46. Trzymając się razem cz.1

- Wiedziałem! Willi Latamy! Swinss się zgodził. Dajesz! Pograsz jak nie będziesz mógł latać!

Spokój panujący w zimowym ogrodzie przerwał dziki wrzask Chrisa. Wiliam mimowolnie zacisnął oczy. Potrzebował chwili nim zdusił w sobie złość. Wcale nie chciał latać.

Znaczy się chciał. Bardzo chciał.

Ale tu też było mu dobrze. I nie chciał, aby ktoś im przerywał. Zwłaszcza ktoś tak głośny jak Chris.

A z drugiej strony czuł. Czuł, że nie może pokazać nikomu, że wolałby być tutaj.

- Żartujesz? Serio?- zapytał zrywając się z taboretu. Wytrzeszczył zęby w szerokim uśmiechu. I nawet nie spojrzał na Anne.

- Septimus zgarnął twoja miotle. Ty w ogóle wiesz, że masz Limitowana edycje limitowanej Błyskawicy? Stary ich jest sześć na świecie. Kosztują majątek!

Wiliam uniósł brew, patrząc na blondyna.

- A ty takiej nie masz?- zapytał. A Chris spojrzał na niego jak na wariata.

- Już to widzę jak ojciec pozwala mi wsiąść na miotłę która rozpędzić się do 160 mil/h! Twój pewnie nawet nie wie co to jest. Farciarz!

- Myśli, że dziadek ją kupił bo wy takie macie- mruknął- Pewnie ją odda jak się zorientuje.

- Odda? Stary takie rzeczy to się w gablocie trzyma dla potomności! Ale najpierw ją wypróbujmy. Błagam mogę pierwszy? Jak mój się zorientuje to pewnie nawet nie pozwoli mi na nią patrzeć!

- Jasne...

I tak było.

Chris dorwał się miotły jak tylko ją zobaczył. Później Septimus, a na końcu Aleksander. Choć o niego Wiliam trochę się martwił.

A Will?

Siedział na trawie ciesząc się, że chłopacy są tak pogrążeni zabawą, że nie zwracają na niego uwagi.

- Z tego co wiem pozwoliłem na lot całej trójce. – Wiliam uniósł głowę patrząc na Jacka

- Wiem...

- Więc? Co tu robisz?

- Siedzę...

- Wiliam...

- Czekam na miotle. Jak się znudzą to polatam. – mruknął.

- Dlaczego mam wrażenie, że wcale tego nie zrobisz?

Zapadła cisza. Bo Wiliam nie wiedział. Nie miał pojęcia, co ma odpowiedzieć.

- Wolałem grać na fortepianie... – przyznał po dłuższej chwili.

- Rozumiem...- Swinss kiwnął głową. – To idź graj. Tylko Willi... Błagam zjedz coś. – mruknął.

Wiliam siedział I patrzył na Jacka jakby pierwszy raz go widział.

- Tyle ?

- Co tyle Willi?

- Bez pytań?

- A gdybym pytał to byś odpowiedział. Ślizgonowi?

- Też będę Ślizgonem- mruknął cicho.

- Jesteś Gryfonem do bólu. Nie zmieni Ci przydziału.

Wiliam ponuro się uśmiechnął.

- Wątpię, aby dała się namówić po raz drugi na zmianę przydziału. Nie wiem czy tego chce Jack. Nie jestem Gryfonem. Nigdy nim nie byłem.

Jack zmarszczył czoło. – Co masz na myśli Willi?

- To co powiedziałem. Tiara chciała umieścić mnie w Slytherinie. Miałem być Ślizgonem. Ja nim jestem . Takie moje dziedzictwo. Ona o tym wie. Wiedziała na długo przede mną.

- Nie można zmienić decyzji Tiary, Will.

- W teorii nie można dokonać Transmutacji, transmutowanego wcześniej przedmiotu. A jednak to zrobiłem.

- Chris też...

- Bo wymieniamy się mocą. Co mogę ja, mogą też oni. O ile będą tego chcieli. A Chris bardzo chce tego czego ja wcale nie chce...

- A czego Ty nie chcesz Will?

- Nie wiem. Wiem czego chce...

- Więc czego chcesz Will?

- Spokoju...

- Wiec Puchoni- Wiliam uniósł brew. Po chwili uśmiechnął się szczerze.

- I to genialny pomysł, Magnusie- Swinss uniósł brew .

- Więc wiecie?

- Septimus wie wszystko- mruknął. – Dlaczego nie zgadzasz się na pobranie szpiku? – zapytał. Swinss z wrażenia otworzył usta.

- Powiedział Ci?

- Tak wyszło. W trakcie rozmowy. Więc dlaczego?

- Bo to Cię osłabi. Moim zdaniem nie powinniśmy ruszać czegoś co już dawno się Uleczyło.

- A jeśli się nie Uleczyło? – Swinss zasępił się.

- Musiało się zaleczyć. Czternaście lat to szmat czasu. Rdzeń niemowląt regeneruje się w rekordowym tępię. Gdybyś miał problemy z magią, wtedy co innego. Ale tak? Nie widzę powodu.

- A ja widzę dwa powody. – mruknął patrząc na chłopaków. – Zaleczenie nie jest uleczeniem. Czy uszkodzenie rdzenia może wpływać na magię?

- Rdzeń jest magią Will.

- Jeśli pobierzecie ten szpik. Co z niego możecie wywnioskować?

- Wszystko. Na podstawie szpiku i całej gamy eliksirów jesteśmy w stanie odtworzyć cała twoja historię. Każde zaklęcie, każdy urok. Wszystko co zostało na ciebie i przez Ciebie rzucone. Całą twoja magiczną drogę...

- I te informacje co by zmieniły?

- Nic. Dlatego uważam to za głupotę. Minęło już zbyt wiele czasu na podjęcie prób naprawy. Wątpię, abyś ty był w stanie nauczyć się funkcjonować z naprawionym rdzeniem.

- Uszkodzenie może... Cholera ono wpływa na Trójkąt. Z jakiegoś powodu skaczemy po progach. Mieszam je.

- Może musisz je mieszać. Może tak właśnie wygląda Wasz Trójkąt Will.

- Załóżmy, że pobieracie ten szpik. Analizujecie go i co później?

