41. Okres rekonwalescencji cz.1

Obudziły go wesołe wrzaski dobiegające z ogrodu. Rozciągnął się patrząc w sufit po którym latały jak szalone złote znicze.

Był w domu...

W domu Severusa i Anny...

W domu w którym miał dorastać.

I w domu w którym ma spędzić resztę wakacji. Choć w to nie do końca chce wierzyć. Chyba za bardzo przywykł do szalonego tępa wydarzeń. A tak szybkie i w zasadzie niespodziewane zaciągnięcie hamulca w tempie wydarzeń odrobinę go zdezorientowało.

Jest tu od pięciu dni. Od piątkowego wieczoru, kiedy Severus odzyskał pełną moc praw rodzicielskich. Węgierskie Rezydencje ich Rodzin zostały zniszczone przez Voldemorta. Ministerstwo Węgier zirytowało się , że Brytyjscy przestępcy naruszyli ich granice.

Do dnia ich urodzin Węgry były swego rodzaju oazą spokoju dla bogatych czarodziejów. Wielu ukryło w tym kraju swoje majątki, dzieci, a Węgierskie Ministerstwo nie zamierzało tracić profitów jakie wiążą się z takimi mieszkańcami. Więc postanowili zainteresować się całą sprawą.

Co mogło narobić jeszcze większego bałaganu dlatego Tobiasz musiał wyjechać i czuwać nad całą sprawą osobiście. Jednak z całej katastrofy wyszedł jeden plus. Brytyjskie Ministerstwo z obawy, że inne Ministerstwo zacznie za dużo węszyć wycofało się ze wszystkich zarzutów rzuconych ich rodzicom. Wydało oficjalne oświadczenie, że „Ograniczenie Praw Rodzicielskich było chwilowym zabezpieczeniem interesu małoletnich obywateli Wielkiej Brytanii. Po wnikliwej analizie sytuacji, opiekunowie zostali oczyszczeni z zarzutów." I to by było na tyle z pozytywnych informacji. Bo pomimo tego, że Severus znów jest pełnoprawnym opiekunem Wiliama, to Dumbledore w dalszym ciągu jest kuratorem, a Davis w dalszym ciągu jest opiekunem sprawy.

Jednak żaden z mężczyzn nie zamierzał tracić czasu i gdy tylko oświadczenie stało się oficjalne zabrali chłopaków z Hogwardu. Nie czekając na kolejne ruchy Ministra, DPPC, Dumbledore czy samej Davis. Co z całą pewnością rozwścieczyło wszystkich wymienionych, ale Severus bardzo kulturalnie stwierdził, że ma ich w d...pie.

Wiliam był tym przerażony. Obawiał się, że tym ruchem narobią sobie jeszcze większych problemów i gdy dotarło do niego, że ojciec nie żartuje i na poważnie chce zabrać go z Hogwardu wpadł we wściekłość pomieszaną z paniką co z kolei zapewniło mu kolejną tamtego dnia dawką uspokajającego. Czego Wiliam wcale nie chciał przez co Wilson tracąc Cierpliwość przez irracjonalne zachowanie nastolatka wlał mu eliksir do ust na siłę. Co z kolei zdenerwował Severusa... Ale tej awantury Will będąc pod wpływem silnego eliksiru już nie pamiętał...

Przez ostatnie dni Will czuł się jak szmaciana lalka którą każdy przestawiał tam, gdzie mu pasowało. I był więcej niż pewien, że Swinss faszerował go przez sen jakimś eliksirem uspokajającym lub otumaniającym bo nie mógł kompletnie skupić się na niczym innym niż połykanie pokarmów, które podsuwał mu ojciec. Jego obszar decyzyjny został ograniczony przez dorosłych do absolutnego minimum. W zasadzie od piątkowego wieczoru, kiedy przekroczył granice Rose House to tylko spał i jadł. A gdy odzyskiwał choć odrobinę logicznego myślenia wołali Chrisa I Septimusa aby zmusili Wiliama do odpoczynku przez łączeniem.

