. Gdy W końcu zdecydował się wypowiedzieć zaklęcie w myślach nawet nie otworzył oczy.
- otwórz oczy- cichy głos jakby nie chciał go wystraszyć. A gdy w końcu odważył się spojrzeć, uśmiechną się. Piórko lewitowało. Delikatnie swobodnie. Snape wyczarował drugie i wiedział co ma z nim zrobić. Jednak pomimo tego, że już wiedział jak to zrobić drugie piórko nie drgnęło. Utrzymał to jedno piórko może pół minuty jak pierścienie zaczęły się nagrzewać. Opuścił je z żalem. .
- Widzisz, nie odebrałem Ci Magii. Nadal jest twoja. A teraz praca domowa. Masz je lewitować w każdej wolnej chwili. Do momentu aż poczujesz, że pierścienie robią się ciepłe. Musisz trenować. Jak utrzymasz piórko 2 minuty wtedy próbuj z dwoma. Lewiosa jest najlepszym zaklęciem na początek.
- Nic wiecej nie mam do roboty. – mruknął zadowolony. Obserwując z dziką satysfakcja jak piórko ponownie się unosi.
- I tu się mylisz. Wakacje dla was się skończyły. Od jutra zaczynacie zajęcia. Potraktuj to jak letni kurs przygotowawczy.
- Ale jak to my?
- Ty, Christopher I Septimus. Musicie ogarnąć materiał przed pierwszym września. Musicie wybadać na co możecie sobie pozwolić, a co lepiej odpuścić. Z nami będziecie próbować praktyki, ale teorie Musicie sami ogarnąć. Nie będzie czasu na wykłady.
- Chwila! Przecież oni. Oni już ogarnęli zaklęcia! To nie fair.
- życie nie jest fair. W końcu zabierzesz się za naukę tak jak powinieneś. Każdy z was ma coś do dopracowania. Więc tym się nie martw. Nie będą się wywyższać czy czego tam się obawiasz. Ale słuchaj co mówią. Oni znają temat z własnego doświadczenia. Na pewno wiedzą coś czego ja Ci nie mogę powiedzieć bo tego nie znam. I najważniejsze. Nie traktuj ich jak wrogów, ale uważaj. Są mądrzy boję się, że mogą odgadnąć kim jesteś. Więc gdy drwią z Pottera ty też to rób. Gdy go wywyższają to ty tak samo. Nie wychylaj się ze swoimi poglądami. Obserwuj, naśladuj. Wykorzystaj ich jako swoją osłonę. Dopóki będziecie na jednym poziomie będziesz bezpieczniejszy. Trzy cele to nie jeden.
- Brzmi jakbym miał ich wykorzystać. Nie podoba mi się to.
- Bo masz to zrobić. Wykorzystaj na swoją korzyść ich wiedzę, doświadczenie i to że tu w ogóle są.
- Podwójne pierścienie mi tego nie ułatwią. Nie ukryje ich. Każdy kto je zobaczy będzie wiedział, że ze mną jest coś nie tak.
-Że twoja moc jest ogromna. Tyle będą wiedzieć. Podwójne pierścienie są oznaką mocy. Gdyby to oni je nosili to by byli z tego dumni. Tylko mi się trafił egzemplarz co uważa to za hańbę.
- Skoro to taka duma dlaczego ty tego nie wypiłeś? Albo Dziadek! Od Wilsonów I Jonesów też nikt się nie kwapił aby to wypić. Skoro to takie super wytłumacz mi dlaczego? Rozumiem dlaczego Ron czy Malfoy nie mogą. Ale was nic nie powstrzymywało.
- I w końcu zadajesz dobre pytanie. „Przekleństwo Salazara" wymyślił sam Salazar. Pierścienie powstały cztery wieki później. Jak myślisz dlaczego?
- Aby zapanować nad magią. Ale wcześniej nie trzeba było? Znaczy takie sytuacje jak u mnie nie miały miejsca?
