20. Złota trójca

Severus skończył swój monolog grubo po północy. Nakazał synowi wyspać się, grożąc że od jutra, a właściwie to od dzisiejszego poranka czeka go dużo zajęć.

Wiliam nie bardzo wiedział jak ma brać w nich udział, skoro nie potrafi wydobyć z siebie porządnych zaklęć, ale Snape zapewnił go ze oprócz Leviosa jest w stanie prawidłowo rzucić co najmniej dziesięć zaklęć z podstawy programowej i na pewno zajęcia pomogą mu je kontrolować. Szczerze to chłopak mu nie wierzył. Jednak nie miał ochoty ani z nim na ten temat dyskutować, ani zaryzykować, że ojciec zechce aby jednak spróbował je wykonać.

Ich rozmowa trwała trzy godziny i przez te trzy godziny starał się co chwilę lewitować piórko. I choć czuł się trochę lepiej z myślą , że nie zrobili z niego charłaka, to i tak był wkurzony. Tak duże ograniczenie mocy go frustrowało. Próbował zrozumieć tok rozumowania ojca. Naprawdę się starał. Ale jednak głęboko w sercu czuł, że jego magia nigdy nie doprowadziła by do jego śmierci. Była Jego wsparciem. Czymś na czym zawsze mógł polegać. A teraz jej nie czuł. Brakowało mu mrowienia w palcach. Dreszczyku który odczuwał gdy myślał o rzuceniu zaklęcia.

Nie chciał czuć złości do ojca. Naprawdę starał się, aby to uczucie zdusić w zalążku, ale nie mógł sobie z tym poradzić. A z drugiej strony bał się powiedzieć ojcu, aby przestał. Najchętniej to by mu kazał spadać na księżyc i wygarnąć, że tak naprawdę to gówno wie co czuje i swoje mądre rady może wsadzić do kieszeni. Nie powiedział tego. Ich relacja była tak niepewna i niestabilna, że obawiał się, że wyjawienie co tak naprawdę o tym wszystkim myśli zniszczy to co zbudowali. Nie chciał go stracić i choć nadal był wrednym Mistrzem Eliksirów, był także namiastką rodziny o której zawsze marzył.

Więc siedział w fotelu, cała swoją uwagę poświęcając małemu głupiemu piórku. I nie mógł nic poradzić na to, że jego myśli były ukierunkowane tylko na jeden temat. Chciał odzyskać swoją moc. Już teraz. Nie za rok nie za dwa. Teraz! A widok podwójnych pierścieni boleśnie go uświadamiał, że to się nie wydarzy.

W końcu skończył. Durnym żartem. Jakby chciał w ten sposób zakopać topór wojenny. I Wiliam udawał, że tak jest. Nawet zmusił się do słabego uśmiechu. Wysłuchał nakazy, aby coś zjadł i się przespał. Potulnie kiwnął głową. A gdy ojciec wcisnął mu miskę z czymś co miało być jego kolacją, posłusznie zaczął to jeść. Nie czując kompletnie smaku potrawy. W końcu wyszedł i w końcu Wiliam mógł odetchnąć. Rzucił szklanym naczyniem w kierunku zamkniętych drzwi za którymi zniknął jego ojciec. Zamarł gdy zobaczył, że nim miska doleciała do celu drzwi się znowu otworzyły. Zabije go. A na pewno nie wyjdzie dopóki nie zje kolejnej porcji. Snape jest wredny. Zmusi go do jedzenia. Tego był pewien.

Dwie zdziwione głowy w ostatniej chwili pochyliły się przed nadlatującym naczyniem, które rozbiło się o ścianę.

Wiliam patrzył na chłopaków zdziwiony tak jak oni na niego.

- Dobry rzut! – W końcu przerwał niezręczna ciszę Septimus.

Wiliam nie wiedział czy podziękować czy rzucić jakąś kąśliwą odpowiedź. Jednak w głowie usłyszał głos ojca „nie traktuj ich jak wrogów". Dlatego postawił na szczerość.

- Myślałem, że wrócił! – powiedział po chwili milczenia i sam dosłyszał w swoim głosie ulgę. Chwała Merlinowi, że to jednak nie był Snape.