- Nie później pobranie szpiku to drugi etap pierwszy to zaklęcie. Jest bolesny. Cholernie bolesny.

- I ? Co ono da.

- Wizualizuje cały Rdzeń. Uzyskujemy bezpośredni obraz tego jak wygląda. Możemy go obejrzeć. Znaleźć miejsca uszkodzenia. Ocenić jak wielkie są braki lub nadszarpnięcia. Które fragmenty zostały uszkodzone. Za co odpowiadały i za co odpowiadają po urazie. Te dwa etapy dają cały obraz sytuacji... W świeżych urazach po tych dwóch etapach dochodzi się do etapu trzeciego. Czyli regeneracji. Staramy się przywrócić pierwotną ciągłość. Naprawić uszkodzenia by wyglądały i spełniały swoje rolę. Ale to powinno być zrobione od razu. W dniu gdy to się stało. Szybko. Powinieneś trafić jako niemowlę do Munga. Oni by to naprawili. Pewnie nawet nie było by śladu po ingerencji. Ale tego nie zrobiono. Dlaczego? Nie wiem Will. Nikt z nas tego nie rozumie. Dlatego twój ojciec nie może przestać o tym myśleć. Ale ja uważam, że nie powinniśmy tego ruszać.

- Samo zaklęcie nie zrobi mi krzywdy...

- Unieruchomi Cię na trzy doby. Samo zaklęcie utrzymywane jest przez trzy godziny. Po jego zdjęciu pacjent dostaje eliksiry obezwładniające. Przez trzy doby, aby nie doszło do szoku rdzenia. W tym czasie nie ma mowy o Wymianie mocy. Nie ma mowy o jakichkolwiek zaklęciach. Jedyne co mógłbyś robić to leżeć plackiem. Tyle. Nie ruszysz palcem, głową niczym. Będziesz całkowicie bezwładny. Za bardzo nawet sobie nie pogadasz. Bo język też będzie bezwładny. To cholernie silny Eliksir.

- To tylko trzy dni... A byśmy coś wiedzieli.

- Zaklęcie jest bolesne.

- Nie boję się bólu...

- Bardzo bolesne. Podejrzewam, że tak bolesne jak oparzenia.

- Wytrzymałem to. A trwała to długo...

- Wiliam...

- Septimus mówił czy Wytworzenie Łączenia go męczyło? Bolało?

- Nie... Dlaczego?

- Też mi się tak wydaje. Wydaje mi się, że dla niego to nie jest nic trudnego.

- Twoje łączenie jest lepsze Will. Kiedy to wychodzi od ciebie. Sam widziałeś. Oni nie mogli tego dokonać.

- Ale to bylo trudne Jack. Trudne i bolesne. Sam moment wytworzenia łączenia. Był cholernie fizycznie i mentalnie bolesny. Później już nie. Później już szliśmy znaną Ścieszką. Ale ten pierwszy moment... oparzyłem ich mentalnie, rozumiesz? To tak bolało, że ich oparzyłem. Zerwali połączenie. Za drugim razem starałem się , aby te fale mi nie uciekły. Myślałem, że razem to pociągnęliśmy, ale Chris twierdzi, że nie. A ja się boję. Boję się Jack, że zmuszę ich do równowagi szybciej niż oni będą na to gotowi. Bo to boli... Albo...

- Nic nie mówiłeś rano

- A co miałem mówić? Myślałem, ze tak miało być. Martwiłem się jak Septimus dawał radę ciągnąć to tak długo. Bo to on głównie wytwarzał łączenie. I martwiłem się o niego. Ale teraz. Teraz zastanawiam się czy to może że mną jest coś nie tak. Nie myśl o mnie źle Jack. Ja dałbym radę. To tylko chwilą... Poboli i przestanie, ale jeśli to nam przeszkodzi? Jeśli na progu ten ból okaże się większy? Jeśli nie utrzymam tego. Jeśli nie dam rady powstrzymywać bólu tylko w sobie, a oni zerwą łączenie w trakcie progu? Bo wczoraj to zrobili Jack. Pokonanie progu to nic innego jak mocniejsze i dłuższa Wymiana Mocy. To co robimy teraz to trening. Nie wiemy jak ani co wywoła poszczególny Próg. Może to być sytuacja, zaklęcie, uraz któregoś. Nie wiemy. Ale wiemy czym jest samo w sobie pokonanie progu. Długotrwałą Wymianą Mocy. Tak wielką, że fizycznie możemy tego nie udźwignąć. A co jeśli ja nie dam rady utrzymać wtedy tej fali bólu? Jeśli zerwą łączenie w trakcie progu...

- To zginą...

- I myślę, że tego boi się ojciec. Dlatego męczy go myśl o tym, że mój Rdzeń nie jest taki jak powinien być. Może to zaklęcie coś nam powie. Może samo zaklęcie wystarczy. Może trzeba abyście pobrali ten szpik. A może wymyślisz Jack jak go naprawić. Może nie będzie bolało. – mruknął

- Wątpię Will. Wątpię aby po takim czasie można było cokolwiek zrobić.

- Ja też. Ale chyba muszę to wiedzieć. Może jak będę miał pełną świadomość tego co się dzieje... Może dam radę. Ja musze dać radę.

- Tylko, że Willi. My nie mamy czasu na to.

- Wiem. Do drugiego progu nie zostało wiele czasu. Jeśli chcemy to sprawdzić musicie to zrobić teraz. Po to mnie usypialiście, po to usypialiście ich. Abym był silniejszy, prawda?

- Twój ojciec nie wie co robić. I nie zakładaliśmy, że odczuwasz ból. On komplikuje.

- On może wszystko zniszczyć. Więc po SUMach. Przygotuj się Magnusie.

- Wiliam to zaklęcie może mieć wiele powikłań. Może się wiele wydarzyć. Ono nie jest bezpieczne.

- Tego chyba już nie chce wiedzieć.

- Will.

- Nie! Trudno. Będzie co ma być i tyle.

- To może cię nawet zabić.

- Wiele rzeczy może mnie zabić. Lepiej upewnij się, ze nie zabije ich. Muszę latać? – zapytał patrząc na chłopaków, którzy jakby zapomnieli o nim. A może nie chcieli oddać miotły?