- Doszło do mutacji Magii. „Przekleństwo Salazara" nie nazywało się tak od początku. Salazar stworzył ten eliksir w jednym celu. Nie chciał, aby w jego rodzie ukrył się mugolak. Nienawidził mugoli do takiego stopnia, że wolał zabić swojego wnuka niż pozwolić mu żyć, gdyby okazało się, że jego ojciec jest mugolem. W tym wypadku mówimy o jednym pokoleniu. Jak wiesz teraz już nawet 6 pokoleń nie wystarczy. Chłopiec okazał się być czystej krwi, a podejrzenia Salazara beż zasadne. Okazało się, że eliksir miał skutek uboczny. Moc chłopca wzrosła. Był bardzo szanowanym czarodziejem. Jego historie już ci daruje. Ale jest bardzo ciekawa. Polecam poczytać. Wiadomo takie plotki szybko się rozchodzą. I nagle okazało się, że praktycznie wszystkie czystokrwiste rody chcą sprawdzić swoje dzieci. Powód jeden. Chcieli wzrostu mocy. I tak to szło z ojca na syna pokolenie po pokoleniu.
- Chwila a dziewczynki? Ciągle mówimy o chłopcach.
- W historii Magii jest udokumentowany jeden przypadek dziewczynki która wypiła „Przekleństwo" choć moc jej wzrosła nigdy nie mogła mieć dzieci. Za pewne obawiano się, że to kolejny skutek uboczny. U chłopców ten problem nie występował. Tak jak mówiłem coś co miało być używane w skrajnych sytuacjach zostało nagminnie nadużyte. Doszło do sytuacji, że chłopcy w dniu piątych urodzin dostawali „Przekleństwo" i się zaczęło. Na początku był to jeden przypadek, który nie potrafił zapanować nad magia. Uznano chłopca za obłąkanego, zamknięto w szpitalu, gdzie w końcu zmarł w szpitalu w okropnych katuszach. Zlekceważono ten pierwszy alarm. Nikt nie chciał wierzyć, że ten cudowny wynalazek może szkodzić. To był dopiero początek. Sytuacja zaczęła się powtarzać, nie były to pojedyncze przypadki tylko pogrom. Teoretycznie chłopcy przeżywali wypicie trucizny, aby skonać w przeciągu roku od własnej Magii. Zaczęto szukać rozwiązania. Powstało pojęcie „potencjału magicznego", zaczęto go sprawdzać u wszystkich dzieci. Zresztą do dnia dzisiejszego go sprawdzamy. Powstała statystyka mówiąca, że w rodach czysto krwistych potencjał magiczny jest dwukrotnie wyższy niż u tych z pochodzeniem mugolskim. Z kolei po wypiciu „Przeklenstwa" potencjał wzrastał dwu lub nawet trzy krotnie. I taki wzrost mocy był już śmiertelny. Na podstawie tych statystyk Fryderyk stworzył te pierścienie, aby ograniczały moc dzieciaka to poziomu jaki miał przed wypiciem trucizny. Znaleziono rozwiązanie i uznano, że można dalej faszerować dziedziców . Przecież każdy chciał mieć wielką moc. Do czasu kiedy znów nie pojawił się przypadek chłopca, którego nawet pierścienie nie poskromiły. Zaryzykowano i siłą zmuszono go do założenia podwójnych pierścieni. Chłopak przeżył, ale minęło dziesięć lat zanim opanował swoją moc. Z pierścieniami był na poziomie zwykłego czarodzieja. A nie taki był w końcu zamysł. Nie poili swoich synów miksturą, aby byli jak inni. Wiele rodów w tym nasz, Potterów, Blacków, Wilsonów, Jonesow i paru innych uznało, że skoro potencjał ich dzieci jest tak wysoki nie będą stosować „Przekleństwa" Inne takie jak Waslayowie, Malfoyowie, Longbottonowie, zaryzykowali i wpuścili mugolaka aby „rozrzedzić" krew. Liczono, że poświęcenie jednego pokolenia jest warte tego, aby już ich prawnuki mogli wypić „Przekleństwo" . Tak się nie stało. Mój dziadek był pierwszym Snapem który nie wypił „Przekleństwa" a potencjał magiczny Tobiasza jak i mój był powyżej 300. Według ksiąg, zakładano, że był to poziom który właśnie chciano osiągać przez wypicie „Przeklenstwa". Średnia potencjału magicznego mugolaków szacowana jest na 150 rzadko kiedy dobiega do 200. Dla przykładu średnia w rodzinach takich jak Malfoyowie jest 250 .