Więc teraz, gdy wybudził się będąc bardziej świadomym tego gdzie jest i co robią dorośli czuł wściekłość tak wielką, że aż rozbolał go żołądek. Zerwał się z łóżka mając nadzieję, że zdąży dobiec do łazienki. I gdy wisiał nad muszlą opróżniając zawartość żołądka ten moment musiał wybrać ojciec, aby wejść do łazienki. Lub co było bardziej prawdopodobne przyszedł tu bo zaklęcia, które miał na sobie Will go zaalarmowały.

Severus kucnął koło syna kładąc mokrą ścierkę na jego karku. A gdy chłopak skończył pomógł mu wstać, usadził wiotkie ciało na toalecie podając mu szklankę wody. Całkowicie ignorując protesty syna.

- Jesteś rozpalony- mruknął że zmarszczonym czołem.

- Jestem wściekły! Otumaniasz mnie! – Warknął zachrypniętym głosem.

- Od piątku nie dostałeś nawet małego łyczka Eliksirów Uspokajanego, Usypiającego czy jakiegokolwiek który mógłby wpływać na twoja logikę myślenia. – mruknął Severus. – Wykąpiemy Cię. Swinss powinien wrócić do godziny. Może gorączka nie wzrośnie za bardzo. – powiedział z zamyśleniem. Nalał wody do wanny, a gdy podszedł do syna by go rozebrać Wiliam wcale nie miał ochoty się temu poddawać.

- nie dotykaj mnie! – Severus zatrzymał się na chwilę. W końcu że zmęczeniem kucnął patrząc na syna.

- Willi wiesz co się dzieje?

- Otumaniasz mnie! – wyszeptał że złością.

- Nie. Synu odstawiliśmy wszystko co się tylko dało.

- Jakbyście to zrobili to bym ciągle nie spał.

- Potrzebujesz snu. Dlatego wykorzystujemy fakt, że zaklęcia Mgiełki na ciebie działają. Dlatego śpisz tak spokojnie i mocno. Mgiełka Cię usypia. Już to robiła wiesz, że to nic złego.

- Mgiełka była w rezydencji...- mruknął z żalem.

- Chyba nie myślisz, że pozwoliłbym na utratę tak ważnej dla ciebie istoty, prawda? Nic jej nie jest. Choć bardzo się o Ciebie martwi. Jak my wszyscy Will.

- Nic mi nie jest... Nie możesz mnie zmuszać- wyszeptał.

- Synu nie chce Cię zmuszać. Naprawdę nie chcę. Ale nie mam wyjścia. Twoje ciało musi wyzdrowieć.

- Jest zdrowe. Wymiana mocy...

- Wymiana mocy Uleczyło oparzenia, dała Ci siły, aby chodzić i odstawiać te swoje szopki. Nic więcej. Nadal jesteś chory. W środku... twoja krew, twoje ciało... potrzebujesz jeszcze czasu. Gdyby tak nie było nie gorączkowałbyś.

- Wcale...

- Wcale nie jesteś rozpalony? Wcale nie wymiotowałeś.

- To ze złości! Na Ciebie! Nie możesz... – wyszeptał.

- Złość też jest potrzebna Will. To też dobra reakcja. Masz prawo być zły. To co letnia kąpiel?

- Poradzę sobie sam...

- Will nie musisz radzić sobie sam. Masz nas. Masz mnie. Pozwól sobie pomóc. Tu jesteś bezpieczny. To nie Hogwart. Nie ma tu nikogo kto chce dla ciebie źle.

- Wilson...

- Wilson martwi się o Ciebie jak o własne dziecko Will. Musisz przywyknąć, że teraz masz nie tylko zmartwionego Nietoperza nad głową, ale też innych rodziców. Bo tak to wygląda. Wasz Trójkąt połączył nie tylko Was. Nas wszystkich. Tomas, Maria, Ksawery i Catherine dla nich jesteś teraz jak ich własne dziecko. To szalone, ale tak właśnie jest. Dla mnie to też jest dziwne. Ale ja także martwię się tamtych baranów tak samo mocno jak o Ciebie. Wygląda na to, że zyskałeś całkiem spora rodzinę synu. I spróbuj z tego skorzystać.