- Nie musisz. Ale to by mogło pomóc. Im bardziej fizycznie jesteś zmęczony tym łatwiej Wam idzie łączenie.

- Chyba jestem zmęczony.

- To chyba mówi jasno, że nie czujesz zmęczenia. Choć twoje ciało jest zmęczone. Zaklęcie nie kłamie. Przegonię ich. Może to wystarczy. To oni to trzymają. Wyspali się.

- I dobrze...

- Sam nie wiem. Teraz to ja już sam nie wiem Will. Może było by łatwiej jakby oni byli słabsi.

- Nie osłabisz ich, aby mi było łatwiej.

- Może tak trzeba. Oni zrozumieją.

- Nie. Oni to trzymają. Ja jestem słaby. Jedno słabe ogniwo to już o jedno za dużo. Pójdę porozmawiać z ojcem.

- Willi?

- Tak?

- Dlaczego nie chcesz latać. – Wiliam zaśmiał się pod nosem.

- Tamten mecz miał być ostatni. Taki pożegnalny. Zwycięski. Taki miałem układ z Dumbledorem. Ostatni mecz. Najgorszy. Bo z Slytherinem. Miałem go wygrać i odejść, aby skupić się na tym co ważne. On miał rację Jack. Quiddich nie może mnie rozpraszać.

- Wiliam, ale Ty to kochasz!

- Harry Potter to kochał. Snapeowie nie lubią latać.

- A ty już tak doskonale wiesz co lubią Snapeowie?

- Coś tam wiem.- mruknął

- Nie odbieraj sobie tego. Proszę... Nie zmuszę Cię, ale zrób to... Jeden raz. Jeśli powiesz, że już tego nie lubisz, nie sprawia Ci to radości nikt więcej Cię do tego nie zmusi. Jeden raz na prośbę Magnusa co? Ja pójdę i pogadam z Severusem. Pogadamy pomyślimy. Polatasz i do nas dołączysz. Nie zrobimy nic czego ty nie będziesz chciał, ani czego nie będziesz wiedział. Ale pozwól sobie na tych kilka minut. Nie jesteś już Harrym Potterem. Ale nadal musisz skupiać się na tym co ważne. A zabawa, spędzanie czasu z nimi jest cholernie ważna. Musicie się poznawać. To jest ważne. – powiedział spokojnie. Przez chwilę obserwował chłopaka a jak nie usłyszał sprzeciwu zagwizdał głośno.

- Oddawać miotłę! – wrzasnął. Septimus zamachał do nich na znak, że usłyszał, ale i tak odleciał zrobić ostatnie kółko wokół boiska.

- Willi, ale mi też kiedyś pozwolisz na niej polatać, oki?

- Jasne kiedy chcesz- odpowiedział z uśmiechem. Jack uśmiechnął się nim odszedł, a Septimus wylądował obok Wiliama.

- Co się dzieje?- zapytał że zmarszczonym czołem.

- Nic

- Przecież widzę...

- SUMy mnie dobijają. Martwię się, a Jack próbował mi wyjaśnić, że SUMy to pikuś.

- Bo SUMy to pikuś! Willi dasz radę.

- Nie sądzę. Choć polatać. Możesz na mojej. Wezmę twoją.

- Z żalem, ale się nie zgadzam. To cudo. Musisz sam sprawdzić.

I Wiliam spróbował. I kochał to. Cholernie kochał to uczucie. Może już troszkę zapomniał jak cudowne jest to uczucie? Chris przywołał Kafla. Zaczęli rzucać go do siebie w trakcie lotu, a Wiliam nic nie mógł poradzić na to, że jego wzrok przeszukiwał boisko w poszukiwaniu małego znicza. Raz był nawet pewien, że go widział.

- Szukamy znicza?- zapytał Chris. Wiliam poczerwieniał.

- Uwolniłem go dla ciebie. Więc do dzieła najlepszy Szukający Gryfindoru– Wiliam uśmiechnął się szeroko. A niebieskie oczy zmrużyły się mocno.

- Coś jest nie tak Will. – mruknął

- Co?

- Coś jest nie tak. Martwisz się czymś. To coś nowego. Nie byłeś tak zmartwiony nawet Króliczkiem.

- Byłem bardzo zmartwiony Króliczkiem. Jest! – wyszeptał nagle dostrzegając złoty błysk.

Ruszył za piłeczką, a Chris dosłownie sekundę za nim. Ścigali się z zawrotną prędkością. A Wiliam był nawet pełen podziwu jego umiejętnościom. Lecieli w szaleńczym tempie w próbie uchwycenia znicza. A On jakby to wyczuwał. Krążył, chował się, znikał, by za chwilę pojawić się w innym miejscu.

Po jakimś czasie Wiliam już był tak wkurzony zawziętością Chrisa, że przyspieszył lot. I dopiero wtedy zrozumiał jak cudowny sprzęt posiadał. Złapał znicza metr od ziemi, podrywając delikatnie miotłę, aby się nie roztrzaskać. Zwolnił lot i w końcu opadł na trawę łapiąc gwałtownie oddech. Zmęczył się.

- Wyszedłem z wprawy- mruknął ciężko oddychając. Chris opadł koło niego. Usiadł na trawę zmęczony w podobnym stopniu jak Will.

- Złapałeś go tylko dlatego, że masz lepszą miotłę.

- Tylko odrobinę lepszą... Skubaniec, dobry jesteś.

- W końcu ktoś Cię przegonił?

- oj chyba tak- przyznał po chwili- daleko mi do formy z kiedyś.

- Cwaniak. – mruknął blondyn ocierając pot. – Kiedy to się unormuje? Wkurza mnie to, że młody ma lepszą formę niż ja...

- Już nie długo... Daj sobie czas.- odpowiedział Will

- O co chodzi ? Gadaj Snape bo jeszcze chwila, a szlak mnie trafi.

- Mam uszkodzony Rdzeń magiczny.

- Co?

- To co słyszałeś. W nocy kiedy zniknął Voldemort doszło u mnie do urazu rdzenia. Nikt tego nie uleczył. Prawdopodobnie przez to skakaliśmy przez progi. I przez to oparzyłem Was jak chciałem wytworzyć łączenie. I jest więcej niż pewne, że może to się powtórzyć w trudniejszych sytuacjach.

- I jaki ma na to pomysł Swinss?