- Pogadanka? – Christopher nie wyglądał na kogoś kto chciał być w jego pokoju. Jakby został zmuszony do przyjścia.

- Lubi sobie pogadać. – odpowiedział w końcu ze zmęczeniem.

- Czasem zastanawiam się czy mój nie pisze sobie na kartce tych wszystkich kazań. – mruknął Chris

- Mój na pewno robi notatki- zapewnił, a chłopcy zaśmiali się niezręcznie. Wiliam, zastanawiając się po co przyszli. Jednak nie musiał długo czekać na wyjaśnienia.

- Słuchaj mamy mała umowę ze skrzatami. Podrzucają nam kremowe. Dzisiaj pojawiły się trzy butelki. I tak pomyśleliśmy, że może chcesz. Znaczy jeśli masz ochotę. Pewnie czujesz się makabrycznie z tym. Ale kremowe zawsze jest dobre.- powiedział na jednym wydechu Septimus. Jakby to było coś co od dłuższego czasu ćwiczył.

Spojrzał na nich niepewnie. Jasne, że chciał. Nie pił kremowego od tak dawna. Z drugiej strony zastanawiał się czy przyjęcie tej oferty jest rozsądne. „Nie rób z nich wrogów" zabrzęczało ponownie w jego głowie.

- Na Ognistą nie ma chyba szans, prawda? – dwóch nastolatków uśmiechnęło się szczerze.

- Pracujemy nad tym, ale dzisiaj mamy tylko kremowe.

- Dobre i to...- odpowiedział podnosząc się z fotela.

Kremowe było smaczne, a fotele w ich małym pokoju wspólnym bardzo wygodne.

- Bolało? Ja miałem wrażenie, ze rozsadzają mi dusze. Nie wyobrażam sobie bym dobrowolnie założył druga parę– padło pierwsze pytanie. Wiliam spojrzał na pierścienie, a później na Chrisa. Wyglądał jakby go to naprawdę interesowało.

- Zrobili to jak byłem nie przytomny. Myślałem, że nie mogą tego zrobić bez mojej zgody. Dziadek twierdził, że pierścienie muszę założyć sam. Bez przymusu. Nie sądziłem, że mogą...- Jego głos był przesiąknięty złością. Upił łyk piwa, aby przełknąć gorycz złości.

- Pieprzona kuratela! Będzie robił z nami co chce. – powiedział wściekle Septimus. Wiliam uniósł brwi zaskoczony.

- Nie powiedzieli Ci kto je założył? Dumbledore. Jest jedyną osobą która mogła to zrobić. Kuratela daje mu prawo do decydowania o nas. To jedno postanowienie znaczy dla nas tyle, że jesteśmy skazani na jego łaskę i nie łaskę jak widać.- chłopak tak jak wcześniej Wiliam ścisnął mocno butelkę upijając piwo.

- Więc witamy w tym popieprzonym kramie Panie Potter! – Wiliam uniósł zdziwione spojrzenie.

- Nie załapałeś? Co on zrobił zakładając Ci pierścienie? Ojciec mówił, że tak może być. W końcu twój prapradziadek był jedynym który nosił podwójne pierścienie. Ale sądziliśmy, że twój ojciec znalazł na to jakiś sposób skoro zdecydowaliście się na „Przekleństwo". – Wiliam zmrużył oczy zirytowany, że ojciec akurat tak ważną informację zataił przed nim.

- A co to ma wspólnego z Potterem? Nie nazywaj mnie tak. Nie jestem bezmózgim chłopcem na posyłki.- zaryzykował użycie ostrzejszego tonu. Jakoś czuł w kościach, że tak właśnie powinien zaryzykować.