- A ja? Jaki ja miałem potencjał.
- 315 w dniu urodzenia.
- Czyli podobnie do ciebie.
- Było by podobnie gdybyś urodził się o czasie, ale byłeś wcześniakiem. Daniel mówił, że największy wzrost Magii następuje w ostatnim miesiącu ciąży. Nie wiemy jaki osiągnąłbyś poziom gdybyś urodził się o czasie. Z drugiej strony jest więcej niż pewne, że przeżyłeś tylko dzięki tak wysokiemu potencjału magicznemu. Przynajmniej tak mówi Daniel.
- Więc wy się znacie!
- Oczywiście, nie podjąłbym takiej decyzji samodzielnie. Poprosiłem go o pomoc. Analizował twój przypadek, każdy skrawek informacji medycznej jaki udało mi się zdobyć. W dniu przesłuchania wiedział o tobie dość dużo, test pierścieni utwierdził go w przekonaniu, że moje podejrzenia sa słuszne. Brakowało nam tylko analiz potencjału z lat szkolnych. Dumbledore twierdził, że Twoja karta znikła po tym jak zdjęliśmy zaklęcie adopcyjne. Wiedziałem że kłamie. Musieliśmy go zmusić, aby ujawnił nam te dane, aby mieć pewność. Twój pokaz w skrzydle sporo nam ułatwił. Dumbledore nie zgodził by się na założenie podwójnych pierścieni bez mocnych dowodów. Musieliśmy być przygotowani.
- Nie podobają mi się te twoje krętactwa. To wszystko brzmi okropnie. – chłopak popatrzył na niego z żalem, a później szybko wrócił do unoszenia piórka jakby chciał zająć czymś ręce.
- Wiliam próbuję Ci to wytłumaczyć. Cała historia „Przekleństwa", pierścieni jest długa i nie jestem w stanie wszystkiego ci wyjaśnić tak jakbym chciał. Jednak jest kilka punktów które musisz wiedzieć. Pierwszy jest taki, że z twoim potencjałem magicznym nigdy nie powinieneś tego wypić. Nigdy rozumiesz? Ale stało się. Nie mieliśmy na to wpływu. I musimy sobie z tym poradzić. Drugi fakt jest taki, że pomimo złej historii „Przekleństwo" sprawiło, że świat czarodziejów wygląda tak jak wygląda. Jest silny. Właśnie dzięki niemu. Dzięki temu, że moc czarodziejów była większa wielu z nich zrobiło wiele dobrego. Postęp w medycynie, zaklęcia uzdrawiające, zaklęcia obronne, zaklęcia tarczy, nie istniały kiedyś. To dziedzice Przekleństwa mając swoją moc, sposób w jaki rozumieli magię stworzyli te formy zaklęć jakie znamy obecnie. Podzielili się swoją wiedzą z innymi. I dzięki temu możemy wykorzystywać magię w pełni swoich możliwości. Zaklęcie Patronusa wymyślił wnuk Salazara. Bez niego czarodzieje byli bezradni na atak dementorów. To to zaklęcie pozwoliło ich okiełznać. Wyobrażasz sobie, że go nie ma? A twoja tarcza? Nie mam pojęcia co to jest. Żadna książka nie opisuje takiej formy tarczy obronnej. Stworzyłeś ja na własne potrzeby. Aby ochronić siebie. Ale może kiedyś, jak już zrozumiesz jak ja tworzysz będziesz w stanie nauczyć jej kogoś innego. „Przekleństwo Salazara" zmieniło świat czarodziejów. Niesie bardzo złe skojarzenia, ale uczyniło też wiele dobrego. Żaden czarodziej który wypił ten eliksir nigdy nie stał się Czarnym magiem. Nigdy nie paprali się czarnomagicznymi zaklęciami. Co w zasadzie jest dość ciekawe. Bo większość z nich miało pełny dostęp do zasobów czarnomagicznych i moc która mogłaby zrobić wiele złego. Więc uwierz mi na słowo, że nie masz czego się wstydzić. Ani tego, że wypiłeś go, ani tego że musisz nosić podwójne pierścienie. Bo kiedyś jak dorośniesz będziesz mógł wykorzystać swoją moc, aby pomagać innym. Ale najpierw musisz zadbać o siebie. To jest najważniejsze. Ty.