- Można to sprawdzić. Raczej nie naprawić.

- To po co to sprawdzać?

- Abym mógł się przygotować. Abym wiedział...

- Ale?

- Co ale?

- Zawsze jest jakieś ale... Więc pytam co tym razem jest tym „ale"

- Swinss i Daniel się tego boją.

- Więc jest niebezpieczne. Cholernie niebezpieczne. Nie ma potrzeby by to ruszać.

- Czuję, że musimy...- blondyn się zasępił. W końcu wstał zagwizdał machając do Septimusa.

- Po co go wołasz?

- Bo ja jestem na to za głupi. Pomogę Ci z króliczkami. Nie z uszkodzeniem rdzenia.

- Będzie się martwić, a mamy SUMy na głowie.

- Tym bardziej trzeba zająć mu myśli czymś innym. OLO! Złaś z miotły kończymy na dzisiaj!- wrzasnął tak głośno, że zadźwięczało Wiliamowi w uszach. Młodszy blondyn przez chwilę protestował, ale wystarczyło jedno „Zaraz powiem mamie", aby odpuścił i z żalem wylądował na ziemi.

Septimus wylądował koło nich, a Chris szybko przekazał mu ponure myśli. Septimus wyrywał trawę, myśląc, ale nic nie mówiąc. W końcu poderwał się.

- Idziemy z nimi pogadać- powiedział w końcu.

- Oni...

- Bez nich nic nie zrobimy. A oni bez nas... – Burknął Septimus. – Idziemy Willi. Razem coś wymyślimy.

W biurze Severusa już było małe zgromadzenie. Severus, Swinss, Jonas, Wilson I McGonall pochylali się nad jakimiś pergaminami. A Will czuł się zakłopotany, że to wszystko przez niego.

- Spać Panowie- mruknął Wilson.

- Chyba sobie jaja robisz. – mruknął Chris.

- Synu...

- To dotyczy nas nie Was, ojcze. Mamy prawo wiedzieć to samo co Wy.

I w zasadzie nikt już nie dyskutował. Daniel wyczarował model. Pokazując im na czym polega cało zaklęcie. A Wiliam czuł się coraz słabiej słuchając tego. Cały wywód skończył się krótkim stwierdzeniem.

- Ale jest więcej niż pewne, że nie naprawimy zmian. Za dużo minęło czasu. Nie ma tak silnych zaklęć. – zakończył Daniel. Chris kucał koło wyczarowanego modelu rdzenia. Obserwował go i obserwował. Aż w końcu spojrzał na Septimusa.

- Mamy coś o wiele lepszego- mruknął.

- Nie możecie wywiązać połączenia! – Burknął Daniel. Septimus zmrużył oczy.

- Nie możemy wywiązać połączenia po zdjęciu zaklęcia. Rozumiem Rdzeń będzie potrzebował czasu na stabilizację. Ale w trakcie? Przecież regeneracyjne zaklęcia nie są delikatne. Muszą naruszać rdzeń pewnie nawet bardziej niż nasze łączenie. Łączenie typowo na Rdzeń. Tylko na Wiliama. Myślę... Dam radę kierować moc tylko na niego. Już to robiłem. Tylko teraz nie muszę się rozdrabniać na dwóch. Tylko na jednego. A Chris będzie dość silny, abym nie osłabł.

Daniel spojrzał na bruneta z zamyśleniem. A później jego wzrok padł na Wiliama.

- Do Wymiany Mocy potrzeba trzech. Jest więcej niż pewne, że Wiliam nie da rady.

- Wystarczy odrobina jego mocy. Pociągnę to.

- Nie. Nie odrobina. Przywrócenie akcji serca była impulsem Septimusie. Jeden mocny impuls aby ich serca zabiły. Dalej magia to pociągnęła. Nawet że śladowych ilości, a wasze połączenie po tym trwało dwie doby nim Willi zaczął je przerywać. I dobrze wiemy, że robił to za szybko. Tu nie ma na to czasu. On nie może leżeć pod tym zaklęciem kilku dni. Sześć godzin. Maksymalnie. Samo uwidocznienie rdzenia to dwie trzy godziny. Analiza, odnalezienie uszkodzeń kolejna godzina. Szpiku bym nie ruszał.

- Po co szukać uszkodzeń? Pójdziemy po całości.

- Lepiej naprawić dokładnie te miejsca gdzie są urazy. Nie wiesz jak dużo mocy potrzeba na dany uraz. Nie wiesz czy wystarczy wam mocy. Na koniec możecie przepuścić pozostałą moc na cały Rdzeń. Ale ryzykować tylko delikatnym uleczeniem? Sam pomyśl. Co jest lepsze...

- Ale to trudniejsze.

- To Cię tego nauczę- powiedział Daniel. Septimus zasępił się. Ale po chwili kiwnął głową.

- Co nie zmienia faktu, że tego nie zrobicie- powiedział Daniel

- Dlaczego? – zapytał zirytowany Chris. – Jeśli usłyszę, że to niebezpieczne.

- To jest niebezpieczne Chris. Możecie go zabić!- mruknął Swinss.

- To po pierwsze. Po drugie samo uwidocznienie rdzenia jest cholernie bolesne. A na Wiliama nie działają znieczulające. A jeśli miałby wytworzyć Łączenie z Wami nawet go nie uśpimy. Więc skazujecie go na wielogodzinny ból.

- Nie boję się bólu.

- Nie wiesz o czym mówisz Will. Rdzeń to nerwy. A my chcemy je wszystkie magicznie wyciągnąć na zewnątrz i je naprawiać. Zwariujesz z bólu. Sześć godzin. Najmniej...

- Oparzenia też bolały.

- Oparzenia przy tym to nic. I dostawałeś znieczulające. Lecieliśmy już nawet na morfinie. Nikt nie da rady wytrzymać takiego bólu. Nikt. A nawet jeśli. Nawet jeśli nie zblokujesz się mentalnie. To po 3 godzinach męczarni musiałbyś wytworzyć połączenie. To nie wykonywalne. Nawet dla Ciebie – mruknął Daniel.- Bez sensu ryzykować. Dajesz radę tak. Poradzisz sobie.

- Zabije ich. Może nie na drugim może nie na trzecim, ale na którymś progu ich zabije.