- On chce nowego Złotego Chłopca. Pasujesz idealnie. A podwójne pierścienie to twoja błyskawica, Panie Potter. Najwyraźniej nam została rola straży przybocznej! Zaklepuje miejsce Granger chociaż jest mądra! – powiedział ze śmiechem. Głowa Chrisa wystrzeliła w górę z głośnym okrzykiem „Ej to nie fair". Wiliam się zaśmiał choć wcale nie było mu do śmiechu. Słowa Septimusa zwróciły mu uwagę na coś o czym nie miał czasu ostatnio myśleć. Dlaczego jego blizna zniknęła. Dumbledore twierdził, że nie da się jej usunąć, zamaskować, ani ukryć. A jednak Wiliam Snape jej nie miał. Czuł, że musi o tym porozmawiać z ojcem. Jednak teraz prowadził rozmowę, na pozór luźną, a jednak wiedział, że od jej przebiegu zależy to jak ułożą się jego relacje z chłopakami. „ wykorzystaj, że tu są" powiedział mu Ojciec. I chyba warto było posłuchać tej rady.

- Słaby ze mnie Potter skoro mój repertuar zaklęć kończy się na Lewiosa.

- Myślisz, że go obchodzi czy możesz rzucić zaklęcie. Mówię ci stary wykorzysta je jako symbol. Tak jak Pottera. Wystawił go w Turnieju choć mógł go wycofać jedną swoją decyzją. Założę się, że to całe porwanie też było przez niego ukartowane! Pewnie spodziewał się, że śmierciorzercy zrobią z niego stłuczone jabłko, a on w porę go uratuje, aby dalej robić z niego bohatera poświęcającego się dla dobra świata. Stary dziad się przeliczył, a teraz z nas chce zrobić pieprzone marionetki. Już mnie boli od tego głowa.- zwiesił głowę z podłokietnika fotela jakby naprawdę to co powiedział go przytłaczało.

Zapadła cisza, każdy pogrążył się w swoich myślach. W końcu Christopher wypił do końca swoje piwo I odłożył pusta butelkę na stół.

- Dobra ponowie, czas do łóżek! – zakomenderował. Septimus pokazał mu środkowy palec.

- Ty będziesz jutro jęczał nie ja. – odpowiedział na ten gest.

- Bo Ty zawsze musisz być taki porządny. Co tatuś powie to Christopherek zaraz zrobi. Tak ojcze, oczywiście ojcze, zaraz to zrobię ojcze. – Blondyn zmarszczył czoło w złości.

- Jesteś palantem wiesz o tym?

- Wolę być palantem niż... tobą. – Wiliam obserwował kłótnie nastolatków nie wiedząc co o tym myśleć. Dwóch chłopaków nie wiedząc kiedy stanęło na przeciwko siebie. Bezgłośne zaklęcie jako pierwszy rzucił Chris. Septimus uchylił się, a z jego ręki odparowało drugie zaklęcie. Zaczęli walkę bezsłowną, a Wiliam obserwował ją z fascynacją. Co innego jest rzucać w ten sposób zaklęcia, a co innego móc to zobaczyć na żywo. To było niesamowite. Z wrażenia aż podniósł się z fotela. Obserwując toczącą się bitwę z podekscytowaniem.

Niespodziewanie dwa zaklęcia złączyły się ze sobą. Obaj chłopcy zamarli jakby nie mogli tego przerwać. A Wiliam w końcu to poczuł. Dreszczyk na karku, delikatne mrowienie w palcach. Ekscytacja. Czuł ekscytacje na widok ich Magii i to jakby pobudziło jego magię. Nie myślał co chce zrobić, gdy uniósł rękę. W głowie miał tylko jedno zaklęcie którego był pewien. Wingardium Lewiosa służyło do podnoszenia przedmiotów. Ale w tym momencie nie myślał o przeznaczeniu zaklęcia. Chciał przerwać złączone zaklęcie. Czuł, że musi to zrobić. Tak naprawdę każda komórka jego ciała chciała dołączyć , wręcz żądała tego od niego. Chciał w tym uczestniczyć jakby należał do nich. Jego ręką wycelowała bezbłędne Leviosa w sam środek złączonych zaklęć. Gdy jego zaklęcie dołączyło to dwóch pozostałych machnął ręką ku górze jakby chciał je przerwać. Trzy zaklęcia huknęły o sufit. Zadudniło niczym grom. A trzech chłopców upadło na podłogę ściskając swoje rozgrzane pierścienie.

- Co wy kurwa zrobiliście! – wrzask momentalnie ostudził w Wiliamie całą ekscytacje.