- Voldemort nie będzie czekał, aż będę w stanie się obronić.
- Voldemort na chwilę obecną jest przerażony perspektywą trzech dziedziców Przekleństwa. On nigdy nie zrozumie waszego sposobu władania magią. Czy będzie chciał się was pozbyć zanim odzyskacie pełną moc? Na pewno. Czy mu się to uda? Będziemy robić wszystko, aby się do was nie zbliżył. Ale wy musicie robić co w waszej mocy, aby uzyskać taką kontrolę, aby nie był w stanie wam zagrozić. Nie mówię tu o pozbyciu się pierścieni. Będziecie w stanie stawić mu opór na długo zanim one zniknął. Ale musicie ciężko pracować. Musicie to rozgryźć. Jest was trzech. Trzy różne osobowości. Trzy różne spojrzenia. Jeden wspólny cel. Musicie spróbować współpracować. Uczyć siebie nawzajem. Tak, abyście nie byli bezbronni...
- I ty twierdzisz, że to Dumbledore przygotowuje mnie do wojny! Twoja pogadanka sugeruje całkiem coś innego.- zakpił.
- Chcesz uniknąć wojny to bądź na nią gotowy. Taka jest prawda synu. Naprawdę moim największym marzeniem jest, abyś mógł być zwykłym nastolatkiem. Ale żyjemy w niebezpiecznych czasach.
A co do Dumbledora i tego co usłyszałeś. Nie przerywaj mi... Wszystko co powiedziałem Joannie to prawda. Dumbledore szkolił cię od pierwszego roku. Mieszał Ci w głowie. Wprowadził jedenastoletnie dziecko w obcy dla niego świat bez wyjaśnień za to z ogromną presją, że jesteś kimś wyjątkowym. Wmówił ci, że to Ty odpowiadasz, za zniszczenie Voldemorta. Wmówił ci, że możesz się poświecić, że twoje życie nie jest tak ważne jak życie innych. Nie zadbał o twoje potrzeby. Jego jedynym celem było to, abyś dożył momentu kiedy będziesz miał umrzeć, aby zapanował pokój i abyś chciał to zrobić. Uczepił się tej przepowiedni jak wyroku, który za wszelką cenę to ty masz wypełnić.
Zostałeś poddany zaawansowanym sposobom manipulacji. Niedopuszczalnym metodom.
Wiesz jaka jest pierwszą zasada jaka muszą zrozumieć aurorzy zanim zostaną dopuszczeni do pracy? Zadbaj o swoje bezpieczeństwo. Nie udzielaj pomocy jeśli sam możesz zginąć . Twoje życie jest na pierwszym miejscu. Dopóki kandydat na aurora nie zrozumie tych zasad nie zostaje dopuszczony do pracy. A znasz bardziej ryzykowny zawód?
Jednak to już koniec. Nie pozwolę mu dłużej cię osaczać. Nie jesteś dłużej sam. Masz mnie, dziadka, Syriusza. Zrobimy wszystko abyś był bezpieczny. I zrobimy wszystko, abyś w końcu zrozumiał, że wynik tej wojny nie zależy od ciebie. To nie ty masz się poświecić. Musisz nauczyć się bronić. Musisz nauczyć się walczyć. Ale tylko po to, aby w razie potrzeby zadbać o siebie. Twoje zdrowie i życie ma być dla ciebie numerem jeden. Musisz odzyskać zdrowe podejście do swojej osoby. Zrozumieć, że jesteś tak samo ważny jak każdy inny i co najważniejsze, że nie jesteś już w tym wszystkim sam.
Lewitujące piórko opadło na stolik. Zielone oczy patrzyły na Severusa z bezradnością.
- To nie będzie łatwe.
- Nigdy nie zasugerowałem, że takie będzie. Ale zrobisz to. Nauczysz się tego. Ta wojna się skończy, a ty dorośniesz i będziesz wielkim czarodziejem z normalnym życiem. Będziesz miał rodzinę, dzieci i wszystko to na co zasługujesz. A ja tego dopilnuje... I nigdy nie pozwolę zapomnieć ci o tych drzwiach. Merlinie serio? Nawet Wesley by nie uwierzył, że może stracić magię do takiego stopnia!