- Nie zabijesz. Skaczesz po progach. Wybierasz to co Wam potrzebne. Poradzisz sobie. Kasander twierdzi...- odezwał się w końcu Severus.

- To pozwól mi z nim pogadać! Jeśli on powie, że to bez sensu to ok.

- Wątpię, aby obraz z siedemnastego wieku wiedział cokolwiek o tym co chcecie zrobić!

- On wie czym są progi. A ja nie! – Warknął Wiliam.

- Zabiorę go!- odezwał się nagle Swinss. Wszyscy spojrzeli na niego w szoku.

- Wyprowadzę jego umysł na czas odsłonięcia rdzenia. A gdy skończycie wprowadzę go z powrotem, aby wywiązał Łączenie. To skróci mentalne odczuwanie bólu. Jego próg bólu jest dość wysoki. Jeśli skrócimy ten czas da radę.

- Nie zrobisz tego – zaprzeczył Daniel.

- Bo?

- Bo to Was złączy i dobrze to wiesz!

- No właśnie. A tego nam trzeba. Takie małe powikłanie, które ułatwi im funkcjonowanie w Hogwardzie.

- SWINSS kurwa ułatwi?

- Ułatwi! Zdejmę wszystkie zaklęcia z nich. Nie będą marnować mocy na ich utrzymanie. A ja będę miał nad nimi kontrolę. Same plusy.

- Nie będziesz w stanie normalnie funkcjonować.

- Nauczę się. A poza tym moje myśli i tak ciągle krążą wokół nich. I wątpię aby to się zmieniło do czasu kiedy nie skończą Trójkąta. A to będzie trwało latami!

- Myślenie o kimś, a wymienianie się myślami to dwie różne rzeczy. Merlinie to już przekracza wszelkie granice.

- Oni i tak dojdą to etapu telepatii! Tylko to przyspieszymy.

- I przy okazji ciebie w to wmieszamy.

- Już wmieszaliście. To tylko telepatia. To nie Trójkąt. A sporo ułatwi. Co Willi? Telepatia ze mną nie powinna być taka zła, prawda?

Wiliam przełknął ślinę. Telepatia z Swinssem nie była zła. Była okropna! Ale o wiele lepsza niż świadomość porażki. O wiele lepsza niż świadomość, że może zabić chłopaków.

- Nie uwolnisz się już od nas.

- Jestem waszym Magnusem, prawda?- powiedział spokojnie Swinss

Christopher wyprostował się i klasnął mocno w ręce.

- A więc mamy plan!

~oOo~

I mieli plan. Szalony, ale mieli plan. Jakieś rozwiązanie. Jakąś szansa.

W poniedziałek obudzili się po łączeniu zestresowani jak chyba nigdy wcześniej. Nawet nie myśleli o wtorkowych SUMach. One w tym momencie wydawały się czymś tak przyziemnym...

Septimus z Christopherem zjedli śniadanie i zamknęli się w gabinecie z Swinssem i Danielem. A Wiliam z ojcem w końcu miał poznać Kassandra.

Obraz tak jak przewidział Severus nawet jednym znakiem nie dał im znać, że zauważył ich przyjście.

- Zostaw nas tato.

- Willi...

- Proszę...- I Severus uległ, a Wiliam usiadł na ziemi po turecku patrząc na obraz.

- Wiem, nie chciałeś mnie widzieć. Pewnie obrazisz się na kolejne wieki. Tak mówi tata. Trudno. Wiesz chyba za bardzo jestem ze stresowany. Ty się nie stresowałeś? Merlinie... Ja tak cholernie nie chce ich zabić. I wcale nie chce, aby gmerali mi w rdzeniu. Ale on boli. Wytworzenie powoduje ból. Prawdziwy... Septimus mówił, że go nic nie boli. Więc chyba i mnie nie powinno, nie?- I mówił dużo. O wszystkim. O chłopakach, o ich łączeniu, o ojcu, o Dumbledore, o Swinssie, o Ronie I Hermionie, o Quiddichu i o Fortepianie, nawet o Annie.

- A SUMy to już kompletnie masakra! Jestem takim debilem! Jak można mieć tak wielką moc I być kretynem. Nie rozumiem tego. Powinienem to rozumieć, ale nie rozumiem Magii. A do tego byłem zbyt leniwy, aby się uczyć. Szkoda. Było by łatwiej.

- Nie jesteś kretynem- usłyszał.

- Jestem, nie znasz mnie.

- Znam Cię doskonale. Jesteś podobny do mnie... Czego nie rozumiesz w Magii?

- Wszystkiego! – Burknął. Ale o tym też zaczęli rozmawiać. W sumie Kasander mówił więcej niż Wiliam. A ich rozmowa trwała tak długo, że Wiliamowi w końcu zaczęło burczeć w brzuchu.

- Powinieneś już iść.

- Nie chce...

- To nie ze mną powinieneś rozmawiać, Wiliamie. Masz ich. Masz przyjaciół... Razem dacie radę.

- A jeśli nie? Jeśli szperanie w rdzeniu to zĺy pomysł.

- Byłby zły, gdyby robił to ktoś inny. Ale razem? Dacie radę.

- Może nie musimy nic robić?

- Być może...

- I tyle?

- A co chciałbyś usłyszeć?

- Że To genialny pomysł! Że wszystko będzie dobrze. A Nasz Trójkąt nas nie zabije! To powinieneś powiedzieć!

- Ja tego nie wiem. O Trójkącie wiem jedno. Jeśli będziecie w tym razem to on Was poprowadzi. Ale to nie jest łatwe i nie zawsze przyjemne. A teraz zmykaj. Niech ten telepata poćwiczy przed... Do zobaczenia Willi. – mruknął

- A więc przeżyje! Przynajmniej przeżyje ten szalony pomysł– usłyszał cichy śmiech, a później obraz znieruchomiał.

~oOo~

- Dlaczego to przerywasz? – Zapytał Wiliam. Swinss spojrzał na niego.

- A co będę Ci pokazywać jak dzisiaj wszystko zobaczysz? Ćwiczymy tylko przejście.

- To zadziała?

- Nie wiem. Mam nadzieję. Liczę, że się nie mylimy.

- Ja też...

~oOo~

- Willi? Może dzisiaj Ja spróbuję stworzyć Łączenie.