Wiliam popatrzył na ojca bezradnie. Severus widząc, że nastolatek nie zamierza dłużej mu się sprzeciwiać rozebrał go i włożył rozpalonego chłopca do letniej wody. I nawet nie zdziwił go fakt, że nastolatek zasnął w trakcie kąpieli.

Gdy już ułożył śpiącego chłopca w czystej pościeli, ktoś po cichu wszedł do pokoju.

- Co z nim?- Zapytała Catherine zamykając cicho drzwi

- Gorączkuje- mruknął Severus przywołując zimny kompress kładąc go na głowie syna.

- To źle... Myślałam...

- To dobrze. Bardzo dobrze. Jego ciało zaczyna walczyć. Na to czekaliśmy. Teraz już z każdym dniem będzie lepiej. Od miesięcy nie było dnia, aby nie pił Eliksirów. Pił więcej moich mikstur niż jadł. Minie sporo czasu zanim organizm przyzwyczai się do walki bez takiego wsparcia. Ale dzięki wymianie mocy z chłopakami powinien do końca tygodnia stanąć na nogi – powiedział, przeczesując ciemne włosy syna.

- Uzależniliście go od Eliksirów? – zapytała niedowierzając.

- W jakiś sposób na pewno. Staraliśmy się dobierać mikstury i zamienniki tak, aby nie przyjmował ich za długo, tam gdzie była taka możliwość Swinss używał mugolskich leków. Ale np. Odżywczy który nie ma właściwości uzależniających przyjmuje od ośmiu miesięcy, regeneracyjny z krótkimi przerwami podobnie. Przeciwbólowy dostawał w ośmiu różnych wariantach. Żaden już nie działa. To trwa tak długo, że pomimo naszych starań organizm się do tego przyzwyczaił. Teraz jest szansa na to, aby go chociaż trochę odtruć. A gorączka to pierwszy sygnał, że nam się to udaje. Może uda nam się dojść do momentu, że przeciwbólowy znów będą działać tak jak powinny zanim znowu będzie ich potrzebował.

- To przerażające... To nie powinno go spotkać.

- Nie powinno. Byliśmy na dobrej drodze... Gdy trafił do Hogwardu dostawał tylko odżywczy. Po założeniu drugich pierścieni w końcu zaczął jeść. Merlinie on w sobotę przed spotkaniem z Davis, narzekał, że dostają za mało jedzenia! A teraz nie czuje żadnego smaku, nie czuje głodu. Nic. Je bo go zmuszamy Catherine. Tylko dlatego, że ktoś nad nim stoi i pilnuje aby jadł. Merlinie mam nadzieję, że Swinss się nie myli i brak smaku jest tylko wynikiem tych wszystkich eliksirów, które w niego wlewaliśmy, a nie trwałym uszkodzeniem po oparzeniach. – Severus zacisnął ze wściekłością usta. – Mam nadzieję, że będziemy mieć wystarczająco dużo czasu, aby ich wymiana mocy wyleczyła go całkowicie, a nie tylko zaleczyła. Bo teraz to tylko zewnętrzna poprawa. Potrzebujemy więcej czasu. Dlatego nie mogli zostać w Hogwardzie.

- Nikt z nas nie podważał twojej decyzji. Przecież wiesz.

- Tobiasz panikuje, że nie zdążą poznać swoich mocy przed drugim progiem.- powiedział szczerze Severus.

- Jak mają poznawać swoje moce jak są słabi. Chłopcy wydają się silniejsi...

- To tylko pozory. Ich wyniki są nadal poniżej oczekiwań Swinssa.- powiedział Severus.