- Nie Septimusie. Potrzebujecie dużo siły. Wolałbym abyście mnie nie zabili.

- Nie zabijemy!

- Mam taką nadzieję. Moja miotła jest genialna. Chcę jeszcze polatać.

- Po SUMach gramy mecz.

- Super...

~oOo~

I nadeszła ta chwila. SUMy...

Egzamin który jeszcze trzy dni temu wydawał się koszmarem, teraz był tylko ponurym obowiązkiem.

Wystrojeni w czarodziejskie szaty za pomocą Świstoklika przenieśli się z salonu Rose Hause do Ministerialnej Sali, gdzie miał odbyć się cały egzamin. Byli już tam ich prawnicy. Którzy Cicho rozmawiali z Profesorami. Z całego zgromadzenia Wiliam znał tylko profesor McGonagall, reszta była nauczycielami z innych placówek. Przedstawili się, ale Wiliam nawet nie próbował zawracać sobie głowę ich nazwiskami. Szczerze to nie zawracał sobie głowy już niczym.

Severus położył mu rękę na ramieniu w próbie dodania mu otuchy.

- Wiesz więcej niż myślisz...

- Myślę, że będę pisać co tylko wymyślę- mruknął. Severus uśmiechnął.

- I to brzmi jak dobry plan.- wyszeptał.

I wyszli. Wcześniej jednak Jonas rozczochrał jego włosy, a Wilson mruknął do niego z ostrożnym uśmiechem. Swinss przewrócił oczami siadając w kącie.

- Chłopcy mają mała prośbę- odezwał się Xavier.

- Tak? - zapytała McGonagall.

- Nie robimy przerw. Piszą jeden test za drugim. Zakończenie testu sygnalizują uniesiemy ręki. Podmieniacie im testy bez słowa. Nie lubią jak ich coś rozprasza.

- Mamy cały dzień na testy. Po co ich męczyć?

- Będą zmęczeni tak czy inaczej. Jeśli Medyk uzna, że to dla nich za dużo da nam zdać.

- Dokładnie tak. Po to tu jestem. – mruknął Swinss.

Profesorowie wydawali się niezadowoleni. Nawet zasugerowali, że taka formuła może spowodować zaniżenie wyników.

- To trzeba było to rozbić na kilka dni.- odpowiedział z irytacja Xavier.

I w końcu po chwilowej wymianie zdań, mogli usiąść za wyczarowanymi biurkami. Wiliam spojrzał na kopertę z niechęcią.

To tylko SUMy... Pomyślał łamiąc Ministerialną Pieczęć. I pierwszy raz w życiu podpisał egzamin jako Wilhelm Snape.

I udzielał odpowiedzi tak jak czuł. Tak jak on rozumiał magię. Nie miał ani sił, ani chęci na wydobywanie z głowy wykutych na pamięć regułek.

Więc większość jego odpowiedzi miało jedna i ta sama formułę.

Według ogólnie przyjętych praw ..., ale ...

I po tym ale następował długi i wyczerpujący temat opis. Po cichu liczył na to, że egzaminatorzy, rzeczywiście pójdą im na rękę i ocenią egzaminy z przymrużonym okiem. A po za tym. Nawet nie miał pewności czy dożyje dnia kiedy sową przyniesie kopertę z wynikami.

Najgorszy problem miał z Eliksirami. Ojciec miał rację. W nich nie było pola do fantazji. Musiał trzymać się ścisłych odpowiedzi.

Bo nie da się rozwinąć w żaden sposób pytania „Wymień właściwości śluzu ślimaka"

„ Opisz etapy przygotowania Eliksiru Słodkiego Snu"

„ Wymień i opisz składniki potrzebne do przygotowania eliksiru Miłości"

Nie miał pola do popisu. Do ostatniego najdłuższego pytania.

„Wymień najsilniejszy składnik Eliksirów i uzasadnij swój wybór. Opisz jeden przykładowy Eliksir z jego wykorzystaniem"

Na to pytanie znał odpowiedź. Chociaż miał wątpliwości czy przytoczenie Eliksiru z siódmego roku to dobry pomysł. Ale dowolny to dowolny, prawda? Więc się rozpisał.

Najzabawniejszy był egzamin z Historii.

Dwa pytania o wojnę Goblinów.

Cztery o Dziedzictwo Merlina.

Udzielając odpowiedzi na pytania Wiliam zastanawiał się czy chcieli wyciągnąć z niego jakieś informacje, ale później stwierdził, że nie ma ochoty szukać podtekstów w egzaminacyjnych pytaniach.

Uniósł rękę szybciej niż postawił ostatnia kropkę.

- Jesteś pewien?- zapytał po cichu egzaminator. Kiwnął głową oddając mu pergamin. Nieznany nauczyciel zmrużył oczy, ale przyjął pergamin.

- Gratulacje. Właśnie ukończyłeś pisemną część Egzaminów.

Na to stwierdzenie aż pokręcił głową. Już tyle? Napisał siedem egzaminów?

- Zmykaj odpocząć.

Wstał niepewnie patrząc na chłopaków. Septimus uniósł rękę z prośbą o dodatkowy pergamin, na co Chris prychnął, a Wiliam poczuł nieprzyjemny uścisk w żołądku. Bo jemu na każdym pergaminie zostało aż za dużo miejsca.

Trudno... pomyślał wychodząc z Sali.

~oOo~

Chris wyszedł dwadzieścia minut po nim. Uśmiechnięty i najwyraźniej zadowolony sam z siebie. Co tylko bardziej zestresowało Wiliama. Septimus wyszedł po godzinie. Mniej zadowolony, ale Wiliam wiedział, że chłopak ma bardzo wysokie wymagania względem siebie.

I nadeszła pora egzaminów praktycznych. Jako, że pierwszy wyszedł, teraz wchodził jako pierwszy. Wróżbiarstwo było kpiną, zmyślił interpretację z fusów o swojej świetlanej przyszłości w pięknym domu z trójką dzieci i cudowną żoną. Nauczyciel Wróżbiarstwa z zainteresowaniem odebrał kubek z rąk chłopca.

- Dwoje- powiedział przerywając ciszę.