- Nie musisz mi tego tłumaczyć, ja to widzę. I nie musisz się martwić o zapędy Tomasa I Ksawerego hamujemy ich ile tylko możemy.

- I róbcie to dalej bo jeśli jeszcze raz usłyszę, że Christopher z Septimusem mogą zacząć treningi bez Wiliama to nie ręczę za siebie. Zasada jest jedna albo wszyscy, albo żaden. Oni i tak są jak tykająca bomby. Nie potrzebujemy afer przez nie równe traktowanie. Bo one narobią nam więcej problemów niż tygodniowa obsuwa z treningami.

- Może wcale nie potrzebują treningów Severusie. Mieli trenować, aby nauczyć się kontrolować magie. Teraz ich łączenie robi to za nich. Może potrzebują tylko spokoju i czasu, aby lepiej się poznać. To tylko dzieciaki. Dzieci z reguły uczą się najszybciej jak dasz im wolną rękę. A tu mają wystarczająco dużo miejsca, aby próbować. Aby badać to co nowe. A może my powinniśmy tylko pilnować, aby nie skrzywdzili siebie. To tak jak z chodzeniem. Chris I Harry chodzili bardzo szybko. Harry nawet za szybko według Lily. Miał tylko dziesięć miesięcy. Taki mały Skrzat, a biegał jak szalony, a Chris nie był wcale wolniejszy choć jeszcze nigdy nie wiedziałam tak grubiutkiego bobasa. A Septimus nie. Septimus nie chodził. Nawet za bardzo nie chciał stawać na nogi. Ksawery próbował go uczyć. Podejrzewam, że męska duma mu nie pozwalała odpuścić. Tamci dwaj już biegali, a nasz nie... Ale to nic nie dawało Severusie. Septimus nie był gotowy na chodzenie. I Ksawery nie mógł tego przyspieszyć. Aż któregoś dnia w końcu stanął na nogi zaczął chodzić. Bez pomocy. Bez podtrzymywania. Sam się tego nauczył. Oni powinni dorastać razem. Razem nauczyli by się raczkować, zanim musieli by biegać. – mruknęła ze łzami w oczach. – Nie musisz nic mówić. Wiesz najwięcej o Trójkącie. Po prostu zastanów się nad tym co Ci powiedziałam.

Severus przywołał mokry okład na rozpalone czoło chłopca. Stał chwilę nim w końcu jego ramiona opadły pokazując oznaki zmęczenia.

- Posiedzisz z nim? Swinss powinien nie długo wrócić. Przeciwgorączkowy mimo wszystko może być potrzebny. A na pewno nie mam go w swoich zapasach. I nie wiemy jak długo to będzie trwało.

- Bez obaw. Zaopiekuje się nim. Tylko mam prośbę zawołaj Septimusa. Lubi Eliksiry przynajmniej lubił dopóki nie zaczął wysadzać kociołki przez bezróżdżkową magię. Daj mu pokroić składniki. Cokolwiek, aby przestał się zamartwiać.

Severus już miał na końcu języka, że żaden z nich nie zbliży się do Eliksirów które ma ważyć dla syna, ale w porę się ugryzł w język. Tamci dwaj potrzebowali zajęcia. Oderwania od niepokoju. Tu Catherine miała absolutną rację.

Bo choć dorośli poszli po rozum do głowy i zgodnie z prośbą Wiliama zaczęli im tłumaczyć co się dzieje z trzecim nastolatkiem to i tak obydwaj chodzili przygnębieni. Jednak nie kombinowali, a to już był jakiś postęp.

Severus zszedł na dół w poszukiwaniu nastolatków, przygotowując się mentalnie na wybitnie trudne dwie godziny. A może nawet na kilka najbliższych dni, ale mimo wszystko jeśli złamią opór smarkaczy. Kiedy w końcu te małe matoły zrozumieją, że chcą dla nich dobrze, może w końcu cała trójka wyjdzie na prostą.

Przynajmniej miał taka cichą nadzieję...