- Nie troje, a dwoje. Będziesz miał dwóch synów i psa. Mogłeś się pomylić. Ale to nie wielką pomyłka Panie Snape. Może warto rozwinąć wewnętrzne oko. Pomyśl o tym.

Wyszedł z Sali mijając się z Chrisem. Wybuchł tak niepochamowanym śmiechem, że przez długi czas nie mógł się uspokoić.

- Co się stało? – zapytał Severus?

- Merlinie kto każe uczyć Wróżbiarstwa?

- Nie którzy mają do tego predyspozycje. Nazmyślałeś?

- Perfekcyjnie- przyznał. Ale jakoś nie uznał za słuszne mówić ojcu o swojej przewidzianej przyszłości. Bo w nią jakoś nie wierzył.

Chris wyszedł rozbawiony jak Wiliam, za to Septimus wyszedł wkurzony jak mało kto.

- A tobie co?

- Któryś z Was będzie moim szwagrem. Powyrywam nogi z dupy jak zbliżycie się do Anki! – wyszeptał tak aby nikt z dorosłych nie usłyszał.

Obydwaj wybuchli śmiechem. Egzamin z Wróżbiarstwa był bardzo odstresowujący.

~oOo~

Transmutacja...

Koszmar Wiliama

Patrzył na pytanie i miał ochotę zawyć. Wiedział... Po prostu wiedział.

- Jakiś problem Panie Snape? – zapytała McGonagall. Wiliam podał jej kartkę. A ona odczytała pytanie i ruchem różdżki wyczarowała królika. Wiliam z trudem na niego spojrzał. Patrzył i Patrzył i wiedział, że nie da rady. Nie na żywym króliku.

- Panie Snape...?

Wciągnął mocno powietrze. Wyciągnął królika z klatki. Wsadził go w objęcia nauczycielki. I nim ta zdążyła zaprotestować. Przemienił klatkę w królika, a Królika w bambosze. Położył je na biurku koło nauczycielki, odbierając białego króliczka z jej ramion.

- Może mi Pani obniżyć stopień. Wiem złamałem wszystkie możliwe prawa Transmutacji. Nie dam rady... Nie przemienię Żywego królika w bambosze tylko dla stopnia. – Burknął czerwieniąc się wściekle.

Drugi egzaminator wybuchł śmiechem, a McGonagall patrzyła na niego jak na kosmitę. Trudno...

~oOo~

Gdy nadeszła pora praktycznego Egzaminu z Eliksirów już całą trójka miała dość. Z niechęcią spoglądali na kociołki. Wiliam z bólem brzucha wyciągnął zadanie z kuli. Rozwinął zwinięty pergamin. I zbladł...

Cholera.

Wielosokowy...

Trzy godziny...

Najdłuższy możliwy Eliksir. I to pod warunkiem, że dostanie Eliksir bazowy. Bo on musi odstać kilka godzin. A jeśli nie? Będzie tu musiał wrócić jutro... jutro nie może tu być. Spojrzał na Xaviera z obawą.

- Co jest?

- nie uwarzę tego dzisiaj bez bazy. A jutro...

Xavier zmarszczył czoło. Nie wiedział co planowali na jutro, ale wiedział, że muszą zamknąć egzaminy W dniu dzisiejszym. Horacy widząc ich wymianę zdań podszedł.

- Jakiś problem?

- Nie uwarzę tego.

- Nie zmieniamy zagadnień, Panie Snape.

- Pan nie rozumie. Wiem jak go zrobić! Ale muszę mieć eliksir który zrobię do osiemnastej ani minuty dłużej.

- Nie ma powodu, aby się spieszyć.

- Może Pan nie ma. Ale ja mam. Muszę zmienić pytanie lub dostać bazę. Od jutra do końca wakacji nie będę miał możliwości ukończenia Eliksiru.

- Wiliam ma rację, profesorze. Fizycznie nie będzie miał możliwości ukończenia Egzaminu w innym dniu. Że względów medycznym musimy prosić o zmianę pytania. Na coś znacznie krótszego...- wtrącił Swinss.

- Willi wymienimy się. Ja ten skończę- mruknął Chris.

Horacy spochmurniał.

- Nie możemy wymieniać pytań. – Wiliam spojrzał na Horacego Slughorna z prośbą, ale był nie ugięty.

W końcu widząc, że to nic nie da. A nauczyciel nie jest w stanie nagiąć zasad egzaminu. Po prostu odmówił wykonania Eliksiru.

Oblał je...

Oblał Eliksiry...

Wyszedł z Sali nie będąc w stanie spojrzeć ojcu w oczy. Tylko jeden Merlin wiedział jak bardzo chciał uzyskać W z Eliksirów. Dla siebie, dla ojca...

Trudno...

~oOo~

Severus zacisnął wargi odczytując nazwę Eliksiru. Spojrzał na syna i bez słowa wszedł do Sali.

- Horacy! Na Merlina daj mu Eliksir bazowy obejmuj punkty za niesamodzielne uwarzenie bazy i zrobi to dzisiaj. Słuchaj on musi skończyć te egzaminy dzisiaj!

- Może je skończyć jutro. Jeśli wróci do Sali nie będę robił problemów. – Odpowiedział były nauczyciel.

- Jutro nie wchodzi w grę!

- Bo? Czym teraz planujesz truć własne dziecko Severusie? – zapytał ze złością Horacy.

- To chyba nie twoja sprawa co planujemy prawda?

- zgodziłem się przejąć twoje klasy Severusie. Zgodziłem się Ci pomóc. Sprawy rodzinne? Gdybym wiedział, że potrzebujesz urlopu by odtruć własne dziecko nigdy bym się nie zgodził. Rozczarowałeś mnie chłopcze.

- I dlatego mścisz się na nim? Bo ja Cię rozczarowałem? Jest dobry! Pozwól mu zaliczyć egzamin! Nie niszcz mu przyszłości przez to, że masz jakieś pretensje do mnie.

- Wróci do Sali uwarzy Eliksir Wielosokowy i nie ma problemu. Nie wróci wpisuje, że odmówił wykonania Eliksiru. Nic więcej nie mogę zrobić po wylosowaniu pytania.

- Chwila ja też mam Wielosokowy! – powiedział Septimus. Severus prychnął.

- pytań z tej kuli to Wielosokowy Septimusie. Zrobił to celowo. To najdłuższy eliksir. Najlepiej rozłożyć go na trzy dni. Chciałeś go poznać prawda? Nie boli Cię to, że mój syn wypił Przekleństwo Salazara. Zabolało Cię to, że o nim nie wiedziałeś. Tu Cię rozczarowałem Profesorze. Myślałeś, że mnie znasz... – mruknął. A za chwilę spojrzał na prawnika.

- Wiliam odmawia uwarzenia Egzaminacyjnego Eliksiru z powodu zbyt długiego czasu przygotowania. Xavier myślę, że warto by było, abyś przedyskutował ta sprawę z Dyrektorem i Ministrem Edukacji. Chyba nie do końca prawidłowo poinformowali Egzaminatorów o formule tych Egzaminów.

- To ja też odmawiam! – mruknął Septimus.

- No i chwała za to! Nie chciało mi się ważyć Eliksiru Miłości- mruknął Chris z uśmiechem. Jako jedyny był zadowolony z obrotu sprawy. A jeszcze szczęśliwszy był, gdy dowiedział się, że bez stopnia z praktyki nie dostanie się na kurs do OWTEMów nawet jeśli uzyska W z teorii.

~oOo~

- To tylko Eliksiry. Po co się tym przejmujesz?

- Nie przejmuje...

- Wybacz Mój Grajku, ale widać gołym okiem, że się przejmujesz. – Tobiasz podszedł do chłopca, zmuszając go by na niego spojrzał.

- Boję się jutra...

- Wszyscy się boimy. Więc może nie warto ryzykować...

- Dziadku błagam...

- Nikt nie jest przekonany do tego pomysły. Za duże ryzyko.

- Zbyt wielkim ryzykiem jest nie zrobienie niczego. Kasander mówi, że dopóki trzymamy się razem to Trójkąt nas wybroni...

- To nie brzmi jak : To świetny pomysł! Róbcie to...

- Wiem... Ale nie brzmi też jak „ To szaleństwo! Zabiją Cię".

- Oh Willi... – Tobiasz uśmiechnął się smutno. – A co do Eliksirów. Jeśli zaliczysz Teorie, będziesz mógł wnioskować o Indywidualny tok nauczania. Będziesz mógł się ich uczyć we własnym zakresie. Bez zajęć w grupie, ale możesz się ich uczyć i możesz podejść do OWTMów na tej podstawie.

- Serio?

- Serio, serio. Twój ojciec jest nawet zadowolony z obrotu sprawy. Podobno Hogwardzki Mistrz Eliksirów to najgorszy nauczyciel wszechświata!

- Taaa coś o tym słyszałem- mrukną, a Tobiasz się zaśmiał.

- Będzie dobrze. Jesteśmy w tym razem. Ze wszystkim.

~oOo~

- Willi a jeśli Cię zabije?

- Nie zabijesz...

- Ale jeśli...

- W sumie to chyba dla Was lepiej nie? Będziecie wolni. Chwała, Potęga i Fortuna tylko dla Was.

- Willi nie żartuj.

- Nie żartuje. Nie jestem rozbawiony...

- Nie Chce Chwały, Potęgi i Fortuny.

- Chris błagam Cię ty to kochasz. – blondyn zaśmiał się słabo.

- Dlaczego to muszę być ja...

- Bo Septimus mnie uratuje jak ty to z chrzanisz...

- I tak się boję.

- Podobno wszyscy się boją. Jesteś mało oryginalny...

- Nie znajdziesz drugiej tak Oryginalnej osobowości jak ja!

- Teraz jak schudłeś to niebezpiecznie przypominasz Malfoya. Mało oryginalnie.

- Willi proszę Cię. Nie porównuj mnie do Malfoya!

- Już dawno miałem Ci to powiedzieć. Jesteście podobni.

- Bo jesteśmy rodziną Willi. Nawet bardzo bliską nasze mamy to siostry.

- Żartujesz! – Wiliam wytrzeszczył oczy w przerażeniu.

- Nie... Ród Dubois. Francuskie genu swoje robią.

- Stworzyłem Trójkąt z kuzynem Malfoya! Ale wstyd!

- Okropny... Willi?

- Tak?

- Jak już będzie po. Przypomnij mi, abym pokazał Ci rodowody dziewczyn z Hogwardu. Co ładniejsze to bliska rodzina z Blackami.

- Widzę, że jesteś przygotowany.

- Słaby wybór jak mam być szczery...

- Co jest słabym wyborem?- zapytał Septimus opadając na swoje łóżko.

- Dziewczyn w szkole...

- Aaa no fakt. Co fajniejsze chodzą do Beauxbâtons

- Są jeszcze dziewczyny z rodzin mugolskich- powiedział Will.

- Porzuć te myśli nim dziadek je usłyszy. Jestem więcej niż pewien, że by Cię wydziedziczył.

- Dziadek? Wątpię...

- Nie byłbym taki pewien Willi. Wasze Dziedzictwo wymaga czystości krwi.

- Nasze Dziedzictwo wygaśnie razem ze mną. Nie planuje mieć dzieci...

- Twój ojciec też nie planował, a patrz jednak tu jesteś.

- Myślał, że będę dziewczynką. Jestem więcej niż pewien, że majstrował coś z Eliksirami. – suchy śmiech bez konkretnego powodu.

- To wcale nie pomaga. Dalej się martwię. – Burknął Chris.

- To idziemy spać.

- Nie chce. Otworze oczy i już będzie dzień. Willi to debilny pomysł. Nie będziemy tego robić.

- Wczoraj Was oparzyłem, Chris. To nie jest zabawne...

- Damy radę. Nie zerwaliśmy połączenia. Przywykniemy. To tylko chwilą! Będziemy robić to na zmianę. Dopóki trzymamy się razem damy radę.

- Chris to było dopiero trzecie połączenie. Trzeci raz kiedy to ja robiłem. A już tracę kontrolę... Jestem za silny.

- Nie musisz mieć wszystkiego pod kontrolą!

- Dlatego jutro oddaje Wam pałeczkę. Naprawicie mnie...

- A jeśli bardziej zepsujemy?

- To nie będziecie mieli wyjścia I przywykniecie do ognia.

~oOo~

Otworzył oczy.

Więc to już...

Cztery dni bez łóżka to już jakiś sukces prawda?