W rzeczywistości warzenie Eliksirów z Septimusem i skwaszonym Christopherem wcale nie było takie straszne. Nawet dość ciekawe. Bo już po pierwszym etapie Severus wycofał się całkowicie jedynie bacznie obserwując dwóch zachmurzonych nastolatków. I kiedy Septimus zakorkował i podpisał ostatnią partie eliksiru Severus miał sporo do przemyślenia.

- Podkładaliście się- mruknął- Na zajęciach w Hagwardzie naumyślnie wysadzaliście kociołki. Nudziło Wam się? Byłem pewien, że nie panujecie nad magią. Że to ona wysadza wasze eliksiry. Bo każdy etap robiliście dobrze. Ale wy naumyślnie wysadzaliście kociołki.

Dwóch nastolatków popatrzyło na siebie niepewnie.

- Bez przesady.- powiedział w końcu Septimus.

- Co bez przesady?- Warknął Severus.

- To było w dobrej intencji- powiedział w końcu brunet.

- W dobrej intencji demolowaliście moją pracownie?

Septimus zachmurzył się usiadł na taborecie patrząc na Snape'a jak na nic nierozumiejącego ucznia.

- Stresowałeś Go- powiedział w końcu Chris. A Severus zamrugał nie rozumiejąc.

- Co?

- Stresowałeś Wiliama. Robił wszystko dobrze dopóki nie zawisłeś nad jego kociołkiem i wtedy buch. Wysadził kociołek. To było pierwszego dnia. Wtedy zorientowaliśmy się, że wy nie za bardzo za sobą przepadacie. Nie w trakcie tych zajęć. Ty pilnowałeś każdego jego ruchu. Jakbyś spodziewał się najgorszego, a Wiliam był spięty jak struna. I byliśmy Ciekawi czy możliwe jest, aby syn Mistrza Eliksirów jest kompletna nogą w tej dziedzinie jak twierdził, czy po prostu ty za bardzo go denerwowałeś.

- No i co stwierdziliście? – zapytał z kpiną.

- A ty tego nie zauważyłeś? Serio? Na drugich zajęciach jak Chris wysadził swój kociołek zacząłeś bardziej zwracać uwagę na niego niż na Wiliama. Kociołek Wiliama nie wybuchł już ani razu. Bo nie miałeś czasu nad nim wisieć. Nie wiem czy jego mikstury były perfekcyjne Bo bez testu ciężko to stwierdzić, ale na pewno były stabilne.

- Podstępne kreatury- mruknął Severus. Uświadamiając sobie, że mają rację.

- Inteligentne Kreatury jak coś. – powiedział z rozbawieniem Chris- Nie jesteśmy takimi kretynami za jakich nas uważasz.

- Oczywiście, że jestescie! Jakbyście mieli więcej oleju w głowie nie bylibyśmy w tak okropnej sytuacji.

- Nie bylibyśmy w tak okropnej sytuacji jakbyś przyznał, że Wiliam to Harry Potter. Uniknęlibyśmy niedomowień- powiedział bezczelnie Chris- Co nie zmienia faktu, że na Trójkąt I tak byś nic nie poradził. Z perspektywy czasu mogę śmiało stwierdzić, że ciągnęło nas do niego odkąd tylko przekroczył mury szkoły. Jakbyśmy go znali. Znali jego magię. I jak zwykle miałem rację od początku. Bo się znaliśmy. Nie ważne jakbyście nie kręcili i tak Trójkąt by powstał.

Severus spojrzał na nastolatka z zamyśleniem. W końcu kiwnął głową.

- Też tak myślę. To było nieuniknione. Niestety... Dobra skoro już wiem, że nie jesteście kretynami zróbcie jeszcze jedną porcje. – powiedział z paskudnym uśmiechem.

- Po co? To wystarczy!

- Dla treningu panowie dla treningu- zaśmiał się zasiadając za biurkiem rozkładając księgę. Kiedy półgodziny później kociołek eksplodował przewrócił jedynie oczami.

- Nie ze mną te numery. Od nowa Panowie- mruknął wychodząc z laboratorium, aby sprawdzić jak ma się Wiliam.

W pokoju z fruwającymi zniczami panował przyjemny półmrok. Swinss siedział w fotelu pogrążony w lekturze opasłego tomu, a Wiliam spał od czasu do czasu mamrocząc coś pod nosem.

- Świeżo przygotowany- powiedział Severus sprawdzając dłonią czoło syna.

- Nie podam mu przeciwgorączkowego. Dostał paracetamol. Wystarczy. – powiedział Swinss, zaznaczając fragment w którym skończył i zamykając księgę.

- Wracamy do mugolskiego sposobu leczenia? – zapytał Severus obserwując kroplówkę.

- Dopóki gorączka będzie tak wysoka to tak. Żadnych Eliksirów. – dodał

- Myślisz, że on się mnie boi? – zapytał nie wierząc, że prosi o opinie byłego ucznia.

- No co Pan...- zakpił Swinss. Severus zacisnął wargi. Przez co Swinss pożałował użytego sformułowania

- Profesorze. Myślę, że on nie bardzo miał czas na przemyślenie waszych relacji. Na pewno nie tak dużo czasu jak miał Pan. I tak nieźle sobie z tym radzi. Ale warto by było, aby Pan rozważył moja propozycje.

- Nie ma takiej opcji. Wiesz o tym.

- Kwestią chęci Profesorze...- powiedział spokojnie- a jeśli nie to. Dostał odemnie całkiem przydatny prezent. Na pewno jeszcze go nie otworzył, ale jak już będzie zdrowszy tu ma spokój. Niech go Pan zachęci, aby z niego skorzystał. – powiedział Swinss.

- I niby co to?

- Dziennik. Z zaklęciem poufności. Nic więcej... Może Pan go sprawdzić, zanim młody zacznie go używać.

- Przecież nic nie powiedziałem...

- Ale na pewno Pan pomyślał. Nie szpieguje Was.- mruknął.

- Jack, gdybym miał choć gram wątpliwości co do twoich intencji raczej nie prosiłbym Cię o tak wiele... A po za tym. Nie bardzo masz wyjście. Albo my albo Dumbledore... Sam siebie uziemiłeś...- mruknął. A Jack czy chciał czy nie musiał się z tym zgodzić.

- Od urodzin Chłopaków dostałem kilka listów. Powinien je Pan Przeczytać- powiedział. Severus uniósł brew.

- Mam się zacząć zastanawiać skąd wiedzieli do kogo pisać? – zapytał z niewypowiedziana groźbą w głosie.

- I tak będzie Pan to roztrząsać. Znikłem na miesiąc przed tym jak wypłynęła informacja o Pana Synu. Nikt nie jest na tyle głupi, aby nie powiązać tych dwóch rzeczy.

- Swinss...

- Nic nikomu nie mówiłem. Ale trzymamy się razem. A od lipca nie kontaktowałem się z nikim tak jak Pan prosił. Wnioski są oczywiste... Złożyłem przysięgę do cholery... Są w moim pokoju w pierwszej szufladzie. – mruknął podchodząc do Wiliama, aby zmienić kroplówkę- Reszta tak samo jak ja wiedzą z kim warto trzymać. Niech Pan nie robi sobie wrogów z tych, którzy mogą się przydać.

Severus kiwną głowa na znak, że to przemyśli. Spojrzał na syna z niepokojem.

- Gorączka długo będzie się utrzymywać?

- Nie wiem. Mam nadzieję, że jak już ją zwalczy to będzie już tylko lepiej, o ile będzie miał spokój, a i dzisiaj lepiej, aby nie próbowali się łączyć. Boję się, że i oni mogą się pochorować. – mrukną Swinss.

- Przekażę. Ale będą nie zadowoleni...

- Dam im coś na sen.

Ciche pukanie przerwało ich rozmowę. Septimus wszedł ostrożnie nie pewnie patrząc na Willa, Chris miał mniej niepewności. Wszedł usiadł na krześle.

- Długo jeszcze będziecie go usypiać?- zapytał nadąsany.

- Laboratorium posprzątane? – w zamian zapytał Severus.

- Zostawił ich Pan samych w laboratorium? – spytał zszokowany Swinss.

- Każdy zasługuje na zaufanie- mruknął Severus. Przyjął fiolkę eliksiru, którą w jego stronę wyciągnął Septimus. Uniósł ją, aby sprawdzić klarowność, powąchał, a kiedy nic nie znalazł, zmarszczył czoło.

- Ile wyszło.

- Idealnie sześć fiolek- odpowiedział Chris.- A więc? Długo będziecie go męczyć?

- Doba, może dwie. Jak przestanie gorączkować będzie to znak, że organizm zaczyna wracać do równowagi.

- Nie podoba mi się to...- Burknął Chris.

- To ty najgłośniej krzyczałeś, że mamy przestać podawać wam Eliksiry- powiedział Swinss.

- A skąd miałem wiedzieć, że on się bez nich pochoruje! Wyglądał całkiem nieźle...

- Całkiem nieźle?- zakpił Jack- Mówiłem Wam, że Wiliam potrzebuje dużo więcej czasu niż wy prawda? I tym razem mieliście rację. Musimy pozwolić działać Waszej Wymianie Mocy. To Ona najwięcej naprawia. Ale mimo wszystko on potrzebuje także normalnego odpoczynku. Dużo odpoczynku. Bez wymyślania. Bez energetycznych barier czy cokolwiek przyjdzie Wam do głowy. Chcecie przeżyć drugi próg to musimy zadbać o niego. Jasne? A i dzisiaj nie ma łączeń, młody gorączkuje, a jest obawa, że to przejdzie na Was. Więc z szafeczki grzecznie bierzecie Słodkiego Snu i spać.

- Co? – zapytali obydwaj na tyle głośno, że nawet Wiliam uniósł powiekę, ale szybko ponownie zasnął.

Chris niechętnie spojrzał na medyka, a później na Wiliama.

- Tylko dzisiaj! – zgodził się niechętnie- A przed idziemy polatać

- Nie przeginaj Chris- odpowiedział mu Swinss.

- Coś za coś.

- Godzina i spać...- zgodził się w końcu.

Wyszli po cichu, a Swinss przetarł ze zmęczeniem oczy.

- Dlaczego mam wrażenie, że to Chris kieruje tym Trójkątem? – zapytał.

- Bo może tak właśnie jest. Willi nie jest urodzonym liderem- powiedział Severus.

- Idź się przespać, ja przy nim Posiedzę.

Swinss pokręcił przecząco głową.

- Pan wybaczy, ale mam złotą zasadę, że po podaniu mugolskich leków nie spuszczam ich z oka. Lepiej niech Pan sprawdzi Labolatorium. Znając ich ukryli gdzieś jakąś niespodziankę.

- Nie odważyliby by się.

- Oni? – zaśmiał się cicho.

Severus spędził godzinę sprawdzając każdy zakamarek laboratorium i już miał z niego wychodzić zadowolony, że mimo wszystko wciąż budzi strach wśród dzieciaków, gdy niespodziewanie jeden z Eliksirów zabulgotał, a po chwili przemienił się w szalejącego po laboratorium wróbla. Severus machnięciem różdżki usunął go. Kręcąc głową ze zmęczeniem.

Z dziwnym sobie spokojem sprawdził kolejny raz Wiliama z zadowoleniem słuchając, że gorączka w końcu spadła. Zagonił bezczelnych bachorów do łóżka wmuszając w nich solidną porcje Eliksiru Słodkiego Snu.

W końcu pozwolił sobie na odpoczynek w salonie przy szklaneczce ulubionego alkoholu w towarzystwie Wilsona i Jonsona

Może jutro w końcu będzie lepszy dzień...